-
Coś cię boli?
Sam zaniepokoiła się wyglądem
Angielki, gdyż tamta była trupio blada. Zazwyczaj jej skóra była jasna, jednak
zwykle znajdowały się na niej nieodłączne rumieńce. Teraz jednak nie było po
nich śladu. Alex po prostu zlała się ze swą białą sukienką. Kiedy działo się
coś złego, Brytyjka zawsze unikała jej wzroku. Tak też było i tym razem.
-
Po prostu trochę boli mnie głowa.
Kłamała. Było to czuć na kilometr.
Spojrzała błagalnie na Luka, który jakby odczytując jej zamiary, także na nią
spojrzał. Mimo, że znał Alex od niedawna także wyczuł, że coś jest nie tak.
-
Mam w torebce bardzo dobre tabletki. – Powiedziała Julia, dotykając delikatnie
ramienia Alex. Sięgnęła do oparcia krzesła i wydobyła z niej plastikowy listek.
– Powinny ci pomóc.
-
Dziękuje ci…
-
Julia, siostra Luka. – Przedstawiła jej się, uśmiechając się do rudowłosej
przyjaźnie. – No i oczywiście Toma. – Dodała po chwili.
Alex tylko kiwnęła głową,
zapominając jej się przedstawić. Sam wymieniła spojrzenia z Julią, po czym obie
ponownie spojrzały na Brytyjkę.
Sam myliła się w ocenie Julii.
Niegdyś dziewczyna była nieznośną smarkulą, jednak teraz zmieniła się nie do
poznania. Była miła, przyjacielsko nastawiona i szczerze ucieszyła się z ich
zaręczyn. W pierwszym momencie myślała, że to tylko pozory, że Julia nałożyła
jakąś maskę, chowając za nią swe prawdziwe oblicze, jednak okazało się iż
samodzielne życie, bardzo ją zmieniło. Teraz młodsza siostra braci Moore, czule
głaskała Alex po ramieniu, mówiąc do niej uspokajającym głosem. Sam nie
uspokoiła się jednak, w głębi duszy wiedziała, że osobą, która ją zdenerwowała
jest…
-
Myślisz, że Tom znów jej coś powiedział? – Lukas jakby czytał w jej myślach.
Przytaknęła, przygryzając mocno dolną wargę. Była tego pewna! Tylko jego brat
umiał ją tak zasmucić. – Pogadam z nim…
-
Nie! – Krzyknęła Sam, zwracając na nich uwagę rodziców. Chwyciła pośpiesznie za
jego ramię. Ten sposób wydałby się najprostszy jednak w przypadku Toma -
niezbyt skuteczny. – Muszą sami sobie z tym poradzić.
Luke kiwnął głową, dostrzegając z
uśmiechem, że Alex już czuje się lepiej. Uśmiechała się nawet, rozmawiając z
Julią. Dziewczyna coś zrobiła, co znacznie poprawiło jej humor. Ten stan jednak
nie trwał zbyt długo, gdyż Alex znów posmutniała, kiedy w pokoju pojawił się
Thomas z uwieszoną u ramienia Amber. Stał przez chwilę koło wcześniej
zajmowanego miejsca, jednak Julia odgoniła go gestem dłoni, jakby był natrętną
muchą.
-
Sam, czy wybraliście już miejsce na wesele? – Spytała Meredith, odciągając jej
uwagę od przyjaciółki.
Amerykanka
nieco zdezorientowana, przez chwilę się jąkała, szukając w myślach jakiego
miejsca godnego zaproponowania. Z pomocą przyszedł Lukas.
-
Staram się wynająć część ogrodu botanicznego. – Mruknął wesoło, opierając
łokcie na kancie stołu, wyciągając dłoń po kieliszek. – Byliśmy tam niedawno z Sam.
Prawda, że to piękne miejsce?
-
Tak… - Mruknęła pod nosem, przypominając sobie chwile, które tam spędzili.
Nieświadomie w jej myśli wkradły się jednak nie te dobre momenty, lecz te złe.
Mianowicie ich ostatnia rozmowa, kiedy to Luke przyznał się, iż udaje. Bała się
zaczynać ponownie ten temat, jednak musiała znaleźć chwilę by z nim to omówić.
– To wspaniałe miejsce…
*
* *
Kolejne
godziny zleciały jak z bicza strzelił. Zanim się obejrzała dochodziła 23, a ona
coraz lepiej się bawiła. Jedyne co ją denerwowało to córki Megan, które z racji
tego, iż nie były spokrewnione z Lukiem w pierwszej linii, starały się go
poderwać. Jej narzeczony zdał jednak test, kierując zainteresowanie tylko na
jej osobę, z czego była niewymownie szczęśliwa.
Wracała
właśnie z łazienki, kiedy to minęła ją wściekła blondynka zbiegająca po
schodach. Dziewczyna rzuciła jej nienawistne spojrzenie i wybiegła z domu,
głośno trzaskając drzwiami. Sam stała w miejscu nie mogąc sobie przypomnieć
imienia tej kobiety. Po chwili jednak przypomniała sobie, że to była
prawdopodobnie Amber – była Toma. Rozmyślając o jej niezbyt zadowolonej minie,
o mało co nie roześmiała się złowieszczo. Zimny musiał czymś urazić swoją
przylepę, że ta wybiegła stąd jakby się paliło.
Pogwizdując
pod nosem ruszyła do salonu. Zastany tam widok sprawił, że stanęła w drzwiach,
nie mogąc uwierzyć, że aż tyle mogło się zdarzyć przez kilka minut w których
była nieobecna. Stół zmienił swe położenie, teraz był przysunięty do ściany, a
biesiadnicy, co niektórzy upojeni alkoholem, zaczęli wywijać tyłkami po
salonie, kołysząc się w takt popularnego przeboju country. Przebiegła
spojrzeniem po zebranych, próbując zlokalizować Luka i dopiero po chwili go
namierzyła. Tańczył z Julią, jednak gdy spostrzegł narzeczoną, przeprosił
siostrę i lekko dysząc podszedł do Sam.
-
Nie było mnie tylko chwilę… - Powiedziała z uśmiechem, przytulając się do
męskiego boku. Kaszlnęła nerwowo widząc jak jej ojciec podskakuje w rytm
muzyki. Żałowała, że nie wzięła aparatu. – Co im się stało?
-
Chyba niektórzy przesadzili z alkoholem… - Roześmiał się Lukas, wskazując
Margaret, która zamaszyście potrząsała brzegiem swej spódnicy. Widok nie był
nadzwyczajny, gdyż prawie wszyscy tak się teraz zachowywali.
Sam kręcąc głową w niedowierzaniu,
chwyciła narzeczonego za dłoń i pociągnęła go do wyjścia. Lukas nie opierał się,
posłusznie podążył za dziewczyną, mając nadzieje na małe sam na sam. Nie
pomylił się zbytnio, lecz i tak spotkało go rozczarowanie, gdy zobaczył
zaciśnięte usta Sam i smutne spojrzenie jej niebieskich oczu, kiedy weszli do
drugiego salonu.
Samantha przez chwilę kręciła się po
pomieszczeniu mrucząc coś pod nosem. Ostatecznie podeszła do kanapy i opadła na
nią, jakby przygniotło ją coś ciężkiego. Lukas stał w miejscu nie odzywając się
ani słowem.
-
Luke… Chciałam o czymś z tobą porozmawiać.
Nie mogła czekać dłużej. Odkładanie
tej rozmowy nic by im nie dało. Musiała dowiedzieć się na czym stoi.
-
O co chodzi?
Sam zapragnęła na niego spojrzeć,
jednak nie potrafiła tego zrobić. Uniosła delikatnie głowę, natrafiając
spojrzeniem na jego zaciśnięte pięści. Nie mogła się jednak teraz wycofać,
musiała jak najszybciej utwierdzić się w swych domysłach.
-
Czy nie uważasz, że powinniśmy powiedzieć im prawdę?
-
Jaką prawdę?
-
No, że… - Dlaczego tak jej to utrudniał? Zacisnęła mocniej dłonie, gnąc
granatowy materiał sukienki. - Że tylko udajemy zakochanych? Kiedyś będziemy musieli to odwołać…
W pomieszczeniu zapadła cisza. Sam
zacisnęła powieki, czując, że te zaczynają ją piec. Z jej gardła wydarł się
tępy jęk, a nogi poruszyły się niespokojnie. Spojrzała błagalnie na Lukasa, by
ten w końcu się odezwał. Powiedział jej bolesną prawdę. Błyskawicznie znalazła
się na nogach, chcąc uciec przed tą nieznośną ciszą. Natrafiając jednak na
spojrzenie Lukasa, przytknęła dłoń do swych warg i ponownie opadła na sofę. Sam
zlękła się jego spojrzenia. Zielone oczy nabrały dzikiej barwy, a usta ścisnęły
się w wąską kreskę. Był wściekły
-
Nie. – Cichy, lekko zachrypnięty głos wydobył się z jego gardła. Samantha
zadrżała na całym ciele. To chyba właśnie tak czuje się ofiara mordercy przed
śmiercią – pomyślała. Podczas gdy ona obawiała się na niego spojrzeć, mężczyzna
zaczął szybkim krokiem przemierzać pokój, co jakiś czas wyrzucając z siebie
przekleństwa. Sam opuściła głowę winna jego zdenerwowania. Nie wiedziała jak
zareagować, co powiedzieć, by nie rozwścieczyć go jeszcze bardziej. Podniosła
dłoń by otrzeć nią twarz, kiedy to poczuła na kolanie męską dłoń. Spojrzała na kucającego
mężczyznę z zaskoczeniem, natrafiając na jego harde spojrzenie. - Sam… ja
niczego nie udaje.
Chciałaby żeby była to prawda,
jednak tego wieczoru nie przesłyszała się, na pewno się nie myli.
-
Nie martw się, nikt nas nie słyszy…
Lukas zaklął pod nosem i zerwał się
na równe nogi. Sam także wstała, patrząc na niego wojowniczo. Dlaczego znów
robił z niej idiotkę? Dlaczego nie powie jej prawdy prosto w twarz?
-
Niczego nie udaje! – Krzyknął wściekle, a z jego twarzy zniknęły wszelkie ślady
delikatności, jakie dostrzegała tam jeszcze kilka sekund temu.
-
Ale przecież mówiłeś, że udajesz!
-
Ja?! Kiedy do cholery?!
-
Po tym jak wróciliśmy z ogrodu botanicznego! Spytałam czy udajesz, a ty to potwierdziłeś!
Zamrugał parokrotnie powiekami,
przerzucając spojrzenie na ścianę za nią. Po chwili uniósł brwi w zdziwieniu,
przez co Sam poczuła się jak niespełna rozumu.
-
Co?!
-
Teraz udajesz, że o niczym nie wiesz! Nie rób ze mnie idiotki! Ty wsiowy…
Lukas miał
już dość tej tyrady. Sam nie dała mu dojść do głosu, tak jakby jego tłumaczenia
nic dla niej nie znaczyły. Postanowił ucieszyć jej krzyki w jedyny sposób jaki
przyszedł mu do głowy. Chwycił z mocą jej twarz i przyciągnął kobietę do
siebie, wyciskając pocałunek na jej rozwartych wargach. Nie siląc się na
delikatność, wtargnął językiem do jej wnętrza, wszczynając walkę z jej
językiem. Sam początkowo zaskoczona brutalnością pocałunków Luka, teraz
przywarł do niego, rozbudzona mało delikatnymi pieszczotami. Dłońmi pogładziła
jego szorstką szczękę po czym wplątała palce w jego długie włosy.
-
Posłuchaj mnie ty uparta oślico… - Wyszeptał Luke, odrywając usta od jej warg.
Sam odetchnęła głośno, nie mogąc oderwać wzroku od głębi oczu narzeczonego. - Naprawdę
cię kocham…
Dziewczyna poczuła zbierające się w
kącikach oczu łzy. Nie wiadomo dlaczego, ale naprawdę mu wierzyła. Z jego oczu
biła taka szczerość, że teraz najprawdopodobniej zrobiłaby wszystko czego tylko
by zapragnął.
-
Kochasz mnie?
-
I będę najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi, kiedy za mnie wyjdziesz.
Sam uśmiechnęła się delikatnie i
wspięła się na palce, gdyż nabrała ochoty by po raz kolejny poczuć jego
pocałunki. W pieszczotę włożyła całą swą miłość i radość, spowodowaną jego
wyznaniem. Kiedy oderwali się od siebie głośno dyszeli.
-
Przepraszam… - Powiedziała po chwili, jednak jej twarz nie mówiła o tym by
żałowała, gdyż na ustach ciągle miała uśmiech.
-
Nie masz za co, to moja wina. – Przyznał szczerze, także się uśmiechając. - Myślałem
wtedy o czymś innym.
Gdyby przed chwilą nie upewniła się
co do jego uczuć, szalałaby z zazdrości, jednak teraz była tylko
zainteresowana, co wtedy rozproszyło jego uwagę. Dlatego też właśnie o to
zapytała. Luke początkowo odmówił, wykręcając się wymówką, że powinni wrócić do
towarzystwa, jednak Sam nie dawała za wygraną.
- No
powiedz mi o czym myślałeś!
-
W piątek są twoje urodziny… - Przyznał w końcu, a Sam dałaby sobie rękę uciąć,
że na jego twarzy pojawił się delikatny rumieniec. - Wtedy wpadł mi w oko prezent dla ciebie.
Pokiwała głową w zrozumieniu i przez
pierwsze sekundy nie chciała pytać co to takiego, jednak nie wytrzymała.
Uwielbiała niespodzianki, lecz nie przeżyłaby do piątku, cierpiąc katusze,
zastanawiając się co też jej kupił.
-
Umrę przed piątkiem, jeśli mi nie powiesz co to takiego!
Jego dźwięczny, donośny śmiech
wypełnił pomieszczenie. Sam nie wiedziała czy traktować jego rozbawienie jako
zgodę, czy jako odmowę. Jednak kiedy mężczyzna się uspokoił, wyciągnął dłoń w
jej stronę, którą chętnie pochwyciła.
Bez słowa pozwoliła mu się ciągnąć
po schodach. W duchu tańczyła nie mogąc się doczekać prezentu. Nieco się
zamyśliła i o mało co nie przewróciła, kiedy Luke skręcił w przeciwną stronę,
niż w tą gdzie znajdował się jego pokój. Przeprosiła jedynie, z coraz większym
zdziwienie krocząc za nim – o ile dobrze jej się zdawało – do pokoju jego
babci.
Była w wielkim szoku, kiedy
mężczyzna wszedł do pokoju i poprosił by usiadła na starym, skrzypiącym łóżku.
Posłusznie usiadła zastanawiając się dlaczego nie poszli do jego pokoju. Po
chwili jednak zrozumiała wszystko, kiedy Lukas, wychodząc do drugiego pokoju, wrócił
do niej trzymając na rękach małe puchate zawiniątko.
- Kiedy go zobaczyłem,
od razu pomyślałem o tobie…
Usiadł obok i położył na jej
kolanach zwierzątko, które poruszyło zabawnie łebkiem i mrugnęło do niej swymi
niebieskimi oczami. Sam zaniemówiła z wrażenia, gładząc delikatne futerko
szarego stworka. Kot ziewnął sennie i
przysunął się bliżej jej brzucha. Ciche mruczenie kiedy go głaskała, po
wieczność podbiło jej serce. Był to najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek
dostała.
- Mam nadzieje,
że to komplement…
Lukas zmarszczył brwi, gładząc kota
za uszami, co ten od razu pochwycił, przysuwając pyszczek do jego dłoni. Sam
ciągle opanowując szok, patrzyła na zwierzątko szeroko otwartymi oczyma.
- Nie podoba ci
się?
- Oszalałeś?! – Krzyknęła
może zbyt głośno. Kocię skrzywiło uszy, a jego mruczenie ustało. Sam
przeprosiła szarego stworka, po czym znów zaczęła głaskać jego sierść. Kociak
zwinął się na jej kolanach i zamknął oczy, a para znów usłyszała jego
uspokajające mruczenie. - To najpiękniejszy kot jakiego widziałam.
Luke zaśmiał się gardłowo, gładząc
palcem kociaka, który po tych pieszczotach przewrócił się na plecy.
- Nazwę ją Xena.
– Wystrzeliła nagle dziewczyna, patrząc na swego narzeczonego. Luke natomiast
skrzywił usta, wskazując jej oczami na kociaka. Sam spojrzała na zwierzę, nic
nie rozumiejąc, dlatego też zaraz potem skierowała wzrok ponownie na mężczyznę.
- No co?
- To facet…
Parsknęła śmiechem, szukając w
myślach odpowiedniego imienia dla zwierzaka, jednak na myśl przychodziło jej
tylko jedno odpowiednie imię.
- To może…
Lukas?
- Chcesz mu dać
moje imię?
Wzruszyła ramionami i wolną dłonią
przejechała po jego szorstkim zaroście.
- Dlaczego by
nie? – Nie widziała problemu w nazwaniu kota jego imieniem, choć może innym
wydać się to dziwne. Postanowiła później pomartwić się odpowiednią nazwą dla
puchatego czworonoga. – Bez względu na imię będzie to najbardziej kochany kociak
na świecie…
Czy dobrze widzę, czy jeden fragment jest zaznaczony na czerwono? coś nie tak,czy w tym był jakiś cel...hmmm
OdpowiedzUsuńCel był taki, że sama kazałaś mi zaznaczyć ten fragment, bo stwierdziłaś, że jest zajebisty xD Ot cała tajemnica!
Usuń