poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 27

Następnego dnia, gdy właśnie zostałam wysłana przez przyjaciółkę do pobliskiej restauracji by upolować jak to określiła: „Jakiś przepyszny kąsek”, padało niesamowicie intensywnie. Wzdrygnęłam się stojąc przed drzwiami i już chciałam spytać czy nie mogłybyśmy zamówić jakiejś chińszczyzny, kiedy to przyjaciółka wręczyła mi w dłoń parasol i z szatańskim uśmiechem na ustach, życzyła mi dobrej drogi. Jeszcze mnie popamiętasz ty wstrętna istoto…
            Wyszłam na prawie puste ulice, ciągle w głowie słysząc dwa słowa: ty kretynko! Jak widać londyńczycy postanowili się schować w domach i nie wysuwali nosa na tą ulewę, jednak ja musiałam brnąć przez wielkie kałuże, a to za sprawą swej najlepszej przyjaciółki. Do tego restauracja, która w słoneczne dni okazywała się być niedaleko teraz jakby oddalała się ode mnie jeszcze bardziej.
            Mijałam właśnie kolejną ulicę, kiedy z kimś się zdarzyłam. Pewnie upadłabym prosto w środek wielkiej kałuży, gdyby nie mocne dłonie, które zacisnęły się na moich ramionach, ratując mnie przed zmoczeniem. No może nie całkowicie, ponieważ żółta parasolka w króliczki mojej przyjaciółki, wypadła mi z rąk w chwili uderzenia. Podniosłam spojrzenie by podziękować osobie, za ratunek i o mało co nie wrzasnęłam.
- William? – Spytałam, jakby był ostatnią osobą, którą spodziewałam się spotkać tego dnia. Właściwie kompletnie się go nie spodziewałam. – Co tu robisz?
Mężczyzna ze zniewalającym uśmiechem, podniósł parasolkę i skrył się pod nią razem ze mną.
- Właśnie byłem u klienta. – Pokiwałam głową i miałam ruszyć przed siebie, lecz gdy tylko postąpiłam krok, mężczyzna ruszył za mną. Przystanęłam patrząc na niego pytająco. – Skoro już się spotkaliśmy to może wybralibyśmy się na kawę?
- Smith, daruj sobie…
- Proponuj ci tylko kawę, nic więcej.
Przez chwile wahałam się nad odpowiedzią. Całe moje ciało lepiło się od deszczu więc czemu nie ogrzać się przy filiżance kawy ze starym znajomym. Właśnie tak, stary znajomy, nic więcej!
Zgodziłam się na co jego twarz rozpromieniła się. Serce zabiło mi mocniej na widok jego przystojnej twarzy. Staliśmy tak przez chwile wpatrując się w siebie. Gdy twarz Williama podejrzanie zaczęła się zbliżać do mojej, odchrząknęłam i ruszyłam przed siebie. Po kilkunastu krokach dostrzegłam kawiarnie. Weszliśmy i odkładając płaszcze na drewniany wieszak, ruszyliśmy w poszukiwaniu wolnego stolika. Niemal cały lokal wypełniony był gośćmi, jednak William ze swoją wysoką posturą dostrzegł wolne miejsce i chwytając mnie za dłoń pognał w głąb kawiarni.
- Przypomniały mi się dawne czasy. – Rzekł William, odsuwając przede mną krzesło. Dżentelmen w każdym calu, co? Nie wiem dlaczego, lecz takie gesty zamiast peszyć mnie denerwowały. Może w swojej ukrytej jaźni byłam feministką? Kto wie… - Wtedy chodziliśmy raczej do Moscos, ale tu tez jest świetnie.
            Najgorsze nie było to, że wspominał o minionych czasach, lecz to, że przez ostatnią rozmowę z Klaudią, zaczęłam patrzeć na niego… Inaczej. Tak jakby przez te dwa lata nic się nie zmieniło. Nie wiedziałam, czy wraz z tym nie wrócą uczucia, którymi kiedyś go darzyłam.
- Bardzo się cieszę, że znów cię spotkałem. – Stwierdził, gdy właśnie przy naszym stoliku pojawił się kelner. Zamówiliśmy dwie kawy i gdy tylko mężczyzna w czarnym fartuchu oddalił się, Will kontynuował. – Jesteś jeszcze piękniejsza niż…
- Przestań… - Szepnęłam, przymykając mocno powieki. Jeszcze tego mi brakowało, by mnie podrywał, jeszcze w tak bezpośredni sposób. – Łączą nas teraz tylko interesy i nic poza tym.
Pokiwał głową, a uśmiech zniknął z jego ust. Lubiłam patrzeć na jego radosną twarz i to naturalne, że zrobiło mi się przykro, kiedy się tak zasępił. Nie miałam jednak zamiaru tego naprawiać. Zdecydowanie lepiej psychicznie byłoby gdyby już nigdy się nie pojawił.
Gdy kelner przyniósł zamówione napoje, w milczeniu zajęliśmy się ich opróżnianiem i żadne z nas nie rwało się do ponownego zaczęcia rozmowy. Kiedy już myślałam, że pozostanie mi jedynie wsłuchiwanie się w miarowe uderzanie deszczu, William chwycił mnie za dłoń.
- Nie zdradziłem cię wtedy z Tess.
Wystrzelił nagle, powodując, że zakrztusiłam się kawą. Odkaszlnęłam kilkakrotnie, waląc się zwiniętą dłonią po piersi, chcą dojść do normalności.
            Czy ten facet nie ma jakiegokolwiek wyczucia? Mógł do cholery poczekać aż odstawie filiżankę, nie musiał od razu tak z grubej rury! I dlaczego wspominał o Tess? Czyżby tylko to przez te dwa lata zajmowało jego myśli? Oczywiście kiedy wyjechałam dzwonił do mnie paręnaście razy w ciągu dnia, lecz nie odebrałam ani jednego połączenia. Ostatecznie wystarczyło zmienić numer by pozbyć się jego natrętnych telefonów.
- To nie jest teraz ważne…
- Właśnie, że jest. – Podniósł głos, przez co kilkoro gości lokalu podniosło na nas ciekawe spojrzenia. Przeraziłam się ponieważ ostatnie na co miałam ochotę to brak prywatności przy takiego typu rozmowach. – Nie chcę byś myślałam, że byłem wobec ciebie nieszczery.
- To nie jest odpowiednie miejsce, ani czas na takiego typu rozmowy.
            Westchnął i puszczając moją dłoń, wydobył z kieszeni komórkę. Wysunął ją w moją stronę.
- Zadzwoń do Tess i spytaj ją o tamten wieczór. Wcale nie chciałem tego co się stało.
            Uśmiechnęłam się smutno, odwracając wzrok do okna. Dlaczego mnie to dziwiło, że mężczyzna o niczym nie wiedział? Przecież nie próbował wrócić do naszego mieszkania tego wieczoru, bo gdyby był z pewnością zauważyłby karetkę i kilka policyjnych radiowozów.
- To będzie raczej trudne… - Rzekłam, ciągle obserwując spadające krople i coraz to większe kałuże powstające na ulicy. – Chyba, że masz połączenia między światowe…
            Odwróciłam wzrok z powrotem na mężczyznę. Ten zmarszczył ciekawie brwi, co jeszcze upewniło mnie w przekonaniu, że nie ma o niczym pojęcia.
- Tess nie żyje od 2 lat.
- Przepraszam, nie wiedziałem. – Szepnął, i znów wyciągnął dłoń by nakryć ją swoją jednak w porę schowałam ją pod stołem. – Kiedy… to się stało?
- Tego samego wieczoru, kiedy was… nakryłam. – Powiedziałam zimno. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w stanie powiedzieć to bez emocji, jednak tak się właśnie stało. Nie czułam nic, wypowiadając te słowa. Może właśnie o czymś takim mówią: „Czas leczy rany”. – To ja ją zabiłam…
            Nie mając jakichkolwiek zahamowań, opowiedziałam mężczyźnie jak potoczyły się kolejne dni po jego wyjściu. William słuchał, nie przerywając mi gdy zawahałam się przerywając wypowiedź, za co byłam mu wdzięczna. Gdy skończyłam nasze filiżanki były już puste. Podniosłam się z krzesła chcąc uciec, mężczyzna jednak złapał mnie za ramie i przyciągnął do siebie. Pisnęłam zaskoczona tym nagłym gestem z jego strony. Początkowo chciałam się wyrwać, lecz ciepło jego ciała i zniewalający zapach jego wody kolońskiej, zniewolił moje zmysły. Wtuliłam się w jego miękki płaszcz, wdychając narkotyzującą, męską woń, przyciskając do siebie jego ciało.
