-
Piżama party… - Jęknęła Alex, zastanawiając się co kryje się za tym
stwierdzeniem.
Nigdy
nie miała przyjaciółek, z którymi mogłaby urządzić, taką imprezę. W szkole
średniej, gdy nastolatki bawiły się w ten sposób, nie miała czasu na takie
spotkania. Zawsze najważniejsza była nauka, na co naciskał jej ojciec,
zabraniając jej wychodzić z rówieśniczkami. Aleksander Ward nie był tyranem,
nie pozwalając swojej córce na wypady. Po prostu troszczył się by Alex
odpowiednio dużo czasu poświęcała na naukę. Nie miała o to do niego żalu, a
nawet była mu za to wdzięczna. Miała pracę, skończyła wyższe studia i potrafiła
utrzymać swój Londyński dom, po rodzicach. To wszystko było jego zasługą. Teraz
jednak przeklinała w duchu, gdyż nie wiedziała o co chodziło w piżama party.
Czasami
widziała na filmach jak amerykańskie nastolatki się bawią na takich wieczorach
i tez trochę przeczytała o tym w Internecie, lecz nadal było to dla niej wielką
zagadką. Nie sądziła bowiem by Sam chciała zamrażać bieliznę, czy wybrać się na
jakiś dziwne eskapady mające przynieść im konflikty z prawem.
Pokręciła energicznie głową
odpędzając te myśli. Choć znała Sam i nie sądziła, by takie zabawy były w jej
stylu, lecz czasami przyjaciółka była nieobliczalna.
-
O czym tak myślisz? – Nagłe pojawienie się Susan w kuchni przestraszyło Alex,
tak, że łyżka, którą trzymała w dłoni, poszybowała w górę i udała ze stukotem
na drewnianą podłogę. Sue podniosła dłonie w obronnym geście. – Nie strzelaj!
Alex roześmiała się z tej nagłej
uwagi i odstawiła pustą już miskę płatków. Sue widząc jej zabandażowaną nogę
sama uprzątnęła ją ze stołu, nie czekając na przyzwolenie i zbierając łyżkę z
podłogi odłożyła je do zlewu.
-
Gray mi opowiedział co się wczoraj stało. – Powiedziała, wskazując dłonią na
jej nogę. – Podobno zapatrzyłaś się na Tima…
-
Wcale nie! – Jęknęła, przeklinając w duchu męża Sue oraz jego dziwne wnioski.
Osobą nad którą się zamyśliła, był Tom. Już miała jej to wyjawić, lecz w porę
ugryzła się w język. Może i Sue nie wyglądała na plotkarę, lecz wolała nie
rozpowiadać o swym zainteresowaniu mężczyzną. – Tim jest miły, ale mnie podoba
się ktoś inny…
-
Kto?! – Wrzasnęła Sue, uderzając dłonią w blat stołu. Alex uciekła przed jej
intensywnym wzrokiem. Jej oczy były prawie okrągłe ze zdziwienia, a usta
otwarte. – Tylko nie mów, że podoba ci się Gray!
Alex powróciła do niej wzrokiem.
Oczy kobiety rzucały błyskawice, a ręce zaciskały się na kantach stołu, jakby
chciały go zgnieść. Alex pośpiesznie pomachała dłońmi, chcąc daj jej znać, że
się myli.
-
Nie podoba mi się twój mąż! – Krzyknęła, gdy Sue ciągle mierzyła ją
nieprzyjaznym wzrokiem. – Mężczyzna, który mi się podoba jest wolny!
Sue uniosła brwi z zaciekawienia.
Alex skarciła się w myślach za to, że w ogóle to powiedziała, ponieważ teraz
kobieta będzie chciała się dowiedzieć kto to jest. Nie pomyliła się, o czym
świadczyło następne pytanie ciężarnej.
-
Pracuje na Free Horse? Jest przystojny? Jaki ma…
Kobieta wyrzucała z siebie pytania z
zawrotną prędkością, przez co Alex się pogubiła. Zamrugała parokrotnie
powiekami i w pewnym momencie przestała na nie odpowiadać, lecz to nie
powstrzymało dociekliwej Sue przed ich zadawaniem. Męczyła ją tak dobre
paręnaście minut, do czasu aż do kuchni nie wparowała Sam. Spojrzała na nie
podejrzliwie, siadając obok ciotki.
-
O czym gadacie? – Spytała Samantha, klepiąc zamyśloną Susan po ramieniu.
Brytyjka nalała sobie soku do
szklanki i popijała go małymi łyczkami, mierząc kobietę zawstydzonym
spojrzeniem. Modliła się by Sue się opanowała i nie wspominała o jej niedawnej
wymianie zdań.
-
Alex ma jakiegoś kochanka, ale nie chce się przyznać kto to jest!
Dziewczyna zakrztusiła się napojem. Ciężko
łapała powietrze w płuca, a w kącikach jej oczu wezbrały się łzy. Naiwnie
spodziewała się, że Sue zatai przed siostrzenicą rozmowę, ta jednak nie dość,
że jej powiedziała, nazwała Toma jej kochankiem. W pierwszej chwili się
przeraziła, jednak teraz jej się spodobało to określenie. Nie miało wprawdzie
nic wspólnego z rzeczywistością, lecz Alex pragnęła by się urealniło.
-
Kochanka? Co ty powiesz…
Alex spojrzała błagalnie na Sam,
prosząc ją by trzymała zęby na kłódkę. Jej spojrzenie najwyraźniej
poskutkowało, ponieważ Amerykanka, skrzywiła zabawnie usta i spojrzała w sufit.
-
Jestem ciekawa, co to za… Kochanek… - Po tych słowach, Brytyjka odprężyła się
nieznacznie, a po następnych, miała ochotę wycałować jej stopy z wdzięczności.
– W każdym razie to są jej prywatne sprawy, więc lepiej się w nie, nie mieszaj!
Sue jęknęła z żalem, jeszcze przez
chwilę, męcząc Brytyjkę jak i Amerykankę o wyjawienie sekretu, lecz dziewczyny
zbywały ją, odbiegającymi od tematu uwagami o pogodzie, lub o nowościach
kinowych. W końcu Sue zrezygnowała, dołączając się do ich rozmowy.
Przez następną godzinę rozmawiały na
wiele tematów, między innymi o modzie, swych zainteresowaniach, czy też o
zbliżającym się rozwiązaniu ciąży Sue. Kobieta miała termin na koniec miesiąca
i wspomniała, że już nie może się doczekać porodu. Alex słuchała jej opowieści
z uśmiechem, gdyż Amerykanka strasznie narzekała, wymyślając co rusz nowe
powody, mające przekonać dwie niezamężne do wstrzemięźliwości i nie
dopuszczenie do zajścia w ciąże.
Alex bardzo chciała dziecka. W
prawdzie jeszcze kilka miesięcy temu nie myślała o tym, gdyż wstydziła się aktu
seksualnego. Teraz choć ciągle nie zdobyła się na stosunek, przestała się go
obawiać. Szczerze powiedziawszy nie mogła się go doczekać. Wiedziała, że nie
zrobiłaby tego z mężczyzną, którego by nie kochała, jednak w ciągu tych kilku
dni pobytu w Ameryce wszystko się zmieniło. Teraz miała kogo kochać, choć wciąż
zdawało jej się to świeże, postanowiła przy następnej nadarzającej się okazji,
spełnić swą zachciankę i spróbować uwieść Toma. Była ciekawa jak potoczą się
jej losy po tym akcie. Może Thomas się w niej zakocha? Może zapragnie mieć z
nią dziecko? Wiele pytań rodziło się w jej głowie, jednak na razie na ani jedne
z nich nie umiała odpowiedzieć.
Patrząc na małżeństwo ciotki swej
przyjaciółki, musiała przyznać, że było udane. Nie raz widziała jak Gray patrzy
na małżonkę i jaką czułość jej okazuje. Pomimo tego, że dziecko jeszcze się nie
narodziło również zaskarbiło sobie jego miłość, co nie raz okazywał, głaskając
z uczuciem ciążowy brzuch, a co ostatnio zauważyła nawet do niego przemawiał.
Na pierwszy rzut oka, może z powodu tej blizny i tatuażu, wydawał się być
groźnym, lecz po kilku zamienionych z nim zdaniach, zobaczyła jak bardzo można
się pomylić oceniając książkę po okładce. Gray był z pewnością wspaniałym
mężem. Niechcący jej myśli nagle uciekły do osoby Toma. Może i jego także
zmieniłoby dziecko, które...?
-
Alex?
Głos Sam wyrwał ją z zamyślenia.
Zaczerwieniła się, podnosząc dłoń do twarzy, chcąc się zasłonić włosami, jednak
przyjaciółka ją przed tym powstrzymała, łapiąc ją za dłoń.
-
Zostaw ją! – Krzyknęła Sue, uderzając żartobliwie siostrzenice w ramie. – Pewnie myślała o tym swoim kochanku…
Alex roześmiała się, gdyż Sam
puściła ją mamrocząc pod nosem przekleństwa. Sue także się roześmiała, lecz
nagle ucichła i pisnęła przeraźliwie.
-
Znów mnie kopnął ten drań! – Krzyknęła, przykładając dłonie do brzucha.
Dziewczyny uspokajając się wystartowały ze swoimi dłońmi i już chwilę później
wszystkie trzy , obmacywały Sue, jeżdżąc po jej wielkim brzuchu, chcąc wyczuć
kopiące maleństwo. – Czasami myślę, że urodzę jakiegoś potwora o czterech
nogach!
Sam oraz Alex wymieniły spojrzenia.
Alex w mig pojęła myśli przyjaciółki i przytaknęła jej tylko głową, zgadzając
się na jej pomysł.
-
Robimy dzisiaj piżamową imprezkę, może chcesz do nas dołączyć?
Sue oderwała wzrok od swego brzucha
i spojrzała na dwie uśmiechnięte dziewczyny z nieukrywanym zaskoczeniem. Przez
chwilę jakby rozważała ich propozycje, a nagle pisnęła głośno o mało ich nie
ogłuszając.
-
Z przyjemnością! – Wrzasnęła machając dłońmi obok twarzy. Alex roześmiała się z
jej widocznej radości, a także i z tego, że kobieta zgodziła się im dotrzymać
towarzystwa. Pomyślała, że mając przy sobie ciężarną Sam nie będzie chciała
zbyt szaleć. – Ostatni raz byłam na piżamowej imprezce w liceum!
Sam roześmiała się i zaczęła
nakreślać swój plan imprezy. Sue natomiast z ożywieniem, co chwilę wtrącała do
tego jakieś swoje pomysły. Alex przysłuchała się ich rozmowie z uśmiechem.
Miała nadzieje, że jej pierwsza taka impreza, będzie wyjątkowa i wynagrodzi jej
te wszystkie stracone chwilę, w których ślęczała nad książkami.
*
* *
Kiedy
dzień chylił się ku końcowi i ostatnie promienie słoneczne znikały za
horyzontem, trzy kobiety wyszły na zewnątrz, by powitać mężczyzn wracających
właśnie z północnych pastwisk.
Dzisiaj pracownicy znakowali bydło,
które już za niecały tydzień - w sobotę – miało zostać sprzedane na festynie na
drugim końcu Cheyenne. Alex kompletnie zielona w tych sprawach teraz mogła
śmiało stwierdzić, że wie już na ten temat wszystko. Sam oraz Sue przez kilka
godzin tłumaczyły jej zasady panujące na farmie jak i opowiedziały o zbliżającym
się targu – choć użyły nazwy festyn.
Letnie targi skupiały hodowców bydła
z Wyoming, bardzo licznie. Do miasta zjeżdżało się także wesołe miasteczko,
sklepikarze jak i kapele Country. Odbywały się zawody w ujeżdżaniu koni, a
także małe rodeo. Sue jak i Sam nie mogły doczekać się tego wydarzenia,
ponieważ jak mówiły można się na nim nieźle zabawić, a przy okazji ubić całkiem
niezły interes na sprzedaży krów i byków, a także i koni.
