piątek, 25 grudnia 2015

40. Powroty?


- Och, to był piękny ślub! – Margaret znalazła się nagle tuz obok i chwytając ją za ramię, pociągnęła za sobą. Początkowo się upierała widząc gdzie ją ciągnie, jednak zaprzestała, zdając sobie sprawę, że nie ma na to dość siły. – Pewnie także marzysz o takiej ceremonii?
Szczerze to nigdy nie zastanawiała się jakby miał wyglądać jej ślub. Nie wybiegała nigdy tak daleko do przodu, kiedy nie było interesującego mężczyzny na horyzoncie. Mężczyzna wprawdzie się pojawił, lecz na ślub musiałaby czekać, do pięćdziesiątki, lub jeszcze dłużej.
Od zakończenia ślubu, starała się być niewidzialna. Unikała rodziny Luka, jakby byli zarazą, starając się zniknąć za rodziną panny młodej. Początkowo miała nadzieje, że jej się to uda, lecz została zagarnięta przez Margaret, która wyciągnęła ją w miejsce, w którym za żadne skarby nie chciała się znaleźć.
Kiedy się zatrzymały, nie musiała patrzeć kto stoi przed nią. Nie chciała znów spotkać się z nim wzrokiem, dlatego też uparcie patrzyła na Davida Moorea, który powitał ją przyjaźnie. W trakcie ceremonii spojrzała na Toma i omal znów nie dała mu się zahipnotyzować. Drugi raz nie chciała popełnić tego błędu.
- No to jak? Chciałabyś takiego ślubu?
Margaret uparcie dopytywała, nie dając jej wyboru. Nie mogła tak po prostu uciec, lub odpowiedzieć wymijająco.
- Nieszczególnie. – Powiedziała obojętnie, czując na sobie uważne spojrzenia rozmówców, a w szczególności jednego z nich. Jakaś wewnętrzna siła popchnęła ją dalej i zamiast powiedzieć o swym wyobrażeniu, zrobiła coś innego. - Nie wiem, czy w ogóle chce mieć męża. Z mężczyznami są tylko same problemy.
- Z kobietami oczywiście nie ma?
Lekko zachrypnięty głos Toma, na chwilę ją sparaliżował. Już dawno nie słyszała jego uwodzicielskiego głosu, tak więc, gdy ten tylko dobiegł jej uszu, instynktownie podniosła na niego spojrzenie. Znieruchomiała widząc powagę w jego oczach oraz zaciśnięte usta. Przełknęła głośno ślinę, natychmiast odwracając wzrok. Jak to możliwe, że wciąż tak silnie na nią działał? Mało tego wyglądał tak cholernie pociągająco, że miała ochotę znów ulec jego urokowi.
- Nie tak wiele, jak z mężczyznami.
Chciała uciąć ten temat, jednak Tom nie ustępował.
- To kobiety robią z nas głupców.
- Mylisz się! – Zaprotestowała, nieświadomie podnosząc głos. Ponownie podniosła wzrok, mierząc go twardym spojrzeniem. Chciała mu powiedzieć dużo więcej, wszystko co o nim myśli, jednak okoliczności temu nie sprzyjały. Państwo Moore nadstawiało uszu, przysłuchując się ich wymianie zdań. – Sami robicie z siebie głupców. Kobiety tylko się temu przyglądają.
Margaret roześmiała się, klaskając w dłonie. Tom natomiast mocniej ścisnął nóżkę swego kieliszka, po czym opróżnił całą jego zawartość. Korzystając z chwilowego milczenia, postanowiła się ulotnić.
- Państwo wybaczą!
Zaciskając pięści, odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kierunku. Z pewnością wygrała ten pojedynek, lecz nie sądziła by to było ich ostatnie spotkanie tego wieczoru. Potrzebowała odwagi, a nic tak nie dodaje sił jak alkohol.
Właśnie wcielała swój plan w życie, kiedy na horyzoncie pojawiła się Sue w pięknej niebieskiej sukni.
- Co się stało? – Spytała, obserwując jak dziewczyna bierze od kelnera, nie wysoki kieliszek szampana, lecz niską, szeroką szklankę whisky. Zgrabnym ruchem odebrała jej trunek i odstawiła go na stół. – Nie powinnaś pić tego świństwa! Szybko się upijesz.
- Na to liczę.
Susan uniosła brwi w zdziwieniu, nie bardzo wiedząc, co o tym myśleć. Alex rozglądała się za następnym kelnerem, gdyż tamta szklanka była już spalona. Sue strzegła jej jak córki, którą jakiś wytatuowany nastolatek, chce zabrać na przejażdżkę swym motocyklem.  Pewnie za niedługo znajdzie się w tej roli. – Pomyślała rozbawiona, gdy w ich kierunku szedł Gray, trzymając na rękach, małą Claudię.
Alex poznała małą tego samego dnia, w którym przyjechała. Dziewczynka była rozkoszna i uderzająco podobna do matki.
- Tom? – Spytała Sue, chwytając ją za dłoń, kiedy chciała chwycić kolejną szklankę. Alex z irytacją spojrzała na kobietę, modląc się by znikła jej z oczu. – Czy nie sądzisz, że upijając się tylko się ośmieszysz?
- Mam w nosie co sobie o mnie pomyśli!
- Widzisz kochanie, ciocia Alex ma cię w nosie. – Szepnął Gray, o którym zdążyła już zapomnieć. Mężczyzna w tym czasie pojawił się obok, biernie przysłuchując się ich rozmowie. Po chwili jednak zmarszczył brwi, przybierając poważną minę. – A tak na poważnie… Skoro wszystko między wami skończone, to dlaczego aż pożera cię wzrokiem?
Pomyślała od razu, że Gray stroi sobie z niej żarty. Dlaczego Tom miałby na nią patrzeć? Instynktownie jednak odwróciła się i zamarła. Mężczyzna nie kłamał… Thomas pomimo tego, że Luke mówił coś do niego z ożywieniem, patrzył prosto na nią. Nawet wtedy, kiedy ich spojrzenia się spotkały, nie odwrócił wzroku.
- Idź do niego. – Sue westchnęła teatralnie, po czym oboje z Grayem odeszli, zostawiając ją samą.
Dlaczego? – Ciągle zadawała sobie to pytanie, jednak w żadnej z jej myśli, nie pojawiała się odpowiedź. Tom nie miał powodu by tak ostentacyjnie się jej przyglądać. Nie raz, kiedy szukała go wzrokiem, dostrzegała u jego boku jakąś kobietę. Pewnie była to jego nowa zabawka, więc dlaczego nie zajmował się właśnie nią? Dlaczego wysyłając do niej te podstępne, kuszące ją spojrzenia, wciąż dawał jej nadzieję?
Warknęła niespokojnie, nie mogąc poradzić sobie z natłokiem pytań bez odpowiedzi. Najlepiej zrobi gdy sama go o to zapyta. Brakowało jej jednak odwagi, gdyż w głębi serca obawiała się tego co usłyszy. Jednak po kilku minutach zebrała się w sobie, gdyż stwierdziła, że jedyne co może ewentualnie zrobić to wyjść na skończoną kretynkę.
Od mijanego kelnera, zagarnęła szklaneczkę whisky i opróżniła ją szybko, po czym ruszyła przez salę, zmierzając do miejsca w którym stał Tom. Niestety kiedy tylko zaczęła się przepychać przez tłum ludzi na parkiecie, czyjeś silne dłonie, chwyciły ją w pasie i pociągnęły do tyłu. Pisnęła, gdyż kompletnie się tego nie spodziewała, jednak gdy zobaczyła uśmiechniętą twarz napastnika, roześmiała się.
- Co słychać Wielka Brytanio? – Zack jak zwykle uśmiechnięty od ucha do ucha, przycisnął ja do siebie w tańcu. Po chwili jednak oderwał się od niej, okręcając ją dookoła. Kiedy znów spotkali się spojrzeniem, mężczyzna zagwizdał pod nosem. - Świetnie wyglądasz!
- Ty także prezentujesz się bardzo elegancko.
Wszyscy wyglądali dzisiaj… Inaczej. Z pewnością nie tak jak ich zapamiętała. Zack był naprawdę przystojny. Przez chwilę pomyślała jakby to było, gdyby tamtego wieczoru z nim została. Czy teraz bawiłaby się świetnie na weselu? Czy byłaby szczęśliwie zakochana?
- Widzę, że nie tylko ja chciałem z tobą zatańczyć. – Powiedział nagle, wytrącając ją z zamyślenia. Alex spojrzała na niego, niczego nie rozumiejąc. Mężczyzna wskazał głową jakiś punkt za nią. Nie musiała się nawet zastanawiać o co mu chodzi. - Twój chłopak wygląda jakby…
- To nie jest mój chłopak. – Zachrypnięty głos, który wydarł się z jej gardła, wydał jej się surowy i poważny. Tak samo odebrał go Zack, co wywnioskowała po jego zdziwionej minie. - Teraz już nic nas nie łączy.
- Odpuszczasz?! – Jego krzyk był prawie niedosłyszalny przez głośną muzykę, lecz kilka par spojrzało na nich z zaciekawieniem. - Hej mała! Nie po to tak bardzo się starałem, wzbudzić w nim zazdrość byś teraz zrezygnowała.
- Wybacz, ale na nic się to zdało.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Facet, wygląda jakby chciał mnie zastrzelić, a nie robiłby tego, gdybyś faktycznie była mu obojętna.
Była… Wiedziała to od samego początku, jednak przez swą głupotę, myślała, że Tom się w niej zakocha. Dla niego ważny był tylko seks, jej uczucia go nie obchodziły. Ta jego niby zazdrość, wynikała tylko i wyłącznie z tego, że potrzebował zdobyczy. W Zacku nie raz widział konkurenta i tak też zapewne było tym razem. Ona jednak nie zamierzała być jego trofeum. Może to trochę zachłanne, ale chciała wszystko albo nic.
- Niestety tak jest.
Zack otworzył usta, najprawdopodobniej chcąc znów zaprotestować, jednak zaraz je zamknął, widząc jak wiele cierpienia przynosi jej ta rozmowa. Tańczyli dalej nie odzywając się do siebie ani słowem.
- No ładnie! Zostawiłam cię tylko na pięć minut! – Julia spojrzała na nich karcąco, kładąc dłonie na swych biodrach. Alex już chciała jej się wytłumaczyć, gdyż faktycznie poczuła się nieswojo, tańcząc z Zackiem, jednak dziewczyna roześmiała się radośnie, a chmurna mina zniknęła bezpowrotnie. – Ale macie miny! Czy nikt dzisiaj nie zna się na żartach?
Alex uśmiechnęła się nieznacznie, wychodząc z objęć kuzyna Sam. Wszystko zostaje w rodzinie… - pomyślała sarkastycznie, widząc jak Zack i Julia złączają się w miłosnym uścisku. Nie mogła uwierzyć, że wszyscy są szczęśliwi – Sam, Luke, Julia, Zack… nawet Simon miał swoją Ann! Dlaczego w promieniu kilku kilometrów tylko ona musiała zakochać się tak nieszczęśliwie?
- Alex! – Brytyjka zamrugała szybko powiekami, powracając do rzeczywistości. Siostra Toma patrzyła na nią w wyczekiwaniu. – Gdzieś odpłynęłaś.
Nie gdzieś… - usłyszała cichy głos w swej głowie. Przeklęła pod nosem, łapiąc się na tym, iż jej myśli znów skupiły się na osobie Toma. Musiała w końcu wziąć się w garść!
- Przepraszam, musze się napić!
Wydukawszy tę wymówkę, czym prędzej uciekła przed ich spojrzeniami. Julia z pewnością nie darowałaby sobie, wspomnienia swego brata, a ona nie miała już siły tego słuchać. Odkąd przyjechała wszyscy pastwili się nad nią, niby to przypadkiem kierując rozmowę na osobę Toma. Starała się zapomnieć, lecz z Andersonami się nie dało.
Uśmiechnęła się widząc, że na jej drodze wyrósł stół z napojami. W pierwszej chwili wyciągnęła rękę po niską szklankę z whisky, jednak w jej głowie zadudniły ostatnie słowa Sue. Zagryzając szczękę, sięgnęła do misy z pączem, o wiele bezpieczniejszej, niż cierpki alkohol.
Dopiero po czwartej szklaneczce poczuła, że się odpręża. Nie przepadała za weselami i najchętniej schowałaby się w tej chwili pod stołem, ale musiała jakoś to przeżyć. W końcu nie codziennie jest się na ślubie swej najlepszej przyjaciółki. Ludzie, których widziała po raz pierwszy na oczy, mijali ją, patrząc krzywym okiem na trzymaną przez nią szklankę. Uśmiechała się do nich, niby to nie zauważając dezaprobujących min.
- Jednak przyjechałaś.
Jej dłoń, która poprawiała właśnie białe kwiaty w wazonie, zamarła na jednym z pączków. Przełknęła głośno ślinę, modląc się by sobie poszedł, choć miała wielką ochotę się odwrócić.  
- Nie martw się, nie będę cię prześladowała.
Pokiwała z zadowoleniem głową, gdyż jej głos brzmiał niezwykle pewnie, jakby wcale nie była zdenerwowana. W rzeczywistości tylko po dłoniach można było poznać, jak bardzo jest skrępowana. Kiedy powróciła do układania kwiatów, palce drżały jej niespokojnie, przez co bukiet zamiast się poprawić, był w większym nieładzie.
- Co u ciebie słychać? – Spytała, wciąż czując za sobą jego obecność. Modliła się by odszedł, przestał ją krępować. - Słyszałam, że ostatnio wyjechałeś.
Tom milczał, co wydało jej się niezwykłe. Jak pamiętała zawsze miał  na języku jakąś ciętą ripostę, najczęściej taką, która brutalnie raniła jego rozmówce. Jednak coś tym razem go powstrzymywało.
Zapominając o swym postanowieniu, odwróciła się, spotykając się spojrzeniem z jego niebieskimi oczami. Westchnęła cicho, walcząc z sobą by nie pogładzić jego świeżo ogolonej twarzy. Tom był jakiś inny. Oczy zwykle wypełnione rozbawieniem, czy też złością, teraz były łagodne i… smutne. Tak jakby coś go gryzło.
- Kiedy wracasz do Anglii?
Tom nie spuszczał z niej wzroku, patrząc jej głęboko w oczy, przez co i ona nie umiała odwrócić spojrzenia. Po prostu nie umiała tego zrobić.
- Jeśli dobrze pójdzie to może już dzisiaj.
Powiedz mu! – Krzyczał jakiś wewnętrzny głos w jej głowie. – Powiedz, że zostajesz! Patrząc na jego twarz nie umiała się oszukiwać. Pragnęła go rozpaczliwie, chciała by ją dotknął, pocałował… Choć jaką miała pewność, że on nadal ją chce?
Na pewno jej nie kocha. Czy czując to do niej, przyprowadziłby na ślub brata inną kobietę? Do tego tak piękną?
- Cieszę się, że tu jesteś.
W pierwszej chwili myślała, że się przesłyszała, jednak kiedy uśmiechnął się delikatnie, wiedziała, że naprawdę to powiedział. Cieszy się?! Dlaczego? Może Tom tak jak ona tęsknił, może nie chciał rozstania, może…Uświadomiła sobie nagle, że kłamstwo o wyjeździe było błędem. Teraz żałowała, że to zrobiła i już otwierała usta, by mu to wyjaśnić, kiedy obok pojawiła się jego partnerka.
- Tom! Chciałabym zatańczyć! – Jęknęła, uwieszając się jego ramienia. Alex spojrzała na nią z zazdrością. Nie mogła się liczyć z wysoką pięknością w dopasowanej obcisłej sukience, uwydatniającej pełne piersi i wąską talie. Dlaczego mężczyzna wybrałby ją, mając u boku dziewczynę o wyglądzie modelki? Brunetka skierowała na nią swe ciemne, czujne oczy. - Kim jesteś?
- Alex. Przyjaciółka panny młodej. – Powiedziała podając dziewczynie dłoń, która zamiast ją uścisnąć, uścisnęła mocniej ramię Thomasa. Musiała z bólem przyznać, że kobieta do niego pasowała. Mimo, że wyglądała na nie więcej niż dwadzieścia lat, Alex i tak wypadała przy niej blado i bezbarwnie. - Pasujecie do siebie.
- Alex, to nie…
- Przepraszam, muszę do łazienki.
Odwracając się na pięcie, ruszyła niemalże biegiem w stronę wyjścia. Choć nie czuła potrzeby skorzystania z łazienki, tylko tam mogła się schować. Zwłaszcza, że nie umiała powstrzymać cisnących się do oczu łez. Rozkleiła się od raz, kiedy tylko zasunęła zasuwę drzwi.
Powinna się cieszyć, radować ze ślubu, z tego, że Sam wychodzi za mężczyznę, którego kocha, jednak nie umiała. Nie potrafiła robić dobrej miny do złej gry. Nie kiedy widziała Toma z inną kobietą. Najgorsze było jednak to, że to ona wszystko popsuła. Może, gdyby wciąż przy nim była, nie poznałby tej kobiety.
- Będziesz mój…
Przypomniała sobie słowa, które były obietnicą, mantrą, zgodnie z która postępowała. Chciała zdobyć Zimnego Toma, sprawić, by obdarzył ją uczuciem równie mocnym, co ona jego. Od początku miała jednak pod górkę. Nic nie układało się tak, jakby tego chciała. Teraz Tom, należał już do innej, a ona nie mogła równać się z tą kobietą.
Wydmuchując nos w papier, sięgnęła drugą dłonią do dekoltu sukni. Wyciągając złote serce, otworzyła je i spojrzała na uśmiechniętych rodziców. Zawsze myśl o rodzicach przynosiła jej ukojenie, tak też było i tym razem.
Nie wiedziała ile siedzi w kabinie, pogrążając się w myślach o przeszłości, wspominając miłe chwile, jednak potrzebowała teraz samotności. Inaczej nie umiałaby wrócić ponownie do szklarni.
- Alex! Jesteś tu?!
W pierwszej chwili myślała, że jej się zdawało, jednak kiedy nawoływanie się powtórzyło, wstała i wyjrzała z kabiny.
- Tu jestem. - Przy umywalkach stała Sam, dłońmi przytrzymując dół sukni. Przyjaciółka była czymś zdenerwowana, po można było śmiało stwierdzić, po jej zmarszczonym czole i dobrze dostrzegalnym przerażeniu w niebieskich oczach. – Coś się stało?
- Tak! Martwiłam się o ciebie! – Wrzasnęła zupełnie nad sobą nie panując. Coraz częściej jej się to ostatnio zdarzało. Alex, mimo, że nie była zbyt doświadczona domyślała się powodu tego podenerwowania. Mogła się oczywiście mylić. – Gdzieś ty do cholery była?
- Tutaj.
- Siedzisz w kiblu przez godzinę?
Godzinę? Naprawdę straciła kontakt z rzeczywistością. Zdawało jej się, że nie zniknęła na dłużej niż dziesięć minut.
- Musiałam o czymś pomyśleć. – Przyznała szczerze, chowając złote serce z powrotem za dekolt. Uśmiechnęła się także, chcąc uspokoić pannę młodą, która wciąż miała niezbyt przyjazną minę. – W każdym razie, wybaczysz mi jak wcześniej wrócę do domu?
- Już idziesz?! – Krzyknęła z zaskoczeniem, przyglądając się uważniej jej twarzy. – Czy to przez Toma?
- Nie! Do jasnej cholery, daj mi spokój! – Zwykle umiała zachować spokój, lecz teraz nie potrafiła nie podnieść głosu. Właśnie teraz przebrała się miarka. Tom to, Tom tamto… Miała już tego powyżej uszu! - Odkąd przyjechałam nie robisz nic innego, tylko ciągle o nim mówisz! Czy nie możesz przyjąć do wiadomości, że to co między nami było jest już skończone!
- Przestań pieprzyć! Dobrze wiesz, że ani ty, ani on nie uważa tego za skończony rozdział!
- Ja tak uważam… i Tom także. – Pewność w jej głosie, uciszył Sam, która znając ją, mogłaby się wykłócać godzinami, nie przyjmując do wiadomości, że ktoś inny może mieć rację. - Poprosisz Simona by mnie odwiózł? Będę czekała przy samochodzie.
  Posyłając przyjaciółce ostatnie wściekłe spojrzenie, wyszła pewnym krokiem z łazienki i skierowała się do wyjścia z ogrodu. Parking znajdował się dość daleko, przez co miała odrobinę czasu, by się uspokoić, nim Simon dotrze do samochodu.
Sam miała rację, że ucieka, że nie potrafi wrócić do szklarni i znów biernie przyglądać się Thomasowi. Dlaczego jednak miała to robić? Sytuacja była zbyt jasna, by znów ją roztrząsać. Tom nie był mężczyzną dla niej, nie kochał jej, a ona potrzebowała miłości.
Będąc już o krok od czerwonego pickupa, usłyszała szybkie kroki i odwróciła się z uśmiechem. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy zamiast uśmiechniętego, dobrze zbudowanego Simona, na podjeździe dostrzegła Toma. Mężczyzna dyszał, jakby pokonał całą drogę biegiem.
- Samo mówiła, że…
- Gdzie Simon? – Spytała bez ogródek, mrugając wściekle powiekami, gdyż sądziła początkowo, że zaczyna mieć halucynacje. – Miał mnie..
- Te chłopak ledwie stoi na nogach! – Wrzasnął, zaciskając szczękę. – Nie doszedł by tu o własnych siłach!
Alex uśmiechnęła się delikatnie, gdyż to był właśnie Tom, którego pamiętała. Zdenerwowany, czy zirytowany, ciągle zaciskający swe wąskie usta. Nie wiedząc dlaczego na sercu zrobiło jej się cieplej.
Nie pytając o nic więcej, odszukała wzrokiem jego wóz i ruszyła w tamtym kierunku. Sam znów knuła. Mogła przecież poprosić zupełnie kogoś innego o podwózkę do domu, a wybrała mężczyznę, który był najmniej odpowiedni. Nie sprzeciwiła się jednak, gdyż jakoś musiała się dostać na Free Horse. Piesza wycieczka przez zalesioną drogę nie wchodziła w grę. Zbyt by się bała, jakiegoś rabunku, czy ataku dzikiego zwierzęcia.
Jej oczekiwania, co do powrotu, okazały się słuszne. Tom skupił się na prowadzeniu, za to ona włączyła radio, słuchając speakera, opowiadającego o jakimś koncercie znanej kapeli country. Tom nie zawracał sobie głowy rozmową, a jej to nie przeszkadzało. Szczerze powiedziawszy wolała to, niż dyskusje o pogodzie. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy, dopuszczając do siebie tylko głos z radia.
Tak bardzo się zasłuchała, że ocknęła się dopiero, kiedy Tom stanął na podjeździe i wyłączył radio. Spojrzała na niego ukradkiem i odchrząkając pod nosem, chwyciła za klamkę.  
- Dziękuje za podwiezienie. Do widze…
Zamiast typowego pożegnania, z jej gardła wydobyło się przeciągane: „aaa..!”, gdyż Tom, chwycił ją niespodziewanie za ramię. Jego uścisk był stanowczy, dlatego też nie szarpała się, bo wiedziała, że i tak nie ma z nim szans. Spojrzała tylko na niego, nie kryjąc zaskoczenia.
- Alex zostań!
Choć znajdowała się na wyciągnięcie dłoni, krzyknął, czym spotęgował tylko jej zaskoczenie. Miała już zapytać o co mu chodzi, jednak nagle postanowiła zagrać w jego grę.
- Dlaczego miałabym zostać? – Spytała z kpiną, naśladując ton jego zirytowanego głosu. – Jestem zmęczona i chciałabym…
- Ciotka Sam, to twoja przyjaciółka, prawda? – Pokiwała głową, nie rozumiejąc po co o to pyta. Aż chciałoby się powiedzieć: Co ma piernik do wiatraka? - Ostatnio urodziła dziecko. Zostawisz ją w takiej ważnej chwili?
Prawda, że sam miała teraz dziecko, jednak w czym ona miałaby się jej przydać? Nie znała się na dzieciach, bo też nigdy nie miała z nimi styczności. Nie sądziła jednak aby Gray, odmówił sobie opieki nad swą małą córeczką, która od razu po porodzie stała się oczkiem w głowie taty.
Ciekawszy było to, do czego mężczyzna zmierzał. Po co mówił jej o Sue i małej Claudii? Co chciał tym osiągnąć?
- Tom, o czym ty…
- Poza tym moja sekretarka się zwolniła i potrzebowałbym kogoś kto przejąłby jej obowiązki. Wiem, że się na tym znasz, więc…
Dobrze powiedziane… Zwolniła się. Pewnie uciekła nie mogąc go znieść! Tom nie był łatwym człowiekiem o czym przekonała się nie raz. Teraz jednak w końcu pojęła o co mu chodzi. Potrzebował siły roboczej, a doskonale wiedział, że ona potrafiłaby to robić. Jednak co z tego? Nie umiałaby z nim pracować. Nie po tym co ich łączyło.
- Dziękuje, ale mam już pracę.
- Ile ci tam płacą? – Chciała odmówić, rzucić jakąś zmyśloną sumę, by się odczepił, jednak wyczekiwanie w jego spojrzeniu, zaczęło ją krępować, przez co bez ogródek przyznała się do miesięcznej wypłaty u Lancastera. - Dam ci więcej. Trzy razy więcej!
Wciągnęła szybko powietrze nie mogąc uwierzyć w to co mówi. Proponując jej tak wysoką stawkę musi być naprawdę zdesperowany.
- Tom, tu nie chodzi o pieniądze.
Jego twarz powiedziała jej, że niczego nie rozumie. To smutne, wiedząc, że nie wszystko da się załatwić pieniędzmi.
- Więc czego chcesz?
Spuściła wzrok, nie wiedząc jaki wymyślić powód. Przecież nie mogła mu powiedzieć, że wszystko co chce, czego potrzebuje to on. Odkąd go poznała, nie łaknęła jego pieniędzy, pozycji… Chciała tylko jego miłości.
- Niczego nie potrzebuje. – Z jej ściśniętego gardła wydobył się lekko zachrypnięty głos. Szarpnęła się lekko, sprawdzając czy zdoła uwolnić ramię z jego ręki, jednak to było głupie. Jego uścisk nie zelżał, a nawet umocnił się. - Mam prawie wszystko.
- Prawie wszystko?
To głupie, ale pomyślała, że bez niego wszystko wydaje się niepotrzebne. To by oznaczało, że nie ma niczego, co miałoby teraz jakąkolwiek wartość. Jednak nie miała zamiaru się do tego przyznać.
- I tak nie potrafiłbyś mi dać tego, czego mi brakuje. – Czując, że jego uścisk zelżał, wyszarpnęła ramię, błyskawicznie wyskakując z samochodu. Nim zamknęła drzwi, spojrzała na niego z wyrzutem, nie mogąc sobie darować wspomnienia o jego partnerce. - Lepiej zajmij się swoją nową dziewczyną. Do Widzenia!
Ruszyła przed siebie, jednak po chwili się zatrzymała. Wystarczył jej jeden rzut oka na dom, by zorientowała się, że Tom ją oszukał. Nie znajdowali się na Free Horse, lecz na Lucky Dream! Odwróciła się chcąc go ochrzanić, zażądać by odwiózł ją do domu Andersonów.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś?! – Fuknęła, kiedy tylko wysiadł z auta i postąpił krok. – Jaki masz cel w ciągłym robieniu mi na złość?! Czy traktujesz tak wszystkich, czy tylko mnie? Domyślam się, że twoja dziewczyna musi…
- Stella to moja kuzynka.
Zamarła z otwartymi szeroko ustami. Po usłyszeniu tego jednego zdania, zapomniała kompletnie co jeszcze chciała mu powiedzieć. Zamiast robić mu wyrzuty, spojrzała na niego jak na szaleńca, który nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi.
- Kuzynka?
W paru pewnych krokach doszedł do niej i zamknął jej oniemiałą twarz w dłoniach. Alex jąkała się nie bardzo wiedząc, co miała w takiej sytuacji zrobić. Jeżeli ta Stella była tą samą kobietą w czerwonej sukience, tą samą, która mu towarzyszyła, to co to oznaczało?
- Alex, proszę…
Schylił głowę i szepnął to ponownie w jej rozchylone wargi. Alex zdrętwiała nie mogąc zmusić ciała do jakiegokolwiek ruchu. Tom widząc jej zagubienie, musnął delikatnie jej usta, po czym przeniósł pocałunki na jej policzki, szyję, łaskotał wargami jej ucho.
Brytyjka po raz pierwszy od tak wielu dni poczuła się wspaniale. Nic nie równało się z jego pocałunkami i też nie umiała go odepchnąć. Odchyliła głowę, udostępniając mu swą szyję. Rozkoszowała się jego dotykiem, miękkością jego warg, choć musiała toczyć ze sobą batalie. Wiedziała doskonale, czym się to skończy jeśli i tym razem mu ulegnie. Zbierając w sobie wszystkie siły, położyła dłonie na jego ramionach i odepchnęła go od siebie. Choć nie włożyła w to dużo siły, Tom oderwał usta od jej skóry i spojrzał na nią nieco zamglonymi oczami.
- Nie mogę… – Jęknęła, przygryzając mocno dolną wargę. Zrobiła krok w tył i schowała ręce za siebie, gdyż kiedy tylko pozbawiła się ciepła męskiego ciała, walczyła z pokusą, by znów do niego przywrzeć. Długo zbierała myśli, kiedy znów się odezwała i specjalnie nawiązała do jego ostatnich słów w aucie. - Mam już pracę. Może powinieneś dać ogłoszenie albo…
- Do jasnej cholery, nie mówię o pracy!
Jego oczy rzucały w tej chwili groźne błyski, a mięśnie twarzy naprężyły się, jakby mężczyzna bardzo silnie zagryzał zęby. W pierwszej chwili jej serce wypełniło się ciepłem, gdyż pomyślała, że może Tom… Nim jednak uwierzyła swym rozmyślaniom, rozum podsunął jej inne wytłumaczenie. Przypomniała sobie jak mężczyzna reagował na „miłosne wyznania” i teraz była już pewna tego, że jedyne czego by od niej chciał, to ciało.
- Tom… Nie zostanę twoją kochanką. – Szepnęła z wielkim trudem, zaciskając mocno powieki. Oczy szczypały ją, a twarz Toma zaczęła jej się rozmazywać. - Ja chcę kogoś kto mnie pokocha, a tobie chodzi tylko o seks…
- Kochanką? – Roześmiał się gardłowo, jak gdyby był to wielki żart. Jej natomiast zachciało się płakać. - Nie chce byś była moją kochanką!
Przygryzła usta, odwróciła się i ruszyła szybkim krokiem przed siebie. Po raz kolejny zrobiła z siebie idiotkę, a mężczyzna tylko się z niej śmiał. Miała w nosie, czy coś ją napadnie, czy zabije. Nie miała ochoty zostać z nim ani chwili dłużej, pozwalając mu by z niej szydził. Nie doszła jednak daleko, ponieważ Tom, chwycił ją za ramiona, zatrzymując w miejscu. Dłońmi oplótł jej talie, ramionami blokując jej ramiona.
- Puszczaj… - Jęknęła, chcąc wyrwać się ze stalowego uścisku.
Mężczyzna był głuchy na jej protesty, a jego uścisk zacieśniał się coraz bardziej. Pocieszała się jedynie tym, że stojąc do niego tyłem, nie może dostrzec jej napełnionych łzami oczu.
- Źle mnie zrozumiałaś! – Warknął, po czym przeklął pod nosem, kiedy udało jej się trafić długim obcasem w jego stopę. - Nie chce byś była „tylko” moją kochanką…
Słowo „tylko” zaakcentował, jakby chciał je podkreślić, cos nim zaznaczyć. Jeśli nie chciał jej jako kochanki, czego od niej chciał? Może obawiał się, że zaszła z nim w ciąże i to nie pozwalało mu odpuścić?
- Daruj sobie. Nie jestem w ciąży. – Jęknęła, starając się by jej ton zabrzmiał lekceważąco.
Nie była w ciąży. Przynajmniej tak jej się zdawało. Robiła wprawdzie test, lecz negatywny wynik podobno nie dawał stu procentowej pewności. W każdym razie nie zamierzała go powiadomić, gdyby nawet to się zdarzyło. Nie miała zamiaru być jego więźniem. Sama doskonale da sobie radę!
Podniosła nogę i po raz kolejny – celnie – trafiła w jego stopę. Tym razem jednak włożyła w to o wiele więcej siły. Tom znów przeklął puścił ją, ale ona zbyt wcześnie zaczęła cieszyć się sukcesem, gdyż mężczyzna złapał ja za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Alex z głuchym jękiem przywarła do twardego torsu.
- Przestań do cholery! – Pochylił się nad jej twarzą, patrząc na nią ze złością. - Wiesz, że nie chodzi mi o dziecko!
- W takim razie czego jeszcze chcesz?! – Spytała, zirytowana całą tą rozmową.
Thomas zamilkł, a jego twarz złagodniała. Brwi nie były już wrogo zmarszczone, oczy nie rzucały gniewnych błysków, a usta, wcześniej zaciśnięte w wąską kreskę, teraz były delikatnie rozchylone. Alex uwiódł ten widok, przez co i ona milczała, czekając z niecierpliwością na jego odpowiedź. W najśmielszych snach nie przypuszczała, że to co usłyszy zmieni jej pogląd na całą sytuację.
- Chcę… - Zaczął nieco niepewnie. Jego szept zadrżał, jakby mężczyznę krępowało jej natarczywe spojrzenie. Mogło wprawdzie tak być, gdyż ani na moment nie odwróciła spojrzenia od jego twarzy, tak jakby starała się zapamiętać każdy jej szczegół. – Chcę… ciebie…
- Co?!
Słowa Toma ciągle odbijały się echem w jej głowie. Nie… nie mogę się znów na to nabrać! – powtarzała sobie jak mantrę, lecz jej serce nie chciało słuchać. Zabiło mocniej, wręcz galopowało na myśl o tym, że mężczyzna może ją kochać.
Biorąc głęboki oddech, chwyciła się mocno jego ramienia, by nie upaść. Cięgle jednak patrzyła w jego niebieskie oczy, próbując się w nich doszukać kpiny, czy żartu. Nic jednak takiego nie dostrzegła, co przyśpieszyło tylko, i tak już szybki, rytm serca.
- Wiem, że robię to w trochę pokrętny sposób, ale chciałbym ci powiedzieć, że… zależy mi na tobie.
To co powiedział było tak piękne, takie wzruszające, ale… coś, ciągle ją blokowało, niedowierzała jego słowom. Bała się zareagować zbyt śmiało, gdyż obawiała się upokorzenia. Zamiast okazać emocje, stała, wspierając się jego ramienia i przyglądała się podejrzliwie jego twarzy. Tom najprawdopodobniej to wyczuł, gdyż westchnął cicho.
- Nie wierzysz mi, prawda? – Spytał smutno, na co ona lekko pokiwała głową. Czego innego się spodziewał? To, że rzuci mu się w ramiona? - Kiedy wyjechałaś, nie umiałem znaleźć sobie miejsca. Zamiast pracować, siedziałem godzinami, zastanawiając się co robisz, z kim się spotykasz…
To akurat wiedziała. Luke, kiedy tylko bywał na farmie Andersonów, opowiadał, że jego brat zaniedbuje prace. Myślała, że może narzeczony przyjaciółki nieco koloryzuje sprawę, lecz widocznie nie przesadzał.  
- Tom…
Chciała mu wyjaśnić, że wszystko wie, jednak mężczyzna uciszył ją gestem dłoni. Kiedy znów otwarła usta, wszedł jej w słowo.
- Proszę, pozwól mi powiedzieć… - Posłusznie zgodziła się, ponieważ Tom wyglądał jakby to sprawiało mu wielką trudność. Sama najlepiej wiedziała, jak to jest, gdy się komuś przerywa. Sam notorycznie przekrzykiwała ją, gdy chciała coś powiedzieć. Dlatego zamilkła, pozwalając mu mówić. - Tydzień temu pojechałem do Anglii, jednak twój sąsiad powiedział, że się wyprowadziłaś…
- Byłeś w Londynie?!
Krzyknęła z przerażeniem, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Tom był w Anglii? Po co? Dlaczego… Czyżby naprawdę mu na niej zależało?
- Tak… - Przyznał uśmiechając się delikatnie. Podniósł dłoń i pogładził nią jej zarumieniony policzek. Później przeniósł dłoń na kark dziewczyny, kciukiem ciągle pieszcząc skórę. - Chciałem cię przeprosić i dać ci to…
Drugą dłonią sięgnął do kieszeni swych wizytowych spodni i wyciągnął z niej małe, ciemnozielone pudełeczko. Dziewczyna wpatrywała się w nie, jakby było zrobione z czystego złota. W filmach widziała co zwykle kobieta dostaje w takim pudełku, lecz nie mogła uwierzyć w to, że to nie był film. To było jej życie!
- Nie… nie chcę go. – Powiedziała spanikowana, kiedy Tom chwycił palcami wieczko.
Dziewczyna odskoczyła jak oparzona, lecz nie potrafiła odwrócić wzroku od zawartości pudełka, która zalśniła w świetle księżyca. Jęknęła, ponieważ pierścionek, który znajdował się w białej satynie, był piękny. Szmaragd, lśnił głęboką zielenią, a białe złoto wiło się wokół sporego kamienia niczym wąż. Na pierwszy rzut oka było widać, że kamień nie jest podróbką, a co za tym idzie z pewnością nie był tani.
- Nie chcę… – Jęknęła z żalem. Nie mogła przyjąć tego pierścionka, choć bardzo tego chciała. - Znów robisz sobie ze mnie żarty i na pewno…
Nie dokończyła, ponieważ przyciągnął ją do siebie, zamykając jej usta pocałunkiem. Alex jęknęła, czując jak jego język delikatnie wsuwa się pomiędzy jej wargi. Ta przyjemna pieszczota nie trwała jednak długo, gdyż Tom, oderwał od niej swe usta, lecz nie odsunął się. Pochylił się nad nią, zamykając jej twarz w dłoniach i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Niczego nie odwołam. Chcę być z tobą, lecz nie tak jak do tej pory. Chcę cię w domu, w moim łóżku… Chcę cię widzieć, gdy zasypiam i gdy otwieram oczy. Alex… wyjdź za mnie.
Zamrugała energicznie powiekami, bojąc się, że stała się ofiarą halucynacji. Tom nie tylko chciał z nią być, lecz także proponował jej małżeństwo! To… to była umowa na całe życie… Uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na niego z miłością. Teraz nie miała żadnych wątpliwości, co do jego uczuć. Czekała tylko aż usłyszy to na co czekała cały miesiąc.
- A nie boisz się że cię oskubię z ostatniego dolara? – Zażartowała, teraz uśmiechając się już szeroko. - Albo zabiorę ci cały majątek przy rozwodzie?
Tom roześmiał się głośno, a potem na jego twarzy zagościł, dobrze jej znany, ironiczny uśmieszek. Wyciągnął pierścionek z pudełeczka i wsunął go szybkim ruchem na jej palec. Przyjrzał się z zadowoleniem jej dłoni po czym ucałował jej wierzch.
- Nawet o tym nie myśl! Nigdy się ze mną nie rozwiedziesz!
Przytulił ją do swej piersi, wtulając twarz w jej długie włosy. Alex ufnie przywarła do jego ciała, wtulając policzek w jego koszule.
- Jesteś dupkiem… –  Wyszeptała, gładząc dłońmi jego bok. Podniosła głowę, chcąc zajrzeć mu w oczy. Niebieskie tęczówki nie miały w sobie nic zimnego, wręcz przeciwnie: widziała w nich ciepło. – Jak mogłabym ci odmówić? Przecież pragnę tylko ciebie.
- Alex… - Szepnął, gdy wspięła się na palce, by go pocałować. - Czy ciągle mnie… kochasz?
Znieruchomiała, rozchylając usta. Wchodzili na grząski grunt. Tom najprawdopodobniej chciał usłyszeć miłosne wyznanie, ale czy on sam odpowie jej tym samym? Czy będzie umiał się do tego przyznać? Postanowiła zaryzykować.
- Nigdy nie przestałam cię kochać.
Tom szepnął coś pod nosem, po czym przycisnął usta do jej warg, nieco natarczywie. Jej to jednak nie przeszkadzało. Położyła dłonie na jego karku, przyciągając go bliżej, chcąc każdą komórką poczuć jego ciało. Nic nie mogło się równać z jego ciepłem, pośpiesznymi, rozpalającymi ją pocałunkami.
Po długich minutach, oderwali się od siebie, głośno dysząc. Alex nie umiała powstrzymać już uśmiechu, który automatycznie wkradał się jej na usta. Była taka szczęśliwa.
Thomas, pocałował czubek jej nosa, po czym spojrzał jej prosto w oczy.
- Kocham cię Alex i przepraszam, że tak późno to zrozumiałem…
Zamiast oczekiwanej po sobie radości, Alex poczuła, że w kącikach oczu zbierają się jej łzy. Nim otworzyła usta, by odpowiedzieć mu wyznaniem, głos uwiązł jej w gardle, a po policzkach popłynęły długo wstrzymywane łzy.
Tom parsknął śmiechem, ale kiedy Alex coraz bardziej się rozklejała, zirytował się. Położył dłonie na jej ramionach i potrząsnął nią delikatnie.
- Głupia kobieto! Właśnie mówię ci, że cię kocham a ty płaczesz?!
Zaśmiała się cicho widząc, że Tom nie umie pocieszać. Duże wrażenie jednak zrobiło na nie jego przejęcie, które odmalowało się na jego twarzy.
- To, że szczęścia… - Wyjaśniła, stanowczym ruchem ocierając mokre policzki. - Myślałam, że jestem ci obojętna.
- Nie jesteś. – Odparł niemal od razu i pochylając się scałował resztki jej słonych łez. Dziewczyna nieco skrępowana, jego poczynaniami, odepchnęła go delikatnie. Tom uśmiechnął się zagadkowo i odwrócił się przodem do swego domu. Po zrobieniu kroku, ponownie na nią spojrzał, jednocześnie wyciągając do niej dłoń.  - I właśnie mam zamiar ci udowodnić jak bardzo się za tobą stęskniłem…
Alex pochwyciła jego rękę i posłusznie ruszyła za nim do domu. Także chciała mu to pokazać…


1 komentarz: