piątek, 18 września 2015

26. Nieoczekiwany zwrot akcji



Przekraczając próg damskiej łazienki, nie zwracała kompletnie uwagi na to czy ktokolwiek w niej jest. Obraz zamazywał jej się przed oczami, ponieważ łzy nieposłusznie pociekły po jej policzkach, w chwili gdy wstała z kanapy. Cicho pochlipując zamknęła się w kabinie i usiadła na desce klozetowej.
Nie sądziła, że Tom okaże się aż takim dupkiem. Fakt faktem przez cały wieczór jawnie mu dokuczała, lecz miała nadzieje, że ten w końcu da spokój i przeprosi. Sama nie miała takiego zamiaru, lecz naiwnie sądziła, że uszypliwości dają mu do myślenia. Jakże była głupia! Ten świetnie się bawił, podrywając kelnerkę na jej oczach.
Cicho szlochając, próbowała się uspokoić i przekonać serce, by go znienawidzić, lecz wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie. Mogłaby wściekać się na niego, przeklinać, kopać, dokuczać mu, a jednak ciągle ją do niego ciągnęło, nieustannie chciała na niego patrzeć, słuchać jego zmysłowego głosu, czuć jego dotyk… Nie umiała go znienawidzić. Choć nigdy nie kochała żadnego mężczyzny, wiedziała, że to jest to. Tę iskrę, którą czuła w jego obecności z pewnością mogła nazwać miłością.
- Alex! – Męski, dobrze znany, zachrypnięty głos, doszedł do jej uszu. Początkowo myślała, że doznała jakiś omamów słuchowych, lub kompletnie zwariowała, jednak gdy ponownie usłyszała Toma, przymknęła dłonią usta, modląc się by sobie poszedł. – Wiem, że tam jesteś!   
Drzwi sąsiedniej kabiny uderzyły o boczną ściankę. Szybko sięgnęła do zamknięcia swojej, a w pomieszczeniu rozległ się charakterystyczny dźwięk zasuwy. Jego obcasy zagrały na marmurowej podłodze łazienki. Alex podwinęła stopy, nie chcąc by ten dojrzał je pod drzwiami. Rozległo się pukanie do jej drzwi.
- Wiem, że tam siedzisz… - Powiedział, nie przerywając pukania, które z każdym kolejnym uderzeniem palców o drewnianą ściankę, stawało się coraz to silniejsze. – Masz natychmiast stamtąd wyjść!
- Idź sobie! – Jęknęła, czując, że w oczach zbierają jej się kolejne porcję łez. Jego pojawienie się w damskiej łazience, było zastanawiające, lecz Alex była pewna, że nie przyszedł tu z własnej woli. Pewnie Sam kazała mu sprawdzić co się z nią dzieje. – Zajmij się sobą, a mnie zostaw w spokoju.
            Pukanie ucichło, a Alex z rozżaleniem, pomyślała, że ten jej posłuchał. Podciągając kolana bliżej brody, zagryzła usta i opuściła głowę, dając łzom, swobodnie spłynąć.
- Zanim wyjdę, chcę zobaczyć, czy faktycznie nic ci nie jest.
            Jej serce zabiło mocno, a z gardła wydarł się cichy jęk. A więc jednak sobie nie poszedł… Przetarła twarz dłońmi, pociągając głośno nosem. Nie miała zamiaru wychodzić, gdyż na pewno nie wyglądała teraz dobrze. Jej makijaż na pewno się rozmazał, a twarz była napuchnięta i czerwona od płaczu.
- Nic mi nie jest. – Powiedziała pewnie, wydmuchując nos w papier toaletowy. – Możesz już iść.
            Na posadzce, rozbrzmiały jego kroki, a zaraz potem doszedł do jej uszu dźwięk zamykanych drzwi. Poszedł sobie, a w pomieszczeniu było słychać tylko ciche skapywanie wody z niedokręconego kranu. Zachlipała, upuszczają ostatnie łzy żalu. Na pewno nie mógł się doczekać, aż wróci do pięknej kelnerki. Nie widziała kim była dziewczyna, lecz szczerze ją znienawidziła. Przed jej oczami nagle stanął niedawno widziany obraz, kiedy to mężczyzna pocałował dziewczynę w rękę. Jej wyobraźnia, nieczuła na cierpienie serca, zaczęła podsuwać jej obrazy, w który Tom całuje nie tylko jej rękę, ale także ramię, szyje, usta…
            Przyłożyła dłoń do piersi, ponieważ poczuła ogromny ciężar, który uciskał jej klatkę, powodując ból. Nie sądziła by z medycznego punkt widzenia serce mogło boleć, lecz nie umiała z niczym innym skojarzyć swego cierpienia.
            Wydmuchując mocno nos, wrzuciła mokry papier do kosza i odryglowała drzwi, chcąc przemyć twarz. Podeszła do umywalek i biorąc w dłonie zimną wodę, chlusnęła nią kilkakrotnie oczy, pocierając ją by zmyć z pewnością rozmazany tusz. Kiedy skończyła spojrzała na swe obicie w lustrze i mimowolnie się skrzywiła. Wyglądała okropnie, jak to dobrze, że nikt nie musiał jej oglądać.
            Odwróciła się do drzwi, święcie przekonana, że nikogo tam nie będzie. Jak wielkie jednak było jej zaskoczenie, kiedy kilka kroków przed sobą ujrzała dobrze jej znaną męską sylwetkę.
- Tom?! – Krzyknęła przerażona, a ich spojrzenia się spotkały. Automatycznie opuściła głowę, wiedząc, że nic z tego. Thomas na pewno ją widział i teraz, znając jego złośliwą naturę, będzie z niej szydził. – Proszę bardzo. Możesz się ze mnie śmiać.
            Mentalnie przygotowała się na złośliwości, jednak nic takiego nie nastąpiło. Tom nie odzywał się, ani nawet nie poruszył. Chciała spojrzeć mu w twarz, gdyż za pierwszym razem nie przyjrzała się jej wyrazowi, lecz nie potrafiła tego zrobić. Miała przeczucie, że jego oczy pełne są rozbawienia, a usta skrzywione w uśmiechu zwycięstwa. Ciągle wpatrując się w podłogę, starała się go ominąć, lecz na niewiele się to zdało.
Nagle na ramionach poczuła mocny, męski uścisk. Podniosła spojrzenie, nie bardzo wiedząc co Tom chce z nią zrobić. Nie miała wiele czasu na zastanowienie, gdyż Moore zaciągnął ją do kabiny, tej samej, którą niedawno opuściła i zamykając drzwi, przyciągnął ją do siebie.
- Nigdy więcej tego nie rób. – Złapał dłońmi za jej pośladki, uniósł ją, przyciskając do ścianki kabiny. Alex nie zastanawiając się nad tym co robi, oplotła jego biodra nogami. Zajrzała mu w oczy i o mało co nie pisnęła ze strachu. W oczach Toma dostrzegła cierpienie. Serce ścisnęło jej się z bólu, gdyż to ona była jego powodem. – Nie sprawiaj bym był zazdrosny…
            Brytyjka otwarła usta by mu to obiecać, jednak mężczyzna z jękiem wpił się w jej usta. Nieco twarde pocałunki jednak jej nie przeszkadzały. Tęsknota z jaką smagał jej wargi, wydała jej się w tej chwili najpiękniejsza. Zarzuciła mu ramiona na szyję, z żarliwością odpowiadając na jego pocałunki. To, że Tom był o nią zazdrosny, znaczyło, że zależało mu na niej. Była taka szczęśliwa.
            Głodne dłonie Thomasa spoczęły na jej pośladkach, chcąc pozbyć się, niepotrzebnej w tej chwili, bielizny. Alex zsunęła stopy na podłogę, zdejmując koronki i ciskając je pod nogi. Złapała za pasek przy jego dżinsach , nerwowo rozpinając jego rozporek.
- Mała… - Szepnął Tom, z ustami tuż przy jej ustach. Złapał jej uda i jednym zdecydowanym ruchem, wtargnął w jej wnętrze. Zduszony jęk wyrwał się z jej gardła, jednak zaraz potem został stłumiony przez jego wargi. – Moja słodka…
            Czułych słówek, które wypowiadał mężczyzna, było więcej, lecz Alex nie umiała ich przyjąć. Ruchy bioder Toma, dawały jej nieopisaną rozkosz. Chciała krzyczeć, wić się, drapać. To ostatnie spełniła, gdyż dłonie, które trzymała na jego barkach, zaciskały się, orając paznokciami materiał jego koszuli. Kiedy męski biodra przyśpieszyły, nie móc doczekać się spełnienia, dłonie ugniatały mocno jej pośladki, a usta przeniosły się w zagłębienie jej szyi, obsypując pocałunkami miękką skórę.