-
Wracają? – Spytała Rose pojawiając się nagle tuż za nimi. Wychyliła się przez
werandę i pomachała w stronę nadjeżdżających jeźdźców. – Mam nadzieje, że są
głodni, bo upichciłam sporo smakołyków.
Alex uśmiechnęła się do roztrzepanej
malarki. Odkąd tak ochoczo przygotowywały jedzenie na jej powitalne przyjęcie,
Rose zawzięła się w sobie i postanowiła podszkolić w sztuce kulinarnej. Teraz
większość czasu spędziła w kuchni i z zamiłowaniem wymyślała coraz to lepszy
swoim zdaniem pomysł na obiad. W prawdzie nie szło jej jeszcze doskonale, lecz
z każdym jej daniem, było coraz lepiej. Potrawy dały się zjeść, co cieszyło
całą rodzinę Andersonów, teraz z ochotą zasiadającą przy wspólnym stole.
-
W końcu już nie mogłam się ciebie doczekać!
Sue od razu wystartowała do swojego
męża, który pochwycił ją w ramiona, wyciskając na jej ustach namiętny
pocałunek. Sam przewróciła oczami widząc tą scenę, lecz Alex pochłaniała,
szerokimi oczami, każdy najdrobniejszy jej szczegół. W ich gestach było tyle
czułości…
-
Moja żona się tak za mną stęskniła? – Spytał podejrzliwie Gray, unosząc swe
ciemne brwi w zdziwieniu. Jego oczy natomiast pełne były rozbawienia, co tylko
podkreślił jego szeroki uśmiech. – A co to się stało?
Sue uderzyła go żartobliwie w ramię,
gdy ponownie chciał ją pocałować. Odwróciła się, a ten oplótł jej brzuch
rękoma.
-
Dziewczyny robią dzisiaj piżamową imprezę.
-
To wspaniale, ale…
-
Także musisz sam wrócić do domu. – Powiedziała wyplątując się z jego uścisku i
podchodząc do dziewczyn. Ramiona mężczyzny opadły, a uśmiech powoli schodził z
jego ust. – Zostałam zaproszona więc…
Gray prychnął pod nosem, co spowodowało, że kobieta zamilkła.
-
Susan… - Zaczął niskim głosem, palcem wskazując na ziemie tuż pod swoimi
stopami. – Choć tu…
Alex jęknęła z przerażenia. Nie
mogła uwierzyć, że ten zwykle pogodny mężczyzna, mógł się w ułamku sekundy
przeistoczyć w diabła. Tak z pewnością teraz wyglądał jak szatan. Ciemne brwi
zmarszczone nad oczyma, były zmarszczone, a jego oczy rzucały groźne błyski.
Alex zaczęła trzęść portkami co może zaraz zrobić, lecz Sue nie była tym w
ogóle przejęta.
-
Mam prawo się zabawić!
-
Masz też męża i musisz dbać o jego potrzeby!
Właśnie niepostrzeżenie stały się
świadkami małżeńskiej kłótni, którą same nieświadomie wywołały. Alex chciała
wtrącić się w ich rozmowę, lecz przerwała jej w tym Sam, kręcąc głową i
poprosiła by ta z nią odeszła. Posłusznie pokuśtykała za przyjaciółką, o mało
co nie przewracając się na ziemię. Jeszcze nie oswoiła się z kulami, lecz szło
jej coraz lepiej.
-
Oni tak potrafią godzinę. – Stwierdziła, machając lekceważąco dłonią.
Alex
spojrzała na nich ciekawie. Teraz nawet Sue wyglądała groźnie, wymachując rękoma
tłumacząc mężowi, że chce zostać. Ten jednak był nieugięty i ciągle wymyślał
nowe to powody, dla których powinna wrócić z nim do domu.
-
Jaki obstawiasz wynik meczu?
Alex miała nadzieje rozładować
trochę tą nerwową sytuację, która i jej się udzieliła.
-
Taki jak zwykle. – Rzekła zagadkowo, wskazując głową małżeństwo, które teraz
stało w ciszy, wpatrując się w siebie, po czym rzucili się na siebie jak
zwierzęta, złączając się w objęciach i pocałunkach. Alex przez chwilę
zastanawiała się kto zwyciężył tą zażartą batalię, lecz słowa Sam rozwiały jej
wszystkie wątpliwości. – Susan zawsze przegrywa…
Sue odrywając się po paru minutach
od swojego męża, podbiegła do dziewczyn, z uśmiechem rozjaśniającym jej małą
twarz.
-
No to idziemy się zabawić!
Oniemiała Sam, aż zachwiała się
słysząc jej słowa. Alex natomiast roześmiała się wesoło. Czyli jednak
przyjaciółka nie zawsze ma racje. Oczywiście sprawa nie wglądała tak różowo jak
podejrzewała. Gray zgodził się by żona została z nimi, lecz przed nocą miała wracać
do domu. Sam, usłyszawszy to, zdecydowała, że muszą jak najwcześniej zacząć
imprezę. Biegiem udały się do domu, zostawiając za sobą, niemrawo kuśtykającą
Alex. Brytyjka jednak nie miała o to żalu. Machając na pożegnanie Grayowi,
wspięła się na schody i instynktownie spojrzała na drewniane stopnie werandy.
Zawsze gdy tu była, wspominała czas spędzony na nich z mężczyzną jej marzeń.
Także i tym razem wspomnienia do niej powróciły, dając jej siły do czekającej
ją przeprawy na piętro.
*
* *
-
Mam już dość! – Wrzasnęła Sam, opadając na poduszki, ułożone na podłodze. –
Teraz będzie mi się śnił!
Przez ostatnie godziny, z zapałem
wprowadzały swoje plany w życie. Piżamowa impreza jak na razie spełniła ich
oczekiwania, a w szczególności Alex, która uczestniczyła w pierwszej takiej
zabawie.
