Tego wieczoru, siedziałyśmy z Klaudią,
przed telewizorem, przerzucając leniwie kanały. Pomimo tego, że miałyśmy ich
ponad setkę i tak nie umiałyśmy sobie niczego wybrać. Anime także nie wchodziło
w grę, ponieważ Gintama, którą namiętnie oglądałyśmy, ogłosiła przerwę w
nadawaniu.
-
Nat… Może wybierzemy się do kina?
Uniosłam dłoń i chwyciłam gazetę.
Otwarłam na odpowiedniej stronie i zagłębiłam się w rozszyfrowaniu godzin seansów.
Nic z wypisanych tytułów nie przykuło jednak mojej uwagi. Przyjaciółka za to
znalazła film, który jej się spodobał.
-
Dracula… - Przycisnęła palec do papieru, czytając opis. Spojrzałam na zegarek,
film miał być puszczany za godzinę, więc spokojnie dotarłybyśmy do kina. –
Spójrz Nat! Luke Evans!
Uniosłam ciekawie brwi przyglądając się
brunetowi, odgrywającemu główną rolę. Początkowo jego nazwisko nie mówiło mi
absolutnie nic, jednak wpatrując się uważniej w gazetę, pojęłam jej zachwyt.
Aktor był nowym idolem przyjaciółki.
Ten Walijczyk, był naprawdę przystojny, o czym Klaudia wspominała mi paręnaście
razy w tym tygodniu. Jednak zamiast tego zapamiętałam tylko, że był
homoseksualistą.
-
Dobra, to zbieraj się! – Powiedziałam, podnosząc się z kanapy. – Mamy godzinę
na dotarcie do kina.
Rozanielona przyjaciółka w mgnieniu
oka zniknęła z pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem, po raz kolejny sięgając po
gazetę.
-
Patrzcie jaka popędliwa… - Mruknęłam pod nosem, przyglądając się przystojnej
twarzy Evansa. Ponownie cisnęłam papier na stolik i chwyciłam pilot by zgasić
odbiornik. Słysząc, dochodzące z sypialni przekleństwa oraz zamykane i
otwierane drzwi szafy, roześmiałam się. – W kinie i tak jest ciemno, nie musisz
wyglądać jak na rozdaniu Oskarów!
Miałam serdecznie dość mężczyzn jak
na jeden wieczór, lecz dla przyjaciółki mogłam zrobić wyjątek. Spojrzałam
ciekawie na telefon lecz ten nie wskazywał żadnej nowej wiadomości, czy
nieodebranego połączenia. Cieszyłam się, że Hyun Joong nie domagał się
spotkania. Po dzisiejszym ujrzeniu mojego dawnego koszmaru – Williama Smitha –
Przeszła mi jakakolwiek ochota na oglądanie facetów. O wiele lepiej się
poczułam, gdy Klaudia oświadczyła, że Ian wyjechał z Londynu w interesach. To
na co miałam ochotę to z pewnością babski wieczór.
Weszłam do sypialni i zauważyłam
typowy widok, czyli stertę ciuchów na łóżku przyjaciółki i odgłosy walki w
łazience. Nie patrząc przed siebie podeszłam do własnej szafy i pociągnęłam za
rączkę. Nie spodziewając się kompletnie uderzenia, wypadającego z szafy
kartonu, opadłam z krzykiem na podłogę. Jęknęłam z bólu gdy upadłam z łomotem
na siedzeniu, a na dodatek poczułam na sobie ciężar nordyckiego boga.
-
Do chuja, Klaudia!!! – Krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Przyjaciółka wypadła
z łazienki ze zmartwioną miną. Przekrzywiła głowę przyglądając się nieco
osobliwej scenie. Chwyciłam boga za szyję, o mało nie zgniatając kartonowej
postaci. Cisnęłam go na bok ze złością – Szybko spierdalaj, bo zaraz cię
zapierdole…
Przyjaciółka jakby nie przyswajając
ani jednego słowa, które wypowiedziałam, roześmiała się głośno, chwytając się
dłońmi za brzuch.