            Tom brał ją szybko, mocno. Kompletnie zapomnieli gdzie się znajdują. Dla nich liczyło się tylko wzajemne ciepło ich płonących ciał, zespolenie w którym się złączali. Z ostatnimi pchnięciami, jęczeli coraz głośniej, a dreszcz wstrząsnął ich ciałami, kiedy przyszło spełnienie. Mężczyzna nie od razu wysunął się z niej. Objął dłońmi jej plecy, przytulając ją do siebie i przymykając oczy, ułożył ją na kobiecym ramieniu. Głośne, szybkie oddechy wypełniały pomieszczenie.
- Kocham cię. - Wyrwało się niepostrzeżenie Alex. Dziewczyna przytknęła dłonią usta, modląc się by Tom zajęty uspokajaniem oddechu, jednak tego nie dosłyszał. Właściwie dlaczego tego chciała? Pragnęła by ten się o tym dowiedział, dlatego też nie bacząc na irytację, które może w nim zasiać, powtórzyła wyznanie tym razem głośniej. – Kocham cię!
- Wiem mała, wiem…
            To by było na tyle jeśli chodzi o wyznania. Alex posmutniała w pierwszej chwili, jednak zaraz potem, uśmiechnęła się. Nie od razu Rzym zbudowano… Powinna się cieszyć, iż nie uciekł, lub co gorsza nie powiedział jej tego co ostatnio, że jej się „zdaje, iż się zakochała”. Poruszyła biodrami, chcąc zejść z Toma, który w międzyczasie usiadł na desce klozetowej, nie odrywając jej bioder od swoich. Z zdziwieniem, poczuła, że jego męskość ciągle się w niej znajduje, co uszło jakoś jej uwadze wcześniej. Spojrzała w oczy kochanka, doszukując się w nich odpowiedzi na pytanie. Wystarczyło jedna sekunda by domyślić się co mu chodzi po głowie.
- Jesteś nie… - Słówko „niewyżyty” cisnęło jej się na usta, jednak w porę urwała, chcąc zmienić je na inne, bardziej łagodne. – niezaspokojony…
            Nie sądziła, że ta jedna uwaga będzie mogła aż tak go rozbawić. Tom odchylił głowę do tyłu i zaśmiał się wesoło w swój charakterystyczny sposób. Dźwięk jego głosu był zaraźliwy, przez co ona nie umiała się powstrzymać od śmiechu, lecz tym razem, zamiast śmiechu jęknęła cicho, czując jak jej serce podchodzi do gardła. Już tak dawno nie widziała jego uśmiechu. Pożerała wzrokiem każdy milimetr jego twarzy rozjaśnionej wesołością.
- Nie tutaj. – Szepnął Tom, zsadzając ją ze swych kolan, wysuwając z niej męskość. Podniósł jej bieliznę z podłogi i wsadził ją w jej dłoń. Alex przez chwilę przyglądała się jak ten uporządkowuje swoje ubranie, po czym nie tracąc czasu sama zaczęła się ogarniać. – Ty mała piranio…
            Jęknął gładząc dłonią swe barki, Alex z zaciekawienie, spojrzała na jego plecy i pisnęła z przerażenia. Jego koszula była rozdarta tuż przy kołnierzyku, a z cienkich dziurek w materiale prześwitywała jego skóra.
- Przepraszam! – Jęknęła z żalem, zastanawiając się co też się z nią stało iż dała się tak ponieść, by nie pamiętać, że zniszczyła męską koszulę. Zaczerwieniła się ze wstydu, odwracając do niego plecami. – Odkupię ci ją!
            Tom machnął lekceważąco dłonią, poprawiając marynarkę, chcąc zakryć dziury. Kiedy skończył powstał i przyciągnął ją do siebie, całując delikatnie jej szyje.
- Nie sądziłem, że jesteś taka niewyżyta…
            Alex sapnęła, gdyż mężczyzna użył słowa, przed którym ona się powstrzymała. Znów wychodził z niego ten złośliwiec, którym był na co dzień.
- Biedaku… - Szepnęła, odchylając głowę, gdyż Tom ponownie przyssał się do dziewczęcej szyi, mącąc jej zmysły. – Teraz też czujesz się ofiarą?
- Nigdy się tak nie czułem… - Przyznał, zaznaczając mokry ślad na jej szyi. Alex położyła dłonie na jego rękach, obejmujących jej brzuch i pogładziła jego długie palce. – A ty?
- Co ja?
- Czujesz się jakbym cię wykorzystywał?
            Zastanowiła się przez chwilę, zanim mu odpowiedziała. Z jednej strony czuła się wykorzystana, lecz nie mogła powiedzieć, że ona także na tym nie skorzystała. Kochała się z mężczyzną, w którym się zakochała. Nie było tutaj mowy a jakimkolwiek wykorzystywaniu.
- Nie. – Powiedziała pewnie, odwracając do niego spojrzenie. Wspięła się na palce i musnęła delikatnie jego wargi. Tom znieruchomiał, nie odpowiadając na pocałunek. Spłoszona odsunęła się do niego, jednak nie spuściła go z oczu. Barwa tęczówek Thomasa, była dzisiaj jakoś dziwnie niebieska. Zazwyczaj widziała w nich tylko szarości, z niewielkimi elementami niebieskich plamek, lecz teraz błyszczące tęczówki, miały w sobie tyle ciepła i czułości, że o mało co się nie rozpłakała ze szczęścia. Nie umiała oderwać wzroku przez co znów została zgromiona przez Toma, iż „znowu się gapi”. – Przepraszam!
            Mężczyzna zaśmiał się cicho, a Alex sposępniała. Tom chwycił ją za dłoń i wyszli z kabiny. Jednak została jeszcze jedna kwestia, którą musiał mu wyjaśnić. Należała mu się ta wiedza.
- Ja tylko go rysowałam! – Krzyknęła nerwowo, nie wiedząc jak zacząć temat. – Zacka! On jest tylko moim kolegą!
- Doprawdy? – Spytał, podnosząc jedną brew. Zatrzymał się w pół kroku i spojrzał ciekawie w jej zaczerwienioną twarz. – A wtedy na festynie to…
- Udawaliśmy… - Przyznała ze skruchą. Cały jej plan i tak szlag trafił, przez to co stało się w kabinie, więc co jej pozostało poza powiedzeniem całej prawdy? – Udawałam, bo chciałam byś był zazdrosny.
            Tom westchnął, kręcąc głową. Po chwili wyciągnął dłoń i pogładził nią jej zaczerwieniony policzek. Dziewczyna zadała sobie tyle trudu, by sprawić by był zazdrosny i musiał przyznać, że aż go szlag jasny trafił, kiedy widział ją w towarzystwie Coovera. Ostatnie trzy dni były katorgą, gdyż nie wiedział, czego ma się spodziewać. Teraz jednak odetchnął z ulgą, będąc pewny sytuacji, w której się znajdował. Alex kochała go, nie było co do tego wątpliwości.
- Przepraszam. – Powiedział szczerze, całując czule jej czoło. Mór za którym zwykł się zawsze chować, zaczął się rozsypywać. Sprawiła to mała angielka, która od chwili, kiedy pojawiła się w jego gabinecie, przewróciła jego ułożony świat do góry nogami. – Zachowałem się jak dupek.
            Alex pisnęła, gdyż nie spodziewała się takich słów. Uśmiechnęła się pod nosem, ponieważ właśnie jej plan zakończył się sukcesem. Thomas przeprosił ją za tamto, co było jej głównym zamysłem. Teraz spokojnie mogła się cieszyć tą miłością, która ją spotkała.
            Trzymając się za dłonie ruszyli do wyjścia i rzucając tylko krótkie spojrzenia w stronę randkujących przyjaciół, skierowali się do wyjścia. Musieli jeszcze wiele nadrobić. Zadośćuczynić chwilom w których byli rozdzieleni.

* * *

Dopiero gdy znaleźli się przed restauracją, doszło do niej, że nie przemyśleli jednego. Przyjechali do miasta wozem Luka, więc teraz zostali bez transportu. Na szczęści nie musieli zbyt długo myśleć jak dostać się na Lucky Dream, gdyż tuż przy nich zatrzymała się taksówka, z której wysiadł mężczyzna w eleganckim garniturze, w towarzystwie wysokiej blondynki. Zapakowali się więc do taksówki, dziwiąc tym starszego mężczyznę z długą brodą. 
