Przekraczając
próg damskiej łazienki, nie zwracała kompletnie uwagi na to czy ktokolwiek w
niej jest. Obraz zamazywał jej się przed oczami, ponieważ łzy nieposłusznie
pociekły po jej policzkach, w chwili gdy wstała z kanapy. Cicho pochlipując
zamknęła się w kabinie i usiadła na desce klozetowej.
Nie
sądziła, że Tom okaże się aż takim dupkiem. Fakt faktem przez cały wieczór
jawnie mu dokuczała, lecz miała nadzieje, że ten w końcu da spokój i przeprosi.
Sama nie miała takiego zamiaru, lecz naiwnie sądziła, że uszypliwości dają mu
do myślenia. Jakże była głupia! Ten świetnie się bawił, podrywając kelnerkę na
jej oczach.
Cicho
szlochając, próbowała się uspokoić i przekonać serce, by go znienawidzić, lecz
wiedziała, że nic z tego nie wyjdzie. Mogłaby wściekać się na niego,
przeklinać, kopać, dokuczać mu, a jednak ciągle ją do niego ciągnęło,
nieustannie chciała na niego patrzeć, słuchać jego zmysłowego głosu, czuć jego
dotyk… Nie umiała go znienawidzić. Choć nigdy nie kochała żadnego mężczyzny,
wiedziała, że to jest to. Tę iskrę, którą czuła w jego obecności z pewnością
mogła nazwać miłością.
-
Alex! – Męski, dobrze znany, zachrypnięty głos, doszedł do jej uszu. Początkowo
myślała, że doznała jakiś omamów słuchowych, lub kompletnie zwariowała, jednak
gdy ponownie usłyszała Toma, przymknęła dłonią usta, modląc się by sobie
poszedł. – Wiem, że tam jesteś!
Drzwi
sąsiedniej kabiny uderzyły o boczną ściankę. Szybko sięgnęła do zamknięcia
swojej, a w pomieszczeniu rozległ się charakterystyczny dźwięk zasuwy. Jego
obcasy zagrały na marmurowej podłodze łazienki. Alex podwinęła stopy, nie chcąc
by ten dojrzał je pod drzwiami. Rozległo się pukanie do jej drzwi.
-
Wiem, że tam siedzisz… - Powiedział, nie przerywając pukania, które z każdym
kolejnym uderzeniem palców o drewnianą ściankę, stawało się coraz to
silniejsze. – Masz natychmiast stamtąd wyjść!
-
Idź sobie! – Jęknęła, czując, że w oczach zbierają jej się kolejne porcję łez.
Jego pojawienie się w damskiej łazience, było zastanawiające, lecz Alex była
pewna, że nie przyszedł tu z własnej woli. Pewnie Sam kazała mu sprawdzić co
się z nią dzieje. – Zajmij się sobą, a mnie zostaw w spokoju.
Pukanie ucichło, a Alex z
rozżaleniem, pomyślała, że ten jej posłuchał. Podciągając kolana bliżej brody,
zagryzła usta i opuściła głowę, dając łzom, swobodnie spłynąć.
-
Zanim wyjdę, chcę zobaczyć, czy faktycznie nic ci nie jest.
Jej serce zabiło mocno, a z gardła
wydarł się cichy jęk. A więc jednak sobie nie poszedł… Przetarła twarz dłońmi,
pociągając głośno nosem. Nie miała zamiaru wychodzić, gdyż na pewno nie
wyglądała teraz dobrze. Jej makijaż na pewno się rozmazał, a twarz była
napuchnięta i czerwona od płaczu.
-
Nic mi nie jest. – Powiedziała pewnie, wydmuchując nos w papier toaletowy. –
Możesz już iść.
Na posadzce, rozbrzmiały jego kroki,
a zaraz potem doszedł do jej uszu dźwięk zamykanych drzwi. Poszedł sobie, a w
pomieszczeniu było słychać tylko ciche skapywanie wody z niedokręconego kranu.
Zachlipała, upuszczają ostatnie łzy żalu. Na pewno nie mógł się doczekać, aż
wróci do pięknej kelnerki. Nie widziała kim była dziewczyna, lecz szczerze ją
znienawidziła. Przed jej oczami nagle stanął niedawno widziany obraz, kiedy to
mężczyzna pocałował dziewczynę w rękę. Jej wyobraźnia, nieczuła na cierpienie
serca, zaczęła podsuwać jej obrazy, w który Tom całuje nie tylko jej rękę, ale
także ramię, szyje, usta…
Przyłożyła dłoń do piersi, ponieważ
poczuła ogromny ciężar, który uciskał jej klatkę, powodując ból. Nie sądziła by
z medycznego punkt widzenia serce mogło boleć, lecz nie umiała z niczym innym
skojarzyć swego cierpienia.
Wydmuchując mocno nos, wrzuciła
mokry papier do kosza i odryglowała drzwi, chcąc przemyć twarz. Podeszła do
umywalek i biorąc w dłonie zimną wodę, chlusnęła nią kilkakrotnie oczy,
pocierając ją by zmyć z pewnością rozmazany tusz. Kiedy skończyła spojrzała na
swe obicie w lustrze i mimowolnie się skrzywiła. Wyglądała okropnie, jak to
dobrze, że nikt nie musiał jej oglądać.
Odwróciła się do drzwi, święcie
przekonana, że nikogo tam nie będzie. Jak wielkie jednak było jej zaskoczenie,
kiedy kilka kroków przed sobą ujrzała dobrze jej znaną męską sylwetkę.
-
Tom?! – Krzyknęła przerażona, a ich spojrzenia się spotkały. Automatycznie
opuściła głowę, wiedząc, że nic z tego. Thomas na pewno ją widział i teraz,
znając jego złośliwą naturę, będzie z niej szydził. – Proszę bardzo. Możesz się
ze mnie śmiać.
Mentalnie przygotowała się na
złośliwości, jednak nic takiego nie nastąpiło. Tom nie odzywał się, ani nawet
nie poruszył. Chciała spojrzeć mu w twarz, gdyż za pierwszym razem nie
przyjrzała się jej wyrazowi, lecz nie potrafiła tego zrobić. Miała przeczucie,
że jego oczy pełne są rozbawienia, a usta skrzywione w uśmiechu zwycięstwa.
Ciągle wpatrując się w podłogę, starała się go ominąć, lecz na niewiele się to
zdało.
Nagle
na ramionach poczuła mocny, męski uścisk. Podniosła spojrzenie, nie bardzo
wiedząc co Tom chce z nią zrobić. Nie miała wiele czasu na zastanowienie, gdyż
Moore zaciągnął ją do kabiny, tej samej, którą niedawno opuściła i zamykając
drzwi, przyciągnął ją do siebie.
-
Nigdy więcej tego nie rób. – Złapał dłońmi za jej pośladki, uniósł ją, przyciskając
do ścianki kabiny. Alex nie zastanawiając się nad tym co robi, oplotła jego
biodra nogami. Zajrzała mu w oczy i o mało co nie pisnęła ze strachu. W oczach
Toma dostrzegła cierpienie. Serce ścisnęło jej się z bólu, gdyż to ona była
jego powodem. – Nie sprawiaj bym był zazdrosny…
Brytyjka otwarła usta by mu to obiecać,
jednak mężczyzna z jękiem wpił się w jej usta. Nieco twarde pocałunki jednak
jej nie przeszkadzały. Tęsknota z jaką smagał jej wargi, wydała jej się w tej
chwili najpiękniejsza. Zarzuciła mu ramiona na szyję, z żarliwością
odpowiadając na jego pocałunki. To, że Tom był o nią zazdrosny, znaczyło, że
zależało mu na niej. Była taka szczęśliwa.
Głodne dłonie Thomasa spoczęły na
jej pośladkach, chcąc pozbyć się, niepotrzebnej w tej chwili, bielizny. Alex
zsunęła stopy na podłogę, zdejmując koronki i ciskając je pod nogi. Złapała za
pasek przy jego dżinsach , nerwowo rozpinając jego rozporek.
-
Mała… - Szepnął Tom, z ustami tuż przy jej ustach. Złapał jej uda i jednym
zdecydowanym ruchem, wtargnął w jej wnętrze. Zduszony jęk wyrwał się z jej
gardła, jednak zaraz potem został stłumiony przez jego wargi. – Moja słodka…
Czułych słówek, które wypowiadał
mężczyzna, było więcej, lecz Alex nie umiała ich przyjąć. Ruchy bioder Toma,
dawały jej nieopisaną rozkosz. Chciała krzyczeć, wić się, drapać. To ostatnie
spełniła, gdyż dłonie, które trzymała na jego barkach, zaciskały się, orając
paznokciami materiał jego koszuli. Kiedy męski biodra przyśpieszyły, nie móc
doczekać się spełnienia, dłonie ugniatały mocno jej pośladki, a usta przeniosły
się w zagłębienie jej szyi, obsypując pocałunkami miękką skórę.
Tom brał ją szybko, mocno.
Kompletnie zapomnieli gdzie się znajdują. Dla nich liczyło się tylko wzajemne
ciepło ich płonących ciał, zespolenie w którym się złączali. Z ostatnimi
pchnięciami, jęczeli coraz głośniej, a dreszcz wstrząsnął ich ciałami, kiedy
przyszło spełnienie. Mężczyzna nie od razu wysunął się z niej. Objął dłońmi jej
plecy, przytulając ją do siebie i przymykając oczy, ułożył ją na kobiecym
ramieniu. Głośne, szybkie oddechy wypełniały pomieszczenie.
-
Kocham cię. - Wyrwało się niepostrzeżenie Alex. Dziewczyna przytknęła dłonią
usta, modląc się by Tom zajęty uspokajaniem oddechu, jednak tego nie dosłyszał.
Właściwie dlaczego tego chciała? Pragnęła by ten się o tym dowiedział, dlatego
też nie bacząc na irytację, które może w nim zasiać, powtórzyła wyznanie tym
razem głośniej. – Kocham cię!
-
Wiem mała, wiem…
To by było na tyle jeśli chodzi o
wyznania. Alex posmutniała w pierwszej chwili, jednak zaraz potem, uśmiechnęła
się. Nie od razu Rzym zbudowano… Powinna się cieszyć, iż nie uciekł, lub co
gorsza nie powiedział jej tego co ostatnio, że jej się „zdaje, iż się
zakochała”. Poruszyła biodrami, chcąc zejść z Toma, który w międzyczasie usiadł
na desce klozetowej, nie odrywając jej bioder od swoich. Z zdziwieniem,
poczuła, że jego męskość ciągle się w niej znajduje, co uszło jakoś jej uwadze
wcześniej. Spojrzała w oczy kochanka, doszukując się w nich odpowiedzi na
pytanie. Wystarczyło jedna sekunda by domyślić się co mu chodzi po głowie.
-
Jesteś nie… - Słówko „niewyżyty” cisnęło jej się na usta, jednak w porę urwała,
chcąc zmienić je na inne, bardziej łagodne. – niezaspokojony…
Nie sądziła, że ta jedna uwaga
będzie mogła aż tak go rozbawić. Tom odchylił głowę do tyłu i zaśmiał się
wesoło w swój charakterystyczny sposób. Dźwięk jego głosu był zaraźliwy, przez
co ona nie umiała się powstrzymać od śmiechu, lecz tym razem, zamiast śmiechu
jęknęła cicho, czując jak jej serce podchodzi do gardła. Już tak dawno nie
widziała jego uśmiechu. Pożerała wzrokiem każdy milimetr jego twarzy
rozjaśnionej wesołością.
-
Nie tutaj. – Szepnął Tom, zsadzając ją ze swych kolan, wysuwając z niej
męskość. Podniósł jej bieliznę z podłogi i wsadził ją w jej dłoń. Alex przez
chwilę przyglądała się jak ten uporządkowuje swoje ubranie, po czym nie tracąc
czasu sama zaczęła się ogarniać. – Ty mała piranio…
Jęknął gładząc dłonią swe barki,
Alex z zaciekawienie, spojrzała na jego plecy i pisnęła z przerażenia. Jego
koszula była rozdarta tuż przy kołnierzyku, a z cienkich dziurek w materiale prześwitywała
jego skóra.
-
Przepraszam! – Jęknęła z żalem, zastanawiając się co też się z nią stało iż
dała się tak ponieść, by nie pamiętać, że zniszczyła męską koszulę.
Zaczerwieniła się ze wstydu, odwracając do niego plecami. – Odkupię ci ją!
Tom machnął lekceważąco dłonią,
poprawiając marynarkę, chcąc zakryć dziury. Kiedy skończył powstał i
przyciągnął ją do siebie, całując delikatnie jej szyje.
-
Nie sądziłem, że jesteś taka niewyżyta…
Alex sapnęła, gdyż mężczyzna użył
słowa, przed którym ona się powstrzymała. Znów wychodził z niego ten
złośliwiec, którym był na co dzień.
-
Biedaku… - Szepnęła, odchylając głowę, gdyż Tom ponownie przyssał się do
dziewczęcej szyi, mącąc jej zmysły. – Teraz też czujesz się ofiarą?
-
Nigdy się tak nie czułem… - Przyznał, zaznaczając mokry ślad na jej szyi. Alex
położyła dłonie na jego rękach, obejmujących jej brzuch i pogładziła jego
długie palce. – A ty?
-
Co ja?
-
Czujesz się jakbym cię wykorzystywał?
Zastanowiła się przez chwilę, zanim
mu odpowiedziała. Z jednej strony czuła się wykorzystana, lecz nie mogła
powiedzieć, że ona także na tym nie skorzystała. Kochała się z mężczyzną, w
którym się zakochała. Nie było tutaj mowy a jakimkolwiek wykorzystywaniu.
-
Nie. – Powiedziała pewnie, odwracając do niego spojrzenie. Wspięła się na palce
i musnęła delikatnie jego wargi. Tom znieruchomiał, nie odpowiadając na
pocałunek. Spłoszona odsunęła się do niego, jednak nie spuściła go z oczu.
Barwa tęczówek Thomasa, była dzisiaj jakoś dziwnie niebieska. Zazwyczaj
widziała w nich tylko szarości, z niewielkimi elementami niebieskich plamek,
lecz teraz błyszczące tęczówki, miały w sobie tyle ciepła i czułości, że o mało
co się nie rozpłakała ze szczęścia. Nie umiała oderwać wzroku przez co znów
została zgromiona przez Toma, iż „znowu się gapi”. – Przepraszam!
Mężczyzna zaśmiał się cicho, a Alex
sposępniała. Tom chwycił ją za dłoń i wyszli z kabiny. Jednak została jeszcze
jedna kwestia, którą musiał mu wyjaśnić. Należała mu się ta wiedza.
-
Ja tylko go rysowałam! – Krzyknęła nerwowo, nie wiedząc jak zacząć temat. –
Zacka! On jest tylko moim kolegą!
-
Doprawdy? – Spytał, podnosząc jedną brew. Zatrzymał się w pół kroku i spojrzał
ciekawie w jej zaczerwienioną twarz. – A wtedy na festynie to…
-
Udawaliśmy… - Przyznała ze skruchą. Cały jej plan i tak szlag trafił, przez to
co stało się w kabinie, więc co jej pozostało poza powiedzeniem całej prawdy? –
Udawałam, bo chciałam byś był zazdrosny.
Tom westchnął, kręcąc głową. Po chwili
wyciągnął dłoń i pogładził nią jej zaczerwieniony policzek. Dziewczyna zadała
sobie tyle trudu, by sprawić by był zazdrosny i musiał przyznać, że aż go szlag
jasny trafił, kiedy widział ją w towarzystwie Coovera. Ostatnie trzy dni były
katorgą, gdyż nie wiedział, czego ma się spodziewać. Teraz jednak odetchnął z
ulgą, będąc pewny sytuacji, w której się znajdował. Alex kochała go, nie było
co do tego wątpliwości.
-
Przepraszam. – Powiedział szczerze, całując czule jej czoło. Mór za którym
zwykł się zawsze chować, zaczął się rozsypywać. Sprawiła to mała angielka,
która od chwili, kiedy pojawiła się w jego gabinecie, przewróciła jego ułożony
świat do góry nogami. – Zachowałem się jak dupek.
Alex pisnęła, gdyż nie spodziewała
się takich słów. Uśmiechnęła się pod nosem, ponieważ właśnie jej plan zakończył
się sukcesem. Thomas przeprosił ją za tamto, co było jej głównym zamysłem.
Teraz spokojnie mogła się cieszyć tą miłością, która ją spotkała.
Trzymając się za dłonie ruszyli do
wyjścia i rzucając tylko krótkie spojrzenia w stronę randkujących przyjaciół,
skierowali się do wyjścia. Musieli jeszcze wiele nadrobić. Zadośćuczynić
chwilom w których byli rozdzieleni.
*
* *
Dopiero
gdy znaleźli się przed restauracją, doszło do niej, że nie przemyśleli jednego.
Przyjechali do miasta wozem Luka, więc teraz zostali bez transportu. Na
szczęści nie musieli zbyt długo myśleć jak dostać się na Lucky Dream, gdyż tuż
przy nich zatrzymała się taksówka, z której wysiadł mężczyzna w eleganckim
garniturze, w towarzystwie wysokiej blondynki. Zapakowali się więc do taksówki,
dziwiąc tym starszego mężczyznę z długą brodą.
-
A ja się martwiłem, że nie będę miał kursu! – Krzyknął zadowolony, patrząc na
nich z radością, z wstecznego lusterka. – Gdzie jedziemy?
Thomas podał mu adres swojego domu,
tłumacząc gdzie ma jechać. Alex nie protestowała. Wiedziała, co będą robić, nie
sądziła jednak, że pojadą do niego. Obawiała się czy jego rodzina nie będzie
obecna w domu, o co go spytała. Ten jedynie machnął dłonią, przyciągając ją do
swojego boku. Ufnie ułożyła głowę na jego ramieniu, dopiero teraz zdając sobie
sprawę, że taksówkarz nadstawia ucha, jakby chcąc podsłuchać ich rozmowy.
Niestety musiał się rozczarować, gdyż milczeli przez całą drogę.
Zapłaciwszy mu za przejazd,
wysiedli, bez słowa łapiąc się za dłonie i ruszając w stronę wielkiego domu.
Jej przewidywania, że rodzice są obecni od razu się wyjaśniły, gdyż państwo
Moore, których pierwszy raz mogła zobaczyć, siedzieli na werandzie, bujając się
na huśtawce.
-
Randka się udała? – Spytała Pani Moore, patrząc na Alex ciekawym okiem. Zdawała
sobie sprawę, że musieli wyglądać dziwnie. On wysoki, ona prawie dziecięco
niska. Spuściła głowę, przystając obok mężczyzny, który zatrzymał się przy
rodzicach. – Miło mi cię poznać! Jestem Margaret, a to mój mąż David.
Matka Toma, podniosła się z miejsca
i podała swą zadbaną dłoń Alex. Dziewczyna uścisnęła ją nieśmiało, nie wiedząc
właściwie jak się zachować.
-
Jestem Alex… - Wyjąkała, czerwieniąc się zawstydzona i kiwnęła głową siwemu
mężczyźnie o surowej twarzy. Ten odwzajemnił jej tym samym, nie spuszczając z
niej czujnego oka. – Cieszę się, że państwo poznałam.
-
Nie mamy czasu… - Mruknął Tom, chcąc wejść do domu, jednak Margaret ciągle
ściskała dłoń dziewczyny i coś jej mówiło, że nie prędko ją puści. – Mamo…
-
Usiądźcie z nami. – Odparła, całkowicie ignorując syna. Wyrwała ją z chwytu
Toma i podprowadziła do wiklinowego fotela. Alex posyłając mężczyźnie
przepraszające spojrzenie, posłusznie usiadła we wskazanym krześle. Tom z
westchnięciem, podszedł do niej i oparł się o rzeźbiony płotek werandy tuż obok
jej krzesła. – Wiele o tobie słyszeliśmy!
Alex zakrztusiła się powietrzem, a
jej oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Czyżby Tom im o niej opowiadał?
Jednak nadal jej naiwność była wielka…
-
Lukas wspominał, że jesteś śliczna. – Pisnęła wesoło Margaret, składając dłonie
jak do modlitwy. Alex westchnęła, czując, że rumieni się jeszcze bardziej. Nie
była przygotowana na taką bezpośredniość. – Mam nadzieje, że zmienisz tego
mruka!
Kiedy wcześniej myślała o otwartości
i bezpośredniości, to wszystko było niczym, kiedy matka Toma powiedziała coś
takiego. Alex odkaszlnęła nerwowo, zastanawiając się nad odpowiedzią, lecz nic
nie przychodziło jej do głowy. W końcu czując na sobie czujne, prawie
przewiercające ją na wskroś spojrzenie Toma, postanowiła się odezwać, gdyż
najwidoczniej liczyli na jej odpowiedź.
-
Nie mam zamiaru go zmieniać. – Odparła nieśmiało.
To krótkie zapewnienie, wywarło na
starszym małżeństwie szok. Margaret wściekle mrugała oczami, a jej mąż
rozszerzył oczy w zdumieniu, marszcząc swe czoło. Tylko Thomas ucieszył się jej
odpowiedzią, ponieważ rechotał zadowolony, nie wiadomo czy śmiejąc się z
reakcji rodziców czy z niej. Szturchnęła go w ramię, by się opanował, ten jednak
zaśmiewał się jeszcze bardziej.
-
Jesteś pewna? – Spytał David, do tej pory milczący. Uśmiechnął się pod nosem, a
Alex pomyślała, że Lukas jest do niego bardzo podobny. Oczy natomiast miał
stalowo-szare, prawie identyczne co tęczówki Toma. – Na pewno mówimy o nim? –
Zapytał wskazując palcem, na zaśmiewającego się syna.
Alex przytaknęła głową, uśmiechając
się delikatnie. Szczerze powiedziawszy zmieniłaby co nieco w jego charakterze,
ale to już nie byłby ten sam Thomas Moore, nie ten którego pokochała, pomimo
jego złośliwej natury i ciętego języka. Wprawdzie nikt nie był bez wad. Świat
byłby zbyt idealny i… nudny.
Przez kolejną godzinę, w której
rodzice ukochanego zarzucali ją pytaniami, na które chętnie odpowiadała,
świetni się bawiła. Polubiła Mooreów i miała nadzieje, że oni ją także. Thomas
mało się odzywał, lecz uważnie przysłuchiwał się jej odpowiedziom, co jakich
czas wzdychając lub szepcząc coś pod nosem.
-
Na mnie już pora! – Jęknął David Moore, podnosząc się z huśtawki. Zanim stanął
na równych nogach złapał się za plecy, a jego twarz się wykrzywiła. Musiał
cierpieć na bóle kręgosłupa. – Cieszę się, że cię poznałem Aleksandro.
Moore schylił się na nią i poklepał
ojcowsko jej dłoń, po czym podszedł do syna i położył mu dłoń na ramieniu,
patrząc na niego z uśmiechem. Nie powiedziawszy nic więcej, ruszył do domu,
lecz w progu się zatrzymał, wskazując żonie uchylone drzwi.
-
Ach tak! – Wrzasnęła Margaret, błyskawicznie podnosząc się z miejsca.
Uśmiechnęła się do nich promiennie i machając im na pożegnanie, zniknęła za
drzwiami wraz z mężem. Thomas westchnął ciężko, przepraszając Alex za
natarczywość i bezpośredniość rodziców. Kiedy dziewczyna chciała mu
odpowiedzieć, w drzwiach pojawiła się głowa Margaret. – Synku proszę cię, nie
zwal tego!
-
Do widzenia! – Wrzasnął wściekle, machając matce zaciśniętą dłonią, co Alex
uznała za bardzo śmieszne w jego wykonaniu. Roześmiała się radośnie, wstając z
miejsca i bez wahania przytuliła się do Toma. – Muszę się wyprowadzić…
-
Nie przesadzaj, twoi rodzice są naprawdę mili. – jak prawie każda sierota,
zazdrościła Thomasowi rodziców. Ona już nigdy ich nie zobaczy… Nienawidziła gdy
ktokolwiek narzekał, że ma rodziców, mówiąc, że są tacy, a nie inni. Jej także
mieli sporo za uszami, jednak nigdy nie pragnęła by zniknęli. – Powinieneś się
cieszyć, że ich masz.
Tom zamilknął nagle, obejmując ją
ramionami. Złożył na jej czole pocałunek, gładząc delikatnie plecy dziewczyny.
Powieki zrobiły jej się nagle ciężkie i zaczęły opadać. Było jej tak dobrze,
móc się przytulać do ukochanego, czuć bicie jego serca. Nie zamieniłaby tej
chwili na żadną inną.
-
Opowiedz mi o swoich rodzicach.
Przez chwilę zastanawiała się, czy
aby dobrze usłyszała. Moore naprawdę chciał to wiedzieć, czy zadał to pytanie
tylko i wyłącznie z litości. Zaraz jednak upomniała się w duchu. Musiało go to
interesować, gdyż Tom nigdy nie zapytałby o coś, co miał w nosie. Tego była
pewna.
-
Moja matka była niską blondynką o niebieskich oczach – Powiedziała szczerze.
Przywołała w myślach wygląd rodziców, który zapamiętała. Pomimo, że odeszli
dawno temu ciągle ich twarze były bardzo wyraźne. – To po niej odziedziczyłam
wzrost, a raczej jego brak…
Tom zaśmiał się cicho, pociągając ją
w stronę huśtawki. Zbierało się na dłuższą opowieść, co dawało się wyczuć, po
jej rozwlekłych wypowiedziach.
- Poznała
mojego ojca na wakacjach. Odwiedzała przyjaciółkę z Londynu i przypadkowo na
ulicy natknęła się na mojego ojca. Z tego co mi opowiadali zakochali się w
sobie od pierwszego wejrzenia… - Powiedziała z uśmiechem, widząc oczami duszy
uśmiechniętą matkę, która jej o tym opowiadała. – Mój ojciec – Aleksander Ward,
pracował jako dziennikarz w The Times. Był wysokim brunetem o zielonych oczach…
Thomas przytaknął głową, biorąc w
palce pasmo jej czerwonych włosów, przyglądając im się z ciekawością.
- Byli
wspaniałymi rodzicami… Mogłam na nich liczyć. Ojciec był zawsze surowy, lecz
matka, umiała go złagodzić.
