Witam!
Od dzisiaj zaczynam wydawanie najnowszego opowiadania. Tytuł jest jakże przewrotny, tj. "Będziesz mój!", ale jakże pasujący do tej historii ^-^
Pierwszy rozdział, nazwany dedykuje Szatanirro la von i und, która to wymyśliła nazwę temu opowiadaniu!
Szatanirro! Dziękuje Ci, że zostałaś dzisiaj moim przyjacielem! xD
Nie
wiadomo dlaczego niekiedy tak się dzieje, że znajdujemy się w miejscu, w którym
nie chcieliśmy być. Nie potrafimy jednak porzucić raz już obranej drogi, by zawrócić,
lecz czasami los płata nam figla, który w gruncie rzeczy wydaje się być
pomyłką, lecz wcale nią nie jest…
-
Gdzie jesteś? – Westchnięcie i cichy szept wyrwał się z ust Alex. – Wiedziałaś,
że sama się zgubię…
Aleksandra
Amelia Ward, stała właśnie na chodniku, przed lotniskiem w stanie Wyoming i
oczekiwała swej przyjaciółki. Spojrzała nerwowo na zegarek, umieszczony na
nadgarstku.
Przez całe dwadzieścia sześć lat swojego
życia nie ruszała się na krok, ze swojego miasta, a co dopiero z kraju. Nie miała
jednak serca odmówić swej uczelnianej koleżance, gdy ta, po skończeniu
edukacji, zaprosiła ją do swojego domu w Cheyenne. To właśnie w czasie studiów
poznała Samanthe Anderson. W ciągu kilku lat wspólnej nauki i dzielenia pokoju
w akademiku, przywiązały się do siebie.
Studia
podjęte na uniwersytecie w Oksfordzie, wymagały od Sam, opuszczenia rodzinnego
Wyoming i przeniesienia się do Londynu. Teraz natomiast, gdy Samantha wróciła
do domu, ciągle nie dawała spokoju Alex, namawiając przyjaciółkę, nie tylko do
samego wyjazdu, ale i do zamieszkania w Stanach. Dziewczyna odmawiała za każdym
razem, lecz przyjaciółka postanowiła być nieugięta i bez wiedzy Alex
zarezerwował jej bilet. Brytyjka, postawiona już przed faktem dokonanym, nie
mogła odmówić.
Zniecierpliwiona,
oczekiwaniem na amerykankę i trochę tymi dziwnymi spojrzeniami, które mijani
mężczyźni jej posyłali, wydobyła telefon i wkładając do niego nową kartę,
wybrała numer przyjaciółki.
-
Alex, jak miło, że dzwonisz! – Sammy odebrała niemal natychmiast, co zaskoczyło
Brytyjkę, gdyż zazwyczaj musiała wisieć na linii, całą wieczność, by w końcu
się z nią połączyć. Przyjaciółka krzyczała do słuchawki, przez co musiała
odsunąć telefon od ucha, by nie ogłuchnąć. Oprócz jej głosu, słychać było
jeszcze mocne dmuchanie w słuchawce, co oznaczało, że przyjaciółka prowadziła.
– Właśnie po ciebie jadę. Wysiadłaś już?
Alex
rozejrzała się, chcąc sprawdzić czy nie widać przyjaciółki na horyzoncie,
jednak niczego nie dostrzegła, przez nadmiar osób przed lotniskiem.
-
Tak. – Przyznała, przełykając mocno ślinę, gdyż młody mężczyzna, spojrzał na
nią uwodzicielsko, chwytając palcami, brzeg swego stetsonu i skłaniając się
jej. Pośpiesznie odwróciła wzrok, czując na policzkach ciepło i nie było to
związane ze skwarem panującym na zewnątrz. Nie była przyzwyczajona do mężczyzn
i szczerze wątpiła, gdyby kiedykolwiek rozluźniła się w ich towarzystwie. –
Czekam przed wejściem. Za ile będzi..?
Zamilkła, gdyż przyjaciółka
przerwała połączenie. Może brakło jej sieci – pomyślała naiwnie, kucając po swą
torbę, i chwytając za jej rączkę, pomaszerowała do wysokich ławek. Usiadła na
skaju jednej z nich i uśmiechnęła się ponieważ jej nogi zwisały z drewnianego
mebla. Pomachała nimi wesoło, śmiejąc się raczej ze swego wzrostu.