- A ja się martwiłem, że nie będę miał kursu! – Krzyknął zadowolony, patrząc na nich z radością, z wstecznego lusterka. – Gdzie jedziemy?
            Thomas podał mu adres swojego domu, tłumacząc gdzie ma jechać. Alex nie protestowała. Wiedziała, co będą robić, nie sądziła jednak, że pojadą do niego. Obawiała się czy jego rodzina nie będzie obecna w domu, o co go spytała. Ten jedynie machnął dłonią, przyciągając ją do swojego boku. Ufnie ułożyła głowę na jego ramieniu, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że taksówkarz nadstawia ucha, jakby chcąc podsłuchać ich rozmowy. Niestety musiał się rozczarować, gdyż milczeli przez całą drogę.
            Zapłaciwszy mu za przejazd, wysiedli, bez słowa łapiąc się za dłonie i ruszając w stronę wielkiego domu. Jej przewidywania, że rodzice są obecni od razu się wyjaśniły, gdyż państwo Moore, których pierwszy raz mogła zobaczyć, siedzieli na werandzie, bujając się na huśtawce.
- Randka się udała? – Spytała Pani Moore, patrząc na Alex ciekawym okiem. Zdawała sobie sprawę, że musieli wyglądać dziwnie. On wysoki, ona prawie dziecięco niska. Spuściła głowę, przystając obok mężczyzny, który zatrzymał się przy rodzicach. – Miło mi cię poznać! Jestem Margaret, a to mój mąż David.
            Matka Toma, podniosła się z miejsca i podała swą zadbaną dłoń Alex. Dziewczyna uścisnęła ją nieśmiało, nie wiedząc właściwie jak się zachować.
- Jestem Alex… - Wyjąkała, czerwieniąc się zawstydzona i kiwnęła głową siwemu mężczyźnie o surowej twarzy. Ten odwzajemnił jej tym samym, nie spuszczając z niej czujnego oka. – Cieszę się, że państwo poznałam.
- Nie mamy czasu… - Mruknął Tom, chcąc wejść do domu, jednak Margaret ciągle ściskała dłoń dziewczyny i coś jej mówiło, że nie prędko ją puści. – Mamo…
- Usiądźcie z nami. – Odparła, całkowicie ignorując syna. Wyrwała ją z chwytu Toma i podprowadziła do wiklinowego fotela. Alex posyłając mężczyźnie przepraszające spojrzenie, posłusznie usiadła we wskazanym krześle. Tom z westchnięciem, podszedł do niej i oparł się o rzeźbiony płotek werandy tuż obok jej krzesła. – Wiele o tobie słyszeliśmy!
            Alex zakrztusiła się powietrzem, a jej oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Czyżby Tom im o niej opowiadał? Jednak nadal jej naiwność była wielka…
- Lukas wspominał, że jesteś śliczna. – Pisnęła wesoło Margaret, składając dłonie jak do modlitwy. Alex westchnęła, czując, że rumieni się jeszcze bardziej. Nie była przygotowana na taką bezpośredniość. – Mam nadzieje, że zmienisz tego mruka!
            Kiedy wcześniej myślała o otwartości i bezpośredniości, to wszystko było niczym, kiedy matka Toma powiedziała coś takiego. Alex odkaszlnęła nerwowo, zastanawiając się nad odpowiedzią, lecz nic nie przychodziło jej do głowy. W końcu czując na sobie czujne, prawie przewiercające ją na wskroś spojrzenie Toma, postanowiła się odezwać, gdyż najwidoczniej liczyli na jej odpowiedź.
- Nie mam zamiaru go zmieniać. – Odparła nieśmiało.
            To krótkie zapewnienie, wywarło na starszym małżeństwie szok. Margaret wściekle mrugała oczami, a jej mąż rozszerzył oczy w zdumieniu, marszcząc swe czoło. Tylko Thomas ucieszył się jej odpowiedzią, ponieważ rechotał zadowolony, nie wiadomo czy śmiejąc się z reakcji rodziców czy z niej. Szturchnęła go w ramię, by się opanował, ten jednak zaśmiewał się jeszcze bardziej.
- Jesteś pewna? – Spytał David, do tej pory milczący. Uśmiechnął się pod nosem, a Alex pomyślała, że Lukas jest do niego bardzo podobny. Oczy natomiast miał stalowo-szare, prawie identyczne co tęczówki Toma. – Na pewno mówimy o nim? – Zapytał wskazując palcem, na zaśmiewającego się syna.
            Alex przytaknęła głową, uśmiechając się delikatnie. Szczerze powiedziawszy zmieniłaby co nieco w jego charakterze, ale to już nie byłby ten sam Thomas Moore, nie ten którego pokochała, pomimo jego złośliwej natury i ciętego języka. Wprawdzie nikt nie był bez wad. Świat byłby zbyt idealny i… nudny.
            Przez kolejną godzinę, w której rodzice ukochanego zarzucali ją pytaniami, na które chętnie odpowiadała, świetni się bawiła. Polubiła Mooreów i miała nadzieje, że oni ją także. Thomas mało się odzywał, lecz uważnie przysłuchiwał się jej odpowiedziom, co jakich czas wzdychając lub szepcząc coś pod nosem.
- Na mnie już pora! – Jęknął David Moore, podnosząc się z huśtawki. Zanim stanął na równych nogach złapał się za plecy, a jego twarz się wykrzywiła. Musiał cierpieć na bóle kręgosłupa. – Cieszę się, że cię poznałem Aleksandro.
            Moore schylił się na nią i poklepał ojcowsko jej dłoń, po czym podszedł do syna i położył mu dłoń na ramieniu, patrząc na niego z uśmiechem. Nie powiedziawszy nic więcej, ruszył do domu, lecz w progu się zatrzymał, wskazując żonie uchylone drzwi.
- Ach tak! – Wrzasnęła Margaret, błyskawicznie podnosząc się z miejsca. Uśmiechnęła się do nich promiennie i machając im na pożegnanie, zniknęła za drzwiami wraz z mężem. Thomas westchnął ciężko, przepraszając Alex za natarczywość i bezpośredniość rodziców. Kiedy dziewczyna chciała mu odpowiedzieć, w drzwiach pojawiła się głowa Margaret. – Synku proszę cię, nie zwal tego!
- Do widzenia! – Wrzasnął wściekle, machając matce zaciśniętą dłonią, co Alex uznała za bardzo śmieszne w jego wykonaniu. Roześmiała się radośnie, wstając z miejsca i bez wahania przytuliła się do Toma. – Muszę się wyprowadzić…
- Nie przesadzaj, twoi rodzice są naprawdę mili. – jak prawie każda sierota, zazdrościła Thomasowi rodziców. Ona już nigdy ich nie zobaczy… Nienawidziła gdy ktokolwiek narzekał, że ma rodziców, mówiąc, że są tacy, a nie inni. Jej także mieli sporo za uszami, jednak nigdy nie pragnęła by zniknęli. – Powinieneś się cieszyć, że ich masz.
            Tom zamilknął nagle, obejmując ją ramionami. Złożył na jej czole pocałunek, gładząc delikatnie plecy dziewczyny. Powieki zrobiły jej się nagle ciężkie i zaczęły opadać. Było jej tak dobrze, móc się przytulać do ukochanego, czuć bicie jego serca. Nie zamieniłaby tej chwili na żadną inną.
- Opowiedz mi o swoich rodzicach.
            Przez chwilę zastanawiała się, czy aby dobrze usłyszała. Moore naprawdę chciał to wiedzieć, czy zadał to pytanie tylko i wyłącznie z litości. Zaraz jednak upomniała się w duchu. Musiało go to interesować, gdyż Tom nigdy nie zapytałby o coś, co miał w nosie. Tego była pewna.
- Moja matka była niską blondynką o niebieskich oczach – Powiedziała szczerze. Przywołała w myślach wygląd rodziców, który zapamiętała. Pomimo, że odeszli dawno temu ciągle ich twarze były bardzo wyraźne. – To po niej odziedziczyłam wzrost, a raczej jego brak…
            Tom zaśmiał się cicho, pociągając ją w stronę huśtawki. Zbierało się na dłuższą opowieść, co dawało się wyczuć, po jej rozwlekłych wypowiedziach.
- Poznała mojego ojca na wakacjach. Odwiedzała przyjaciółkę z Londynu i przypadkowo na ulicy natknęła się na mojego ojca. Z tego co mi opowiadali zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia… - Powiedziała z uśmiechem, widząc oczami duszy uśmiechniętą matkę, która jej o tym opowiadała. – Mój ojciec – Aleksander Ward, pracował jako dziennikarz w The Times. Był wysokim brunetem o zielonych oczach…
            Thomas przytaknął głową, biorąc w palce pasmo jej czerwonych włosów, przyglądając im się z ciekawością.
- Byli wspaniałymi rodzicami… Mogłam na nich liczyć. Ojciec był zawsze surowy, lecz matka, umiała go złagodzić.
            Pomyślała nagle, że i to po niej odziedziczyła. Skłonność do kierowania mężczyznami. Spojrzała na Toma, który ciągle obracał pasmo jej włosów w palcach i westchnęła. Patrząc na tego, który dla wszystkich innych był nieprzyjemny, złośliwy, starał się ich od siebie odgrodzić, w stosunku do niej umiał wykrzesać z siebie czułość. Zimny Tom, któremu wystarczyła odrobina ciepła, by rozpalić jego zmarznięte serce i przemienić go w słodkiego kochanka.
- Przestań. – Jęknął pod nosem, nawet na nią nie patrząc. Alex roześmiała się zadowolona, gdyż zawsze umiał ją przejrzeć. Nic nie uszło jego uwadze. – Znowu to robisz.
- Nie lubisz, gdy na ciebie patrzę?
- Nie o to chodzi… - Wyszeptał, krzywiąc usta w podstępnym uśmiechu. Dziewczyna także nauczyła się z niego czytać, tak więc nie musiał niczego mówić, by w mig odczytała co ma na myśli. – Jeśli chcesz wrócić dzisiaj do domu - przestań.
            Powrót do domu był wprawdzie kuszący, gdyż to był ciężki dzień i czuła się odrobinę zmęczona, lecz tęsknota za jego ramionami nie dałaby jej z pewnością zasnąć. Wybrała niemal natychmiast. Podniosła się z huśtawki i wyciągnęła dłoń do mężczyzny. Tom nie od razu pochwycił jej rękę. Spojrzał na nią z żalem, jakby spodziewając się iż wybierze powrót do domu.
            Pociągnęła go wolno w stronę wejścia do domu. Tom widząc, gdzie kierują się jej kroki, zaśmiał się zwycięsko i teraz już z ochotą pozwolił jej się ciągnąć. Niemalże biegiem pokonali schody, a kiedy znaleźli się na poddaszu, dyszeli jak psy. Przekraczając próg od razu rzucili się sobie w ramiona, nie mogąc się doczekać pocałunków.
- Ty razem tak szybko stąd nie wyjdziesz. – Szeptał Tom w przerwach pomiędzy pocałunkami. Alex niestety nie słuchała go zbyt pilnie, gdyż walczyła z zapięciem koszuli. Szło jej lepiej niż za pierwszym razem, co ją uszczęśliwiło, gdyż nie mogła się doczekać aż ujrzy jego nagi tors. – Całkiem nieźle!
            Pochwała z ust mężczyzny rozochociła ją jeszcze bardziej, przez co postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Kiedy stali nad łóżkiem w samej już bieliźnie, pchnęła Toma na miękką pościel, okrakiem siadając na jego biodrach. Z uśmiechem, odrzuciła włosy do tyłu, łapiąc za jego nadgarstki.
- Nie licz na to, że będę łaskawa… - Szepnęła, okrywając pocałunkami jego twarz. Niezgolony zarost, drapał jej policzki, wzniecając bardziej jej pragnienie. Tom także nie był obojętny na jej pieszczoty, co potwierdzał sztywny członek, sterczący z jego bokserek. Powędrowała spojrzeniem do jego męskości i zaśmiała się cicho, karcąc mężczyznę spojrzeniem. – Zboczeniec…
            Tom roześmiał się głośno, nie dając jej tym razem przejąć kontroli. Przewrócił ją na plecy, złączając ich usta w długim pocałunku.
            Choć teraz nie pozwolił jej na dominację, z pewnością będzie jeszcze miała do tego okazję. Wszakże noc dopiero się rozpoczęła…

1 komentarz:

  1. Jak już pisałam pod poprzednim postem, kocham twe opowiadanie. Nie wyobrażam sobie, byś tak po prostu miała je skończyć, co prawda teraz już wiem że się skończy, znam jego zakończenie, ale nie dopuszczam tego do siebie,ja chcę więcej! Więcej, więcej!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń