Witam!
Początkowo miałam wielki plan wydawania rozdziałów w poniedziałki co dwa tygodnie. Teraz jednak sądzę, że tego jest tyle, że spokojnie mogę wydawać, co tydzień. Tak więc zmiany...
Rozdział będzie się pojawiał w każdy piątek.
Obiecuje... xD
Nie przedłużając zapraszam na kolejny rozdział...
-
Dlaczego Sam?! – Jęknęła Alex, chcąc przez prawię całą drogę przekonać swą
przyjaciółkę, by zawróciła. Nie miała pojęcia kim był ten Lukas Moore, o którym
wspomniała i nie chciała tego wiedzieć. – Nie chcę skończyć w więzieniu!
Zacięta mina Sam, jasno dawała jej
do zrozumienia, że dziewczyna nie zawróci, choćby nie wiadomo co powiedziała.
Była zdecydowana, a krzyki i lamentowania nic i tak nie pomogą.
Wzdychając pod nosem i modląc się,
by strzelba leżąca na tylnym siedzeniu samochodu okazała się atrapą, zapatrzyła
się w widok za oknem. Teraz w tej chwili żałowała, że tu przyjechała. Naiwnie
myślała, że przyniosła pecha na przyjaciółkę, zjawiając się w jej domu.
Kiedy tylko przekroczyła próg domu
koleżanki wszystko wydawało jej się idealne jak z sielskiego filmu. Kwiaty w
ogrodzie jej matki, biedny Vincent, który śmiertelnie
ją wystraszył, przystojni kowboje, świecący swymi muskularnymi ciałami, peszący ją niezmiernie, wydawały jej się fantastyczne i sama żałowała, że urodziła się w mieście, lecz teraz… Obawiała się o siebie i swoją przyjaciółkę, która wnioskując po jej wąsko zaciśniętych ustach, była zdecydowana odstrzelić mężczyznę, nie zważając na to, że resztę życia może spędzić w więzieniu.
ją wystraszył, przystojni kowboje, świecący swymi muskularnymi ciałami, peszący ją niezmiernie, wydawały jej się fantastyczne i sama żałowała, że urodziła się w mieście, lecz teraz… Obawiała się o siebie i swoją przyjaciółkę, która wnioskując po jej wąsko zaciśniętych ustach, była zdecydowana odstrzelić mężczyznę, nie zważając na to, że resztę życia może spędzić w więzieniu.
Nagle doszło do niej coś jeszcze.
Dlaczego Sam aż tak się zdenerwowała? Czyżby kochała tego mężczyznę, a ten ją
zdradził? Nie chciała o to pytać, gdyż nie wiadomo było jak tamta zareaguje.
Miała wybuchowy charakter, a nie było niczego gorszego niż stawanie na minie.
Jeszcze koleżanka zechce i ją odstrzelić.
-
Sam, wytłumacz… - Zaczęła Alex, lecz po chwili przerwała, gdyż przyjaciółka
zatrzymała wóz. Spojrzała w okno, widocznie już dojechały do farmy Moore. – O
cholera…
Ciągle pożerając wzrokiem, widok,
który rozciągał się przed jej oczyma, otwarła drzwi i na chwiejących się nogach
postąpiła kilka kroków w przód. To faktycznie była farma? W mniemaniu Alex
wszystkie takie miejsca w tym stanie wyglądały podobnie – budynki mieszkalne,
zagrody, stajnie, parę wybiegów dla koni, ale farma Moore wcale nie pokrywała
się z jej wyobrażeniami. Myślała, że będzie tu tak swojsko jak na farmie
przyjaciółki, lecz Lucky Dream, faktycznie było snem, snem z którego nie
chciała się budzić.
Na podjeździe, na którym
przyjaciółka zatrzymała swojego czerwonego pickupa, stało jeszcze kilkanaście
samochodów, idealnie wyglądających w słońcu, o głębokich kolorach. Droga
wysypana została ciemnym, drobnym żwirem, a tam gdzie go nie było znajdowała
się krótko ścięta trawa, połyskująca zielenią. Wokół zagród, pomalowanych w
brązowych barwach, stały wielkie donice, porośnięte różnokolorowymi kwiatami, a
bliżej budynków rosły wysokie, stare drzewa. Budynki, może i starego
budownictwa, wyglądały jak świeżo pomalowane. Białe ściany z nielicznymi zdobieniami,
ciągły się aż po granatowe sklepienie dachu, pokrytego dachówką. W takiej
tonacji kolorystycznej zostały zachowane wszystkie budowle, znajdujące się w
promieniu wzroku Brytyjki.
-
Zaczekaj tu… - Szepnęła Sam, która w chwili gdy koleżanka oglądała farmę,
naładowała broń. Nałożyła na głowę brązowy kapelusz i ściskając w dłoni
strzelbę, ruszyła do stajen, znajdujących się na prawo. Alex chciała zatrzymać
przyjaciółkę, jednak ta pomachała jej tylko dłonią i zniknęła w głębi jednej z
końskich domów.
Alex westchnęła pod nosem, szukając
wzrokiem, na tej zadbanej farmie, jakiejś żywej duszy, która mogłaby jej pomóc
ocalić pana Moore'a, kimkolwiek on był. Niestety na horyzoncie nie dostrzegła
ani jednej osoby, co skłoniło ją do skorzystania z ławki, która znajdowała się
niedaleko. Wzięła patyk, znaleziony po drodze i siadając na białym meblu,
zaczęła rysować kółka w nawierzchni podjazdu.
Dlaczego Sam była taka lekkomyślna?
Dziewczyna wiedziała, że przyjaciółka nie będzie zdolna strzelić do nikogo, przynajmniej
taką miała nadzieję. Z drugiej jednak strony Ameryka sporo różniła się od
Anglii, może tutaj można strzelać do ludzi. Postanowiła dzisiejszej nocy
dowiedzieć się, jak to wygląda w kwestii prawnej. Jak to dobrze, że wzięłam
swojego laptopa – pomyślała Alex, uśmiechając się nieśmiało, kontynuując
rysowanie w żwirze. Zajęta rozmyślaniem nad kolejnym kształtem, nie usłyszała
końskich kopyt, uderzających o zimie, które zatrzymały się o kilka metrów od
niej.
-
Co to za rysunki? – Przestraszona tym pytaniem dziewczyna pisnęła i odrzuciła
kij za siebie. Podniosła zaskoczone spojrzenie, lecz przez słońce padające na
jej twarz, nie mogła dostrzec niczego oprócz zarysu jeźdźca oraz potężnej
sylwetki konia. - Och, to ty…
Ciemnowłosy
mężczyzna, zeskakując z gracja z siodła i chwytając za cugle swego wierzchowca,
roześmiał się. Przysłoniła dłonią oczy i już myślała, że odejdzie, ten jednak
podszedł bliżej, mierząc dziewczynę ciekawym spojrzeniem. – Jesteś sama?
Alex dopiero, gdy jego postać
zasłoniła światło, zlustrowała go wzrokiem. Zdała sobie sprawę, że go zna.
Przecież to on siedział na lotnisku i zepsuł humor Sammy!
Alex
spłoniła się rumieńcem, zdając sobie sprawę, że jest jeszcze przystojniejszy,
niż mogłoby jej się wydawać. Po pierwsze był sporo wyższy od niej i musiała
wysoko zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy. Ciemne włosy gładko zaczesane w
tył, podtrzymywane jedynie przez kapelusz, okalały jego męską, nieco surową
twarz, nadając jej niebezpiecznego wyrazu. Alex spodziewała się, jakiś groźnych
ciemnych oczu, rzucających groźne błyski, a tu spotkała ja miła niespodzianka.
Oczy nieznajomego były… Ciepłe, w kolorze ciemnej zieleni. Mężczyzna nie był
młodzieniaszkiem, o czym świadczyły liczne zmarszczki, lecz sporo mu było
jeszcze do zdziadzienia.
-
Niech pan mi pomoże! – Jęknęła Alex, wstając i chwytając zaskoczonego
mężczyznę, za biceps. Rozważała przez chwilę, chęć ucieczki, lecz życie
koleżanki było zdecydowanie ważniejsze niż jej wstyd i obawa, że zostanie źle
zrozumiana, gdy bez zahamowań, chwyta obcego mężczyznę. – Sam, przyjechała tu
zabić pana Moore'a!
-
Davida Moore'a? – Spytał, unosząc brwi w zdumieniu.
Alex
nie mogąc uwierzyć, że ten nie reaguje, jakby zabójstwa były chlebem powszednim
w tym stanie, puściła jego ramie i odchodząc parę kroków, zagryzła usta i
pociągnęła nosem, zbierało jej się na płacz, gdy myślała o przyjaciółce, która
parę chwil temu pobiegła do wielkiego gospodarstwa, zastrzelić jej właściciela.
Miała nadzieję, że ucinając sobie pogawędkę z ciemnowłosym mężczyzną, nie dojdą
do jej uszu strzały.
-
Mówiła raczej o jakimś Luku…
-
Nie martw się, jeśli chodzi o Luka, nie zabije go. – Wystrzelił nagle, po czym
roześmiał się wesoło, odchylając głowę do tyłu. Nagle jednak jakby zdając sobie
sprawę ze zdenerwowania dziewczyny, spoważniał, jednak z jego oczu nie znikło
rozbawienie. - Powiedz lepiej jak ci na imię.
-
Jestem Alex. Dlaczego pan myśli, że go nie zabije?
Dziewczyna już kompletnie nie
rozumiała, amerykanów. Czy oni żartują sobie w ten dziwny sposób? – Zastanowiła
się przez chwilę, po czym wzruszyła ramionami, postanawiając poczekać na dalszy
przebieg wydarzeń.
-
Sam jest nieprzewidywalna i trochę… - Zawahał się zawieszając swe spojrzenie w
jakimś punkcie za jej głową. - Dzika, lecz nie umiałaby zabić kogoś, kogo
kocha.
-
Kocha?
Podniosła dłoń i podrapała się po
czole. Czyżby przegapiła ten moment w którym przyjaciółka mówiła jej, że się
zakochała? Z pewnością zwróciłaby na to uwagę, lecz była jeszcze sprawa jej
ciągłego zamyślenia, w które od jakiegoś czasu wpadała notorycznie. Jednak
znając Sam, ta zamęczyłaby ją na śmierć, opowiadając o ukochanym, dlatego słowa
mężczyzny wydały jej się dziwne.
-
Skąd wiesz, że Sam go kocha? Mówiła o nim raczej szczur, albo łajza, a… –
Stwierdziła otwarcie, nieświadomie porzucając formę oficjalną, przechodząc z
nieznajomym na „ty”. – Nigdy nie wspominała mi, że jest w kimś zakochana…
Po
wypowiedzeniu tych słów, mężczyzna obdarzył ją zaskoczonym spojrzeniem, jakby
to co mówiła, wydawało mu się niedorzecznością. Alex spłoniła się, opuszczając
nisko głowę. Nigdy w życiu nie powiedziała do mężczyzny aż tylu słów naraz. Nie
mogła się nadziwić co przełamało jej wiecznie skamieniały język, do
wypowiedzenia pełnych zdań, bez ani jednego zająknięcia. Widocznie wakacje już
wpływały na nią pozytywnie.
Ich rozmowę przerwał nagle,
podchodzący do nich mężczyzna w ciemnej koszuli, który nic nie mówiąc wziął od
niego cugle, i oddalił się z koniem w stronę stajen.
-
A ty na pewno jesteś jej przyjaciółką? – Spytał, ciekawie, chwytając ja za
brodę, zmuszając by na niego spojrzała. Zaskoczona tym gestem nie wiedziała czy
udałoby jej się odpowiedzieć teraz na pytanie jak się nazywa, nie mówiąc już o
udzieleniu mu odpowiedzi.
Mężczyzna
uśmiechał się promiennie, ukazując przy tym całe swe uzębienie. Dziewczyna nie
wiedziała, czy to było możliwe, lecz ogarnęło ją jeszcze większe zawstydzenie.
Chciała się właśnie odsunąć, gdy mężczyzna cofnął swą dłoń i przeniósł ją na
jej głowę, mierzwiąc jej włosy.
- Wydaje mi się mała, że…
Mężczyzna urwał, gdyż do naszych
uszu dobiegł wystrzał. Zaskoczeni odwróciliśmy swe głowy w stronę z której
dobiegł huk. Alex pisnęła widząc swą przyjaciółkę o kilkanaście kroków, od
nich. Dziewczyna stała w rozkroku, dłońmi ściskając strzelbę, z lufą skierowaną
ku górze z której można było dostrzec delikatny dym, co świadczyło o tym, że to
ona strzeliła.
Nawet
z takiej odległości Alex mogła dostrzec, że przyjaciółka aż kipi ze złości.
-
Następna kulka jest dla ciebie gnido… - Wykrzyczała i ruszyła szybkim krokiem w
ich stronę.
Jej
płomienne spojrzenie i zaciśnięta szczęka nie zwiastowały niczego dobrego, to
też Alex niesiona impulsem, schowała się za potężną postacią mężczyzny, chcąc
się uchronić od kulki. Kiedy jej kroki ucichły, Alex wychyliła się zza ramienia
mężczyzny. Przysłoniła dłonią usta, ponieważ myślała na początku, że słowa
skierowane były do niej, jednak ta całkowicie była pochłonięta wpatrywaniem się
w oblicze nieznajomego. Przez chwilę podejrzewała, że jest on wspomnianym
Lukasem Moorem, lecz szybko odpędziła od siebie te myśli.
-
Alex… - Wysyczała Sam, nie odwracając spojrzenia od faceta, który jak zauważyła
Alex uśmiechał się jakby nie wzruszony, morderczym wzrokiem amerykanki. Na
pewno jest obłąkany… - Pomyślała dziewczyna, przechodząc za przyjaciółkę. –
Poczekaj w samochodzie.
Alex jednak nie spełniła jej prośby,
chcąc na własne oczy zobaczyć, co chce zrobić przyjaciółka i gdyby okazało się
to niedorzeczne, powstrzymać przed tym krokiem, temperamentną dziewczynę. Nie
spodziewała się jednak, że Sam ma co do nieznajomego zupełnie inne plany…
Świetne opowiadanie, wyciskasz mi łzy ze śmiechu, no masakra totalna xD
OdpowiedzUsuńzmieniasz osobę narratora i chwilami rzucasz takimi słówkami jak: zdziadzieje - aż chce się paść na podłogę i kwiczeć xD - centralnie, tworzysz cudeńko, choć czytam to już drugi raz, sikam ze śmiechu równie mocno.
Pozdro!
PS. Obłąkany Luke XD muahahahah
Bardzo dziękuje za te miłe słowa xD To bardzo budujące rozśmieszać Cię swoimi błędami.
UsuńPs. Luke jest obłąkany... Przekonasz się o tym w następnych rozdziałach XD
Zgadzam się ;) To idealne opowiadanie na poprawę humoru. Nie czułam się zbyt dobrze, ale wchodząc tu dzisiaj dokonałam najlepszego z możliwych wyborów. Potrafisz rozbawić( i zabawić) czytelnika, czego Ci bardzo gratuluję i też po cichu zazdroszczę, bo ja chyba nigdy nie umiałam takiego czegoś xD.
OdpowiedzUsuńNaprawdę jestem pod wrażeniem lekkiego stylu i fajnych bohaterów. Brawo, oby tak dalej. Pozdrawiam.
Aż tak? XD Cieszę się zatem, że poprawiłam Ci humor. Bardzo miło usłyszeć, że nieświadomie zrobiłam dzisiaj jakiś dobry uczynek xD
Usuń