Witam!
Ciągle nie jestem przekonana co do tego opowiadania, by upubliczniać je w internetach, lecz już trudno... Jakoś to przeżyje...
Zainteresowanych odsyłam do zakładki "Opowiadania", gdzie pojawił się spis rozdziałów oraz obrazki z bohaterami.
Początek…
Wyjątkowo upalny dzień nie przeszkadzał mi zbytnio. Nie mogłam powiedzieć, że przepadałam za takim skwarem, ale zauważyłam, że słońce korzystnie na mnie wpływało. Chociaż nie wiedziałam czy to ogrzewcze promienie, czy raczej wstałam dzisiaj w lepszym humorze niż zazwyczaj.
Otarłam czoło chustką i uśmiechnęłam się radośnie do swojego pacjenta. Piesek pomachał szczęśliwie ogonem nadstawiając pyszczek, prosząc w ten sposób o pieszczotę. Wyciągnęłam dłoń i podrapałam czworonoga za uchem. Dobrze, że to była tylko zwykła wizyta kontrolna, przy szczepieniu pewnie nie byłby tak zadowolony.
Mój własny gabinet weterynaryjny, kto by pomyślał, chociaż zawsze byłam niepoprawną optymistką. Nawet na studiach, gdy egzaminy i sprawdziany praktyczne zabierały całkowicie cały mój czas i energie, nie traciłam nadziei, że wkrótce wszystko pójdzie po mojej myśli i w końcu dostane upragniony tytuł. Wierzyłam, że wszystko o czym tylko zamarzę się spełni. Ciężko pracowałam na to, by osiągnąć zamierzone cele. Nie miałam niestety rodziców, którzy wspieraliby mnie finansowo. Zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałam 10 lat. Od tamtej pory była tylko babcia. Kochana staruszka bez oporów oddała mi wszystkie swoje oszczędności, bym mogła skupić się na nauce i spełnianiu marzeń. Była najważniejszą osobą w moim życiu i zawsze, gdy miałam jakiś problem mogłam bez skrępowania z nią porozmawiać czy, co zdarzało mi się często, wypłakać na jej ramieniu. Przytulała mnie wtedy i głaskała czule po głowie. Nie musiała nic mówić, pomagała mi sama jej obecność. Babcia zmarła kilka tygodni przed wręczeniem dyplomów. W tamtej chwili zrozumiałam, co znaczy być naprawdę samotnym. Nienawidziłam tego uczucia i płaczu, który nawiedzał mnie przez następne tygodnie, kiedy zostawałam sama w pustym domu. To dlatego sprzedałam dom babci i przeniosłam się do kamienicy w centrum. Dom za bardzo mi ją przypominał, a wiedziałam, że nie chciałaby bym żyła wspomnieniami. W dniu wręczenia dyplomów poszłam na cmentarz i siedziałam przy jej grobie kilka godzin. Musiałam powiedzieć jej, jaka jestem szczęśliwa, że mi się udało. Od tej pory mogłam nazywać siebie „doktorem” i zająć się tym, co od zawsze chciałam robić. Początki były wprawdzie trudne, zaczynałam w schroniskach, lub też mało wymagających gabinetach weterynaryjnych, które niedługo po moim dołączeniu do zespołu zwyczajnie musiały zostać zamknięte z powodu braku pacjentów, lub kłopotów finansowych. Przy kolejnym zjawieniu się w pośrednictwie pracy, mijając tablice ogłoszeń, wpadł mi w oko pewien plakat funduszu oferującego finansowy start małym przedsiębiorcom. Uznałam, że to idealna szansa dla mnie. Dokładnie miesiąc później przyjmowałam już swojego pierwszego pacjenta w moim nowym gabinecie w Brooklynie. Zdobyłam prawie wszystko, czego oczekiwałam od życia. No prawie wszystko, brakowało mi męża i gromadki dzieci.
Westchnęłam zrezygnowana, zsadzając psiaka z wysokiego stołu i wręczając mu psi smakołyk. Ostatnio tylko takich „facetów” spotykałam.
Brak miłości zaczynał doskwierać mi dzisiaj bardziej niż zwykle. Może to przez parę zakochanych, którzy przyszli z tym uroczym pieskiem, a może przez coś zupełnie innego. Od kilku lat nie byłam na żadnej randce. Mężczyźni, których spotykałam na swej drodze okazywali się albo mało romantyczni lub po prostu dziecinni, myślący, że oznaką romantyzmu jest klepnięcie po pośladku i tekst w stylu: „Ej maleńka! Ostra z ciebie sztuka!” Taki był mój ostatni adorator.
Jako dziewczynka myślałam, że miłość jest romantyczna, szalona a zarazem słodka. Marzyłam o przystojnym mężczyźnie, który będzie przynosił mi kwiaty i codziennie mówił jak bardzo mnie kocha. Niestety moje oczekiwania względem przyszłego wybranka legły w gruzach w chwili pójścia do szkoły średniej. Okazało się, że to, czego pragnęłam zaznać nigdy się nie spełni. Szkolni koledzy nie myśleli, ani nie mówili o miłości, chyba, że chodziło tu o miłość cielesną. Pamiętam jeszcze, że po którejś z kolei przykrej randce, długo płakałam. Musiałam wyrzucić z siebie wszystkie smutki i żale. Przeklinałam ten okrutny świat, w którym nie było już miejsca na głębsze uczucia. Gdy po kilku godzinach nie mogłam wycisnąć z siebie już ani jednaj kropli, sięgnęłam po telewizyjny pilot i skacząc po kanałach w pewnym momencie zamarłam. Prawie przyklejając się do odbiornika obserwowałam parę aktorów filmu „Duma i uprzedzenie”. Pan Darcy był dokładnie taki jak mój ideał mężczyzny: szarmancki, dostojny, pełny klasy, odnoszący się z szacunkiem do kobiet – po prostu prawdziwy dżentelmen! Gdy tylko nastał ranek, biegiem puściłam się do wypożyczalni po całą serie „Dumy i uprzedzenia”. Tak właśnie ulokowałam moje uczucia w staroangielskiej epoce regencji. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień. Od tamtej pory namiętnie kolekcjonowałam przedmioty, filmy, kostiumy i wiele innych rzeczy okresu regencji, a moje mieszkanie planowałam urządzić w staroangielskim stylu. Jedyne, czego mi było brak, to mężczyzna…
Głośne pukanie wytrąciło mnie z zamyślenia. Podbiegłam do drzwi, chwytając pod pachę małego yorka i wręczyłam go właścicielom. Po krótkiej wymianie uprzejmości i rozmowie o stanie zdrowia pupila, para wyszła, a ja powiesiłam swój fartuch na haczyku i zamknęłam laptopa. W tej chwili do pokoju weszła Dorothy.
- Wcześnie dzisiaj wychodzisz Christien. Umówiłaś się z jakimś przystojniakiem?
Urocza kobieta po 70., najbliższa przyjaciółka mojej babci, którą zatrudniłam jako recepcjonistkę, wparowała do pokoju z długą szczotką na kiju. Pytanie nie zdziwiło mnie zbytnio, ponieważ Dorothy z natury była ciekawska, zawsze interesowało ją życie prywatne innych.
- Nawet z dwoma! – Uśmiechnęłam się, klepiąc ją po ramieniu. Nie musiałam jej się spowiadać, lecz gdy zobaczyłam jak jej oczy prawie wychodzą z oczodołów postanowiłam sprostować to, co powiedziałam, nie chciałam by kobieta przeze mnie dostała zawału. – Spotykam się dzisiaj z moimi przyjaciółkami, ale pogadamy o tym jutro. Pozamykaj wszystko i idź do domu. Pa!
Wybiegłam z gabinetu jak burza, uciekając przed wścibstwem Dorothy. Przystanęłam dopiero kilkanaście metrów dalej. Ciężko dysząc postanowiłam resztę drogi pokonać spokojnym spacerkiem. Wyciągnęłam telefon i zauważyłam nieodebrane połączenie. Susan zwykle do mnie dzwoniła, gdy byłam spóźniona. Gdy spojrzałam na zegarek roześmiałam się głośno. Tak, bardzo często mi się to zdarzało. To była moja cecha, nawyk, którego już nie byłam w stanie się pozbyć. Tak samo było z wstawaniem lub chociażby z bieganiem, którego szczerze nienawidziłam.
Przyśpieszyłam kroku nie mogąc się doczekać spotkania Susan i Rose. Wszystkie przez swoje życie zawodowe miałyśmy i tak mało czasu dla siebie, jednak potrafiłyśmy się zorganizować i spotkać przynajmniej raz w tygodniu. Znałyśmy się od nastoletnich lat i od zawsze byłyśmy sobie bliskie. Po śmierci babci, to one były dla mnie jedyną rodziną. Szczerze kochałam je za to, że po prostu były przy mnie i wiedziałam, że zawsze będą. Wystukałam krótki sms do Susan, będąc już o kilka kroków od miejsca spotkania.
Gdy po kilku minutach zobaczyłam je z daleka, jak siedziały na kocu wygrzewając się w słońcu, moje serce uradowane aż podskoczyło. Wykrzyczałam ich imiona machając energicznie.
Może i nie mogę mieć mężczyzny idealnego, lecz za to mam przyjaciółki, o jakich tylko mogłam marzyć…
Co nie przekonana? co bredzisz?XD
OdpowiedzUsuńprzecież twoja wersja jest lepsza niż moja, jest cudowniejsza! bardziej Tomowa xD
Weź przestań! Mnie tam bardziej się podobała Twoja ;p W każdym razie i w Twojej, i w mojej jest Tom, więc obie możemy sobie dodać +5 do zajebistości xD
UsuńWciągnęłam się. Bardzo podoba mi się postać głównej bohaterki. Wszystko przedstawiłaś tak naturalnie, przyjemnie mi się czytało, naprawdę :). Jestem pod dużym wrażeniem :). Możesz być zadowolona, świetnie Ci poszło :). Będę czytać xD. Dużo weny, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuje... xD To naprawdę miłe, że się spodobało ^^
UsuńCo ty chcesz spoko całkiem całkiem i nikt nie narzeka xD
OdpowiedzUsuńChciałabym też wspomnieć o zmianie adresu bloga na
http://projekt-house.blogspot.com
Pozdrawiam Rachel