- Co sądzisz o tej sałatce? – Zanim Alex
zdążyła zrozumieć to zdanie, pani Moore wepchnęła jej do ust majonezową
potrawę. Nieco się krztusząc, przełknęła potrawę, po czy przytknęła dłoń do
ust, połykając jej ostatnie części. – Nie jest za ostra?
Energicznie pokiwała głową i
podniosła kciuk, dając znać kobiecie, że ta jest wyśmienita. Margaret
uśmiechnęła się rozanielona, powracając do nakładania smakołyków na talerze.
Alex westchnęła, dyskretnie wyglądając przez kuchenne drzwi. Tutaj czuła się
bezpiecznie. Przez kilka minut przy stole zebrało się sporo osób obu płci,
których mogła zobaczyć po raz pierwszy. Z nadzieją poszukiwała wzrokiem Toma
jednak ten jeszcze się nie zjawił.
-
Tom powinien zaraz wrócić. Pojechał do miasta. – Powiedziała Margaret jakby
odczytując jej niespokojne myśli.
Z drugiej strony nawet ucieszyła się, że
Thomasa nie ma. Wtedy na pewno byłaby jeszcze bardziej zdenerwowana. Niezbyt
dobrze czuła się w tłoku, dlatego też wymówiła się, iż pomoże Margaret w
kuchni, pomimo, że ta wcale nie potrzebowała już jej pomocy. Kobieta jej jednak
nie wydała za co Brytyjka była jej niewymownie wdzięczna.
-
Gotowe! – Powiedziała podekscytowana pani Moore, wkładając jej w dłonie,
ostatnią miskę. Sama także chwyciła okrągłe naczynie z parującym mięsem, po
czym pchnęła ją w stronę wyjścia. Alex poczuła panikę i małe mdłości. – Nie
denerwuj się kochanie. Nikt cię nie zje.
Chciałaby jej wierzyć. Ona nie
musiała wchodzić do salonu pełnego nieznajomych sobie ludzi. Biorąc głęboki
wdech, ruszyła wolno, uważając by nie wypuścić misy z rąk. Kiedy przekroczyła
próg i skierowała się do stołu, by gdzieś upchnąć naczynie, głosy przycichły,
co wyprowadziło ją z równowagi. Musiała podtrzymać się krzesła, by nie runąć na
ziemię. Margaret nie miała takich problemów. Od razu podbiegła do niej zadbana
kobieta, z twarzy podobna do pani Moore.
-
Witaj Alex! – Usłyszała tuż za sobą kobiecy głos. Wzdrygnęła się przestraszona,
lecz zaraz potem się rozluźniła, widząc, że to tylko Sue i Gray. – Pięknie
wyglądasz!
Susan wyciągnęła dłoń dotykając
miękkiego materiału jej białej sukienki do kolan. Jęknęła smutno, mówiąc iż ona
nie mogłaby sobie na taką pozwolić. Jakby na potwierdzenie faktu poklepała swój
pokaźny brzuch, a jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
-
Nie spodziewałam się was. – Wyjęczała Alex, oddychając głośno. Ciągle czuła się
nieswojo i miała wrażenie, że wszyscy na nią patrzą.
-
Jak to? – Spytał zagadkowo Gray, podnosząc ku górze swe ciemne brwi. – Przecież
jesteśmy z rodziny.
Brytyjka przeprosiła ich za swą
głupotę, uśmiechając się nieśmiało. Zmieniła temat, wspominając o ciąży Susan,
co ta od razu pochwyciła, opowiadając jej szczegółowo o jej przebiegu. Alex co
jakiś czas kiwała głową, lub odzywała się zdawkowo. Tak naprawdę nie słuchała
ciężarnej, tylko dyskretnie rozglądała się na boki, chcąc znaleźć jakąś znajomą
twarz. Dostrzegła Zacka i Michaela, rozmawiających z jakimś starszym łysym
mężczyzną. Reszta gości oprócz państwa Anderson i rodziców Toma i Luka, była
jej nieznana. Kiedy tak przebiegała wzrokiem zebranych jej spojrzenie
pochwyciła Margaret.
-
Choć kochanie, przedstawię cię wszystkim!
Alex jęknęła, wysyłając błagalne
spojrzenie do Susan i Graya ci jednak jakby źle odczytując jej wzywanie pomocy,
pomachali jej z uśmiechami na twarzach.
Na szczęście „przedstawianie jej”
nie wyszło tak źle. Alex obawiała się, że Margaret zrobi to podobnie jak
Richard, oznajmiając na cały głos kim jest. Ta jednak okazała się być bardziej
taktowna niż Anderson i podchodziła kolejno, do następnych grupek,
przedstawiając ją osobiście kolejnej nowej osobie.
Po niemal pół godzinie Alex czuła
się nieco swobodniej. Ludzie ciągle byli jej obcy, jednak teraz choć poznała
ich imiona. Jako pierwszą poznała Megan, jej męża Alana oraz dwójkę ich dzieci
– Stacy i Lizzy. Dwie blondynki podobne do matki, odziedziczyły po ojcu
niesamowicie ciemne oczy przez co patrząc na nie czuła się nieco dziwnie. Był
jeszcze Connor, wieczny kawaler, teraz dobiegający czterdziestki, jego siostra
Meredith z Ronem, rudym szkotem oraz jego pomarańczowowłose potomstwo – Evan,
Kate i Christina. Trójka dzieci siostry David Moore była najmłodsza z gromady
gości. Nie licząc oczywiście dzieci państwa McDowellów – sąsiadów Mooreów –
Sarah i Billa. Bliźniacy Lian i Nelson także jak i najmłodsza córka Meredith –
Christina – kończyli właśnie szkołę średnią. Najciekawszą osobą okazała się
jednak matka Davida – Violet, która jakoś dziwnie na nią patrzyła, uśmiechając
się zagadkowo. Odniosła wrażenie, że staruszka ją zna, a ona nie przypominała
sobie ich spotkania.
Rozmawiała właśnie z Christiną o
studiach na Oxfordzie, która ta chciała podjąć, kiedy z drugiego końca pokoju
pomachał do niej Zack, dając jej znak by podeszła. Przepraszając Chris, udała
się do mężczyzny popijającego szampana z wysokiego kieliszka.
-
Dawno się nie widzieliśmy. – Przywitał się z nią, składając na jej policzku
przyjazny pocałunek. Alex spłoniła się rumieńcem, nieprzyzwyczajona do takich
gestów. No cóż, Amerykanie byli bardziej otwarci niż Anglicy. – Wszystko
dobrze? – Spytał widząc jak nerwowo przebiega wzrokiem po pomieszczeniu.
-
Tak, wszystko ok. - Powiedziała wracając spojrzeniem do mężczyzny. – A u
ciebie?
-
Powiedź lepiej jak tam ci się układa z „Zimnym”. – Zignorował jej pytanie i uśmiechnął
się pod nosem, biorąc spory łyk trunku. – Ostatnio jak go widziałem, aż kipiał
z zazdrości.
Także chciała by wtedy była to
zazdrość. To by znaczyło, że coś do niej czuje, jednak myśląc o tym teraz,
wiedziała, że było to tylko przelotne z jego strony. Tom widząc konkurenta w
osobie Zacka, chciał go pokonać. To tylko konkurencja, nic więcej, a ona była w
tej zabawie zdobyczą.
Otwarła usta by wytłumaczyć mu jak
sprawy stoją, kiedy to w salonie zjawiła się para dzisiejszego wieczoru.
Musiała przyznać, że razem prezentowali się idealnie. Lukas z ciemnymi włosami,
zaczesanymi palcami do tyłu, odziany w ciemne wizytowe spodnie i
jasno-niebieską koszule, wyglądał bardzo przystojnie. Sam jednak nie gasła przy
nim, lecz wprost promieniała, ubrana w swoją ciemno-niebieską sukienkę na
ramiączkach.
Ich pojawienie się wywołało salwę
wiwatów i śmiechów, rodziny i przyjaciół, przez co Alex straciła obowiązek
odpowiedzenia na pytanie Zacka. Gospodyni zaprosiła wszystkich do stołu,
przekrzykując podniesione głosy towarzystwa. Zack wyciągnął ramię do Alex,
która z chęcią je pochwyciła. Obeszli długi stół, zastawiony smakołykami,
usadawiając się na końcu niego. Alex zmartwiła się widząc, że obok niej zostały
dwa krzesła wolne. Wiedziała, że któreś z nich jest przeznaczone dla Toma.
-
Wiedziałam, że Luke ci się nie oprze! – Powiedziała w którymś momencie
Margaret, zawstydzając parę.
Sam
spłoniła się rumieńcem, chichocząc nerwowo, a Lukas zaśmiał się donośnie, po
czym uniósł dłoń narzeczonej do ust i ucałował jej wierzch. Całe towarzystwo
także się roześmiało, przekrzykując się, gdyż każdy chciał coś opowiedzieć.
Alex oparła się swobodnie na oparciu
krzesła i także zachichotała. Rodzina Luka miała naprawdę sporo energii. Bliscy
Sam oczywiście nie pozostawali w tyle. Brytyjka przez chwilę się rozmarzyła,
żałując, że i ona nie ma takiej rodziny. Domu pełnego śmiechu, To… Stop Alex! –
upomniała się w myślach. Jak na razie na ten wymarzony dom musiała poczekać.
Pierwsze minuty podziałały na nią
relaksująco. Móc słuchać opowieści o małym Lukasie, rozluźniła się. Niestety te
chwilę nie trwały długo. Właśnie skubała widelcem swoją sałatkę, kiedy to w
drzwiach pojawiła się dobrze jej znana wysoka sylwetka.
- Już
wszyscy są… - Mruknął Thomas, drapiąc się dłonią po karku, przebiegł spojrzeniem
po zebranych i zatrzymał wzrok na Alex, która to spotykając jego czujny wzrok,
spuściła głowę wpatrując się teraz w talerz. Tom zacisnął wargi, lecz zaraz je
rozluźnił, widząc wolne miejsce obok dziewczyny. Nie śpiesząc się, przywitał
się z gośćmi po czy zajął krzesło obok Alex, specjalnie przysuwając je bliżej.
– Julia chciała odwiedzić jakąś przyjaciółkę, więc zostawiłem ją w mieście. –
Zwrócił się do matki, wyciągając dłoń po misę z mięsem.
Alex skuliła się na krześle,
próbując skupić wzrok na talerzu, jednak nie mogła się powstrzymać by nie
zerkać na niego co chwilę. Tom chwytając misę, otarł się o nią ramieniem,
powodując, że ta zadrżała na całym ciele.
-
Przecież mogła to zrobić jutro. – Żachnęła się Margaret, na co Tom tylko
wzruszył ramionami, dając znak, że uważa ten temat za zakończony.
Rodzina
powróciła do wcześniejszych tematów, zawstydzając nieświadomie Luka. Alex
jednak nie słuchała ich już z takim zapałem, czując przy sobie obecność Toma.
Ten nie odezwał się do niej ani słowem. W ogóle przeważnie milczał, jednak
sądziła, że powie cokolwiek, by nawiązać z nią rozmowę.
Zastanawiała
się intensywnie, kim była ta tajemnicza Julia. Nigdy o niej nie słyszała. Umysł
jej podpowiadał, że to jakaś „przyjaciółka” Toma, jednak nie chciała go słuchać.
Mimo to czuła wszechogarniającą zazdrość na myśl o niej. Próbowała skupić się na
Zacku, który o coś ją zapytał, jednak nie dosłyszała pytania, przez co musiała
poprosić go by powtórzył.
-
Pytałem, jak długo zostajesz u Sam. – Powiedział spokojnie, zwracając na nią
swe ciemne oczy. Alex jęknęła pod nosem, nie potrafiąc zebrać myśli. Była w
pełni świadoma, że nie tylko Zack czeka na jej odpowiedź. – Powinnaś zostać do
świąt dziękczynienia. Nie obchodzicie ich w Anglii, nie?
-
Bardzo bym chciała zostać, jednak mam pracę, z której nie mogę zrezygnować. – Powiedziała
szczerze, myśląc przez chwilę o swej szefowej, która ledwo co zgodziła się na
ten miesiąc. Niestety musiała zarabiać, a tak dobrej pracy, jaką miała teraz,
nie znajdzie szybko. - Po koniec sierpnia muszę wrócić do Londynu.
-
To już niedługo! – Jęknął Zack, a jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.
-
Zawsze możesz za nią jechać. – W powietrzu zrobiło się zimno od słów Toma,
który niby to ich nie słuchał. Alex spojrzała na dobrze znany profil. Zaciśnięte
usta i zmarszczone brwi nie zwiastowały niczego dobrego. - Pytanie tylko czy
twoja miłość jest tak wielka…
Zack syknął po nosem, zagryzając
zęby. Wkurzała go ta beznamiętna mina Moorea. Zbył jednak jego słowa
prychnięciem i chwytając dłoń Alex, uniósł ją do ust i ucałował.
-
Z przyjemnością odwiedzę cię w Londynie. Jeszcze nigdy tam nie byłem.
Tom tylko zaśmiał się gardłowo, po
czym chwytając butelkę szampana, napełnił nią kieliszek i błyskawicznie go
opróżnił. Uśmiechnął się złośliwie, patrząc teraz czujnie na Zacka, który
obdarzał go równie nieprzyjemnym spojrzeniem.
-
Nie zapomnij kupić wcześniej pierścionka zaręczynowego…
Po tej uwadze, Zack odpowiedział
Thomasowi, denerwując go jeszcze bardziej, po czym ten przestając się hamować,
wkładał coraz więcej jadu w kolejne riposty. Alex w którymś momencie przestała
ich słuchać, marząc by ktokolwiek im przerwał. Jednak towarzystwo było tak
zajęte sobą, że nie dostrzegło ich wymiany zdań.
-
Przepraszam! – Warknęła nagle, podnosząc się z miejsca. Musiała ochłonąć z dala
od tych walczących samców. W drzwiach minęła się z jakimiś blondynkami, które
obrzuciły ją dziwnymi spojrzeniami. Miała to jednak w nosie. Skierowała się w
głąb korytarza, szukając łazienki. Po drugim razie, kiedy weszła omyłkowo do jakiegoś
schowka, w końcu natrafiła na właściwe pomieszczenie. Siadła na oparciu wanny i
głośno zaczerpnęła powietrza.
Nie wiedziała co o tym myśleć. Tom
zachowywał się jak zazdrosny głupiec, a tak naprawdę wiedziała, że nie znaczy
dla niego więcej niż tyle co nowa zabaweczka dla małego chłopca. Potrzebna była
tylko do tego by umilić mu czas w łóżku. Chyba, że się myliła?
Potrząsnęła energicznie głową,
wprawiając w ruch swe czerwone włosy. Na pewno się nie myliła. Wiedziała jakie
ma zdanie na jej temat. Obiecał je, że się nie zakocha i uprzedził, że nie
powinna niczego oczekiwać. Dlaczego więc nagle zrobiło jej się ciężko na duszy?
Przecież od samego początku wiedziała jak to się skończy. Nie powinna mieć do
niego pretensji, że tak się zachowywał. Czuła jednak ogromny ból, na samą myśl
o tym, że z końcem jej pobytu tutaj Thomas tak po prostu o niej zapomni.
Pukanie do drzwi łazienki,
uświadomiło jej, że siedzi tam stanowczo za długo. Pośpiesznie nacisnęła
spłuczkę toalety, po czym ruszyła do drzwi. W nim omal nie zderzyła się z
Christiną.
-
Alex? – Zapytała nastolatka, przyjacielsko dotykając jej ramienia. – Wszystko w
porządku?
Brytyjka kiwnęła jej głową, a ta
patrząc na nią z ciekawością, wzruszyła ramionami i zniknęła za drzwiami
łazienki. Alex jeszcze przez chwilę stała w miejscu, chcąc powstrzymać drżenie
rąk. Musiała się uspokoić i przede wszystkim przestać myśleć.
Odchrząknęła pod nosem i poprawiając
dół sukienki, ruszyła w stronę salonu. Kiedy miała właśnie skręcać do
właściwego pokoju, doszedł do niej głos z przeciwległego pomieszczenia.
-
Tom, przestań być taki zasadniczy! – Alex zamrugała parokrotnie powiekami,
zbliżając się delikatnie do pomieszczenia z którego dobiegała rozmowa. -
Przecież wiem, że ciągle ci na mnie zależy.
To co zobaczyła wstrząsnęło nią do
głębi. Koło skórzanej kanapy stał Thomas, trzymając w dłoniach kieliszek, a tuż
obok niego znajdowała się wysoka blondynka, gładząca dłonią jego szyję. Alex
musiała przyznać, że była piękna. Długie jasne włosy, układały się na jej ramionach
w loki, a zgrabna sylwetka, odziana w czerwoną, obcisłą sukienkę, nie dawała
wiele wyobraźni. Takiej kobiety pożąda każdy mężczyzna.
Chciała
się odwrócić i odejść, lecz nie potrafiła. Przypuszczała, że teraz zobaczy coś
czego nie mogłaby zaakceptować, jednak uparcie stała w miejscu, bojąc się
poruszyć.
-
Przeceniasz swoją rolę w moim życiu.
-
Jak zwykle chłodny… - Wymruczała kobieta, przybliżając coraz to bliżej swą
twarz do jego. – To, że jesteś sam, znaczy tylko, że nadal pragniesz tylko
mnie.
Nie czekając na jego reakcję,
blondynka przycisnęła swe wargi do jego wąskich ust, wyciskając na nich
pocałunek. Brytyjka pisnęła cicho, natychmiast przyciskając dłonią usta.
Patrzyła na całe zajście szeroko otwartymi oczami, które po chwili zaczęły ją
piec, a w kącikach zebrały się łzy. Nie mogła się zdradzić… Odeszła od drzwi,
kierując się znów do łazienki, jednak nie mogła znów tam siedzieć. Najchętniej
wyszłaby na zewnątrz i rozpłakała się jak dziecko, jednak nie mogła tego zrobić
przyjaciółce. Dzisiaj były jej zaręczyny, a na pewno jej zniknięcie nie
pozostanie niezauważone. Opanowując więc płacz, udała się do salonu,
przybierając na twarz pogodny uśmiech.
Z ulgą dostrzegła, że Tom i jego
„przyjaciółka” jeszcze nie wrócili, dlatego też nie musiała na nich patrzeć.
Usiadła na swoim miejscu i dostrzegła, że krzesło dalej siedzi ładna blondynka
z wielkimi niebiesko-szarymi oczami. Dziewczyna rozmawiała z ożywieniem z Sam,
dlatego też Alex tylko im się przyglądała.
-
Już myślałam, że cię coś zjadło! – Powiedziała Sam rozbawiona swoją uwagą.
Brytyjka uniosła głowę, uśmiechając się krzywo. Obraz całującej się pary,
ciągle stał jej przed oczami. Nie umiała się skupić i wymyślić niczego
błyskotliwego, dlatego też tylko się uśmiechnęła. – Wszystko dobrze?
Alex opuściła głowę, patrząc z
obrzydzeniem na jedzoną niedawno sałatkę. W gardle czuła wielką gulę. Nie
przełknęłaby teraz niczego. Sam pstryknęła palcami, jakby budząc ją ze snu.
Ponowiła swe pytanie, nie spuszczając jej tym razem z oczu.
-
Nie najlepiej się czuje…
Sue i Gray są najlepsi...ciekawe jaka byłaby historia tylko o nich, co prawda przytaczałaś ją na piżama party, ale zrobić z tego odzielną story,byłoby możliwe i warto...hmm...
OdpowiedzUsuńdobra, ale nie ma co myśleć o tych łośkach, fajnie jednak czytać o Alex,Tomie o Luku i Sam, nie widzę sobie jakoś opowiadania bez nich,to byłoby dziwne
Oddzielna opowieść o Sue i Grayu? No nie wiem... A wiesz, że ostatnio myślałam o opowiadaniu znów wśród koni i tego całego amerykańskiego "dzikiego zachodu"? Może nie będzie tam Graya i Sue, ale coś takiego chodzi mi po głowie.
Usuń