sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 25

- Padam na twarz! – Jęknęła Klaudia, zjawiając się jak spod ziemi, koło kuchennego stołu. Zerknęłam na przyjaciółkę, jednym okiem, po czym powróciłam na powrót do rozwiązywania sudoku. Syknęła pod nosem przekleństwo i powlekła się do ekspresu. Nastawiła wodę i zajęła krzesło naprzeciwko. – Nie wiem gdzie ja miałam głowę.
Od sobotniej wycieczki do lunaparku minęły 3 dni. Od tamtej pory staraliśmy się spędzać każdy wieczór wspólnie. Przynajmniej początek wieczoru… Tak miało być też wczoraj, lecz w ostatniej chwili Ian, wymówił się zaległą pracą, Hyun miał umówione spotkanie z bratem, a ja musiałam zacząć zastanawiać się nad przyszłością sklepu, ponieważ ostatnio sprzedaż zaczęła spadać. Klaudia natomiast była osobą, która nie miała żadnych planów i ta nagła odmowa mężczyzn, a w szczególności Iana, popsuły jej wieczór. Proponowałam by zastanowiła się ze mną nad sposobami zwiększenia klientów, jednak nagle stwierdziła, że jest umówiona. Po jej powrocie dowiedziałam się, że koleżanka spędziła cały wieczór upijając się w barze kilka ulic stąd. Nie było mi przykro z tego powodu. Zasłużyła na to.
- Trzeba było zastosować swoją technikę z witaminą C. – Szepnęłam, przebiegając wzrokiem cyfry krzyżówki. – Teraz byś nie zdychała…
- Zapomniałam…
Resztę poranka spędziłyśmy w milczeniu – ja rozwiązując sudoku, Klaudia pogrążając się we własnych myślach. Dopiero gdy miałam się zbierać by otworzyć sklep, przyjaciółka powróciła do żywych.
- Znalazłaś sposób na sprzedaż?
No ładnie! Dopiero teraz zaczęła się interesować naszym biznesem. Naprawdę, ostatnio myślałam, że sklep jest tylko i wyłącznie na mojej głowie. Postanowiłam jej o tym wspomnieć.
- A co tak nagle zaczęłaś się interesować sklepem?
- Przestań pieprzyć Nat! – Żachnęła się przyjaciółka, robiąc przy tym żałosną minę. – Przecież wiesz, że także się przejmuje. No to jak, wymyśliłaś coś?
Spojrzałam na nią czujnie, zastanawiając się czy faktycznie przejmuje się naszą przyszłością, czy mówi tak specjalnie by mnie udobruchać. Akceptowałam Klaudie i podziwiałam jej podejście do życia, jednak nie sądziłam, by tak nagle zaczęły ją interesować sprawy, o których zaledwie wczoraj powiedziała: „Jakoś damy radę!” Niestety przyjaciółka była moją wspólniczką i chociaż byłam na nią zła, za to, że zostawiła mnie z tym samą, musiałam ją poinformować o tym co planuje.
- Tak. Muszę znaleźć kogoś kto zajmie się reklamą. – Odpowiedziałam, udając obojętność. – Nie znam się na tym, więc potrzebuje kogoś kto nam w tym pomoże.
Przyjaciółka pokiwała głową w zrozumieniu. Gdy już założyłam buty i miałam wychodzić, Klaudia krzyknęła, jakby wpadła na genialny pomysł. Zatrzymałam się z ręką na klamce, przyglądając się poczynaniom koleżanki. Ta chwyciła swój kubek i podeszła do laptopa. Wystukała coś i uśmiechnęła się tajemniczo.
- Mówi ci coś nazwa Smith’s & Hill’s? – Pokręciłam przecząco głową, jednak Klaudia nawet na mnie nie spojrzała, zaczęła rechotać jakby postradała zmysły. – To agencja reklamowa. Zanim jeszcze cię poznałam, wynajmowałam mieszkanie z niejaką Gabrielą Lewis. Nie poznałaś jej ponieważ dziewczyna wyszła za mąż i musiała się wyprowadzić, a tak się szczęśliwie składa, że firma należy do jej męża i jego przyjaciela, więc…
Roześmiałam się serdecznie, czując że z moich barków spada ciężar. Jeśli dziewczyny mieszkały kiedyś razem z pewnością Gabriela, nie odmówiłaby pomocy swojej byłej lokatorce.
- A więc zostawiam wszystko w twoich rękach! - Puściłam oczko koleżance, wymierzając w nią palec. Wyszłam lecz zaraz potem ponownie otworzyłam drzwi, wsuwając w nie głowę. – Tyko proszę cię, przyjdź na dół jak już się ogarniesz!
Pogwizdując pod nosem zbiegłam na dół. Och, chciałabym żebyśmy ze wszystkimi problemami radziły sobie tak szybko. Na razie na szczęście nie miałam większych zmartwień, więc ze spokojem mogłam się oddać pracy.
            Przekręciłam kluczyk i z radością zajęłam miejsce za ladą, oczekując pierwszych klientów. Sprawdziłam stronę internetową i zaczęłam błądzić po sklepie, wyszukując przedmiotów, zamówionych na witrynie. Pokiwałam głową w uznaniu, ponieważ droga figurka Loki’ego na którą niechętnie się zgodziłam, już się rozeszła. Wyprzedałyśmy wszystkie części i tez sporo na nich zarobiłyśmy. Nie spodziewałam się, że nordycki bóg będzie się cieszył aż taką popularnością. Pakowałam właśnie ostatnie zamówienie, gdy dzwoneczek nad drzwiami zabrzęczał, zwiastując nadejście klienta.
- Jestem! – Krzyknęła przyjaciółka entuzjastycznie, machając mi na powitanie. Nienawidziłam gdy rozpraszała mnie wchodząc od frontu. Widząc moją niezbyt przychylną minę, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Wiedziałam, że tęskniłaś!
            Jęknęłam tylko i powróciłam do pakowania.
- Nie uwierzysz co ci powiem! – Krzyknęła Klaudia, szturchając mnie porozumiewawczo ramieniem. Wysyczałam pod nosem przekleństwo, zaszczycając ją ulotnym spojrzeniem. – Dzwoniłam do Gabrieli i obiecała, że jej maż lub jego partner, wpadnie do nas po południu, w porze lunchu.
- To wspaniale. – Stwierdziłam obojętnie. Nie mogłam się rozpraszać i cieszyć z tego początkowego zwycięstwa. Zacznę upewnię się, że inwestycja przynosi jakieś korzyści. – Nie cieszmy się jednak przedwcześnie.
Koleżanka wzruszyła ramionami i podeszła do młodych chłopaków, którzy właśnie weszli. Ja skończywszy pakowanie, postanowiłam uporządkować pułki z książkami. Niekiedy klienci bez jakiegokolwiek powodu przekładali je do góry nogami, lub kompletnie przestawiali je w inne miejsca. Przecierałam właśnie drewniane szafki, gdy poczułam przy uchu, gorące usta.
- Tęskniłaś za mną kochanie?
Odwróciłam się i zarzuciłam ukochanemu ramiona na szyję, składając na jego wargach pełen miłości pocałunek. Nie umiałam jeszcze powiedzieć, czy Hyun Joong był tym jedynym, o którym zawsze śniłam, mężczyzną na dobre i na złe, rycerzem na białym koniu, lecz ze szczerością mogłam powiedzieć, że się w nim zadurzyłam. 
- Oczywiście, że tęskniłam. – Szepnęłam, odsuwając się od niego. W sklepie było parę osób, które ciekawie nam się przyglądało. – Ale co tu robisz? Nie masz czasem wolnego do końca tygodnia?
- Mam, ale strasznie stęskniłem się za swoją dziewczyną… - Ponownie przyciągnął mnie do siebie, nie zwracając uwagi na przewiercające nas spojrzenia. – Koniec pracy! Zapraszam cię na obiad.
- Naprawdę bardzo bym chciała, ale…
Wyjaśniłam Hyun Joong jak się sprawy mają. Propozycja wspólnego obiadu była bardzo kusząca, lecz nie mogłam sobie teraz na to pozwolić. Nie chciałam nawet myśleć o tym by zostawić wszystko na barkach Klaudii i wcale nie chodziło o to, że nie ufałam przyjaciółce. Miałam do niej pełne zaufanie i nie sądziłam by zrobiła cokolwiek by zaszkodzić, lecz musiałam być obecna przy rozmowie ze specem od reklamy. Miałam parę pomysłów i chciałam osobiście dowiedzieć się co myśli o nich specjalista. Widoczne zawiedzenie na twarz Hyuna sprawiło, że moje serce ścisnęło się z bólu, jednak nie mogłam mu ulec, absolutnie nie dzisiaj.
- Tak to jest jak się spotyka z szefem…
Mężczyzna westchnął i kierując się do wyjścia, pomachał mi dłonią, a chwile później już go nie było. Przyjaciółka ignorując klientów, z którymi rozmawiała, podeszła do mnie i szturchnęła mnie ramieniem.
- Dlaczego z nim nie poszłaś? Pokłóciliście się? – Jęknęła cicho, lecz widząc moje, zaciśnięte w wąską kreskę usta zamilkła. Wyjaśniłam jej w miarę szybko dlaczego odmówiłam mężczyźnie. Ta syknęła pod nosem, obdarzając mnie szyderczym spojrzeniem. – Jesteś głupia? Przecież ja bym się wszystkim zajęła!
- Taa…
Poklepałam ją dłonią po barku, wskazując dłonią następnych klientów. Przez następne pół godziny sprzątałyśmy, ustawiałyśmy gadżety, książki, czy obsługiwałyśmy klientów. Około 14 zaczęło się robić pusto, więc miałyśmy trochę czasu by odpocząć. Nastawiłyśmy wodę na kawę, lecz gdy zajrzałam do szafki z zaskoczeniem odkryłam, że słoik na kawę jest pusty. Przez chwile stałyśmy oszołomione wpatrując się w szklany pojemnik.
- No świetnie, akurat dzisiaj musiała się skończyć! – Jęknęła Klaudia, przykładając dłoń do czoła w dramatycznym geście. Podtrzymałam ja ramieniem, bojąc się, że przyjaciółka naprawdę zemdleje z tak błahego powodu. Jęknęłam, wyciągnęłam z kieszeni dżinsów parę monet i wręczyłam je dziewczynie. Ta potestowała przez chwile, lecz wykrzykując już wszystkie swoje żale, przytaknęła głową, godząc się na wyprawę do sklepu. – Wiem, wiem… Moja kolej…
Gdy przyjaciółka, powlekła się do wyjścia, a moich uszu dobiegł dźwięk dzwoneczka, roześmiałam się ciągle mając przed oczami jej zbolałą minę. Chcąc zabić nudę zaczęłam układać maskotki. Zachodziłam w głowę, jak mogło tak być, że ile razy bym ich nie układała, te pluszowe postacie, zawsze w jakiś magiczny sposób zmieniały swoje miejsca.
Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i towarzyszący mu dzwoneczek. Odwróciłam się z uśmiechem, spodziewając się przyjaciółki lub kolejnego klienta, lecz widząc kto wszedł sposępniałam, a uśmiech spłynął z moich ust, tak szybko jak się pojawił.
- Co ty tu robisz? – Wyszeptałam ledwie dosłyszalnie, a maskota, którą ściskałam w dłoniach opadła tuż obok mych stóp.
Dlaczego akurat teraz, gdy moje życie zaczęło się układać?! Czemu miałam aż takiego pecha?! Poczułam nagły ból w klatce piersiowej jakbym otrzymała potężny cios. Zlustrowałam przybyłą postać wzrokiem. Męska, nadal przystojna twarz, jakby nie zmieniła się od czasu w którym widziałam ją po raz ostatni. Jasne włosy jak zwykle zaczesane do tyłu, miały trochę ciemniejszą barwę, niż zapamiętałam, a zarost, okrywający jego policzki, dodawał mu uroku. Oczy kiedyś pełne wesołych iskierek, teraz mierzyły mnie zdziwionym wzrokiem.
Westchnęłam, przymykając oczy i zagryzając usta ze złości. William - osoba, której nie spodziewałam się spotkać do końca mego życia stała przed mną. Ten o którym wydawało mi się, że już nie pamiętam, jednak czemu serce przyśpieszyło swój rytm, a dłonie zaczęły się nagle pocić?
Nabrałam powietrza w płuca i ponownie spojrzałam na niespodziewanego gościa. Uniosłam dumnie podbródek, nie chcąc dać mu satysfakcji. Zagryzłam mocno zęby, powtarzając sobie w myślach by zachowywać się chłodno i z dystansem. To jednak nie było takie proste. Dlaczego kurwa musisz wyglądać tak idealnie?!
- Nie sądziłem, że zostałaś w Londynie…
Nie odpowiedziałam na to. Ciągle walczyłam z samą sobą, a raczej ze swoją głupotą, która chciała, przywitać mężczyznę, jak starego znajomego.
- A ja nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek cię spotkam. – Unikając jego wzroku, potrafiłam wymówić jedno zdanie. Postanowiłam przyjąć tą strategie. Przynajmniej na razie. Podniosłam maskotkę i odstawiłam ją na miejsce. Skrzyżowałam ramiona na piersi, poczułam się pewniej, więc spojrzałam w końcu w jego twarz. – Czego Pan tu szuka? 
- Przyszedłem w sprawie reklamy. Natalia Foster… - Szepnął Will, wyciągając dłoń w moją stronę, jednak w porę zrobiłam unik. Jego dłoń swobodnie opadła, po czym zniknęła w kieszeni jego ciemnego płaszcza. – Teraz tak się nazywasz?
- A ty jesteś ten Smith’s & Hill’s?
- Smith. William Smith.[1] – Przedstawił się i ponownie wyciągnął w moim kierunku dłoń, jednak i tym razem nie zamierzałam jej uścisnąć. Spotkanie go po dwóch latach nie należało do przyjemnych. Musiałam się jednak przełamać. Dobro sklepu było dla mnie ważniejsze niż dawna znajomość z tym mężczyzną. – Gabriela mówiła, że potrzebujesz kogoś doświadczonego do zareklamowania sklepu.
Przytaknęłam, ciągle mierząc go podejrzliwym spojrzeniem. Ach, więc Gabriela Lewis była teraz panią Smith… Uśmiechnęłam się gorzko na samą myśl o tej biednej kobiecie. Miałam nadzieję, że Will nie jest już taką świnią jak kiedyś i nie zdradza żony na lewo i prawo.
- A w ogóle jak on się nazywa?
- Kto? – Spytałam, nieco zmieszana jego słowami, które wyrwały mnie z zamyślenia. Zmieszałam się i byłam pewna, że odrobinę się zaczerwieniłam, widząc ten zniewalający uśmiech na męskiej twarzy. Chwile potem pojęłam jego słowa. – Manga XD.
Pokiwał głową i wyciągając z teczki parę dokumentów, zaczął mi objaśniać swoją koncepcję. Nie sądziłam, że mężczyzna będzie tak profesjonalny, traktując mnie jak zwyczajną klientkę, nie rozpraszając mnie już ani jedną prywatną uwagą. Trochę byłam tym zawiedziona, lecz z drugiej strony cieszyłam się, że jest tak konkretny. Podzieliłam się z nim swoimi nieśmiałymi pomysłami, których nie skrytykował, a wręcz przeciwnie pochwalił. Gdy mieliśmy już gotowy plan, do sklepu weszła Klaudia. Trochę oniemiała, widząc przystojnego anglika, przystanęła na progu.
- Klaudia… - Zaczęłam, bijąc się z myślami, jak tu przedstawić Willa. Jeśli powiem przyjaciółce, że to ten sam William, który mnie zdradził, z pewnością pośle go w diabły. Powzięłam więc decyzję o tym by ukryć przed nią naszą znajomość. – To jest pan William Smith…
- Firma reklamowa! – Krzyknęła i ku mojemu zdumieniu, podbiegła do mężczyzny i chwytając go za ramie, oprowadziła po sklepie, wymachując rękoma we wszystkie strony, proponując z sekundy na sekundę coraz to genialniejsze pomysły na reklamę.
Prychnęłam pod nosem, zauważając ożywienie przyjaciółki. Pewnie nasza niedawna rozmowa uświadomiła jej, że nie interesowała się sklepem, teraz chciała się zrekompensować. Nie miałam nic przeciwko, byłabym szczęśliwa gdyby to właśnie Klaudia kontaktowała się ze Smithem.
Spotkanie go po dwóch latach, było dla mnie prawdziwym szokiem. Na szczęście powoli zaczęłam się uspokajać. Moje serce nadal miało przyśpieszony rytm, a dłonie trzęsły się jak w chorobie, lecz twarz nie zdradzała już żadnych uczuć. Ten mężczyzna zranił mnie zbyt mocno by jednym uśmiechem wymazać wszystkie swoje przewinienia.
- Za kilka dni powinienem mieć już wszystko. – Stwierdził William, po raz ostatni przebiegając wzrokiem wystrój sklepu, po czym jego spojrzenie spoczęło na mojej twarzy. Zacisnęłam mięśnie, próbując nadać swej twarzy surowego wyglądu. Chyba mi się udało to zrobić ponieważ mężczyzna, odwrócił się nagle i skierował do drzwi. – Zadzwonię do pań pod koniec tygodnia. Do widzenia!
            Dopiero gdy wysoka postać zniknęła z pola widzenia, rozluźniłam uścisk i westchnęłam.
- Ale z niego przystojniak! Gabriela nie mówiła…
            Przyjaciółka gadała i gadała, jednak ja przestałam jej słuchać. Oparłam dłonie o wysoką ladę i zaczerpnęłam mocno powietrza. Nie mogłam uwierzyć w to co działo się w moim życiu. Historia zatoczyła koło i odniosłam wrażenie że znów znajdowałam się w tym samym miejscu co dwa lata temu…




[1] Postać ta, nie jest odwzorowaniem Willa Smitha – Amerykańskiego aktora, znanego m.in. z filmu: „Jestem Legendą”.  Zbieżność z nazwiskiem aktora jest przypadkowa.  

1 komentarz:

  1. Fajnie, ze pojawił sie Will XD [muahahahah teraz dopiero będzie masakra]

    OdpowiedzUsuń