Witam! Dzisiaj Walentynki i z tej okazji (oraz z powodu szantażu EMOcjonalnego) wystawiam nowy rozdział. Wiem, że miał być dłuższy, ale... niestety SESJA mnie przytłoczyła... T_T
Rozdział 7
- Co ci się udało? – Spytała przyjaciółka w śmieszny
sposób przechylając głowę w bok. – Byłaś już kiedyś zakochana?
Przełknęłam ślinę. W tej chwili żałowałam, że w
ogóle zaczęłam tą rozmowę. Uwolniłam się z uścisku Klaudii i usiadłam na
krześle po drugie stronie blatu. Przyjaciółka nie spuszczając ze mnie wzroku
zajęła miejsce naprzeciwko. Dopiero po kilku chwilach wpatrywania się w swoje
blade dłonie, zebrałam w sobie odwagę.
- Tak. – Stwierdziłam, przenosząc spojrzenie na
Klaudie. - Byłam wtedy taka młoda i głupia. Kiedy po ukończeniu studiów moja
przyjaciółka zaproponowała mi byśmy wyjechały z Polski bez zastanowienia się
zgodziłam. Postanowiłyśmy wyjechać do Anglii. Przez pół roku pracowałam jak
szalona by zarobić na bilet i móc wynająć tam mieszkanie. Teresa nie musiała.
Jej rodzina była obrzydliwie bogata, a tatuś kochał ją tak bardzo, że dawał jej
tyle pieniędzy ile tylko zażądała.
- Nigdy mi o tym nie mówiłaś. – Powiedziała Klaudia,
a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
– Nie wiedziałam, że także jesteś Polką. Myślałam, że jesteś Angielką.
- Nie, nie jestem. – Powiedziałam, zastanawiając się
dlaczego nie powiedziałam jej tego wcześniej. – Przepraszam, że wcześniej nie
wyprowadziłam cię z błędu.
Przyjaciółka jednak oparła tylko głowę na złączonych
dłoniach i zapytała:
- Co było dalej?
- Kiedy już zebrałam całą sumę pieniędzy, którą
ustaliła Tess. Pojechałyśmy na lotnisko i wykupiłyśmy bilety na najbliższy
samolot i tak się zaczęła nasza przygoda w Londynie…
***
2 lata wcześniej
- Widziałaś te cuda?! – Pisnęła Teresa prawie
przyklejając się do witryny sklepowej jakiegoś drogiego sklepu.
Nigdy nie interesowałam się modą, więc zachwyt
przyjaciółki był dla mnie niezrozumiały. O wiele ciekawsi byli ludzie i te
piękne budynki. Z przyjemnością zadarłam wysoko głowę oglądając liczne zdobienia
nad wejściem jakiegoś muzeum. Poczułam nagłą chęć by wejść i pooglądać eksponaty,
lecz wiedziałam, że Teresa wyśmieje mnie jak zawsze. Znałyśmy się od liceum.
Teresa była chodzącą pięknością, z długimi blond włosami, ogromnymi niebieskimi
oczami i nienaganną sylwetką. Ja natomiast byłam tak jakby niewidzialna. Moja
figura może i przypominała figurę koleżanki, ale moje Szaro-niebieskie oczy
schowane były zawsze pod szkłami okularów, a włosy równo ścięte do ramion.
Ubierałam się tez raczej skromnie, próbując ukryć to, co Teresa chciała
wyróżnić. Wiele razy koleżanka mówiła przydałaby mi się zmiana wyglądu i, że
wyglądam jak bibliotekarka lub jej 70-letnia ciotka stara panna, lecz nie
chciałam się zmieniać. Lubiłam to kim byłam i nie miałam zamiaru tego zmieniać.
- Tess chodźmy już. – Powiedziałam ciągnąc
przyjaciółkę za jej nową torebkę od Gucci. – Nie chcesz się chyba spóźnić na
przyjęcie?
Teresa uśmiechnęła się do mnie, odgarniając swe
złociste włosy. Dobrze wiedziałam co oznacza ten jej uśmieszek.
- Nat! Dlaczego nie chcesz tam ze mną iść?
- Bo… - zaczęłam, próbując szybko wymyślić jakąś
wymówkę. Nie mogłam jednak znaleźć żadnego sensownego powodu i powiedziałam to
co naprawdę o tym myślałam. – To nie mój świat! Będę tam pasować jak wół do
karety!
- Nie gadaj głupot! – Zbeształa mnie Tess, groźnie
wymachując palcem w moją stronę. – Wystarczy tylko trochę makijażu, jakieś
ekstra ciuchy i żaden mężczyzna nie będzie mógł ci się oprzeć.
- Tu nie chodzi o mężczyzn. Źle się tam będę czuła.
Teresa westchnęła, patrząc na mnie w ten swój
oryginalny gniewny sposób. Pokręciła głową chwytając mnie za ramie i ciągnąc za
sobą jak nieznośne dziecko. Próbowałam się wyrwać i protestować lecz gdy
przyjaciółka nie reagowała na moje jęki, zrezygnowana postanowiłam odpuścić.
Przeszłyśmy kilka przecznic w nieznanym mi kierunku. Wiedziałam, że Tess nie ma zbytniej orientacji w terenie i tylko czekałam, aż skruszona poprosi mnie o pomoc w znalezieniu drogi do mieszkania, które wynajmowałyśmy. Uśmiechnęłam się gdy przyjaciółka nagle stanęła.
Przeszłyśmy kilka przecznic w nieznanym mi kierunku. Wiedziałam, że Tess nie ma zbytniej orientacji w terenie i tylko czekałam, aż skruszona poprosi mnie o pomoc w znalezieniu drogi do mieszkania, które wynajmowałyśmy. Uśmiechnęłam się gdy przyjaciółka nagle stanęła.
- Czy coś się stało Tess? – Spytałam zadowolona z
swojej dedukcji. – Dlaczego się zatrzymałaś?
Nie zaszczycając mnie spojrzeniem, przyjaciółka
podniosła ramię przywołując taksówkę. Cholera! Tego nie przewidziałam!
- Po prostu zmieniłam zdanie.
Odwróciła się do mnie bym mogła zobaczyć wyraz jej
twarzy. Była bardzo z siebie zadowolona. Gdy samochód zatrzymał się tuż przy
krawężniku wsiadłyśmy do niego, a gdy Tess podała adres taksówkarzowi,
odetchnęłam z ulgą. Podała adres naszego mieszkania więc mogłam być spokojna.
Bałam się, że dziewczyna wymyśliła jakieś drogie salony piękności, wizażystów,
stylistów i… Bóg raczy wiedzieć co jeszcze! Zamiast słuchać flirtu Tess z nawet
przystojnym kierowcą, wyjrzałam za okno podziwiając piękne widoki. Zawsze marzyłam
by przyjechać do Londynu lecz nie sądziłam, że spełni się to tak szybko. Mijane
budynki przyśpieszały bicie mego serca. Musiałam przyznać, że to wszystko
dzięki Teresie. To ona zmotywowała mnie do ciężkiej pracy i miliona wyrzeczeń.
Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Odwróciłam się do niej z przyjaznym uśmiechem
na ustach jednak nie zauważyła tego, ponieważ rozmawiała z kimś przez telefon.
W niespełna 30 minut później stałyśmy przed naszą kamienicą. Tess wręczyła taksówkarzowi kilka dolarów i nie mówiąc absolutnie nic, pociągnęła mnie na schody. Weszłam do mieszkania i omal nie dostałam zawału. Na naszym metrażu znajdowała się niewiarygodna liczba dziwnych osób z wielkimi skrzyniami. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiś obiekt eksperymentu. Spojrzałam na uśmiechniętą twarz przyjaciółki i nagle wszystko zrozumiałam. Chciałam uciec lecz zastąpiła mi drogę, zamykając szybko drzwi.
W niespełna 30 minut później stałyśmy przed naszą kamienicą. Tess wręczyła taksówkarzowi kilka dolarów i nie mówiąc absolutnie nic, pociągnęła mnie na schody. Weszłam do mieszkania i omal nie dostałam zawału. Na naszym metrażu znajdowała się niewiarygodna liczba dziwnych osób z wielkimi skrzyniami. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiś obiekt eksperymentu. Spojrzałam na uśmiechniętą twarz przyjaciółki i nagle wszystko zrozumiałam. Chciałam uciec lecz zastąpiła mi drogę, zamykając szybko drzwi.
- Nigdzie nie uciekniesz kochana…
Buahahahaha! Szczerze powiedziawszy, nie sądziłam, że mój szantaż EMOcjonalny zdziała takie cuda XD Ah, jakże Cię za to kocham.
OdpowiedzUsuńRozdział jednakże krótki, może nawet zbyt i za krótki, ale i tak cieszy mnie tym, że w ogóle jest. Widzę, że przywołujesz historię głównej bohaterki, co bardzo mnie zaciekawiło. Bo właściwie jak to się pojawiła w Londynie jest interesujące, a jak poznała Klaudię to już nie wspomnę. No i pozostaje fakt tej miłości, przed któraś niegdyś uciekała...aż mnie korci, by cię o to wypytać, ale wiem, że nie mogę... [fuck] - to byłaby zbrodnia męczyć Cię.
Wiem też, co czujesz, jestem z Tobą. Dokop SESJI! You can do it !
Kocham Cię?! Takie słowa i to w Walentynki? Nie mogę z Tobą... Wiem, że krótki, ale jak już wspomniałam sesja... (Postaram się jej dokopać) XD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przedstawie jej przeszłość w kilku następnych rozdziałach... wierz we mnie! XD
Wierzę w Ciebie!
UsuńA co złego z moją miłością w Walentynki [wiem, to ohydne, zwłaszcza tego dnia XD bueeee]
Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award. Więcej tutaj --> http://la-vie-a-la-mort.blogspot.com/2014/02/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńŁoooo widzę, że bawiłaś się wyglądem bloga...XD
OdpowiedzUsuńpodobają mi się te zmiany
Dziś czwartek- przypominam xD [żeby nie było]