niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 26

Tego wieczoru, siedziałyśmy z Klaudią, przed telewizorem, przerzucając leniwie kanały. Pomimo tego, że miałyśmy ich ponad setkę i tak nie umiałyśmy sobie niczego wybrać. Anime także nie wchodziło w grę, ponieważ Gintama, którą namiętnie oglądałyśmy, ogłosiła przerwę w nadawaniu.
- Nat… Może wybierzemy się do kina?
            Uniosłam dłoń i chwyciłam gazetę. Otwarłam na odpowiedniej stronie i zagłębiłam się w rozszyfrowaniu godzin seansów. Nic z wypisanych tytułów nie przykuło jednak mojej uwagi. Przyjaciółka za to znalazła film, który jej się spodobał.
- Dracula… - Przycisnęła palec do papieru, czytając opis. Spojrzałam na zegarek, film miał być puszczany za godzinę, więc spokojnie dotarłybyśmy do kina. – Spójrz Nat! Luke Evans!
Uniosłam ciekawie brwi przyglądając się brunetowi, odgrywającemu główną rolę. Początkowo jego nazwisko nie mówiło mi absolutnie nic, jednak wpatrując się uważniej w gazetę, pojęłam jej zachwyt.
            Aktor był nowym idolem przyjaciółki. Ten Walijczyk, był naprawdę przystojny, o czym Klaudia wspominała mi paręnaście razy w tym tygodniu. Jednak zamiast tego zapamiętałam tylko, że był homoseksualistą.
- Dobra, to zbieraj się! – Powiedziałam, podnosząc się z kanapy. – Mamy godzinę na dotarcie do kina.
            Rozanielona przyjaciółka w mgnieniu oka zniknęła z pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem, po raz kolejny sięgając po gazetę.
- Patrzcie jaka popędliwa… - Mruknęłam pod nosem, przyglądając się przystojnej twarzy Evansa. Ponownie cisnęłam papier na stolik i chwyciłam pilot by zgasić odbiornik. Słysząc, dochodzące z sypialni przekleństwa oraz zamykane i otwierane drzwi szafy, roześmiałam się. – W kinie i tak jest ciemno, nie musisz wyglądać jak na rozdaniu Oskarów!
            Miałam serdecznie dość mężczyzn jak na jeden wieczór, lecz dla przyjaciółki mogłam zrobić wyjątek. Spojrzałam ciekawie na telefon lecz ten nie wskazywał żadnej nowej wiadomości, czy nieodebranego połączenia. Cieszyłam się, że Hyun Joong nie domagał się spotkania. Po dzisiejszym ujrzeniu mojego dawnego koszmaru – Williama Smitha – Przeszła mi jakakolwiek ochota na oglądanie facetów. O wiele lepiej się poczułam, gdy Klaudia oświadczyła, że Ian wyjechał z Londynu w interesach. To na co miałam ochotę to z pewnością babski wieczór.
            Weszłam do sypialni i zauważyłam typowy widok, czyli stertę ciuchów na łóżku przyjaciółki i odgłosy walki w łazience. Nie patrząc przed siebie podeszłam do własnej szafy i pociągnęłam za rączkę. Nie spodziewając się kompletnie uderzenia, wypadającego z szafy kartonu, opadłam z krzykiem na podłogę. Jęknęłam z bólu gdy upadłam z łomotem na siedzeniu, a na dodatek poczułam na sobie ciężar nordyckiego boga.
- Do chuja, Klaudia!!! – Krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Przyjaciółka wypadła z łazienki ze zmartwioną miną. Przekrzywiła głowę przyglądając się nieco osobliwej scenie. Chwyciłam boga za szyję, o mało nie zgniatając kartonowej postaci. Cisnęłam go na bok ze złością – Szybko spierdalaj, bo zaraz cię zapierdole…
            Przyjaciółka jakby nie przyswajając ani jednego słowa, które wypowiedziałam, roześmiała się głośno, chwytając się dłońmi za brzuch.
- Nie wiedziałam, że gustujesz w kartonowych facetach…
Wyciągnęłam dłoń chcąc ją chwycić za nogę jednak w porę umknęła na bok. Syknęłam pod nosem, obiecując sobie, że za chwilę zabiję przyjaciółkę, a po wysłuchaniu mojej wersji wydarzeń każdy sąd mnie uniewinni.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że musisz spróbować bardziej z takimi 3D, temu nie ściągniesz portek.
- Ja cię zaraz zabije… - Syknęłam, stając na nogach. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zacisnęłam pięści. Podeszłam ponownie do szafy i narzuciłam na ramiona płaszcz. Po drodze chwyciłam karton za głowę i wywlekłam go z sypialni. Przyjaciółka pobiegła za mną, a gdy byłyśmy już przy drzwiach wręczyłam jej Loki’ego. – Niestety, ale ten gość musi się wyprowadzić.
Klaudia otwarła usta, chcąc coś powiedzieć jednak przerwałam jej gestem dłoni. Chwyciłam za klamkę i wypchnęłam ją na klatkę. W milczeniu pokonałyśmy drogę na dół i zatrzymałyśmy się dopiero przy śmietniku. Wskazałam palcem wielki kontener, mierząc przyjaciółkę stanowczym wzrokiem.
- Loki… - Zaczęła głosem łamiącym się ze wzruszenia. Spojrzałam na nią w niedowierzaniu, chyba nie zacznie teraz ryczeć z tego powodu? – Nastąpił w naszym życiu decydujący moment…
Przewróciłam oczami, wzdychając z bezsilności. Jakby na to nie patrzeć tylko Loki był w naszym życiu stały. Praca się zmieniała, miejsce zamieszkania także, a ten kartonowy bóg stanowił coś co było niezmienne, jakby ta kupka papieru stanowiła symbol naszej przyjaźni. To w sumie on ją zapoczątkował, lecz teraz gdy wiedziałam, że przenigdy nie dopuszczę do tego by przyjaźń się rozpadła, choćbyśmy nie wiem jak wiele trudności miały przezwyciężyć. Loki był nam niepotrzebny, szczególnie gdy od jakiegoś czasu zaczął mi grać na nerwach.
- Wiem, że jest ci smutno, lecz musimy się rozstać. – Stwierdziła przyjaciółka, rzeczowo umieszczając postać w kontenerze. Pociągnęła głośno nosem i otarła samotną łzę, która spłynęła po jej policzku. – To koniec. Żegnaj!
            Jeszcze przez chwile patrzyłyśmy na kpiące spojrzenie nordyckiego boga kłamstwa. Byłam szczęśliwa, że się go pozbyłyśmy, jednak jakiejś części mnie było smutno. Chwyciłam przyjaciółkę pod ramię i wyprowadziłam z uliczki. Spojrzałam na zegarek i momentalnie przyśpieszyłam kroku. Kino z pewnością nie poczeka z wyświetlaniem filmu, na spóźnialskich widzów.
- Klaudia wsiadaj. – Rozkazałam, odbierając jej kluczyki jej niebieskiego seata, podeszłam do drzwi od strony kierowcy i już miałam się wsunąć za kierownice, kiedy zauważyłam, że przyjaciółka nadal stoi nieruchomo z nisko opuszczoną głową. – Co jest?
- Jesteś bezduszna! – Wykrzyknęła, podnosząc głowę i dopiero teraz spostrzegłam, że twarz przyjaciółki jest mokra od łez. Zamrugałam parokrotnie powiekami, chcąc sprawdzić czy to aby nie sen. – Właśnie przed chwilą porzuciłam bestialsko moją pierwszą miłość, a ty mnie nawet nie wspierasz!
Jęknęłam, nie bardzo wiedząc jak odpowiedzieć na zarzuty Klaudii. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że wyrzucenie kartonowej postaci było dla niej aż takim ciosem. Widząc jej twarz postanowiłam ugiąć swoją dumę i wygrzebać ze śmierdzącego kosza, karton, kiedy Klaudia powiedziała coś co ponownie mnie unieruchomiło.
- Och, Nat! Dobrze się stało, że się rozstaliśmy… No wiesz, ja i Loki… Chyba nie byliśmy dla siebie stworzeni. Rozwody są takie bolesne!
- Rozwody?
Trochę mnie zaskoczyła jej wypowiedź. Szczególnie ten fragment o rozwodzie. Teraz już wiedziałam na pewno. Wcale mi się nie wydawało, moja przyjaciółka faktycznie traktowała całą tą sprawę z pozbyciem się Loki’ego śmiertelnie poważnie, tak jakby kawałek kartonu był faktycznie jej partnerem.
Pokiwałam głową, dając jej znak, że rozumie całą sytuację i niecierpliwie dostrzegając na tarczy deski rozdzielczej, że straciłyśmy aż tyle czasu na użalanie się nad kartonowym ex. Podeszłam do przyjaciółki i wepchnęłam ją do samochodu po czym zajęłam miejsce za kierownicą. Odpalając silnik i włączając się do ruchu, zdecydowałam się odezwać do towarzyszki.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz ryczeć, wyrzucę cię na najbliższym przystanku.
Wiedziałam, że to nie są słowa, współczującej przyjaciółki, pragnącej pocieszyć załamaną stratą koleżankę, lecz miałam już powoli dość tego obłędu. Na Boga, on był tylko kolorowym papierem! Moje działania nie przyniosły jednak oczekiwanego działania i przez sekundę byłam naprawdę zdecydowana spełnić swoją groźbę i pojechać sama na film, jednak szybko porzuciłam ten zamiar.
            Klaudia była jaka była. Wiecznie narzekała, zamiast spróbować znaleźć jakieś pozytywy w danej sprawie, szybko się zniechęcała, chyba, że przedsięwzięcie zajmowało jej umysł całkowicie, wtedy wykonywała swoje zadanie z wielką gorliwością. Przejmowała się dosłownie wszystkim, nieważne czy była to sprawa błaha, jak na przykład nadchodzący okres czy coś poważniejszego jak niepowodzenia w pracy. Spojlerowała, zabierając mi przyjemność przeczytania książki czy obejrzenia filmu, lecz… Nie mogłabym jej zostawić. Gdzie na tym świecie znajdę drugą taką osobę jak ona? I choć czasami doprowadzała mnie do szału, pójście do kina bez niej nie byłoby już żadną przyjemnością.
- Nie chcesz chyba przegapić filmu z boskim Lukiem Evansem?
Przyjaciółka złożyła ramiona na piersiach i odwróciła spojrzenie na mijaną okolicę. Była zła, a nawet mogłam powiedzieć diabelnie wściekła, lecz udałam, że nie czuje ciężkiego powietrza wypełniającego samochód.
- Też mi! – Krzyknęła, ciesząc się w duchu, że od pobicia mnie przyjaciółkę powstrzymuje to, że w tej chwili prowadzę. – Jak nie dzisiaj to obejrzę go na necie. Na pewno za niedługo będzie w sieci!
            Komputerowi użytkownicy psują moje plany, pogodzenia się z przyjaciółką. Pierwszy raz żałowałam, że Internet stał się tak popularny. Zaraz jednak do głowy przyszedł mi inny pomysł.
- Ale plakatu z tym przystojniakiem nie ściągniesz z neta…    
- Co? – Jęknęła przyjaciółka. Poczułam na sobie jej uważny wzrok. Uśmiechnęłam się, ciesząc się swym zwycięstwem. – Masz rację Nat… Dodaj gazu!
            Roześmiałam się głośno i posłusznie dodałam gazu omijając wleczącą się przed nami osobówkę. Niespełna kilka minut później parkowałyśmy właśnie na parkingu i prawie gubiąc po drodze torebki, puściłyśmy się prawie biegiem do kinowych kas.
            Byłam pewna, że film nie zawiedzie naszych oczekiwać, a także nie pójdzie na marne złamanie kilku przepisów ruchu drogowego.

* * *

Nazajutrz, wcześnie rano, gdy uchyliłam oko, zauważyłam, że przyjaciółka nie śpi. Podniosłam się na łokciach i przyjrzałam Klaudii. Co też ona do cholery wyprawia?!
Ta siedziała na łóżku z wysoko zadartą głową. Nie musiałam nawet patrzeć na ciemny papier zawieszony na ścianę by zrozumieć jej zamyślenie.
            Wczorajszego wieczoru, gdy tylko skończył się film, pognałyśmy do stoiska z plakatami i grzebiąc jak szalone w małym metalowym stojaku, znalazłyśmy odpowiedni zwój. Przyjaciółka cała w skowronkach, przytuliła do piersi rulon i niemalże zatańczyła taniec radości, wokoło nastolatek, które stały tuż za nami. Gdy wracałyśmy do domu, ciągle szczebiotała mi o tym „jak przystojny jest Luke”.  Nie skończyła nawet gdy leżałyśmy w łóżkach a zegar na szafce wskazywał 2 w nocy. W końcu i ją zmorzył sen, co dało mi także pogrążyć się w błogim odpoczynku.
            Przyjaciółka wpatrywała się płonącym wzrokiem w aktora, co jakiś czas na zmianę chichotając szaleńczo, czy wzdychając. Uśmiechnęłam się przyglądając się całej scenie.
- Jeszcze ci się nie znudziło? – Spytałam, po kilkunastu minutach, wstając i przeciągając się zamaszyście. Ziewnęłam, myśląc, że przyjaciółka, coś mi odpowie jednak ta ciągle znajdowała się w innym świecie, marzeń o przystojnym odtwórcy Draculi. Szturchnęłam ją dłonią, a ta wyrwana z zamyślenia, krzyknęła i spadła na podłogę. – Przepraszam, nie chciałam…
- Kurwa! – Jęknęła, pocierając dłonią siedzenie. Spojrzała na mnie nieprzychylnie. W duchu gotowałam się za zebranie niezłej wiązanki. – Pojebało cię do reszty?! Poczekaj aż wstanę i ci wpierdolę…
Krzyknęłam, puszczając się biegiem do drzwi wyjściowych. Oczywiście nie wierzyłam, że przyjaciółka zabije mnie za to, że ją przestraszyłam, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wolałam jej uciec, przynajmniej do czasu, aż porzuci swe mordercze zamiary. Właśnie otwierałam drzwi, by zwiać jak najdalej, gdy przede mną wyrosła twarda przeszkoda. Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się. 
Na progu stał nieco, zmieszany Hyun Joong. Zamrugał powiekami, zapewne zastanawiając się nad tymi okrzykami walki w naszym mieszkaniu, jednak widząc wybiegającą z sypialni Klaudię, z baseballem w rękach, roześmiał się głośno. Instynktownie schowałam się za mężczyzną i objęłam go w pasie ramionami.
- W co się bawicie? – Spytał Hyun, na co Klaudia westchnęła, opuszczając broń i rzucając ją na kanapę, powlekła się do kuchennego krzesła. Usiadła i nalała sobie wody do szklanki. – Myślę, że przemoc nie jest najlepszą drogą do rozwiązywania konfliktów domowych.
- Zamknij się. – Szepnęła przyjaciółka. Wyjrzałam za ramienia mężczyzny i napotkałam jej kpiące spojrzenie. Nie pierwszy raz obdarzała mnie takim wzrokiem, lecz nigdy nie biegała za mną z pałką. – A ty jeszcze mnie popamiętasz!    
Kiedy przyjaciółka wyciągnęła z szafki miskę i nasypała do niej płatków, odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej nie zabije mnie przy Hyun Joong. Wspięłam się na palce i przywitałam się z mężczyzną. Ten odwzajemnił pieszczotę, chwytając mnie dłońmi w pasie.
- I znów się spotykamy. – Jęknął przerywając pocałunek. Z zaciekawieniem spojrzałam w jego oczy i dostrzegłam, że przygląda się mojej piżamie. Zaczerwieniłam się, próbując się wyrwać z jego uścisku, jednak nadaremno. – Ach, te truskawki…
- Ciągle tu jestem! – Upomniała nas Klaudia, przyglądając się nam jakby za chwile miała zwrócić zjedzone płatki. Oderwałam się od Hyuna i zasiadłam naprzeciwko wyciągając dłoń po szklankę. – Moglibyście się wstrzymać, chociażby przez wzgląd na mnie.
            Podejrzewałam przez chwile, że przyjaciółka jest zazdrosna, jednak ona miała Iana. Dlaczego w takim razie tak się zachowywała? Nie do końca jeszcze wiedziałam, ale postanowiłam się dowiedzieć co też ją gryzło.
            Razem z mężczyzną, jak maszyny, pokiwaliśmy zgodnie głowami. Spojrzałam w okno w milczeniu rozmyślając nad dzisiejszym dniem. W moich myślach pojawił się sklep, a gdy przymknęłam powieki przed oczy wpełzła mi znajoma, przystojna twarz Williama. Dlaczego do jasnej cholery wciąż o nim myślę? Jakby tego było mało w nocy miałam sen, w którym byłam panną młodą zmierzającą do ołtarza. Gdy cała szczęśliwa, podeszłam do swojego wybranka i położyłam mu dłoń na ramieniu, z przerażeniem odkryłam, że panem młodym okazał się być nie kto inny jak William Smith… Z późniejszej części snu pamiętam tylko, że uciekałam, przed goniącym mnie mężczyzną. Że też sny muszą być tak wkurzające!
- Cos nie tak? – Głos Hyuna wyrwał mnie z zamyślenia. Zamrugałam energicznie powiekami, odpędzając natrętne myśli i skupiłam się na mężczyźnie siedzącym obok. Przyjrzałam się uważnie jego twarzy. Może i nie był tak przystojny jak Will, lecz Klaudia powtarzała: „Z ładnej miski się nie najesz”. Miał jednak w sobie coś, co mnie do niego przyciągało. – Nagle zrobiłaś się jakaś blada.
- Nic mi nie jest. Naprawdę…
            Moje gorące zapewnienia nie przekonały Klaudii i Hyun Joong, co zauważyłam w ich spojrzeniach, lecz nie drążyli więcej tego tematu. W milczeniu zajęliśmy się gorącymi kubkami z kawą, które ustawiła przed nami przyjaciółka.
            Gdy zegar na ścianie, wskazał 9.30, pożegnałyśmy się z mężczyzną i zaczęłyśmy przygotowania do kolejnego ciężkiego dnia pracy w sklepie. Będąc już przed drzwiami od zaplecza, zawahałam się przez moment. A może by tak zrobić sobie wolne? Nie Nat, nie możesz! Klaudia cię zabije jeśli sobie odpuścisz pracę…
- Kurwa, jebana… - Pchnęłam drzwi, mrucząc pod nosem przekleństwa. Dlaczego nie złapałam wczoraj jakiegoś przeziębienia czy czegoś takiego?! Co bym mi szkodziło poleżeć sobie przez kilka dni w łóżeczku, nie będąc skazaną na widywanie się ze Smithem.
Punktualnie o 10 przekręciłam zamki, przygotowując się na nadejście klientów. Musiałam jak najszybciej zająć czymś dłonie, by nie rozmyślać o Williamie. Niestety samotność nie była mi przeznaczona, bo gdy tylko wzięłam ściereczkę i zaczęłam przecierać grzbiety mang, dzwoneczek nad drzwiami zabrzęczał, wskazując przybycie gościa.
- Jak zwykle punktualny… - Szepnęłam, bardziej do siebie niż do wkraczającego na teren Willa. Przeklęłam, lustrując wzrokiem jego nienaganną sylwetkę i idealnie dopasowany garnitur oraz płaszcz luźno przewieszony przez ramiona. Czy ten facet jest jakimś modelem?! Musi zawsze wyglądać tak pociągająco? – Byliśmy umówieni?
            Moja niezbyt inteligentna uwaga, trochę go zmieszała, lecz po chwili uśmiechnął się szeroko, jakbym opowiedziała strasznie śmieszny kawał. Pięknie Nat, rób z siebie idiotkę dalej!
- Mówiłem, że dzisiaj zajrzę. – Powiedział beztrosko i dopiero teraz zauważyłam że trzyma teczkę pod pachą. Wyciągnął ją w moją stronę. – Opracowałem szczegółowy plan reklamy i spisałem kosztorys.
Przyjęłam teczkę i łapczywie rozwarłam ją zaglądając do środka. Rozłożyłam papiery na ladzie i o mało co nie zemdlałam. Kwoty były stanowczo za wysokie. Zbyt wysokie jak na nasze możliwości. Złożyłam papiery i oddałam je mężczyźnie.
- Niestety nie możemy sobie pozwolić na aż takie koszty. – Powiedziałam stanowczo, przymykając oczy. O wiele łatwiej było mi się skupić gdy na niego nie patrzyłam. – To stanowczo za wiele jak…
- To jest kilka planów reklamowych. Podana kwota uwzględnia wszystkie.
Wyrwałam mu teczkę i bez słowa zaczęłam analizować zapiski. Pokiwałam głową przeglądając coraz to inne pomysły i zastanawiając się, który z nich byłby najlepszy, kiedy poczułam gorący oddech tuż przy uchu.
- Ten wydaje mi się najlepszy. – Szepnął William, opierając swe dłonie po obu stronach lady pomiędzy mną. Jego oddech przyjemnie drażnił mi szyję, doprowadzając zmysły do wrzenia. Starałam się uspokoić i skupić na tym co mówił lecz słabo mi to wychodziło. – Ta reklama na konwentach przyniosłaby wam wielu klientów.
Alarm w mojej głowie, podpowiadał mi: uciekaj, wiej co sił w nogach, jednak ciało nie do końca chciało słuchać umysłu. Jeszcze tylko minutę… Podpowiadało mi wnętrze.
- Natalia… Jak ja za tobą…
Czar prysł jak bańka mydlana, a smok już dawno zżarł królewnę. Książe natomiast odjechał na swym białym rumaku w siną dal, szukać kolejnej księżniczki uwięzionej w wieży.
Wyrwałam się błyskawicznie z pomiędzy jego ramion i odsunęłam się o kilka kroków. Niestety durna bajka skończyła się inaczej niż w moim przypadku. Gdyby tylko książę okazał się szlachetnym i prawym człowiekiem, a nie podłą i zdradziecką świnią, wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Podoba mi się pierwszy pomysł. – Rzekłam stanowczo, składając papiery i wsuwając je na powrót do ciemnej teczki. Zrobiłabym straszną głupotę, ulegając mu i dając się nabrać na tą jego uwodzicielskość. Mężczyzna był draniem już dwa lata temu, a z tego co widziałam nie zmienił się ani trochę. Podrywał mnie chociaż dobrze wiedziałam, że miał żonę. – W reszcie spraw możemy się kontaktować telefonicznie, nie sądzisz?
- Natalia nie musisz…
Przerwał gdyż do sklepu wkroczyła rozbawiona Klaudia, a tuż za nią równie wesoły Hyun. Mężczyzna nie zważając na obecność gościa, podszedł do mnie i obejmując mnie ramieniem, złożył na mym policzku czuły pocałunek. Nie spuszczałam wzroku z Willa, w którego oczach dostrzegłam coś na kształt złości.
- Dzień… Dobry….  – Mruknął Hyun Joong, wyciągając dłoń w stronę Williama. Ten jednak nie pochwycił jego dłoni tylko mruknął pożegnanie pod nosem i wyszedł trzaskając drzwiami. Uśmiechnęłam się gorzko. Mój chłopak jedynie wzruszył ramionami i wymienił pełne zdziwienia spojrzenie z przyjaciółką. – Co tu się stało?
- Kompletnie nic.
- Co mu zrobiłaś, że był taki wściekły? – Spytała Klaudia, marszcząc brwi. Spojrzałam na nią błagalnie, by nie zaczynała tematu przy Hyunie, jednak jedno spojrzenie na jej twarz uświadomiło mi, że przyjaciółka nie odpuści tak łatwo. – Przecież wybiegł stąd jakby goniło go stado psów!
Westchnęłam ciężko, zbierając myśli, by w miarę sensownie wytłumaczyć im całą sprawę.
- Po prostu koleś mnie zdenerwował. – Zaczęłam, lecz gdy dostrzegłam groźną minę Hyun Joong, zaczęłam się obawiać by przez mój długi język nie stało się coś strasznego. – Chciał mi wcisnąć dodatkowe opcje, za które musiałybyśmy sporo zapłacić!
            Odetchnęłam z ulgą, gdy rysy mężczyzny się rozluźniły i na powrót na jego przystojnej twarzy pojawił się uśmiech. Klaudia natomiast roześmiała się i poklepała mnie po ramieniu, w zrozumieniu. Mężczyzna oddalił się na zaplecze po dzisiejsze przesyłki, a zostałam sam na sam z przyjaciółką.
- Gabriela nie mówiła, że jest taki. Podobno jest bardziej skłonny do kompromisów od jej męża.
Zaraz chwileczkę… od jej męża? Gabriela nie była żoną Williama? Czyli to oznaczało…
- To ten koleś nie jest mężem twojej koleżanki?
Klaudia roześmiała się ponownie i objaśniła mi całą interesującą mnie historię. Gabriela wyszła, że wspólnika Williama, poznała go na jakimś korcie tenisowym i zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Mężczyzna o imieniu Andy także nie był obojętny, co w krótkim czasie zaowocowało oświadczynami, swoją drogą Klaudia zapewniła mnie, że bardzo romantycznymi, a także i szczęśliwym małżeństwem. Smith z tego co wiedziała przyjaciółka, był kawalerem i nie spotykał się z żadnymi kobietami. Gabriela nawet podejrzewała, że jest homoseksualistą.
            Klaudia skończywszy swą opowieść zajęła się układaniem na półkach nowych tomów, które przyszły we wczorajszej dostawie. Ja natomiast oparłam się o ladę i przeglądając nową gazetkę z gadżetami, zamyśliłam się nad słowami przyjaciółki. Kawaler… Może zbyt ostro go oceniłam na samym początku…


2 komentarze:

  1. Rozstanie Klaudii z Lokim uświadomił mi coś, jesli w życiu ktoś kazałby mi pozbyć se filmów z Thorem, lub nie wiem,....wyjebać wszystkie zdjecia z Lukiem z kompa i z telefonu, to pewnie nie obyłoby sie bez łez. Człowiek nie chce się przywiązywać do swoich idoli, ale podswiadomie to robi i nawet jeśli myśli się o nich jako o osobach nieosiągalnych, wie się, ze być moze sie ich nie spotka i nie będzie miało się szans na zamienienie choćby słowa to i tak w człowieku tkwi dziwne poczucie, coś koło nadziei a innych bzdur... hmmm....
    Pewne rzeczy od nas odchodzą z czasem inne nie.
    a jak ty myślisz Nat? Nadal będziemy fankami Toma? Nawet na emeryturze? czy nie będzie to już tak zaawansowane? xD
    Jestem tego ciekawa xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... coś widzę, że masz gorszy dzień... Według mnie wyjebanie rzeczy, które ci się podobają jest bezsensowne. Lubię patrzeć na Toma, czy jarać się innymi osobami czy rzeczami. Nie jest to złe xD
      Nie wiem jak ty, ale ja, nawet jeśli nigdy nie spotkam mojego idola, nie przestanę go lubić. Zawsze będzie miał jakieś miejsce w moim sercu i tak już zostanie na wieki.

      Usuń