Jeszcze
tylko godzina, lub dwie i będzie po wszystkim – uspokajała się w duchu
Aleksandra. Przez poprzednią godzinę miała dość. Tom siedział wyprostowany
jakby połknął kij od szczotki, rozmawiając przyciszonym głosem z blondynką,
która to najchętniej wlazłabym mu na głowę. Dziewczyna, do której mówiono
Amber, nadskakiwała mu zabierając jego całą uwagę. Miała dziwne uczucie, że Tom
na nią patrzy, jednak obawiała się spojrzeć w jego stronę. Kiedy jednak
odważyła się, by to w końcu uczynić, ten spoglądał w drugą stronę jakby jej w
ogóle tam nie było. Musiało jej się zdawać.
Jedyną
osobą, która postanowiła dotrzymać jej towarzystwa była Julia. Dziewczyna była
sympatyczna i mimo jej blond włosów nikt nie wziąłby jej za głupią. Alex
poznawała siostrę Toma z przyjemnością, pomijając to, że ta była od niej kilka
lat starsza, doskonale im się rozmawiało.
-
Teraz widzę, że popełniłam błąd, wyjeżdżając na tak długo. – Powiedziała w
którymś momencie dziewczyna. Jej rozmarzony głos i broda oparła na dłoni,
zaciekawiły Alex na tyle by spojrzeć w kierunku, który ta wręcz pożera
wzrokiem. Prawie się nie roześmiała, kiedy odnalazłam osobę, w którą Julia się
wpatrywała. – Na Florydzie nie ma takich okazów…
Co do tego Alex nie była pewna, gdyż
nigdy nie była na wybrzeżu. Zanim tu przyjechała nie wyściubiła nosa poza
Londyn! Skoro jednak dziewczyna tak twierdziła…
-
To Zack. – Powiedziała nieśmiało, wyciągając dłoń, by pomachać nią do
mężczyzny. Ten uśmiechnął się i ruszył w ich stronę. Julia nagle zaczęła
panikować, nerwowo poprawiając swe idealne włosy. Alex uspokoiła ją mówiąc iż
ta wygląda wspaniale, jednak dziewczyna jej nie dowierzała. Zack błyskawicznie
zjawił się obok, zajmując krzesło przy Alex. – Znasz już Julię?
-
Nie miałem tej przyjemności. – Z manierami godnymi dżentelmena, Zack schylił
się nad wyciągniętą dłonią Julii i ucałował delikatnie jej wierzch. Dziewczyna
zatrzepotała rzęsami, uśmiechając się nieśmiało. – Miło mi cię poznać Julio.
Przez chwilę para tylko obdarowywała
się spojrzeniami, uśmiechając się do siebie z zainteresowaniem. Alex westchnęła
delikatnie. Dlaczego by nie? – Pomyślała smutno – Jeśli pomagać miłości, to
takiej, która ma jakąś szansę przetrwać… lub w ogóle zakwitnąć.
Zack uśmiechnął się do niej wysyłając
jej wdzięczne spojrzenie, że poznała go z Julią. W przypływie chwili położył
dłoń na jej ramieniu i pogładził nagą skórę. Otworzyła usta, by ułatwić
znajomym rozmowę, kiedy to do jej uszu doszła szydercza uwaga, wypowiedziana
zmysłowym, zachrypniętym, męskim głosem.
-
Nie wiedziałem, że masz taką fantazję….
Zack błyskawicznie zareagował na
słowa Toma, mierząc go ponurym spojrzeniem. Alex zszokowana spojrzała na
mężczyznę, który jeszcze chwile temu był znudzony i miał ich w nosie. Co więc
się nagle stało?
-
O co ci chodzi Moore?
Thomas podniósł się z miejsca i
stanął za Alex, która wyprężyła się jak struna. W skroniach czuła pulsowanie, a
całe jej ciało ogarnęła nagła gorączka. Wiedziała, że ta mała uwaga jest tylko
mały kamyczkiem, który z czasem przemieni się w lawinę.
-
Nie powinieneś bawić się zabawkami, które do kogoś już należą…
Ręka Toma, strzepnęła dłoń Zacka z
jej ramienia. Jednak ciepło męskiej dłoni, którą straciła, nie zrobiło na niej
jakiegokolwiek wrażenia. Brytyjka zapatrzyła się przed siebie, obdarzając
niewidzącym wzrokiem przestrzeń przed nią. Nie wiedziała czy aby się nie
przesłyszała. Czy Tom właśnie nazwał ją „zabawką”?
-
To tylko udowadnia, że nie jesteś jej wart! – Syknął wściekle Zack, z łoskotem
odsuwając swe krzesło i stając przed napiętą sylwetką Thomasa Moorea. Jednak
niższy o głowę Coover nie mógł się równać z jego wysokością. – Nie powinieneś
nawet…
-
Przepraszam! – Miała już dość tego wszystkiego! Najlepszym co mogła zrobić, by
nie być świadkiem tego przedstawienia, była ucieczka. Nie wiedziała dokąd
uciekać, była jednak pewna, że chce zniknąć, najlepiej jak najdalej od tego
miejsca. Na jej drodze stanęła nagle Margaret, trzymająca pustą misę po
sałatce. Błyskawicznie zwęszyła pretekst do oddalenia się z salonu. – Niech
pani pozwoli bym ja to zrobiła.
Pani Moore podała jej misę, mówiąc
by ta wracając przyniosła dodatkowe butelki wina. Alex przytaknęła, uśmiechając
się słabo do kobiety. Dlaczego jej syn nie może być taki jak ona?
Kiedy była już bezpieczna w kuchni,
odłożywszy misę do zlewu, oparła się o kuchenne szafki i odetchnęła głęboko.
Nawet nie wiedziała kiedy osunęła się po drewnianej powierzchni, siadając na
podłodze. Automatycznie objęła nogi ramionami, układając czoło na kolanach. Zapomniała
zupełnie o włączeniu światła i pewnie spowiła by ją ciemność, gdyby nie
wpadające przez okno promienie księżyca.
Chciało jej się płakać. Nie z powodu
tego, że Tom jawnie ją ignorował, czy też zachowywał się jakby to, co razem
przeżyli, nigdy się nie zdarzyło, lecz z bezsilności. Nie umiała sobie poradzić
z własnymi odczuciami i to było dla niej groźne. W jednej chwili chciała go
zabić, w innej natomiast kochać się z nim do ostatniego tchnienia.
Na
myśl o określeniu jakim ją nazwał w oczach zebrały jej się łzy, które już
sekundę później popłynęły delikatnie po jej zimnych policzkach. Także i jej
ucieczka nie wynikała z tego, że postanowiła uniknąć konfrontacji, lecz
dlatego, że zwyczajnie bała się jego następnych słów. Dobrze zdawała sobie
sprawę z tego, że usłyszałaby więcej obraźliwych określeń o sobie, a tego nie
umiałaby zapomnieć. Nie jeżeli mówi to osoba, którą się szczerze kocha.
Nagły dźwięk przekręcanego kluczyka
w drzwiach, otrzeźwił ją na tyle, by wyrwała się z zamyślenia i spojrzała w
górę. Jęknęła głucho, gdyż kilka kroków od niej stał mężczyzna, którego nie
chciała tu widzieć, ten którego nie umiała wyrzucić z pamięci.
-
Co tu robisz?
Thomas westchnął pod nosem,
opierając się o kuchenną szafkę niedaleko dziewczyny. Skrzyżował ramiona na
piersi, patrząc na ścianę. Jego usta były zaciśnięte, a oczy lekko przymknięte.
Księżycowe światło oświetlało jego twarz, przez co wydał jej się w tej chwili
jeszcze bardziej pociągający.
- To
chyba ja powinienem cię o to spytać. Ja tu mieszkam…
Czyli tak się sprawy miały… Alex
kaszlnęła nerwowo, po czym wstała z podłogi i otrzepała sukienkę.
-
Przepraszam za najście.
Próbowała nasączyć te słowa jadem,
lecz nie bardzo jej to wyszło. Zamiast złośliwego tonu jej głos zabrzmiał
nieśmiało i smutno. Spuszczając wzrok na ziemię postanowiła wyjść stąd jak
najszybciej. Nie tylko z tego pomieszczenia, ale także i z tego domu.
-
Alex nie o to mi chodzi! – Kiedy koło niego przeszła, mężczyzna silnie złapał
jej ramię. Pisnęła, zaskoczona ciepłem jego dłoni i zaraz potem próbowała się
wyrwać, jednak jego uścisk nie zelżał. - Dlaczego uciekłaś?
Dziewczyna nie mogła się skupić,
gdyż ten przysunął się bliżej tak, że czuła na skroniach jego oddech, bała się
podnieść głowę, obawiając się, że straci coś więcej niż do tej pory –
świadomość i rozum. Thomas wiedział jak na nią działa i umiał to wykorzystać.
-
Nie uciekłam. Chciałam odnieść miskę…
-
Nie teraz do cholery! – Jego wrzask spowodował, że przeszły ją ciarki. Zadrżała
mimowolnie, dopiero teraz kierując na niego wzrok. O mało co nie zmiękła, kiedy
spostrzegła, że w jego oczach nie ma złości, tylko ból. Czyżby uraziła wtedy
jego męską dumę? – Kiedy przyszedłem już cię…
Nie mogła dać mu dokończyć. Wolała
sama mówić, nie dać mu dojść do głosy, by nie uwodził jej tym zmysłowym, lekko
zachrypniętym szeptem.
-
A co miałam zrobić? – Opuściła głowę, co pozwoliło jej szybciej zebrać myśli.
Kiedy patrzyła w te niebieskoszare oczy nie miała nad sobą władzy. - Miałam czekać
aż wrócisz i pokażesz gdzie moje miejsce?
Kiedy Thomas zamilknął, wiedziała,
że tak by się to skończyło. Niedawna nadzieja, którą się żywiła, zniknęła
bezpowrotnie.
-
Wiem ile dla ciebie znaczę… - Absolutnie nic! – powtarzał donośny głos w jej
głowie. – W końcu to zrozumiałam…
Ręce mężczyzny opadły, uwalniając ją
o męskiego uścisku. Niewiele myśląc odwróciła się na pięcie i jak najszybciej
opuściła kuchnie. Kiedy wmieszała się w tłum, przybrała maskę. Uśmiechała się
radośnie, jednak w głębi jej dusza rozrywała się na kawałeczki.
*
* *
-
Na co się patrzysz… - Syknęła pod nosem, natrafiając na spojrzenie Toma.
Mężczyzna szybko odwrócił jednak wzrok, biorąc kolejny obfity łyk ze swego
kieliszka. Alex zagryzła usta obserwując scenkę, która rozgrywała się na końcu
pokoju. Kiedy Thomas wrócił z kuchni nie miała już okazji z nim porozmawiać.
Modliła się w duchu, by mężczyzna odpuścił i tak też się stało. Dlaczego w
takim razie była nieszczęśliwa? Może to przez to, iż mężczyzna spędzał cały
czas z piękną blondynką, która to usiadła na oparciu jego fotela. Nie chciała
patrzeć w ich stronę, jednak nieposłuszne oczy ciągle do nich uciekały. Amber
zanosiła się śmiechem, kiedy mężczyzna tylko otwarł usta, przytulała się do
jego ramienia, próbowała pocałować… Wściekłość, jaką poczuła, była nie do
zniesienia. – Dureń…
-
Do mnie mówiłaś kochana?
Alex pisnęła przestraszona,
odwracając wzrok w stronę, z której dochodził głos. Natrafiła na czujne
spojrzenie brązowych oczu, spoglądających na nią z ciekawością zza grubych
szkieł w czerwonych oprawkach.
-
Przepraszam! – Krzyknęła w pierwszej chwili, zastanawiając się kim była ta
starsza kobieta. Kiedy przyjrzała się jej dłużej, przypomniała sobie jej imię.
Była to pani Moore – matka Davida. – Nie zdawałam sobie sprawy, że ktokolwiek
może mnie usłyszeć…
-
Mówisz dość cicho, jednak ja słyszę nadzwyczaj dobrze. – Przyznała Violet z
uśmiechem. Podjechała bliżej swym wózkiem, tak, że ich kolana się stykały. –
Dlaczego jej na to pozwalasz?
W pierwszej chwili myślała, że się
przesłyszała. Czyżby babcia wiedziała więcej, niżby miała zdradzić? Rozszerzyła
oczy w zdumieniu, patrząc na oblicze staruszki. Ta jednak przeniosła swoje
spojrzenie na Toma i Amber.
-
Słucham?
-
Dlaczego do niego nie idziesz i nie wyrwiesz go z ramion tej harpii? –
Powróciła do niej wzrokiem, marszcząc swe brwi. Gdyby nie te grube szkła, można
by było się przestraszyć tego wzroku, jednak czerwone oprawki nadawały jej
spojrzeniu zabawnego wyrazu. – Wybacz, ale nie uwierzę, że wolisz zostać tu ze
mną.
Nie wolała, jednak i tak nie mogła
się zdobyć na ten krok. Zapewne zrobiłaby z siebie idiotkę, podchodząc teraz do
nich. Nie, nie, nie! Tom na pewno by ją wyśmiał!
-
Widać, że pasuje mu jej towarzystwo. – Wyrwało jej się niepostrzeżenie, kiedy
to zobaczyła jak mężczyzna uśmiecha się do blondynki, która to hojnie wypełniła
kieliszek, który chwilę temu opróżnił.
- Bzdura!
Na pewno zależy mu na tobie. – Rzekła babcia, kładąc dłoń na jej skórze. Alex
jęknęła pod nosem, energicznie kręcąc głową. W to na pewno nie uwierzy. – Wierz
mi, znam swojego wnuka.
-
Niestety zależy mu tylko na jednym…
-
Każdemu mężczyźnie zależy tylko na tym! – Krzyknęła Violet po czym roześmiała
się, uderzając dłonią w swe kolana. Alex uśmiechnęła się delikatnie, widząc ile
ta z pozoru słaba kobieta ma jeszcze w sobie krzepy. - Mężczyźni są wprawdzie
głupi, jednak nie sądzę, by mój wnuk dał się złapać po raz drugi na jej słodkie
oczka.
Kiedy to ostatnie dźwięki wydobywały
się z gardła staruszki, do Alex coś doszło. Dlaczego Violet Moore jej to
mówiła? Po rozmowie z nią wiedziała, że kobieta wie dużo więcej niż pozostała
część ich rodziny, ale skąd? Z tego co sobie przypominała dopiero dzisiaj ją
poznała. Wcześniej nawet nie zauważyła by ktokolwiek o niej wspominał.
-
Dlaczego pani mi to wszystko mówi?
Violet uspokoiła się po jej słowach
i zamilkła. Opuściła wzrok na swe uda, po czym poprawiła spódnice garsonki.
Kiedy Alex myślała już, że jej pytanie zostanie bez odpowiedzi, staruszka
podniosła na nią swe spokojne, brązowe oczy.
- Ta kobieta już raz go skrzywdziła…
9
lat wcześniej…
Violet
właśnie przemierzała korytarz, ucząc się obsługi wózka inwalidzkiego, kiedy to
do jej uszu doszedł słodki głosik narzeczonej jej młodszego wnuka.
- Megan? – Blondynka zaszczebiotała
wesoło. Kobieta podjechała swym fotelem najbliżej drzwi jak mogła, by
podsłuchać rozmowę Amber. – Zgadnij co się stało!
Violet
skrzywiła swe usta, przypominając sobie wydarzenia popołudnia. Thomas
oświadczył się swej 20-letniejdziewczynie. Nigdy nie lubiła tej młodej kobiety,
gdyż wiedziała, że pod uprzejmą maską, ukryła się diablica. Niby wszyscy
domownicy to dostrzegli jednak Tom nigdy nie chciał ich słuchać. Poza tym nie
mieli żadnych dowodów na to iż Amber jest fałszywa.
- Tak! – Krzyknęła rozanielona, zaraz
potem zanosząc się śmiechem. – Tom mi się oświadczył!
Staruszka
przeklęła w myślach, zła na wnuka za to nierozsądne posunięcie. Niby znali się
od młodzieńczych lat, jednak Violet od zawsze wiedziała, że nie są sobie
przeznaczeni. Ona pragnęła pieniędzy, nie jego miłości, a ten był nią
całkowicie zaślepiony, nie dostrzegając wielkich wad swej wybranki.
- Już nie mogę się doczekać, aż się tu
wprowadzę! – Violet wychyliła głowę, wtykając ją w szparę w drzwiach. Z ulgą
stwierdziła, że dziewczyna nie będzie mogła jej dostrzec, gdyż siedziała do
niej tyłem. Nagle jednak staruszka się zlękła widząc, że blondynka wstała i zaczęła
przemierzać salon. – Muszę wyrzucić stąd te graty!
Violet
o mało co nie zdradziła swej obecności, kiedy dziewczyna chwyciła jej robótkę
ręczną. Później podeszła do kominka, patrząc z niechęcią na ustawione tam
pamiątki.
- Ohydztwo! – Jęknęła dotykając fotela
jej zmarłego męża Johna. Violet zacisnęła mocno pięści, powstrzymując się przed
tym by nie wparować do pokoju. – Tak kochana… Muszę się pozbyć nie tylko tych
rzeczy, ale też i tej starej idiotki.
Nie
musiała myśleć, by wiedzieć, że to o nią chodziło. Violet od dawna
podsłuchiwała dziewczynę i śledziła ją. Wiedziała co ma za uszami, a z każdym
jej śledztwem, lista jej wad powiększała się w zawrotnym tempie. Jej wnuk
jednak i tak zawsze wybielał jej wady, mówiąc babce, iż ta jest uprzedzona do
jego narzeczonej.
- Ona jako jedyna wie na czym mi zależy.
– Powiedziała, odrzucając do tyłu swe długie włosy. Ponownie rozsiadła się na
kanapie, wyciągając przed siebie dłoń z pierścionkiem. – Tak… ma mały kamień…
Muszę go naciągnąć na większy!
Kobieta
poczuła nieprzyjemny uścisk w sercu. Te zaręczyny bolały ją dlatego też, że
dziewczyna nosiła na palcu jej pierścionek. Pamiętała jeszcze kiedy dostała go
od Johna. Naiwnie myślała, że Tom wybierze kobietę, która będzie na niego
zasługiwać.
- No co ty! Ten wieśniak jest tak we
mnie zakochany, że uwierzyłby mi we wszystko.
- Wiedziałam! – Krzyknęła nagle Violet,
wparowując agresywnie do pokoju. Miarka się przebrała, teraz po tych słowach,
była pewna tego, że Amber zależy tylko i wyłącznie na ich pieniądzach. - Nigdy
nie pozwolę by doszło do tego ślubu!
Amber
odwróciła się zaskoczona jej wejściem i nie śpiesząc się pożegnała się ze swą
rozmówczynią, wciskając telefon to swej małej torebki. Gdybym tylko nie
siedziała na tym przeklętym wózku, już bym ci pokazała gdzie twoje miejsce! –
Pomyślała staruszka, mierząc narzeczoną wnuka, najbardziej nieprzyjaznym
wzrokiem na jaki ją było stać.
- Zobacz starucho… - Odezwała się po
chwili, wyciągając w jej stronę dłoń z pierścionkiem. - Jakbyś zapomniała Tom
już mi się oświadczył.
- Nigdy nie pozwolę byś tu mieszkała,
ani byś coś zmieniła w moim domu!
- No to bardzo dobrze. – Roześmiała się
wstając z miejsca. Z ironicznym uśmiechem na ustach podeszła do jej wózka i
nachyliła się nad nią, zmuszając swój głos do szeptu. - Kiedy tylko zostanę
panią Moore, poproszę Toma, by przeniósł cię do domu starców.
Nie
wiedziała czy dowierzać jej słowom, jednak zawzięta mina mówiła sama za siebie.
Dziewczyna naprawdę chciała to zrobić. Teraz kiedy dowiedziała się wszystkiego,
wmówi wnukowi, że jest wariatką.
- Nie zrobisz tego…
- Właśnie, że zrobię. – Przyznała z
uśmiechem i odsunęła się. Przemierzyła salon, obrzucając niechętnym wzrokiem
znajdujące się tam meble i przedmioty. - Jak myślisz kogo posłucha ten
zakochany głupiec?
Nie
miała wątpliwości, że właśnie jej. Wielokrotnie rozmawiała o niej z Tomem,
jednak ten był zaślepiony miłością do tej kobiety. Powtarzał, że jest zazdrosna
i uprzedzona, co do Amber, całkowicie ignorując jej obiekcje.
- No właśnie! – Przyznała dziewczyna obracając
się do niej tyłem. Stanęła przy kominku, patrząc z niechęcią na ustawione tam
zdjęcia oraz jej pamiątki z młodości. - Musze jeszcze wywalić te graty.
Jesteście bogaci, więc nie rozumiem dlaczego mieszkacie w takim muzeum…
Violet
zamilkła modląc się w duchu, by dziewczyna nie uszkodziła żadnej rzeczy drogiej
jej sercu. Przyznała w duchu, że faktycznie była przeciwna jakimkolwiek
zmianom. Jeszcze nie pogodziła się ze śmiercią ukochanego Johna i nie chciała
pozbywać się jego rzeczy. Rodzina to zresztą akceptowała.
- W końcu będę bogata i nawet ty mi w
tym nie przeszkodzisz.
- Zależy ci tylko na pieniądzach ty…
Staruszka
już miała wybuchnąć i powiedzieć kobiecie co o niej myśli, jednak nagle
zobaczyła, że w drzwiach stoi Tom. Nie wiedziała od jak dawna był świadkiem ich
rozmowy, lecz po jego zaciśniętych ustach i smutnym spojrzeniu, była pewna, że
dość dużo udało mu się usłyszeć. Blondynka natomiast nieświadoma jego obecności
mówiła dalej.
- A myślałaś, że na czym? – Warknęła z
ironią, a po chwili roześmiała się perliście. - Och Tom, ten zakochany we mnie
głupiec…
Violet
chciała jakoś uciszyć blondynkę widząc tak wielkie cierpienie na twarzy wnuka,
jednak nie umiała tego zrobić. Z jednej strony wcale tego nie chciała. Może teraz
Tom zrozumie z jaką kobietą się związał.
- Chłopiec z dobrego domu, myślał, że go
pokocham… Bez pieniędzy byłby dla mnie nikim, nigdy bym na niego nie spojrzała
ty stara…
- Wynoś się.
Lodowaty
głos Toma przeszył powietrze. Blondynka odwróciła się i pisnęła zaskoczona jego
obecnością. Od razu przybrała swoją cierpiętniczą maskę.
- Kochanie…
Amber
wyrzucała z siebie pełno słów, próbujących znów urobić mężczyznę, jednak ten
nawet na nią nie spojrzał. Wolnym krokiem podszedł do Violet i ukląkł przy jej
wózku. Staruszka westchnęła, kładąc dłoń na jego zimnym policzku. W jego oczach
było tyle cierpienia, że i ona poczuła niemal fizyczny ból.
- Przepraszam cię babciu…
Babka
uśmiechnęła się do wnuka, gładząc czule jego dłoń. Teraz żałowała, że ten był
świadkiem tej rozmowy.
- Tom najdroższy! To ona mnie
sprowokowała do…
- Czego nie zrozumiałaś?! – Tom poniósł
się z klęczek, mierząc narzeczoną spojrzeniem swych niebieskich oczu. Chwycił
dziewczynę za ramię i niemalże wywlókł ją z pokoju. – Wynoś się stąd!
Alex przycisnęła dłoń do ust,
wysłuchując opowieści babci Moore. Teraz już rozumiała w jakiejś części jego
zachowanie, przynajmniej było jej łatwiej je pojąć. Nie spodziewała się czegoś
takiego.
Ukradkiem spojrzała na Toma, który
jakby odgadując jej zamiary także na nią spojrzał. Pomimo, że ich oczy się
spotkały nie umiała odwrócić wzroku. Teraz było jej głupio, że tak go
potraktowała. Po opowieści Violet wiedziała, że Tom nie potrafił już kochać.
Musiała go tego nauczyć, lecz wszystko zaprzepaściła. Mimowolnie zerknęła na
Amber. Jak ta kobieta mogła być aż tak zimna? Tom był wspaniałym mężczyzną.
Alex nie wiedziała jak można było go nie pokochać.
-
Ta wstrętna dziewucha już wystarczająco napsuła mi krwi… - Rzekła Violet,
chwytając za koła wózka, jakby chciała tam jechać, jednak Alex powstrzymała ją
przed tym.
-
Niech pani tego nie robi. – Przyznała, opuszczając głowę. Nie wiedziała
wprawdzie co staruszka chciała zrobić, lecz była pewna tego, że musiała sama
sobie z tym poradzić. – Teraz już i tak jest za późno.
-
Jak to?
Alex po krótce opowiedziała
staruszce co miała na myśli. Dziwiło się sobie, dlaczego zaufała tej
nieznajomej kobiecie, jednak w sercu czuła, że Violet nie jest fałszywa i miała
dziwne przeczucie, że babcia chce ją zeswatać ze swoim wnukiem.
-
Teraz pewnie nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Wie pani jaki jest dumny…
Staruszka mruknęła pod nosem,
drapiąc się palcem po brodzie. Brytyjka spojrzała na nią w napięciu, czując w
kościach, że ta opracowuje jakiś podstępny plan. Uczepiła się tej myśli bowiem
sama nie miała żadnej strategii, a może starsza pani opracuje coś genialnego.
-
Przepraszam, że panią o to zapytam, ale skąd pani wie, że ja… - Spłoniła się
rumieńcem, gdyż w obecności kobiety słowo „kocham” nie potrafiło przejść jej
przez gardło. – No, że my… że ja…
-
Mimo, że noszę okulary, nie jestem ślepa. – Powiedziała staruszka, a jej twarz
rozjaśniła się w uśmiechu, przez co i Brytyjka nie umiała się nie uśmiechnąć. –
Poza tym wiem, że nie jesteś taka jak Amber. Ty naprawdę go kochasz.
Alex zaczerwieniła się jeszcze
mocniej słysząc jej słowa. Nie mogłaby oszukiwać w takiej sprawie. Kochała Toma
i nic nie mogło tego zmienić.
Posiedziała jeszcze chwilę z Violet,
rozmawiając o jej młodości, lecz w chwili kiedy zobaczyła, że staruszka ziewa
po raz któryś z kolei, postanowiła dać jej odpocząć. Pożegnała się z nią,
całując ją delikatnie w pomarszczony policzek, po czym zawołała Luka by ten
przeniósł swą babkę na górę. Mężczyzna przytaknął jedynie głową, biorąc w
ramiona swą krewną. Kiedy narzeczony przyjaciółki zniknął na piętrze, Sam
odezwała się do Brytyjki.
-
Luke mówi, że bardzo cię polubiła. – Stwierdziła Sammy, klepiąc ją delikatnie w
ramię. Alex przytaknęła uśmiechając się pogodnie do przyjaciółki. – Fajna z
nich rodzina tylko jeden się nie udał…
Nie musiała spoglądać w stronę w
którą Sam skierowała swój wzrok. Wiedziała doskonale, że Amerykanka patrzy w
tej chwili na swojego przyszłego szwagra. Może gdyby nie porozmawiała sobie z
Violet, też by tak myślała, jednak teraz zmieniła zdanie.
-
Nie wiesz wszystkiego…
Przyjaciółka uniosła brwi w
zdumieniu, od razu pytając o to Brytyjkę, jednak ta nie chciała jej na razie
zdradzać szczegółów. Sama musiała się uporać z tym co usłyszała.
Na całe szczęście chwilę później u
podnóża schodów zjawił się Luke, udaremniając Sam chęć dowiedzenia się prawdy.
-
Opowiesz mi o tym później…
Luke sapnął pod nosem, przyglądając
się z diabelskim uśmiechem swej narzeczonej. Chwycił ją w pasie i przyciągnął
do swej piersi.
-
Jeszcze nie założyłem ci obrączki na palec, a ty już masz przede mną tajemnice?
Narzeczeni gruchali sobie jak
gołąbki, lecz Alex przestała ich słuchać. Odwróciła się do ściany przyglądając
się niewidzącym wzrokiem, przyczepionym tam fotografiom. Tak naprawdę, gdyby
nagle ktoś ją o nie zapytał, nie umiałaby o nich niczego powiedzieć. Teraz jej
myśli zajmowały inne kwestie.
Zrobiła parę kroków do przodu,
wlepiając wzrok w swe buty. Musiała wymyślić, jak porozmawiać z Tomem.
Domyśliła się, że mając Amber za świadka ten będzie próbował ją zbyć, lub co
gorsza ośmieszyć, dlatego też ta rozmowa musiała odbyć się sam na sam. Kolejną
kwestią było to co mu powiedzieć. Czy przyznać się, że wie o jego przeszłości,
czy może wszystko zataić, a przynajmniej ukryć tę wiedzę na jakiś czas.
-
Tom! – Pisk blondynki doszedł zza jej pleców, przez co Brytyjka odwróciła się
zaskoczona. To co ujrzała, spowodowało, że zamarła chłonąc oczami ten widok. –
Jesteś za ciężki!
Tom prawie, że leżał na drewnianej
barierce schodów. Jego głowa opadała, przez co nie można było dostrzec wyrazu
jego twarzy. Biedna Amber podtrzymywała jego ramię, próbując z całych sił
zaciągnąć go na górę. Trzeba mu było nie dolewać… - pomyślała złośliwie
Brytyjka, kiedy zrozumiała sytuację po tym jak mężczyzna się odezwał. W prawdzie nie można było nazwać tego bełkotu
słowami. Tom mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, co nie byłoby zrozumiane w
żadnym języku.
-
Ty! – Amber odezwała się z wyższością, patrząc na Angielkę. – Pomóż mi!
Alex w pierwszym odruchu chciała jej
pomóc, jednak zastanawiając się nad opryskliwym tonem kobiety, zatrzymała się w
pół kroku.
-
Nie powinnaś raczej poprosić?
-
Proszę! Może być?!
Mówiąc to jej różowe usta wykrzywiły
się tworząc nieprzyjemny dla oka grymas. Alex westchnęła przeklinając w duchu
swą uczynność. Nie mogła jej zignorować, gdyż źle by się z tym czuła. Ojciec
nauczył ją, że trzeba pomagać, nawet jeśli ktoś jest nieuprzejmy. Wzdychając
pod nosem, wsunęła głowę pod drugie ramię mężczyzny i z całych sił pociągnęła
go w górę. Tom początkowo jakby nieświadomy, wykonywał wprawdzie ruchy, także
nie było aż tak ciężko, jak przedstawiała to Amber.
Kiedy doszły na piętro, Alex
uśmiechnęła się, że pokonały połowę drogi, za to Amber zaczęła strasznie
narzekać, mówiąc iż musi go ciągnąć sama. Przygryzła usta by nie odpyskować tej
wrednej lampucerze, po czym zaczęła się wdrapywać na następną kondygnacje.
Kobieta jej towarzysząca oczywiście nie szczędziła narzekań. W pewnej chwili
Alex jednak się wyłączyła, kiedy głowa Toma opadła mu na ramię po jej stronie.
Teraz nawet jeśli kobieta by krzyczała, Brytyjka i tak by jej nie słyszała.
Spojrzała ukradkiem na jego opuszczone powieki i usta wykrzywione w uśmiechu.
Odwróciła jednak wzrok nie chcąc się narazić blondynce. Tom jednak nawet jak
był nieprzytomny, nie dał jej się skupić. Jego ciepły oddech łaskotał jej
policzki i skronie, rozpraszając jej myśli.
Po wielu lamentach ze strony Amber w
końcu dotarły do jego pokoju, który pokonały błyskawicznie. Widząc te znajome
wnętrze Alex zamyśliła się przez chwilę, jednak zaraz odzyskała świadomość.
-
Na trzy…
Amber odliczyła puszczając ramię
mężczyzny by ten swobodnie opadł na wielkie łoże. Alex zrobiła tak samo, jednak
coś poszło nie tak. Zamiast zostać na nogach, opadła na łóżko razem z Thomasem,
lądując na jego szerokiej piesi. Jęknęła zaskoczona, chcąc się wyrwać z jego
uścisku, jednak Tom oplótł ją ramionami przytulając ją do siebie.
-
Umm…
Z jego gardła wydał się cichy
pomruk, powodując, że całe ciało Brytyjki zesztywniało. Amber stojąca nad nimi
i przyglądająca się tej scenie, prychnęła ze złością, tupiąc nogą w pokrytą
panelami podłogę.
-
Tom! – Krzyknęła, mając zamiar obudzić mężczyznę, jednak ten jakby jej nie
słyszał. Uśmiechając się sennie, wtulił twarz w włosy Alex, mrucząc coś pod
nosem. Brytyjka może i by zrozumiała jego mruczenie, gdyby nie to, że była w
całkowitym szoku, a przez jego uścisk nie mogła się ruszyć. – Zejdź z niego!
Alex już chciała się jej
wytłumaczyć, że to nie jej wina, kiedy Tom odszukał ustami jej usta i wycisnął
na nich pocałunek. Nie trwało to jednak długo, gdyż już po kilku sekundach
oderwał się od niej, przytulając swą twarz do jej.
-
Moja słodka, kochana Alex…
Brytyjka rozszerzyła oczy ze
zdziwienia, zaskoczona jego słowami. Niby nie powinna wierzyć szeptom śpiącego
pijaka, jednak to zabrzmiało tak prawdziwie, że się na nie złapała. Amber
natomiast tak samo jak ona uwierzyła jego słowom, o czym świadczyła jej mina.
Dziewczyna prychając wściekle pod nosem, wypadła z pokoju, głośno trzaskając za
sobą drzwiami.
Alex uśmiechnęła się pod nosem, z
powodu złości tamtej. Spojrzała na Toma i doznała szoku. Mężczyzna patrzył na
nią z uśmiechem, a jego oczy były otwarte. Jeszcze chwilę temu dałaby sobie
amputować obie nogi za to, że śpi, a teraz wyglądał zupełnie normalnie.
-
Wreszcie sobie poszła… - Westchnął, a jego głos był całkowicie pozbawiony niedawnego
pijackiego bełkotu.
Dziewczyna
odepchnęła go od siebie, nie mogąc uwierzyć, że ten to po prostu zagrał.
Niewątpliwie nadawał się na aktora.
-
Udawałeś?! – Krzyknęła, oburzona jego zachowaniem. Zerwała się na równe nogi,
patrząc na niego oskarżycielsko. - Jak mogłeś to…
Niedane jej było dokończyć, ponieważ
Tom pociągnął ją za dłoń, przez co straciła równowagę i opadła na niego.
Spróbowała się od niego uwolnić, jednak mężczyzna był szybszy. Przewrócił ją na
plecy, przytrzymując jej nadgarstki za głową, kolanami ściskając kobiece uda. Zaskoczona
pisnęła, kiedy zorientowała się, że została uwięziona, a wszystko zależało
teraz od tego jednego mężczyzny.
-
Tom nie możesz…
-
Cicho.
Zmysłowy szept, który wydobył się z
jego gardła, zaciekawił ją. Nie mogła się powstrzymać by na niego nie spojrzeć.
Kiedy jej oczy spotkały się z jego wzrokiem, zamarła. W jego spojrzeniu była
złość, wręcz wściekłość.
-
Tom…
Mężczyzna przywarł ustami do jej
warg, miażdżąc je w pośpiesznym pocałunku. Alex miała drobne opory, początkowo
chcąc się wyrwać z jego uścisku, lecz szybko porzuciła ten zamiar. Kogo ona
chciała oszukać? Nie mogła normalnie myśleć, kiedy nie było go w pobliżu.
Kłopoty z koncentracją doskwierały jej również, kiedy go nie widziała. Z nim
było jej źle, jednak bez niego jeszcze gorzej, wręcz tragicznie. Kiedy jednak
Tom uwolnił jej dłonie, jednocześnie wsuwając jej do ust swój język, a dłońmi
podsunął jej sukienkę, chcąc dostać się do jej piersi, jej świadomość
krzyknęła: „dość!”. Jeśli teraz tego nie przerwie, już zawsze będzie tak samo.
Tom będzie chciał tylko seksu, a ona w swej naiwnej miłości będzie mu na to
pozwalać, myśląc, że ten nauczy się ją kochać.
-
Nie! – Krzyknęła, z całych sił odtrącając mężczyznę. Tom posłusznie odpuścił,
jednak patrzył na nią oskarżycielsko. Alex westchnęła ciężko, specjalnie
unikając jego wzroku. Choć nic nie powiedział, było wiadomym, że jest wściekły.
– Nie możemy… znaczy ja nie mogę.
Mężczyzna nie odwracając spojrzenia,
którego to ona unikała w tej chwili jak ognia, oparł się na łokciach,
wyciągając swe długie nogi do przodu, obserwując jak nerwowo pociąga swą
sukienkę. Alex nie umiała ,mu odmówić i właśnie prowadziła walkę, ze swym
spragnionym dotyku ciałem. Jedna jej strona pożądała go rozpaczliwie, podczas
gdy druga postanowiła go przetrzymać, sprawdzić. Właśnie ta druga ostatecznie
zdobyła przewagę.
-
To… - Wyjąkała nerwowo, prosząc o jego reakcję, jednak ten zacięcie milczał. –
Nie mam ochoty się z tobą… - Prawie wyrwało jej się słowo „kochać”, lecz w porę
ugryzła się w język. Tom już uświadamiał ją w tej kwestii, a nie chciała by
znów powtórzyłaby się ta rozmowa. – uprawiać z tobą seksu, by zaspokoić tylko
twoje potrzeby.
-
Doprawdy? – Szepnął, wierzchem dłoni gładząc jej ramię. Dziewczyna zadrżała,
gdyż ten niewinny z pozoru gest wzbudził jej pragnienie. Tom ewidentnie chciał
ją przekonać do tego by się poddała. – Czyli zaspokajamy tylko moje potrzeby?
Nie do cholery! – Pomyślała Alex,
gdyż opatrznie to zrozumiał. Nie chodziło o to, że czuła się z nim
niezaspokojona, lecz o to, że nie chciała by było to traktowane jako potrzeba
czysto fizyczna. Seks z nim był czymś nadzwyczajnym, lecz naiwnie pragnęła
miłości. Choć jedno jego szczere zapewnienie uspokoiłoby ją na dobre, jednak
mężczyzna nie myślał o miłości. Zależało mu tylko na tym co mogła mu ofiarować
w łóżku.
-
Nie o to mi chodzi. – Przyznała szczerze, chcąc mu wytłumaczyć całą sytuację i
targające nią wątpliwości, jednak nie umiała zebrać myśli, kiedy łaskotał jej
ramię. Niechętnie odsunęła się na koniec łóżka. – Myślę, że to jakoś za szybko
idzie. Nie zrozum mnie źle, po prostu powinniśmy się chyba lepiej poznać.
Tom mruknął pod nosem, a po chwili
zaśmiał się cicho. Alex nie wiedziała, czy także się roześmiać, czy może
rozpłakać. Mężczyzna natomiast położył się na swym łóżku, a kiedy dziewczyna
nie zareagowała poklepał pościel obok. Patrząc na niego z ciekawością, położyła
się obok, starając się nie dotknąć jego ramienia. Na nic się to jednak zdało,
gdyż Tom objął ją ramieniem, przyciągając do swego boku.
-
To co chciałabyś wiedzieć? – Pogładził swą ciepłą dłonią jej nagie ramię. Alex
podniosła spojrzenie na jego surową twarz, jednak ten uparcie wpatrywał się w
sufit. - Z góry mówię, że nie będę odpowiadał na głupie pytania, więc lepiej
się zastanów zanim jakieś zadasz.
Łatwo powiedzieć – pomyślała ze
złością. Każdy jego dotyk, delikatne spotkanie jego palców z jej skórą, było
tak bardzo rozpraszające, że nie myślała o niczym innym, niż o tym by to
wszystko odwołać i rzucić się z nim na łóżko. Jedno się zgadzało, byli na
łóżku, lecz nie robili tam tego, czego oczekiwał Tom.
-
Może opowiesz mi o Amber? – Spytała niepewnie, przygryzając nerwowo usta.
Tom zanim odpowiedział, kaszlnął
niespokojnie, a dłoń gładząca jej ramię się zatrzymała. Po chwili jednak
ponownie wprawił ją w ruch, a z jego gardła wydarł się cichy, nie zwiastujący
niczego dobrego pomruk.
-
Stara, nic nie warta historia.
Alex westchnęła ciężko, wtulając się
w jego pierś. Niewątpliwie Tom uznał to jako odpowiedź na postawione przez nią
pytanie, lecz z całą pewnością nie można tego było nazwać odpowiedzią. Ciężko
będzie się z nim rozmawiało, a jeśli tak dalej pójdzie nie dowie się o nim
niczego. Nie chciała jeszcze jednak rezygnować, dlatego też w kolejne pytania,
które mu zadawała dotyczyły jego dzieciństwa, lub szkoły i przyjaciół.
Z zaskoczeniem odkryła, że czerpie
przyjemność ze wspólnego spędzania z nim czasu, nawet jeśli wieczór nie kończy
się pójściem do łóżka.