niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 19

- Nigdy nie pozwolę się rozpaść… - Szepnęłam dochodząc do jeziora w samym centrum St. James’s Park. – Nie pozwolę…
Niby jak miałam to zrobić, kiedy nie potrafiłam jeszcze spokojnie rozmawiać o Williamie. Opowiedzenie całej historii Klaudia graniczyło z cudem, jeszcze do tej pory dziwiłam się jak udało mi się dotrwać do końca.
– Łabędzie! – Krzyknęłam, i przedzierając się przez niski płotek, usiadłam nad brzegiem. Wyciągnęłam z torby kawałek bułki, którą kupiłam na wszelki wypadek, i rzucałam ją podpływającym ptakom. – Wy to macie bezproblemowe życie…
Park prawie w ogóle się nie zmienił. Wtedy gdy mieszkałyśmy jeszcze w starym miejscu, częściej tu przychodziłam. Wróciłam tu po raz pierwszy od czasu, kiedy założyłyśmy sklep.
Miałam ku temu poważny problem. Z jednej strony nie chciałam zrazić do siebie przyjaciółki, która wiele dla mnie znaczyła, lecz nie miałam jak to zrobić. Z drugiej strony nie chciałam by Hyun, który, jako jedyny do tej pory, potrafił wzbudzić we mnie gorące uczucia, także się obraził.
Z Klaudią w jakiś sposób było prościej. Wiedziałam, że gdy szczerze z nią porozmawiam, na pewno mnie zrozumie. Jednak co zrobić z tobą Hyun Joong? Czy byłam gotowa by rozpocząć nowy związek? Sama nie byłam pewna… Lubiłam dotyk Koreańczyka, jego pocałunki, spojrzenie jakim mnie obdarzał, a jednak… W sercu pozostała kłódka, która wciąż nie mogła się otworzyć.
Wstałam, czując, że zesztywniało mi siedzenie. Rozprostowałam nogi i ruszyłam w powrotną drogę. Odetchnęłam głęboko. Ten park zawsze był jakiś inny. Miałam wrażenie, że nie znajduje się w mieście, a w jakimś zapomnianym lesie. Chociaż jedno się nie zgadzało. Wokoło było pełno turystów, pstrykających fotki oraz paru zwykłych przechodniów i ludzi uprawiających jogging. Nagle ktoś chwycił me ramię i pociągnął do tyłu. Jęknęłam wystraszona, mocniej ściskając torebkę ramieniem, bojąc się napadu. Odwróciłam się i spojrzałam w twarz natrętowi.
- Uff… Myślałam, że cię… Nie dogonię…
Tuż obok stała moja przyjaciółka, ciężko dysząc, opierając dłonie na zgiętych kolanach. Z powodu naszego wcześniejszego spotkania, nie zdążyłam sobie ułożyć planu rozmowy jaką chciałam z nią przeprowadzić.
- Klaudia? – Spytałam zaskoczona widząc przyjaciółkę. Ciekawa byłam jaki ochrzan mi się dostanie, za zmuszenie jej do biegu. – A kto został w sklepie?
Przyjaciółka wyprostowała się i chwyciła za serce w teatralnym geście.
- Hyun…
- Zostawiłaś Hyuna w sklepie? Przecież on ma swoją robotę!
- Dobra, dobra… - Przyjaciółka machnęła ręką, jakby to, że zostawiła sklep, było najnormalniejsze na świecie. – Przyszłam z tobą porozmawiać. To jest chyba ważniejsze niż sklep.
- Jesteś nieodpowiedzialna. A jakby…
- Dlaczego to robisz?
Pytanie przyjaciółki w zestawie z jej miną: „Zgiń ty chuju!”, Zbiło mnie kompletnie z tropu. Gdy tylko otworzyła usta, wiedziałam o co zapyta. W pierwszej chwili postanowiłam udawać, że nie wiem o co pyta, jednak zaraz potem zdałam sobie sprawę, że byłoby to kompletnie pozbawione jakiegokolwiek sensu. Musiałam porozmawiać z nią szczerze. Była w końcu moją przyjaciółką.
- Nie chce go skrzywdzić…
- Właśnie tym co robisz go krzywdzisz! – Wrzasnęła, zwracając na nas uwagę kilku przechodniów. Zaraz jednak pomyślałam „Dwie kobiety kłócą się w zupełnie obcym języku.” Jak to dobrze, że przeszłyśmy na polski. – Proponując mu przyjaźń, kiedy on mógłby cię kochać i ruchać co noc… Właśnie go krzywdzisz!
Ruchać?! Tego się nie spodziewałam. Oznaczało to, że przyjaciółka kompletnie nad sobą nie panuję.
- W dziwnym kierunku zmierza nasz rozmowa…
Klaudia wniosła dłonie ku niebu, jakby właśnie stamtąd spodziewała się ratunku. Otworzyła szeroko usta chcą znów mnie zaatakować.
- Nie mów, że nie chciałabyś żeby cię ruchał!
- C...Co ty też.... – Zaczerwieniona odwróciłam wzrok, rozglądając się czy aby nikt nam się nie przygląda. – Przestań!
- Chciałabyś? Odpowiedz!
- No może… - Szepnęłam cicho, prawie niedosłyszalnie. Parę razy już o mało tego nie zrobiliśmy. Na przykład już pierwszego dnia na… - Chcę…
- Nic nie słyszałam!
- Chce by mnie ruchał! – Wykrzyczałam, i nagle jakoś lżej zrobiła mi się na duszy. Przyjaciółka stała z miną zwycięscy, uśmiechając się szelmowsko. - Zadowolona?
Przechodząca obok młoda kobieta z małym chłopczykiem w czerwonej czapce, spojrzała na nas wrogo. Ze zdziwieniem spojrzałyśmy na nią równocześnie i uśmiechnęłyśmy się do chłopczyka.
- Mamusiu?! – Jęknęło dziecko, przedłużając każdą głoskę. Ze strachem spojrzałam przepraszająco na matkę chłopca, ta jednak odwróciła głowę i pociągnęła niesfornego dzieciaka za sobą. Że też właśnie tutaj musiałyśmy trafić na Polaków! – A ta pani chcę by ją ktoś ruchał!
Z zawstydzeniem, opuściłam nisko głowę, modląc się by w tym przeklętym parku nie było jeszcze jakiś innych Polaków, mogących zrozumieć moje zażenowanie. Ruszyłam w stronę wyjścia, nie oglądając się na przyjaciółkę.
- Nat…
- Zrobiłaś ze mnie kompletną idiotkę… – Warknęłam, przyśpieszając kroku. W tej chwili dłonie mnie piekły i z trudem się powstrzymywałam, by jej nie uderzyć. – Mam cię dość! Koniec z nami!
- Koniec?! – Jęknęła Klaudia chwytając mnie za ramię, zmuszając bym się zatrzymała. – Więc nic dla ciebie nie znaczy nasza wieloletnia przyjaźń?!
Wieloletnia? Zatrzymałam się i przeliczyłam w pamięci miesiące, w których zawiązałyśmy swą przyjaźń i jakkolwiek na to nie patrzyłam, nie wychodziły mi lata.
- Klaudia… - Spojrzałam w twarz przyjaciółki, spod przymrużonych powiek. Zaciśnięte usta i jej wojownicze spojrzenie, trochę ostudziły mój zapał do kłótni. Zwłaszcza dlatego, że w kącikach oczu dziewczyny dostrzegłam łzy. - Znamy się dopiero od roku…
- Nie odwracaj kota ogonem! - Wykrzyknęła i na dowód swej wściekłości tupnęła mocno nogą, a kamyczki znajdujące się pod jej stopami rozprysły się na wszystkie strony. – Wiesz doskonale o co mi chodzi!
- Wiem, ale nie mam zielonego pojęcia co ma piernik do wiatraka. Nie wiem nawet czemu chcesz mnie za wszelką cenę zeswatać z Hyun Joong!
Przyjaciółka spojrzała na mnie w taki sposób, że poczułam się jak kompletna idiotka. Czy pominęłam jakieś punkty naszej rozmowy? Zamyśliłam się, nieświadomie przestając jej słuchać? Klaudia uśmiechnęła się jak dziecko, które dostało swojego upragnionego cukierka, położyła swe dłonie na moich ramionach i spojrzała mi w oczy.
- Bo się kochacie.
Bo co?! Strzepnęłam z ramion jej ręce i instynktownie się cofnęłam. Ja byłam w nim zakochana? Przecież to niemożliwe! Nie, nie, nie! Pokręciłam stanowczo głową. Hyun też na pewno mnie nie kochał. No przecież był facetem! Chodziło mu pewnie tylko o to, by zaciągnąć mnie do łóżka, nie sądzę by chodziło o coś czego nie mierzy się wielkością piersi, czy objętością rozporka.
- Coś ci się pomyliło!
- Wiem co widzę. – Stwierdziła Klaudia, krzyżując ramiona na piersi. Zacisnęłam mocniej pięści, zastanawiając się co zrobić, jaką obrać taktykę by przyjaciółka porzuciła swe próby połączenia mnie z mężczyzną. – Patrzycie na siebie z takim pożądaniem, jakbyście mieli się nawzajem pożreć!
- Nie myl pożądania z miłością… To jest żałosne…
Pokręciłam głową w niezadowoleniu i ruszyłam dalej nie oglądając się na Klaudie. Teraz nie bardzo chciałam by przyjaciółka ruszyła za mną. Przed chwilą musiałam sobie uświadomić, że jedynie pociągałam Hyuna. Nie czuł do mnie nic, zupełnie nic… Poza tym była jeszcze ta kobieta, z którą widziałam go w sklepie. Nie wiedziałam dlaczego, zrobiło mi się nagle bardzo smutno. Miałam ochotę schować się pod kołdrą i przeleżeć cały dzień, nie wysuwając spod niej nawet kawałka nosa. Nagle poczułam mocne szarpnięcie. Pisnęłam zaskoczona i odwróciłam twarz. Klaudia ściskała mocno moje ramię, przez chwile wymieniałyśmy mordercze spojrzenia, w pewnym momencie przyjaciółka puściła mnie i podniosła dłonie w obronnym geście.
- Dobra, Nat… Zostawię cię na razie w spokoju. Nie będę się wtrącać, ale coś ci powiem… - Jeszcze coś? Przyjaciółka na ten dzień wyczerpała całkowicie moją cierpliwość. Bałam się, że jeśli powie mi coś jeszcze, następnym miejscem, w którym się spotkamy będzie kostnica. I niestety dla ani jednej z nas nie będzie to miła wizyta. Nie byłam szaleńcem, ani też seryjnym mordercą, ale w tej chwili miałam wielką ochotę by ją ukatrupić. Podobno w każdym z nas jest ukryty morderca… - Jeszcze pożałujesz tego, że go odrzuciłaś...

* * *

Od naszej zażartej kłótni minął tydzień. Tak jak obiecała nie poruszała więcej tematu Hyuna, więc mogłam odrobinę odpocząć. Jednak nie dzisiaj.
Zwykle razem z przyjaciółką obsługiwałyśmy klientów. Niestety nie wiem co stało się dzisiejszego dnia, czy bogowie sprzysięgli się przeciwko mnie, czy miałam po prostu pecha, lecz tego dnia byłam w sklepie zupełnie sama. Klaudia wymówiła się pilnymi sprawami, za to Hyun także przedstawił taki powód swojej nieobecności. W normalnych okolicznościach zaczęłabym się zastanawiać czy tych dwoje nie ma ze sobą czegoś wspólnego, lecz kompletnie nie miałam teraz na to czasu. Na domiar złego w okolicy zjawiło się nagle tylu nastolatków, że nie panowałam nad obsługą. Później ok 16, gdy miałam trochę czasu by napić się kawy, przeczytałam w lokalnej gazecie, że kilka przecznic od naszego sklepu miał miejsce jakiś Europejski konwent.
Tak więc robiłam za sprzedawczynie, dostawcę, a w wolnej chwili obsługiwałam stronę internetową i podliczałam rachunki. To ostatnie wyszło mi najgorzej, więc tuż po 18, zamknęłam sklep, zebrałam wszystkie papiery i obolała ruszyłam po schodach na górę. Po drodze minęłam się z dziewczyną, z którą ostatnio widziałam Hyuna. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, szepnęła: „Dobry Wieczór” i pognała pod schodach w dół.
Otwierając drzwi, kichnęłam mocno. Przetarłam nos dłonią, mając nadzieję, że nie złapałam jakiegoś przeziębienia. No nic, najwyżej spędzę najbliższy weekend w łóżku. I tak nie miałam żadnych ciekawszych planów.
Weszłam do mieszkania i zapaliłam światło, które na moment mnie oślepiło. Zrzuciłam niewygodne pantofle i kładąc papiery na stole, ruszyłam do łazienki. Kąpiel marzyła mi się od południa i teraz w końcu miałam czas by spełnić swoją wodną zachciankę. Odkręciłam kurki i zrzuciłam z siebie ubrania. Ściągnęłam soczewki i umieściłam je w małym pojemniczku koło umywalki. Pomyślałam jednak, że przed powrotem przyjaciółki muszę je gdzieś schować. Już kilkanaście par silikonowych poprawiaczy wzroku, zniknęło w odpływie, ponieważ Klaudia „chciała je tylko zobaczyć”.
Mając już dostateczną ilość wody do kąpieli, zanurzyłam się w ciepłej toni. Podłożyłam ręcznik pod głowę i zapatrzyłam się w sufit. Przez te parę minut miałam ochotę cieszyć się ciepłem wody.
Ostatnio moje, życie stało się jakieś puste. Sklep oczywiście dawał mi wiele radości, lecz w życiu osobistym cierpiałam. Może stało się tak dlatego, że przyjaciółka coraz częściej znikała wieczorami i byłam skazana na cztery puste ściany. Nigdy jakoś nie odczuwałam tak silnej potrzeby przebywania z kimkolwiek. Zawsze albo miałam książkę, lub mogłam godzinami przebywać w Internecie, wyszukując coraz to nowszej rozrywki, ale teraz… chyba się starzeje. Nawet Hyun, od tamtej pory traktował mnie chłodno. Klaudia miała rację, sama sobie byłam winna… Nie umiałam jednak tego naprawić.
Poczułam na ramionach nieprzyjemne zimno i czym prędzej dokończyłam kąpiel. Stając już w piżamie i w szlafroku przed lustrem, zobaczyłam obok swego odbicia twarz Hyun Joong. Odwróciłam się zaskoczona, lecz mężczyzna za mną nie stał. Wyobraźnia płatała mi figle, może faktycznie zachorowałam lecz moje dolegliwości nie miały nic wspólnego z przeziębieniem. Nagle coś jeszcze przykuło moją uwagę w lustrze, ponownie się odwróciłam lecz tym razem był tam napastnik.
- Loki! – Krzyknęłam, do kartonowego narzeczonego przyjaciółki. Podeszłam i stuknęłam go w blade czoło. Przez ten rok zdążyłam się już do niego tak przyzwyczaić, że kompletnie nie zwracałam na niego uwagi. Naprawdę musiało być dzisiaj ze mną źle skoro dostrzegłam papierowego boga. – Zupełnie zapomniałam, że z nami mieszkasz.
Właśnie wychodziłam z łazienki, kiedy Drzwi wejściowe trzasnęły. Wyjrzałam z sypialni i ujrzałam uśmiechniętą Klaudię, opierającą się o drewniane wrota. Przyjaciółka chichotała, nieświadoma mojej obecności.
- Widzę, że randka się udała! – Krzyknęłam i zaśmiałam się widząc jej żywą reakcję – podskoczyła i wymachując rękoma, wpadła na komodę stojącą obok drzwi. – Jesteś czasami niesamowicie śmieszna, wiesz?
- Nat, kurwa! – Przeklęła przyjaciółka, wyciągając ostrzegawczo palec w moją stronę. – O mało co zawału nie dostałam!
Miałam coś powiedzieć, lecz chichot koleżanki wprawił mnie w zdumienie. Nigdy jeszcze nie widziałam jej w takim stanie. Poza tym gdy zdejmowała płaszcz zauważyłam, że okropnie trzęsą jej się ręce. Niby zbliżała się już zima, jednak temperatura nie spadła jeszcze aż tak, by mogła zmarznąć. Miałam nadzieje, że nie stało się coś złego. De facto nie widziałam jej od południa.

- Nat… - Zaczęła, ciągle uśmiechając się szeroko. W jej oczach błyszczały i można było zobaczyć w nich tyle radości, że odetchnęłam z ulgą. No, przynajmniej nie przytrafiło jej się nic strasznego. – Zrobiłam dzisiaj coś szalonego… Aż sama nie wiem skąd wzięłam tyle odwagi by…

1 komentarz:

  1. - Nic nie słyszałam!
    - Chce by mnie ruchał!

    hahahhah xD sikałam z tego tak jakbym pierwszy raz to czytała, nie da się ukryć, ze zawsze mnie to będzie zaskakiwało. Hyun musiałby mieć to nagrane, by sobie słuchać do wieczór xD na pewno nieźle by sę nakręcał.
    Doskonała scena pełna humoru i te reakcje przypadkowo spotkanych ludzi - również Polaków xD świat jest taki mały, świetnie ujęłaś to w opowiadaniu, oby tak dalej xD

    Ah...kartonowy facet w łazience dziewczat mnie rozwala, Loki jest wszędzie... xDświetnie o tym piszesz. podoba mi sie to, a potem ta scenka Nat z Klaudią, jak zachwycona Klaudia wpada do domu,zawału omal nie dostaje przez Nat a potem mówi, ze wydarzyło sie coś niesamowitego...oh i ah...już ja wiem co, jednak nie mogę się doczekać odpowiedniego postu!

    OdpowiedzUsuń