A więc witam was wszystkich po tak długiej przerwie :) Trochę czasu zajęło mi dojście do siebie po ostatnich zaliczeniach, a sesja przede mną...
Dzisiejszy rozdział troszkę krótki, ale musiałam skończyć akurat w takim momencie... czytajcie to dowiedzie się dlaczego...
Nat-chan
Rozdział 5
Niedziela.
Nigdy nie lubiłam tego dnia i nie dlatego, że po nim zawsze był poniedziałek i
musiałam iść do pracy. Nie. Uwielbiałam poniedziałki i to, czym się teraz
zajmowałam. W głębi serca zawsze o tym marzyłam, ale nie myślałam, że kiedyś te
marzenia się spełnią. Niedzieli jednak nie znosiłam, ponieważ zawsze ten dzień
przebiegał z gruntu tak samo. Wstawałam rano, kręciłam się bez celu po
mieszkaniu, a wieczorem kładłam się spać. Wolny dzień robił się długi i
rozwlekły. Minuty wydawały się godzinami. Przetarłam oczy, podchodząc do
ekspresu. Automatycznie nastawiłam go i usiadłam czekając na poranny zastrzyk kofeiny.
Oparłam głowę na ramieniu, zamknęłam oczy i prawie udałoby mi się zasnąć gdyby
nie głośny pisk przyjaciółki. Zwlekłam się z krzesła i ruszyłam do sypialni.
Klaudia leżała na łóżku wściekle machając nogami z twarzą wciśniętą w poduszkę,
a cała zawartość szafy była porozrzucana na podłodze. Schyliłam się i
podniosłam z ziemi czerwony materiał.
- Mam dwie teorie – powiedziałam, przyglądając się czerwonej
tkaninie z ciekawością. – Nie wiesz co na siebie założyć albo… chcesz je oddać
bezdomnym.
- Jakim bezdomnym?! – Klaudia zerwała się z łóżka
patrząc na mnie oczami mokrymi od łez. – Kompletnie oszalałaś!
Pokiwałam głową, podnosząc z ziemi czarne pończochy
współlokatorki, machając nimi jak flagą.
- No w sumie, chyba wstydziliby się nosić coś
takiego.
Klaudia roześmiała się głośno. Odpowiedziałam jej
uśmiechem. Udało mi się osiągnąć cel. Pomimo, że znałam tą dziewczynę zaledwie
kilka miesięcy miałam wrażenie, że znam ją od zawsze. Wiedziałam doskonale, że
pocieszenie i spytanie jej „co się stało?” Rozwścieczy ją jeszcze bardziej lub
zdołuje. Dlatego musiałam chwycić się sposobów niekonwencjonalnych.
- Nie lubię cię! – Krzyknęła Klaudia pokazując mi
język – jesteś głupia!
- Kto tu jest głupi? – Spojrzałam na nią
sceptycznie, wskazując głową porozrzucane ubrania. – Czy mi się zdaje, czy
szalało tu tornado?
- No, bo… nie mam się w co ubrać.
- Nie gadaj! Masz trzy razy więcej ciuchów ode mnie.
– Usiadłam obok niej i położyłam czerwoną tkaninę na jej kolanach. – A to się
nie nadaje?
Rozłożyła materiał przyglądając się mu z
zmarszczonymi brwiami.
- Przebranie diabła na randkę? Nic dziwnego, że nie
masz chłopaka.
Zaskoczona wyrwałam tkaninę przyjaciółce i ponownie
się jej przyjrzałam. Przebranie? Dałabym sobie rękę uciąć, że to sukienka. Nagle
doszło do mnie znaczenie zdania wypowiedzianego przez Klaudie. Sukienka
delikatnie opadł na moje kolana.
- Randka?! – Wrzasnęłam, chwytając przyjaciółkę za
ramiona. – Z kim?
Na twarzy Klaudii pojawił się delikatny uśmiech, a
na jej policzki wpełznął rumieniec.
- A… - zająknęła się, kręcąc głową. – Nieważne.
- Jak to nieważne? – Powiedziałam udając oburzenie.
– No powiedz, kto jest tym szczęśliwcem?
Klaudia wyswobodziła się z mojego uścisku, wstała i
zaczęła zbierać porozrzucane ubrania. Postanowiłam poczekać aż sama wyjawi mi,
z kim się dzisiaj spotyka. Gdy po kilku minutach przyjaciółka ciągle milczała
nie wytrzymałam.
- Klaudia!
- Co? – Spytała zaskoczona udając, że nie wie o co
mi chodzi. – Nie znasz go to co mam ci mówić!
Westchnęłam. Ciekawe gdzie go poznała. Sklep odpada
bo prawie zawsze jesteśmy tam razem, a więc… gdzie? Na mieście? Nie, na pewno
nie, przecież Klaudia nie wychodziła na miasto beze mnie.
- Gdzie go poznałaś?
- W kinie. Nat, daj mi spokój. Przyjdzie tu dzisiaj
po mnie to sama go przesłuchasz. – Jęknęła rzucając chwile temu pozbierane
ubrania na fotel. – Lepiej powiedz mi co się wczoraj stało między tobą a Hyun
Joong. Po tym jak od niego wróciłaś, zamknęłaś się w swoim pokoju i nie
chciałaś ze mną rozmawiać.
Hyun Joong! Ten wstrętny, okropny, drań! Musiała mi
przypomnieć o jego istnieniu?
- Nic się nie wydarzyło!
Zerwałam się z łóżka, z zamiarem ucieczki. Udałoby
mi się gdyby nie przyjaciółka, która przewidując moją ucieczkę, zamknęła drzwi
swojej sypialni uniemożliwiając mi wyjście.
- No powiedz mi – zamruczała, uśmiechając się do
mnie zalotnie. – Przed chwilą wyciągałaś ze mnie informacje o mojej randce,
więc teraz i ja mam prawo się czegoś dowiedzieć.
O nie! Nic ci nie powiem! Odwróciłam głowę myśląc,
że znudzi jej się to warowanie przy drzwiach, jednak gdy po raz dziesiąty
szturchnęła mnie domagając się odpowiedzi wiedziałam, że tak szybko nie
zrezygnuje.
- Naprawdę do niczego nie doszło. – Powiedziałam ze
smutną miną, wspominając wczorajsze upokorzenie. – Nigdy nie był mną
zainteresowany.
Widząc moją minę, przyjaciółka przytuliła mnie w
pocieszającym geście.
- A to debil. – Żachnęła się Klaudia, klepiąc mnie
po plecach. – Nie przejmuj się pewnie jest gejem inaczej wziąłby się za ciebie,
chociaż takie ciacho z takim tyłkiem…
- Jeżeli chcesz mnie pocieszyć to koszmarnie ci to
wychodzi! – Odepchnęłam ją delikatnie. – Chociaż masz racje, to nie moja liga.
- Gadasz głupoty!
Skwitowałam to uśmiechem i otwierając drzwi wyszłam
do kuchni. Wzięłam swoją kawę i usiadłam delektując się jej smakiem.
- Dlaczego? – Mruknęłam pod nosem, przypominając
sobie wczorajsze wydarzenia. – Dlaczego nie chciałeś?
Teraz myśląc o całej sytuacji na spokojnie zdałam
sobie sprawę ze swojej głupoty. Może faktycznie nie chciał, bym potem żałowała
jak on to określił: „zbyt wczesnego pójścia do łóżka”. Pokręciłam głową,
odstawiając kubek. Nie, przecież każdy by to wykorzystał! Nie ma już na świecie
mężczyzny tak szlachetnego. Przynajmniej żadnego takiego do tej pory nie
poznałam. A może? W każdym razie powinnam go przeprosić, choćby za to, że
zachowałam się jak niewyżyta i rozkapryszona idiotka. Z mocnym postanowienie
dokończyłam kawę i ruszyłam do sypialni się ubrać. Gdy po 30 minutach stanęłam
przed lustrem w łazience byłam już całkowicie gotowa na rozmowę z mężczyzną. W
myślach powtarzałam sobie to wszystko za co chciałam go przeprosić. Krzyknęłam
Klaudii, że wychodzę i pomknęłam na najwyższe piętro naszej kamienicy. Gdy
stanęłam przed drzwiami nr. 34 opanował mnie nagły strach. Zapukałam
delikatnie, modląc się by nie było go w domu. Po kilku sekundach, pomyślałam,
że może moje lekkie pukanie było za słabe i zapukałam tym razem o wiele
głośniej, jednak nikt mi nie otworzył. Chyba nie ma go w domu lub nie chce mnie
widzieć. Z jednej strony byłam rozczarowana, a z drugiej okropnie szczęśliwa.
Sama już nie wiedziałam co gorsze. Wróciłam do mieszkania i zajrzałam do
lodówki. Pomidor, jajka, masło. Schyliłam się sprawdzić czy w dolnej szafce nie
ma chleba, niestety znalazłam tylko dwie skamieniałe kromki. Wypadałoby iść na
zakupy…
- Och Nat, idziesz do sklepu?
- Nie właśnie miałam zamiar połamać sobie zęby na
tych skamieniałościach.
- Oj, nie musisz być taką zrzędą od rana! – Poklepała
mnie po ramionach uśmiechając się do mnie promiennie.
Wyjęłam kartkę i razem sporządziłyśmy listę zakupów.
Zarzuciłam na siebie płaszcz, wzięłam portfel i wyszłam. Sklep był niedaleko,
dokładnie naprzeciwko naszej kamienicy. To jeszcze jeden plus naszego
mieszkania.
Maszerowałam wesoło nucąc sobie pod nosem, gdy nagle
stanęłam jak wryta. Kilka metrów dalej stał Hyun Joong. Moje serce
przyśpieszyło swoje tępo. Idealna okazja by go przeprosić za wczoraj. Podniosłam
rękę i już otwierałam usta by przywitać się z nim, gdy nagle obok niego
pojawiła się śliczna dziewczyna. Objęła go ramionami i pocałowała w policzek.
Ze smutkiem zauważyłam, że nie protestował, wręcz przeciwnie przytulił ją a na
jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Moja dłoń bezwiednie opadła. Oczy
zaczęły mnie nagle piec. Jednak nie myliłam się co do niego…