- To nie była twoja wina… - Szepnął zmysłowo, składając na mych włosach czuły pocałunek. Przymknęłam powieki, z których wolnym strumieniem pociekły słone krople. Gdy przeniósł dłoń na mój kark i opuszkami palców zaczął pocierać delikatną skórę, jęknęłam. Dobrze wiedziałam, że to co robię jest niestosowne i powinnam jak najszybciej to przerwać, jednak było mi tak dobrze w jego objęciach, że nie potrafiłam go odepchnąć. – Nie płacz kochanie…
            Stojąc tak przytuleni, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że zza okna przyglądają nam się czyjeś ciemne, przepełnione złością oczy.

* * *

            Nazajutrz obudziłam się stosunkowo wcześnie. Pomimo tego, że była sobota i mogłam poleniuchować odrobinę dłużej niż w dzień powszedni, nie mogłam ponownie usnąć. Pociągnęłam nosem i zdałam sobie sprawę, że w nozdrzach ciągle czułam zapach Willa. Pokręciłam głową chcąc odpędzić od siebie myśli, które zmierzały do mężczyzny. To nie jest normalne, że zaraz po przebudzeniu myślałam o nim.
            Wstając spojrzałam instynktownie na sufit, moje myśli uciekły do sąsiada z góry. Chodziłam z Hyun Joong już od paru tygodni, jednak przez ostatnie dni nie mieliśmy czasu na spotkanie. Uśmiechnęłam się, podchodząc do szafy, i chwile w niej grzebiąc wydobyłam małą reklamówkę. Wysypałam jej zawartość na łóżko i zaczęłam rozkładać bieliznę na materacu.
            Na pierwsze wspólnie spędzone urodziny z Klaudią, dostałam komplet bielizny. Nie mogłam wtedy cieszyć się z prezentu, ponieważ nie sądziłam, że będę miała kiedyś okazję do wykorzystania koronek. Jednak teraz wszystko było inne. Od dwóch dni tęskniłam za bliskością mężczyzny. Wcześniej nie znałam tego uczucia, gdyż nie wiedziałam czym to pachnie. Teraz w dołku czułam uścisk i uczucie niezaspokojenia.
Westchnęłam ciężko, zastanawiając się czy bielizna będzie na mnie dobra. Właśnie zaczynała rozumieć koleżankę, gdy ta niekiedy opowiadała jej, jak okropna jest niezaspokojona żądza i przeklinała wszystkie stworzenia pełzające po tym świecie, gdy nie miała partnera, z którym mogłaby uprawiać seks.
- Jakiś seksik się szykuje… - Krzyknęłam, nieświadoma tego, że przyjaciółka od jakiegoś czasu ciekawie mi się przygląda. Syknęłam pod nosem, zła za to zmyślenie i zaczęłam zbierać rozłożoną bieliznę. Klaudia widząc to, pokazała mi język i palcem postukała się po czole. – No co ty Nat! Nie musisz się wstydzić!
            To samo w sobie było zawstydzające i już czułam, że czerwieniłam się jak burak na samą myśl o seksie, nie wspominając o rozmowie o tym.
- Będę miała wolną chatę i może… Kurwa – Przyjaciółka, przewróciła się na plecy i nakryła swoją twarz dłońmi. 
W tym momencie przypomniałam sobie o tym, że od kilku dni coś ją trapiło. Świetnie Nat, jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie! Podeszłam do niej i siadają na łóżku, położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Co jest?
            Nie spodziewałam się, że to proste pytanie, wydusi z niej jakiekolwiek słowa. Myślałam bardziej że powie coś w stylu: „nic” i będę musiała siłą z niej wyciągać prawdę. O mało co nie spadłam z łóżka, kiedy potok żalu wylewał się z gardła przyjaciółki.
- Ian to świnia! Wcale nie rozumie moich uczuć! – Odsłoniła oczy, a ja bojąc się, że przyjaciółka się rozklei, zdumiałam się ponieważ jej oczy ciskały gromy. – Chciał mnie zabrać do swojej rodziny do Stanów!
- To chyba dobrze, że…
- Co ty pierdolisz! To koszmar! – Podniosła się na łokciach, patrząc na mnie lekceważącym wzrokiem, przez co poczułam się jak najgłupsza osoba we wszechświecie. Chwyciła dramatycznie za szyję, jakby coś opętało jej kark. – Ian zakłada na mnie sidła!
            Westchnęłam bezsilnie, obserwując pełne dramatyzmu pozy koleżanki. Nie rozumiałam tego co siedziało jej w głowie. Chciał ją tylko przedstawić rodzinie, a ta panikowała jakby faktycznie zagrażało jej więzienie.
- Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła poznać rodzinę Hyun Joong. – Powiedziałam szybko, lecz nie wiedziałam, czy byłoby to takie miłe. Nie wiedziałam kompletnie nic o jego rodzicach. A jeślibym się nie spodobała? – Przecież by cię nie zjedli!
- A cholera ich wie…
Siedziałyśmy tak chwilę pogrążone w swoich własnych myślach, po czym Klaudia wrzasnęła jak gdyby w stopę wbiło jej się coś ostrego.
- Moja matka, mnie wkurwiła! – Powiedziała, przygryzając usta ze złością, a jej oczy na wspomnienie rodzicielki zwęziły się. – Przesłałam jej zdjęcie Iana, a wyjechała ze swoim typowym tekstem…
            Szukałam przez chwilę w głowie, odpowiedzi jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Dlaczego matka, widząc tylko zdjęcie, odradziła przyjaciółce Iana? Może nie pasował do profilu rodziny, lub nie chcieliby zięcia z którym trudno byłoby się dogadać, nie znając jego języka?
- Dziecko! – Jęknęła Klaudia, ostro gestykulując dłońmi i krzywiąc usta w rozmaitych kierunkach, zaśmiałam się widząc tą powagę jak i rozbawienie w jej oczach. – Z ładnej miski się nie najesz!
Roześmiałam się gdy przyjaciółka po odstawieniu całej tej szopki, ponownie opadła na poduszki i zawarczała jak groźne zwierzę. Teraz rozumiałam jej rozdrażnienie. Jak to dobrze, że i ja nie przesłałam zdjęcia ukochanego rodzicom. Pewnie usłyszałabym coś w stylu: „Co to za chińczyk?”, lub „Rzuć go zanim ci spłodzi żółtego dzieciaka!” Nie ma co rodzice byli brutalni w swoich osądach i trudno było ich przegadać. To właśnie ten problem, nie możności przetłumaczenia swoich racji starszemu pokoleniu zaważył na wyjeździe.
- Czyli według niej powinnaś brać się za brzydkich?
- Nie zapominaj o tym, że musi być bogaty! – Upomniała mnie podnosząc do góry palec wskazujący. Pokręciła głową z bezsilności i westchnęła. – Mało przystojny, bogaty i najlepiej podlizujący tyłki moim starym… Zawsze są przeciwko moim pomysłom…
- Nie tylko ty tak masz…
Podniosła się do siadu i spojrzała na mnie, podnosząc ciekawie brwi.
- Twoi chyba nie odradzają ci Hyun Joong… Co ja gadam?! Nawet z założeniem interesu byli bardziej przychylni!
            Uśmiechnęłam się wspominając rozmowę telefoniczną z rodzicami. Gdyby Klaudia znała całą prawdę, podziękowałaby Bogu za okazanych jej rodziców. Gdy wspomniałam im o pomyśle sklepu z mangą, najpierw się zgodzili, później kazali mi wracać i szukać roboty w Polsce, a następnie gdy interes okazał się trafiony i poinformowałam ich o sukcesie, pomyśleli, że ich okłamuje i w domyśle zrozumiałam, że podejrzewają mnie o nierząd. Według nich chyba do niczego innego się nie nadawałam…
- Nie wiesz wszystkiego… Poza tym nie wiedzą o Hyun Joong i raczej szybko się nie dowiedzą.
            Przyjaciółka otworzyła usta, lecz dźwięk jej komórki udaremnił jej odezwanie się. Sięgnęła po telefon i przesuwając oczami po ekranie, odłożyła ze złością aparat. Podwinęła kolana pod brodę i zawiesiła spojrzenie na kołdrze.
- Ian wraca wieczorem i chce się spotkać.
- No! Przeprosisz go i wyjaśnisz dlaczego nie mogłaś z nim pojechać, a wtedy…
- Oświadczył się… - Pisnęłam przerażona, moja broda opadła, a oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Zaczęłam oglądać dłonie przyjaciółki w poszukiwaniu pierścionka jednak na żadnym z palców nie dostrzegłam złotego potwierdzenia jej słów. – Nie przyjęłam pierścionka.
- Nie podobał ci się? – Spytałam podejrzliwie, lecz byłam prawie w stu procentach pewna, że nawet gdyby Ian kupił jakąś ładną metalową atrapę, z pewnością ucieszyła się z podarku. Klaudia była jedną z tych nielicznych osób, które znałam, dla których nie był ważny koszt prezentu lecz intencja. – No nie gadaj, że mu odmówiłaś!
- Powiedziałam, że się zastanowię.
            Rzadko widziałam ją tak zmartwioną i przejęłabym się gdyby faktycznie miała powód do zastanowienia, jednak ich miłość, gdy widziałam ich razem, była wprost idealna. Przyjaciółka cała promieniała ze szczęścia, kiedy spoglądała na ukochanego, a co najważniejsze opowiadała mi, że łóżkowo sytuacja tez wyglądała wspaniale. Ian był miłym mężczyzną i szczerzę wątpiłam by okazał się jakimś draniem, krzywdzącym kobietę dla satysfakcji.
- Kochasz go?
            Klaudia poniosła na mnie zdziwione spojrzenie, jak gdyby nie spodziewała się pytania, lub byłoby on mało ważne w tej sytuacji. Chwyciła się za pierś i uśmiechnęła się, z pewnością myśląc o Ianie.
- Kocham… Nigdy nie czułam czegoś takiego.
            Uśmiechnęłam się i uderzyłam ją delikatnie w ramię. Pokręciłam głową, zostawiając ją w sypialni, udałam się do kuchni. Stojąc przy ekspresie, moje myśli automatycznie uciekły w inną stronę.
            Klaudia była szczęściarą. Ja utknęłam między młotem a kowadłem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek nadejdzie taka chwila w której nie będę pewna swoich uczuć, a właśnie to mnie dopadło. Z jednej strony był Hyun Joong, mój chłopak, ten z którym potrafiłam zapomnieć o dręczących mnie koszmarach, powierzyłam mu całą duszę jak i ciało.  Z drugiej William, męczący mnie swoją obecnością w myślach i snach, a ostatnio nawet w rzeczywistości. Już raz mnie skrzywdził i nie byłam pewna czy nie zrobiłby tego w przyszłości, jednak wybaczyłam mu tamtą zdradę, ponieważ wiedziałam, że nie zrobił tego świadomie. Musiałam się zdecydować, który z nich jest mi droższy, lecz na razie nie potrafiłam tego zrobić.
            Brzydziłam się zdradą, więc nie potrafiłabym tego zrobić Hyunowi bez skrupułów oddając się Willowi.
- Jestem beznadziejna…
            Niepostrzeżenie słowa wyrwały mi się z ust. Naprawdę tak sądziłam. Myślałam, że miłość, sama za mnie wybierze, jednak czułam się tak, jakbym kochała ich obu. Czy można kochać dwie osoby na raz? Zapewne wkrótce się o tym przekonam…

* * *


Poprawiając po raz setny niewygodną bieliznę, przeklęłam. Czy sadyści wymyślają wszystkie te seksowne ciuchy?
Stałam przed mieszkaniem swojego chłopaka z butelką czerwonego wina w dłoniach. Zadzwoniłam do niego popołudniem jednak ten nie odebrał ode mnie żadnego z czterech połączeń, ani tez nie oddzwonił. Gdy zrobiło się ciemno, postanowiłam wziąć los we własne ręce i bez uprzedzania Hyuna wybrać się do jego mieszkania. Ostatecznie pocałuje klamkę, jeśli nie zastanę go w domu.
Zbierając w sobie ostatecznie dużo odwagi, zastukałam w ciemno brązowe wrota i czekałam, nasłuchując jakichkolwiek dźwięków. Gdy po kilku minutach oczekiwania, przysunęłam ucho do drzwi, usłyszałam trzask i zaraz potem Hyun uchylił wrota do swego królestwa. Pomimo zimna na klatce, poczułam wypełniające mnie w środku ciepło, które poczułam na jego widok. Stał w samym ręczniku, ciasno opiewającego jego biodra. Nie krył swego zaskoczenia moim widokiem.
- Wychodzisz? – Spytałam, czując się jak idiotka. Ostatecznie może miał jakieś plany lub obowiązki rodzinne i dlatego nie odbierał telefonów. Mogłam spróbować zadzwonić ponownie! – To ja może…
            Mężczyzna chwytając mnie za ramiona, wciągnął do mieszkania i zamknął głośno drzwi. Gdybym go nie znała, przestraszyłabym się, że chce mnie zabić lub zgwałcić. Poza tym jego mina pasowałaby do tej sytuacji. Jego groźne spojrzenie spoczęło na mojej twarzy.
- Nie załatwiasz dzisiaj interesów? – Spytał, kompletnie zbijając mnie tym z tropu. O co mu chodziło z tym interesami? Przecież w soboty sklep był zamknięty. – Albo nie przyjmujesz gościa od reklamy?
            Przez chwile przestraszyłam się, że Hyun mógł dostrzec to jak patrzę na Willa, lecz nie przypominałam sobie jakiegokolwiek ich spotkania poza tym w sklepie.
- Nie. Wieczory w zwyczaju spędzam z Klaudią, lub z moim chłopakiem…
Puścił mnie i zaczął przemierzać nerwowo pokój. Spojrzałam na jego plecy teraz, licznie pokryte kropelkami wody, spływającymi w miejsce gdzie zaczynał się ręcznik. Przeniosłam tam swe spojrzenie, licząc na to, że biały materiał, zsunie się z jego bioder ukazując widok na jego nagość. Nat! Jesteś zboczona!
- Powiedź mi teraz jeśli coś ci się nie podoba!
            Zdziwiłam się jego słowami, lecz nie dałam tego po sobie poznać. Wolno stawiając stopy na drewnianej podłodze, podeszłam do stołu, zostawiając tam butelkę alkoholu. Odstawiając ją skierowałam się do stojącego sztywno mężczyzny.
- Jest coś co mi się nie podoba… - Mruknęłam i chwyciłam za biały materiał ręcznika, rozluźniłam go i pozwoliłam mu luźno spaść na podłogę. – Teraz lepiej…
Urwałam ponieważ Hyun przyciągnął mnie do siebie i wpił się ustami w moje rozchylone wargi. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i pogłębiłam pocałunek, drażniąc jego dolną wargę językiem, chcąc dostać się do wnętrza ust. Hyun chwycił mnie w pasie, a ja instynktownie oplotłam jego biodra nogami.
- Teraz… Zaraz… - Jęknęłam między pocałunkami.
            Mężczyzna posłuchał mojej prośby i rzucając mnie na kanapę i nakrywając swym nagim ciałem. Szybko pozbawił mnie ubrań. Zawahał się tylko przy bieliźnie.
- Czyżbyś przyszła mnie uwieść? – Spytał zalotnie, przyglądając się czarnym koronkom. Pokiwałam głową, gładząc dłońmi jego mokre piersi. – Następnym razem nie musisz się zaopatrzać. Wystarczy, że przyjdziesz w truskawkowej piżamce…
            Roześmiałam się i przyciągnęłam go do siebie. Oddaliśmy się serii namiętnych pocałunków, coraz bardziej rozpalających nasze zmysły. Potrzebowałam spełnienia, lecz Hyun miał względnie inne plany. Zerwał ze mnie ostatnią przeszkodę, do nagości i zaczął dłońmi oraz ustami badać moje ciało. Chciałam zaprotestować gdy dłońmi chwycił moją pierś i zaczął ją ugniatać. Wygięłam ciało, rozkoszując się przyjemną torturą. Gdy dotknął brodawki ustami, jęknęłam przeciągle, nie wiedząc jak to może być przyjemne.
- Hyun…
            Wiłam się pod jego dotykiem, czując ocierającą się o uda męskość. Poruszyłam niespokojnie biodrami, chcąc dać mu znać, by nie torturował mnie dłużej. Ten jednak najwidoczniej świetnie się bawił. Spełnił moją prośbę, jednak nie do końca tak jak oczekiwałam. Przeniósł swe usta niżej, jeżdżąc językiem po linii bioder, a kończąc na obsypywaniu pocałunkami ud. Krzyknęłam, zdając sobie sprawę, gdzie za chwile znajdą się jego usta, lecz było już za późno na protesty. Oddałam się całkowicie jego językowi, odchylając głowę i dysząc głośno.
- Hyun… Ty draniu…
            Mężczyzna zaraz znalazł się przy mnie i rozchylając kolanami moje uda, wszedł we mnie, stykając swe usta z moimi. Jęknęłam w jego wargi, gładząc palcami jego szyje i podszczypując brodawki. Ze szczerością mogłam powiedzieć, że było lepiej niż za pierwszym razem. Może sprawiła to zbyt długa przerwa między naszym poprzednim stosunkiem, a może byłam po prostu niewyżyta.
Po kilkunastu minutach mężczyzna opadł na moje piersi, dysząc głośno. Przytuliłam go do siebie i pogłaskałam czule po wciąż wilgotnych włosach. Odgarnęłam je z czoła i zaczęłam przyglądać się ukochanemu. Mając zamknięte oczy wyglądał tak bezbronnie, jak mały chłopiec.  
- Przestań. – Jęknął Hyun, ciągle mając zamknięte oczy. Zdziwiona spojrzałam czy aby nie podgląda, lecz widząc, że ten nawet się nie poruszył, kontynuowałam obserwowanie swojego chłopaka. Przecież nie jest jasnowidzem, skąd mógł wiedzieć, że patrzę właśnie na niego. Machnął mi dłonią tuż przy twarzy i ponownie jęknął. – Powiedziałem, przestań.
- Przepraszam… - Wyjąkałam jednak nie zamierzałam przestać. Gdy mój oddech wrócił do normalności, moją głowę zaprzątała jeszcze jedna sprawa. - O co ci właściwie chodziło z tym nie podobaniem?
            Cisza jaka po wypowiedzeniu tych słów nastąpiła, była nie do wytrzymania. Miałam wprawdzie podejrzenia co do jego dziwnego zachowania, jednak nie wspomniałam o nich ani słowem.
- Myślałem, że już ci się znudziłem…
            Spojrzałam na niego ciekawie, lecz ten uparcie ciągle wyglądał jakby spał. Westchnęłam, i zaczęłam zabawę jego zbyt długimi włosami. Wplątywałam w nie palce, drażniąc dotykiem jego policzki i uszy, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Nie, nie znudziłeś mi się… – Odpowiedziałam po chwili. To była szczera prawda. Hyun Joong był dla mnie ważny, lecz obawa co do Smitha została. Nie chciałam na razie jednak wspominać o tym mężczyźnie. - Jeśli coś będzie nie tak, z pewnością ci o tym powiem.
            Myślałam, że na tym skończy się nasza rozmowa, ponieważ mężczyzna przez dłuższy czas nie odezwał się ani słowem, lecz nagle Hyun przekręcił głowę, opierając się brodą o mój mostek, spojrzał mi w oczy.
- Widziałem cię… - Powiedział spokojnie, wpatrując się uważnie w moją twarz. - Wtedy z tym Anglikiem w kawiarni…
            Obawy się potwierdziły. Dopadły mnie wyrzuty sumienia, że nie powiedziałam mu o wszystkim. Zaraz jednak poczułam strach, że Koreańczyk mógłby wszystko źle zrozumieć i wyciągnąć pochopne wnioski. Tak w sumie nie zdradziłam go i nie miałam takiego zamiaru. Nie zrobiłam niczego złego.
- Wyglądacie jakbyście się znali od wieków… - Kontynuował Hyun, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przez jego intensywne spojrzenie, poczułam się jak winowajca. - Przytulacie się i…
             Uśmiechnęłam się, dostrzegając w jego oczach coś co zobaczyłam dopiero teraz.
- Jesteś zazdrosny?
- Nie! – Odpowiedział niemal natychmiast i odwrócił wzrok. Pogładziłam jego ramie, nie wiedząc czemu ciesząc się z tego, że czuje zazdrość. Nie powinnam być tak okrutna, lecz w głębi duszy byłam szczęśliwa, że Hyun traktuje mnie poważnie, bo cóż innego mogła oznaczać jego zazdrość? – Nie jestem!
- Zapewniam cię, że nic do niego nie czuje. – Skłamałam. Zapewne za te słowa będę się smażyć w piekle. – Ty jesteś jedynym, z którym jestem.
To akurat była prawda! Nie zamierzałam spotykać się ze Smithem i tego byłam w stu procentach pewna. Nie potrafiłabym tego zrobić. W ciągu kolejnych dni musiałam się upewnić co do uczuć i to było moje zadanie, choć jeszcze nie do końca wiedziałam, jak mam to zrobić. Boże jak ja nienawidziłam swojego życia!

* * *

Następnego dnia, otwarłam zaskoczona oczy, zdając sobie sprawę, że jestem naga. Zasłoniłam piersi pościelą, rozglądając się uważnie po pokoju. Z ulgą westchnęłam, gdyż nie znajdowałam się w swojej sypialni, lecz w mieszkaniu Hyun Joong.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie ostatniej nocy. Hyun okazał się być kochankiem idealnym – bogiem seksu, który ciągle nie miał dość pieszczot. Zanim o 4 rano dotarliśmy do sypialni przetestowaliśmy wszystkie znane nam pozycje na rozmaitych meblach w jego mieszkaniu. Był to między innymi kanapa, stół kuchenny, komoda w przedpokoju, miękki dywan w sypialni czy zimne panele w przedpokoju…
- Wiesz co sobie uświadomiłem? – Spytał Hyun wychodząc właśnie z łazienki. Momentalnie na jego widok zrobiło mi się gorąco, ponieważ nie miał na swoim ciele, niczego nie licząc niebieskiego ręcznika na ramieniu. Instynktownie powędrowałam spojrzeniem do jego bioder, lecz zaraz potem odwróciłam wzrok. Z pewnością byłam zboczona! – Jakoś nieświadomie pominęliśmy łazienkę…
Ale na szczęście nie byłam w tym zboczeniu sama. Hyun był natomiast mniej skrępowany mówiąc o tych rzeczach i przede wszystkim, gdy ja skrywałam swoją nagość on bez jakichkolwiek zahamować paradował z gołym tyłkiem.
- Jeszcze ci mało? – Spytałam ze śmiechem, ponownie na niego spoglądając. Ten również się uśmiechnął i usiadł na brzegu łóżka. Schylił głowę i pocałował moje gołe ramię, dłonią próbując wyrwać mi kołdrę. – Jesteś seksoholikiem…
- Nie zaprzeczam…
            Przewrócił mnie na plecy i pocałował tym razem w usta. Rozluźniłam uścisk co natychmiast wykorzystał, odrzucając pościel na bok. Objęłam go w pasie, rozkoszując się jego delikatnym dotykiem i słodkim smakiem ust.
- Łazienka czeka… - Szepnął po czym wstał i pociągnął mnie za sobą. – Za chwile wanna się przepełni.
            Gdy weszłam zrozumiałam o co mu chodziło. Na półkach przybitych na ścianie nad wanną paliły się świece, a obok wanny stały kieliszki, wypełnione winem, które przyniosłam. Z kranu natomiast ciekła woda, wypełniając po brzegi dużą wannę.
- Ty draniu! – Jęknęłam obejmując go w pasie i całując jego szyję. Zaśmiałam się szczęśliwa z tego małego gestu, który wykonał. A to podstępna bestia! – Wszystko zaplanowałeś!
- Oczywiście… - Powiedział wpychając mnie do wanny, rozpryskując wokoło wodę. Zaraz potem dołączył do mnie siadając tuż za moimi plecami, przytulił mnie do swej piersi. Zakręcił kurki i wziął do ręki pachnący truskawkami żel. Wylał mi odrobinę na ramiona i zaczął go rozcierać. – Ten zapach do ciebie pasuje…
- Zdecydowanie… - Uśmiechnęłam się wcale nie przejmując się, że truskawkowy żel jest przeznaczony dla dzieci. – W ogóle skąd go masz?
Hyun uśmiechnął się przerywając gładzenie mych ramion. Opowiedział mi, że gdy kilka dni temu robił zakupy w markecie, płyn wpadł mu w oczy i nie mógł się powstrzymać by go nie kupić. Nie sądziłam, że aż tak polubił truskawki by kupować dziecięcy kosmetyk.
- Coś innego jednak nie daje mi spokoju. – Rzekł, z ustami tuż przy moim uchu. Przestraszyłam się, spodziewając się kolejnej poważniejszej rozmowy. Moje obawy się potwierdziły. – Dlaczego wtedy ten koleś cię przytulał?
             Westchnęłam, szukając w głowie odpowiednich słów. Wiedziałam, że mężczyzna będzie drążył ten temat, dopóki nie otrzyma odpowiedzi. Nie mogłam mu jednak powiedzieć całej prawdy. Jakaś cząstka mnie nie chciała zdradzać prawdziwej przeszłości.
- Poznałam go dwa lata temu. Jest po prostu starym znajomym…
- Ciągle nie odpowiedziałaś na pytanie. – Naciskał Hyun Joong, wprawiając na powrót swe dłonie w ruch. Pokrywając żelem moje plecy, zmysłowo masując kark. – Powiedz tylko dlaczego to robił.
            Miałam już wymyślić kolejną wymówkę, lecz postawiłam naprawdę, przynajmniej w części.
- Wspominaliśmy przyjaciółkę, która popełniła samobójstwo… – Powiedziałam szybko, bojąc się że rozkleję się jeśli dłużej będę o tym mówić. – Utopiła się w wannie po kłótni ze mną…
            Hyun przerwał na chwilę i ramionami objął mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Pocałował mnie w skroń i przez chwile przepraszał, za swoją dociekliwość.
- Nie wiedziałem. Przepraszam, że o to zapytałem. – Jęknął ciągle mnie ściskając. Pogładziłam go po dłoniach, dając znak, że wszystko jest w porządku, dziękując też za jego wsparcie. – Teraz wszystko rozumiem. Więc ten William spotykał się z tą przyjaciółką?
            Jedyne co wyrwało mi się z ust to ciche „aha”. Nie wiedziałam jak powiedzieć mu, że to ja byłam dziewczyną spotykającą się z Smithem. Postanowiłam przemilczeć tą sprawę przynajmniej na razie…  

* * *

- Nat, kocham cię! – Wrzasnęła Klaudia gdy tylko wróciłam do mieszkania. Na schodach minęłam się z podśpiewującym coś pod nosem, Ianem, więc mogłam się tego spodziewać. Przyjaciółka porwał mnie w ramiona i uściskała mocno, prawie miażdżąc mi wszystkie żebra. – Jesteś wspaniała!
            Gdy w końcu mnie puściła, musiały upłynąć minuty w których dochodziłam do siebie. Skąd jej przyszło do głowy by tak mnie napastować?
- Zobacz! – Krzyknęła, po królewsku wtykając mi przed nos swoją zadbaną dłoń. Na serdecznym palcu dostrzegłam złoty pierścionek z dość sporym brylantem. Zagwizdałam cicho, pożerając wzrokiem biżuterię. Też chciałam takie dostać! – Będziesz moją druhną!
            Pisnęłam z radością, i teraz to ja miażdżyłam przyjaciółkę swoim niedźwiedzim uściskiem. O mało co nie uroniłam łzy, ciesząc się szczęściem przyjaciółki. Klaudia nie miała jednak takich zahamowań, bo gdy tylko oderwałyśmy się od siebie, zauważyłam że po policzkach przyjaciółki ciekną ciurkiem potoki. Roześmiałam się i już nie hamując łez także poroniłam ich kilkanaście. Przez kilkanaście minut, ryczałyśmy ze szczęścia jak idiotki. Postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że ktoś umarł i właśnie opłakiwałyśmy jego śmierć.
- Nie mogę w to uwierzyć! – Krzyknęłam, ocierając dłońmi oczy. Jeszcze niedawno przyjaciółka miała pełno obaw, lecz zapewne rozmowa z Ianem podziałała na nią uspokajająco. – Już Ian nie zakłada na ciebie sideł? 
- Okazało się, że już dawno wpadłam w jego pułapkę. – Klaudia uśmiechnęła się radośnie i wzruszyła beztrosko ramionami. - Poza tym kocham go. Nigdy nie wierzyłam w miłość, lecz Ian jest taki wspaniały…
            Przysłuchiwałam się jej wywodowi z uśmiechem. Przez moment poczułam zazdrość, że przyjaciółce układa się wszystko tak łatwo. Też chciałabym mieć takie dylematy, a tu byłam zamknięta w trójkącie bermudzkim i nie wiedziałam jak się z niego wydostać. Pokręciłam głową jakby faktycznie ten gest pomógł mi się pozbyć natrętnych myśli. Klaudia widząc mój ruch, przerwała na chwilę.
- Coś nie tak? – Spytała troskliwie, przykładając do mojego czoła dłoń. Czy mi się tylko wydawało czy ona faktycznie zgłupiała z miłości? Nigdy jeszcze nie widziałam w jej oczach tyle troski. – Jesteś w ciąży?
- Klaudia! – Wrzasnęłam, krztusząc się powietrzem. Odkaszlnęłam, patrząc na nią ze złością. Ja i ciąża? Jakoś tego nie widziałam, chociaż… Kto wie… Jęknęłam przerażona przypominając sobie czy ostatniej nocy używaliśmy zabezpieczenia. Niestety nie przypominałam sobie czy Hyun czegoś użył, byłam zbyt zaabsorbowana, przeżywaniem stosunku, by coś zakodować. Jeśli się nie zabezpieczył, to wpadliśmy. Ja także, zapomniałam wziąć tabletek, które niedawno kupiłam w aptece. – Nie jestem w ciąży! Przynajmniej mam nadzieje że nie jestem…
            Koleżanka roześmiała się, przykładając mi dłoń do brzucha. 
- Cześć tu ciocia Klaudia! – Odepchnęłam jej dłoń i ze wściekłością pomaszerowałam do lodówki. Wyciągnęłam mleko, nalałam sobie pełną szklankę i zaczęłam je wolno popijać. Zobaczyłam, że przyjaciółka uchyliła usta, chcąc powiedzieć jeszcze coś głupiego, jednak wycelowałam ostrzegawczo palec w jej stronę. Ta tylko roześmiała się i wydymając śmiesznie usta, złączyła czubki swych palców i zatoczyła półokrąg, począwszy od piersi a kończąc na podbrzuszu. Kiedy przeklęłam pod nosem, widząc ten śmieszny gest, przyjaciółka podparła się pod boki. – No co ty Nat, nie znasz się na żartach?           
- Widocznie nie mamy takiego samego poczucia humoru!
            Humor humorem, ale sprawa była poważniejsza niż jej się wydawało. Przejmowałam się tym, czy aby czasem nie jestem w ciąży. Nigdy nie myślałam o tym czy chciałabym mieć dzieci, ale teraz rozmyślając o tym pragnęłam je mieć. Małe potwory z azjatyckimi rysami Hyun Joong. Uśmiechnęłam się myśląc nad imieniem dla chłopca, kiedy pojęłam, że to bez sensu. Ostatecznie mogłam nie być w ciąży, więc nie warto teraz o tym rozmyślać.
            Nagle zadzwoniła moja komórka. Chwyciłam ją patrząc podejrzliwie na wyświetlacz, wyświetlający nieznany mi numer. Bez zastanowienia odebrałam. Kiedy usłyszałam zmysłowy głos Smitha, początkowo chciałam odłożyć lub cisnąć aparatem o najbliższą ścianę, lecz widząc kątem oka ciekawie przyglądającą mi się przyjaciółkę, musiałam się opanować.
- Musimy porozmawiać.
            Zdziwiłam się, słysząc takie zdanie na samym początku rozmowy. William musiał mieć naprawdę ważną sprawę, skoro dzwonił w niedziele po południu. Może chodziło mu o reklamę? Nie miałam innego wyjścia jak się zgodzić.
- Dobrze. – Powiedziałam, przytakując jednocześnie głową, czego nie mógł dostrzec mój rozmówca. Jeszcze jedna rzecz mnie zastanowiła. – Skąd masz ten numer?
- Twoja przyjaciółka podała go Gabrieli.
            Mogłam się domyślić, że tak właśnie zrobi. Spojrzałam na nią morderczo, ta jednak już się mną nie zajmowała, siedziała na kanapie z wysoko podniesioną dłonią i wpatrywała się rozanielonym spojrzeniem w złoty pierścionek.
- Gdzie? – Spytałam krótko, po czym po wskazaniu miejsca spotkania i godziny, rozłączyłam się nie żegnając się z mężczyzną. Usiadłam obok przyjaciółki i położyłam jej głowę na ramieniu. Ta zdziwiona ta nagłą czułością, zrobiła się podejrzliwa i spytała ponownie czy na pewno nie jestem ciężko chora, lub przynajmniej ciężarna. Westchnęłam krótko i uśmiechnęłam się sztucznie. – Nic mi nie jest. No pokaż jeszcze raz to cudeńko!
            Przyjaciółka pisnęła i po raz kolejny podniosła swą dłoń, przekręcając ja na wszystkie strony, by z każdej perspektywy spojrzeć na brylant. Nie miałam sumienia martwić jej w tym momencie swoimi problemami, gdy była tak szczęśliwa. W głowie powtarzałam sobie, że dam radę sama i pokonam dręczące mnie wątpliwości. To była jej chwila i nie zamierzałam jej popsuć.
- Co to? – Spytał Hyun Joong, pojawiając się za nami znienacka. Klaudia widząc ciekawe spojrzenie mężczyzny wystrzeliła w jego stronę dłonią. Ten zagwizdał, na widok pierścionka i przyjrzał się błyskotce. – Czyżby ominęły mnie jakieś oświadczyny?
            Przyjaciółka uśmiechnęła się szatańsko i objęła mnie ramieniem. Bałam się co też wymyśliła i miałam rację…
- Nat i ja się zaręczyłyśmy. – Powiedziała z dumą, przyglądając się zaskoczonej twarzy Koreańczyka. – Kochamy się i nie możemy już ukrywać naszego związku!
- Klaudia co ty..?
- A więc to tak… - Jęknął Hyun, robiąc udręczoną minę. Uśmiechnęłam się ponieważ pomimo tego, że jego twarz była smutna, kąciki jego ust zadrgały, a w oczach dostrzegłam rozbawienie. – To tylko się mną bawiłaś? Jestem dobry do łóżka, ale nie dość dobry by za mnie wyjść?!
            Prychnęłam pod nosem, bawiąc się w ich grę. Przynajmniej na chwilę zapomnę o problemach, wygłupiając się w gronie przyjaciół.
- Nie mogłabym wyjść za mężczyznę!
            Po chwili wybuchliśmy nieopanowanym śmiechem. Wzdrygnęłam się i przytuliłam do piersi Hyuna. Nie wiedziałam jak to możliwe, lecz nie widziałam go niespełna godzinę, a już zdążyłam się za nim stęsknić.
- No właśnie chłopaku mojej przyjaciółki… - Zaczęła Klaudia, poklepując Hyuna po ramieniu i uśmiechając się zawadiacko. – Jak już zacząłeś to chcę usłyszeć ciąg dalszy!
- Ciąg dalszy czego? – Spytał mężczyzna ciekawie unosząc brwi. Dziewczyna bez skrępowania, zaczęła go poklepywać. Po paru minutach tego tajemniczego milczenia, powiedziała, że chodzi jej o seks. Hyun jęknął pod nosem i miałam wrażenie, że odrobinę się zawstydził. No proszę! Przede mną paraduje bez niczego, ale już przy Klaudii boi się o tym wspomnieć. – To jest sprawa prywatna.
            Klaudia zagryzła usta niezadowolona z jego odpowiedzi, jednak nie trwało to zbyt długo, ponieważ zaraz potem rozpromieniła się.
- Nat mi potem wszystko opowie, więc…
            Nie dokończyła ponieważ jej komórka zapiszczała. Koleżanka zerwała się do telefonu jakby od tego zależało jej życie. Domyśliłam się, że to Ian, ponieważ gdy tylko odebrała, uciekła z aparatem do sypialni, szczelnie zamykając za sobą drzwi.
- Nie powiesz jej? – Spytał Hyun podejrzliwie, czym wprawił mnie w rozbawienie. Pogładziłam go po twarzy i pocałowałam linię jego szczęki. – Bo nie chciałbym by potem robiła mi jakieś dziwne uwagi na ten temat…
- Spokojnie. Nic jej nie powiem.
            Siedzieliśmy tak, przytulając się do siebie. Byliśmy świadomi, że Klaudia za chwile mogłaby się zjawić i nakryć nas na czymś nieprzyzwoitym.
- Może wybierzemy się gdzieś przed wieczorem? – Spytał nagle mężczyzna, wplątując dłoń w moje włosy. Już chciałam się zgodzić jednak przypomniałam sobie o umówionym spotkaniu ze Smithem. Wyjaśniłam Hyunowi, że prawdopodobnie jest jakiś problem z reklamą i muszę się zjawić na tym spotkaniu. – Czy Klaudia z tobą idzie?
            Z obowiązku odpowiedzenia, uratowała mnie przyjaciółka, wychodząca z sypialni i zajmująca swoje poprzednie miejsce. Spytałam czy pójdzie ze mną, ta jednak szybko się z tego wykręciła, wskazując na dłoń z pierścionkiem. Chciała spędzić wieczór z narzeczonym i nie miałam jej tego za złe, jednak to Hyun był niezadowolony z całej sytuacji. Nic jednak nie mogłam na to poradzić. Sama miałam pewne obawy co do tego spotkania i najchętniej zostałabym w domu, nie musieć udawać się na drugi koniec miasta do biura Smitha.
            Zmieniając szybko temat, zaczęliśmy rozmawiać na temat ślubu Klaudii, która to do wczoraj nie wiedziała jeszcze, że za niedługo będzie panną młodą. Dzisiaj jednak miałam pełną gamę pomysłów, jakby chciała przeżyć ten dzień. Zaczęła opowiadać, co chwile zmieniając zdanie co do koloru serwetek na stołach, jak i kapeli która zagra na weselu. Śmialiśmy się, z ogromu pomysłów, którymi z sekundy na sekundę zarzucała nas przyjaciółka.
            Gdy Klaudia przedstawiała nam właśnie koncept, przysięgi małżeńskiej, którą wymyśliła, do mieszkania przybył kolejny gość. Ian widząc, że mamy otwarte, wparł do mieszkania, ledwo niosąc pod pachą dwie butelki szampana, a w drugiej dłoni dzierżąc pod pachą cztery białe pudła z jedzeniem. Postawił je na stole i namiętnie przywitał się z narzeczoną. Po tym wysłuchiwaniu pomysłów Klaudii strasznie zgłodnieliśmy, więc jak zwierzęta rzuciliśmy się na pudełka. Przyjaciółka odsuwając się po kilku gorących pocałunkach z mężczyzną, podeszła do kuchennych szafek i wyciągnęła z nich sztućce oraz cztery kieliszki do szampana. Gdy rozdała wszystkim widelce i noże, zasiadła przed swoim pudełkiem i otwierając jego wieko, powąchała przyjemną woń, ciepłego, pieczonego kurczaka. Startując do potrawy z widelcem zawahała się przez moment.
- Kurwa… - Jęknęła, wprawiając towarzystwo w zdumienie. Odłożyła sztuciec i spojrzała na swój brzuch, skrywany przez luźną bluzkę. Docisnęła materiał do ciała i przyjrzała się sobie. – Przecież teraz będę musiała kupić suknie ślubną! Jak nie będę się odchudzać to w żadną się nie zmieszczę!
- Nie musisz kochanie! – Jęknął Ian, gładząc ją dłonią po kolanie. Ta jednak nie była specjalnie przekonana jego słowami. – Wyglądasz idealnie!
            Klaudia jednak nie zamierzała przestać narzekać. Przekrzykiwała, zapewniającego ją Iana, który uważał, że wygląda dobrze, że powinna się odchudzać. Powoli miałam dość jej krzyków i bezradności biednego Iana i postanowiłam sama wkroczyć do akcji.
- Klaudia… Przestań pieprzyć – Zaczęłam w rodzimym języku, przegryzając kęs kurczaka, próbując nadać twarzy najgroźniejszy wygląd, jaki potrafiłam. – Wpierdalaj tego kurczaka… Przecież twój książę powiedział, że wyglądasz idealnie…
            Przyjaciółka jakby przestraszyła się i w milczeniu chwyciła widelec i zaczęła zajadać smakowite danie. Ian wysłał do mnie dziękujące spojrzenie i zaczynając absorbującą tematykę ślubną zajęliśmy się swoimi porcjami. Po skończonym posiłku, wznieśliśmy toast, nucąc pod nosem marsz weselny.
            Gdy zabawa zaczęła się rozkręcać i wspólnie wybieraliśmy film, który chcieliśmy obejrzeć, moja komórka zabrzęczała. Zaskoczona spojrzałam na wyświetlacz telefon, zdając sobie sprawę, że zapomniałam o spotkaniu ze Smithem. Oddzwoniłam do niego, zmieniając miejsce spotkania na kawiarnie, w której byliśmy ostatnio. Zaskoczone towarzystwo przysłuchiwało się w ciszy mojej rozmowie, po czym westchnęli gdy wyjaśniłam, że muszę ich opuścić.  
- Może faktycznie są jakieś problemy. – Stwierdziła Klaudia, za co posłałam jej wdzięczne spojrzenie.
Hyun tylko pokiwał głową w zrozumieniu, chociaż wiedziałam, że nie jest zachwycony tym spotkaniem. Udałam się do drzwi i narzuciłam na siebie płaszcz.
- Wrócę jak tylko dowiem się o co mu chodzi. – Zapewniłam gorąco Hyuna, który odprowadził mnie do drzwi. Pocałowałam go na pożegnanie i wyszłam nie oglądając się za siebie. Będąc już na klatce schodowej, wyciągnęłam komórkę, sprawdzając smsa, którego dostałam od Williama, a którego nie chciałam czytać w obecności swojego faceta. – Zapomniałaś o mnie…? Przystanęłam, czytając jeszcze raz napisaną wiadomość. Prychając pod nosem, ruszyłam dalej, wciskając komórkę do kieszeni płaszcza.
            O tobie nie da się zapomnieć, ty dupku! Smith ostatnio denerwował mnie coraz bardziej. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tak o nim myśleć, ale w tym momencie, określałam go w myślach jako natrętnego rzepa, który nie chce się odczepić. Ciągle miałam co do niego wątpliwości, których nie umiałam rozwiać. Trochę głupio byłoby gdyby okazało się, że to właśnie on jest tym jedynym. Nie chciałam go kochać, jednak czułam, że mi na nim zależy. Uczucie, którym darzyłam Hyuna było równie mocne, lecz nie wiedziałam, czy aby nie wypali się równie szybko jak się narodziło. Seks z nim był wspaniały i nie mogłam sobie go odmówić, lecz nie wiedziałam jakby było gdybyśmy zaczęli razem żyć. Możliwe, że znudzę mu się za parę tygodni…
            Zaprzątając niepotrzebnymi myślami swój mózg, nieświadomie znalazłam się przed kawiarnią. Przez to wszystko nie zapamiętałam niczego z drogi jaką pokonałam. Pchnęłam szklane drzwi i wkroczyłam do środka. Rozejrzałam się za Williamem, lecz nie dostrzegłam go przy żadnym ze stolików. Lustrując wnętrze lokalu, zauważyłam, że stolik przy którym siedzieliśmy ostatnio pozostał wolny. Szybko więc ruszyłam w tamtą stronę, po drodze zaczepiając kelnera, prosząc go o herbatę. Usiadłam zastanawiając się o co mogło chodzić skoro chciał się spotkać w niedziele. Nie musiałam długo czekać. W chwili gdy kelner wręczył mi zamówiony napój, pojawił się William.   
            Kurwa, czy on ma jakiegoś stylistę, czy jak?! Mężczyzna zawsze wyglądał nienagannie, a już dzisiejszego wieczoru przeszedł samego siebie. Ciemne, blond włosy zaczesane do tyłu, zawijały mu się koło uszu, nadając mu młodszy wygląd. Broda i policzki zwykle pokryte zarostem, były świeżo ogolone, przez co mogłam podziwiać doskonałą linię jego szczęki i idealne wąskie usta. Gdy ściągnął ciemny płaszcz, z pod niego wydobył się chabrowy garnitur, wspaniale skrojony i komponujący się z jego niebiesko-szarymi oczami. Chociaż miałam wrażenie, że jego tęczówki, straciły swój szary odcień i teraz był intensywnie lazurowe.
- Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać! – Wyjąkał, zasiadając naprzeciwko. Położył swe dłonie, o długich kształtnych palcach, na blacie, tuż przy moich. –Dżentelmen nie powinien kazać damie czekać.
            Odsunęłam swe ręce, przenosząc je na uda, tam z pewnością ich nie dosięgnie. Wzięłam głęboki wdech, puszczając mimo uszu jego przeprosiny, które miały za zadanie mnie udobruchać.
- O co chodzi? – Spytałam, zagryzając mocno szczękę by nie odpowiedzieć na jego uśmiech. Byłam przekonana, że ze mną flirtował, jednak nie zamierzałam tym razem mu ulec. – Chciałeś się spotkać…
- Tak. Chciałem porozmawiać.
- Są jakieś kłopoty z reklamą?
            Odwrócił wzrok do karty kawiarni i czytał na głos nazwy deserów, tak jakby nie dosłyszał mojego pytania. Postanowiłam poczekać, aż skończy przeglądać folder i w końcu raczy mi odpowiedzieć.
- Nie. – Stwierdził po jakimś czasie i podnosząc dłoń, wezwał kelnera. Zamówił gorącą czekoladę i ciasto kawowe, po czym w końcu zachwycił mnie spojrzeniem. – Pięknie dzisiaj wyglądasz…
            Casanova powrócił… Dlaczego mnie to nie dziwiło? Przypominając sobie przeszłość, to chyba zawsze taki był, lecz mi się to już zupełnie nie podobało. Drżałam w jego obecności, a serce tłukło mi w piersi jak oszalałe, lecz jakoś doznań nie była taka jak przy pocałunkach z Hyun Joong.
- Will… Daruj sobie te puste słowa.
- Naprawdę tak sądzę. – Przyznał, robiąc poważną minę, przez co wiedziałam, że mówi szczerze. Nieopatrznie znów umieściłam dłoń na stoliku, a on nie tracąc okazji ją pochwycił. Początkowo chciałam ją wyrwać, jednak dotyk którym mnie obdarzył, był tak przyjemny, że nie potrafiłam jej cofnąć. Jego kciuk delikatnie gładził moje kostki, rozpalając do czerwoności moje zmysły. – Każdego dnia myślałem o tobie… Tak bardzo chciałem cię znów zobaczyć… Dotknąć…
- William… - Westchnęłam przeciągle. Jakaś część mnie krzyczała, domagając się, by przerwać pieszczotę, jednak druga, ta mniej rozsądna, żądała więcej… - Nie możemy…
- Kochanie…
            Te słowa na moment mnie otrzeźwiły. Kochanie? Tak zwykle mówił do mnie Hyun. Choćby nie wiem jak się starała nie potrafiłam tego zrobić mężczyźnie. Zdrada, którą szczerze się brzydziłam – nie mogłam jej popełnić!
            Wyrwałam swą dłoń i podniosłam się z krzesła, chcąc uciec jak najdalej. William jednak także wstał i zanim zdążyłam pomyśleć, chwycił mnie w ramiona i przycisnął do swej twardej piersi.
- Nie uciekaj ode mnie… - Jęknął tuż przy moim uchu. Jego przyjemny, gorący oddech, łaskotał mnie w szyje - Nie teraz kiedy znów cię odnalazłem…
            Przytuliłam się do jego torsu wdychając, narkotyzujący zapach jego wody kolońskiej. Z zaskoczeniem odkryłam, że jest to ta sama woń, którą zapamiętałam w przeszłości, przedtem jednak czułam inną wodę… Czyżby powrócił do starych perfum przez wzgląd na mnie? Nagle poczułam na karku jego delikatne usta, odchyliłam nieco głowę, by ułatwić mu dostęp. Całkowicie zapomniałam, gdzie się znajdujemy. Smith całkowicie zniewolił mnie swoim zapachem i dotykiem. Nie chciałam by przestawał, nie chciałam też by to kontynuował… Sama już nie wiedziałam czego chce. Uchyliłam powieki i coś po prawej stronie przykuło moją uwagę. Spojrzałam i zamarłam. Tuż przy szybie stał, wściekle patrząc na rozgrywającą się w kawiarni scenę, Hyun Joong.  
Odepchnęłam od siebie, zaskoczonego tym nagłym gestem, Williama, który powędrował za moim spojrzeniem. Niestety niewiele zobaczył ponieważ Hyun odwrócił się zniknął z naszych oczu. Rzuciłam pośpiesznie banknot na stolik i już miałam wybiec za Koreańczykiem, gdyby nie mocny uścisk Smitha, który zatrzymał mnie w miejscu.
- Zostaw go. – Jęknął obdarzając mnie najbardziej bolesnym spojrzeniem, jakie kiedykolwiek widziałam. Chociaż stał przede mną William, ja wciąż miałam przed oczami Hyuna. – Zostań ze mną…
            Spojrzałam na niego z odrazą. Jak mógł powiedzieć coś tak głupiego? Chwile temu dałam się mu bezmyślnie całować, a ten teraz wyjeżdżał z tak samolubnym tekstem? Gdybym postąpiła tak jak mi radził, nie mogłabym sobie spojrzeć w twarz. Zdradziłam go, mężczyznę, który był dla mnie ważny, któremu pozwoliłam się kochać, a teraz miałam to wszystko zamieść pod dywan? Nigdy w życiu!
- Nie mogę tak tego zostawić…
            Wyrwałam się z jego uścisku i prawie potrącając po drodze kilka stolików, wybiegłam na ulicę. W oddali dostrzegłam, znikającą za rogiem postać Hyun Joong. Puściłam się biegiem, zastanawiając się jak wytłumaczyć mu tą całą głupią sytuację. Jesteś idiotką Nat! Kosmiczną idiotką!
- Hyun, poczekaj! – Krzyknęłam, będąc już od niego o kilka kroków. Mężczyzna zatrzymał się posłusznie, przez co i ja zwolniłam, pokonując dzielącą nas odległość spokojnym krokiem. Pomimo tego, że myślałam co mu powiedzieć, teraz miałam w głowie całkowitą pustkę, która pogłębiła się gdy mężczyzna odwrócił się do mnie twarzą. Poczułam potworny uścisk w klatce piersiowej. Jego oblicze zdradzało tak wiele bólu i cierpienia. Oczy były pozbawione blasku, patrzyły na mnie zimno, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. Jednak pomimo tego mrożącego krew w żyłach spojrzeniu, postanowiłam przemówić. – Chciałam ci wszystko…
- Co chciałaś mi wytłumaczyć? – Powiedział z goryczą, odwracając wzrok, jakby mój widok przyprawiał go o mdłości. Oczy mnie zapiekły, a w ich kącikach wezbrały się łzy. – Wszystko widziałem. Pikantne szczegóły zachowaj dla siebie.
- To wszystko… - Zaczęłam niepewnie, bojąc się, że znów mi przerwie, jednak nic takiego się nie stało. – Nie jest takie na jakie wygląda…
              Przełknęłam ślinę, prosząc w myślach wszystkich bogów, by Hyun zechciał mnie wysłuchać. Nadszedł ten decydujący moment, w którym musiałam mu wyjawić całą prawdę.
- Ja kiedyś go kochałam… - Powiedziałam, krzywiąc usta w niesmaku. Wiedząc, że mogę wszystko zaprzepaścić, uznałam, że konkretne fakty, a nie opowiadanie mojej przeszłości, będzie najlepszym wyjściem. - Spotykaliśmy się, jednak mnie oszukał i…
- A podobno był chłopakiem twojej przyjaciółki… - Jęknął, podnosząc dłoń i pocierając nią swe zmarszczone czoło. Pokręcił przecząco głową, łapiąc mnie mocno za ramiona. - Okłamałaś mnie…
            Syknęłam z bólu. Hyun ściskał moje ramiona jakby chciał je zgnieść na miazgę, jednak nie to sprawiało, że moje serce krwawiło. Cierpienie i rozżalenie w jego spojrzeniu było bardziej krzywdzące niż jakakolwiek fizyczna siła, której na mnie używał.
- Przepraszam, nie wiedziałam jak ci o tym powiedzieć.
- Mogłaś powiedzieć prawdę! Ty jednak postanowiłaś kłamać. – Zaśmiał się gorzko, puszczając nagle moje ramiona i odchodząc kilka kroków, jakby moja bliskość była dla niego wstrętna. - Nie ma co, świetnie ci to wyszło, bo nie domyśliłem się niczego!
- Nie potrafiłam…
- A wczoraj przyszłaś do mnie, bo twój kochanek nie mógł cię…
Zamachnęłam się i uderzyłam prosto w jego twarz. Łzy pociekły strumieniami po moich policzkach. Jak on mógł sądzić, że przyszłam wtedy do niego tylko po to?
– Nigdy z nim nie spałam! 
- Nie wierzę ci…
Widząc, jego kpiący uśmiech pojęłam nagle, jakie głupie było me działanie. Jego spojrzenie nie złagodniało ani trochę, nadal mierzył mnie spojrzeniem przepełnionym odrazą, a ja nie potrafiłam zrobić nic, by temu zapobiec, czy to naprawić.
- Byłeś tylko ty. - Zaczęłam, przyglądając się łagodnie zaczerwienieniu na jego lewym policzku. - Tylko z tobą…
- Dobrze się bawiłaś, udając związek?
-  Niczego nie udawałam!
            Wyciągnęłam dłoń, chcąc pogładzić jego policzek, lecz ten odsunął się. Zacisnęłam dłonie w pięści, szukając w głowie odpowiednich słów, by zatrzymać go przy sobie.
- Powiedz że mnie kochasz.
            Zadrżałam mimowolnie, gdy usłyszałam, trochę już cieplejszy ton, w jego głosie. Podniosłam spojrzenie, by zajrzeć w jego oczy. Te jednak nadal pozostawały zimne, lecz dostrzegłam w nich nadzieję. Przełknęłam ślinę, chcąc zmusić się do wypowiedzenia tych prostych słów, lecz mój język jakby odmówił współpracy. Nat co się z tobą dzieje?! To tylko zwykłe słowa! Wiedziałam, że rzeczywiście tak jest, jednak gdybym je wypowiedziała, nie będąc ich całkowicie pewną, nic by nie znaczyły.
- Nie potrafię…
            Ostatni promyk ciepła, zgasł w jego oczach. Zacisnęłam boleśnie pięść, wbijając sobie paznokcie we wewnętrzną część dłoni. Nie obchodziło mnie czy zrobię sobie tym krzywdę. Tak naprawdę, odcięłabym sobie teraz całą rękę, by tylko Hyun nie odchodził i mnie zrozumiał. Nie miałam jednak na co liczyć…
- Gardzę osobami, które oszukują nie tylko innych, ale również i samych siebie… - Mężczyzna odwrócił się z zamiarem odejścia, lecz po kilku krokach zatrzymał się, obrzucając mnie kolejnym nienawistnym spojrzeniem. - Życzę ci powodzenia z panem Smithem.
            Zagryzłam usta, chcąc go zawołać, jednak szloch, który wydobył się z mojego gardła uniemożliwił mi wydanie jakiegokolwiek sensownego dźwięku. Oczami, zamglonymi od płaczu, przyglądałam się oddalającej się sylwetce.
            Nie przejmując się już niczym, usiadłam na brudnym krawężniku i podciągając kolana pod brodę, rozpłakałam się na dobre. Zatracałam się w ciemności… Z nieba zaczęły spływać pierwsze krople deszczu i po paru minutach byłam już całkowicie przemoczona. Nie zwróciłam na to jednak uwagi, bo mokniecie było niczym w porównaniu z umierającą we mnie duszą…


1 komentarz:

  1. że tak powiem wszystko się sypie, przez cudownego Willa, a to smyk jeden xD
    ah...właściwie to fajnie sie rozdział skończył, choć współczuję Hyunowi i nat, która nie umie sie zdecydować, która nie wie co czuje...mam jednak nadzieję, ze wszystko sie ułoży. czekam na kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń