piątek, 10 kwietnia 2015

3. Pocałuj mnie, lub zabij!



Witam! 

Tu miał być opis, czy coś takiego... niestety jestem zbyt naj**bana by wymyślić coś fajnego... Tak więc, trzymając się dywanu (Szatan kocham Cię! ;*) zapraszam was na kolejny rozdział!






- Moore! Ty obślizgły szczurze! – Wrzasnęła wściekle Sam, chcąc tymi słowami wyrazić całą swą złość na Luka, który to jakby był jasnowidzem nie znajdował się na farmie, kiedy ta w szale przemierzała kolejne stajnie w poszukiwaniu Amerykanina. – Zawsze mnie wkurzałeś, ale teraz przegiąłeś!
Nie sądziła, że tak szybko spotka znów mężczyznę. Kiedy go szukała, miała już ochotę odstrzelić kilku zaskoczonych jej widokiem kowbojów, kiedy jeden z nich stwierdził, że pan Moore udał się na lotnisko i jeszcze nie wrócił. Jego przystojna twarz zawsze działała na nią w niezwykły sposób, porażając jej zmysły, sprawiając, że nie mogła się skupić w jego obecności.
- Jak miło cię widzieć kochanie. – Rzekł uśmiechając się zniewalająco i nie zważając na broń, którą trzymała, zmniejszył dzielącą ich odległość. - Nie wiedziałem że spotka mnie taki zaszczyt i sama mnie odwiedzisz.
- Zamknij się i przestań mnie tak nazywać! – Wrzasnęła, podnosząc broń, celując lufę na jego pierś. Ten nie przestraszył się jednak, nie wahając się ani sekundę, stawiał swe kroki dalej. Sam poczuła na ciele dreszcz, który przeszył całe jej ciało. Jej serce przyśpieszyło swój rytm, a do nozdrzy doszedł ją jego męski zapach. Pachniał mężczyzną, w każdym tego słowa znaczeniu, gdzie woń mocnych perfum, mieszała się z zapachem jego rozgrzanego słońcem ciała. – Zatrzymaj się, albo pociągnę za spust!
            Mężczyzna prychnął pod nosem. Zatrzymał się dopiero, na kilka kroków przed nią, gdy lufa strzelby dotknęła jego koszuli. Sam zadrżała, zdając sobie sprawę, że już nigdy mężczyzna nie znajdował się tak blisko. Kiedyś może żebrałaby o każdą minutę, by spędzić z nim czas, ale nie teraz, nie w tej chwili.
- Teraz chociaż jestem pewny, że nie spudłujesz… - Powiedział, chwytając za lufę i przesuwając ją na swe gołe ciało, w miejscu gdzie kraciasta koszula odsłaniała jego pierś. Sam zawahała się przez chwilę i odsunęła palec od spustu. – Strzelaj jeśli chcesz.
            Angielka pisnęła w przerażeniu i chwyciła za ramię swą przyjaciółkę. Sam natomiast, strzepnęła jej dłoń ze swego ramienia, upominając ją by odsunęła się o kilka metrów. Alex posłusznie oddaliła się, ufając, że przyjaciółka nie popełni głupstwa.
Tak naprawdę nie chciała go zabijać, chciała jedynie przemówić mu do rozsądku, a że nie umiała tego zrobić normalnie, w desperacji pojawiła się w jego domu z bronią. Szukając w myślach dnia, w którym zaczęła go nienawidzić, przypomniała sobie, że postanowiła, iż mężczyzna już nigdy z niej nie zadrwi, a ich rozmowy nie będą przyjazne. Pragnęła wtedy by mężczyzna umarł, lecz to było aktualne gdy była nastolatką, a sporo od tego czasu się zmieniło. Nie chciała, by zginął z jej ręki, bo kto by się z nią spierał i denerwował ją tak jak on?
