sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 25

- Padam na twarz! – Jęknęła Klaudia, zjawiając się jak spod ziemi, koło kuchennego stołu. Zerknęłam na przyjaciółkę, jednym okiem, po czym powróciłam na powrót do rozwiązywania sudoku. Syknęła pod nosem przekleństwo i powlekła się do ekspresu. Nastawiła wodę i zajęła krzesło naprzeciwko. – Nie wiem gdzie ja miałam głowę.
Od sobotniej wycieczki do lunaparku minęły 3 dni. Od tamtej pory staraliśmy się spędzać każdy wieczór wspólnie. Przynajmniej początek wieczoru… Tak miało być też wczoraj, lecz w ostatniej chwili Ian, wymówił się zaległą pracą, Hyun miał umówione spotkanie z bratem, a ja musiałam zacząć zastanawiać się nad przyszłością sklepu, ponieważ ostatnio sprzedaż zaczęła spadać. Klaudia natomiast była osobą, która nie miała żadnych planów i ta nagła odmowa mężczyzn, a w szczególności Iana, popsuły jej wieczór. Proponowałam by zastanowiła się ze mną nad sposobami zwiększenia klientów, jednak nagle stwierdziła, że jest umówiona. Po jej powrocie dowiedziałam się, że koleżanka spędziła cały wieczór upijając się w barze kilka ulic stąd. Nie było mi przykro z tego powodu. Zasłużyła na to.
- Trzeba było zastosować swoją technikę z witaminą C. – Szepnęłam, przebiegając wzrokiem cyfry krzyżówki. – Teraz byś nie zdychała…
- Zapomniałam…
Resztę poranka spędziłyśmy w milczeniu – ja rozwiązując sudoku, Klaudia pogrążając się we własnych myślach. Dopiero gdy miałam się zbierać by otworzyć sklep, przyjaciółka powróciła do żywych.
- Znalazłaś sposób na sprzedaż?
No ładnie! Dopiero teraz zaczęła się interesować naszym biznesem. Naprawdę, ostatnio myślałam, że sklep jest tylko i wyłącznie na mojej głowie. Postanowiłam jej o tym wspomnieć.
- A co tak nagle zaczęłaś się interesować sklepem?
- Przestań pieprzyć Nat! – Żachnęła się przyjaciółka, robiąc przy tym żałosną minę. – Przecież wiesz, że także się przejmuje. No to jak, wymyśliłaś coś?
Spojrzałam na nią czujnie, zastanawiając się czy faktycznie przejmuje się naszą przyszłością, czy mówi tak specjalnie by mnie udobruchać. Akceptowałam Klaudie i podziwiałam jej podejście do życia, jednak nie sądziłam, by tak nagle zaczęły ją interesować sprawy, o których zaledwie wczoraj powiedziała: „Jakoś damy radę!” Niestety przyjaciółka była moją wspólniczką i chociaż byłam na nią zła, za to, że zostawiła mnie z tym samą, musiałam ją poinformować o tym co planuje.
- Tak. Muszę znaleźć kogoś kto zajmie się reklamą. – Odpowiedziałam, udając obojętność. – Nie znam się na tym, więc potrzebuje kogoś kto nam w tym pomoże.
Przyjaciółka pokiwała głową w zrozumieniu. Gdy już założyłam buty i miałam wychodzić, Klaudia krzyknęła, jakby wpadła na genialny pomysł. Zatrzymałam się z ręką na klamce, przyglądając się poczynaniom koleżanki. Ta chwyciła swój kubek i podeszła do laptopa. Wystukała coś i uśmiechnęła się tajemniczo.
- Mówi ci coś nazwa Smith’s & Hill’s? – Pokręciłam przecząco głową, jednak Klaudia nawet na mnie nie spojrzała, zaczęła rechotać jakby postradała zmysły. – To agencja reklamowa. Zanim jeszcze cię poznałam, wynajmowałam mieszkanie z niejaką Gabrielą Lewis. Nie poznałaś jej ponieważ dziewczyna wyszła za mąż i musiała się wyprowadzić, a tak się szczęśliwie składa, że firma należy do jej męża i jego przyjaciela, więc…
Roześmiałam się serdecznie, czując że z moich barków spada ciężar. Jeśli dziewczyny mieszkały kiedyś razem z pewnością Gabriela, nie odmówiłaby pomocy swojej byłej lokatorce.
- A więc zostawiam wszystko w twoich rękach! - Puściłam oczko koleżance, wymierzając w nią palec. Wyszłam lecz zaraz potem ponownie otworzyłam drzwi, wsuwając w nie głowę. – Tyko proszę cię, przyjdź na dół jak już się ogarniesz!
Pogwizdując pod nosem zbiegłam na dół. Och, chciałabym żebyśmy ze wszystkimi problemami radziły sobie tak szybko. Na razie na szczęście nie miałam większych zmartwień, więc ze spokojem mogłam się oddać pracy.
            Przekręciłam kluczyk i z radością zajęłam miejsce za ladą, oczekując pierwszych klientów. Sprawdziłam stronę internetową i zaczęłam błądzić po sklepie, wyszukując przedmiotów, zamówionych na witrynie. Pokiwałam głową w uznaniu, ponieważ droga figurka Loki’ego na którą niechętnie się zgodziłam, już się rozeszła. Wyprzedałyśmy wszystkie części i tez sporo na nich zarobiłyśmy. Nie spodziewałam się, że nordycki bóg będzie się cieszył aż taką popularnością. Pakowałam właśnie ostatnie zamówienie, gdy dzwoneczek nad drzwiami zabrzęczał, zwiastując nadejście klienta.
- Jestem! – Krzyknęła przyjaciółka entuzjastycznie, machając mi na powitanie. Nienawidziłam gdy rozpraszała mnie wchodząc od frontu. Widząc moją niezbyt przychylną minę, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Wiedziałam, że tęskniłaś!
            Jęknęłam tylko i powróciłam do pakowania.
- Nie uwierzysz co ci powiem! – Krzyknęła Klaudia, szturchając mnie porozumiewawczo ramieniem. Wysyczałam pod nosem przekleństwo, zaszczycając ją ulotnym spojrzeniem. – Dzwoniłam do Gabrieli i obiecała, że jej maż lub jego partner, wpadnie do nas po południu, w porze lunchu.
- To wspaniale. – Stwierdziłam obojętnie. Nie mogłam się rozpraszać i cieszyć z tego początkowego zwycięstwa. Zacznę upewnię się, że inwestycja przynosi jakieś korzyści. – Nie cieszmy się jednak przedwcześnie.
Koleżanka wzruszyła ramionami i podeszła do młodych chłopaków, którzy właśnie weszli. Ja skończywszy pakowanie, postanowiłam uporządkować pułki z książkami. Niekiedy klienci bez jakiegokolwiek powodu przekładali je do góry nogami, lub kompletnie przestawiali je w inne miejsca. Przecierałam właśnie drewniane szafki, gdy poczułam przy uchu, gorące usta.
- Tęskniłaś za mną kochanie?
Odwróciłam się i zarzuciłam ukochanemu ramiona na szyję, składając na jego wargach pełen miłości pocałunek. Nie umiałam jeszcze powiedzieć, czy Hyun Joong był tym jedynym, o którym zawsze śniłam, mężczyzną na dobre i na złe, rycerzem na białym koniu, lecz ze szczerością mogłam powiedzieć, że się w nim zadurzyłam. 
- Oczywiście, że tęskniłam. – Szepnęłam, odsuwając się od niego. W sklepie było parę osób, które ciekawie nam się przyglądało. – Ale co tu robisz? Nie masz czasem wolnego do końca tygodnia?
- Mam, ale strasznie stęskniłem się za swoją dziewczyną… - Ponownie przyciągnął mnie do siebie, nie zwracając uwagi na przewiercające nas spojrzenia. – Koniec pracy! Zapraszam cię na obiad.
- Naprawdę bardzo bym chciała, ale…
Wyjaśniłam Hyun Joong jak się sprawy mają. Propozycja wspólnego obiadu była bardzo kusząca, lecz nie mogłam sobie teraz na to pozwolić. Nie chciałam nawet myśleć o tym by zostawić wszystko na barkach Klaudii i wcale nie chodziło o to, że nie ufałam przyjaciółce. Miałam do niej pełne zaufanie i nie sądziłam by zrobiła cokolwiek by zaszkodzić, lecz musiałam być obecna przy rozmowie ze specem od reklamy. Miałam parę pomysłów i chciałam osobiście dowiedzieć się co myśli o nich specjalista. Widoczne zawiedzenie na twarz Hyuna sprawiło, że moje serce ścisnęło się z bólu, jednak nie mogłam mu ulec, absolutnie nie dzisiaj.
- Tak to jest jak się spotyka z szefem…
Mężczyzna westchnął i kierując się do wyjścia, pomachał mi dłonią, a chwile później już go nie było. Przyjaciółka ignorując klientów, z którymi rozmawiała, podeszła do mnie i szturchnęła mnie ramieniem.
- Dlaczego z nim nie poszłaś? Pokłóciliście się? – Jęknęła cicho, lecz widząc moje, zaciśnięte w wąską kreskę usta zamilkła. Wyjaśniłam jej w miarę szybko dlaczego odmówiłam mężczyźnie. Ta syknęła pod nosem, obdarzając mnie szyderczym spojrzeniem. – Jesteś głupia? Przecież ja bym się wszystkim zajęła!
- Taa…
Poklepałam ją dłonią po barku, wskazując dłonią następnych klientów. Przez następne pół godziny sprzątałyśmy, ustawiałyśmy gadżety, książki, czy obsługiwałyśmy klientów. Około 14 zaczęło się robić pusto, więc miałyśmy trochę czasu by odpocząć. Nastawiłyśmy wodę na kawę, lecz gdy zajrzałam do szafki z zaskoczeniem odkryłam, że słoik na kawę jest pusty. Przez chwile stałyśmy oszołomione wpatrując się w szklany pojemnik.
- No świetnie, akurat dzisiaj musiała się skończyć! – Jęknęła Klaudia, przykładając dłoń do czoła w dramatycznym geście. Podtrzymałam ja ramieniem, bojąc się, że przyjaciółka naprawdę zemdleje z tak błahego powodu. Jęknęłam, wyciągnęłam z kieszeni dżinsów parę monet i wręczyłam je dziewczynie. Ta potestowała przez chwile, lecz wykrzykując już wszystkie swoje żale, przytaknęła głową, godząc się na wyprawę do sklepu. – Wiem, wiem… Moja kolej…
Gdy przyjaciółka, powlekła się do wyjścia, a moich uszu dobiegł dźwięk dzwoneczka, roześmiałam się ciągle mając przed oczami jej zbolałą minę. Chcąc zabić nudę zaczęłam układać maskotki. Zachodziłam w głowę, jak mogło tak być, że ile razy bym ich nie układała, te pluszowe postacie, zawsze w jakiś magiczny sposób zmieniały swoje miejsca.
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i towarzyszący mu dzwoneczek. Odwróciłam się z uśmiechem, spodziewając się przyjaciółki lub kolejnego klienta, lecz widząc kto wszedł sposępniałam, a uśmiech spłynął z moich ust, tak szybko jak się pojawił.
- Co ty tu robisz? – Wyszeptałam ledwie dosłyszalnie, a maskota, którą ściskałam w dłoniach opadła tuż obok mych stóp.
Dlaczego akurat teraz, gdy moje życie zaczęło się układać?! Czemu miałam aż takiego pecha?! Poczułam nagły ból w klatce piersiowej jakbym otrzymała potężny cios. Zlustrowałam przybyłą postać wzrokiem. Męska, nadal przystojna twarz, jakby nie zmieniła się od czasu w którym widziałam ją po raz ostatni. Jasne włosy jak zwykle zaczesane do tyłu, miały trochę ciemniejszą barwę, niż zapamiętałam, a zarost, okrywający jego policzki, dodawał mu uroku. Oczy kiedyś pełne wesołych iskierek, teraz mierzyły mnie zdziwionym wzrokiem.
Westchnęłam, przymykając oczy i zagryzając usta ze złości. William - osoba, której nie spodziewałam się spotkać do końca mego życia stała przed mną. Ten o którym wydawało mi się, że już nie pamiętam, jednak czemu serce przyśpieszyło swój rytm, a dłonie zaczęły się nagle pocić?
Nabrałam powietrza w płuca i ponownie spojrzałam na niespodziewanego gościa. Uniosłam dumnie podbródek, nie chcąc dać mu satysfakcji. Zagryzłam mocno zęby, powtarzając sobie w myślach by zachowywać się chłodno i z dystansem. To jednak nie było takie proste. Dlaczego kurwa musisz wyglądać tak idealnie?!
- Nie sądziłem, że zostałaś w Londynie…
Nie odpowiedziałam na to. Ciągle walczyłam z samą sobą, a raczej ze swoją głupotą, która chciała, przywitać mężczyznę, jak starego znajomego.
- A ja nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam. – Unikając jego wzroku, potrafiłam wymówić jedno zdanie. Postanowiłam przyjąć tą strategie. Przynajmniej na razie. Podniosłam maskotkę i odstawiłam ją na miejsce. Skrzyżowałam ramiona na piersi, poczułam się pewniej, więc spojrzałam w końcu w jego twarz. – Czego Pan tu szuka? 
- Przyszedłem w sprawie reklamy. Natalia Foster… - Szepnął Will, wyciągając dłoń w moją stronę, jednak w porę zrobiłam unik. Jego dłoń swobodnie opadła, po czym zniknęła w kieszeni jego ciemnego płaszcza. – Teraz tak się nazywasz?
- A ty jesteś ten Smith’s & Hill’s?
- Smith. William Smith.[1] – Przedstawił się i ponownie wyciągnął w moim kierunku dłoń, jednak i tym razem nie zamierzałam jej uścisnąć. Spotkanie go po dwóch latach nie należało do przyjemnych. Musiałam się jednak przełamać. Dobro sklepu było dla mnie ważniejsze niż dawna znajomość z tym mężczyzną. – Gabriela mówiła, że potrzebujesz kogoś doświadczonego do zareklamowania sklepu.
Przytaknęłam, ciągle mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Ach, więc Gabriela Lewis była teraz panią Smith… Uśmiechnęłam się gorzko na samą myśl o tej biednej kobiecie. Miałam nadzieję, że Will nie jest już taką świnią jak kiedyś i nie zdradza żony na lewo i prawo.
- A w ogóle jak on się nazywa?
- Kto? – Spytałam, nieco zmieszana jego słowami, które wyrwały mnie z zamyślenia. Zmieszałam się i byłam pewna, że odrobinę się zaczerwieniłam, widząc ten zniewalający uśmiech na męskiej twarzy. Chwile potem pojęłam jego słowa. – Manga XD.
Pokiwał głową i wyciągając z teczki parę dokumentów, zaczął mi objaśniać swoją koncepcję. Nie sądziłam, że mężczyzna będzie tak profesjonalny, traktując mnie jak zwyczajną klientkę, nie rozpraszając mnie już ani jedną prywatną uwagą. Trochę byłam tym zawiedziona, lecz z drugiej strony cieszyłam się, że jest tak konkretny. Podzieliłam się z nim swoimi nieśmiałymi pomysłami, których nie skrytykował, a wręcz przeciwnie pochwalił. Gdy mieliśmy już gotowy plan, do sklepu weszła Klaudia. Trochę oniemiała, widząc przystojnego anglika, przystanęła na progu.
- Klaudia… - Zaczęłam, bijąc się z myślami, jak tu przedstawić Willa. Jeśli powiem przyjaciółce, że to ten sam William, który mnie zdradził, z pewnością pośle go w diabły. Powzięłam więc decyzję o tym by ukryć przed nią naszą znajomość. – To jest pan William Smith…
- Firma reklamowa! – Krzyknęła i ku mojemu zdumieniu, podbiegła do mężczyzny i chwytając go za ramie, oprowadziła po sklepie, wymachując rękoma we wszystkie strony, proponując z sekundy na sekundę coraz to genialniejsze pomysły na reklamę.
Prychnęłam pod nosem, zauważając ożywienie przyjaciółki. Pewnie nasza niedawna rozmowa uświadomiła jej, że nie interesowała się sklepem, teraz chciała się zrekompensować. Nie miałam nic przeciwko, byłabym szczęśliwa gdyby to właśnie Klaudia kontaktowała się ze Smithem.
Spotkanie go po dwóch latach, było dla mnie prawdziwym szokiem. Na szczęście powoli zaczęłam się uspokajać. Moje serce nadal miało przyśpieszony rytm, a dłonie trzęsły się jak w chorobie, lecz twarz nie zdradzała już żadnych uczuć. Ten mężczyzna zranił mnie zbyt mocno by jednym uśmiechem wymazać wszystkie swoje przewinienia.
- Za kilka dni powinienem mieć już wszystko. – Stwierdził William, po raz ostatni przebiegając wzrokiem wystrój sklepu, po czym jego spojrzenie spoczęło na mojej twarzy. Zacisnęłam mięśnie, próbując nadać swej twarzy surowego wyglądu. Chyba mi się udało to zrobić ponieważ mężczyzna, odwrócił się nagle i skierował do drzwi. – Zadzwonię do pań pod koniec tygodnia. Do widzenia!
            Dopiero gdy wysoka postać zniknęła z pola widzenia, rozluźniłam uścisk i westchnęłam.
- Ale z niego przystojniak! Gabriela nie mówiła…
            Przyjaciółka gadała i gadała, jednak ja przestałam jej słuchać. Oparłam dłonie o wysoką ladę i zaczerpnęłam mocno powietrza. Nie mogłam uwierzyć w to co działo się w moim życiu. Historia zatoczyła koło i odniosłam wrażenie że znów znajdowałam się w tym samym miejscu co dwa lata temu…




[1] Postać ta, nie jest odwzorowaniem Willa Smitha – Amerykańskiego aktora, znanego m.in. z filmu: „Jestem Legendą”.  Zbieżność z nazwiskiem aktora jest przypadkowa.  

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 24

W szampańskich nastrojach dojechaliśmy do Westminster. Kiedy elegancki, czarne Audi Iana, zaparkował przy krawężniku przy naszym sklepie, postanowiłyśmy przedłużyć wieczór, zapraszając mężczyzn do siebie.
Na klatce schodowej, pochwyciłam gorące spojrzenie Hyuna. Wiedziałam doskonale co planował na dzisiejszy wieczór, nie dlatego, że umiałam czytać w myślach, ale dlatego, że zaproponował mi to, gdy w drodze powrotnej przystanęliśmy na stacji benzynowej. Bez chwili zastanowienia się zgodziłam, ponieważ i ja chciałam tego od niemal tygodnia.
Hyun wcielając nasz plan w życie, ziewnął sennie.
- Ale jestem padnięty! – Rzekł, przeciągając się jak kot, po czym jego ramię opadło niby niechcący na moje barki. – Nie obrazicie się jeśli, pójdę już do siebie? Kochanie odprowadzisz mnie na górę?
Klaudia uśmiechnęła się i przez moment myślałam, że nas przejrzała, jednak jej odpowiedź uświadomiła mi, że niczego się nie domyśla.
- Jasne wyśpij się, bo wyglądasz jakoś blado. – Stwierdziła krótko, poważnie przyglądając się Hyun Joong. – Mam nadzieję, że nie złapałeś jakiegoś choróbska.
- Do zobaczenia Ian! – Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, po czym wolno, by nie wzbudzić podejrzeń przyjaciół, ruszyliśmy na górę. Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi, uśmiechnęłam się, przytulając się mocniej do męskiego ciała. – Chyba nas nie przejrzała…
Niestety nie mogliśmy już dosłyszeć rozmowy, która toczyła się za zamkniętymi drzwiami mieszkania na pierwszym piętrze:

- Faktycznie blado wyglądał… - Szepnął Ian, odwieszając płaszcz Klaudii na wysoki wieszak i stawiając obok wielką maskotkę. Wcisnął ręce w kieszenie swoich ciemnych spodni i przyjrzał się swojej dziewczynie, która zaczęła się rozbierać. Zaczerwienił się mimowolnie.
Gdy była już tylko w samej bieliźnie, podeszła do niego i zarzuciła mu ramiona na szyje. Pocałowała go namiętnie, dając do zrozumienia, że ma ochotę na zgoła inną rzecz niż pożegnalny pocałunek.
- Chodźmy do łóżka…
- Klaudia… - Jęknął, między jej nieustającymi pocałunkami. – Nat… zaraz wróci…
Dziewczyna oderwała się od niego i marszcząc brwi spojrzała na niego ciekawie.
- Niczego nie zauważyłeś? - Uśmiechnęła się zalotnie, pociągając go za krawat w stronę sypialni. – Ona nie poszła go odprowadzić.
Ian zastanowił się przez chwilę. Po czym gwałtownie, wziął dziewczynę w ramiona, zaniósł do łóżka i położył na miękkim materacu.
- W takim razie… - Szepnął, ściągając błyskawicznie ubranie i opadając na ukochaną. - Musimy to koniecznie wykorzystać…

* * *

- Na pewno nikogo u ciebie nie ma? – Spytałam, ciekawie rozglądając się po wnętrzu, w poszukiwaniu Ha Rin. Ostatecznie wtedy gdy szwagierka przyszła do nas było już po 22, więc to oznaczało, że u niego mieszkała, lub pomieszkiwała. – Na przykład… Ha Rin?
- Nocowała u mnie tylko raz, jak pokłóciła się z mężem. – Wyjaśnił krótko, chwytając mnie za biodra i przyciągając do siebie. – Czasami wpada wieczorami, ale zawsze wcześniej dzwoni.
Uśmiechnęłam się zadowolona, że szwagierka u niego nie mieszka. Objęłam jego twarz dłońmi i musnęłam delikatnie jego wargi.
- Nie tutaj… - Szepnął, chwytając mnie za dłoń i prowadząc do sypialni.
Zatrzymaliśmy się przy wielkim łóżku i chwile patrzyliśmy sobie w oczy. Nie byłam w tej kwestii doświadczona, więc musiałam zdać się całkowicie na swojego partnera.
- A jaki jest twój brat? – Spytałam ciekawie, drżącymi dłońmi próbując pozbawić go koszuli. – A co tak nagle interesuje cię mój brat? - Hyun uniósł brwi, uśmiechając się przebiegle. – Skoro nie poznałaś jeszcze całkowicie pierwszego z braci?
Zaśmiałam się, będąc już przy ostatnim z guzików. Przejechałam dłońmi po nagiej piersi mężczyzny, zmierzając do ramion, przytrzymujących górną część ubrania. Gdy koszula swobodnie opadła na podłogę, musnęłam ustami męski obojczyk.
- Właśnie nad tym pracuje...
Hyun pochwycił mnie w ramiona i przywarł ustami do mych rozchylonych warg. Zarzuciłam ramiona na jego barki, odwzajemniając jego pocałunki. Dłońmi gładził moje biodra, wsuwając je pod cienki materiał bluzki. Opadliśmy na łóżko.
- Nie jest sprawiedliwie… - Szepnął, ściągając mi bluzkę. Jęknęłam zaskoczona, kiedy bez trudu odpiął także zabezpieczenie stanika. Nagle będąc tylko w dolnej części ubrania, poczułam ogarniające mnie zawstydzenie. Zarumieniłam się, próbując rękoma zastawić piersi, ten jednak chwycił mnie za dłonie, odsłaniając je. – Nie wstydź się kochanie…
Przełknęłam głośno ślinę, przełamując strach. Nie chciałam by mężczyzna zaprzestał swoich działań. Całe moje ciało paliło żywym ogniem, w miejscach w których położył swe dłonie. Przewróciłam się na plecy i przymknęłam powieki. Zadrżałam, gdy zaraz potem poczułam jego dłonie na odkrytych piersiach. Jęknęłam w proteście, kiedy poczułam jego usta na prawej piersi. To było takie zawstydzające.
- Nat… - Szepnął, gładząc dłońmi moje policzki. Na twarzy poczułam jego gorący oddech.
– Spójrz na mnie…
Posłuchałam go i nasze spojrzenia się spotkały. Westchnęłam cicho, widząc jakim wzrokiem mnie obdarzył. Jego oczy były pełne żaru. Uniosłam odrobinę głowę, wychodząc na spotkanie jego rozchylonym wargom. Położyłam dłonie na jego karku, pogłębiając pocałunek. Nasze języki rozpoczęły zaciętą walkę, a dłonie pieściły nawzajem rozgrzane ciała. W szybkim tempie, prawie nie odrywając od siebie spragnionych pocałunkami ust, pozbyliśmy się reszty ubrań, rzucając je na oślep w różnych kierunkach.
Gdy już byliśmy całkowicie nadzy, Hyun oderwał usta od mych warg i oddalając się o zaledwie kilkanaście centymetrów, chwycił moje biodra, przysuwając je do swoich.
- Kocham cię… - Szepnął, patrząc mi prosto w oczy, nachylił się i wszedł we mnie jednym zdecydowanym pchnięciem. Jęknęłam zaskoczona, czując w środku rozpierającą mnie męską siłę. Po bokach twarzy spłynęły mi łzy, które mężczyzna natychmiast scałował, szeptając do ucha słowa przeprosin. – Przepraszam… Moja słodka…
Gdy uczucie pulsowania minęło, poruszyłam niespokojnie biodrami. Kochanek przywarł ustami do mojej szyi, wędrując ustami po moich barkach i szyi, wprawiając jednocześnie w ruch swoje biodra. Zarzuciłam mu ramiona na plecy, wbijając paznokcie w jego plecy.
Oddaliśmy się chwilom pełnym uniesień, łączeniu naszych ciał w jedno, rozkoszowaniem się bliskością płynącą z pocałunków i niosącego przyjemność dotyku. W pokoju słychać było tylko nasze przyśpieszone oddechy i pojękiwania, które wydzierały się z mojego gardła, narastające w chwilach bliższych spełnieniu.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a z gardła wydarł się ostatni jęk. Opadliśmy na poduszki, dysząc jak po długim biegu. Gdy nasze oddechy się uspokoiły, podniosłam się do siadu, chcąc pozbierać rozrzucone części garderoby, jednak Hyun skutecznie mi to uniemożliwił, chwytając mnie dłońmi w pasie i przyciągając do siebie.
- A gdzie to się wybierasz? – Szepnął, z ustami tuż przy moim uchu. Cieszyłam się, że mężczyzna nie może ujrzeć mojej twarzy, która teraz płonęła z zażenowania. – Nie uciekniesz mi tak łatwo…
Uśmiechnęłam się i położyłam swoje dłonie na ściskających mnie męskich ramionach. Poczułam przyjemny ciężar na powiekach i już po chwili razem pogrążyliśmy się w śnie…

* * *

Obudziłam się zaledwie kilka godzin później, zbudzona czułymi pocałunkami kochanka. Westchnęłam i spojrzałam na niego. Z uśmiechem stwierdziłam, że mężczyzna pomimo tego, że obsypywał pocałunkami moje ramiona, ciągle spał. Spojrzałam na zegarek stojący na nocnej szafce i dostrzegłam, że jest 4 rano. Zbyt późno na powrót do domu, jednak musiałam wstać. Nie sądziłam by koleżanka jeszcze na mnie czekała, lecz musiałam dotrzeć do mieszkania zanim ta wstanie i zobacz, że spędziłam noc poza domem.
Ostrożnie zsunęłam się z łóżka, uwalniając się od dłoni Hyun Joong. Delikatnie przykryłam mężczyznę kołdrą, starając się go nie obudzić. Pozbierałam swoje rzeczy i doprowadziłam się do względnego porządku. Spojrzałam po raz ostatni na ukochanego i wyszłam cicho zamykając drzwi.
Schodząc jak złodziej, bezgłośnie stawiając stopy na błyszczącej posadzce, o mało nie roześmiałam się głośno, gdy poślizgnęłam się na jednej z nich. Dotarłam do mieszkania i weszłam. Gdy kładłam buty obok komody, zauważyłam, że w sypialni nadal pali się światło. Wkroczyłam do pokoju, spodziewając się w duchu ostrej reprymendy pt. „O której to się wraca do domu”, kiedy na łóżku dostrzegłam dwie przytulone do siebie postacie. O mało nie krzyknęłam, i nie obudziłam śpiących kochanków, gdyby nie dłoń, którą przytknęłam do ust.
- A to przewidująca bestia… - Wyszeptałam po polsku, odwracając się na pięcie.
Będąc w kuchni zachichotałam, zastanawiając się, co zrobić w tej sytuacji. Nie chciałam by po przebudzeniu dostrzegli, że jestem w mieszkaniu. To byłoby dla nich zawstydzające… Zajrzałam ciekawie do sypialni i gasząc lampkę, wyszłam. Ponownie wzięłam w dłonie buty i wyszłam z mieszkania, kierując się na górę. Skoro przyjaciółka założyła sobie, że nie wrócę wcześniej niż następnego dnia, postanowiłam nie zawieść jej oczekiwań.
Otwarłam drzwi mieszkania, które niedawno opuściłam i wślizgnęłam się do środka. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że Hyun stał profilem przy lodówce, popijając wodę. Zlustrowałam wzrokiem jego nagą sylwetkę, a gdy spostrzegłam, że mężczyzna przygląda mi się z zaciekawieniem, zaczerwieniłam się i jak najszybciej odwróciłam wzrok. Nie byłam jeszcze przyzwyczajona do takich rzeczy. Szczególnie takich, od których całe moje ciało, stawało niemal w płomieniach.
- Już myślałem, że uciekłaś. – Rzekł, odstawiając wodę i odwracając się do mnie twarzą. Nie mogąc się powstrzymać spojrzałam w dół, co on skwitował śmiechem. Podszedł do mnie i przytulił do swej piersi, dłonią gładząc czerwone włosy. – Nie jesteś zawiedziona?
Zawiedziona? Czym? Że podarował mi najwspanialszą noc jaką kiedykolwiek przeżyłam? Że wypełnił pustkę w moim życiu i pozwolił mi się kochać?
- Nie. Teraz już wiem, że czekałam właśnie na ciebie.
Po tych słowach porwał mnie w ramiona, zaniósł do sypialni i postawił dopiero tuż przy łóżku. Objęłam go za szyje i złączyliśmy swe usta w czułym pocałunku. Jego wargi miały cudowny smak…
- Jesteś słodki jak… - Zastanowiłam się, przez chwilę, szukając odpowiedniego słowa, jednak w mojej głowie było tylko jedno. – Truskawki!
- Truskawki? – Uśmiechnął się szelmowsko i pozbawił mnie niedawno założonej bluzki.
– Dlaczego akurat truskawki?
- Nie pamiętasz? – Spytałam, gładząc jego nagie plecy. – Pierwszego dnia gdy przyszedłeś do naszego mieszkania…
- Przyniosłem ciasto… - Jęknął, potakując głową. Pchnął mnie na miękki materac, i ułożył się obok. Dłonią odgarnął z mego czoła niesforne, czerwone pasmo. – Ale najlepsza i tak była ta słodka piżamka…
- Miałeś o tym zapomnieć! – Krzyknęłam, czerwieniąc się po same uszy.
Położyłam dłonie na jego torsie chcąc go odepchnąć, lecz był jak góra, nie przesunęłam go o nawet milimetr.
- Kochanie, nie mogłem. Ta piżama śni mi się po nocach…
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale Hyun Joong zamknął me usta pocałunkiem. Nie liczyło się już nic, oprócz jego gorącego oddechu i nagiego, męskiego ciała.


czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 23


Następnego ranka zbudziłam się w swoim własnym łóżku. Podniosłam się do siadu i rozejrzałam po sypialni. Łóżko Klaudii było puste i zaścielane, a na nim leżało kilka par bluzek, co oznaczało, że przyjaciółki nie ma w mieszkaniu. Opadłam ponownie na poduszki, zastanawiając się jak tu trafiłam. Ostatnie co pamiętałam z poprzedniego wieczoru, było ciepło piersi Hyun Joong. Zerknęłam kątem oka na zegarek i krzyknęłam z przerażenia. Zerwałam się z łóżka i chwytając jakieś przypadkowe ciuchy, ruszyłam do łazienki.  Dlaczego przyjaciółka mnie nie obudziła. Była 12 po południu, a ja zamiast zająć się sklepem, wylegiwałam się w łóżku. To było nie do pomyślenia! Nałożyłam białą koszulkę i czarne spodnie i dokończyłam toaletę. Zamknęłam drzwi do mieszkania i pędem pobiegłam na parter.
Weszłam od zaplecza i zobaczyłam, że przesyłki, które pakowałam wczoraj zniknęły. Czyżby Hyun, był dzisiaj w pracy? Pacnęłam się otwartą dłonią w czoło. No tak! Przecież dzisiaj był czwartek! Ciekawa byłam jak radziła sobie Klaudia. Uchyliłam drzwi i oniemiałam z wrażenia.
Przyjaciółka, choć miała prawie pełen sklep klientów, radziła sobie doskonale. Gdy weszłam właśnie pakowała figurkę do wielkiej torby z logo naszego sklepu i z uśmiechem wydała resztę parze szczęśliwych nastolatków. Chowając klucze do kieszeni, od razu przystąpiłam do pracy. Około pół godziny później złapałyśmy trochę oddechu. Otwarłam laptopa i sprawdziłam stronę internetową. Wybałuszyłam oczy ze zdziwienia. Tu także był porządek. Wszystkie zamówienia zostały oznaczone ikonką: „realizacja”.
- Widzę, że dałaś sobie świetnie radę. Czuje się niepotrzebna…
- Co ty gadasz? – Weszła mi w słowo, odwracając się od układania maskotek. Wskazałam głową na komputer i uśmiechnęłam się, klaszcząc w dłonie. Przyjaciółka spłoniła się rumieńcem i układając ostatnią partię usiadła na wysokim krześle za ladą. – To akurat nie ja.
- A kto niby?
- Hyun Joong. – Szepnęła Klaudia obojętnie. Nie wiedziałam czy cieszyć się, że mój facet, angażuje się w nasz biznes, czy raczej zezłościć się na Klaudie, że dokładała mu obowiązków. Westchnęłam i podnosząc brwi miałam jej wytłumaczyć, że nie powinnyśmy tak robić, lecz ta mi na to nie pozwoliła. – Próbowałam Nat! I szło mi dobrze dopóki nie przyszli klienci. Chciałam ochujeć! Wiesz przecież, że nie mam podzielności uwagi! A poza tym to Hyun sam chciał to zrobić! A to w ogóle jest twoja wina, mogłaś wstać wcześniej!
Oniemiała nie potrafiłam wyksztusić słowa. Zamiast Klaudii, dostało się mnie i to za co? Że mam problemy z porannym wstawaniem? Jeszcze bym to zrozumiała gdyby przyjaciółka ze mną nie mieszkała, ale jednak było inaczej. Jej łóżko było tuż obok mojego, mogła mnie przecież obudzić!
- Trzeba mnie było obudzić! Wtedy nie miałabyś tego wszystkiego na głowie!
Spodziewałam się kolejnej pyskówki, a zamiast tego nastała cisza. Przyjaciółka spuściła wzrok, dłońmi ugniatając dolną część swojej czarnej koszulki. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywała.
- Bo jak cię budziłam, to zaczęłaś gadać… - Szepnęła ledwie dosłyszalnie. – Znaczy jęczeć przez sen, jakbyś… No wiesz…
- Co?
Klaudia syknęła pod nosem i w końcu na mnie spojrzała. W jej tęczówkach dostrzegłam, rozbawienie, pomimo tego, że usta były wykrzywione żałosnym grymasem.
- No jęczałaś jakbyś ci się śnił seks z Hyunem!!!
Zastawiłam usta dłonią, a na moje policzki wpłynął pełen zażenowania rumieniec. Miałam cichą nadzieję, że przyjaciółka nie słuchała tego zbyt długo. Dziwne… Nie przypominałam sobie by cokolwiek mi się śniło. Miałam już wypytać ją o szczegóły, gdy dzwonek nad drzwiami zabrzęczał i do sklepu wbiegły trzy rozbawione dziewczyny. Klaudia zostawiając mnie w zamyśleniu, podeszła do nastolatek. Nagle mych uszu dobiegł pisk uradowanych dziewcząt:
- Och widziałaś Susan?! Jaki on przystojny!
Brunetka trzepnęła wysoką blondynkę w ramię, gromiąc ją spojrzeniem. Obie z maślanymi oczyma wpatrywały się w punkt za moimi plecami. Odwróciłam się chcąc zobaczyć, kto przykuł uwagę dziewczyn i pisnęłam, dostrzegając, że Hyun stoi tuż za mną. Objął mnie ramionami w pasie i pocałował czule, niszcząc doszczętnie marzenia nastolatek. Odwzajemniłam pocałunek, kładąc dłonie na jego gładkiej twarzy.
- Witaj kochanie…
- Witaj. – Przez chwilę, wpatrywaliśmy się w siebie, nie dostrzegając niczego oprócz nas dwojga. Z zamyślenia wyrwała nas dopiero Klaudia, klepiąc nas po ramionach.
- Zakochani! Odłóżcie na razie amory na bok. Robota czeka!
Klaudia miała rację. Niechętnie odsunęliśmy się od siebie i zabraliśmy do roboty. Jeszcze tylko musieliśmy przetrwać do soboty. Mimo, że początkowo pomysł randki w parku rozrywki mnie nie zachwycił, teraz nie mogłam się go doczekać. Westchnęłam zrezygnowana, na myśl o jutrzejszym dniu. Piątku bez Hyun Joong…

* * *

W końcu przyszła sobota. Obie z Klaudią zerwałyśmy się z łóżek, po siódmej gdy tylko zadzwonił budzik. O ósmej umówiłyśmy się z chłopakami, więc miałyśmy godzinę na doprowadzenie się do porządku. Wypychając się nawzajem z łazienki i kłócąc się w kolejce do szafy, straciłyśmy sporo czasu. Nieugięta Klaudia, z zapałem nie chciała ustąpić więc zrezygnowana, ubrałam się zostawiając łazienkę, do jej dyspozycji, powlekłam się do kuchni i nastawiłam ekspres.
Właśnie kosztowałam ciemnego naparu, gdy zadzwonił dzwonek. Z zaskoczeniem spojrzałam na zegarek, który wskazywał kwadrans przed ósmą. Na progu stał Ian z niebieską torbą przewieszoną przez ramię.
- Klaudia! Przybył twój królewicz! – Wrzasnęłam, zapraszając Iana do środka. Poczęstowałam go kawą i zniknęłam w sypialni, chcąc pośpieszyć Klaudię. Gdy pukałam do łazienki, znów rozbrzmiał dzwonek. – Ian?! Otwórz, to na pewno Hyun!
Po paru minutach z łazienki wyszła zadowolona Klaudia. Ominęłam przyjaciółkę, szepcząc pod nosem przekleństwa i zamknęłam się w pomieszczeniu. Teraz wyjdzie na to, że to ja nie umiem się naszykować na czas. Zabiję ją kiedyś, jak Boga kocham!
- Kurwa! – Przeklęłam, gdy soczewka zsunęła się z mojego palca i wylądowała w odpływie umywalki.
Oparłam dłonie o ceramiczny zlew i wzięłam kilka głębokich oddechów. Ściągnęłam założoną już wcześniej silikonową osłonkę i z żalem umieściłam ją na powrót w pojemniczku. Nałożyłam stare okulary, lecz zaraz potem je zdjęłam, obraz przed moimi oczyma się rozmazał. Wolałam już nic nie widzieć, niż pokazać się w nich ludziom, a w szczególności Hyun Joong. Widział mnie już w nich parę razy, ale nigdy zbyt długo, by mógł mi się przyjrzeć. Dokończyłam toaletę i udałam się do kuchni, gdzie wszyscy już na mnie czekali. Nawet z kłopotami wzrokowymi, mogłam ocenić, że mój chłopak wyglądał dzisiaj jeszcze przystojnie niż zwykle. Podeszłam do niego, chcąc go powitać w sposób jaki uwielbiałam, lecz Klaudia powstrzymała mnie waląc palcem w tarcze, swojego zegarka na nadgarstku. Westchnęłam dając jej znak ręką, by wyszła. Posłusznie wyszli z Ianem.
Przysunęłam się do Hyun Joong i zatopiłam się w jego spojrzeniu, objęłam go ramionami w pasie, wsadzając dłonie pod jego kurtkę. Wspięłam się na palce, by nasze usta się spotkały. Oderwaliśmy się od siebie, gdy usłyszeliśmy klakson samochodu. Przeklęta Klaudia…
- Klaudia jest bardzo niecierpliwa… - Zauważył Hyun Joong, uśmiechając się zniewalająco. – Idziemy?
- Tak tylko jeszcze chciałam wziąć coś z łazienki. – Westchnęłam, postanawiając jednak wrócić po okulary. Głupio byłoby tak jechać bez nich, a jakby się coś stało, nawet bym tego nie zobaczyła. Zniknęłam w łazience, zaczęłam lokalizować okulary. No do chuja! Przecież przed chwilą tu były! Zadrżałam i schyliłam się by sprawdzić czy nie spadły na podłogę. – I jeszcze płaszcz!
- Gdzie go masz? – Spytał mężczyzna, rozglądając się po sypialni. Próbując dosięgnąć przeklętych szkieł, które jakimś dziwnym trafem wpadły za wannę, odkrzyknęłam mu odpowiedź. Gdy właśnie dosięgłam okularów i roześmiałam się szczęśliwa ze swego zwycięstwa, usłyszałam coś dziwnego. – Nat! Chyba przybył do ciebie posłaniec z Narni!
Zastanowiłam się przez sekundę. Narni? Czy Hyun się upił? Ciekawie wyjrzałam z łazienki, w obawie, że do mojej sypialni faktycznie wkroczył Aslan, czy książę Kaspian, lecz nikogo takiego nie dostrzegłam. Zamiast tego ukochany stał przed otwartymi drzwiami szafy i przekręcał głowę na boki. Podeszłam bliżej i wyjrzałam zza jego ramienia. Krzyknęłam przerażona, lecz zaraz potem uspokoiłam się poznając zielone oczy i kruczoczarne włosy posłańca.
- Loki się schował w szafie. – Szepnął Hyun, sięgając ostrożnie po mój płaszcz, jakby kartonowy bóg miałby nagle ożyć. Zdziwiło mnie, że mężczyzna zna filmową postać, nagle jednak doszło do mnie, że film był bardzo popularny i miał miliony fanów na całym świecie. Mężczyzna westchnął i zamknął drzwi szafy. – Przestraszył mnie ten gościu.
- Klaudia nie ma już gdzie chować swoich ex. – Jęknęłam, obiecując sobie w myślach, że przyjaciółce dostanie się za schowanie go w mojej szafie. 
Bez dalszej zwłoki założyłam płaszcz i wyszliśmy z mieszkania.

* * *

- Ian, chce się na tym przejechać! – Pisnęła, szczęśliwa Klaudia, chwytając swojego chłopak za ramię. Pociągnęła go w stronę wielkiej kolejki. Roześmiałam się widząc wykrzywioną twarz mężczyzny. Jedno jego spojrzenie na wysoki stelaż, wystarczyło, by zauważyć, że po prostu boi się wysokości, lecz twardo pognał za swoją dziewczyną. – Zobaczysz, będzie super!
Spojrzałam na mężczyznę przy mym boku. Chciał odejść, zobaczyć inne atrakcję, lecz powstrzymałam go, chwytając za jego ramię.
- Poczekaj, teraz będzie najlepsze… - Rzekłam wracając spojrzeniem, do przyjaciółki. Niczego jednak bym nie zobaczyła, więc z bólem wyciągnęłam okulary i założyłam je na nos. Byłam święcie przekonana, że gdy wejdzie na wysoki podest i zobaczy z jaką wysokością będzie musiała się zmierzyć, powróci tu jak pies z pokulonym ogonem.
Nie musieliśmy długo czekać. Gdy tylko para weszła na podest i już miała zajmować miejsca w wagoniku, przyjaciółka pognała z powrotem na schody. Kilka sekund później byli już koło nas. Roześmialiśmy się widząc ich przerażone miny.
- To może… - Przyjaciółka zaczerwieniła się, rozglądając się za następną kolejką. Uśmiechnęła się przebiegle, gdy jej wzrok spoczął, na ogromnej karuzeli, wygrywającej wesołą, piosenkę. Klaudia tylko nie to… - Przejedzmy się na tym. Przynajmniej nie będę się zastanawiać czy przeżyję.
Westchnęłam, wymieniając z Hyunem spojrzenie mówiące: „Dlaczego nas to spotyka!”. Posłusznie ruszyliśmy za wyrywającą się do przodu parą. Ściągnęłam niemodne okulary i schowałam je z powrotem do kieszeni.
- Dlaczego je zdjęłaś? – Spytał Hyun, widząc jak chowam szkła do kieszeni. – Czy nie masz dzisiaj soczewek?
Westchnęłam, patrząc na jego, rozmazującą się przed mymi oczami, twarz.
- Niestety odpływ w naszym mieszkaniu, nieustannie je pożera. – Widząc jego zaskoczone spojrzenie i zmarszczone brwi, postanowiłam wyjaśnić mu to prościej. – Jedyna para jaką dzisiaj miałam, wpadła do umywalki.
- To dlaczego nie założysz okularów?
No właśnie dlaczego? Co miałam mu powiedzieć, że chciałam dobrze wyglądać? Nie chciałam by widział mnie w szaroburych szkłach?
- Wyglądam w nich brzydko…
- Pozwól, że sam ocenie… - Wydobył z mojej kieszeni, szkła i wcisnął mi je na nos. Przyjrzał mi się dokładnie, a zaraz potem schylił się i pocałował czule. – Kłamałaś… Wyglądasz ślicznie…
Pochlebca! Nie uwierzyłam w jego słowa, lecz nie zdjęłam szkieł.
Podeszliśmy do okienka, gdzie Klaudia wypytywała, mężczyznę sprzedającego bilety o bezpieczeństwo i stabilność konstrukcji. Te nietypowe pytania, nie były jednak zadziwiające dla starszego, wąsatego faceta. Dopiero jej następne, wzbudziło w bileterze rozbawienie.
- Czy jest jakiś przedział wiekowy na te kucyki? – Spytała z poważną miną.
Mężczyzna zaśmiał się i wypowiedział pod nosem jakieś słowo po rosyjsku. Zaraz jednak odezwał się po angielsku.
- Dzieci powyżej 7. roku życia.
Przyjaciółka uśmiechnęła się i podała Rosjaninowi gotówkę.
- Klaudia... Jednak możesz na to wsiąść. – Stwierdziłam, gdy koleżanka trzymała już swój bilet. Nie mogłam się powstrzymać od złośliwego komentarza.
- Nat ty chuju! – Syknęła po polsku, podnosząc dumnie głowę. Z początku myślałam, że jest zła, lecz zaraz potem uśmiechnęła się promiennie. – Sam spierdalaj…
Jęknęłam, zagryzając usta i mrużąc oczy. Chciałam jej czymś dogryźć, lecz oddaliła się. Kupiliśmy bilety i gdy tylko karuzela się zatrzymała, weszliśmy na podest. Miałam nie małe opory przed wejściem na wysokiego konika karuzeli, lecz widząc jak pozostali moi towarzysze dosiadają już swoich wierzchowców, postanowiłam postąpić tak samo. Niestety mój koń, jakby się na mnie uwziął i był zdecydowanie wyżej niż pozostałe. Zadarłam wysoko nogę by przełożyć ją przez siodło, po kilku próbach byłam zdecydowana wybrać innego wierzchowca, gdyby nie ramiona Hyun Joong, który chwycił mnie w pasie i usadził na białym koniu. Z uśmiechem wdrapał się na konia tuż obok i chwycił się metalowych cugli. Poszłam w jego ślady i na całe szczęście, ponieważ karuzela ruszyła, a wierzchowce zaczęły się poruszać.
- Przypomina mi się dzieciństwo. – Rzekł Hyun, przerzucając spojrzenie z konia na mnie. Z zaskoczeniem zauważyłam, że mężczyzna musiał podkurczyć nogi by nie dotykać podestu, przy ruchach figury w dół. – Zawsze z tatą jeździłem na takich karuzelach.    
- Ja wolałam prawdziwe konie. – Stwierdziłam krótko, uderzając metalowe zwierzę po zadku. Zaśmiałam się, lecz nagle ucichłam widząc jego zamyśloną twarz. Położyłam dłoń na jego barku. – Twój tata… czy on…
Jąkałam się, nie wiedząc jak delikatnie o to zapytać. Czasami w takich chwilach żałowałam, że moi rozmówcy nie rozumieją polskiego. Zupełnie łatwiej jest się wysłowić w rodzimym języku. Hyun uśmiechnął się, sięgając po moją dłoń i splótł ja ze swoją.
- Moi rodzice żyją. Mieszkają w Korei i po prostu za nimi tęsknie. – Zapewnił, wyprowadzając mnie z błędnego myślenia. – A jak to jest z tobą?
- Czy ja wiem… - Zaczęłam, ciesząc się w duchu, że z każdym dniem zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej. – Czasami za nimi tęsknie, jednak wiedziałam na co się decyduje opuszczając Polskę. Moja rodzina i ja… Nie podążamy już tą samą drogą. Teraz moim życiem jest sklep, Klaudia…
- A jest tam jakieś miejsce i dla mnie? – Spytał zaczepnie Hyun Joong, udając, że się obraził. Pokiwałam wolno głową, uśmiechając się ciepło. Ten jednak uparcie ciągle grał, naburmuszonego. – Wymieniłaś sklep jako najważniejszy…
- Nie! Wymieniałam od najmniej ważnego. To ty jesteś pierwszy i najważniejszy.
Promienny uśmiech wkradł się na jego usta.
Nagle karuzela zatrzymała się informując nas, że nasza przejażdżka się skończyła. Śmiejąc się widząc zaskoczone miny następnej partii gości lunaparku, zmierzającej na karuzele, pognaliśmy dalej.
            Przez kilka następnych godzin świetnie bawiliśmy się, jedząc parkowe przysmaki, spacerując po brukowanych alejkach i co podobało mi się najbardziej przepłynąć łódką w ciemnym tunelu strachów. Oczywiście nie dlatego, że lubiłam gdy szkielety i świetlne duchy majaczyły obok łódki, ale dlatego, że w tych ciemnościach mieliśmy odrobinę czasu na pocałunki i pieszczoty, będąc pewnym, że nikt nie patrzy na nas ciekawym okiem.
            Gdy słońce chyliło się ku zachodowi i mieliśmy już wracać do domów. Uwagę mojej przyjaciółki przykuła jeszcze jedna atrakcja.
- Postrzelajmy do kaczek! – Wrzasnęła, skupiając naszą uwagę na namiocie w czerwono-białe pasy. Zgodziliśmy się na pomysł Klaudii i gdy każdy z nas otrzymał po strzelbie, przyjaciółka postanowiła zaostrzyć rywalizację. – Załóżmy się! Kto zabije najwięcej ma cały tydzień wolny!
Zakład był trochę nie fair, ponieważ biedny Ian nie pracował u nas w sklepie, lecz nie zaprotestował. Przytaknęłam skupiając całą uwagę na ruszających się plastikowych kaczkach. Cały tydzień wolności, już nie mogłam się doczekać!
- Chodziłam do liceum policyjnego, więc już możecie czuć się przegrani! – Klaudia zaśmiała się złowieszczo, wymierzając w kaczkę, która w ostatnim momencie umknęła przed jej kulką. Roześmialiśmy się, widząc jak wściekle tupie nogą i przeklina pod nosem. – Nie śmiejcie się! Ja się dopiero rozgrzewam.
Ostatecznie okazało się, że to Klaudia, osoba przechwalająca się najbardziej, została na szarym końcu. Trafiła tylko w jedną kaczkę i otrzymała bon na popcorn w budce obok. Ja także nie byłam lepsza, trafiając cudem, tylko w dwa ptaki, wygrywając małą niebieską maskotkę, z przypięciem do kluczy. Mężczyznom natomiast szło świetnie, szli łeb w łeb, lecz w ostatniej rundzie Ian spudłował, przez co ostatecznie wygrał Hyun Joong.
- Chyba wiem czym zajmujesz się po pracy w naszym sklepie. – Przyjaciółka była rozgoryczona, że to Hyun wygrał tydzień wolnego. Chociaż zaczynałam podejrzewać, że bardziej zależało jej na trafionych kaczkach. - Ty jesteś płatnym mordercą!
Skwitowaliśmy jej uwagę śmiechem, co wpędziło ją w jeszcze mroczniejszy nastrój.
- Jakie nagrody panowie wybierają?
Odeszłam na bok z Klaudią, pocieszając przyjaciółkę. Chwile później jednak koleżanka ożywiła się, gdy Ian wręczył jej ogromnego misia pandę. Pisnęła z zachwytu, obsypując pocałunkami twarz bruneta.
Byłam szalenie ciekawa jaką to nagrodę zgarnie Hyun Joong. Odwróciłam się i z żalem dostrzegłam, że nie ciągnie za sobą wielkiej maskotki, którą chciałam dostać. Zamiast tego, gdy się do mnie zbliżył, wręczył mi małe pudełeczko, wielkości dłoni.
- Co to takiego? – Spytałam ciekawie, obracając czerwony pakunek w palcach. Mężczyzna tylko uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Zdjęłam pokrywkę i moim oczom ukazał się mały, błyszczący wisiorek z zawieszką o kształcie litery H. Zamrugałam kilkakrotnie, czując, że do oczu cisną mi się łzy. Nie przejmując się obecnością innych osób przyciągnęłam ukochanego do siebie, pocałunkiem dziękując mu za prezent. – Musisz mi pomóc go założyć.
Odwróciłam się i odgarnęłam włosy. Hyun opuszkami palców, gładził moją szyje, próbując założyć wisiorek. Nagle poczułam na karku jego gorące usta. Zamruczałam, rozkoszując się pieszczotą, która nie trwała zbyt długo.
Z oddali usłyszeliśmy krzyk Klaudii, wołający nas do wyjścia. Obejmując się ramionami, ruszyliśmy w kierunku przyjaciół. Jeszcze zdążymy się sobą nacieszyć. Przecież noc dopiero się rozpoczęła…


środa, 25 lutego 2015

Rozdział 22


- Nat, spójrz! – Klaudia wbiegła na zaplecze sklepu, prawie potykając się o kartonowe pudła i wetknęła mi przed nos katalog. – Czyż nie jest wspaniały?
Odłożyłam rachunki i spojrzałam w miejsce, w którym przyjaciółka trzymała palec. Była tam figurka Loki’ego z firmy „HotToys”. Patrząc na cenę, o mało nie spadłam z krzesła. Zsunęłam okulary i ułożyłam je obok papierów.
- Klaudia… - Zaczęłam spokojnie, chcąc jak najlepiej dobrać słowa. – Ta figurka jest za droga i nie mamy pewności, że się sprzeda. Poza tym jeśli inne sklepy ją mają…
- Nie mają! – Zapewniła ochoczo, kręcąc głową. W jej oczach dostrzegłam taki żar, jakby była zakochana w kawałku plastiku. – Obeszłam wszystkie sklepy w promieniu 4 kilometrów i żadna nie ma tego cudeńka.
Westchnęłam ciężko. Nie sądziłam, że zaangażuje się w to aż tak, znałam ją bardzo dobrze i wiedziałam, że nienawidziła chodzenia. 
- Mamy rachunki do zapłacenia… - Zaczęłam wskazując głową, stos papierów. Nie chciałam używać swojego decydującego głosu szefa, chciałam jej to logicznie wyperswadować. – W tym miesiącu musimy także opłacić prowizję, za mieszkanie.
Spojrzała w kwoty na rachunkach i chyba w końcu zrozumiała, ponieważ odłożyła katalog i z naburmuszoną miną ruszyła do wyjścia. Maje serce się ścisnęło, nie... Nie mogłam tego zrobić!
- Klaudia… - Powiedziałam stanowczo, prostując się na krześle. Zacisnęłam usta w wąską kreskę, czekając aż przyjaciółka się odwróci. Zamrugałam parokrotnie powiekami i nałożyłam okulary, dziewczyna miała na twarzy tak bardzo widoczne rozżalenie, że prawie opuściłam gardę. – Trzy!
- Co „trzy”?
Ściągnęłam mięśnie twarzy, opanowując drżenie warg. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, w porę się jednak powstrzymałam, ciągle musiałam grać swoją rolę.
- Zamów trzy figurki.
- Naprawdę?! – Krzyknęła
- To nie jest prośba! – Wrzasnęłam, udając obojętność. Uśmiech, rozjaśniający twarz przyjaciółki, był wspaniałą nagrodą. Odwróciłam wzrok, zaglądając ponownie do papierów. – To jest polecenie służbowe i żądam…
Przerwałam ponieważ przyjaciółka rzuciła się na mnie, powtarzając wciąż „dziękuje”, a raczej wykrzykując mi je do ucha. Także objęłam ją ramionami i poklepałam po plecach. Uwielbiałam, gdy ta szalona dziewczyna była tak radosna. Choćby to miała sprawić tylko jakaś plastikowa figurka.
            Nie bez powodu miałam dzisiaj tak dobry humor. Od paru dni jakby odżyłam, a sprawił to pewien cudowny sąsiad z góry. Miałam jeszcze swoje obawy co do mężczyzny, lecz postanowiłam być ostrożna i nie zostawić głowy za drzwiami, tak jak to było w przypadku Williama.
            Była środa, nad miastem od rana świeciło słońce, a w sklepie nie było zbyt wielu klientów, przez co mogłyśmy spokojnie zamknąć i wyjść na lunch. Dzisiaj rano postanowiłam powiedzieć Klaudii o Hyun Joong.
- Zapraszasz mnie na lunch? – Zdziwiona przyjaciółka, aż krzyknęła. Dobrze wiedziała, że sklep był dla mnie bardzo ważny i nie pozwalałabym sobie na stratę, ani jednego klienta, zamykając sklep w południe. – A sklep?!
- Nic się przecież nie stanie, jak zamkniemy na godzinkę…
Koleżanka przyłożyła mi dłoń do czoła, przyglądając się z zaskoczeniem mojej twarzy. Strzepnęłam jej rękę i zabierając torebkę i narzucając na siebie płaszcz pognałam do wyjścia. Gdy wyszłyśmy na ulicę i właśnie przekręcałam klucze w zamku, przyjaciółka, szarpnęła mnie za włosy.
- Kurwa! Pojebało cię?!
Przyjaciółka prychnęła, nie spuszczając jednak ze mnie czujnego spojrzenia. Postanowiłam zignorować jej dziwne zachowanie i zastanowiłam się przez chwile, gdzie mogłybyśmy pójść.
- Może pójdziemy do Bella Italia? – Spytałam, jednak ta jakby mnie w ogóle nie słyszała. Wzruszyłam tylko ramionami i skręciłam na lewo. Koleżanka w milczeniu podążyła za mną. Nie wiedziałam co ją tak nagle ugryzło. Szarpanie za włosy, Sprawdzanie czy mam gorączkę… Co jej strzeliło do głowy? – Mam ochotę na jakieś włoskie żarcie… Może spaghetti, albo pizza?
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Nat?!
Zmarszczyłam czoło, zatrzymując się na środku chodnika. Czyżby wyjazd z Ianem, całkowicie pozbawił ją rozumu? Nie… Przecież przed wyjściem zachowywała się normalnie. Przynajmniej normalnie jak na nią.
- Coś ty znowu wymyśliła? – Spytałam, przestawiając się na polski, bezradnie rozkładając dłonie. – Jestem Natalia! Nie poznajesz mnie?
Jej uważne, nieufne spojrzenie, sprawiło, że naprawdę zaczęłam się poważnie obawiać o jej zdrowie. Czy jest możliwe by nagle stracić pamięć? Teraz do końca nie byłam pewna. Widziałam takie rzeczy na filmach, lecz nie wiedziałam na ile te filmowe wymysły były prawdziwe.
- Rozważałam dwie hipotezy… - Przytknęła dłoń do brody i zaczęła ją pocierać, spojrzała w górę, jakby szukając tam odpowiedzi na nurtujące ją pytania. – Albo jesteś podstawioną Nat i właśnie biorę udział w jakimś programie mającym zrobić mnie w chuja, lub ciężko zachorowałaś i pomieszały ci się zmysły.
- Nic z tych rzeczy Sherlocku, zgaduj dalej!
Roześmiałam się chytrze, wiedząc, że wprawie ją tym zdaniem w jeszcze większą złość. Zaklęła pod nosem i zagryzła usta. Wzięłam ją pod ramię i ruszyłyśmy w dalszą drogę. Bella Italia nie była zbyt daleko więc mnie więcej 10 minut później byłyśmy już na miejscu. Zajęłyśmy wolny stolik i wolno zaczęłam przeglądać kartę, tego co mogłabym zjeść. Kelner zjawił się niemal natychmiast, gdy tylko odłożyłam kartę. Zamówiłam pizzę i szklankę coli. Naburmuszona Klaudia wysyczała: „To samo poproszę” i nieco zdziwiony kelner, opryskliwością mojej towarzyszki, zniknął w restauracyjnej kuchni. Uśmiechnęłam się rozbawiona jej miną i tym z jaką zapalczywością gniotła wystawne serwetki.
- Zgłupiałaś na starość! – Wykrzyknęła przyjaciółka, nieświadomie zwracając na nas uwagę gości lokalu. Pokręciłam przecząco głową, rozbawioną jej pomysłami. – Mam urodziny? Nie, czekaj, jest październik… Ty masz?! Nie…
Przyjaciółka przez następne kilkanaście minut wymyślała najróżniejsze przyczyny mojego odmiennego zachowania. Prawie udusiłam się ze śmiechu, wysłuchają jej niedorzecznych pomysłów, iż jestem przybyszem z kosmosu, wampirem, czy super-bohaterem. Najlepszym było stwierdzenie, że jestem śmiertelnie chora i korzystam z życia ponieważ za niedługo zejdę. Kiedy kelner przyniósł zamówione dania myślałam, że przyjaciółka porzuciła swe niedorzeczne plany wydobycie za mnie prawdy.
- Nie mam pojęcia co to może być! – Wykrzyknęła po angielsku, przez co zaskoczony chłopak podskoczył, o mało co nie przewracając podstawka z daniem. – Powiedz, co to do cholery jest!
- Pizza proszę pani!
Ta jedynie machnęła na niego ręką, dając do zrozumienia, że jej słowa nie były skierowane do niego. Kelner oddalił się, kłaniając się nam nisko. Roześmiałam się, myśląc, że ona także się zaśmieje, jednak nic takiego się nie stało. Zagryzała szczękę, nie spuszczając ze mnie morderczego spojrzenia, w tej chwili nie było jej do śmiechu.
- Chodzi o Hyuna? – Spytała smętnie, ponosząc jedną wargę. – Zgodził się zostać twoim przyjacielem?
Wzięłam kawałek pizzy do ust i spokojnie przegryzłam posiłek, zanim jej odpowiedziałam.
- Nie zgodził się.
Uśmiechnęłam się, wprawiając ją w jeszcze większe zdziwienie. Oj biedna Klaudia, teraz już kompletnie zgłupieje!
- To ja już nic nie rozumiem…
Odsunęłam pizzę oraz napój i zaczęłam jej w miarę sensownie tłumaczyć co się stało, kiedy wyjechała do Windsor. Z każdym kolejnym zdaniem, na jej twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech, a oczy nabierały blasku. Kiedy skończyłam na powrót zajęłam się jedzeniem. Klaudia zaśmiała się jakby podsumowując mój wywód i z łapczywością chwyciła kawałek parującego ciasta. Kiedy na talerzu nie pozostał ani jeden kawałek, a szklanki były całkowicie opróżnione, przyjaciółka wróciła do tematu.
- A więc teraz ty i Hyun, Hyun i ty… jesteście parą?
Sama nie mogłam w to jeszcze uwierzyć. W sumie w naszych relacjach w pracy jakby się nic nie zmieniło, oprócz tego, że zaczęliśmy witać się i żegnać namiętnym pocałunkiem. W poniedziałek, zanim wróciła Klaudia, spędziliśmy cały wieczór, poznając wzajemnie własne ciała. Nie posunęliśmy się jednak do współżycia, na razie były to tylko pieszczoty, ponieważ wiedzieliśmy, że w każdej chwili może wrócić współlokatorka ze swojego szalonego wyjazdu.
- Na to wychodzi…

* * *

  - Klaudia nie! – Stwierdziłam krótko, zbierając naczynia z blatu i wstawiając je do zlewu. Przyjaciółka właśnie wpadła na swój kolejny, w jej mniemaniu genialny pomysł, i koniecznie chciała mnie do niego przekonać. Jęknęła, robiąc oczka małego pieska, czym jeszcze bardziej mnie rozjuszyła. – Nie rób takiej miny! Nie zgadzam się i koniec!
Przez chwile mierzyłyśmy się nieprzyjaznymi spojrzeniami. No normalnie jak stare dobre małżeństwo!
- Nat ty wredna małpo! – Cisnęła Klaudia, pokazując mi język. Zmrużyłam oczy odwdzięczając się jej tym samym gestem. – Dlaczego nie chcesz?!
- Bo nie!
Nienawidziłam tego zdania. W czasach dorastania słyszałam je wielokrotnie, choćby w chwilach kiedy chciałam wypaść gdzieś ze znajomymi, rodzice zawsze usadzali mnie tym tekstem.
- Osz ty! – Warknęła, waląc pięścią w stół. – Pójdę z tym do sądu! Na policję i nie wiem jeszcze gdzie, ale wiedz, że cię zamkną!
Wzruszyłam ramionami, puszczając jej wybuch mimo uszu. Skupiłam swoją całą uwagę na zmywaniu po kolacji. Przyjaciółka jeszcze chwile miotała się po pokoju, po czym wybiegła i głośno trzasnęła wejściowymi drzwiami.
W myślach rozważyłam jeszcze raz jej pomysł, lecz doszłam do wniosku, że nie jest to w moim stylu. Przecież to bezsensowne… Ja i… Dzieci? Nie wiedziałam, jak Klaudia mogła wpaść na podobną bzdurę!
Byłam tak pochłonięta, myciem zabrudzonych talerzy, że nie zauważyłam osoby, która weszła do mieszkania. Płukając właśnie ostatnie naczynie, poczułam że czyjeś ramiona, oblatują mój brzuch, a koło ucha poczułam gorący oddech i przyjemny ciężar na ramieniu. Jęknęłam zaskoczona, upuszczając talerz, który o dziwo nie roztrzaskał się o kant zlewu.
- Co to, mała awanturka?
Napastnikiem okazał się być Hyun Joong. Uśmiechnęłam się i wycierając mokre dłonie, odwróciłam się i powitałam całusem, swojego chłopaka. Mężczyzna zapragnął więcej i już po chwili siedziałam na kuchennym blacie z rozpiętą bluzką. Oderwałam się od niego i chwyciłam jego głodne dotyku dłonie. Zeskoczyłam z blatu i zapięłam bluzkę. Musiałam się opanować! Co by było gdyby przyjaciółka nagle wróciła i zastała nas uprawiających seks na kuchennym blacie?
- Gdzie Klaudia? – Spytał mężczyzna, jakby czytając mi w myślach. Rozejrzał się uważnie po pokoju. Chwyciłam go za dłoń i poprowadziłam do kanapy. – Pokłóciłyście się?
- Nie… Tak. Sama już nie wiem…
Hyun uniósł brew, nie rozumiejąc o co mi chodzi. Spojrzałam na ukochaną twarz, szukając jak najlepszych słów, by w miarę jasno wytłumaczyć mu całą sytuację.
- Klaudia wymyśliła sobie podwójną randkę! – Jęknęłam, jakby to była najstraszliwsza rzecz na świecie. Hyun zaśmiał się i pogładził mnie po głowie, kręcąc głową w niedowierzaniu. – Ale nie zgadniesz gdzie chce na nią iść… - Zrobiłam pauzę, podbudowując napięcie. – Do wesołego miasteczka!
Hyun roześmiał się głośno, kładąc sobie dłoń na brzuchu. Zagryzłam usta. To było bardzo podbudowujące, że chłopak się ze mnie śmiał. Zaczęłam podejrzewać, że to ja tu jestem najgłupszą osobą i tylko ja wstydziłam się iść do takiego miejsca.
- Nie śmiej się ze mnie! – Jęknęłam, uderzając go lekko w ramię. Ten jednak nie przestał rechotać, a mogłabym przysiąc, że był bardziej rozbawiony. – Wyobrażasz sobie to?! Czwórka dorosłych ludzi, bawiąca się obok nastolatków i dzieci jeżdżących na karuzelach!
Hyun odchrząknął, przenosząc dłoń na usta, które nią przytknął i odrobinę spoważniał.
- Jestem za.
Co?! I ty Brutusie przeciwko mnie?
- Kochanie zawsze jestem po twojej stronie. – Dodał szybko, widząc moją zbolałą minę. – Ale w tej sprawię zgadzam się z Klaudią.
Wydałam z siebie cichy pomruk i opadłam, dramatycznie na kanapę. Hyun przysunął się i ułożył sobie moją głowę na swych kolanach. Wplątał palce, w moje czerwone włosy i pogładził mnie po skroniach. Nawet Hyun Joong był przeciwko mnie…
- Pójdźmy z nimi na tą randkę. – Wymruczał, drażniąc kciukiem moje ucho. Zamknęłam oczy, oddając się całkowicie, jego poczynaniom. – Znając Klaudię, będzie cię męczyć, aż do skutku, a i mnie się dostanie…
Otwarłam nagle oczy i spojrzałam podejrzliwie na pochylającego się nade mną mężczyznę.
- A więc dbasz tu o swój tyłek? Nie chcesz, by ta sadystka cię zamęczyła?
Uśmiechnął się zniewalająco, w ten swój uwodzicielski sposób, od którego miękły mi kolana. Wyciągnął drugą dłoń i splótł swe palce z moimi i podniósł je do ust i ucałował leniwie.
- Nie o to chodzi… Po prostu bardzo chciałbym iść z panią na randkę…   
Podniosłam się i musnęłam delikatnie wargi, niczego niespodziewającego się, ukochanego. Oplotłam jego szyję ramionami, siadając mu na kolanach. Wiadomość, że Hyun chciał się zgodzić na ten pomysł tylko z powodu, pójścia ze mną na randkę, tak mnie ucieszył, że postanowiłam wykorzystać okazję, że Klaudia gdzieś zniknęła. Szarpnęłam niecierpliwie jego koszule, nie mogąc się doczekać, aż pozbawię go stojącego na mej drodze materiału. Hyun chwycił moje biodra przysuwając je bliżej i nie czekając zbyt długo wsunął dłonie pod moją bluzkę. Zadrżałam czując jego dotyk na gołej skórze. Jęknęłam w jego rozchylone wargi, kompletnie nie radząc sobie ze złośliwymi guzikami, przeniosłam dłonie na kark mężczyzny, wplątując palce w jego włosy. Rozchyliłam wargi, co Hyun wykorzystał tak jak chciałam, pogłębiając pocałunek, wychodząc na spotkanie, mojemu językowi. Miałam ochotę zrobić to teraz, choćby na podłodze!
Nagłe trzaśnięcie drzwi wejściowych, sprawiło, że odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Podniosłam głowę, czerwieniąc się z zażenowania. Klaudia i trzymający ją za dłoń Ian, mogliby teraz uchodzić za kopie obrazu „Krzyk” lub mordercę z filmu o tym samym tytule. Ich szczęki swobodnie zwisały, co w innych okolicznościach, nie obyłoby się bez salwy śmiechu. Pierwszą otrzeźwiałą osobą, która mogłaby wydusić z siebie dźwięk, który można by nazwać słowem, była Klaudia.
 - Chyba pomyliliśmy drzwi…
Pociągnęła Iana w stronę wyjścia, mężczyzna był jednak tak oniemiały, że nie postąpił nawet kroku.
- Nie, nie, nie! – Podbiegłam do nich i pociągnęłam głębiej do pokoju. Bez słowa usiedli na kanapie, nie spuszczając z nas ciekawego spojrzenia. Usiadłam obok Hyuna i delikatnie szturchnęłam go ramieniem, przypominając mu o jego rozpiętej koszuli. Odchrząknął i wybrukując ciche przepraszam, doprowadził się do porządku. Nastąpiła wszechogarniająca cisza. Żadne z nas nie mogło wyksztusić z siebie słowa.  Kurwa! O czy mieliśmy rozmawiać o pogodzie? – A więc… Zgadzam się na podwójną randkę.
Te słowa jakby rozładowały całe napięcie. Hyun się uśmiechnął, Ian trochę rozluźnił, a Klaudia jakby zapomniała o całym tym zajściu i z impetem rzuciła się na mnie, prawie miażdżąc mi żebra.
- Naprawdę, naprawdę, naprawdę?! – Krzyknęła mi do ucha, na chwile, mnie ogłuszając. Spojrzałam błagalnie na Hyun Joong, by wybawił mnie z tego niedźwiedziego uścisku, ten jedynie wzruszył ramionami. Zdradziecki lis… - Będzie super Nat! Zobaczysz!
- To Hyun mnie do tego przekonał…
Gdy tylko to powiedziałam, Klaudia rzuciła się na naszego sąsiada. Roześmiałam się rozbawiona, widokiem jego twarzy, która się wykrzywiła w grymasie bólu i zaskoczenia jej nagłym zachowaniem. Odwrócił wzrok w moją stronę i spojrzał na mnie morderczo. „Jeszcze tego pożałujesz” – Zdawało się mówić jego spojrzenie. Te spontaniczne przytulanie przerwało głośne chrząknięcie Iana, zapomnianego w tej całej sytuacji. Klaudia oderwała się od Hyuna i wracając do swego chłopaka, przyciągnęła go do siebie, składając na jego wargach, czuły pocałunek. Przyjaciółka przytuliła się do męskiej piersi i zaczęliśmy rozmawiać o naszym niedługim wypadzie.
Początkowo szło nam nieco opornie, gdyż mężczyźni widzieli się zaledwie raz, przy czym nie było to miło spotkanie, z powodu wzajemnego niezrozumienia, lecz po parunastu minutach, gdy razem z Klaudią zdominowałyśmy rozmowę, mężczyźni co jakiś czas wtrącali swoje pomysły i zawsze drugi popierał tego kto rzucił pomysł. Wymieniłyśmy z Klaudią spojrzenia. Solidarność plemników… Pokiwałyśmy głowami, rozumiejąc się bez słów.     
- Kochanie, gdzie masz toaletę? – Spytał Ian, nagle podnosząc się z miejsca.
Właśnie, ślęcząc nad mapą, omawialiśmy drogę, którą pojedziemy do Thorpe Park. Klaudia nie odwracając spojrzenia od atlasu, wskazała mężczyźnie kierunek.
- W sypialni. Pierwsze drzwi na lewo.
Nie minęła nawet minuta gdy w drzwiach pojawił się zmieszany Ian, niosąc pod pachą kartonowego boga. Spojrzeliśmy na niego pytająco. Ten tylko oparł karton o komodę i westchnął cicho.
- Jakoś nie mogłem tego zrobić, kiedy ten gość patrzył na mnie z tym szyderczym uśmiechem… - Wyjaśnił, tą niekontrolowaną zmianę miejsca pobytu Loki’ego i na powrót zniknął w sypialni.
Równocześnie spojrzeliśmy na siebie, następnie na karton, a w chwili gdy usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi, wybuchliśmy śmiechem. 
Gdy Ian powrócił na swoje miejsce, Klaudia rozczulona tym, że kawałek papieru przeszkadzał mu w załatwieniu sprawy, pogładziła go po jego niesfornie ułożonych włosach. Nieco zawstydzony strzepnął jej dłoń, wywołując śmiech zgromadzonych w pokoju.
- No to kiedy jedziemy? - Spytała niecierpliwie przyjaciółka. Znając jej zapał, powinniśmy się spakować i ruszyć od razu. Jeszcze gotowa była umrzeć z powodu czekania, lub nagle wszystko odwołać. Ian zaproponował piątek, ja pokiwałam zgodnie głową, a Klaudia aż zatańczyła z radości. Jedynym, który się sprzeciwił był Hyun Joong. Przyjaciółka zadarła wojowniczo podbródek.  – Czemu nie możesz w piątek?
- Nie mogę zostawić moich dzieciaczków.
To małe krótki zdanie, sprawiło, że odskoczyłam od niego jak oparzona. Tylko ja zareagowała tak żywo, pozostali siedzieli, jakby absolutnie nic się nie stało. Ian popijał spokojnie herbatę, a Klaudia mierzyła mnie współczującym wzrokiem. A twierdził, że nigdy nie miał żony!!! Chociaż zaraz… Jedno nie wykluczało drugiego.
- To ile masz tych dzieci? – Spytałam nieśmiało, dając przyjaciółce i jej chłopakowi do zrozumienia, że niczego nie wiem o potomkach własnego faceta.
- Dwadzieścia… - Przerwał i chwycił się za brodę w zastanowieniu. Nawet nie wie ile ich jest? – Dwadzieścia cztery. W tamtą środę, doszło mi dwóch chłopców.
Z niedanego spokoju towarzystwa nic już nie zostało. Ian zakrztusił się płynem, i odkasływał, waląc się po piersi, Klaudia krzyknęła przerażona, próbując uratować dławiącego się ukochanego. Ja natomiast wybałuszyłam oczy, patrząc na Hyuna z przerażeniem. Czym on był magazynem spermy? Robił dzieci każdej napotkanej kobiecie, czy może… Tu chwyciłam się za brzuch, płodził je samym spojrzeniem?
- No, chłopie… - Ian w końcu odzyskał spokojny oddech. Jako pierwszy odważył się skomentować płodność Koreańczyka. – Jeszcze parę tygodni i dojdziesz do setki!
Hyun uniósł brew, spoglądając na kolegę, jakby nic nie rozumiał. Nagle syknął pod nosem i zaśmiał się gardłowo. Chwycił mnie za dłoń i posadził sobie na kolanach. Próbowałam się wyrwać, lecz skutecznie unieruchomił mi ręce.
- Pomyśleliście, że ja tyle już napłodziłem? – Spytał, na co wszyscy jak nakręcane laleczki przytaknęliśmy głowami. – Jestem nauczycielem angielskiego w podstawówce. Mówiłem o dzieciach z mojej klasy.
Wszyscy jęknęliśmy, z ulgą, przynajmniej ja poczułam ulgę, że mój chłopak, nie jest jeszcze ojcem.
Resztę wieczoru, spędziliśmy popijając herbatę i wysłuchując opowieści Iana i przyjaciółki o ich ostatniej wizycie z Windsor. Poczułam się odrobinę senna. Ziewnęłam i potrzebując nagłej czułości, przytuliłam się do piersi swojego chłopaka. Ten objął mnie ramieniem i pogładził moje włosy. Przymknęłam oczy, wdychając jego cudowny męski zapach. Nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen…