-
Dupek! – Wrzasnęła Alex, zmiatając kuchenną podłogę. Rose, zajęta gotowaniem,
spojrzała na nią dziwnie, lecz Brytyjka nawet tego nie spostrzegła. Wymachiwała
miotłą na długim kiju, jakby ta bardzo jej się czymś naraziła. – Przeklęty
gadzie!
Od targów bydła w Cheyenne minęły
trzy dni. Alex w głębi duszy miała nadzieje, że Tom porzuci swą chorą dumę i
może przyjdzie do niej, lub chociażby zadzwoni. Ten jednak nie zrobił niczego
takiego. Gdyby nie ciągle męczące ją obrazy jego twarzy, czy też wspomnienia jego
zmysłowego głosu, posłałaby go w diabły, dając szanse Zack’owi, który był nią
zainteresowany.
W
głębi duszy zazdrościła Sam, która od niedzieli znikała na całe popołudnia, a
czasami też na wieczory. Raz, we wtorkowy poranek, wstała skoro świt i dostrzegła,
że Sam właśnie wracała. Na jej twarzy gościł radosny uśmiech, a oczy błyszczały.
Niestety nie znalazła chwili, by z nią porozmawiać na osobności, lecz domyślała
się jej ciągłego wybywania z domu.
-
Ta miotła musiała cię strasznie zirytować… - Doszedł do niej męski głos, tuż
zza jej pleców. Za nią stał Gray, uśmiechając się szeroko, obserwując jej
taniec z miotłą. Alex wyrwana z rozmyślań, nie zrozumiała niczego z tego co
powiedział. – Biedny ten, na którego tak pomstujesz…
Machnięciem ręki, zbyła jego słowa,
chwytając mocniej kijek i kontynuując zamiatanie. Nic tak nie zajmowało jej
myśli jak praca fizyczna. Niestety tym razem sprzątanie nie pomagało. Ciągle przed oczami
majaczyła jej jego uśmiechnięta twarz. Chciała pozbyć się jej z umysłu, dlatego
też z większą żarliwością, machała nią na wszystkie strony.
Gray wzruszając ramionami i śmiejąc
się cicho pod nosem, chwycił jabłko z misy na stole i wyszedł. Nie sądził, że
mała, wstydliwa Alex jest zdolna do tak szewskiego przeklinania. Jeszcze bardziej
zdziwiła go szwagierka, która zwykle ostro reagowała na wulgaryzmy i
zapalczywie próbowała wyplenić to u swych dzieci. Teraz jednak pogrążona w
kulinarnych naukach, puszczała mimo uszu słowa czerwonowłosej.
-
Kochanie, mogłabyś mi pomóc? – Wrzasnęła przeraźliwie Rose, denerwując swymi
piskliwymi nawoływaniami Brytyjkę. Alex rzuciła miotłę na podłogę, która upadła
na nią z trzaskiem. – Chyba coś zepsułam…
Rose wyrabiała właśnie ciasto pod
szarlotkę. Kobieta uśmiechnęła się niewinnie, podnosząc otwarte dłonie, od
których ciasto nie mogło się odkleić. Alex westchnęła, pomagając jej uwolnić
się od lepkiej masy. Dodała do niej
odrobinę mąki i nerwowo rozrobiła ciasto.
-
Dziękuje ci Alex! – Powiedziała kobieta i wypchnęła ją z kuchni, wręczając w
jej dłonie kij od miotły. – Teraz już sobie poradzę…
Brytyjka posłusznie opuściła
pomieszczenie. Miała przeczucie, że matka przyjaciółki ponownie ją przywoła.
Postanowiła więc oddalić się jak najdalej, by nie wysłuchiwać jej pisków.
Dzierżąc w dłoniach miotłę, wyszła na zewnątrz i odstawiając przyrząd,
postanowiła się przejść.
Wszystko
ją dzisiaj denerwowało. Nawet najmniejsza pierdoła prowadził do wielkiej
irytacji, o czym rano przekonał się Simon chcący wtargnąć do jej łazienki, bo
jakoby mydło mu się skończyło. Skrzyczała go strasznie, lecz zaraz potem
przeprosiła, podając kosmetyk. Liczył się sam fakt, że na niego naskoczyła.
Teraz także była tego bliska przy Rose, lecz w ostatnie chwili przygryzła
język. Miała nadzieje, że świeże powietrze oraz gorące słońce wpłyną na nią
uspokajająco.
Zbliżając
się do tyłów stajni, w oddali mignęła jej wysoka, dobrze znajoma sylwetka. Jej
serce natychmiast przyśpieszyło, a myśli, które zaczęły uciekać od Toma,
ponownie do niego powróciły. Sylwetka nagle zniknęła za budynkiem, co zmusiło
ją do przyśpieszenia kroku, by mężczyzna nie zszedł jej z oczu. Będąc już o
kilka kroków, zwolniła i podkradła się do kantu stajni. Wychyliła dyskretnie
głowę, i o mało co nie pisnęła z radości, gdy jej zwidy okazały się
rzeczywistością. Tom był tutaj, na Free Horse! Rozmawiał z Richardem, lecz
chodziło tu o sam fakt. Musiała jakoś przekraść się do domu i udawać, że go nie
dostrzegła. Ruszyła więc w przeciwną stronę do kuchenny drzwi. Nagle jednak
przypomniała sobie, że Rose testowała tam swoje kulinarne wymysły. Nie chciała
być znów przez nią zatrzymana, przez co ostatecznie zdecydowała się by wejść
oknem. Nie przejmując się tym czy zastanie kogokolwiek w pomieszczeniu,
uchyliła ramę i nieco niezdarnie wdrapała się na ścianę. Wszystko poszłoby
wspaniale, gdyby szlufka jej ogrodniczek nie zaczepiła się o odstającą deskę.
Alex z piskiem runęła na podłogę, lądując twarzą na dywanie. Długo leżała na nim,
z nogami zaczepionymi o parapet, z mocno
zaciśniętymi powiekami. Kiedy je otwarła ujrzała przy twarzy dobrze sobie znane
ciemno-czerwone wysokie kowbojki Sam.
-
Co ty wyprawiasz? – Spytała przyjaciółka, kucając przy niej, z jawnym
zaskoczeniem na twarzy. Alex jęknęła, a jej policzki zapłonęły z zażenowania. Z
jednej strony jednak się cieszyła, że nie zrobiła z siebie idiotki przy kimś
innym. Samantha westchnęła ciężko, pomagając jej się podnieść. – Nie łatwiej
byłoby drzwiami?
Aleksandra, stając już w normalnej
pozycji, wyjaśniła jej szybko, co ją skłoniło do niekonwencjonalnego wejścia do
domu. Uśmiechając się szeroko, wspomniała jej o Tomie, który był na farmie, co
samo w sobie było już dziwne. Z tego co mówili domownicy, zwykle odwiedzał ich
Luke. Thomas Moore nigdy osobiście nie zjawiał się w interesach, wysługując się
bratem. Alex wzięła to za dobrą kartę, podejrzewając, że coś innego zmusiło go
do odwiedzenia Free Horse. Tego samego zdania była Sam.
-
Zimny Tom nas zaszczycił… - Mruknęła pod nosem, marszcząc zabawnie swe brwi.
Alex aż za dobrze znała to spojrzenie – Sam zwykle patrzyła w ten sposób, kiedy
obmyślała jakiś szatański plan – teraz jednak się go nie zlękła, gdyż sama nie
miała żadnego. – Daj mi chwilę, a na pewno…
Jej słowa, przerwało głośne pukanie.
Dziewczyny ze strachem od razu pomyślały, że osobą stojącą za drzwiami był Tom,
dlatego w pierwszej chwili spanikowały, nie wiedząc co robić. W końcu Sam,
przeklinając pod nosem, ruszyła do drzwi i otwarła je jednym sprawnym ruchem.
-
Zack?! – Wrzasnęła, kiedy na progu ujrzała kuzyna. Alex jęknęła, wychylając się
zza ramienia przyjaciółki. – Ki diabeł cię tu przygnał?
