piątek, 30 października 2015

32. To co dobre… [kisiel xD]



Jeszcze tylko godzina, lub dwie i będzie po wszystkim – uspokajała się w duchu Aleksandra. Przez poprzednią godzinę miała dość. Tom siedział wyprostowany jakby połknął kij od szczotki, rozmawiając przyciszonym głosem z blondynką, która to najchętniej wlazłabym mu na głowę. Dziewczyna, do której mówiono Amber, nadskakiwała mu zabierając jego całą uwagę. Miała dziwne uczucie, że Tom na nią patrzy, jednak obawiała się spojrzeć w jego stronę. Kiedy jednak odważyła się, by to w końcu uczynić, ten spoglądał w drugą stronę jakby jej w ogóle tam nie było. Musiało jej się zdawać.
Jedyną osobą, która postanowiła dotrzymać jej towarzystwa była Julia. Dziewczyna była sympatyczna i mimo jej blond włosów nikt nie wziąłby jej za głupią. Alex poznawała siostrę Toma z przyjemnością, pomijając to, że ta była od niej kilka lat starsza, doskonale im się rozmawiało.
- Teraz widzę, że popełniłam błąd, wyjeżdżając na tak długo. – Powiedziała w którymś momencie dziewczyna. Jej rozmarzony głos i broda oparła na dłoni, zaciekawiły Alex na tyle by spojrzeć w kierunku, który ta wręcz pożera wzrokiem. Prawie się nie roześmiała, kiedy odnalazłam osobę, w którą Julia się wpatrywała. – Na Florydzie nie ma takich okazów…
            Co do tego Alex nie była pewna, gdyż nigdy nie była na wybrzeżu. Zanim tu przyjechała nie wyściubiła nosa poza Londyn! Skoro jednak dziewczyna tak twierdziła…
- To Zack. – Powiedziała nieśmiało, wyciągając dłoń, by pomachać nią do mężczyzny. Ten uśmiechnął się i ruszył w ich stronę. Julia nagle zaczęła panikować, nerwowo poprawiając swe idealne włosy. Alex uspokoiła ją mówiąc iż ta wygląda wspaniale, jednak dziewczyna jej nie dowierzała. Zack błyskawicznie zjawił się obok, zajmując krzesło przy Alex. – Znasz już Julię?
- Nie miałem tej przyjemności. – Z manierami godnymi dżentelmena, Zack schylił się nad wyciągniętą dłonią Julii i ucałował delikatnie jej wierzch. Dziewczyna zatrzepotała rzęsami, uśmiechając się nieśmiało. – Miło mi cię poznać Julio.
            Przez chwilę para tylko obdarowywała się spojrzeniami, uśmiechając się do siebie z zainteresowaniem. Alex westchnęła delikatnie. Dlaczego by nie? – Pomyślała smutno – Jeśli pomagać miłości, to takiej, która ma jakąś szansę przetrwać… lub w ogóle zakwitnąć.
            Zack uśmiechnął się do niej wysyłając jej wdzięczne spojrzenie, że poznała go z Julią. W przypływie chwili położył dłoń na jej ramieniu i pogładził nagą skórę. Otworzyła usta, by ułatwić znajomym rozmowę, kiedy to do jej uszu doszła szydercza uwaga, wypowiedziana zmysłowym, zachrypniętym, męskim głosem.
- Nie wiedziałem, że masz taką fantazję….
            Zack błyskawicznie zareagował na słowa Toma, mierząc go ponurym spojrzeniem. Alex zszokowana spojrzała na mężczyznę, który jeszcze chwile temu był znudzony i miał ich w nosie. Co więc się nagle stało?
- O co ci chodzi Moore?
            Thomas podniósł się z miejsca i stanął za Alex, która wyprężyła się jak struna. W skroniach czuła pulsowanie, a całe jej ciało ogarnęła nagła gorączka. Wiedziała, że ta mała uwaga jest tylko mały kamyczkiem, który z czasem przemieni się w lawinę.
- Nie powinieneś bawić się zabawkami, które do kogoś już należą…
            Ręka Toma, strzepnęła dłoń Zacka z jej ramienia. Jednak ciepło męskiej dłoni, którą straciła, nie zrobiło na niej jakiegokolwiek wrażenia. Brytyjka zapatrzyła się przed siebie, obdarzając niewidzącym wzrokiem przestrzeń przed nią. Nie wiedziała czy aby się nie przesłyszała. Czy Tom właśnie nazwał ją „zabawką”?
- To tylko udowadnia, że nie jesteś jej wart! – Syknął wściekle Zack, z łoskotem odsuwając swe krzesło i stając przed napiętą sylwetką Thomasa Moorea. Jednak niższy o głowę Coover nie mógł się równać z jego wysokością. – Nie powinieneś nawet…
- Przepraszam! – Miała już dość tego wszystkiego! Najlepszym co mogła zrobić, by nie być świadkiem tego przedstawienia, była ucieczka. Nie wiedziała dokąd uciekać, była jednak pewna, że chce zniknąć, najlepiej jak najdalej od tego miejsca. Na jej drodze stanęła nagle Margaret, trzymająca pustą misę po sałatce. Błyskawicznie zwęszyła pretekst do oddalenia się z salonu. – Niech pani pozwoli bym ja to zrobiła.
            Pani Moore podała jej misę, mówiąc by ta wracając przyniosła dodatkowe butelki wina. Alex przytaknęła, uśmiechając się słabo do kobiety. Dlaczego jej syn nie może być taki jak ona?
            Kiedy była już bezpieczna w kuchni, odłożywszy misę do zlewu, oparła się o kuchenne szafki i odetchnęła głęboko. Nawet nie wiedziała kiedy osunęła się po drewnianej powierzchni, siadając na podłodze. Automatycznie objęła nogi ramionami, układając czoło na kolanach. Zapomniała zupełnie o włączeniu światła i pewnie spowiła by ją ciemność, gdyby nie wpadające przez okno promienie księżyca.
            Chciało jej się płakać. Nie z powodu tego, że Tom jawnie ją ignorował, czy też zachowywał się jakby to, co razem przeżyli, nigdy się nie zdarzyło, lecz z bezsilności. Nie umiała sobie poradzić z własnymi odczuciami i to było dla niej groźne. W jednej chwili chciała go zabić, w innej natomiast kochać się z nim do ostatniego tchnienia.
Na myśl o określeniu jakim ją nazwał w oczach zebrały jej się łzy, które już sekundę później popłynęły delikatnie po jej zimnych policzkach. Także i jej ucieczka nie wynikała z tego, że postanowiła uniknąć konfrontacji, lecz dlatego, że zwyczajnie bała się jego następnych słów. Dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że usłyszałaby więcej obraźliwych określeń o sobie, a tego nie umiałaby zapomnieć. Nie jeżeli mówi to osoba, którą się szczerze kocha.
            Nagły dźwięk przekręcanego kluczyka w drzwiach, otrzeźwił ją na tyle, by wyrwała się z zamyślenia i spojrzała w górę. Jęknęła głucho, gdyż kilka kroków od niej stał mężczyzna, którego nie chciała tu widzieć, ten którego nie umiała wyrzucić z pamięci.
- Co tu robisz?
            Thomas westchnął pod nosem, opierając się o kuchenną szafkę niedaleko dziewczyny. Skrzyżował ramiona na piersi, patrząc na ścianę. Jego usta były zaciśnięte, a oczy lekko przymknięte. Księżycowe światło oświetlało jego twarz, przez co wydał jej się w tej chwili jeszcze bardziej pociągający.
- To chyba ja powinienem cię o to spytać. Ja tu mieszkam…
            Czyli tak się sprawy miały… Alex kaszlnęła nerwowo, po czym wstała z podłogi i otrzepała sukienkę.
- Przepraszam za najście.
            Próbowała nasączyć te słowa jadem, lecz nie bardzo jej to wyszło. Zamiast złośliwego tonu jej głos zabrzmiał nieśmiało i smutno. Spuszczając wzrok na ziemię postanowiła wyjść stąd jak najszybciej. Nie tylko z tego pomieszczenia, ale także i z tego domu.
- Alex nie o to mi chodzi! – Kiedy koło niego przeszła, mężczyzna silnie złapał jej ramię. Pisnęła, zaskoczona ciepłem jego dłoni i zaraz potem próbowała się wyrwać, jednak jego uścisk nie zelżał. - Dlaczego uciekłaś?
            Dziewczyna nie mogła się skupić, gdyż ten przysunął się bliżej tak, że czuła na skroniach jego oddech, bała się podnieść głowę, obawiając się, że straci coś więcej niż do tej pory – świadomość i rozum. Thomas wiedział jak na nią działa i umiał to wykorzystać.
- Nie uciekłam. Chciałam odnieść miskę…
- Nie teraz do cholery! – Jego wrzask spowodował, że przeszły ją ciarki. Zadrżała mimowolnie, dopiero teraz kierując na niego wzrok. O mało co nie zmiękła, kiedy spostrzegła, że w jego oczach nie ma złości, tylko ból. Czyżby uraziła wtedy jego męską dumę? – Kiedy przyszedłem już cię…
            Nie mogła dać mu dokończyć. Wolała sama mówić, nie dać mu dojść do głosy, by nie uwodził jej tym zmysłowym, lekko zachrypniętym szeptem.
- A co miałam zrobić? – Opuściła głowę, co pozwoliło jej szybciej zebrać myśli. Kiedy patrzyła w te niebieskoszare oczy nie miała nad sobą władzy. - Miałam czekać aż wrócisz i pokażesz gdzie moje miejsce?
            Kiedy Thomas zamilknął, wiedziała, że tak by się to skończyło. Niedawna nadzieja, którą się żywiła, zniknęła bezpowrotnie.
- Wiem ile dla ciebie znaczę… - Absolutnie nic! – powtarzał donośny głos w jej głowie. – W końcu to zrozumiałam…
            Ręce mężczyzny opadły, uwalniając ją o męskiego uścisku. Niewiele myśląc odwróciła się na pięcie i jak najszybciej opuściła kuchnie. Kiedy wmieszała się w tłum, przybrała maskę. Uśmiechała się radośnie, jednak w głębi jej dusza rozrywała się na kawałeczki.

* * *

- Na co się patrzysz… - Syknęła pod nosem, natrafiając na spojrzenie Toma. Mężczyzna szybko odwrócił jednak wzrok, biorąc kolejny obfity łyk ze swego kieliszka. Alex zagryzła usta obserwując scenkę, która rozgrywała się na końcu pokoju. Kiedy Thomas wrócił z kuchni nie miała już okazji z nim porozmawiać. Modliła się w duchu, by mężczyzna odpuścił i tak też się stało. Dlaczego w takim razie była nieszczęśliwa? Może to przez to, iż mężczyzna spędzał cały czas z piękną blondynką, która to usiadła na oparciu jego fotela. Nie chciała patrzeć w ich stronę, jednak nieposłuszne oczy ciągle do nich uciekały. Amber zanosiła się śmiechem, kiedy mężczyzna tylko otwarł usta, przytulała się do jego ramienia, próbowała pocałować… Wściekłość, jaką poczuła, była nie do zniesienia. – Dureń…
- Do mnie mówiłaś kochana?
            Alex pisnęła przestraszona, odwracając wzrok w stronę, z której dochodził głos. Natrafiła na czujne spojrzenie brązowych oczu, spoglądających na nią z ciekawością zza grubych szkieł w czerwonych oprawkach.
- Przepraszam! – Krzyknęła w pierwszej chwili, zastanawiając się kim była ta starsza kobieta. Kiedy przyjrzała się jej dłużej, przypomniała sobie jej imię. Była to pani Moore – matka Davida. – Nie zdawałam sobie sprawy, że ktokolwiek może mnie usłyszeć…
- Mówisz dość cicho, jednak ja słyszę nadzwyczaj dobrze. – Przyznała Violet z uśmiechem. Podjechała bliżej swym wózkiem, tak, że ich kolana się stykały. – Dlaczego jej na to pozwalasz?
            W pierwszej chwili myślała, że się przesłyszała. Czyżby babcia wiedziała więcej, niżby miała zdradzić? Rozszerzyła oczy w zdumieniu, patrząc na oblicze staruszki. Ta jednak przeniosła swoje spojrzenie na Toma i Amber.
- Słucham?
- Dlaczego do niego nie idziesz i nie wyrwiesz go z ramion tej harpii? – Powróciła do niej wzrokiem, marszcząc swe brwi. Gdyby nie te grube szkła, można by było się przestraszyć tego wzroku, jednak czerwone oprawki nadawały jej spojrzeniu zabawnego wyrazu. – Wybacz, ale nie uwierzę, że wolisz zostać tu ze mną.
            Nie wolała, jednak i tak nie mogła się zdobyć na ten krok. Zapewne zrobiłaby z siebie idiotkę, podchodząc teraz do nich. Nie, nie, nie! Tom na pewno by ją wyśmiał!
- Widać, że pasuje mu jej towarzystwo. – Wyrwało jej się niepostrzeżenie, kiedy to zobaczyła jak mężczyzna uśmiecha się do blondynki, która to hojnie wypełniła kieliszek, który chwilę temu opróżnił.
- Bzdura! Na pewno zależy mu na tobie. – Rzekła babcia, kładąc dłoń na jej skórze. Alex jęknęła pod nosem, energicznie kręcąc głową. W to na pewno nie uwierzy. – Wierz mi, znam swojego wnuka.
- Niestety zależy mu tylko na jednym…
- Każdemu mężczyźnie zależy tylko na tym! – Krzyknęła Violet po czym roześmiała się, uderzając dłonią w swe kolana. Alex uśmiechnęła się delikatnie, widząc ile ta z pozoru słaba kobieta ma jeszcze w sobie krzepy. - Mężczyźni są wprawdzie głupi, jednak nie sądzę, by mój wnuk dał się złapać po raz drugi na jej słodkie oczka.
            Kiedy to ostatnie dźwięki wydobywały się z gardła staruszki, do Alex coś doszło. Dlaczego Violet Moore jej to mówiła? Po rozmowie z nią wiedziała, że kobieta wie dużo więcej niż pozostała część ich rodziny, ale skąd? Z tego co sobie przypominała dopiero dzisiaj ją poznała. Wcześniej nawet nie zauważyła by ktokolwiek o niej wspominał.
- Dlaczego pani mi to wszystko mówi?
            Violet uspokoiła się po jej słowach i zamilkła. Opuściła wzrok na swe uda, po czym poprawiła spódnice garsonki. Kiedy Alex myślała już, że jej pytanie zostanie bez odpowiedzi, staruszka podniosła na nią swe spokojne, brązowe oczy.
-  Ta kobieta już raz go skrzywdziła…

            9 lat wcześniej…
            Violet właśnie przemierzała korytarz, ucząc się obsługi wózka inwalidzkiego, kiedy to do jej uszu doszedł słodki głosik narzeczonej jej młodszego wnuka.
- Megan? – Blondynka zaszczebiotała wesoło. Kobieta podjechała swym fotelem najbliżej drzwi jak mogła, by podsłuchać rozmowę Amber. – Zgadnij co się stało!
            Violet skrzywiła swe usta, przypominając sobie wydarzenia popołudnia. Thomas oświadczył się swej 20-letniejdziewczynie. Nigdy nie lubiła tej młodej kobiety, gdyż wiedziała, że pod uprzejmą maską, ukryła się diablica. Niby wszyscy domownicy to dostrzegli jednak Tom nigdy nie chciał ich słuchać. Poza tym nie mieli żadnych dowodów na to iż Amber jest fałszywa.
- Tak! – Krzyknęła rozanielona, zaraz potem zanosząc się śmiechem. – Tom mi się oświadczył!
            Staruszka przeklęła w myślach, zła na wnuka za to nierozsądne posunięcie. Niby znali się od młodzieńczych lat, jednak Violet od zawsze wiedziała, że nie są sobie przeznaczeni. Ona pragnęła pieniędzy, nie jego miłości, a ten był nią całkowicie zaślepiony, nie dostrzegając wielkich wad swej wybranki. 
- Już nie mogę się doczekać, aż się tu wprowadzę! – Violet wychyliła głowę, wtykając ją w szparę w drzwiach. Z ulgą stwierdziła, że dziewczyna nie będzie mogła jej dostrzec, gdyż siedziała do niej tyłem. Nagle jednak staruszka się zlękła widząc, że blondynka wstała i zaczęła przemierzać salon. – Muszę wyrzucić stąd te graty!
            Violet o mało co nie zdradziła swej obecności, kiedy dziewczyna chwyciła jej robótkę ręczną. Później podeszła do kominka, patrząc z niechęcią na ustawione tam pamiątki.
- Ohydztwo! – Jęknęła dotykając fotela jej zmarłego męża Johna. Violet zacisnęła mocno pięści, powstrzymując się przed tym by nie wparować do pokoju. – Tak kochana… Muszę się pozbyć nie tylko tych rzeczy, ale też i tej starej idiotki.
            Nie musiała myśleć, by wiedzieć, że to o nią chodziło. Violet od dawna podsłuchiwała dziewczynę i śledziła ją. Wiedziała co ma za uszami, a z każdym jej śledztwem, lista jej wad powiększała się w zawrotnym tempie. Jej wnuk jednak i tak zawsze wybielał jej wady, mówiąc babce, iż ta jest uprzedzona do jego narzeczonej.
- Ona jako jedyna wie na czym mi zależy. – Powiedziała, odrzucając do tyłu swe długie włosy. Ponownie rozsiadła się na kanapie, wyciągając przed siebie dłoń z pierścionkiem. – Tak… ma mały kamień… Muszę go naciągnąć na większy!
            Kobieta poczuła nieprzyjemny uścisk w sercu. Te zaręczyny bolały ją dlatego też, że dziewczyna nosiła na palcu jej pierścionek. Pamiętała jeszcze kiedy dostała go od Johna. Naiwnie myślała, że Tom wybierze kobietę, która będzie na niego zasługiwać.
- No co ty! Ten wieśniak jest tak we mnie zakochany, że uwierzyłby mi we wszystko.  
- Wiedziałam! – Krzyknęła nagle Violet, wparowując agresywnie do pokoju. Miarka się przebrała, teraz po tych słowach, była pewna tego, że Amber zależy tylko i wyłącznie na ich pieniądzach. - Nigdy nie pozwolę by doszło do tego ślubu!
            Amber odwróciła się zaskoczona jej wejściem i nie śpiesząc się pożegnała się ze swą rozmówczynią, wciskając telefon to swej małej torebki. Gdybym tylko nie siedziała na tym przeklętym wózku, już bym ci pokazała gdzie twoje miejsce! – Pomyślała staruszka, mierząc narzeczoną wnuka, najbardziej nieprzyjaznym wzrokiem na jaki ją było stać.
- Zobacz starucho… - Odezwała się po chwili, wyciągając w jej stronę dłoń z pierścionkiem. - Jakbyś zapomniała Tom już mi się oświadczył.
- Nigdy nie pozwolę byś tu mieszkała, ani byś coś zmieniła w moim domu!
- No to bardzo dobrze. – Roześmiała się wstając z miejsca. Z ironicznym uśmiechem na ustach podeszła do jej wózka i nachyliła się nad nią, zmuszając swój głos do szeptu. - Kiedy tylko zostanę panią Moore, poproszę Toma, by przeniósł cię do domu starców.
            Nie wiedziała czy dowierzać jej słowom, jednak zawzięta mina mówiła sama za siebie. Dziewczyna naprawdę chciała to zrobić. Teraz kiedy dowiedziała się wszystkiego, wmówi wnukowi, że jest wariatką.
- Nie zrobisz tego…
- Właśnie, że zrobię. – Przyznała z uśmiechem i odsunęła się. Przemierzyła salon, obrzucając niechętnym wzrokiem znajdujące się tam meble i przedmioty. - Jak myślisz kogo posłucha ten zakochany głupiec?
            Nie miała wątpliwości, że właśnie jej. Wielokrotnie rozmawiała o niej z Tomem, jednak ten był zaślepiony miłością do tej kobiety. Powtarzał, że jest zazdrosna i uprzedzona, co do Amber, całkowicie ignorując jej obiekcje.
- No właśnie! – Przyznała dziewczyna obracając się do niej tyłem. Stanęła przy kominku, patrząc z niechęcią na ustawione tam zdjęcia oraz jej pamiątki z młodości. - Musze jeszcze wywalić te graty. Jesteście bogaci, więc nie rozumiem dlaczego mieszkacie w takim muzeum…
            Violet zamilkła modląc się w duchu, by dziewczyna nie uszkodziła żadnej rzeczy drogiej jej sercu. Przyznała w duchu, że faktycznie była przeciwna jakimkolwiek zmianom. Jeszcze nie pogodziła się ze śmiercią ukochanego Johna i nie chciała pozbywać się jego rzeczy. Rodzina to zresztą akceptowała.
- W końcu będę bogata i nawet ty mi w tym nie przeszkodzisz.
- Zależy ci tylko na pieniądzach ty…
            Staruszka już miała wybuchnąć i powiedzieć kobiecie co o niej myśli, jednak nagle zobaczyła, że w drzwiach stoi Tom. Nie wiedziała od jak dawna był świadkiem ich rozmowy, lecz po jego zaciśniętych ustach i smutnym spojrzeniu, była pewna, że dość dużo udało mu się usłyszeć. Blondynka natomiast nieświadoma jego obecności mówiła dalej.
- A myślałaś, że na czym? – Warknęła z ironią, a po chwili roześmiała się perliście. - Och Tom, ten zakochany we mnie głupiec…
            Violet chciała jakoś uciszyć blondynkę widząc tak wielkie cierpienie na twarzy wnuka, jednak nie umiała tego zrobić. Z jednej strony wcale tego nie chciała. Może teraz Tom zrozumie z jaką kobietą się związał.
- Chłopiec z dobrego domu, myślał, że go pokocham… Bez pieniędzy byłby dla mnie nikim, nigdy bym na niego nie spojrzała ty stara…
- Wynoś się.
            Lodowaty głos Toma przeszył powietrze. Blondynka odwróciła się i pisnęła zaskoczona jego obecnością. Od razu przybrała swoją cierpiętniczą maskę.
- Kochanie…
            Amber wyrzucała z siebie pełno słów, próbujących znów urobić mężczyznę, jednak ten nawet na nią nie spojrzał. Wolnym krokiem podszedł do Violet i ukląkł przy jej wózku. Staruszka westchnęła, kładąc dłoń na jego zimnym policzku. W jego oczach było tyle cierpienia, że i ona poczuła niemal fizyczny ból.
- Przepraszam cię babciu…
            Babka uśmiechnęła się do wnuka, gładząc czule jego dłoń. Teraz żałowała, że ten był świadkiem tej rozmowy.
- Tom najdroższy! To ona mnie sprowokowała do…
- Czego nie zrozumiałaś?! – Tom poniósł się z klęczek, mierząc narzeczoną spojrzeniem swych niebieskich oczu. Chwycił dziewczynę za ramię i niemalże wywlókł ją z pokoju. – Wynoś się stąd!

            Alex przycisnęła dłoń do ust, wysłuchując opowieści babci Moore. Teraz już rozumiała w jakiejś części jego zachowanie, przynajmniej było jej łatwiej je pojąć. Nie spodziewała się czegoś takiego.
            Ukradkiem spojrzała na Toma, który jakby odgadując jej zamiary także na nią spojrzał. Pomimo, że ich oczy się spotkały nie umiała odwrócić wzroku. Teraz było jej głupio, że tak go potraktowała. Po opowieści Violet wiedziała, że Tom nie potrafił już kochać. Musiała go tego nauczyć, lecz wszystko zaprzepaściła. Mimowolnie zerknęła na Amber. Jak ta kobieta mogła być aż tak zimna? Tom był wspaniałym mężczyzną. Alex nie wiedziała jak można było go nie pokochać.
- Ta wstrętna dziewucha już wystarczająco napsuła mi krwi… - Rzekła Violet, chwytając za koła wózka, jakby chciała tam jechać, jednak Alex powstrzymała ją przed tym.
- Niech pani tego nie robi. – Przyznała, opuszczając głowę. Nie wiedziała wprawdzie co staruszka chciała zrobić, lecz była pewna tego, że musiała sama sobie z tym poradzić. – Teraz już i tak jest za późno.
- Jak to?
            Alex po krótce opowiedziała staruszce co miała na myśli. Dziwiło się sobie, dlaczego zaufała tej nieznajomej kobiecie, jednak w sercu czuła, że Violet nie jest fałszywa i miała dziwne przeczucie, że babcia chce ją zeswatać ze swoim wnukiem.
- Teraz pewnie nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Wie pani jaki jest dumny…
            Staruszka mruknęła pod nosem, drapiąc się palcem po brodzie. Brytyjka spojrzała na nią w napięciu, czując w kościach, że ta opracowuje jakiś podstępny plan. Uczepiła się tej myśli bowiem sama nie miała żadnej strategii, a może starsza pani opracuje coś genialnego.
- Przepraszam, że panią o to zapytam, ale skąd pani wie, że ja… - Spłoniła się rumieńcem, gdyż w obecności kobiety słowo „kocham” nie potrafiło przejść jej przez gardło. – No, że my… że ja…
- Mimo, że noszę okulary, nie jestem ślepa. – Powiedziała staruszka, a jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu, przez co i Brytyjka nie umiała się nie uśmiechnąć. – Poza tym wiem, że nie jesteś taka jak Amber. Ty naprawdę go kochasz.
            Alex zaczerwieniła się jeszcze mocniej słysząc jej słowa. Nie mogłaby oszukiwać w takiej sprawie. Kochała Toma i nic nie mogło tego zmienić.
            Posiedziała jeszcze chwilę z Violet, rozmawiając o jej młodości, lecz w chwili kiedy zobaczyła, że staruszka ziewa po raz któryś z kolei, postanowiła dać jej odpocząć. Pożegnała się z nią, całując ją delikatnie w pomarszczony policzek, po czym zawołała Luka by ten przeniósł swą babkę na górę. Mężczyzna przytaknął jedynie głową, biorąc w ramiona swą krewną. Kiedy narzeczony przyjaciółki zniknął na piętrze, Sam odezwała się do Brytyjki.
- Luke mówi, że bardzo cię polubiła. – Stwierdziła Sammy, klepiąc ją delikatnie w ramię. Alex przytaknęła uśmiechając się pogodnie do przyjaciółki. – Fajna z nich rodzina tylko jeden się nie udał…
            Nie musiała spoglądać w stronę w którą Sam skierowała swój wzrok. Wiedziała doskonale, że Amerykanka patrzy w tej chwili na swojego przyszłego szwagra. Może gdyby nie porozmawiała sobie z Violet, też by tak myślała, jednak teraz zmieniła zdanie.
- Nie wiesz wszystkiego…  
            Przyjaciółka uniosła brwi w zdumieniu, od razu pytając o to Brytyjkę, jednak ta nie chciała jej na razie zdradzać szczegółów. Sama musiała się uporać z tym co usłyszała.
            Na całe szczęście chwilę później u podnóża schodów zjawił się Luke, udaremniając Sam chęć dowiedzenia się prawdy.
- Opowiesz mi o tym później…
            Luke sapnął pod nosem, przyglądając się z diabelskim uśmiechem swej narzeczonej. Chwycił ją w pasie i przyciągnął do swej piersi.
- Jeszcze nie założyłem ci obrączki na palec, a ty już masz przede mną tajemnice?
            Narzeczeni gruchali sobie jak gołąbki, lecz Alex przestała ich słuchać. Odwróciła się do ściany przyglądając się niewidzącym wzrokiem, przyczepionym tam fotografiom. Tak naprawdę, gdyby nagle ktoś ją o nie zapytał, nie umiałaby o nich niczego powiedzieć. Teraz jej myśli zajmowały inne kwestie.
            Zrobiła parę kroków do przodu, wlepiając wzrok w swe buty. Musiała wymyślić, jak porozmawiać z Tomem. Domyśliła się, że mając Amber za świadka ten będzie próbował ją zbyć, lub co gorsza ośmieszyć, dlatego też ta rozmowa musiała odbyć się sam na sam. Kolejną kwestią było to co mu powiedzieć. Czy przyznać się, że wie o jego przeszłości, czy może wszystko zataić, a przynajmniej ukryć tę wiedzę na jakiś czas.  
- Tom! – Pisk blondynki doszedł zza jej pleców, przez co Brytyjka odwróciła się zaskoczona. To co ujrzała, spowodowało, że zamarła chłonąc oczami ten widok. – Jesteś za ciężki!
            Tom prawie, że leżał na drewnianej barierce schodów. Jego głowa opadała, przez co nie można było dostrzec wyrazu jego twarzy. Biedna Amber podtrzymywała jego ramię, próbując z całych sił zaciągnąć go na górę. Trzeba mu było nie dolewać… - pomyślała złośliwie Brytyjka, kiedy zrozumiała sytuację po tym jak mężczyzna się odezwał.  W prawdzie nie można było nazwać tego bełkotu słowami. Tom mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, co nie byłoby zrozumiane w żadnym języku.
- Ty! – Amber odezwała się z wyższością, patrząc na Angielkę. – Pomóż mi!
            Alex w pierwszym odruchu chciała jej pomóc, jednak zastanawiając się nad opryskliwym tonem kobiety, zatrzymała się w pół kroku.
- Nie powinnaś raczej poprosić?
- Proszę! Może być?!
            Mówiąc to jej różowe usta wykrzywiły się tworząc nieprzyjemny dla oka grymas. Alex westchnęła przeklinając w duchu swą uczynność. Nie mogła jej zignorować, gdyż źle by się z tym czuła. Ojciec nauczył ją, że trzeba pomagać, nawet jeśli ktoś jest nieuprzejmy. Wzdychając pod nosem, wsunęła głowę pod drugie ramię mężczyzny i z całych sił pociągnęła go w górę. Tom początkowo jakby nieświadomy, wykonywał wprawdzie ruchy, także nie było aż tak ciężko, jak przedstawiała to Amber.
            Kiedy doszły na piętro, Alex uśmiechnęła się, że pokonały połowę drogi, za to Amber zaczęła strasznie narzekać, mówiąc iż musi go ciągnąć sama. Przygryzła usta by nie odpyskować tej wrednej lampucerze, po czym zaczęła się wdrapywać na następną kondygnacje. Kobieta jej towarzysząca oczywiście nie szczędziła narzekań. W pewnej chwili Alex jednak się wyłączyła, kiedy głowa Toma opadła mu na ramię po jej stronie. Teraz nawet jeśli kobieta by krzyczała, Brytyjka i tak by jej nie słyszała. Spojrzała ukradkiem na jego opuszczone powieki i usta wykrzywione w uśmiechu. Odwróciła jednak wzrok nie chcąc się narazić blondynce. Tom jednak nawet jak był nieprzytomny, nie dał jej się skupić. Jego ciepły oddech łaskotał jej policzki i skronie, rozpraszając jej myśli.
            Po wielu lamentach ze strony Amber w końcu dotarły do jego pokoju, który pokonały błyskawicznie. Widząc te znajome wnętrze Alex zamyśliła się przez chwilę, jednak zaraz odzyskała świadomość.
- Na trzy…
            Amber odliczyła puszczając ramię mężczyzny by ten swobodnie opadł na wielkie łoże. Alex zrobiła tak samo, jednak coś poszło nie tak. Zamiast zostać na nogach, opadła na łóżko razem z Thomasem, lądując na jego szerokiej piesi. Jęknęła zaskoczona, chcąc się wyrwać z jego uścisku, jednak Tom oplótł ją ramionami przytulając ją do siebie.
- Umm…
            Z jego gardła wydał się cichy pomruk, powodując, że całe ciało Brytyjki zesztywniało. Amber stojąca nad nimi i przyglądająca się tej scenie, prychnęła ze złością, tupiąc nogą w pokrytą panelami podłogę.
- Tom! – Krzyknęła, mając zamiar obudzić mężczyznę, jednak ten jakby jej nie słyszał. Uśmiechając się sennie, wtulił twarz w włosy Alex, mrucząc coś pod nosem. Brytyjka może i by zrozumiała jego mruczenie, gdyby nie to, że była w całkowitym szoku, a przez jego uścisk nie mogła się ruszyć. – Zejdź z niego!
            Alex już chciała się jej wytłumaczyć, że to nie jej wina, kiedy Tom odszukał ustami jej usta i wycisnął na nich pocałunek. Nie trwało to jednak długo, gdyż już po kilku sekundach oderwał się od niej, przytulając swą twarz do jej.
- Moja słodka, kochana Alex…
            Brytyjka rozszerzyła oczy ze zdziwienia, zaskoczona jego słowami. Niby nie powinna wierzyć szeptom śpiącego pijaka, jednak to zabrzmiało tak prawdziwie, że się na nie złapała. Amber natomiast tak samo jak ona uwierzyła jego słowom, o czym świadczyła jej mina. Dziewczyna prychając wściekle pod nosem, wypadła z pokoju, głośno trzaskając za sobą drzwiami.
            Alex uśmiechnęła się pod nosem, z powodu złości tamtej. Spojrzała na Toma i doznała szoku. Mężczyzna patrzył na nią z uśmiechem, a jego oczy były otwarte. Jeszcze chwilę temu dałaby sobie amputować obie nogi za to, że śpi, a teraz wyglądał zupełnie normalnie.
- Wreszcie sobie poszła… - Westchnął, a jego głos był całkowicie pozbawiony niedawnego pijackiego bełkotu.
Dziewczyna odepchnęła go od siebie, nie mogąc uwierzyć, że ten to po prostu zagrał. Niewątpliwie nadawał się na aktora.
- Udawałeś?! – Krzyknęła, oburzona jego zachowaniem. Zerwała się na równe nogi, patrząc na niego oskarżycielsko. - Jak mogłeś to…
            Niedane jej było dokończyć, ponieważ Tom pociągnął ją za dłoń, przez co straciła równowagę i opadła na niego. Spróbowała się od niego uwolnić, jednak mężczyzna był szybszy. Przewrócił ją na plecy, przytrzymując jej nadgarstki za głową, kolanami ściskając kobiece uda. Zaskoczona pisnęła, kiedy zorientowała się, że została uwięziona, a wszystko zależało teraz od tego jednego mężczyzny.
- Tom nie możesz…
- Cicho.
            Zmysłowy szept, który wydobył się z jego gardła, zaciekawił ją. Nie mogła się powstrzymać by na niego nie spojrzeć. Kiedy jej oczy spotkały się z jego wzrokiem, zamarła. W jego spojrzeniu była złość, wręcz wściekłość.
- Tom…
            Mężczyzna przywarł ustami do jej warg, miażdżąc je w pośpiesznym pocałunku. Alex miała drobne opory, początkowo chcąc się wyrwać z jego uścisku, lecz szybko porzuciła ten zamiar. Kogo ona chciała oszukać? Nie mogła normalnie myśleć, kiedy nie było go w pobliżu. Kłopoty z koncentracją doskwierały jej również, kiedy go nie widziała. Z nim było jej źle, jednak bez niego jeszcze gorzej, wręcz tragicznie. Kiedy jednak Tom uwolnił jej dłonie, jednocześnie wsuwając jej do ust swój język, a dłońmi podsunął jej sukienkę, chcąc dostać się do jej piersi, jej świadomość krzyknęła: „dość!”. Jeśli teraz tego nie przerwie, już zawsze będzie tak samo. Tom będzie chciał tylko seksu, a ona w swej naiwnej miłości będzie mu na to pozwalać, myśląc, że ten nauczy się ją kochać.
- Nie! – Krzyknęła, z całych sił odtrącając mężczyznę. Tom posłusznie odpuścił, jednak patrzył na nią oskarżycielsko. Alex westchnęła ciężko, specjalnie unikając jego wzroku. Choć nic nie powiedział, było wiadomym, że jest wściekły. – Nie możemy… znaczy ja nie mogę.
            Mężczyzna nie odwracając spojrzenia, którego to ona unikała w tej chwili jak ognia, oparł się na łokciach, wyciągając swe długie nogi do przodu, obserwując jak nerwowo pociąga swą sukienkę. Alex nie umiała ,mu odmówić i właśnie prowadziła walkę, ze swym spragnionym dotyku ciałem. Jedna jej strona pożądała go rozpaczliwie, podczas gdy druga postanowiła go przetrzymać, sprawdzić. Właśnie ta druga ostatecznie zdobyła przewagę.
- To… - Wyjąkała nerwowo, prosząc o jego reakcję, jednak ten zacięcie milczał. – Nie mam ochoty się z tobą… - Prawie wyrwało jej się słowo „kochać”, lecz w porę ugryzła się w język. Tom już uświadamiał ją w tej kwestii, a nie chciała by znów powtórzyłaby się ta rozmowa. – uprawiać z tobą seksu, by zaspokoić tylko twoje potrzeby.
- Doprawdy? – Szepnął, wierzchem dłoni gładząc jej ramię. Dziewczyna zadrżała, gdyż ten niewinny z pozoru gest wzbudził jej pragnienie. Tom ewidentnie chciał ją przekonać do tego by się poddała. – Czyli zaspokajamy tylko moje potrzeby?
            Nie do cholery! – Pomyślała Alex, gdyż opatrznie to zrozumiał. Nie chodziło o to, że czuła się z nim niezaspokojona, lecz o to, że nie chciała by było to traktowane jako potrzeba czysto fizyczna. Seks z nim był czymś nadzwyczajnym, lecz naiwnie pragnęła miłości. Choć jedno jego szczere zapewnienie uspokoiłoby ją na dobre, jednak mężczyzna nie myślał o miłości. Zależało mu tylko na tym co mogła mu ofiarować w łóżku.
- Nie o to mi chodzi. – Przyznała szczerze, chcąc mu wytłumaczyć całą sytuację i targające nią wątpliwości, jednak nie umiała zebrać myśli, kiedy łaskotał jej ramię. Niechętnie odsunęła się na koniec łóżka. – Myślę, że to jakoś za szybko idzie. Nie zrozum mnie źle, po prostu powinniśmy się chyba lepiej poznać.
            Tom mruknął pod nosem, a po chwili zaśmiał się cicho. Alex nie wiedziała, czy także się roześmiać, czy może rozpłakać. Mężczyzna natomiast położył się na swym łóżku, a kiedy dziewczyna nie zareagowała poklepał pościel obok. Patrząc na niego z ciekawością, położyła się obok, starając się nie dotknąć jego ramienia. Na nic się to jednak zdało, gdyż Tom objął ją ramieniem, przyciągając do swego boku.
- To co chciałabyś wiedzieć? – Pogładził swą ciepłą dłonią jej nagie ramię. Alex podniosła spojrzenie na jego surową twarz, jednak ten uparcie wpatrywał się w sufit. - Z góry mówię, że nie będę odpowiadał na głupie pytania, więc lepiej się zastanów zanim jakieś zadasz.
            Łatwo powiedzieć – pomyślała ze złością. Każdy jego dotyk, delikatne spotkanie jego palców z jej skórą, było tak bardzo rozpraszające, że nie myślała o niczym innym, niż o tym by to wszystko odwołać i rzucić się z nim na łóżko. Jedno się zgadzało, byli na łóżku, lecz nie robili tam tego, czego oczekiwał Tom.
- Może opowiesz mi o Amber? – Spytała niepewnie, przygryzając nerwowo usta.
            Tom zanim odpowiedział, kaszlnął niespokojnie, a dłoń gładząca jej ramię się zatrzymała. Po chwili jednak ponownie wprawił ją w ruch, a z jego gardła wydarł się cichy, nie zwiastujący niczego dobrego pomruk.
- Stara, nic nie warta historia.
            Alex westchnęła ciężko, wtulając się w jego pierś. Niewątpliwie Tom uznał to jako odpowiedź na postawione przez nią pytanie, lecz z całą pewnością nie można tego było nazwać odpowiedzią. Ciężko będzie się z nim rozmawiało, a jeśli tak dalej pójdzie nie dowie się o nim niczego. Nie chciała jeszcze jednak rezygnować, dlatego też w kolejne pytania, które mu zadawała dotyczyły jego dzieciństwa, lub szkoły i przyjaciół.

            Z zaskoczeniem odkryła, że czerpie przyjemność ze wspólnego spędzania z nim czasu, nawet jeśli wieczór nie kończy się pójściem do łóżka.

1 komentarz:

  1. Kisiel jest najlepszy!!!!! xD ah jak ja kocham komenty w nawiasach kwadratowych, to jest wręcz genialne.

    OdpowiedzUsuń