- Tak bardzo chcesz dzisiaj zginąć? – Spytała zawadiacko, unosząc kącik swych ust w złośliwym uśmiechu. Pchnęła strzelbę, mocniej dociskając ją do jego piersi. Nieświadomie powiodła spojrzeniem do jego torsu i to ją zgubiło. Zaczęła wodzić spojrzeniem, po wspaniałej, umięśnionej piersi Luka, wyobrażając sobie jakby było gdyby zamiast lufy znajdowała się tam jej dłoń. Przymknęła na chwilę oczy, a jej wyobraźnia zaczęła nakreślać obrazy. Otrząsnęła się szybko, uświadamiając sobie, że Moore jest jej wrogiem. – Już nie możesz się doczekać, co?
- Z twojej ręki kochanie, byłby to prawdziwy zaszczyt. – Powiedział zniżając głos, zmieniając jego barwę na bardziej zmysłowy.
Sam nie wiedziała czy zrobił to specjalnie, czy zupełnie nieświadomie, jednak walczyła ze sobą by nie ulec czarowi, jaki wokół siebie roztaczał. Uśmiech mężczyzny działa na nią niszcząco o czym przekonała się już w przeszłości, jednak pomimo tego, że myślała, iż dorosłość oraz rozłąka uwolni ją od uczuć jakie w niej wzbudzał, bardzo się myliła. Musiała naprawdę mocno zagryźć usta, by się nie uśmiechnąć, zapominając dlaczego w ogóle się tu znalazła.
Długi czas, w którym studiowała w Anglii, zawsze wydawał jej się katorgą. Nie tęskniła tak za krajem, co za roześmianą twarzą bruneta. Czasami łapała się na tym, że spoglądała na zdjęcie w telefonie, które kiedyś, przypadkowo udało jej się mu zrobić. Chociaż zmieniała komórki, w ciągu tych kilku lat, zdjęcie nadal pozostawało. Lubiła patrzeć na nie nocą, gdy było jej smutno, czy źle. Ten uśmiech zawsze dodawał jej sił, pozwolił podnieść się z najgorszej depresji i na nowo przywołać radość w jej sercu.
- Sam… - Szepnął, podnosząc dłoń i ściskając metalową lufę. Gdyby nie jej mocny uścisk, mężczyzna z łatwością wyrwałby jej broń. Walczyła sama z sobą by nie ulec jego miękkiemu szeptowi, który porażał jej zmysły i zabierał możliwość logicznego myślenia. – Przecież oboje doskonale wiemy, że nie chcesz mnie zabić.
            Nie chciała i tutaj miał świętą rację. Nie zamierzała jednak pozwolić mu by nią po raz kolejny zawładnął. Z bronią w ręku czuła się bezpieczniej.
- Nie bądź taki pewny! – Krzyknęła, choć stał zaledwie kilka kroków przed nią, jakby chcąc zagłuszyć głos serca i reakcję własnego ciała na mężczyznę. – Zawsze musisz robić coś co mnie złości?! Dlaczego chcesz nas wykupić, mało ci swojej ziemi?!
            Spojrzenie Luka zmieniło się. Uśmiech zszedł z jego ust, a oczy miałby, jak dziwny na niego poważny wyraz. Serce Sam ścisnęło się z bólu, gdyż to właśnie jej słowa sprawiły jego zniknięcie.
- Nie powinnaś najpierw spytać ojca, dlaczego chce sprzedać ziemie? – Spytał, unosząc swe ciemne brwi w zdumieniu. Sam przez chwile, poczuła się jak idiotka, która wpada do niego z awanturą nie dowiadując się o co chodzi w całej sprawie. Jej temperament, jak zwykle wybuchowo, odebrał jej resztki rozsądku, przez co działała pod wpływem chwili nie zastanawiając się nad swymi działaniami. – Nie chcę kupować waszej ziemi i szczerze zdziwiło mnie, gdy Richard wystąpił z tą propozycją.
- Znam cię Moore! – Wrzasnęła, nie wierząc w ani jedno z jego słów. - Wiem, że tobie jest wiecznie mało i to pewnie ty złożyłeś mu taką propozycję! Jesteś pazernym, pozbawionym dumy…
            Mężczyznę widocznie zdenerwowały jej słowa, ponieważ, chwytając za lufę, wyrwał dłoń z jej rąk i odrzucił ją w bok. Zaskoczona Sam ego nagłym gestem, pisnęła, gdyż w mgnieniu oka pokonał dzielącą ich odległość i chwytając ją za ramiona przyciągnął do siebie, zbliżając twarz do jej twarzy.
- Posłuchaj ty mała złośnico… - Jęknął przeciągle, gromiąc ją swym spojrzeniem. Przez chwile miała nadzieje, że Luke chce ją pocałować, jednak sądząc po jego twardym wzroku, nie miał na to ochoty, co jeszcze bardziej ją rozwścieczyło. – Nie mam zamiaru przekonywać cię, że nie obchodzi mnie wasza ziemia i rozumiem twoje wzburzenie, ale jeśli jeszcze raz mnie obrazisz, uduszę cię do jasnej cholery, jak Boga kocham!
            Przez chwile nie wiedziała, co tak mogło go zdenerwować. Z tego co sobie przypominała zawsze go przezywała, jednak nigdy nie zareagował na to w taki sposób. Starała sobie przypomnieć słowa, które wypowiedziała zaledwie minutę temu jednak  zupełnie nie umiała się skupić. Powodowała to bliskość mężczyzny, ciepło jego spoconego ciała, a szczególnie gorący oddech owiewający jej policzki.
- Nienawidzę cię!
            Spojrzenie Moorea złagodniało i przesunęło się z jej oczu, na rozchylone usta. Mężczyzna uśmiechnął się, delikatnie kręcąc głową. Widząc jego uśmiech pomyślała, że to z niej się śmieje i szarpnęła się, chcąc się wyrwać z jego uścisku, lecz Luke miał co do niej inne plany…
- Nie ładnie tak kłamać…
            Sam uchyliła usta, by go zwymyślać, wyzwać od najgorszych drani jakich spotkała, lecz uniemożliwiły jej to usta, które gwałtowanie wpiły się w jej wargi. Choć w przeszłości całowali się tylko raz,, było to niczym w porównaniu z gwałtownym pocałunkiem, jakim obdarzył ją Luke. Kapelusz zsunął jej się z głowy i wylądował pod ich stopami. Na początku chciała się wyrwać, gdyż pieszczota nie przynosiła jej przyjemności, jednak gdy nieświadomie jej usta same się poruszyły, jego pocałunki złagodniały, zmieniając się w ułamku sekundy z gwałtownych w delikatne muskanie warg, przez co Sam porzuciła zamiar wyrwania się z jego uścisku.
            Właśnie te same usta śniły jej się po nocach. Zwykle marzyła o tej chwili i wyobrażała sobie wspaniałość tej chwili, jednak rzeczywistość je przerosła. Luke wziął w posiadania jej usta w cudowny sposób, stykając je ze sobą, rozpalając zmysły. Sam jęknęła nagle, gdy jego żarliwy, pragnący więcej język, wślizgnął się do jej ust, rozpoczynając walkę z jej. Nie był to jej pierwszy pocałunek, lecz nigdy nie doznała aż tak wielkiej przyjemności. Po chwili mężczyzna oderwał się od dziewczyny, a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Jeśli wszystkich swoich wrogów, całujesz z taką pasją, ciekawy jestem jak to robisz, gdy się zakochasz…
            To jedno, krótkie zdanie całkowicie ją otrzeźwiło. Było jak kubeł zimnej wody. Sam skrzywiła się w obrzydzeniu, że też dała się pocałować temu podstępnemu bazyliszkowi.
- Łajza… - Syknęła pod nosem, przecierając usta wierzchem dłoni, jakby ten gest mógł zmazać smak jego warg. Niestety wiedziała już teraz, że kolejną noc spędzi nad rozmyślaniem o stojącym przed nią mężczyźnie. –  Nienawidzę cię z całego serca…
- Z całego serca? – Roześmiał się, pokazując Sam jak wielką pomyłkę popełniła. Po jaką cholerę dodałam do tego serce? – Skarciła się w myślach, czując, że jest największą idiotka na całej kuli ziemskiej. – A więc jest w tym jakieś uczucie…
            Podniósł dłoń, gładząc w zamyśleniu swój zarost. Przez chwile, mierzyła go wzrokiem, po czym westchnęła i chwytając kapelusz, wcisnęła go na głowę. Podeszła także do swej strzelby, poniosła ją z ziemi i skierowała się w stronę samochodu. Gdy już była koło wozu, odwróciła się zaskoczona, przypominając sobie o przyjaciółce. 
- Alex! – Wrzasnęła, rozglądając się po okolicy, jednak nie dostrzegła nigdzie jej sylwetki. Przestraszyła się nie na żarty. Koleżanka z pewnością nie ruszyłaby się z miejsca sama, nie znając otoczenia. Nie miała orientacji w terenie, więc mogłaby się łatwo zgubić. Automatycznie spojrzała na Luka, który nie ruszył się z miejsca. Podeszła bliżej i szturchnęła go w ramię. – Coś z nią zrobił?!
            Luke wyrwany z zamyślenia, popatrzył na nią zaskoczony i dopiero po chwili pojął znaczenie jej słów. Rozejrzał się po farmie, poszukując małej osóbki, jednak jej nie zlokalizował.
- Chyba widziałem jak odchodzi z Tomem… - Powiedział, ściągając swój kapelusz i poprawiając niesforny kosmyk, który osunął mu się na twarz. Sam jęknęła pod nosem.
Thomas Moore był młodszym bratem Luka. Chociaż łączyły ich więzy krwi, braci stanowili swoje przeciwieństwa. Może to miało coś wspólnego z tym, że posiadali inne matki. Jeśli nieśmiała Alex przebywała w jego towarzystwie, Sam musiała ją jak najszybciej odnaleźć. „Zimny Tom” jak nazywała go w dzieciństwie, nienawidził ludzi, a w szczególności kobiet. Ciągle pamiętała jak jej zakochana przyjaciółka Hanna, wyznała mu swe uczucia. Ten ją wyśmiał, po czym stwierdził, że jest pusta i nie ma zamiaru tracić czasu na jej osobę. Jak teraz o tym myślała, doszukała się wspólnych cech u obu braci Moore. Oboje byli skończonymi draniami.
- Sam, gdzie idziesz?

            Dziewczyna ruszyła szybkim krokiem, kierując się do budynku, w którym znajdowało się biuro farmy, całkowicie ignorując podążającego za nią bruneta. Bała się tego, co zastanie, gdy przekroczy próg budynku. Była jednak święcie przekonana, że bez tony chusteczek higienicznych się nie obejdzie.

2 komentarze:

  1. hahahahah! Lukas zachował się jak moja Łajza - więc znacząco - zacnie. Kocham to!! Świetna scena pocałunku, jak się tak zastanawiam to nie wiem czy nie najlepsza ze wszystkich, jakie stworzyłaś. Sam i Luke to przebojowa para, szybko jednak stracą na znaczeniu...hmm...czekam jednak na pierwsze starcie kogoś innego i szczerze...już sie doczekać nie mogę twej własnej masakry ! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, pocałunek wyszedł Ci bajecznie. Wczułam się, oj wczułam xD. Lukas jest świetny, bardzo przypadł mi do gustu, lubię w jaki sposób go przestawiasz... hmmm. jest taki... taki fajny, po prostu.
    Zresztą z powodu Łajzy u Szatana bardzo, ale to bardzo za nim szaleję, w jakiej odsłonie by się nie ukazał xD.

    OdpowiedzUsuń