Pomyślała nagle, że i to po niej
odziedziczyła. Skłonność do kierowania mężczyznami. Spojrzała na Toma, który
ciągle obracał pasmo jej włosów w palcach i westchnęła. Patrząc na tego, który
dla wszystkich innych był nieprzyjemny, złośliwy, starał się ich od siebie
odgrodzić, w stosunku do niej umiał wykrzesać z siebie czułość. Zimny Tom,
któremu wystarczyła odrobina ciepła, by rozpalić jego zmarznięte serce i
przemienić go w słodkiego kochanka.
-
Przestań. – Jęknął pod nosem, nawet na nią nie patrząc. Alex roześmiała się
zadowolona, gdyż zawsze umiał ją przejrzeć. Nic nie uszło jego uwadze. – Znowu
to robisz.
-
Nie lubisz, gdy na ciebie patrzę?
-
Nie o to chodzi… - Wyszeptał, krzywiąc usta w podstępnym uśmiechu. Dziewczyna
także nauczyła się z niego czytać, tak więc nie musiał niczego mówić, by w mig
odczytała co ma na myśli. – Jeśli chcesz wrócić dzisiaj do domu - przestań.
Powrót do domu był wprawdzie
kuszący, gdyż to był ciężki dzień i czuła się odrobinę zmęczona, lecz tęsknota
za jego ramionami nie dałaby jej z pewnością zasnąć. Wybrała niemal
natychmiast. Podniosła się z huśtawki i wyciągnęła dłoń do mężczyzny. Tom nie
od razu pochwycił jej rękę. Spojrzał na nią z żalem, jakby spodziewając się iż
wybierze powrót do domu.
Pociągnęła go wolno w stronę wejścia
do domu. Tom widząc, gdzie kierują się jej kroki, zaśmiał się zwycięsko i teraz
już z ochotą pozwolił jej się ciągnąć. Niemalże biegiem pokonali schody, a
kiedy znaleźli się na poddaszu, dyszeli jak psy. Przekraczając próg od razu
rzucili się sobie w ramiona, nie mogąc się doczekać pocałunków.
-
Ty razem tak szybko stąd nie wyjdziesz. – Szeptał Tom w przerwach pomiędzy
pocałunkami. Alex niestety nie słuchała go zbyt pilnie, gdyż walczyła z
zapięciem koszuli. Szło jej lepiej niż za pierwszym razem, co ją uszczęśliwiło,
gdyż nie mogła się doczekać aż ujrzy jego nagi tors. – Całkiem nieźle!
Pochwała z ust mężczyzny rozochociła
ją jeszcze bardziej, przez co postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Kiedy
stali nad łóżkiem w samej już bieliźnie, pchnęła Toma na miękką pościel,
okrakiem siadając na jego biodrach. Z uśmiechem, odrzuciła włosy do tyłu,
łapiąc za jego nadgarstki.
-
Nie licz na to, że będę łaskawa… - Szepnęła, okrywając pocałunkami jego twarz.
Niezgolony zarost, drapał jej policzki, wzniecając bardziej jej pragnienie. Tom
także nie był obojętny na jej pieszczoty, co potwierdzał sztywny członek,
sterczący z jego bokserek. Powędrowała spojrzeniem do jego
męskości i zaśmiała się cicho, karcąc mężczyznę spojrzeniem. – Zboczeniec…
Tom roześmiał się głośno, nie dając
jej tym razem przejąć kontroli. Przewrócił ją na plecy, złączając ich usta w
długim pocałunku.
Choć teraz nie pozwolił jej na
dominację, z pewnością będzie jeszcze miała do tego okazję. Wszakże noc dopiero
się rozpoczęła…
Jak już pisałam pod poprzednim postem, kocham twe opowiadanie. Nie wyobrażam sobie, byś tak po prostu miała je skończyć, co prawda teraz już wiem że się skończy, znam jego zakończenie, ale nie dopuszczam tego do siebie,ja chcę więcej! Więcej, więcej!!!!!!1
OdpowiedzUsuń