-
Nigdy nie pozwolę się rozpaść… - Szepnęłam dochodząc do jeziora w samym centrum
St. James’s Park. – Nie pozwolę…
Niby jak miałam to zrobić, kiedy nie
potrafiłam jeszcze spokojnie rozmawiać o Williamie. Opowiedzenie całej historii
Klaudia graniczyło z cudem, jeszcze do tej pory dziwiłam się jak udało mi się
dotrwać do końca.
–
Łabędzie! – Krzyknęłam, i przedzierając się przez niski płotek, usiadłam nad
brzegiem. Wyciągnęłam z torby kawałek bułki, którą kupiłam na wszelki wypadek,
i rzucałam ją podpływającym ptakom. – Wy to macie bezproblemowe życie…
Park prawie w ogóle się nie zmienił. Wtedy
gdy mieszkałyśmy jeszcze w starym miejscu, częściej tu przychodziłam. Wróciłam
tu po raz pierwszy od czasu, kiedy założyłyśmy sklep.
Miałam ku temu poważny problem. Z jednej
strony nie chciałam zrazić do siebie przyjaciółki, która wiele dla mnie
znaczyła, lecz nie miałam jak to zrobić. Z drugiej strony nie chciałam by Hyun,
który, jako jedyny do tej pory, potrafił wzbudzić we mnie gorące uczucia, także
się obraził.
Z Klaudią w jakiś sposób było prościej.
Wiedziałam, że gdy szczerze z nią porozmawiam, na pewno mnie zrozumie. Jednak
co zrobić z tobą Hyun Joong? Czy byłam gotowa by rozpocząć nowy związek? Sama
nie byłam pewna… Lubiłam dotyk Koreańczyka, jego pocałunki, spojrzenie jakim
mnie obdarzał, a jednak… W sercu pozostała kłódka, która wciąż nie mogła się
otworzyć.
Wstałam, czując, że zesztywniało mi
siedzenie. Rozprostowałam nogi i ruszyłam w powrotną drogę. Odetchnęłam
głęboko. Ten park zawsze był jakiś inny. Miałam wrażenie, że nie znajduje się w
mieście, a w jakimś zapomnianym lesie. Chociaż jedno się nie zgadzało. Wokoło
było pełno turystów, pstrykających fotki oraz paru zwykłych przechodniów i
ludzi uprawiających jogging. Nagle ktoś chwycił me ramię i pociągnął do tyłu.
Jęknęłam wystraszona, mocniej ściskając torebkę ramieniem, bojąc się napadu.
Odwróciłam się i spojrzałam w twarz natrętowi.
-
Uff… Myślałam, że cię… Nie dogonię…
Tuż obok stała moja przyjaciółka, ciężko
dysząc, opierając dłonie na zgiętych kolanach. Z powodu naszego wcześniejszego
spotkania, nie zdążyłam sobie ułożyć planu rozmowy jaką chciałam z nią
przeprowadzić.
-
Klaudia? – Spytałam zaskoczona widząc przyjaciółkę. Ciekawa byłam jaki ochrzan
mi się dostanie, za zmuszenie jej do biegu. – A kto został w sklepie?
Przyjaciółka wyprostowała się i chwyciła
za serce w teatralnym geście.
-
Hyun…
-
Zostawiłaś Hyuna w sklepie? Przecież on ma swoją robotę!
-
Dobra, dobra… - Przyjaciółka machnęła ręką, jakby to, że zostawiła sklep, było
najnormalniejsze na świecie. – Przyszłam z tobą porozmawiać. To jest chyba
ważniejsze niż sklep.
-
Jesteś nieodpowiedzialna. A jakby…
-
Dlaczego to robisz?
Pytanie przyjaciółki w zestawie z jej
miną: „Zgiń ty chuju!”, Zbiło mnie kompletnie z tropu. Gdy tylko otworzyła
usta, wiedziałam o co zapyta. W pierwszej chwili postanowiłam udawać, że nie
wiem o co pyta, jednak zaraz potem zdałam sobie sprawę, że byłoby to kompletnie
pozbawione jakiegokolwiek sensu. Musiałam porozmawiać z nią szczerze. Była w
końcu moją przyjaciółką.
-
Nie chce go skrzywdzić…
-
Właśnie tym co robisz go krzywdzisz! – Wrzasnęła, zwracając na nas uwagę kilku
przechodniów. Zaraz jednak pomyślałam „Dwie kobiety kłócą się w zupełnie obcym
języku.” Jak to dobrze, że przeszłyśmy na polski. – Proponując mu przyjaźń,
kiedy on mógłby cię kochać i ruchać co noc… Właśnie go krzywdzisz!
Ruchać?! Tego się nie spodziewałam.
Oznaczało to, że przyjaciółka kompletnie nad sobą nie panuję.
-
W dziwnym kierunku zmierza nasz rozmowa…
Klaudia wniosła dłonie ku niebu, jakby
właśnie stamtąd spodziewała się ratunku. Otworzyła szeroko usta chcą znów mnie
zaatakować.
-
Nie mów, że nie chciałabyś żeby cię ruchał!
-
C...Co ty też.... – Zaczerwieniona odwróciłam wzrok, rozglądając się czy aby
nikt nam się nie przygląda. – Przestań!
-
Chciałabyś? Odpowiedz!
-
No może… - Szepnęłam cicho, prawie niedosłyszalnie. Parę razy już o mało tego
nie zrobiliśmy. Na przykład już pierwszego dnia na… - Chcę…
-
Nic nie słyszałam!
-
Chce by mnie ruchał! – Wykrzyczałam, i nagle jakoś lżej zrobiła mi się na
duszy. Przyjaciółka stała z miną zwycięscy, uśmiechając się szelmowsko. -
Zadowolona?
Przechodząca obok młoda kobieta z małym
chłopczykiem w czerwonej czapce, spojrzała na nas wrogo. Ze zdziwieniem
spojrzałyśmy na nią równocześnie i uśmiechnęłyśmy się do chłopczyka.
-
Mamusiu?! – Jęknęło dziecko, przedłużając każdą głoskę. Ze strachem spojrzałam
przepraszająco na matkę chłopca, ta jednak odwróciła głowę i pociągnęła
niesfornego dzieciaka za sobą. Że też właśnie tutaj musiałyśmy trafić na
Polaków! – A ta pani chcę by ją ktoś ruchał!
Z zawstydzeniem, opuściłam nisko głowę,
modląc się by w tym przeklętym parku nie było jeszcze jakiś innych Polaków,
mogących zrozumieć moje zażenowanie. Ruszyłam w stronę wyjścia, nie oglądając
się na przyjaciółkę.
-
Nat…
-
Zrobiłaś ze mnie kompletną idiotkę… – Warknęłam, przyśpieszając kroku. W tej
chwili dłonie mnie piekły i z trudem się powstrzymywałam, by jej nie uderzyć. –
Mam cię dość! Koniec z nami!
-
Koniec?! – Jęknęła Klaudia chwytając mnie za ramię, zmuszając bym się
zatrzymała. – Więc nic dla ciebie nie znaczy nasza wieloletnia przyjaźń?!
Wieloletnia? Zatrzymałam się i przeliczyłam
w pamięci miesiące, w których zawiązałyśmy swą przyjaźń i jakkolwiek na to nie
patrzyłam, nie wychodziły mi lata.
-
Klaudia… - Spojrzałam w twarz przyjaciółki, spod przymrużonych powiek.
Zaciśnięte usta i jej wojownicze spojrzenie, trochę ostudziły mój zapał do
kłótni. Zwłaszcza dlatego, że w kącikach oczu dziewczyny dostrzegłam łzy. - Znamy
się dopiero od roku…
-
Nie odwracaj kota ogonem! - Wykrzyknęła i na dowód swej wściekłości tupnęła
mocno nogą, a kamyczki znajdujące się pod jej stopami rozprysły się na wszystkie
strony. – Wiesz doskonale o co mi chodzi!
-
Wiem, ale nie mam zielonego pojęcia co ma piernik do wiatraka. Nie wiem nawet
czemu chcesz mnie za wszelką cenę zeswatać z Hyun Joong!
Przyjaciółka spojrzała na mnie w taki
sposób, że poczułam się jak kompletna idiotka. Czy pominęłam jakieś punkty
naszej rozmowy? Zamyśliłam się, nieświadomie przestając jej słuchać? Klaudia
uśmiechnęła się jak dziecko, które dostało swojego upragnionego cukierka,
położyła swe dłonie na moich ramionach i spojrzała mi w oczy.
-
Bo się kochacie.
Bo co?! Strzepnęłam z ramion jej ręce i
instynktownie się cofnęłam. Ja byłam w nim zakochana? Przecież to niemożliwe!
Nie, nie, nie! Pokręciłam stanowczo głową. Hyun też na pewno mnie nie kochał.
No przecież był facetem! Chodziło mu pewnie tylko o to, by zaciągnąć mnie do
łóżka, nie sądzę by chodziło o coś czego nie mierzy się wielkością piersi, czy
objętością rozporka.
-
Coś ci się pomyliło!
-
Wiem co widzę. – Stwierdziła Klaudia, krzyżując ramiona na piersi. Zacisnęłam
mocniej pięści, zastanawiając się co zrobić, jaką obrać taktykę by przyjaciółka
porzuciła swe próby połączenia mnie z mężczyzną. – Patrzycie na siebie z takim
pożądaniem, jakbyście mieli się nawzajem pożreć!
-
Nie myl pożądania z miłością… To jest żałosne…
Pokręciłam głową w niezadowoleniu i
ruszyłam dalej nie oglądając się na Klaudie. Teraz nie bardzo chciałam by
przyjaciółka ruszyła za mną. Przed chwilą musiałam sobie uświadomić, że jedynie
pociągałam Hyuna. Nie czuł do mnie nic, zupełnie nic… Poza tym była jeszcze ta
kobieta, z którą widziałam go w sklepie. Nie wiedziałam dlaczego, zrobiło mi
się nagle bardzo smutno. Miałam ochotę schować się pod kołdrą i przeleżeć cały
dzień, nie wysuwając spod niej nawet kawałka nosa. Nagle poczułam mocne
szarpnięcie. Pisnęłam zaskoczona i odwróciłam twarz. Klaudia ściskała mocno
moje ramię, przez chwile wymieniałyśmy mordercze spojrzenia, w pewnym momencie
przyjaciółka puściła mnie i podniosła dłonie w obronnym geście.
-
Dobra, Nat… Zostawię cię na razie w spokoju. Nie będę się wtrącać, ale coś ci
powiem… - Jeszcze coś? Przyjaciółka na ten dzień wyczerpała całkowicie moją
cierpliwość. Bałam się, że jeśli powie mi coś jeszcze, następnym miejscem, w
którym się spotkamy będzie kostnica. I niestety dla ani jednej z nas nie będzie
to miła wizyta. Nie byłam szaleńcem, ani też seryjnym mordercą, ale w tej
chwili miałam wielką ochotę by ją ukatrupić. Podobno w każdym z nas jest ukryty
morderca… - Jeszcze pożałujesz tego, że go odrzuciłaś...
* * *
Od
naszej zażartej kłótni minął tydzień. Tak jak obiecała nie poruszała więcej
tematu Hyuna, więc mogłam odrobinę odpocząć. Jednak nie dzisiaj.
Zwykle
razem z przyjaciółką obsługiwałyśmy klientów. Niestety nie wiem co stało się
dzisiejszego dnia, czy bogowie sprzysięgli się przeciwko mnie, czy miałam po
prostu pecha, lecz tego dnia byłam w sklepie zupełnie sama. Klaudia wymówiła
się pilnymi sprawami, za to Hyun także przedstawił taki powód swojej
nieobecności. W normalnych okolicznościach zaczęłabym się zastanawiać czy tych
dwoje nie ma ze sobą czegoś wspólnego, lecz kompletnie nie miałam teraz na to
czasu. Na domiar złego w okolicy zjawiło się nagle tylu nastolatków, że nie
panowałam nad obsługą. Później ok 16, gdy miałam trochę czasu by napić się
kawy, przeczytałam w lokalnej gazecie, że kilka przecznic od naszego sklepu
miał miejsce jakiś Europejski konwent.
Tak
więc robiłam za sprzedawczynie, dostawcę, a w wolnej chwili obsługiwałam stronę
internetową i podliczałam rachunki. To ostatnie wyszło mi najgorzej, więc tuż
po 18, zamknęłam sklep, zebrałam wszystkie papiery i obolała ruszyłam po
schodach na górę. Po drodze minęłam się z dziewczyną, z którą ostatnio
widziałam Hyuna. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, szepnęła: „Dobry Wieczór” i
pognała pod schodach w dół.
Otwierając
drzwi, kichnęłam mocno. Przetarłam nos dłonią, mając nadzieję, że nie złapałam
jakiegoś przeziębienia. No nic, najwyżej spędzę najbliższy weekend w łóżku. I
tak nie miałam żadnych ciekawszych planów.
Weszłam
do mieszkania i zapaliłam światło, które na moment mnie oślepiło. Zrzuciłam
niewygodne pantofle i kładąc papiery na stole, ruszyłam do łazienki. Kąpiel
marzyła mi się od południa i teraz w końcu miałam czas by spełnić swoją wodną
zachciankę. Odkręciłam kurki i zrzuciłam z siebie ubrania. Ściągnęłam soczewki
i umieściłam je w małym pojemniczku koło umywalki. Pomyślałam jednak, że przed
powrotem przyjaciółki muszę je gdzieś schować. Już kilkanaście par silikonowych
poprawiaczy wzroku, zniknęło w odpływie, ponieważ Klaudia „chciała je tylko
zobaczyć”.
Mając
już dostateczną ilość wody do kąpieli, zanurzyłam się w ciepłej toni.
Podłożyłam ręcznik pod głowę i zapatrzyłam się w sufit. Przez te parę minut
miałam ochotę cieszyć się ciepłem wody.
Ostatnio
moje, życie stało się jakieś puste. Sklep oczywiście dawał mi wiele radości,
lecz w życiu osobistym cierpiałam. Może stało się tak dlatego, że przyjaciółka
coraz częściej znikała wieczorami i byłam skazana na cztery puste ściany. Nigdy
jakoś nie odczuwałam tak silnej potrzeby przebywania z kimkolwiek. Zawsze albo
miałam książkę, lub mogłam godzinami przebywać w Internecie, wyszukując coraz
to nowszej rozrywki, ale teraz… chyba się starzeje. Nawet Hyun, od tamtej pory
traktował mnie chłodno. Klaudia miała rację, sama sobie byłam winna… Nie
umiałam jednak tego naprawić.
Poczułam
na ramionach nieprzyjemne zimno i czym prędzej dokończyłam kąpiel. Stając już w
piżamie i w szlafroku przed lustrem, zobaczyłam obok swego odbicia twarz Hyun
Joong. Odwróciłam się zaskoczona, lecz mężczyzna za mną nie stał. Wyobraźnia
płatała mi figle, może faktycznie zachorowałam lecz moje dolegliwości nie miały
nic wspólnego z przeziębieniem. Nagle coś jeszcze przykuło moją uwagę w
lustrze, ponownie się odwróciłam lecz tym razem był tam napastnik.
-
Loki! – Krzyknęłam, do kartonowego narzeczonego przyjaciółki. Podeszłam i
stuknęłam go w blade czoło. Przez ten rok zdążyłam się już do niego tak
przyzwyczaić, że kompletnie nie zwracałam na niego uwagi. Naprawdę musiało być
dzisiaj ze mną źle skoro dostrzegłam papierowego boga. – Zupełnie zapomniałam,
że z nami mieszkasz.
Właśnie
wychodziłam z łazienki, kiedy Drzwi wejściowe trzasnęły. Wyjrzałam z sypialni i
ujrzałam uśmiechniętą Klaudię, opierającą się o drewniane wrota. Przyjaciółka
chichotała, nieświadoma mojej obecności.
-
Widzę, że randka się udała! – Krzyknęłam i zaśmiałam się widząc jej żywą
reakcję – podskoczyła i wymachując rękoma, wpadła na komodę stojącą obok drzwi.
– Jesteś czasami niesamowicie śmieszna, wiesz?
-
Nat, kurwa! – Przeklęła przyjaciółka, wyciągając ostrzegawczo palec w moją
stronę. – O mało co zawału nie dostałam!
Miałam
coś powiedzieć, lecz chichot koleżanki wprawił mnie w zdumienie. Nigdy jeszcze
nie widziałam jej w takim stanie. Poza tym gdy zdejmowała płaszcz zauważyłam,
że okropnie trzęsą jej się ręce. Niby zbliżała się już zima, jednak temperatura
nie spadła jeszcze aż tak, by mogła zmarznąć. Miałam nadzieje, że nie stało się
coś złego. De facto nie widziałam jej od południa.
-
Nat… - Zaczęła, ciągle uśmiechając się szeroko. W jej oczach błyszczały i można
było zobaczyć w nich tyle radości, że odetchnęłam z ulgą. No, przynajmniej nie
przytrafiło jej się nic strasznego. – Zrobiłam dzisiaj coś szalonego… Aż sama
nie wiem skąd wzięłam tyle odwagi by…
- Nic nie słyszałam!
OdpowiedzUsuń- Chce by mnie ruchał!
hahahhah xD sikałam z tego tak jakbym pierwszy raz to czytała, nie da się ukryć, ze zawsze mnie to będzie zaskakiwało. Hyun musiałby mieć to nagrane, by sobie słuchać do wieczór xD na pewno nieźle by sę nakręcał.
Doskonała scena pełna humoru i te reakcje przypadkowo spotkanych ludzi - również Polaków xD świat jest taki mały, świetnie ujęłaś to w opowiadaniu, oby tak dalej xD
Ah...kartonowy facet w łazience dziewczat mnie rozwala, Loki jest wszędzie... xDświetnie o tym piszesz. podoba mi sie to, a potem ta scenka Nat z Klaudią, jak zachwycona Klaudia wpada do domu,zawału omal nie dostaje przez Nat a potem mówi, ze wydarzyło sie coś niesamowitego...oh i ah...już ja wiem co, jednak nie mogę się doczekać odpowiedniego postu!