Do tej pory udało im się pomalować
paznokcie, nałożyć maseczki, obejrzeć komedię romantyczną, a w międzyczasie
nawet zaliczyć bitwę na poduszki. Alex nigdy tak dobrze się nie bawiła i
nieśmiało modliła się by nie była to jej ostatnia taka impreza. Teraz właśnie
skończyły oglądać film, który Sam bardzo chciała obejrzeć, gdyż występował w
nim jej ulubiony aktor, o którym często mówiła, że…
-
Ale bym go przeleciała…
No też właśnie… Alex musiała
przyznać, że amant z ekranu był niezwykle przystojny i chętnie także by to
przyznała, gdyby nie jeden malutki szczegół. Amerykańscy aktorzy byli
niedostępni i było głupstwem myśleć, że kiedykolwiek się ich zobaczy
przelotnie. Co innego było w spotkaniach gwiazdy z fanem, ale na pewno ten
zmęczony nieustannym fotografowaniem i udzielaniem wywiadów człowiek, nie
pamiętał twarzy swoich fanów, nie mówiąc już by przyjrzał się któremuś z nich
dłużej. To była jego praca, a uśmiechanie się i wdzięczenie do rozkrzyczanych
nastolatek było jego przykrym obowiązkiem.
-
I tak nie będziesz miała do tego okazji! – Krzyknęła Sue, pokazując
siostrzenicy język. Alex zaśmiała się, a widząc że ta ściska za plecami
poduszkę, także sięgnęła po puchową broń, chcąc być przygotowaną na atak. –
Lepiej zajmij się swoim narzeczonym!
Sam otworzyła usta chcąc jej
odpyskować, lecz Susan była szybsza, zdzieliła ją poduszką w twarz i ze
śmiechem obserwowała jak siostrzenica przewraca się na plecy udając martwą.
Amerykanka złapała się za pierś i przez chwilę jęczała jakby faktycznie
dosięgła ją rana iście wojenna.
-
Pomścij mnie…
Jęknęła, patrząc na Alex, a jej
powieki nagle opadły. Z ust natomiast wysunęła język, czym chciała zaznaczyć,
że kona. Brytyjka chwyciła poduchę w obie dłonie zasłaniając się nią jak
tarczą, przed napierającą Sue. Ciężarna pomimo wielkiego brzucha, poruszała się
całkiem sprawnie, nie dając Alex ani jednej szansy na atak. W końcu Brytyjka
zauważyła, że kobieta zmęczyła się machaniem bronią, dlatego sama zaatakowała,
zdzielając zaskoczoną Sue w sam środek czoła. Ciotka przyjaciółki zaczęła sapać
i opadła na podłogę. Alex roześmiała się wesoła, gdyż teraz to ona wygrała.
Dla postronnego obserwatora ich
bitwa mogła się wydawać trochę dziwna. Niestety takie były zasady. Śmierć na poduszkową
wojnę spotykała każdego, kto dał się nią dotknąć w twarz. Poprzednie partie
zażartej rywalizacji, Alex przegrywała, gdyż jak to powiedziała Sam – „kaleka
wojenna” nie miała szans na zwycięstwo. Teraz jednak nawet i jej dały się
zwyciężyć, co wprawiło ją w wyśmienity humor.
-
Dlaczego musiałaś wspomnieć tego kretyna Moorea?! – Wrzasnęła Sam ponoszę się
energicznie z podłogi, wracając na koc rozciągnięty na miękkim dywanie jej
sypialni. – Lepiej pogadajmy o Grayu!
-
No właśnie Sue! – Krzyknęła Alex, węsząc doskonałą okazję, do zmuszenia jej by
opowiedziała jak zdołała przekonać mężczyznę do ślubu. Sam wspominała, że Gray
w przeszłości, by wrednym draniem i tylko Sue potrafiła go zmiękczyć. – Jak to
było z tobą i Grayem, jak się poznaliście?
Sue przez chwilę się wykręcała, a
Alex miała wrażenie, że na jej policzkach zagościł rumieniec wstydu, lecz po
kilku minutach naciskania zgodziła się by opowiedzieć dziewczynom o ich
poznaniu.
-
A więc poznałam go 10 lat temu, gdy wróciłam z Hiszpanii…
- Susan! – Jęknęła błagalnie Rose, przez
słuchawkę komórki. – Powinnaś nas w końcu odwiedzić! Musisz zobaczyć jak wiele
się zmieniło na Free Horse…
Siostra
jak zwykle nie dawała jej odpocząć ani chwili. Kiedy tylko włączyła swój
telefon wysiadając z samolotu i zmierzając do taksówki, siostra od razu wyczuła
moment, niepokojąc ją telefonem. Najchętniej od razu udała by się do swojego
małego mieszkanka w Cheyenne i wyspała się za wszystkie czasy jednak siostra
była nieugięta.
- Już tak dawno cię nie widziałam! – Wyła
do telefonu chcąc wzbudzić w niej wyrzuty sumienia. – Sammy ciągle o ciebie
wypytuje, nie możesz zrobić jej przykrości.
Samantha,
jej mała siostrzenica, którą ostatnio widziała, gdy ta miała niecałe 11 lat.
Wieloletni
staż na który się dostała właśnie się skończył. Sammy była małym światełkiem,
za którym nieustannie tęskniła. Dlatego też pomimo tego, że układała sobie
życie w Hiszpanii, postanowiła wrócić. Musiała zobaczyć, na jaką kobietę
wyrosła córka jej siostry.
Potwierdziła
telefonicznie, że zjawi się niedługo na farmie, po czym rozłączyła się,
wciskając telefon do kieszeni dżinsów. Po niezbyt długim oczekiwaniu na taryfę,
samochód się zjawił. Pakując bagaże, usadowiła się wygodnie na tylnym siedzeniu
wozu i zapatrzyła w mijaną okolice.
Sammy
miała teraz 16 lat… Tak długo się nie widziały, że Sue nie mogła uwierzyć, że
ta mała dziewczynka, tak dobrze ją zapamiętała. Nieco się do tego przyczyniła,
posyłając jej co roku w dniu urodzin życzenia oraz paczki z prezentem. Niestety
nigdy nie posłała jej swoich zdjęć, ani przeciwnie nigdy nie otrzymała zdjęcia
siostrzenicy. Ciekawość ją zżerała jak wyglądała teraz.
Po
parunastu minutach taksówka zaparkowała na farmie Free Horse, a Susan
wydobywając z kieszeni pieniądze, zapłaciła za przejazd i pomachała miłemu
taksówkarzowi. Biorąc głęboki wdech, przebiegła oczami okolicę i nie
rozmyślając za długo ruszyła w stronę domu.
- Ciociu Susan! – Wysoki, nieco piskliwy
głosik doszedł do niej, gdy wnosiła swą walizkę na werandę. Poszukała oczami
osoby, która ją wołała i roześmiała się gdy jej oczy dostrzegły dziewczynę,
biegnącą do niej ze stajni. Sammy wyrosła na piękną kobietę. Jej brązowe włosy,
gdzieniegdzie przepasane jaśniejszymi refleksami, błyszczały w słońcu, falując
w biegu. Wysportowana, opalona sylwetka, przypomniała jej samą siebie z czasów
młodości, kiedy tak jak teraz dziewczynka była beztroska i radosna. – Tak długo
na ciebie czekałam!
Nastolatka
rzuciła jej się na szyje, i przycisnęła ją do siebie. Sue przytuliła ją mocno,
czując, że w kącikach jej oczu wezbrały się łzy wzruszenia. Po chwili zanosząc
się śmiechem oderwały się od siebie. Sam pisnęła, gdyż po twarzy ciotki rzewnie
spływały słone krople, a jej oczy zdawały się puchnąć.
- Ciociu, coś się stało?
Sam
przyłożyła swą dłoń, do jej twarzy i starła delikatnie łzy z jej policzków.
Susan pociągnęła głośno nosem, starając się nie rozkleić bardziej. Zaśmiała się
nerwowo, chwytając siostrzenice za ramiona.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam Sammy!
Ponownie
padły sobie w ramiona i teraz już obie zanosiły się na zmianę płacze czy
śmiechem. Kiedy w końcu się uspokoiły, usiadły na werandzie i zaczęły
rozmawiać. Początkowo nie szło im zbyt dobrze, lecz po kilku minutach,
zdawkowych odpowiedzi na wzajemne pytania, rozluźniły się i zaczęły rozmawiać
jak dwie, stare, dobre przyjaciółki.
Tętent końskich
kopyt wyrwał ich z rozmowy.
- Luke…
Sam westchnęła
cicho, a na jej policzkach zagościł rumieniec. Roziskrzonymi oczami przyjrzała
się jeźdźcom, a Sue ciekawie podążyła za jej wzrokiem.
Kiedy
patrzyła na dwóch młodych mężczyzn zsiadających z koni, nie rozpoznała sylwetki
ani jednego z nich. Zastanowiła się nad imieniem jednego z nich i spróbowała
skojarzyć, czy znała kiedyś jakiegoś Luka, lecz początkowo nic nie przychodziło
jej do głowy. Po chwili jęknęła, gdy wysoki mężczyzna z prawej ściągnął swój
kapelusz.
Znała
go bardzo dobrze, lecz ostatni raz widziała Lukasa Moorea, gdy ten miał około
20 lat. Krytycznym okiem, przyjrzała mu się z daleka, pochwalając jego wygląd. Przez
ostatnich pięć lat, nabrał ciała i stał się umięśnionym kowbojem. Susan nagle
oderwała od niego swe spojrzenie, gdyż mężczyzna stojący po lewej także zsunął
swój stetson. Oniemiała, gdyż ten facet wydał jej się przystojniejszy niż dawny
znajomy. Przyjemna męska twarz, z nieco ostrymi rysami i mocno zarysowaną
szczęką, całkowicie ją pochłonęła. Najbardziej kuszące w jego wyglądzie były
jednak szerokie usta, układające się teraz w uśmiechach. Nie umiała ocenić jego
oczu, gdyż stał stanowczo za daleko, lecz ciemne włosy, skrzące się kasztanowym
odcieniem w blasku słońca, wprawiły ją w dreszcz, pomimo tego, że nie odczuwała
zimna.
- Kim jest ten facet stojący obok
Moorea? – Spytała siostrzenicy, nie odwracając spojrzenia od przystojnego
mężczyzny.
Nastolatka,
prychnęła pod nosem i machnęła lekceważąco dłonią.
- To Gray, pracownik taty.
Susan
chciała natychmiast iść do mężczyzny i sprawdzić jak wygląda z bliska, lecz
jedno spojrzenie na rozanieloną twarz siostrzenicy, sprawiło, że porzuciła ten
zamiar.
- Co tak patrzysz? – Spytała,
szturchając nastolatkę ramieniem. – Czyżbyś się zakochała?
Sam
odwróciła swe spojrzenie na twarz Sue. Miała oczy szeroko otwarte, a jej usta,
były lekko rozchylone. Rumieniec na policzkach świadczył o jej uczuciu, że
nawet bez odpowiedzi na pytanie Susan umiała odgadnąć odpowiedź.
- Kocham…
-
Czy ta opowieść nie zmierza w jakimś dziwnym kierunku? – Spytała podejrzliwie
Sam, układając się wygodniej na kocu. Wzięła kilka chipsów i zaczęła je wolno
przeżuwać, mierząc Susan morderczym wzrokiem. – Nie zanudzaj Alex tymi
pierdołami…
-
Wcale się nie nudzę!
Alex jej teraz nie pomagała. Tak jak
i ona położyła się na brzuchu i podpierając dłońmi swą brodę, z ciekawością
chłonęła, każde słowo Sue. Ta cała historia wydawała jej się tak pasjonująca i
ciekawa, że nie mogła znieść już marudzenia Sam, która jeśli tylko ciotka
zaczęła o niej wspominać, robiła krzywe miny i próbowała jej przerwać.
-
Sam, siedź cicho i pozwól mi opowiadać!
Sue pogroziła jej palcem,
uśmiechając się promiennie. Zastanowiła się przez chwilę, podskubując swą
brodę. Po chwili wzięła głęboki oddech i kontynuowała opowieść.
-
A więc pomińmy trochę i zacznijmy, kiedy po raz pierwszy…
- Że też muszę robić takie rzeczy! –
Wrzasnęła Susan, odrzucając na taczkę, kolejną parte końskiego łajna. Podparła
się na długim kiju wideł i rozejrzała po boksie. – Przeklęta Rose!
Tak
jak podejrzewała siostra nie dawała jej długo odpocząć. Zaraz na drugi dzień zagoniła ją do pracy. Susan jednak nie
sądziła, że będzie to dla niej tak uciążliwe. Kilka lat spędzonych w Hiszpanii
ją rozleniwiło, a mięśnie zaczęły ją nieopisanie boleć, zaznaczając tym swoje
istnienie.
Kiedy
nachyliła się po raz kolejny nad brudną podłogą, o mało co nie zemdlała.
Przytknęła dłonią swój nos, krzywiąc się z powodu, odporu jaki poczuła.
Zachwiała się na nogach i oparła się plecami o ściankę boksu.
- Co to, panienka z miasta mdleje na
widok łajna? – Kpiący, niski głos doszedł do jej uszu zza jej pleców. Odwróciła
się energicznie i jej spojrzenie spotkało się z
złotymi oczami mężczyzny. Pisnęła, a widły z jej dłoni upadły na ziemie.
Mężczyzna natomiast skrzywił usta w niesmaku i obrzucił ją zaciekawionym
spojrzeniem. – Nie zabłądziłaś czasem?
Każde
słowo, które wypowiedział miało odrobinę jadu. Sue poznała w nowoprzybyłym
mężczyźnie, tamtego faceta, który spodobał jej się, kiedy z siostrzenicą
siedziała na werandzie. Teraz jednak widząc jego nieprzyjazne spojrzenie,
postanowiła zapomnieć, że zrobił na niej takie wrażenie. Z tego co opowiadała
Sam, mężczyzna ten był w tym samym wieku co jej ukochany Luke, a więc niewiele
od niej starszy.
- To nie jest miejsce dla pustych
panienek, myślących tylko o tym… - Obrzucił ją spojrzeniem, zatrzymując się na
jej dłoniach. - Na jaki kolor pomalować
swoje paznokcie.
Susan
także spojrzała na swoje dłonie i dostrzegła na nich czerwony lakier. Śmiech
mężczyzny uświadomił jej, że nie powinna tego robić, ponieważ teraz będzie mógł
się z niej naigrywać jeszcze bardziej. Zacisnęła mocno swe pięści. Mężczyzna,
który wydawał jej się przystojny, naraz pojawił się przed jej oczyma jako
odrażający.
- Mówi to przerośnięty goryl, uważający
się za nie wiadomo kogo! – Nikomu nigdy nie pozwoliła z siebie szydzić i nawet
dla niego nie zrobi wyjątku. Mężczyzna który szykował się z zamiarem odejścia,
podszedł do niej, zatrzymując się o krok od niej. Dopiero teraz zdała sobie
sprawę z tego, że był od niej wyższy o głowę, jednak nie zmieniło to jej
waleczności. – Zwykły wieśniak, nie będzie mnie osądzał, ani nazywał pustą
panienką!
- A jeśli wieśniak cię nie posłucha, co
wtedy zrobisz?
Jego
głos obniżył się do szeptu, a oczy zwęziły się tworząc teraz małe szparki. Sue
o mało co nie uległa jego czarowi, który roztaczał wokół siebie. Zawiesiła
spojrzenie na
zmysłowych ustach nieznajomego, lecz po
chwili skarciła się w myślach za to płytkie myślenie.
Uśmiechając
się kusząco, chwyciła nieznajomego za ramiona i wprowadziła go do boksu.
Niczego nie przeczuwający kowboj, nachylił się nad nią, myśląc, że ta chce go
pocałować, jednak jak bardzo się mylił. Dziewczyna z całych sił pchnęła jego
klatkę piersiową, a mężczyzna tracąc czujność, przewrócił się wpadając tyłkiem
w końskie łajno.
- Teraz już wiesz co zrobię!
Śmiejąc
się do rozpuku, wyszła z boksu i zatrzasnęła za sobą drzwiczki, widząc jak
mężczyzna, klnąc pod nosem, podnosi się z ziemi. Słysząc skrzypnięcie desek,
rzuciła się biegiem, chcąc się skryć przed jego gniewem jednak nie zdążyła
uciec daleko. Tuż przy wyjściu mężczyzna złapał ją, przyciągając ją do swojej
piersi. Sue piszcząc pod nosem, zaczęła się wyrywać, okładając dłońmi jego uda.
- Ty mała wiedźmo… - Wysyczał z ustami
tuż przy jej uchu. – Powinienem cię zabić.
Sue
szamotała się w jego mocnych ramionach, bojąc się, że mężczyzna spełnił swą
groźbę. Wszak nie znała go dobrze, tak więc nie wiedziała czego się po nim
spodziewać. Wiedziała tylko jak ma na imię i czym zajmował się na farmie,
jednak pomimo, że była już tu kilka dni, po raz pierwszy zamieniła z nim słowo.
Gray jakby głuchy na jej piski i niewzruszony na ciosy, Odwrócił ją w swych
ramionach, by móc spojrzeć na jej twarz. Sue jęknęła, uspokajając się ponieważ
to co zobaczyła w jego spojrzeniu, wcale jej się nie spodobało. Jego
złoto-brązowe tęczówki były pełne wściekłości i jeszcze czegoś, czego nie
umiała teraz rozszyfrować.
- Przeklęty wieśniak! – Krzyknęła mu w
twarz. Czując strach przed jego wzrokiem, zacisnęła powieki. – Puszczaj mnie
ty…
Ostatnie
słowa brunetki zostały zduszone przez męskie usta, które nakryły jej
rozkrzyczane wargi. Złośliwe pocałunki Graya, który niemal brutalnie muskał jej
usta, po chwili zmieniły swą formę. Z sekundy na sekundę stawały się coraz
bardziej namiętne i delikatne, przez co z początku niezbyt zachwycona nimi Sue,
zaczęła z nich czerpać przyjemność. Mężczyzna podgryzł jej dolną wargę,
próbując rozchylić kobiece usta. Susan nie bardzo zdając sobie sprawę z tego co
robi, rozchyliła swe wargi, czekając na pogłębienie pocałunku. Gray natychmiast
wykorzystał nadarzającą się okazję – wtargnął swym językiem do ust dziewczyny,
drażniąc jej zmysły. Sue jęknęła, czując wzbierającą się namiętność. Zupełnie
zapomniała o tym gdzie się znajduje oraz o tym, że chwilę temu chciała przed
nim uciec. Jego uścisk nagle zelżał, a męskie dłonie, przesunęły się po jej
tali, zmierzając do bioder. Dziewczyna natomiast podniosła dłonie i zaczęła
gładzić jego gładko ogolone policzki. Nie posądzała się aż o taki wybuch uczuć,
szczerze sądziła, że nie poczuje nigdy aż tak uciążliwego pożądania.
- Ciągle chcesz żebym cię puścił? –
Spytał Gray, odrywając od jej ust swe wargi. Sue wspięła się na palce nie móc
znieść tej rozłąki. – Chcesz więcej miastowa damulko?
To
jedno kpiąco wypowiedziane określenia, zburzyło jej całą ochotę na zabawienie
się z nim. Prychnęła pod nosem i odepchnęła go od siebie. Odwróciła się na
pięcie i unosząc wysoko podbródek wymaszerowała ze stajni.
Już
nigdy nie pozwoli temu wieśniakowi się pocałować! Od teraz zostaną śmiertelnymi
wrogami i to postanowienie dawało jej siłę przez kolejne dni w których musiała
ciężko pracować na farmie.
Przez pierwszy
tydzień tratowała go jak powietrze, jednak z początkiem następnego, co rusz
wdawała się w nim w potyczki słowne, nie mogąc obojętnie słuchać jego przytyków.
Sytuacja z stajni już się nie powtórzyła. Zanim się obejrzała minął miesiąc jej
pobytu na farmie szwagra.
Pewnego dnia, w
porze wieczornej, zachciała oswoić się z końmi. Zawsze podziwiała te zwierzęta,
lecz nie miała sporo odwagi by podejść do jakiegoś z nich. Teraz jednak coś się
zmieniło. Podeszła do wybiegu, sprawdzając czy w okolicy nie ma nikogo z
domowników. Chciała wprawdzie prosić ich o pomoc, lecz parę razy kiedy Richard
objaśniał jej jazdę konną, kątem oka zawsze widziała spojrzenie Graya, które aż
mówiło: „Nie nadajesz się nawet do tego?”.
Dość! – Jęknęła
w duchu rozglądając się ciekawie po wybiegu. Wokoło było sporo koni, lecz ona
szukała tego na którym szwagier objaśniał jej zasady jazdy. Przypomniała sobie,
że mówił iż koń jest najspokojniejszym i najbardziej wyrozumiałym zwierzęciem
na ranczu, więc postanowiła właśnie na nim spróbować. Chwile błądziła wzrokiem
po zwierzętach, po czym uśmiechnęła się pod nosem, zadowolona z siebie. Właśnie
dostrzegła konia, który wydał jej się być tym koniem, którego szukała. Wesoła z
tej szybkiej akcji, otworzyła bramkę, lecz nagle znieruchomiała. Tuż obok
przebiegł naraz taki sam koń, przez co trochę zwątpiła.
Postanowiła
przyjrzeć się obu zwierzętom, o tym samych szarym umaszczeniu, by ustalić który
zachowuje się spokojniej. Niestety zwierzęta jak na złość oba wyglądały
spokojnie. Już miała się wycofać, kiedy to koń po jej lewej machnął
niespokojnie ogonem i przebiegł kilka metrów, co uznała za znak. Pogwizdując
pod nosem ruszyła do tego drugiego, szarego zwierzęcia.
- No spokojnie… - Powiedziała spokojnie,
podchodząc coraz bliżej z dłonią wyciągniętą w stronę pyska konia. Ten tylko
łypał na nią okiem, spokojnie przeżuwając trawę w swym pysku. Przełknęła ślinę,
chcąc przypomnieć sobie jak miał na imię. Po chwili uśmiechnęła się, gdyż
przypomniała sobie. – Tęcza… Spokojnie…
Nagle koń, który
wydawał jej się spokojny stanął dęba, a ona znieruchomiała z przerażenia.
Jedyne na co się zdobyła to podniesienie dłoni, myśląc, że oberwanie podkutymi
końskimi kopytami będzie nieuniknione. Przez palce obserwowała jak koń opuszcza
się coraz niżej, wierzgając nogami i rżąc przeraźliwie. Ze strachu zacisnęła
mocno powieki, żegnając się powoli z tym światem. Jednak kiedy rżenie
zwierzęcia ucichło, a ona nie poczuła bólu, uderzenia, co wydało jej się
dziwne, otwarła oczy i z przerażenia pisnęła. Tuż przed nią stała męska postać.
Po jego szerokich, opalonych plecach spływały krople potu. Mężczyzna dyszał
ciężko, a koń, którego kątem oka zobaczyła, był już spokojny – skubał sobie
trawę niedaleko nich. Tak jakby nic się nie stało.
- Idiotka… - Jęknął, nie ruszając się
ani o milimetr. Sue dopiero po chwili, zdała sobie sprawę do kogo należy ten
kpiący, przepełniony złością głos, poznała w nim Graya – mężczyznę, który od
chwili, gdy tylko przekroczyła Free Horse, tak jawnie się z niej naigrywał. Kowboj
odwrócił głowę i dłonią delikatnie uderzył jej czoło. – Masz tam coś w ogóle,
że pakujesz się pod końskie kopyta?!
Sue
spojrzała z ciekawością w jego twarz, lecz nie przyjrzała się jej dobrze,
ponieważ mężczyzny odwrócił ją prawie natychmiast i wolnym krokiem ruszył przed
siebie. Dziewczyna nie zamierzała odpuścić. Ten facet na każdym kroku ją
denerwował, więc teraz postanowiła powiedzieć, złośliwemu dupkowi co o nim
myśli.
- Po jaką cholerę mnie ratowałeś?! –
Krzyknęła, podążając za nim. – Przeklęty dupek! Wcale nie prosiłam cię o pomoc!
- Chciałaś zginąć?
Zatrzymał
się nagle, przez co dziewczyna także przystanęła, o mało nie wbijając się w
jego umięśnione, nagie plecy.
- Nawet jeśli… To nie jest twoja sprawa!
- Proszę bardzo idź tam i pozwól się
zabić! – Wrzasnął odwracając się do niej przodem.
Sue spojrzała mu
wojowniczo w twarz, wymieniając spojrzenia z rozwścieczonymi oczami mężczyzny.
Nagle jednak coś innego przykuło jej uwagę. Opuściła głowę i z przerażeniem
spojrzała na czerwoną ranę, z której wolnym ciurkiem ciekła krew. Mężczyzna
westchnął pod nosem, widząc jej spojrzenie i spróbował przykryć dłonią cieknącą
ranę. Sue jednak pochwyciła jego wielką dłoń, odciągając ją od skaleczenia.
- Uratowałeś mnie… - Jęknęła, ponieważ
dopiero teraz dotarł do niej ten fakt. Wielka pionowa rana, ciągnąca się po
jego piersi, z której sączyła się krew, uświadomiła jej, że mężczyzna narażał
życie by ją osłonić. Wyciągnęła dłoń chcąc dotknąć rany, lecz w porę się przed
tym powstrzymała. Mogłaby nieświadomie sprawić mu więcej bólu. – Przepraszam…
- Powinnaś raczej podziękować. –
Szepnął, odwracając się do niej tyłem i ruszając dalej.
Sue poczuła się
jak najgorsza osoba na świecie. Mężczyznę, który osłonił ją swym ciałem, który
naraził swe życie oraz zdrowie, ona potraktowała jak najgorszego śmiecia. Nie
myśląc zbyt długo, podbiegła do niego i chwyciła go za dłoń, splątując z jego
palcami swoje palce.
- Musisz to opatrzyć! – Jęknęła,
próbując pociągnąć go w stronę domu siostry. Na nic jednak zdały się jej próby
ponieważ mężczyzna był rosły, przez co pod naporem jej siły nie poruszył się
nawet o krok. – Pozwól, że ja to zrobię!
- Dlaczego miałabyś mi pomagać? –
Spytał, ciekawie unosząc brwi. Kropelki potu na jego skroniach i zaciśnięte
usta, utwierdziły ją w przekonaniu, że rana musiała być bolesna, jednak ten
twardy kowboj nie chciał się do tego przyznać. – Przecież mnie nienawidzisz.
- Nigdy tak nie powiedziałam! –
Krzyknęła, ciągle próbując pociągnąć go w stronę domu, jednak Gray był
wyjątkowo uparty. – Choć ty uparty ośle!
- A więc jednak mnie kochasz? – Szepnął
przyciągając ją do siebie. Susan pisnęła starając się nie dotknąć dłonią rany.
Podniosła wzrok zatapiając się w jego spojrzeniu. Zachodziła w głowę dlaczego
dopiero teraz dostrzegła, że mężczyzna ma takie przepiękne oczy. – Susan
proszę…
Doskonale
wiedziała o co ją prosi, dlatego nie czekając zbyt długo zrezygnowała ze słów i
wpiła się w jego usta, pokazując mu tym całą swoją miłość. Uczucie które
rozkwitało w niej przez prawie miesiąc i dopiero teraz postanowiło się ujawnić…
-
Wtedy zrozumiałam, że kocham go całym sercem i nigdy nie pozwolę mu odejść.
Sue skończyła swą opowieść, a na jej
policzkach zagościł ciemno-czerwony rumieniec. Alex także przykryła swe
policzki, ponieważ historia, którą opowiedziała im Susan była tak romantyczna i
piękna, że aż się zawstydziła. Tylko Sam słuchała jej bez jakichkolwiek
reakcji.
-
No nie wiem czy właśnie wtedy… - Stwierdziła, podnosząc się do siadu. Podrapała
swą głowę dłonią, patrząc podejrzliwie na ciotkę. – Z tego co pamiętam jeszcze
przez parę miesięcy go zwodziłaś.
-
To nie było zwodzenie, lecz próba uwiedzenia, moja droga Sam.
Susan już chciała zaczynać kolejną
część opowieści, kiedy do ich uszu doszedł samochodowy klakson. Sue zerwała się
do okna, a później popędziła do drzwi.
-
Gray już jest! Dziękuje dziewczyny za imprezę! – Krzyknęła, zbierając swoje
buty i wciskając je na stopy. Chwyciła swoją torebkę i pomachała im na
pożegnanie. – Teraz mam ochotę na mojego uroczego męża… Pa!
Dziewczyny jeszcze przez chwilę
siedziały w zasłupieniu, patrząc z zaskoczeniem na drzwi, które się za nią
zamknęły. Zaraz kiedy przeszedł im szok, wywołany jej ostatnimi słowami,
wybuchły nieopanowanym śmiechem, rzucając się plecami na podłogę i turlając się
ze śmiechu, łapiąc dłońmi za swe brzuchy.
Choć jeszcze o tym nie wiedziały
opowieść Susan, zmieniła ich postrzeganie i w niedługim czasie wszystko miało
stać się inne…
hehehe Sue jest doskonała w swych opowieściach, jestem pod wrażeniem jej historii ;]
OdpowiedzUsuńtaka miłość, jak jej mogłaby być tematem na osobną historię, no ale cóż... tego pewnie juz nie napiszesz, hihihihi...
mimo wszystko, czekam na wiecej
pozdro