Mężczyzna nie zważając na niemiłe
powitanie kuzynki, ominął ją, witając się z Alex, pocałunkiem w policzek.
Dziewczyna znieruchomiała, nie wiedząc jak się zachować. Udawali parę na
festynie, lecz teraz przed Sam, nie musieli tego robić.
-
Obiecałaś zrobić mój portret. – Powiedział, wyciągając zza pleców, wieki,
twardy blok. Najbardziej zabawne było w tym to, że dziewczyna kompletnie o tym
zapominała. No trudno Tom musiał zaczekać… - To gdzie idziemy? – Spytał
ciekawie rozglądając się po pomieszczeniu.
Sam natomiast gryzły inne myśli.
Uznała wtargnięcie swego kuzyna jako znak od losu. Nic tak nie podziała na
samca, jak obecność drugiego, podrywającego, lub przebywającego z samicą… Teraz
wystarczyło się tylko o to zatroszczyć…
-
Może idźcie do pokoju Alex, tam nikt wam nie będzie przeszkadzać.
Szatynka odwróciła się na pięcie,
machając im na pożegnanie. Pełne zdziwienie dostrzegalne na twarzy Brytyjki,
się wzmogło. Nie wiedziała jeszcze, co oznaczał chytry uśmieszek Sam, lecz
wkrótce miała się o tym przekonać.
Pokręciła głową, odpędzając dziwne
myśli i wspięła się na schody, razem z Zack’em. Wprowadziła go do swego pokoju,
nakazując przy wyjściu, by się rozgościł, gdyż ona musiała się udać na dół, po
farby, które kiedyś obiecała jej pożyczyć Rose. Zbiegła po schodach, kierując
się od razu do kuchni.
-
Pani Anderson, mogłabym pożyczyć fa… - Przerwała, a z jej ust wydobył się
głuchy jęk. Matka przyjaciółki cała pokryta mąką, walczył właśnie z ciastem za
pomocą wałka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, iż kobieta
rozwałkowywała je po całym blacie. Teraz jednak nie miała czasu tego korygować.
Chciała jak najszybciej skończyć portret Zacka i znów zastanowić się jak
zaaranżować spotkanie Toma. – Chciałabym farby…
Rose z uśmiechem, wskazała jej szafę
w sypialni, w które powinna szukać tubek z olejami. Kiwając głową,
podziękowała, życząc szczęścia w wypiekach i ponownie ruszyła schodami na górę.
Kiedy już miała wszystko co było jej potrzebne, wróciła do pokoju. Naiwnie
myślała, że mężczyzna po prostu usiądzie, a ten zrozumiał ją niestety inaczej.
-
Co ty… - Jęknęła, a tubki, upadły na ziemię. Zamrugała wściekle powiekami, nie
wierząc własnym oczom, w to co widzi. Zack, stał na środku jej pokoju w samych
bokserkach, prężąc swe bicepsy. – Ubierz się natychmiast! – Wrzasnęła,
zaczerwieniona po same uszy.
-
Przecież masz mnie malować!
-
Ale nie gołego!
Przez kilka minut się przekrzykiwali,
wymachując coraz mocniej ramionami. W końcu Alex zrezygnowała, gdyż jak
stwierdził mężczyzna, inny portret go nie interesował. Usiadła na łóżku po
turecku, robiąc pierwsze szkice, na wielkim papierze. Zack wydurniał się ciągle
zmieniając pozycje, co nagle ją zirytowało.
-
Przestaniesz się kręcić?! – Wrzasnęła, odrzucając blok na bok i podchodząc do mężczyzny,
który wypinał brzuch, do granic możliwości i śmiał się do rozpuku, mówiąc iż
jest w ciąży. Alex nerwowo uderzyła go w niego, prosząc by go wciągnął. - Zrób
pozę w jakiej mam cię narysować.
Mężczyzna, uniósł ramiona nad głową,
rozpościerając je jak jakiś kulturysta. Alex zaśmiała się odchodząc kilka
kroków, by ocenić jego wygląd. Surowym okiem, zlustrowała go, a po chwili
pokręciła głową, krzywiąc usta.
-
Ta poza jest beznadziejna! – Powiedziała, podchodząc i chwytając za jego
ramiona, chcąc je dobrze ustawić. Po ułożeniu ramion, zajęła się jego
umięśnionymi udami, a później zaś jego twarzą. Parę razy musiała strzelić mu
klapsa, w tyłek, gdyż Zack znów się wydurniał, robiąc krzywe miny. – Przestań,
bo znów dostaniesz!
Zajęta całkowicie uspokojeniem i
idealnym ułożeniem ciała Zacka, nie zdawała sobie sprawy, że ktoś im się
przygląda. Tom opierał się o futrynę, a jego ramiona był skrzyżowane na piersi.
Wąskie usta zacisnął, przygryzając dolną wargę, a jego oczy ciskały gromy.
Pierwszym, który go zauważył był Zack. Tom właśnie na niego skierował swe
groźne, wręcz mordercze spojrzenie.
-
Zack… - Jęknęła Alex, gdy mężczyzna zesztywniał. Miała za mało siły by poradzić
sobie bez jego pomocy. – Czemu nie współp… Ach!
Tom w kilku krokach znalazł się przy
Alex i pociągnął ją mocno za ramię. Obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem, przez
co Brytyjka się zlękła. Nigdy nie widziała w jego oczach takiej nienawiści.
Moore bez słowa pchnął ją na łóżko i wskazał rozebranemu drzwi.
-
Wynoś się… - Wyszeptał chrapliwym głosem, zaciskając w pięści swe dłonie.
Coover
posłusznie, zebrał ubrania z podłogi i wyszedł. Kiedy był na zewnątrz,
uśmiechnął się wesoło i gwiżdżąc pod nosem, ruszył na dół.
-
Co ty wyprawiasz? – Spytał, patrząc na nią z góry. Jego głos był przepełniony
jadem i wściekłością. Tak samo jak jego ciskające gromy spojrzenie. Alex
podniosła się na łokciach, chcąc
odwdzięczyć mu się spojrzeniem, lecz na jego widok, poczuła taką radość, że jej
usta same układały się w uśmiechu i nie mogła tego powstrzymać. – Jesteś
naprawdę taka głupia?!
Alex postanowiła przemilczeć jego
słowa. Uznała to za dobrą strategię, gdyż mogłaby powiedzieć coś co go jeszcze
bardziej zdenerwuje. Odwróciła wzrok na bok i podniosła się z materacu, stając
przy nim.
-
Coover dostał to na co liczył? - Szepnął pod nosem, a zaraz potem cisnął
przekleństwo, łapiąc ją za ramiona i potrząsając. – Odpowiedź!
-
Nie dostał! – Wykrzyknęła, wyrywając się z jego ramion i odchodząc o kilka
kroków, gdyż bliskość Toma w dziwny sposób rozpraszała jej myśli, paraliżując
przy okazji jej ciało. Serce galopowało jej w piersi, a nie wątpiła, że jej
twarz nabrała czerwonego kolorytu. – Ale na pewno dostanie!
-
Coś powiedziała?!
W jednej chwili znalazł się przy
niej i szarpiąc za jej ramię, zawlókł ją do łóżka i pchnął na poduszki. Z
piskiem opadła na materac, a zaraz potem pewnie i by się podniosła, gdyby nie
Tom, który przygniótł ją do niego swym ciałem. Zbierając w sobie, całą siłę
woli, próbowała go odepchnąć, lecz na nic się to zdało. Męskie ramiona jej na
to nie pozwoliły. Może także nie udało jej się dlatego, że wcale tego nie
chciała. Zamiast go odsunąć, pragnęła go z całych sił, chciała ponownie czuć
jego bliskość, pocałunki, ciepło ich splątanych w objęciach ciał.
-
Zależy mu tylko na jednym…
Tom, przewiercał ją spojrzeniem, a
jego oddech przyśpieszył. Uchylone, wilgotne wargi, aż prosiły się o pocałunki.
Alex zwilżyła usta językiem, co nie uszło jego uwadze. Pomimo tego, że chciała
go, nie mogła tego zrobić. Mężczyzna obraził ją i powinien przeprosić, nim
zgodzi się z nim dalej spotykać i co za tym szło – sypiać.
-
Macie więc wiele wspólnego…
Tymi słowami, skreśliła wszystko.
Tom ciskając pod nosem, przekleństwo, zszedł z niej i nie oglądając się,
wyszedł, głośno zatrzaskując drzwi. Dopiero teraz doszło do niej jak wielki
błąd popełniła mówiąc te słowa. Usiadła i westchnęła cicho.
-
Nie płacz Alex… - Szepnęła do siebie, lecz oczy nie chciały jej słuchać.
*
* *
Wiele
godzin później - wieczorem, poczuła ściskające ją uczucie głodu. Zeszła więc po
schodach, kierując się do kuchni. Nie wiedziała co później stało się z Zackiem,
lub Tomem, lecz najwidoczniej już ich nie było. Wskazywał na to brak jakiejkolwiek
obecności ich aut, na podjeździe.
Przez
cały ten czas, w którym była zamknięta w pokoju, starała się jeszcze raz
przeanalizować swój plan. Nie była pewna, czy z niego nie zrezygnować, gdyż
najzwyczajniej nic z tego, co założyła, nie zakończyło się sukcesem. Tom był
wściekły i zamiast myśleć o pogodzeniu się z nią, miała przeczucie, że pała do
niej coraz większą nienawiścią. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić do niego
i wyjaśnić mu całą sytuację, jednak zaraz z tego zrezygnowała. Takich spraw nie
powinno się robić przez telefon.
Wzdychając
przejrzała lodówkę, nie mogąc znaleźć żadnego z domowników. To dziwne, ale po
ponad tygodniu spędzonym z tą rodziną, czuła się już jak jej część. Nie
wyobrażała sobie dnia, w który skończy się jej urlop i będzie skazana wrócić,
do deszczowego Londynu. Największym bólem jednak będzie rozstanie się z Tomem.
Pokręciła
energicznie głową, nie myśląc o tych przykrych rzeczach. Miała jeszcze całe
trzy tygodnie, które musiała w pełni wykorzystać. A zamiast cieszyć się tą
miłością, ona zrażała ukochanego, próbując nieudolnie wzbudzić w nim zazdrość.
Była beznadziejna…
-
Co tam siostrzyczko? – Głos Simona, zaskoczył ją przez co pisnęła, o mało co
nie wylewając mleka, które właśnie wyciągała z lodówki. Brat przyjaciółki, spojrzał
na nią wesoło, zaśmiewając się z jej zaskoczenia. – Co będziesz jadła?
Po tych słowach, złapał się za swój
płaski brzuch i zamruczał, krzywiąc usta. Najwidoczniej też był głodny.
-
A jeszcze nie wiem… - Powiedziała, zaglądając ciekawie do szafek. Tak naprawdę
wiedziała na co ma ochotę, jednak chciała zobaczyć co wymyśli chłopak. – Masz
jakiś pomysł?
-
Zjadłbym… - Powiedział głośno, a nagle ściszył głos, do ledwo dosłyszalnego
szeptu, przez co Alex musiała bardzo się wysilić by go dosłyszeć. – Budyń.
-
Budyń?
Simon z przerażeniem, podbiegł do
niej, kładąc dłoń na jej ustach. Alex otwarła szeroko oczy, nie wiedząc, czy
ten aby nie zwariował. Czyżby było to jakieś zakazane słowo w tym domu?
-
Nie wrzeszcz tak! – Wysyczał Simon, tłumacząc jej iż Sam, wprost przepadała za
budyniem, lecz nie umiała go sama przyrządzić. - Jak Sam to usłyszy, zaraz
przyjdzie i wszystko nam zje…
Alex
roześmiała się, podnosząc dłonie w obronnym geście. Twarz młodego Andersona,
przepełniona była strachem. Usiadł na kuchennym krześle i rozglądał się czujnie
po kuchni jakby siostra miała zaraz wpaść z karabinem przez dziurę w dachu i
zażądać zapłaty w formie budyniu.
Ciągle
uśmiechając się pod nosem, zabrała się do przygotowywania posiłku. Kiedy
wymieszała proszek i wlała miksturę do garnka z gotującym się mlekiem, Simon pojawił
się zaraz przy niej, widząc, że czekoladowy pudding jest już gotowy. Wyręczając
ją z podaniem posiłku, sam wziął miski i wylał do nich parującą maź. Usiedli
przy stole i przez następne minuty rozkoszowali się smakiem, posiłku z torebki.
- To
było świetne! – Krzyknął Simon, wylizując do czysta swoją łyżkę. Alex także
skończyła jeść i zebrawszy miski, odstawiła je do zlewu. Sięgnęła po ściereczkę
i zaczęła zmywać. – Dobrze, że Sam…
W tej chwili do kuchni wpadła
Samantha. Pociągnęła zabawnie nosem, patrząc na nich podejrzliwie.
-
Jedliście budyń?! – Raczej stwierdziła niż zapytała, gdyż woń dania z proszku
ciągle unosiła się w powietrzu, a raczej z niepozmywanego jeszcze garnka. – Jak
mogliście?!
-
Nie wiedzieliśmy czy jesteś. – Zaczął się tłumaczyć Simon. Podniósł dłoń i
podrapał się nią po karku. – Zwykle znikasz wieczorami…
-
Luke nie mógł się… - Westchnęła, przybierając smutny wyraz twarzy, lecz urwała
nagle zastawiając dłonią usta. Skrzywiła twarz, patrząc na nich oskarżycielsko.
– Zdrajcy…
Towarzystwo roześmiało się
rozbawione jej miną, a Sam wkrótce do nich dołączyła, puszczając w niepamięć
ich samolubność. Bez jakichkolwiek próśb pomogła Alex w zmywaniu, wycierając
mokre naczynie w ściereczkę. Simon natomiast po zaspokojeniu gastronomicznego
głodu, oddalił się, wymawiając się iż postanowił poszukać ojca. Dziewczyny
zostały same.
-
Więc układa ci się z Lukiem… - Rzekła Alex po chwili, kiedy naczynia spoczęły
na powrót w szafce, a one spokojnie mogły usiąść i porozmawiać. Przynajmniej
Alex miała taki plan. – Nie udajecie zakochanych, a faktycznie nimi jesteście?
Sam, zanim odpowiedziała, usiadła
przy stole i nalała sobie szklankę soku marchwiowego. Alex obserwowała ją
ciekawie, modląc się by przyjaciółka zachciała się z nią podzielić, swoimi
uczuciami. Nigdy wprawdzie nie lubiła mówić o sobie i raczej chowała się za
innymi, czy też zmieniała subtelnie temat, lecz teraz nie mogła jej odpuścić.
Sama rozczarowana Thomasem i jego okropną dumą, chciała choćby posłuchać o
czyimś szczęściu.
-
Nie wiem… - Odparła, marszcząc brwi. Dłonią obracała szklankę, barwiąc na
pomarańcz jej ścianki. – Nie wiem czy to co nas łączy nie jest tylko chwilowe.
-
Dlaczego tak sądzisz? – Spytała podpierając głowę na złączonych dłoniach.
To co mówiła przyjaciółka było dla
nie niezrozumiałe. Choć słabo znała Lukasa, była stu procentowo pewna, że
mężczyzna jest zakochany w przyjaciółce i z pewnością, całą ich znajomość,
traktuje serio.
-
Mówi, że mnie kocha, choć poza seksem… - Urwała na moment, a na jej twarzy
pojawił się rumieniec. Alex uśmiechnęła się i pokiwała głową. A więc to był
powód jej zniknięć… - Nie byliśmy nawet na randce.
Brytyjka prychnęła pod nosem. No
tak, ty chociaż masz jakąś szansę na randkę… Natomiast ona nie miała nawet
cienia nadziei, że Tom zgodziłby się na takie spotkanie, nawet gdyby był
zagrożony karą śmierci.
-
Co w tym trudnego? – Spytała, nie widząc problemu, w rozterce przyjaciółki.
Wyciągnęła z kieszeni komórkę i podała ją przyjaciółce. – Zadzwoń i zaproś go!
Sam podejrzliwie spojrzała na
komórkę, trzymaną przez Alex, jakby ta za chwile miała się zmienić w jadowitego
węża. Po chwili pokręciła głową, nie chcąc nawet dotknąć aparatu.
-
To on powinien mnie zaprosić, nie?
Brytyjka roześmiała się i sama
wykręciła numer do Lucky Farm. Nie zważając na protesty przyjaciółki,
przysunęła telefon do ucha, modląc się by odebrał Luke. Nie miała ochoty…
-
Słucham! – Zdenerwowany, zachrypnięty głos Toma, warknął na nią z głośnika. Na
chwilę znieruchomiała, nie wiedząc co powiedzieć. Zacisnęła pięść, przeklinając
niebiosa, które jakoś ostatnio robiły wszystko, by uprzykrzyć i skomplikować
jej życie. – Do jasnej cholery, kto dzwoni!
-
Alex…
Tylko tyle zdołała z siebie wydukać.
Jej rozmówca także nie był skory do pogaduszek, gdyż po tym jednym cicho
wypowiedzianym słowie, także zamilknął. Długa cisza jeszcze długo panowała by
po obu stronach linii, gdyby nie zniecierpliwiona Sam nie szturchnęła jej w
ramię.
-
Chciałabym pogadać z Lukiem.
Prychnięcie w słuchawce, dało jej
sygnał, że Tom nie ma zamiaru być dla niej miły. Ciągle pewnie był wściekły, za
gołego Zacka w jej pokoju.
-
A po co chcesz rozmawiać z moim bratem? – Wysyczał ponuro, w taki sposób, że po
jej ciele przebiegł dreszcz. Tom znakomicie nadawałby się do seks-telefonu, lub
jako psychol nękający telefonami swe cele. – Zaliczyłaś już Coovera i szukasz
następnej ofiary?
No nie! To, że Tom nie miał zamiaru
być uprzejmym chociaż przez telefon, nie oznaczało, że i ona będzie taka sama.
Teraz jednak po jego złośliwych przypuszczeniach, straciła całe chęci miłej
pogawędki.
-
Trudno nazwać cię ofiarą… - Szepnęła, chcąc nadać swemu tonowi, równie wiele
złośliwości, jednak nie mogła mierzyć się z mistrzem i słabo jej to wyszło. –
Podobało ci się, a ja jakoś nie zauważyłam byś chciał uciec!
-
Alex, nie przeciągaj struny…
-
Jeśli czujesz się skrzywdzony, zadzwoń na policję! – Po tych słowach, odrzuciła
rozmowę, przeklinając wściekle pod nosem. Cieszyła się, że nie ma go zbyt
blisko, gdyż mogła powiedzieć to co chciała, bez zająknięcia. Przeklęty dupek!
Co on sobie wyobraża?! Sam pociągnęła noskiem, chcąc się zbierać. – Nie gadałam
z Lukiem! – Krzyknęła od razu, a przyjaciółka, ponownie powróciła na krzesło. W
jej oczach pojawiła się nadzieja. – Zaraz do niego zadzwonię…
-
To z kim rozmawiałaś?
Alex machnęła na nią dłonią, nie
chcąc ujawniać, teraz przebiegu rozmowy. Wzięła kilka głębokich wdechów i
ponownie wybrała numer Lucky Dream. Nie miała jakichkolwiek nadziei, że tym
razem odbierze kto inny. Kiedy w słuchawce rozbrzmiał, głos Toma, nie wdawał
się z nim w pogawędki.
-
Daj mi Luka. – Zażądała prędko. Tom nie nawiązał do ich poprzedniej rozmowy,
tylko grzecznie jakby nic się nie stało, przeprosił ją, mówiąc iż zaraz poprosi
brata. Alex nie kryjąc zdziwienia, pisnęła pod nosem, a jej oczy rozszerzyły
się w niedowierzaniu. Liczyła na jakąś uszczypliwą uwagę i nawet miała
przygotowane parę ciętych odpowiedzi. Pewnie dalej rozmyślałaby nad jego
dziwnym zachowanie, gdyby nie głos Luka, który usłyszała w słuchawce. – Nie
masz ochoty na randkę?
-
Kiedy?
-
Dzisiaj wieczorem. – Powiedziała, patrząc na zegarek na dłoni. Dochodziła 18,
więc musiała dać przyjaciółce, choć godzinę na przygotowania. – Powiedzmy o
dwudziestej, co ty na to?
W słuchawce zapanowała cisza i już
była skłonna uwierzyć, że mężczyzna przegląda kalendarz, lub nie ma ochoty iść
na randkę, kiedy to nagle przemówił.
-
Alex, wybacz, ale nie mogę… - Powiedział ze skruchą, a czerwonowłosa westchnęła
z rozczarowania. – Dlaczego nie zaprosisz Tom…Ała!
To dało jej do zrozumienia, że brat
Luka przysłuchuje się ich rozmowie. Mężczyźni zaczęli szeptać do siebie, lecz
Alex umiała tylko dosłyszeć ich przekleństwa. Zagryzła usta, uświadamiając
sobie jak brzmi całe to zaproszenie. Przecież mężczyzna nie zdawał sobie nawet
sprawy, że to Sam chciała się z nim spotkać! Alex ty idiotko…
-
Wiem, że oboje mnie słyszycie, a więc posłuchajcie… - Szepnęła, wściekła, że
Luke włączył ją na głośnik. Postanowiła uczynić to samo, kładąc telefon na
stole i uruchamiając tryb głośnomówiący. Sam przysunęła się bliżej,
nadstawiając uch do komórki. – Nie ja chce iść z tobą na randkę, tylko Sam.
W głośniku rozbrzmiał radosny,
donośny śmiech Lukasa. Samantha ożywiła się i także zachichotała. Nie było
słychać żadnej reakcji ze strony Toma, co ucieszyło Alex. Miała nadzieje, że
utarła mu nosa.
-
Wspaniale! – Wykrzyknął Luke, wesoło. Alex chciała już się rozłączyć, lecz
następne słowa mężczyzny sprawiły, że jej dłoń znieruchomiała nad komórką. –
Przyjedziemy po was o 20.
Sam radośnie pisnęła, szeptając pod
nosem „podwójna randka”. Brytyjka także chciała podzielić jej entuzjazm,
ciesząc się, że Tom w końcu nie będzie miał wyboru.
-
Nigdzie się nie wybieram! – Wrzasnął Tom, niszcząc cały obraz ich spotkania,
który budował się przed oczami Alex. Początkowo szczęśliwa z faktu podwójnej
randki, teraz była wściekła. – Mam ciekawsze rzeczy do roboty!
-
On ma rację Luke! Nie zabieraj go ze sobą, jeszcze by wszystkim popsuł humor!
Tom warknął coś niezrozumiałego pod
nosem, a Alex uśmiechnęła się zadowolona. Wkurzanie go wprawiało ją w
wyśmienity humor. Teraz nie dziwiła się przyjaciółce, która jeszcze niedawno
darła koty ze swym narzeczonym i czerpała z tego przyjemność. Niestety poczuła
taką pewność, że postanowiła dołożyć do pieca.
-
Ostatecznie możemy zaprosić Zacka…
-
Przyjadę! – Wrzasnął Tom, i zaraz potem w słuchawce, rozbrzmiał pisk, dając im
znak, że połączenie zostało przerwane.
Śmiejąc się pod nosem, odwróciła
wzrok do miejsca w którym siedziała przyjaciółka, lecz już jej tam nie było.
Musiała w pewnym momencie zniknąć, chcąc przygotować się do randki. Nie ociągając
się długo, pognała na schody i z rozżaleniem przyjrzała się swym włosom.
Musiała się jeszcze wykąpać…
Świetne opowiadanie i żałuję, że dopiero teraz trafiłam na twojego bloga. Mam dużo rozdziałów do nadrobienia. <3
OdpowiedzUsuńAh ta akcja i jej zwroty...no no...
OdpowiedzUsuń