Gdy była nastolatką myślała, że
pewnego dnia osiągnie swój wymarzony wzrost 170 centymetrów, lecz teraz mając
już dwadzieścia sześć lat, pożegnała się z głupimi marzeniami. Od szkoły
średniej nie urosła nawet o centymetr. Mierzyła dokładnie 161 centymetrów, lecz
nie prowadziło ją to do kompleksów. Mimo, że nieustanie mówiono na nią „mała”,
żartowano z niej i ciągle pytano o dowód, gdy kupowała alkohol, cieszyła się ze
swojej małej postury.
Śmiejąc się cicho nie zwróciła uwagi
na uważne spojrzenie wysokiego mężczyzny, który mierzył ją ciekawym wzrokiem,
swych ciemnych tęczówek. Zastanawiał się, czy aby mała osóbka nie płakała. Jej
śmiech łatwo można by zrozumieć jako płacz, lecz gdy podniosła swe roześmiane
oczy, pokręcił głową i także się roześmiał zwracając na siebie jej uwagę.
Alex natychmiast zamilkła,
przysłaniając swe usta dłonią. Mężczyzna, szeptając pod nosem przekleństwo,
usiadł obok niej, wyciągając swe długie nogi do przodu, ramiona zaś krzyżując
za głową.
-
Już myślałem, że pani płacze. – Uśmiechnął się szeroko, dłonią zsuwając na
czoło swój kapelusz, przysłaniając je przed palącym słońcem. Alex odsunęła się
jak najdalej, przyglądając mu się kątem oka.
Był
to ten sam czarnowłosy mężczyzna, który stał niedawno obok niej. Teraz
natomiast mogła mu się przyjrzeć, gdyż wtedy był zbyt onieśmielona jego
powitalnym gestem. Wysoka postać, teraz rozciągnięta na drewnianej ławce,
wydała jej się przystojna. Ciemne, trochę w jej mniemaniu, za długie włosy,
zawijały się za jego uszami oraz tworzyły urocze fale na jego karku. Ciemny
zarost, pokrywał jego górną wargę, podbródek i linię szczęki, dodając mu uroku
oraz jakiegoś rodzaju niedostępności, czy niebezpieczności. Koszula w
czerwono-czarną kratę, skrywał jego umięśnioną klatkę piersiową, a rozpięte
trzy guziki na górze pozwalały podziwiać jego muskularny tors, pokryty ciemnymi
włoskami. Długie, mocne nogi, schowane w ciemnych dżinsach i wysokie kowbojskie
buty, dawały jasny dowód na to, że mężczyzna pochodził stąd.
Całość
mogłyby pozbawić nie jedną kobietę o zawrót głowy, lecz nie Alex. Nie wiedziała
jeszcze czym pachnie, spędzanie czasu z mężczyzną, lecz nie była laikiem.
Wiedziała to i owo, od koleżanek, czy też z czasopism jakie niekiedy czytała
Sam.
Chciała
natomiast odpowiedzieć coś nieznajomemu, lecz nie mogła się przemóc. Mężczyzna
jednak, ku jej wielkiej uldze nie prosił o rozmowę. W pewnej chwili myślała, że
zasnął, lecz jego stopy, które poruszały się do rytmu oraz ciche słowa jakiejś
piosenki, które szeptał, uświadomiły jej, że jest w błędzie. Próbowała wyłowić
właśnie jakiś sens z jego szeptów, kiedy to parę metrów od nich, z piskiem
opon, zatrzymał się pickup, a jego czerwone blachy zabłyszczały w świetle
słońca.
-
Jesteś ostatnią osobą, jaką chciałam dzisiaj spotkać! – Wrzasnęła Samantha,
wychodząc z wozu i mocno trzaskając drzwiami. Zaskoczona Alex wyciągnęła palec,
jakby zgłaszała się do odpowiedzi, lecz jej przyjaciółka w ogóle nie dostrzegła
tego gestu. Osobą do której skierowała swe nieprzyjazne słowa, był
najprawdopodobniej mężczyzna siedzący obok. – Co tu robisz, ty podły
szczurze?!
Zaskoczona Brytyjka, zaczęła
przerzucać swe spojrzenie, z mężczyzny na groźnie wyglądającą postać
przyjaciółki.
-
Ja też się cieszę kochanie. – Szepnął nieznajomy, nie ściągając z oczu
stetsonu. Jego usta rozciągnęły się w leniwym uśmiechu, co Alex uznała za dobry
znak. – Jednak nie łudź się. Nie przyjechałem tu dla ciebie.
Samantha otworzyła usta, by puścić
zapewne jakąś ciętą ripostę, lecz przewidująca i nieznosząca konfliktów Alex,
zeskoczyła z ławki i rzuciła się z otwartymi ramionami na amerykankę.
-
Dziękuje ci, że po mnie przyjechałaś! – Krzyknęła stosunkowo głośno i uściskała
dawno nie widzianą przyjaciółkę. Może chociaż tak odwrócę jej uwagę od tego
typa – pomyślała, zagadując koleżankę. – Myślałam, że całkowicie o mnie
zapomniałaś. Wiesz przecież, że nie trafiłabym do twojego domu.
Samantha spojrzała na nią
sceptycznie, jakby chcąc sobie przypomnieć skąd zna tą ściskającą ją
dziewczynę, jednak gdy na twarzy tej drugiej zagościł delikatny, wstydliwy
uśmiech, uściskała ją z mocą.
-
No co ty! Nigdy nie zostawiłabym cię na pastwę losu!
Aleksandra uśmiechnęła się szerzej i
nie wchodząc w dalsze dyskusję, mając świadomość, że nieznajomy przysłuchuje
się ich rozmowie, skierowała się do auta i czekając aż Sam wsiądzie, także
otworzyła drzwi. Siedząc już wygodnie na przednim siedzeniu wozu, spojrzała po
raz ostatni na mężczyznę. Ten jednak nie poruszył się ani o milimetr, jakby
całe to spotkanie z amerykanką, nie obchodziło go ani trochę.
Samantha zaczęła opowiadać o tym, co
działo się gdy się nie widziały, jednak Alex nie mogła się skupić na słowach
przyjaciółki. Ciągle przed oczami miała postać nieznajomego i żałowała, że nie
przyjrzała się jego twarzy.
-
Słuchasz ty mnie w ogóle? – Sam, zniecierpliwiona, szturchnęła ją ramieniem,
wyrywając ją z myśli o mężczyźnie. Nie wiedziała do końca, czy bezpiecznym jest
spytanie Sam o przystojnego faceta, gdyż po ich niemiłym spotkaniu, wiedziała,
że ta dwójka nie pała do siebie miłością. – Alex!
Dziewczyna spojrzała na poważny
profil amerykanki i odchrząkając delikatnie, wygładziła materiał swych spodni.
Bo wielu minutach ciszy, w końcu postanowiła się o niego spytać.
-
Kim był ten mężczyzna? – Spytała nieśmiało, znów czując wpełzający na twarz
rumieniec. Samantha, spojrzała na nią pytająco, nie wiedząc z początku co
koleżanka ma na myśli, jednak widząc jej szkarłatne plamy na policzkach pojęła
o kogo pyta.
-
Ten wstrętny, podstępny… - Sam, wściekle zagryzając usta, wypowiadała jedno za
drugim, coraz to gorsze określenie faceta. Alex uśmiechnęła się rozbawiona jej
reakcją. Nigdy nie widziała, by przyjaciółka z takim zapałem mówiła o
kimkolwiek, a w szczególności o mężczyźnie. – Ten dupek jest moim sąsiadem.
Brytyjka podskoczyła na siedzeniu,
zaskoczona tym nagłym przerwaniem wyliczanych przez nią wad. Zaraz jednak
zastanowiła się o co może jej chodzić z tym sąsiadem. Z tego co opowiadała,
ziemia jej ojca liczyła kilkanaście, co nie kilkaset hektarów, więc jak w z
taką powierzchnią, mogła mówić o jakichkolwiek sąsiadach?
-
W Spring Creek jest parę takich farm, ale to właśnie tej łajzy nie znoszę
najbardziej! – Wyjaśniła amerykanka jakby czytając w myślach swej koleżance. –
Niech zginie w ogniach piekielnych!
-
A według mnie jest całkiem przystojny… - Szepnęła Alex, mając nadzieje, że
przyjaciółka jej nie dosłyszy, jednak gdy spojrzała na jej zaciętą minę
wiedziała, że ta słyszała wszystko. – Ale skoro mówisz, że to kretyn, to wierze
ci na słowo.
Sam uśmiechnęła się promiennie,
słysząc te słowa. Alex przyjrzała się jej uważniej i stwierdziła, że przez te
kilka miesięcy w których się nie widziały, przyjaciółka wcale się nie zmieniła.
Jej urodziwa twarz oraz szeroki uśmiech na studiach łamały wiele męskich serc.
Zawsze gdy się uśmiechała, robiło jej się lżej na duszy. Długie włosy, luźno
spływające na jej ramiona w świetle słońca wydawały się miodowo-złote, z
nielicznymi jaśniejszymi pasmami. Ciemnoniebieskie tęczówki, skrywały teraz
szerokie okulary przeciwsłoneczne, typu aviator, które kiedyś razem kupiły na
wycieczce do Stonehenge.
-
Czemu mi się tak przyglądasz? – Spytała Sam, przyłapując koleżankę na gorącym
uczynku. Alex, mająca to w zwyczaju, pośpiesznie odwróciła wzrok, widząc, że
jej twarz odwiedził dobrze jej znany rumieniec. – Coś ze mną nie tak?
-
Po prostu… - Szepnęła, nie chcąc mówić przyjaciółce prawdy, że tak szczegółowo
studiowała jej urodę, próbowała wymyślić jakiś zadowalający i przekonujący
zarazem powód tego lustrowania wzrokiem. – Stęskniłam się za tobą…
Sammy oderwała dłoń od kierownicy i
położyła ją na ramieniu przyjaciółki, bez słów, chcąc pokazać jej, że także za
nią tęskniła. Rozjaśniająca się w uśmiechu twarz Alex, uświadomiła jej, że
zrozumiały się bez słów. Nagle cofnęła swą rękę i chwyciła mocniej kierownicy,
gdyż zjechały z głównej drogi, skręcając w piaszczystą szosę.
Alex wyjrzała ciekawie przez okno,
obserwując mijaną przyrodę. W prawdzie wiedziała doskonale, że przyjaciółka
mieszka na farmie, lecz nie sądziła, że będzie tu tak mało ludzi. Przyzwyczaiła
się już do Londyńskiego tłoku i ciasnych przestrzeni swego miasta, lecz
Wyoming, było dla niej sporo niespodzianką. Wszędzie było tyle wolnej
przestrzeni, piaszczystych dróg, porośniętych zielenią drzew, że nie mogła się
nadziwić. W Anglii też było wiele nie zamieszkałych ludnie miejsc, lecz Ameryka
wydała jej się niezamieszkałą planetą, w której będzie mogła wypocząć, z dala
od jakiegokolwiek osobnika rasy ludzkiej.
Zadarła wysoko głowę, gdyż
przejechały nad wielkim drewnianym szyldem, lecz za późno, przez co nie
przeczytała mijanego napisu. Chciała spytać Przyjaciółki, cóż to było tam
napisane, lecz w chwili, gdy otworzyła usta, by to zrobić, przyjaciółka
zatrzymała wóz i obchodząc go naokoło otworzyła drzwi po stronie Brytyjki, i
pociągając ją za ramię wyciągnęła z samochodu.
Alex jęknęła w zachwycie, pożerając
wzrokiem widok. Przez krótką chwilę miała wrażenie, ze znajduje się w raju, lub
co najmniej śni, że w nim jest.
-
Witaj na Free Horse Farm, Alex…
Ah....ten nowy szablon rozswietla ci bloga,swietnie tu pasuje...no i pojawilo sie tez nowe opowiadanie...hohoho...jestem pod wrazeniem,nie sadzilam ze jeszcze cos wydasz,myslalam,ze jednak to porzucisz xD. Ciesze sie jednak ze znow blogujesz i ze udostepniasz opowiadania. Ciesze sie tez ze dajesz mi dedykacje,to takie mile z twej strony,wrecz wzruszajace...ah...
OdpowiedzUsuńCiesze sie tez ze nasz przyjazn ma status przyjazni legalnej xD chyba przedtem przyjaznilysmy sie nielegalnie xD w ogole.... wszystko mnie cieszy, tak jak opis tej przystojnej Łajzy,ah...chcem wiecej
Ten nowy szablon to twoja zasługa. Wybrałaś mi idealny szablon, za co Ci serdecznie dziękuje.
UsuńSzczerze chciałam to porzucić, ale znalazłam mi szablon... Chyba właśnie ta zieleń przekonała mnie do wydawania xD
hahahahha...o kurde, nie wiedziałam, gdybym wiedziała, to może dałabym i ci spokoj, wiem że wydajesz od niechcenia, ja lubię twe opowiadania, wiem też, ze gdybyś nie wydawała tutaj, to i tak dawałabyś mi je do poczytania, na co oczywiście zawsze bym liczyła, bo jestem twym najwiekszym fanem xD
Usuńno a jesli chodzi o ten szablon, to znalazłam go przypadkiem i dlatego też od razu gdy wpadł mi w oko, pokazałam go tobie,nie mogło być inaczej
Cieszę się, że rozpoczęłaś kolejne opowiadanie, a tym samym ja mogę śledzić Twoją twórczość od początku. Jestem pewna, że będę czytać z przyjemnością. Twój styl przypadł mi do gustu, wiem, że jeszcze będziesz mnie zaskakiwać.Już mi się podoba, więc czekam na więcej :). Duż, dużo weny. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie nowy czytelniku! xD Dziękuje za komentarz. Postaram się nie zawieść!
UsuńPozdrawiam