-
Przepraszam! – Krzyknęłam, po raz setny dzisiaj, potrącając w terminalu kolejną
osobę. Zaślepiona żądzą odnalezienia Hyun Joong i udaremnienia mu wyjechania,
potrącałam ludzi, nie patrząc w ogóle gdzie idę. Parłam do przodu, obserwując
tablice z wyświetlającymi się najbliższymi lotami. – Hyun, gdzie jesteś?
Mijałam właśnie bramkę odlotów do
Francji, kiedy kilka metrów przede mną pojawiła się wysoka postać w skórzanej
kurtce, ciągnąca za sobą walizkę. Mężczyzna do złudzenia przypominał Hyuna.
- Hyun! – Krzyknęłam, biegnąc co sił w
nogach, dlaczego moje życie, akurat w tej chwili, przypominało brazylijską
telenowele?! – Hyun Joong!
Chciałam krzyknąć: Kocham cię!, Wykrzyczeć
to wszystkim, obecnym na lotnisku. Dopadłam w końcu mężczyznę, który nie
reagował na moje wołania, co jeszcze upewniło mnie w tym, że musiał to być
Koreańczyk.
- Hyun, do cholery! – Wrzasnęłam,
pociągając faceta za ramię, Ten odwrócił twarz, a mnie zrobiło się głupio.
Mimo, że przypominał Hyuna od tyłu, przód całkowicie mieli inny. Mężczyzna
spojrzał na mnie z zainteresowaniem i wypowiedział kilka słów w obcym mi
języku. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co zrobić. Czyżby koleś mówił po
włosku? – Scusa!
Mężczyzna krzyknął coś jeszcze, jednak
ja uciekłam nie chcąc się wdawać w pogawędki z Włochem. Takim to tylko jedno w
głowach, a ja nie miałam czasu. Musiałam jakoś zatrzymać samolot, w którym z
pewnością znajdował się już Hyun Joong.
-
Pasażerowie lecący do Seulu, proszeni są niezwłocznie o stawienie przy bramce
nr.18!
To ja! Znaczy nie ja, tylko Hyun!
Przyśpieszyłam, gdy zdałam sobie sprawę, że jestem przy bramce ósmej. Do odlotu
zostało, zaledwie kilka minut. To i tak cud, że udało mi się wykupić w
ostatniej chwili bilet na ten samolot. Podobno jakiś pasażer zrezygnował i stąd
miałam wolny bilet.
-
Przepraszam, nie może pani… - Jęknęła pracownica lotniska, kiedy wreszcie udało
mi się dotrzeć pod odpowiednią bramkę.
-
Jak to nie mogę?! – Wrzasnęłam na Bogu ducha winną kobietę i wręczyłam jej swój
bilet. – Mam bilet na ten samolot!
Dziewczyna zaczęła się jąkać, a ja
nie zważając na jej protesty wyrwałam się do przodu i chwyciłam za klamkę do
tunelu. Ucieszona miałam już puścić się biegiem, gdy nagle poczułam w pasie
czyjeś duże dłonie. Krzyknęłam przerażona, gdy uniosłam się o metr w górę.
-
Puść mnie ty gorylu! – Krzyknęłam na ochroniarza, wielkości dinozaura, który
uniósł mnie jakbym ważyła nie więcej niż kilogram. Zaczęłam dłońmi okładać jego
ramiona i wszystkie inne części jego ciała, do których miałam dostęp.
Nieświadomie zmieniłam język i nie szczędziłam mężczyźnie, przekleństw. –
Kurwa, puść mnie! Ochujeliście do reszty?!
-
Proszę pani… – Powiedział spokojnie obiekt mych ciosów, stawiając mnie już na
ziemi. Ruszyłam do przodu, lecz ponownie chwycił mnie za ramiona, potrząsając
lekko. – Nie może pani już lecieć tym samolotem! Właśnie odlatuje!
Ostatnie zdania wykrzyczał, jakby
bojąc się, że mogę być głucha lub niespełna rozumu. O… Odleciał..? Przestałam
się szamotać, a dłonie, którymi ściskałam jego koszule opadły bezwiednie.
Podprowadził mnie do szyby ciągnącej się po całej ścianie i wskazał ruszającą
właśnie maszynę.
-
Za późno… - Jęknęłam, prawie przyciskając się do szyby terminalu, obserwując
odlatujący właśnie samolot. Zacisnęłam pięści, a w moich uszach ciągle
rozbrzmiewało na nowo zdanie, które wypowiedziałam. – Kurwa!
-
Bardzo mi przykro… - Powiedział mężczyzna i odszedł, gdy machłam mu ręką,
prosząc by sobie poszedł.
Nie przejmowałam się w tej chwili,
ludźmi obecnymi w poczekalni. Miałam ochotę zabić wszystkich, wybić pół
angielskiego narodu, by tylko Hyun Joong wrócił. Bezsilnie upadłam na kolana, a
z moich oczu pociekły długo hamowane łzy.
-
Nic ci nie jest dziecko?
Podniosłam zapłakaną twarz i
ujrzałam, że niska, starsza kobieta, odziana w strój stewardesy, ta sama, która
starała się mnie zatrzymać, pochyla się nade mną. Pokiwałam głową i musiałam
mocno przygryźć wargę, by nie rzucić się w jej ramiona. Niestety słone krople
wcale nie miały zamiaru przestać cieknąć po mych policzkach. Ta nagle,
przytuliła mnie do siebie i chwytając mocno za ramiona, poprowadziła do rzędu
krzeseł. Pchnęła mnie na jedno z nich i ku mojemu zdziwieniu nie odeszła, lecz
zajęła sąsiednie siedzenie.
-
Nie płacz… - Jęknęła, gładząc dłonią moje włosy. – Będzie następny samolot…
-
Nie będzie! – Krzyknęłam, rozklejając się jeszcze bardziej. Nigdy bym nie
przypuszczała, że moje serce odczuje tak wielki ból, po stracie ukochanego.
Oczywiście nie wiedziałam na jak długo Hyun Joong wyjechał, lecz byłam pewna,
że po powrocie już nic nie będzie takie same. O ile w ogóle miał zamiar wrócić…
- Hyun już nie wróci!
Nie zwracając uwagi na
zatrzymujących się przy mnie ludziach, zaczęłam opowiadać kobiecie o wszystkim.
Nie wiem skąd wzięłam aż tyle odwagi, by rozklejać się przed zupełnie
nieznajomą osobą. A może właśnie świadomość tego, że kobieta jest mi obca
popchnęła mnie do tego. Całkowicie się otworzyłam, a słowa wylewały się z głębi
mojej duszy. Opisałam jej dosłownie wszystko, całą historię znajomości z
ukochanym, nie pomijałam niczego. Nie oczekiwałam, że kobieta pochwali mnie,
zbeszta czy udzieli jakiejś rady. Najbardziej zależało mi na tym, by wyrzucić z
siebie wszystkie smutki.
Kończyłam właśnie swoją opowieść i
ocierałam ostatnie łzy, kiedy poczułam na kolanie dotyk ciepłej dłoni.
Podniosłam oczy i pisnęłam z przerażenia. Jak to dobrze, że siedziałam, ponieważ
gdyby było inaczej na pewno leżałabym teraz jak długa, zdychając na białej
posadzce lotniska.
Widok, który rozciągnął się przed
moimi oczyma, był zatrważający. Dostrzegłam ponad dwadzieścia par oczu, czujnie
wpatrujących się w moją osobę. Przebiegłam wzrokiem zgromadzenie, nie wierząc
czy to, aby dzieje się naprawdę. Bliżej moich kolan siedziały po turecku, trzy
nastolatki, z twarzami równie smutnymi jak moja. Dalej starszy pan z widoczną
siwizną we włosach, przytulający swą łkającą w mankiet żonę. Kilka stewardes,
jeden pilot i kilkanaście kobiet, zajmujących licznie krzesełka wokół mnie.
Zaczerwieniłam się aż po cebulki włosów
i podniosłam się chcąc uciec przed nieznajomymi, jednak powstrzymały mnie przed
tym nastolatki, usadzając mnie na powrót na krześle.
-
Dlaczego o ciebie nie walczył?! – Jęknęła blondynka, uderzając otwartą dłonią w
twardą podłogę. – Jest tchórzem!
Przebiegłam oczami po zgromadzonych
osobach, które teraz czujnie patrzyli prosto na mnie, oczekując mojej
odpowiedzi. Nawet pilot, który myślałam, że śpi łypał okiem, spod swojej
ciemnej czapki. Wzięłam głęboki oddech, wyjaśniając nastolatkom, że to ja byłam
winna i to ja okazałam się tchórzem, jednak te jakby w ogóle mnie nie słuchały.
-
Lilith ma rację! – Żachnęła się kolejna nastolatka, podobna jak kropla wody do
pierwszej, tylko że zamiast złotych splotów, miała ciemne kręcone loki.
Domyśliłam się, że są siostrami. – Hyun powinien, rozmówić się z Williamem w
męski sposób!
-
Julia, życie Nat to nie telenowela!
Krzyknęła następna i wkrótce kłótnia,
zaabsorbowała pozostałych zgromadzonych. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami,
obserwując całe zajście i rozmyślając jak uciec z tego kurnika. Miałam już
wstać, kiedy stewardesa, uciszyła całe towarzystwo, przypominając im w jakim
miejscu się znajdują.
-
Jutro jest kolejny lot do Seulu. – Powiedziała kobieta, przytulając mnie do
siebie, zniżyła głos, pewnie po ty, by nie usłyszały nas rozkrzyczane
nastolatki. – Wyśpij się i przyjdź tu jutro. Podobno wszystkie miejsca są
zarezerwowanie, ale wcisnę cię tam jakoś.
-
Dziękuje… - Szepnęłam, ściskając serdecznie kobietę i ruszyłam się z miejsca.
Robiąc kilka kroków zatrzymałam się i odwróciłam do kobiety. – Jestem Natalia!
-
Wiem kochanie! – Krzyknęła, machając mi na pożegnanie. – Ja jestem Jade!
Odmachując jej ruszyłam do domu,
mając już w głowie ułożony plan…
* * *
Wpadłam do mieszkania jak burza,
biegając po wszystkich pokojach w poszukiwaniu przyjaciółki. Musiałam się
koniecznie dowiedzieć, gdzie mam się udać, gdy wyląduje jutro w Korei, a
niezbędne były mi do tego informację, które, jak sądziłam posiadała
przyjaciółka. Parę dni temu, rozmawiała ze szwagierką Hyuna przez telefon, więc
skoro wymieniły się numerami Klaudia z pewnością wiedziała, gdzie kobieta
mieszka.
Kiedy z żalem, stwierdziłam, że
przyjaciółki nie ma udałam się do kuchni, chcąc zrobić sobie coś do picia.
Wyciągałam właśnie colę z lodówki, kiedy kątem oka dojrzałam małą różową karteczkę
przyklejoną do blatu. Klaudia miała dzisiaj mierzenie sukni ślubnej, czego
dowiedziałam się oczywiście z kartki, która ta zostawiła.
Usiadłam chcąc się uspokoić, jednak nie
potrafiłam tego zrobić. Musiałam na własną rękę ją odszukać, choćbym miała
zjeździć cały Londyn i pytać każdego napotkanego w nim człowieka, czy nie zna
kobiety.
Właśnie
narzucałam na siebie płaszcz i chwytałam torebkę, kiedy drzwi się otworzyły i
do mieszkania weszła radosna Klaudia. Bez zbędnych ceregieli, chwyciłam przyjaciółkę
za ramiona i przycisnęłam ją do wrót, które ta chwile temu zamknęła.
-
Gdzie mieszka Ha Rin?! – Krzyknęłam, spoglądając w jej przerażone, szeroko
otwarte oczy. Szturchnęłam ją i ponowiłam pytanie po polsku. – Odpowiadaj do
cholery, gdzie ją znajdę!
Przyjaciółka wyrwała się z mego
uściska i wzruszyła ramionami. Podeszła spokojnie do kanapy i rzuciła na nią
swoją torebkę.
-
Nie mam pojęcia. – Rzuciła od niechcenia, wyciągając telefon i włączając swoją
ulubioną grę na komórce. Wyrwałam jej z dłoni aparat i schowałam za plecami. –
Co do chuja?
-
Posłuchaj ty… Przyjaciółko… - Zaczęłam siląc się na spokój, choć wiedziałam, że
Klaudia się ze mną droczy. Sama byłam sobie winna i nie słuchałam jej rad,
kiedy mówiła, żebym spotkała się z Hyun Joong. Teraz jednak byłam zdecydowana
na wszystko. Miałam w nosie to co sobie pomyśli, lub od jakich mnie wyzwie, nie
miałam czasu na zabawy w kotka i myszkę. – Wiem, że jestem totalną idiotką,
która pozwoliła odejść mężczyźnie, którego kocha, ale właśnie mam plan jak go
odzyskać i potrzebna mi jest do tego Ha Rin. Rozumiem, że jesteś na mnie zła,
ale przeklinam cię, pomóż mi ją znaleźć, bo inaczej…
- St. Joseph's na Macklin Street. – Wyszeptała,
po czym uśmiechnęła się promiennie. – Ha Rin odbiera ze szkoły swojego syna.
Niedawno z nią rozmawiałam.
Przytuliłam przyjaciółkę, nie mogąc
opanować radości i nie tracąc czasu skierowałam się do drzwi.
-
Nat! – Krzyknęła Klaudia za mną. Odwróciłam się, zaskoczona, ciekawa co jeszcze
chciała mi powiedzieć. Ta wyciągnęła z kieszeni kluczyki do auta i rzuciła je.
– Weź Toma. Tylko nie porysuj lakieru!
Zaśmiałam się posyłając jej
wdzięczne spojrzenie. Zbiegłam na dół i zapakowałam się do auta, z piskiem
ruszając przed siebie. Na szczęście wiedziałam, gdzie znajduje się wypowiedziana
przez Klaudię ulica. Teraz musiałam tylko odnaleźć tą szkołę.
Tom, jak powiedziała Klaudia, był niczym
innym jak jej autem. Przywiązała się do małego, niebieskiego seata i choć miała
okazję go sprzedać, nie chciała nawet o tym słyszeć. Drugim z powodów dla
których nie chciała się go pozbyć, choć psuł się od czasu do czasu było to, że
według niej, gdyby kupiła sobie lepszy model, złodziej od razu by jej go
ukradł. Tak mogła spokojnie iść spać, nie przejmując się, że jej stary samochód
padnie ofiarą kradzieży.
Przeklęłam, gdy dojeżdżałam do celu,
gdyż wpadł mi w oko wielki znak, oznaczający zakaz wjazdu. Zaparkowałam i
zamykając drzwi, ruszyłam dalej na piechotę. Czego ty się spodziewałaś naiwna
istoto?! Londyn już taki był i pełno było miejsc, w których nie można było się
poruszać samochodem.
Po kilkunastu minutach znalazłam szkołę
i nieśmiało weszłam na jej teren. Korytarze były puste, a jedyne dźwięki, które
słyszałam, to obcasy obijające się o śliską podłogę. Zdziwiła mnie ta cisza,
lecz nagle zdałam sobie sprawę, że była sobota i nie było szans, żeby spotkała
tu choćby jedno dziecko. Zatrzymałam się, rozważając, czy aby dobrze
dosłyszałam nazwę szkoły.
Już miałam zrezygnować, gdy parę metrów
przede mną znalazła się kobieta, trzymająca za dłoń małego chłopca.
-
Natalia! – Wrzasnęła Ha Rin, dając mi do zrozumienia, że kompletnie się mnie
nie spodziewała. – Czy przyszłaś…
-
Musisz mi pomóc. – Powiedziałam, wchodząc jej w słowo. Nie miałam czasu, ani
ochoty na zbędę pogaduszki o pogodzie. – Potrzebuje adresu Hyun Joong.
Dziewczyna spojrzała na mnie
ciekawie, unosząc swe cienkie brwi. Czyżbym ze zdenerwowania, pomyliła język i
powiedziała coś czego nie zrozumiała? Jednak jej odpowiedź uświadomiła mi, że
jednak wiedziała o czym mówię.
-
A czy przypadkiem nie mieszka w tej samej kamienicy, co ty i Klaudia?
Zamrugałam i jednocześnie zacisnęła
pięści ze złości. No proszę trafił się kolejny żartowniś! Czy ja mam dzisiaj
jakąś kumulację na spotykanie na każdym kroku jakiś idiotów?
-
Chodzi mi raczej o koreański adres… - Zaczęłam spokojnie, mając dość oglądania
jej dziwnie rozbawionej twarzy. Gdyby nie dziecko, stojące tuż przy jej boku, z
pewnością zdzieliłabym ją w łeb. – Posłuchaj… Hyun wyjechał, a ja spóźniłam się
na samolot, więc nie baw się ze mną tylko podaj mi jego adres, ponieważ jeszcze
muszę znaleźć go na mapie, spakować się…
-
To Hyun wyjechał?
Jej uwagą, o mało co nie pozbawiła
mnie przytomności. Chciałam rzucić się na nią i ścisnąć jej bladą szyję, aż
ostatnie tchnienie nie wydobyłoby się z jej gardła. Czy on faktycznie byli
rodziną? A może stojąca przede mną kobieta była niespełna rozumu? Spojrzałam
odruchowo na dzieciaka, który nie odezwał się do tej pory ani słowem. Żal mi go
było jeżeli okazałoby się, że jego matka jest świrnięta.
-
Mamo, dlaczego ta pani mówi, że wujek wyjechał?
-
Bo myśli, że wyjechał…
Dzieciak przemówił, a ja myślałam,
że znajduje się w jakimś kiepskim serialu, lub auto, które posiadała
przyjaciółka w jakiś dziwny sposób przeniosło mnie w czasie i Hyun Joong
faktycznie jeszcze nie wyjechał.
-
Jak możesz nie wiedzieć, że wyjechał skoro sama powiedziałaś o tym Klaudii,
wczoraj przez telefon!
Miałam już dość tej małej lampucery,
szczerzącej się w tej chwili jak głupia. Zacisnęłam dłonie ze złością, patrząc
jej wojowniczo w oczy.
-
Powiedziałam tak, bo miał wyjechać.
Potrząsnęłam głową w niedowierzaniu.
Z tego by wynikało, że Hyun Joong nadal tu był, lecz musiałam się upewnić, czy
aby dziewczyna jasno się wyraziła.
-
Nadal jest w Londynie?
Ta tylko pokiwała twierdzącą głową,
wskazując mi palcem salę na końcu korytarza. Ha Rin mówiła coś jeszcze lecz ja
już jej kompletnie nie słuchałam. Wolnym krokiem, ruszyłam w stronę, wskazanego
mi pokoju, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Hyun nadal tu był, mój kochany
Hyun Joong, znajdował się o kilka kroków…
Wspięłam się na palce, chcąc zajrzeć do
klasy i o mało nie pisnęłam, zwracając na siebie uwagę mężczyzny i jego
uczniów. Serce ścisnęło mi się boleśnie, gdy ukochany uśmiechnął się do dzieci
i wskazał palcem na książkę, tłumacząc z zapałem zasady pisowni. Stał na środku
pomieszczenia, w lewej dłoni trzymając podręcznik, w drugiej zaś długopis i
przemawiając do uczniów, czułym i spokojnym głosem. Wyglądał jeszcze cudowniej,
niż ostatnim razem, gdy go widziałam. Jednym elementem, który wydawał mi się
nowy były okulary o czarnych oprawkach.
Miałam odejść i usiąść na ławce obok,
oczekując aż lekcja się skończy, lecz nagle rozbrzmiał dzwonek, a dzieci,
wybiegły z klasy. Jęknęłam, gdy jakiś mały sadysta z plecakiem, tak mnie nim
trzepnął, że o mało co nie upadłam. Już miałam wyzwać tego bachora, że ma
uważać jak chodzi, jednak gdy zobaczyłam jego tatusia, cały zamiar ulotnił się.
Tatusiek mierzył jakieś dwa metry, a czarna koszulka polo prawie targała się na
jego potężnych ramionach i obszernej piersi.
Odwróciłam się i weszłam do klasy, gdzie
przy biurku, siedział pogrążony w czytaniu Hyun Joong. Mężczyzna mnie nie
zauważył co dawało mi szanse na rozpoczęcie rozmowy.
-
Część… - Szepnęłam, zamiast zaskoczyć go i powiedzieć to co cisnęło się na usta
od wielu godzin. Mężczyzna spojrzał na mnie i błyskawicznie stanął na nogach.
Uniósł brwi w zdziwieniu, a mięśnie jego twarzy napięły się. – Myślałam, że
wyjechałeś…
-
Odwołali mi lot. – Powiedział stanowczo, nie zdając sobie sprawy z tego, że
wiedziałam doskonale, że kłamie. Mogłabym się na to nabrać, gdybym nie była na
lotnisku. Uśmiechnęłam się myśląc, że także i jego twarz się rozjaśni, jednak
jak bardzo się myliłam. Hyun odwrócił się i spoglądał teraz przez okno na
ulicę. – Nie martw się, za kilka dni wyjadę.
Miałam ochotę go przytulić, pocałować,
pokazać mu tym całą swoją miłość, jednak jego napięta sylwetka i chłodny ton,
pozbawiły mnie odwagi do wykonania jakiegokolwiek kroku.
-
Na długo?
-
Raczej na stałe. Mam dość Londynu. – Serce ścisnęło mi się z bólu. Dlaczego nie
walczysz ty cholerna idiotko! Mężczyzna twoich marzeń oddala się od ciebie
coraz bardziej, a ty nie robisz nic żeby go zatrzymać?! – Jedno mnie
zastanawia… Dlaczego tutaj jesteś?
-
Hyun… - Zaczęłam, czując, że czerwienie się jak burak. Nie było jednak odwrotu,
musiałam koniecznie wyznać mu swe uczucia, niezależnie od tego czy mnie pogoni,
lub wyśmieje. – Zakochałam się…
-
Gratuluję… - Szepnął, ściskając mocniej parapet, którego się złapał. Tak bardzo
chciałam, by mężczyzna spojrzał mi w oczy, mógłby z nich wyczytać całą moją
miłość, jednak ten uparcie unikał mojego wzroku. – Zasługujesz na szczęście…
-
Spotykałam wielu mężczyzn na swej drodze, jednak w żadnym nie potrafiłam się
zakochać. Jednak w końcu trafił się on - mój książę z bajki - który umiał
pokonać demony przeszłości. Przy nim potrafię zapomnieć o wszystkim. Cieszyć
się jego obecnością, dotykiem, czułymi pocałunkami… I nagle zdałam sobie
sprawę, że zakochałam się bez pamięci.
Mężczyzna ciągle stał odwrócony.
Zagryzłam zęby, chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy, jednak nic mi to nie
dało, słone krople rzewnie zaczęły ciec po mych policzkach, zamazując mi obraz.
-
Nawet nie wiem, kiedy to się stało… - Jęknęłam, ocierając dłonią policzki.
Dlaczego on się nie odwróci? Czemu nic nie powie? Czyżby już przestała być dla
niego ważna, a może Hyun mnie już nie kochał? - Na początku myślałam, że nie
potrafię sobie ułożyć życia od nowa, że nie będę potrafiła tego zrobić, ale
teraz… Nie chcę być z żadnym innym mężczyzną…
Przerwałam, ponieważ mężczyzna uderzył
otwartą dłonią w ramę okna i wymijając mnie skierował się do wyjścia. Dlaczego
akurat teraz nie miałam siły by się ruszyć? Czyżby moje serce umarło i już nic
nie mogło go ożywić? Wykrzesałam z siebie jednak dość siły, by chwycić go za
ramię. Ten zatrzymał się i rzucił mi pełne złości spojrzenie. Postanowiłam nie
owijać w bawełnę i powiedzieć wszystko od razu.
-
Hyun… Ja…
-
Nat, przestań już… - Syknął, wyrywając swe ramię z moje uścisku. Złapał mnie za
ramiona i potrząsnął. Nagle jego spojrzenie zelżało, a jego dłonie powędrowały
do mojej twarzy. Jego ciepłe palce starły z policzków słone krople. –Dlaczego
mi to wszystko mówisz?
-
Bo… - Szepnęłam, zatapiając się w głębokości jego spojrzenia. Wystarczyło
przesunąć ją o kilka centymetrów, by znów poczuć na ustach te cudowne i
zmysłowe wargi. - Nie jestem pewna, czy on mnie kocha…
-
To, dlaczego mu tego nie powiesz?
Zamilkłam na moment. Uświadomiłam
sobie to dopiero teraz, a mianowicie to, jak wielka była moja głupota. Hyun
przecież nawet nie zdawał sobie sprawy, że mam na myśli jego. Opowiadałam mu o uczuciu,
jakim go darze, w tak pokrętny sposób…
-
A co ja właśnie do cholery robię? – Spytałam, uśmiechając się słabo.
Hyun oderwał dłonie od mych policzków i
spojrzał na mnie jakbym była pierwszą kobietą, jaką widzi. Pokręcił głową i
zamrugał kilkakrotnie powiekami, jakby chcąc się przekonać, czy to, aby nie
sen, lub co gorsze jakiś żart z mojej strony. Korzystając z jego zaskoczenia
postanowiłam kontynuować.
-
Kiedyś zależało mi na Williamie i gdy znów go zobaczyłam, przypomniałam sobie o
uczuciach, które kiedyś czułam. Zagubiłam się… Dopiero dzisiaj rano wszystko
zrozumiałam.
Mężczyzna ponownie zamknął moją
twarz w dłoniach i zmusił mnie bym na niego spojrzała. Uczucie niedowierzania,
nie zniknęło jednak z jego twarzy. Nadal jego usta pozostały ściągnięte, a oczy
pozbawione ciepła. Czyżby to było dla niego wielkim szokiem?
-
Powiedz to…
Uniosłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu
chodzi, jednak spoglądając na jego oczy, które napełniały się nadzieją, pojęłam,
co chce usłyszeć.
-
Kocham cię, Kim Hyun Joong. – Powiedziałam szczerze, nie odwracając spojrzenia,
chcąc przekonać go tym, że mówiłam prawdę. – Tylko ciebie naprawdę kochałam,
kocham i kochać nie przestanę.
Jakby na potwierdzenie tych słów,
wspięłam się na palce i delikatnie dotknęłam jego ust. Nie czując, żadnej
reakcji z jego strony, już chciałam się odsunąć, gdy ku mojemu zdziwieniu
mężczyzna, przenosząc swoje dłonie na moją talię, przyciągnął mnie do swojej
piersi, z jękiem wpijając się w moje usta. Świat zawirował, odpowiadając z
czułością na jego żarliwe pocałunki, zarzuciłam mu ramiona na szyję, wplątując
dłonie w jego miękkie włosy. Chciałam by ten pocałunek pełen miłości i
namiętności nigdy się nie skończył.
-
Nigdy więcej nie zostawiaj mnie na tak długo… - Szeptała między pocałunkami,
gładząc jego kark. – Myślałam, że oszaleje!
-
A nie ochujeje? – Spytał ze śmiechem Hyun, wypowiadając po polsku, typowe
powiedzonko Klaudii, wprawiając mnie tym w zdumienie. Spoglądał mi w oczy z
dawną miłością, właśnie tego spojrzenia pragnęłam tak gorliwie od kilkunastu
dni. Przytaknęłam głową, również się uśmiechając. – Kocham cię Nat… Ja także
chciałem oszaleć, gdy nie było cię obok…
Ponownie złączyliśmy swe usta,
spragnione pocałunków, przez tą rozłąkę. Całkowicie zatopilibyśmy się
pieszczocie, gdyby nie mocne szarpnięcie, małych rąk. Oderwaliśmy się od
siebie, chcąc zgromić spojrzeniem tego, kto ośmielał się nam przeszkodzić.
Pisnęłam, gdy okazało się, że tuż
obok nas, ciągnąc za nasze nogawki, stoi mała dziewczyna o blond włosach,
związanych w kucyki i dużych groźnie patrzących oczach. Chciałam się odsunął od
ciała ukochanego ten jednak nie rozluźnił swego uścisku.
-
Panie nauczycielu?! – Spytała mała terrorystka, puszczając moją nogawkę, lecz
ciągle pociągała za spodnie Hyun Joong. – Czy ta Pani chcę za ciebie wyjść?
Zdziwił mnie trochę bezpośredni ton
dziewczynki, lecz wiedziałam, że to tylko małe dziecko. Nie rozumiało jeszcze
zbyt wiele.
-
Jeszcze nie wiem, ale właśnie miałem ją o to zapytać.
Moje serce zaczęło galopować jak
stado koni, rozbiegających się na polu. Hyun chciał mi się oświadczyć? Nie
spodziewałam się tego! Nawet przez myśl mi nie przeszło, że miałby ochotę to
zrobić!
Dziewczynka odwróciła swe spojrzenie
od swego nauczyciela i zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, swych wielkich
niebieski oczu.
-
Nauczyciel jest już zajęty! – Krzyknęła, hardo unosząc podbródek. Bałam się tego,
co ta mała jeszcze mi powie… Może jej matka również zakochała się w Hyun Joong
i to chciała powiedzieć, jednak to, co usłyszałam, kompletnie zbiło mnie z
tropu. - Ja za niego wyjdę!
Stęknęłam, szukając odpowiednich
słów, by wyjaśnić małej, że na razie jest to nie możliwe. Co ja gadam?! W ogóle
było to niemożliwe, ponieważ to ja chciałam za niego wyjść i nie po to,
zadawałam sobie tyle trudu, by teraz pozwolić mu odejść! Westchnęłam,
otrząsając się z tych głupich myśli. Przecież nie będę się kłócić z tą małą
smarkulą!
Wysunęłam się z objęć ukochanego i
przyklękłam przy dziewczynce.
-
A nie zgodzisz się bym pożyczyła sobie pana nauczyciela na jakiś czas? –
Powiedziałam uśmiechając się do niej przyjaźnie. – Powiedzmy do czasu aż
skończysz szkołę.
Uczennica zmrużyła swoje oczy,
zastanawiając się przez chwile. No zgódź się ty mała jędzo…
-
Dobrze… - Powiedziała po chwili, a ja odetchnęłam z ulgą. - Ale potem musicie
się rozwieść!
-
Mia, chyba twoja mam już przyjechała…
Hyun Joong w końcu wtrącił się w tą
babską rozmowę, odwracając uwagę małej. Z korytarza faktycznie dobiegał jakiś
kobiecy głos wykrzykujący imię dziewczynki. Terrorystka uśmiechając się
promiennie i żegnając z nauczycielem, wypadła na korytarz.
-
Czy są jeszcze jakieś inne zakochane w tobie kobiety, oprócz tej małej, o
których mi nie powiedziałeś?
Mężczyzna roześmiał się i ponownie
przygarnął do siebie, muskając ustami moje zaciśnięte wargi. Ta mała
blondyneczka zdenerwowała mnie, lecz w głębi duszy cieszyłam się, że Hyun nie
uczył w liceum.
-
Żartujesz? – Spytał, zanosząc się śmiechem. – Cała żeńska połowa mojej klasy za
mną szaleje!
Uśmiechnęłam się słabo, uderzając
delikatnie w jego ramię. Miałam nadzieje, że nie będę musiała stoczyć bitwy z
każdą z nich, jak przed chwilą z małą Mią.
-
A jest coś, o czym ty musisz mi powiedzieć?
-
Nie. – Stwierdziłam krótko, nadstawiając usta do pocałunku. Hyun także chyba
miał na to ochotę, ponieważ niemal natychmiast nakrył je swoimi wargami.
Chciałam skupić się na radości, jaki
niósł jego dotyk, jednak jedna sprawa, zaprzątnęła mi myśli. Oderwała się od
mężczyzny, który spojrzał na mnie z ciekawością.
-
Właściwie to jest jedna taka rzecz, o której powinieneś wiedzieć… - Zaczęłam
niepewnie, szukając odpowiednich słów, by powiedzieć mu o moich
przypuszczeniach. Hyun jednak nie pozwolił mi się skupić ciągle pytając, co to
jest, a jego zdenerwowanie rosło, z każdym wypowiadanym przez niego pytaniem. –
Właściwie to… Może się okazać, że jestem w ciąży i możemy zostać niedługo
rodzicami tak więc…
Nie dokończyłam, ponieważ Hyun
porwał mnie w ramiona i ponownie złączył swe usta z moimi. Oderwał się ode mnie
dopiero po chwili i stykając swe czoło z moim, powiedział coś tak wspaniałego,
że o mało co nie umarłam z zachwytu.
-
Jeśli pojawi się dziecko, pokocham je i będę najszczęśliwszym człowiekiem na
świecie… - Szepnął z ustami tuż przy moich wargach. – Nat… Kocham cię…
To nie był koniec naszej historii.
Ona dopiero się rozpoczęła i już nie mogłam się doczekać tego, co przyniosą nam
kolejne dni…