piątek, 2 października 2015

28. Bolesna prawda


Następnego ranka, otworzyła oczy i sennym wzrokiem zlustrowała pomieszczenie w którym się znajdowała. Podniosła się do siadu, mrugając wściekle oczami. Przez wielkie okno dachowe wpadało światło poranka, a ona jeszcze się wylegiwała. Dlaczego Sam jej nie obudziła! Myśli które uciekły nagle do jej przyjaciółki, sparaliżowały jej zmysły. Wyskoczyła z pościeli, lecz z krótkim krzykiem, ponownie pod nią wróciła. Nakryła swe nagie ciało ciemno-niebieską kołdrą po same oczy.
            Trzeźwym już wzrokiem, rozejrzała się po pomieszczeniu i dopiero teraz zorientowała się, że nadal znajduje się w pokoju Thomasa. Jak mogła aż tak się zasiedzieć? Mężczyzna z pewnością był zły, kiedy odkrył, że nie tak łatwo ją zbudzić. Nagle zrobiło jej się głupio, gdyż przypomniała sobie jak za ich pierwszym razem, chciał by jak najszybciej wróciła do domu. Teraz nastał ranek, co oznaczało, że spędziła tu całą noc.
            Uśmiechnęła się znad kołdry i wyciągając dłoń, pogłaskała wgłębienie w poduszce obok. Nigdy nie sądziła, że aż tak spodoba jej się przebywanie z mężczyzną. Zwykle czerwieniła się i chciała jak najszybciej uciec, ale nie wczoraj. Wczoraj wstąpił w nią demon. Wielokrotnie powtarzające się fizyczne zbliżenia, nie ugaszały jej pragnień. Wręcz przeciwnie potęgowały je, a jej ciało wręcz błagało o więcej. Thomas także był nienasycony, gdyż ona przez swą nieśmiałość, nie proponowała następnych razów, głównie to mężczyzna uspokajając oddech, wzniecał w niej płomień, prosząc o więcej. Nie wiedziała, o której położyli się spać, wiedziała tylko, że wyczerpanie sprawiło, że zasnęła niemal natychmiast, czując przy sobie przyjemne ciepło piersi Toma.
- Widzę, że już wstałaś. – Alex pisnęła przeraźliwie, gdyż nie spodziewała się, matki Toma i to jeszcze tak blisko. Kobieta stała dokładnie kilka kroków od niej, a Brytyjka była tak pogrążona w swych myślach, że nie zauważyła jej wejścia. Margaret usiadła na łóżku, stawiając w nogach drewnianą tacę, z talerzem parujących naleśników i kubkiem różowego naparu. – Mam nadzieje, że lubisz naleśniki.
- Uwielbiam! – Krzyknęła nie chcąc robić kobiecie przykrości. Od razu po tym zaczerwieniła się zawstydzona swym krzykiem, jak i tym, że pod kołdrą nie ma absolutnie nic. – Znaczy… przepraszam, ale…
            Wskazała dłonią na pokój, przejeżdżając palcem w powietrzu, wskazując na łóżko i na swoje ubrania, które wisiały na oparciu krzesła kilka metrów od łóżka.
- Daj spokój kochana! – Margaret zaśmiała się, klepiąc ją po ramieniu. To sprawiło, że pościel zsunęła się z jej szyi, ukazując nagi bark. Alex oczywiście, ponownie nasunęła materiał na ramie, zawstydzając się jeszcze bardziej. - Nie jestem dzieckiem! – Ciekawym wzrokiem spojrzała na jej rumieńce i pisnęła jakby wpadła nagle na jakiś pomysł. Podeszła do krzesła i podała jej sukienkę. – Chcesz się ubrać?
            Alex kiwnęła głową i podziękowała kobiecie. Przez chwilę siedziała nie wiedząc co zrobić, gdyż Margaret nie miała zamiaru sobie pójść. Wymieniając z kobietą spojrzenia, starała się ją zmusić by ta zostawiła ją na chwilę samą, jednak nic z tego nie wyszło. Pani Moore jakby nie widziała jej zawstydzenia, przyjrzała się jej sukience i skrzywiła usta. Podeszła do wysokiej komody, która mogła być równie dobrze nazwana szafą z szufladami i wydobyła z najwyższej z nich, białą koszulkę z wielkim nadrukiem.
- Załóż to. – Powiedziała z uśmiechem podając jej materiał. Alex nie była pewna, gdyż po kroju jak i wielkości odgadła, że to koszulka Toma. Nie wiedziała jak ten zareaguje widząc iż nosi jego rzeczy. Margaret widząc jej rozterkę, machnęła dłonią, uśmiechając się promiennie. – Tom i tak w niej nie chodzi. Myślę, że popełniłam błąd z nadrukiem…
            Alex przyjrzała się nadrukowi i roześmiała rozbawiona. Bardzo chciałaby zobaczyć mężczyznę w tej koszulce. Na środku niej znajdowało się wielkie ciastko z oczami, na czubku, którego sterczała wielka wisienka. Naprawdę, gdyby ją założył, ten widok byłby niezapomnianym.
- Zostaniesz na obiedzie? – Wystrzeliła nagle, kiedy Alex próbowała założyć na siebie koszulkę. Trzymanie jedną dłonią kołdry i jednocześnie zakładanie koszulki nie było łatwą rzeczą, a tu jeszcze kobieta tak śmiertelnie ją straszyła. – Albo zostań do kolacji! Zrobię indyka! Prawda, że lubisz indyki, Tom aż…
- Pani Moore? – Powiedziała nieśmiało, nie chcąc robić nadziei kobiecie. Ostatecznie Tom, był z nią jeśli chodziło o łóżko, ale nie powiedział nic o tym, by chciał również jej obecności w życiu prywatnym. Alex zapragnęła by tego zechciał, jednak nie zamierzała go irytować, nie pytając go najpierw, co o tym sądzi. – Bo my z Tomem… To znaczy… On może… nie wiem… czy będzie chciał…
- Nie wygaduj głupstw kochanie! – Krzyknęła Margaret, wyciągając dłoń po tace i stawiając ją na jej kolanach. Alex na chwilę, straciła kontakt z rzeczywistością, gdyż naleśniki pani Moore pachniały tak smakowicie, że dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest głodna. – Mój syn na pewno będzie szczęśliwy, gdy zostaniesz dłużej! – Powiedziała radośnie, a zaraz potem schyliła się do niej i poszturchała ją ramieniem, zwężając powieki i uśmiechając się przebiegle. – A pewnie nie będzie miał nic przeciwko jak będziesz chciała zostać aż do rana…
            Alex odwróciła wzrok, zawstydzona bezpośredniością tej kobiety. Sam mówiła jej tylko, że matka Toma jest miła i przyjazna, nic nie wspominała o tym, że kobieta jest niespełna rozumu.
            Nie powiedziawszy nic więcej, chwyciła za widelec, zajmując się naleśnikami. Pierwsze kęsy były nieśmiałe, lecz gdy tylko poczuła na języku cudowność posiłku, w błyskawicznym tempie pożerała naleśniki.
- Cieszę się, bo już zaczynałam myśleć, że mój syn jest gejem. – Alex zakrztusiła się, słysząc to oświadczenie. Odkaszlnęła, a jej oczy zrobiły się prawie okrągłe. Margaret wcale nie zmartwiła się jej stanem i tym, że Brytyjka prawie, że schodziła z tego świata. Ciągle siedziała w miejscu, skubiąc się w szyje i patrząc gdzieś w przestrzeń. - Bałam się, że któregoś dnia przyprowadzi do domu chłopca!
- Nie jestem chłopcem… - Wydusiła z siebie, po czym ponownie zaczęła kaszleć. Kobieta tym razem zauważyła jej niespokojny oddech i pomogła jej dojść do siebie, kilkoma silnymi uderzeniami w plecy. Odetchnęła z ulgą, kiedy Brytyjka oddychała już spokojnie. – Przysięgam, że jestem kobietą.
- Wiem… - Powiedziała rozmarzona, klepiąc ją po kolanie. Spojrzała w jej twarz z napięciem, przygryzając swą dolną wargę. - Słyszałam i widziałam…
            Alex będąc w połowie drogi do ust, z kolejnym kawałkiem naleśnika, nagle się zatrzymała. Co słyszała? – Zmartwiła się, nie wiedząc czego to może się spodziewać, po tej kobiecie. Czyżby matka Toma słyszała jej krzyki? Odwróciła pośpiesznie wzrok, mając w głębi nadzieje, że Margaret chodzi o coś zupełnie innego. Zaraz jednak doszło do niej coś zupełnie innego – Co widziała? Czyżby kobieta ich podglądała? Co za wstyd…
- Widziałam cię na festynie w sobotę. – Powiedziała spokojnie, a Alex odetchnęła ze spokojem. – Miałaś śliczną sukienkę. Rozmawiałam o tobie z Rose.
            Matka przyjaciółki nic jej o tym nie wspomniała. Zmartwiła się nieco, gdyż myślała, że zbliżyły się z kobietą, przez to gotowanie, jednak nawet ona miała przed nią tajemnice. Alex była bardzo ciekawa co też Rose o niej powiedziała kobiecie, przed którą, nie czarujmy się, chciała się dobrze zaprezentować. Na szczęście matka Toma jakby przeczuwała jej rozterkę i nie czekając aż zapyta, opowiedziała jej o wszystkim.
            Alex słuchając każdego następnego słowa, relacjonującego rozmowę sąsiadek, przybierała na twarz coraz to szerszy uśmiech. Rose mówiła o niej w samych superlatywach, wychwalając jej zdolności kucharskie, mówiąc jaka to jest miła, uprzejma, dobrze wychowana. Oczywiście była taka i tu nie mogła zarzucić kobiecie kłamstwa, lecz co innego wiedzieć co nieco o sobie, a co innego móc słuchać tych miłych rzeczy. Co do jednego miała tylko obiekcje. Nie wiedziała dlaczego matka Toma przyjmuje ją tak ciepło, wiedząc, że zostając tu na noc, nie grała z nim w scrabble.
            Rozkoszując się smakiem naleśników, na których skupiła teraz całą swoją uwagę, całkowicie przestała słuchać pani Moore. Próbowała skupić myśli na jej słowach, lecz głód zapanował nie tylko nad jej dłońmi, łapczywie wsuwającym każdy kolejny kęs w usta, lecz także i nad umysłem.
- Jesteś idealna dla naszego Toma! – Krzyknęła Margaret, unosząc dłonie w zachwycie i tylko siłą woli powstrzymując się przed serdecznym wyściskaniem dziewczyny. Naraz jednak spoważniała i przybliżyła się do Alex, zniżając głos do szeptu jakby chciała jej zdradzić bardzo wielką tajemnicę. – Odkąd rozstał się z Amber, z nikim się nie spotykał.
            Brytyjka odstawiła widelec i przełknąwszy ostatni kęs spojrzała z ciekawością na Margaret. Ostatnie zdanie doszło do jej uszu, zasiewając w niej niepokój. Nie wiedziała, że była jakaś Amber… W sumie jednak skąd mogła o tym wiedzieć? Tom nie opowiadał jej o sobie zbyt wiele, a zastanawiając się nad tym głębiej, wszystko co o nim wiedziała, brało się z wiedzy innych. Najczęściej jej informatorem była Sam, lub też Rose, która od chwili gdy przyłapała ich w jej sypialni, wysyłała w jej stronę dziwne spojrzenia.
- Amber? – Spytała nieśmiało, mając nadzieję, że Margaret podejmie temat, a ona będzie miała okazję dowiedzieć się czegokolwiek o byłej ukochanego. Kobieta jednak milczała, przyglądając się jej z uśmiechem, podczas gdy Alex szalała w duchu. Po kilku sekundach niezręcznego milczenia, podjęła kolejną próbę. – Czy Tom… ją kochał?
            Margaret westchnęła ciężko i jedyne co zrobiła to wzruszenie ramionami. Dlaczego nagle ucichła? Przedtem trajkotała jak nakręcona, a teraz nic? Alex miała ochotę ją udusić, a raczej wydusić z niej całą prawdę.
- Tom nie lubi o tym mówić. – Powiedziała w końcu, zabierając tacę i układając ją na swych kolanach. – Własnej matce powinien powiedzieć o co poszło, jednak jak tylko próbuje coś z niego wyciągnąć, zmienia temat, lub mnie unika! Myślałam, że tobie coś powiedział…
- Niestety wiem mniej niż pani. Nie miałam nawet pojęcia, że istniała jakaś Amber… - Przyznała ze smutkiem, podszczypując brzeg kołdry.
            Margaret westchnęła i chwytając za rączki tacy podniosła się, i zniknęła z pokoju, pozostawiając po sobie mocny zapach swych perfum. Alex zapatrzyła się w materiał rozmyślając intensywnie o tym czego właśnie się dowiedziała. Bała się spytać Toma o jego poprzedni związek. W końcu przecież nic jej nie obiecywał. Tylko przeprosił. W tej kwestii nic się nie zmieniło.
            Jęknęła, wściekle uderzając poduszkę. Była największą idiotką jaka chodzi po tej ziemi! Po raz drugi dała się zaciągnąć do łóżka, naiwnie myśląc, że tym razem skończy się to inaczej. Choć najchętniej rozryczałaby się jak mała dziewczynka, postanowiła być twarda. Wyskoczyła z łóżka, miotając się przez chwilę po pokoju, chcąc znaleźć swoją torebkę. Nie mogła czekać aż Tom się tu pojawi, musiała zniknąć, unikając upokorzenia. Kiedy ją odnalazła, wydobyła z niej telefon i wykręciła numer przyjaciółki.
- Sam? – Załkała w słuchawkę, gdy usłyszała głos przyjaciółki po drugiej stronie. Niespodziewanie po jej policzkach popłynęły łzy. Przez chwilę wahała się czy aby dobrze robi, jednak nie mogła tu zostać. Nie chciała być znów uświadamiana w tym, że jest głupia. – Przyjedziesz po mnie?
            Przyjaciółka milczała i gdy Brytyjka myślała już, że połączenie zostało przerwane, ta się odezwała.
- Będę za 10 minut!
            Kiwając głową w zrozumieniu, wcisnęła komórkę na powrót do torebki i zebrała ubranie. Korzystając z łazienki doprowadziła się do porządku i już miała wychodzić, kiedy to zapragnęła po raz ostatni spojrzeć na jego łóżko. W jej głowie pojawiły się obrazy minionej nocy. Rozpamiętując ich wspólne chwilę, odpłynęła do innego świata i dopiero klakson wozu przyjaciółki wyrwał ją z zamyślenia. Pokręciła energicznie głową, odpędzając od siebie wspomnienia, po czym zerknęła czy aby na pewno zabrała wszystkie swoje rzeczy i udała się do wyjścia.

* * *

Nastał wieczór. Siedziała właśnie na łóżku szykując się do spania, kiedy po raz kolejny tego dnia zaczęła niepotrzebnie rozmyślać.
            Kiedy Sam przywiozła ją na farmę, przez kilka godzin nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, skutkiem czego kręciła się z kąta w kąt. Próbowała zająć czymś ręce, tak by jej myśli skupiły się na czym innym jednak nawet sprzątanie brudnych stajen, czy plotkowanie z matką przyjaciółki nie pozwoliły jej zapomnieć o nocy z Tomem. Wiedziała, że jest to beznadziejne, lecz nie potrafiła o tym nie myśleć.
            Spod poduszki wydobyła komórkę, chcąc utwierdzić się w przekonaniu, że Tom zapomniał o niej i na pewno nie rozpamiętywał ich nocy. Tu jednak spotkało ją zaskoczenie. Mrugając parokrotnie powiekami starała się przekonać czy to co widzi, aby na pewno nie jest snem. Niestety wzrok jej nie zawodził. Przesunęła palcem po ekranie, odblokowując go, a następnie kliknęła na słuchawkę, sprawdzając połączenia. Pomimo, że w licznych połączeniach wyświetlał się nieznany numer, dziewczyna wiedziała do kogo należał. Tom do niej dzwonił… i to mniej więcej co godzinę.
            Alex jęknęła cicho i odrzuciła telefon na łóżko, po czym opadła bezsilnie na pościel. Nie mogła uwierzyć, że ten do niej dzwonił… Nie wiedziała nawet skąd ma numer jej komórki, nie przypominała sobie by kiedykolwiek mu go dała. To jednak nie było teraz najważniejsze. Najważniejsze było to, że obawiała się do niego oddzwonić. Możliwe, że chciał wyjaśnień, dlaczego tak nagle zniknęła, nie mówiąc mu o tym ani słowa, a co bardziej prawdopodobne chciał się z nią umówić w wiadomej sprawie. Nie miała pojęcia, czy godzić się na ten układ, czyli pozostać jego kochanką, do czasu aż mu się znudzi, czy może uciąć znajomość, by nie zatapiać się w tym bagnie jeszcze głębiej. Wiedziała, że z końcem sierpnia wróci do domu z pękniętym sercem. Nie miała już co do tego żadnych wątpliwości.
            Nagłe pukanie otrzeźwiło ją na tyle, że podniosła się do siadu i poprawiając włosy, poprosiła by gość wszedł. Przybyszem okazała się być przyjaciółka. Lekko uniosła brwi, gdyż nie podejrzewała Sam by ta umiała pukać. Jednak od jej przyjazdu tutaj, a raczej od chwili, gdy była narzeczoną Moorea, amerykanka diametralnie się zmieniła.
- Mogę? – W uchylonych drzwiach pojawiła się uśmiechnięta twarz przyjaciółki. Alex odwzajemniła jej uśmiech i zaprosiła ją do środka ruchem dłoni. Sam wcisnęła się do pokoju, podbiegając do łóżka i siadając blisko Angielki. Przez chwilę patrzyła na nią ciekawie, marszcząc brwi, po czym na jej twarzy pojawiło się zastanowienie. – Czy myślisz, że Luke mnie kocha?
            Alex roześmiała się nerwowo, klepiąc przyjaciółkę po ramieniu i przytakując jej głową. Co do zakochania starszego Moorea nie miała wątpliwości. Widziała jak ten patrzy na przyjaciółkę. Chciała być tak pewna co do drugiego z Mooreów…
- Jesteś pewna, że nie robię błędu? – Sam, spytała nieco drżącym głosem. – Niby jest fajnie… ale co będzie jak się okaże, że on to robi tylko dla żartu?
- Na pewno cię kocha. – Powiedziała z przekonaniem. Nie okłamywała przyjaciółki. Tego, że mężczyzna wprost za nią szaleje, była całkowicie pewna.
            Twarz Sammy rozjaśniła się w uśmiechu. Podniosła się z miejsca, lecz zaraz na nie powróciła, niespodziewanie przytulając przyjaciółkę.
- Dziękuje ci Alex. – Szepnęła tuż do jej ucha, po czym wyswobodziła się z jej ramion i błyskawicznie pokonała drogę do drzwi. – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
            Brytyjka z cichym westchnieniem odpowiedziała jej smutnym uśmiechem, po czym ponownie opadła na łóżko. Patrząc w biel sufitu, przypomniała sobie o Tomie. Ciągle nie wiedziała co zrobić. Nie chciała też martwić nikogo swoimi problemami. Byłoby zbrodnią zamęczać nimi Sam, podczas gdy ta była w tak wyśmienitym humorze.
- Zmieniłaś się Sam… - Westchnęła, nieświadomie zatrzymując przyjaciółkę w drzwiach. Samantha odwróciła się, patrząc na Brytyjkę w zdumieniu, jednak jej dłoń ciągle ściskała klamkę. – Nawet nie wiesz jak bardzo…
- A może zawsze taka byłam…
            Może i tak – pomyślała Alex – a może to ja się zmieniłam…

* * *
Nazajutrz, kiedy tylko pierwsze promienie słońca wpadły do jej pokoju, zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki. Nie poświęcając dużo czasu układaniu włosów, związała je w ciasny węzeł, nie oglądając się w lustrze. 
Przed zaśnięciem podjęła decyzję. Wiedziała już co ma robić. Po pierwsze postanowiła nie przejmować się dłużej tym co ją gryzło. Jeśli Tom chce z nią tylko sypiać, z chęcią mu to ułatwi, gdyż nagłe oziębienie ich stosunków nic nie da. Tak czy inaczej powróci do kraju ze złamanym sercem, a to czy będzie cierpieć teraz czy za dwa tygodnie, było bez różnicy.
Podchodząc do szafy wydobyła z niej pierwsze lepsze dżinsy i spraną koszulkę. Dzisiaj miała wielką ochotę na pracę. Najlepiej w dużych ilościach, by mogła wyłączyć umysł. Robiąc najmniej hałasu, zbiegła po schodach, w pierwszym momencie kierując się do kuchni. Z zaskoczeniem ujrzała tam już wszystkich domowników z wyjątkiem Sam.
- Dzień Dobry Alex. – Mruknął Richard, spod wąsa. Wszystkie oczy skierowały się na nią, a chwilę później posypały się powitania. Rose zaprosiła ją do stołu, napełniła kawą niebieski kubek i podała go dziewczynie. Jedyną osobą w złym humorze był pan Anderson. – Samantha już wstała?
- Nie wiem. – Przyznała szczerze, parząc sobie usta gorącą cieczą. – Nie zaglądałam do jej pokoju.
- Świetnie. – Mruknął wściekle i przechylając kubek do góry nogami, opróżnił jego zawartość. Chwytając stetson, wcisnął go na głowę i prawie, że wyrywając drzwi z zawiasów, opuścił dom, szepcząc coś pod nosem.
            Alex z jawnym zaskoczeniem, spojrzała wymownie na Simona, lecz ten jedynie machnął ręką i odstawiając kubek do zlewu, wybiegł tuż za ojcem.
- Czy zrobiłam coś złego?
            Brytyjka naprawdę czuła się winna i miała cichą nadziej, że to nie ona zdenerwowała ojca przyjaciółki. Na całe szczęście Rose szybko wytłumaczyła jej, że mąż jest wściekły od wczoraj i to nie jej wina. Alex odetchnęła z ulgą, jednak dziwny humor pana domu nie dawał jej spokoju, dlatego też spytała się o jego przyczynę.
- Żaden ojciec nie lubi, kiedy mu się zabiera jego małą córeczkę. – Szepnęła dyplomatycznie Rose, wycierając kubki w szmatkę. Kiedy skończyła usiadła przy dziewczynie, tłumacząc jej jak wielką utratą jest wydanie za mąż pierwszego dziecka. – Richard po prostu ją kocha.
            Alex pokiwała głową w zrozumieniu, kodując w pamięci by czasem nie wspominać o zamążpójściu Sam przy jej ojcu. Posiedziała jeszcze chwilę z panią Anderson, rozmawiając o przepisach i technikach malowania, po czym przeprosiła ją grzecznie chcąc zająć się pracą.
            Nie wiedząc dlaczego poczuła się już częścią tego domu. Naprawdę trudno będzie jej opuścić to miejsce.
- Alex!
            Usłyszała swoje imię, kiedy tylko przekroczyła próg stajni. Nie musiała rozszyfrowywać właściciela głosu, gdyż ten właśnie do niej podbiegł.
- Dzisiaj pomagasz nam przy boksach? – Tim jak zwykle w mig potrafił znaleźć jej robotę. Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło, przypominając mu ich ostatnie wspólne prace. Wtedy niby niewinne sprzątanie, skończyło się skręconą kostką. – Może to nie był najprzyjemniejszy początek, ale teraz z pewnością pójdzie ci lepiej.
            Wszyscy obecni trzymający w dłoniach widły spojrzeli na nią z nadzieją. Może nie znała ich zbyt długo jednak błyskawicznie pojęła o co im chodzi. Mężczyźni to jednak przebiegłe lisy…
- Miałabym wam zabierać taką ekscytująca pracę? – Powiedziała smutno, nie chcąc się zdradzać, że przejrzała ich podchody.
Na pewno chcieli się wymigać od sprzątania łajna. Była tego pewna. Roześmiała się widząc smutne miny i już chciała im powiedzieć, że ich rozszyfrowała, kiedy to tuż za nią pojawił się Gray.
- Do roboty chłopaki! – Wrzasnął rozbawiony, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. – Alex dzisiaj zajmie się czymś innym.

            Czymś innym? Była szalenie ciekawa jaka to wyczerpująca robota jej się trafiła.

1 komentarz:

  1. Naprawdę szkoda mi Alex, widać, ze męczy się ze swymi uczuciami coraz bardziej,...eh, ten Tom, niech się ocknie!niech powie jej co czuje!

    OdpowiedzUsuń