-
Nie wiedziałam, że gustujesz w kartonowych facetach…
Wyciągnęłam dłoń chcąc ją chwycić za
nogę jednak w porę umknęła na bok. Syknęłam pod nosem, obiecując sobie, że za
chwilę zabiję przyjaciółkę, a po wysłuchaniu mojej wersji wydarzeń każdy sąd
mnie uniewinni.
-
Chciałam ci tylko powiedzieć, że musisz spróbować bardziej z takimi 3D, temu
nie ściągniesz portek.
-
Ja cię zaraz zabije… - Syknęłam, stając na nogach. Wzięłam kilka głębokich
oddechów i zacisnęłam pięści. Podeszłam ponownie do szafy i narzuciłam na
ramiona płaszcz. Po drodze chwyciłam karton za głowę i wywlekłam go z sypialni.
Przyjaciółka pobiegła za mną, a gdy byłyśmy już przy drzwiach wręczyłam jej
Loki’ego. – Niestety, ale ten gość musi się wyprowadzić.
Klaudia otwarła usta, chcąc coś
powiedzieć jednak przerwałam jej gestem dłoni. Chwyciłam za klamkę i wypchnęłam
ją na klatkę. W milczeniu pokonałyśmy drogę na dół i zatrzymałyśmy się dopiero
przy śmietniku. Wskazałam palcem wielki kontener, mierząc przyjaciółkę
stanowczym wzrokiem.
-
Loki… - Zaczęła głosem łamiącym się ze wzruszenia. Spojrzałam na nią w
niedowierzaniu, chyba nie zacznie teraz ryczeć z tego powodu? – Nastąpił w
naszym życiu decydujący moment…
Przewróciłam oczami, wzdychając z
bezsilności. Jakby na to nie patrzeć tylko Loki był w naszym życiu stały. Praca
się zmieniała, miejsce zamieszkania także, a ten kartonowy bóg stanowił coś co
było niezmienne, jakby ta kupka papieru stanowiła symbol naszej przyjaźni. To w
sumie on ją zapoczątkował, lecz teraz gdy wiedziałam, że przenigdy nie
dopuszczę do tego by przyjaźń się rozpadła, choćbyśmy nie wiem jak wiele
trudności miały przezwyciężyć. Loki był nam niepotrzebny, szczególnie gdy od
jakiegoś czasu zaczął mi grać na nerwach.
-
Wiem, że jest ci smutno, lecz musimy się rozstać. – Stwierdziła przyjaciółka,
rzeczowo umieszczając postać w kontenerze. Pociągnęła głośno nosem i otarła
samotną łzę, która spłynęła po jej policzku. – To koniec. Żegnaj!
Jeszcze przez chwile patrzyłyśmy na
kpiące spojrzenie nordyckiego boga kłamstwa. Byłam szczęśliwa, że się go
pozbyłyśmy, jednak jakiejś części mnie było smutno. Chwyciłam przyjaciółkę pod
ramię i wyprowadziłam z uliczki. Spojrzałam na zegarek i momentalnie
przyśpieszyłam kroku. Kino z pewnością nie poczeka z wyświetlaniem filmu, na
spóźnialskich widzów.
-
Klaudia wsiadaj. – Rozkazałam, odbierając jej kluczyki jej niebieskiego seata,
podeszłam do drzwi od strony kierowcy i już miałam się wsunąć za kierownice,
kiedy zauważyłam, że przyjaciółka nadal stoi nieruchomo z nisko opuszczoną
głową. – Co jest?
-
Jesteś bezduszna! – Wykrzyknęła, podnosząc głowę i dopiero teraz spostrzegłam,
że twarz przyjaciółki jest mokra od łez. Zamrugałam parokrotnie powiekami,
chcąc sprawdzić czy to aby nie sen. – Właśnie przed chwilą porzuciłam
bestialsko moją pierwszą miłość, a ty mnie nawet nie wspierasz!
Jęknęłam, nie bardzo wiedząc jak
odpowiedzieć na zarzuty Klaudii. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że wyrzucenie
kartonowej postaci było dla niej aż takim ciosem. Widząc jej twarz postanowiłam
ugiąć swoją dumę i wygrzebać ze śmierdzącego kosza, karton, kiedy Klaudia
powiedziała coś co ponownie mnie unieruchomiło.
-
Och, Nat! Dobrze się stało, że się rozstaliśmy… No wiesz, ja i Loki… Chyba nie
byliśmy dla siebie stworzeni. Rozwody są takie bolesne!
-
Rozwody?
Trochę mnie zaskoczyła jej wypowiedź.
Szczególnie ten fragment o rozwodzie. Teraz już wiedziałam na pewno. Wcale mi
się nie wydawało, moja przyjaciółka faktycznie traktowała całą tą sprawę z
pozbyciem się Loki’ego śmiertelnie poważnie, tak jakby kawałek kartonu był
faktycznie jej partnerem.
Pokiwałam głową, dając jej znak, że
rozumie całą sytuację i niecierpliwie dostrzegając na tarczy deski rozdzielczej,
że straciłyśmy aż tyle czasu na użalanie się nad kartonowym ex. Podeszłam do
przyjaciółki i wepchnęłam ją do samochodu po czym zajęłam miejsce za
kierownicą. Odpalając silnik i włączając się do ruchu, zdecydowałam się odezwać
do towarzyszki.
-
Jeśli zaraz nie przestaniesz ryczeć, wyrzucę cię na najbliższym przystanku.
Wiedziałam, że to nie są słowa,
współczującej przyjaciółki, pragnącej pocieszyć załamaną stratą koleżankę, lecz
miałam już powoli dość tego obłędu. Na Boga, on był tylko kolorowym papierem! Moje
działania nie przyniosły jednak oczekiwanego działania i przez sekundę byłam
naprawdę zdecydowana spełnić swoją groźbę i pojechać sama na film, jednak szybko
porzuciłam ten zamiar.
Klaudia była jaka była. Wiecznie
narzekała, zamiast spróbować znaleźć jakieś pozytywy w danej sprawie, szybko
się zniechęcała, chyba, że przedsięwzięcie zajmowało jej umysł całkowicie,
wtedy wykonywała swoje zadanie z wielką gorliwością. Przejmowała się dosłownie
wszystkim, nieważne czy była to sprawa błaha, jak na przykład nadchodzący okres
czy coś poważniejszego jak niepowodzenia w pracy. Spojlerowała, zabierając mi
przyjemność przeczytania książki czy obejrzenia filmu, lecz… Nie mogłabym jej
zostawić. Gdzie na tym świecie znajdę drugą taką osobę jak ona? I choć czasami
doprowadzała mnie do szału, pójście do kina bez niej nie byłoby już żadną
przyjemnością.
-
Nie chcesz chyba przegapić filmu z boskim Lukiem Evansem?
Przyjaciółka złożyła ramiona na
piersiach i odwróciła spojrzenie na mijaną okolicę. Była zła, a nawet mogłam
powiedzieć diabelnie wściekła, lecz udałam, że nie czuje ciężkiego powietrza
wypełniającego samochód.
-
Też mi! – Krzyknęła, ciesząc się w duchu, że od pobicia mnie przyjaciółkę
powstrzymuje to, że w tej chwili prowadzę. – Jak nie dzisiaj to obejrzę go na
necie. Na pewno za niedługo będzie w sieci!
Komputerowi użytkownicy psują moje
plany, pogodzenia się z przyjaciółką. Pierwszy raz żałowałam, że Internet stał
się tak popularny. Zaraz jednak do głowy przyszedł mi inny pomysł.
-
Ale plakatu z tym przystojniakiem nie ściągniesz z neta…
-
Co? – Jęknęła przyjaciółka. Poczułam na sobie jej uważny wzrok. Uśmiechnęłam
się, ciesząc się swym zwycięstwem. – Masz rację Nat… Dodaj gazu!
Roześmiałam się głośno i posłusznie
dodałam gazu omijając wleczącą się przed nami osobówkę. Niespełna kilka minut
później parkowałyśmy właśnie na parkingu i prawie gubiąc po drodze torebki,
puściłyśmy się prawie biegiem do kinowych kas.
Byłam pewna, że film nie zawiedzie
naszych oczekiwać, a także nie pójdzie na marne złamanie kilku przepisów ruchu
drogowego.
* * *
Nazajutrz, wcześnie rano, gdy uchyliłam
oko, zauważyłam, że przyjaciółka nie śpi. Podniosłam się na łokciach i
przyjrzałam Klaudii. Co też ona do cholery wyprawia?!
Ta
siedziała na łóżku z wysoko zadartą głową. Nie musiałam nawet patrzeć na ciemny
papier zawieszony na ścianę by zrozumieć jej zamyślenie.
Wczorajszego wieczoru, gdy tylko
skończył się film, pognałyśmy do stoiska z plakatami i grzebiąc jak szalone w
małym metalowym stojaku, znalazłyśmy odpowiedni zwój. Przyjaciółka cała w
skowronkach, przytuliła do piersi rulon i niemalże zatańczyła taniec radości,
wokoło nastolatek, które stały tuż za nami. Gdy wracałyśmy do domu, ciągle szczebiotała
mi o tym „jak przystojny jest Luke”. Nie
skończyła nawet gdy leżałyśmy w łóżkach a zegar na szafce wskazywał 2 w nocy. W
końcu i ją zmorzył sen, co dało mi także pogrążyć się w błogim odpoczynku.
Przyjaciółka wpatrywała się płonącym
wzrokiem w aktora, co jakiś czas na zmianę chichotając szaleńczo, czy
wzdychając. Uśmiechnęłam się przyglądając się całej scenie.
-
Jeszcze ci się nie znudziło? – Spytałam, po kilkunastu minutach, wstając i
przeciągając się zamaszyście. Ziewnęłam, myśląc, że przyjaciółka, coś mi
odpowie jednak ta ciągle znajdowała się w innym świecie, marzeń o przystojnym
odtwórcy Draculi. Szturchnęłam ją dłonią, a ta wyrwana z zamyślenia, krzyknęła
i spadła na podłogę. – Przepraszam, nie chciałam…
-
Kurwa! – Jęknęła, pocierając dłonią siedzenie. Spojrzała na mnie
nieprzychylnie. W duchu gotowałam się za zebranie niezłej wiązanki. – Pojebało
cię do reszty?! Poczekaj aż wstanę i ci wpierdolę…
Krzyknęłam, puszczając się biegiem do
drzwi wyjściowych. Oczywiście nie wierzyłam, że przyjaciółka zabije mnie za to,
że ją przestraszyłam, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wolałam jej uciec,
przynajmniej do czasu, aż porzuci swe mordercze zamiary. Właśnie otwierałam
drzwi, by zwiać jak najdalej, gdy przede mną wyrosła twarda przeszkoda.
Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się.
Na progu stał nieco, zmieszany Hyun
Joong. Zamrugał powiekami, zapewne zastanawiając się nad tymi okrzykami walki w
naszym mieszkaniu, jednak widząc wybiegającą z sypialni Klaudię, z baseballem w
rękach, roześmiał się głośno. Instynktownie schowałam się za mężczyzną i
objęłam go w pasie ramionami.
-
W co się bawicie? – Spytał Hyun, na co Klaudia westchnęła, opuszczając broń i
rzucając ją na kanapę, powlekła się do kuchennego krzesła. Usiadła i nalała
sobie wody do szklanki. – Myślę, że przemoc nie jest najlepszą drogą do
rozwiązywania konfliktów domowych.
-
Zamknij się. – Szepnęła przyjaciółka. Wyjrzałam za ramienia mężczyzny i
napotkałam jej kpiące spojrzenie. Nie pierwszy raz obdarzała mnie takim
wzrokiem, lecz nigdy nie biegała za mną z pałką. – A ty jeszcze mnie
popamiętasz!
Kiedy przyjaciółka wyciągnęła z szafki
miskę i nasypała do niej płatków, odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej nie zabije
mnie przy Hyun Joong. Wspięłam się na palce i przywitałam się z mężczyzną. Ten
odwzajemnił pieszczotę, chwytając mnie dłońmi w pasie.
-
I znów się spotykamy. – Jęknął przerywając pocałunek. Z zaciekawieniem
spojrzałam w jego oczy i dostrzegłam, że przygląda się mojej piżamie.
Zaczerwieniłam się, próbując się wyrwać z jego uścisku, jednak nadaremno. –
Ach, te truskawki…
-
Ciągle tu jestem! – Upomniała nas Klaudia, przyglądając się nam jakby za chwile
miała zwrócić zjedzone płatki. Oderwałam się od Hyuna i zasiadłam naprzeciwko
wyciągając dłoń po szklankę. – Moglibyście się wstrzymać, chociażby przez
wzgląd na mnie.
Podejrzewałam przez chwile, że
przyjaciółka jest zazdrosna, jednak ona miała Iana. Dlaczego w takim razie tak
się zachowywała? Nie do końca jeszcze wiedziałam, ale postanowiłam się
dowiedzieć co też ją gryzło.
Razem z mężczyzną, jak maszyny,
pokiwaliśmy zgodnie głowami. Spojrzałam w okno w milczeniu rozmyślając nad
dzisiejszym dniem. W moich myślach pojawił się sklep, a gdy przymknęłam powieki
przed oczy wpełzła mi znajoma, przystojna twarz Williama. Dlaczego do jasnej
cholery wciąż o nim myślę? Jakby tego było mało w nocy miałam sen, w którym byłam
panną młodą zmierzającą do ołtarza. Gdy cała szczęśliwa, podeszłam do swojego
wybranka i położyłam mu dłoń na ramieniu, z przerażeniem odkryłam, że panem
młodym okazał się być nie kto inny jak William Smith… Z późniejszej części snu
pamiętam tylko, że uciekałam, przed goniącym mnie mężczyzną. Że też sny muszą
być tak wkurzające!
-
Cos nie tak? – Głos Hyuna wyrwał mnie z zamyślenia. Zamrugałam energicznie
powiekami, odpędzając natrętne myśli i skupiłam się na mężczyźnie siedzącym
obok. Przyjrzałam się uważnie jego twarzy. Może i nie był tak przystojny jak
Will, lecz Klaudia powtarzała: „Z ładnej miski się nie najesz”. Miał jednak w
sobie coś, co mnie do niego przyciągało. – Nagle zrobiłaś się jakaś blada.
-
Nic mi nie jest. Naprawdę…
Moje gorące zapewnienia nie
przekonały Klaudii i Hyun Joong, co zauważyłam w ich spojrzeniach, lecz nie
drążyli więcej tego tematu. W milczeniu zajęliśmy się gorącymi kubkami z kawą,
które ustawiła przed nami przyjaciółka.
Gdy zegar na ścianie, wskazał 9.30,
pożegnałyśmy się z mężczyzną i zaczęłyśmy przygotowania do kolejnego ciężkiego
dnia pracy w sklepie. Będąc już przed drzwiami od zaplecza, zawahałam się przez
moment. A może by tak zrobić sobie wolne? Nie Nat, nie możesz! Klaudia cię
zabije jeśli sobie odpuścisz pracę…
-
Kurwa, jebana… - Pchnęłam drzwi, mrucząc pod nosem przekleństwa. Dlaczego nie
złapałam wczoraj jakiegoś przeziębienia czy czegoś takiego?! Co bym mi
szkodziło poleżeć sobie przez kilka dni w łóżeczku, nie będąc skazaną na
widywanie się ze Smithem.
Punktualnie o 10 przekręciłam zamki,
przygotowując się na nadejście klientów. Musiałam jak najszybciej zająć czymś
dłonie, by nie rozmyślać o Williamie. Niestety samotność nie była mi
przeznaczona, bo gdy tylko wzięłam ściereczkę i zaczęłam przecierać grzbiety mang,
dzwoneczek nad drzwiami zabrzęczał, wskazując przybycie gościa.
-
Jak zwykle punktualny… - Szepnęłam, bardziej do siebie niż do wkraczającego na
teren Willa. Przeklęłam, lustrując wzrokiem jego nienaganną sylwetkę i idealnie
dopasowany garnitur oraz płaszcz luźno przewieszony przez ramiona. Czy ten
facet jest jakimś modelem?! Musi zawsze wyglądać tak pociągająco? – Byliśmy
umówieni?
Moja niezbyt inteligentna uwaga,
trochę go zmieszała, lecz po chwili uśmiechnął się szeroko, jakbym opowiedziała
strasznie śmieszny kawał. Pięknie Nat, rób z siebie idiotkę dalej!
-
Mówiłem, że dzisiaj zajrzę. – Powiedział beztrosko i dopiero teraz zauważyłam
że trzyma teczkę pod pachą. Wyciągnął ją w moją stronę. – Opracowałem
szczegółowy plan reklamy i spisałem kosztorys.
Przyjęłam teczkę i łapczywie rozwarłam
ją zaglądając do środka. Rozłożyłam papiery na ladzie i o mało co nie
zemdlałam. Kwoty były stanowczo za wysokie. Zbyt wysokie jak na nasze
możliwości. Złożyłam papiery i oddałam je mężczyźnie.
-
Niestety nie możemy sobie pozwolić na aż takie koszty. – Powiedziałam
stanowczo, przymykając oczy. O wiele łatwiej było mi się skupić gdy na niego
nie patrzyłam. – To stanowczo za wiele jak…
-
To jest kilka planów reklamowych. Podana kwota uwzględnia wszystkie.
Wyrwałam mu teczkę i bez słowa zaczęłam
analizować zapiski. Pokiwałam głową przeglądając coraz to inne pomysły i
zastanawiając się, który z nich byłby najlepszy, kiedy poczułam gorący oddech
tuż przy uchu.
-
Ten wydaje mi się najlepszy. – Szepnął William, opierając swe dłonie po obu
stronach lady pomiędzy mną. Jego oddech przyjemnie drażnił mi szyję,
doprowadzając zmysły do wrzenia. Starałam się uspokoić i skupić na tym co mówił
lecz słabo mi to wychodziło. – Ta reklama na konwentach przyniosłaby wam wielu
klientów.
Alarm w mojej głowie, podpowiadał mi:
uciekaj, wiej co sił w nogach, jednak ciało nie do końca chciało słuchać
umysłu. Jeszcze tylko minutę… Podpowiadało mi wnętrze.
-
Natalia… Jak ja za tobą…
Czar prysł jak bańka mydlana, a smok już
dawno zżarł królewnę. Książe natomiast odjechał na swym białym rumaku w siną
dal, szukać kolejnej księżniczki uwięzionej w wieży.
Wyrwałam się błyskawicznie z pomiędzy
jego ramion i odsunęłam się o kilka kroków. Niestety durna bajka skończyła się
inaczej niż w moim przypadku. Gdyby tylko książę okazał się szlachetnym i
prawym człowiekiem, a nie podłą i zdradziecką świnią, wszystko potoczyłoby się
inaczej.
-
Podoba mi się pierwszy pomysł. – Rzekłam stanowczo, składając papiery i
wsuwając je na powrót do ciemnej teczki. Zrobiłabym straszną głupotę, ulegając
mu i dając się nabrać na tą jego uwodzicielskość. Mężczyzna był draniem już dwa
lata temu, a z tego co widziałam nie zmienił się ani trochę. Podrywał mnie
chociaż dobrze wiedziałam, że miał żonę. – W reszcie spraw możemy się kontaktować
telefonicznie, nie sądzisz?
-
Natalia nie musisz…
Przerwał gdyż do sklepu wkroczyła
rozbawiona Klaudia, a tuż za nią równie wesoły Hyun. Mężczyzna nie zważając na
obecność gościa, podszedł do mnie i obejmując mnie ramieniem, złożył na mym
policzku czuły pocałunek. Nie spuszczałam wzroku z Willa, w którego oczach
dostrzegłam coś na kształt złości.
-
Dzień… Dobry…. – Mruknął Hyun Joong,
wyciągając dłoń w stronę Williama. Ten jednak nie pochwycił jego dłoni tylko
mruknął pożegnanie pod nosem i wyszedł trzaskając drzwiami. Uśmiechnęłam się
gorzko. Mój chłopak jedynie wzruszył ramionami i wymienił pełne zdziwienia
spojrzenie z przyjaciółką. – Co tu się stało?
-
Kompletnie nic.
-
Co mu zrobiłaś, że był taki wściekły? – Spytała Klaudia, marszcząc brwi. Spojrzałam
na nią błagalnie, by nie zaczynała tematu przy Hyunie, jednak jedno spojrzenie
na jej twarz uświadomiło mi, że przyjaciółka nie odpuści tak łatwo. – Przecież
wybiegł stąd jakby goniło go stado psów!
Westchnęłam ciężko, zbierając myśli, by
w miarę sensownie wytłumaczyć im całą sprawę.
-
Po prostu koleś mnie zdenerwował. – Zaczęłam, lecz gdy dostrzegłam groźną minę
Hyun Joong, zaczęłam się obawiać by przez mój długi język nie stało się coś
strasznego. – Chciał mi wcisnąć dodatkowe opcje, za które musiałybyśmy sporo
zapłacić!
Odetchnęłam z ulgą, gdy rysy
mężczyzny się rozluźniły i na powrót na jego przystojnej twarzy pojawił się
uśmiech. Klaudia natomiast roześmiała się i poklepała mnie po ramieniu, w
zrozumieniu. Mężczyzna oddalił się na zaplecze po dzisiejsze przesyłki, a
zostałam sam na sam z przyjaciółką.
-
Gabriela nie mówiła, że jest taki. Podobno jest bardziej skłonny do kompromisów
od jej męża.
Zaraz chwileczkę… od jej męża? Gabriela
nie była żoną Williama? Czyli to oznaczało…
-
To ten koleś nie jest mężem twojej koleżanki?
Klaudia roześmiała się ponownie i
objaśniła mi całą interesującą mnie historię. Gabriela wyszła, że wspólnika
Williama, poznała go na jakimś korcie tenisowym i zakochała się w nim od
pierwszego wejrzenia. Mężczyzna o imieniu Andy także nie był obojętny, co w
krótkim czasie zaowocowało oświadczynami, swoją drogą Klaudia zapewniła mnie,
że bardzo romantycznymi, a także i szczęśliwym małżeństwem. Smith z tego co
wiedziała przyjaciółka, był kawalerem i nie spotykał się z żadnymi kobietami.
Gabriela nawet podejrzewała, że jest homoseksualistą.
Klaudia skończywszy swą opowieść
zajęła się układaniem na półkach nowych tomów, które przyszły we wczorajszej
dostawie. Ja natomiast oparłam się o ladę i przeglądając nową gazetkę z
gadżetami, zamyśliłam się nad słowami przyjaciółki. Kawaler… Może zbyt ostro go
oceniłam na samym początku…
Rozstanie Klaudii z Lokim uświadomił mi coś, jesli w życiu ktoś kazałby mi pozbyć se filmów z Thorem, lub nie wiem,....wyjebać wszystkie zdjecia z Lukiem z kompa i z telefonu, to pewnie nie obyłoby sie bez łez. Człowiek nie chce się przywiązywać do swoich idoli, ale podswiadomie to robi i nawet jeśli myśli się o nich jako o osobach nieosiągalnych, wie się, ze być moze sie ich nie spotka i nie będzie miało się szans na zamienienie choćby słowa to i tak w człowieku tkwi dziwne poczucie, coś koło nadziei a innych bzdur... hmmm....
OdpowiedzUsuńPewne rzeczy od nas odchodzą z czasem inne nie.
a jak ty myślisz Nat? Nadal będziemy fankami Toma? Nawet na emeryturze? czy nie będzie to już tak zaawansowane? xD
Jestem tego ciekawa xD
Hmm... coś widzę, że masz gorszy dzień... Według mnie wyjebanie rzeczy, które ci się podobają jest bezsensowne. Lubię patrzeć na Toma, czy jarać się innymi osobami czy rzeczami. Nie jest to złe xD
UsuńNie wiem jak ty, ale ja, nawet jeśli nigdy nie spotkam mojego idola, nie przestanę go lubić. Zawsze będzie miał jakieś miejsce w moim sercu i tak już zostanie na wieki.