piątek, 10 lipca 2015

16. Wieczór zwierzeń



- Piżama party… - Jęknęła Alex, zastanawiając się co kryje się za tym stwierdzeniem.
Nigdy nie miała przyjaciółek, z którymi mogłaby urządzić, taką imprezę. W szkole średniej, gdy nastolatki bawiły się w ten sposób, nie miała czasu na takie spotkania. Zawsze najważniejsza była nauka, na co naciskał jej ojciec, zabraniając jej wychodzić z rówieśniczkami. Aleksander Ward nie był tyranem, nie pozwalając swojej córce na wypady. Po prostu troszczył się by Alex odpowiednio dużo czasu poświęcała na naukę. Nie miała o to do niego żalu, a nawet była mu za to wdzięczna. Miała pracę, skończyła wyższe studia i potrafiła utrzymać swój Londyński dom, po rodzicach. To wszystko było jego zasługą. Teraz jednak przeklinała w duchu, gdyż nie wiedziała o co chodziło w piżama party.
Czasami widziała na filmach jak amerykańskie nastolatki się bawią na takich wieczorach i tez trochę przeczytała o tym w Internecie, lecz nadal było to dla niej wielką zagadką. Nie sądziła bowiem by Sam chciała zamrażać bieliznę, czy wybrać się na jakiś dziwne eskapady mające przynieść im konflikty z prawem.
            Pokręciła energicznie głową odpędzając te myśli. Choć znała Sam i nie sądziła, by takie zabawy były w jej stylu, lecz czasami przyjaciółka była nieobliczalna.
- O czym tak myślisz? – Nagłe pojawienie się Susan w kuchni przestraszyło Alex, tak, że łyżka, którą trzymała w dłoni, poszybowała w górę i udała ze stukotem na drewnianą podłogę. Sue podniosła dłonie w obronnym geście. – Nie strzelaj!
            Alex roześmiała się z tej nagłej uwagi i odstawiła pustą już miskę płatków. Sue widząc jej zabandażowaną nogę sama uprzątnęła ją ze stołu, nie czekając na przyzwolenie i zbierając łyżkę z podłogi odłożyła je do zlewu.
- Gray mi opowiedział co się wczoraj stało. – Powiedziała, wskazując dłonią na jej nogę. – Podobno zapatrzyłaś się na Tima…
- Wcale nie! – Jęknęła, przeklinając w duchu męża Sue oraz jego dziwne wnioski. Osobą nad którą się zamyśliła, był Tom. Już miała jej to wyjawić, lecz w porę ugryzła się w język. Może i Sue nie wyglądała na plotkarę, lecz wolała nie rozpowiadać o swym zainteresowaniu mężczyzną. – Tim jest miły, ale mnie podoba się ktoś inny…
- Kto?! – Wrzasnęła Sue, uderzając dłonią w blat stołu. Alex uciekła przed jej intensywnym wzrokiem. Jej oczy były prawie okrągłe ze zdziwienia, a usta otwarte. – Tylko nie mów, że podoba ci się Gray!
            Alex powróciła do niej wzrokiem. Oczy kobiety rzucały błyskawice, a ręce zaciskały się na kantach stołu, jakby chciały go zgnieść. Alex pośpiesznie pomachała dłońmi, chcąc daj jej znać, że się myli.
- Nie podoba mi się twój mąż! – Krzyknęła, gdy Sue ciągle mierzyła ją nieprzyjaznym wzrokiem. – Mężczyzna, który mi się podoba jest wolny!
            Sue uniosła brwi z zaciekawienia. Alex skarciła się w myślach za to, że w ogóle to powiedziała, ponieważ teraz kobieta będzie chciała się dowiedzieć kto to jest. Nie pomyliła się, o czym świadczyło następne pytanie ciężarnej.
- Pracuje na Free Horse? Jest przystojny? Jaki ma…
            Kobieta wyrzucała z siebie pytania z zawrotną prędkością, przez co Alex się pogubiła. Zamrugała parokrotnie powiekami i w pewnym momencie przestała na nie odpowiadać, lecz to nie powstrzymało dociekliwej Sue przed ich zadawaniem. Męczyła ją tak dobre paręnaście minut, do czasu aż do kuchni nie wparowała Sam. Spojrzała na nie podejrzliwie, siadając obok ciotki.
- O czym gadacie? – Spytała Samantha, klepiąc zamyśloną Susan po ramieniu.
            Brytyjka nalała sobie soku do szklanki i popijała go małymi łyczkami, mierząc kobietę zawstydzonym spojrzeniem. Modliła się by Sue się opanowała i nie wspominała o jej niedawnej wymianie zdań.
- Alex ma jakiegoś kochanka, ale nie chce się przyznać kto to jest!
             Dziewczyna zakrztusiła się napojem. Ciężko łapała powietrze w płuca, a w kącikach jej oczu wezbrały się łzy. Naiwnie spodziewała się, że Sue zatai przed siostrzenicą rozmowę, ta jednak nie dość, że jej powiedziała, nazwała Toma jej kochankiem. W pierwszej chwili się przeraziła, jednak teraz jej się spodobało to określenie. Nie miało wprawdzie nic wspólnego z rzeczywistością, lecz Alex pragnęła by się urealniło.
- Kochanka? Co ty powiesz…
            Alex spojrzała błagalnie na Sam, prosząc ją by trzymała zęby na kłódkę. Jej spojrzenie najwyraźniej poskutkowało, ponieważ Amerykanka, skrzywiła zabawnie usta i spojrzała w sufit.
- Jestem ciekawa, co to za… Kochanek… - Po tych słowach, Brytyjka odprężyła się nieznacznie, a po następnych, miała ochotę wycałować jej stopy z wdzięczności. – W każdym razie to są jej prywatne sprawy, więc lepiej się w nie, nie mieszaj!
            Sue jęknęła z żalem, jeszcze przez chwilę, męcząc Brytyjkę jak i Amerykankę o wyjawienie sekretu, lecz dziewczyny zbywały ją, odbiegającymi od tematu uwagami o pogodzie, lub o nowościach kinowych. W końcu Sue zrezygnowała, dołączając się do ich rozmowy.
            Przez następną godzinę rozmawiały na wiele tematów, między innymi o modzie, swych zainteresowaniach, czy też o zbliżającym się rozwiązaniu ciąży Sue. Kobieta miała termin na koniec miesiąca i wspomniała, że już nie może się doczekać porodu. Alex słuchała jej opowieści z uśmiechem, gdyż Amerykanka strasznie narzekała, wymyślając co rusz nowe powody, mające przekonać dwie niezamężne do wstrzemięźliwości i nie dopuszczenie do zajścia w ciąże.
            Alex bardzo chciała dziecka. W prawdzie jeszcze kilka miesięcy temu nie myślała o tym, gdyż wstydziła się aktu seksualnego. Teraz choć ciągle nie zdobyła się na stosunek, przestała się go obawiać. Szczerze powiedziawszy nie mogła się go doczekać. Wiedziała, że nie zrobiłaby tego z mężczyzną, którego by nie kochała, jednak w ciągu tych kilku dni pobytu w Ameryce wszystko się zmieniło. Teraz miała kogo kochać, choć wciąż zdawało jej się to świeże, postanowiła przy następnej nadarzającej się okazji, spełnić swą zachciankę i spróbować uwieść Toma. Była ciekawa jak potoczą się jej losy po tym akcie. Może Thomas się w niej zakocha? Może zapragnie mieć z nią dziecko? Wiele pytań rodziło się w jej głowie, jednak na razie na ani jedne z nich nie umiała odpowiedzieć.
            Patrząc na małżeństwo ciotki swej przyjaciółki, musiała przyznać, że było udane. Nie raz widziała jak Gray patrzy na małżonkę i jaką czułość jej okazuje. Pomimo tego, że dziecko jeszcze się nie narodziło również zaskarbiło sobie jego miłość, co nie raz okazywał, głaskając z uczuciem ciążowy brzuch, a co ostatnio zauważyła nawet do niego przemawiał. Na pierwszy rzut oka, może z powodu tej blizny i tatuażu, wydawał się być groźnym, lecz po kilku zamienionych z nim zdaniach, zobaczyła jak bardzo można się pomylić oceniając książkę po okładce. Gray był z pewnością wspaniałym mężem. Niechcący jej myśli nagle uciekły do osoby Toma. Może i jego także zmieniłoby dziecko, które...?
- Alex?
            Głos Sam wyrwał ją z zamyślenia. Zaczerwieniła się, podnosząc dłoń do twarzy, chcąc się zasłonić włosami, jednak przyjaciółka ją przed tym powstrzymała, łapiąc ją za dłoń.
- Zostaw ją! – Krzyknęła Sue, uderzając żartobliwie siostrzenice w ramie.  – Pewnie myślała o tym swoim kochanku…
            Alex roześmiała się, gdyż Sam puściła ją mamrocząc pod nosem przekleństwa. Sue także się roześmiała, lecz nagle ucichła i pisnęła przeraźliwie.
- Znów mnie kopnął ten drań! – Krzyknęła, przykładając dłonie do brzucha. Dziewczyny uspokajając się wystartowały ze swoimi dłońmi i już chwilę później wszystkie trzy , obmacywały Sue, jeżdżąc po jej wielkim brzuchu, chcąc wyczuć kopiące maleństwo. – Czasami myślę, że urodzę jakiegoś potwora o czterech nogach!
            Sam oraz Alex wymieniły spojrzenia. Alex w mig pojęła myśli przyjaciółki i przytaknęła jej tylko głową, zgadzając się na jej pomysł.
- Robimy dzisiaj piżamową imprezkę, może chcesz do nas dołączyć?
            Sue oderwała wzrok od swego brzucha i spojrzała na dwie uśmiechnięte dziewczyny z nieukrywanym zaskoczeniem. Przez chwilę jakby rozważała ich propozycje, a nagle pisnęła głośno o mało ich nie ogłuszając.
- Z przyjemnością! – Wrzasnęła machając dłońmi obok twarzy. Alex roześmiała się z jej widocznej radości, a także i z tego, że kobieta zgodziła się im dotrzymać towarzystwa. Pomyślała, że mając przy sobie ciężarną Sam nie będzie chciała zbyt szaleć. – Ostatni raz byłam na piżamowej imprezce w liceum!
            Sam roześmiała się i zaczęła nakreślać swój plan imprezy. Sue natomiast z ożywieniem, co chwilę wtrącała do tego jakieś swoje pomysły. Alex przysłuchała się ich rozmowie z uśmiechem. Miała nadzieje, że jej pierwsza taka impreza, będzie wyjątkowa i wynagrodzi jej te wszystkie stracone chwilę, w których ślęczała nad książkami.

* * *

Kiedy dzień chylił się ku końcowi i ostatnie promienie słoneczne znikały za horyzontem, trzy kobiety wyszły na zewnątrz, by powitać mężczyzn wracających właśnie z północnych pastwisk.
            Dzisiaj pracownicy znakowali bydło, które już za niecały tydzień - w sobotę – miało zostać sprzedane na festynie na drugim końcu Cheyenne. Alex kompletnie zielona w tych sprawach teraz mogła śmiało stwierdzić, że wie już na ten temat wszystko. Sam oraz Sue przez kilka godzin tłumaczyły jej zasady panujące na farmie jak i opowiedziały o zbliżającym się targu – choć użyły nazwy festyn.
            Letnie targi skupiały hodowców bydła z Wyoming, bardzo licznie. Do miasta zjeżdżało się także wesołe miasteczko, sklepikarze jak i kapele Country. Odbywały się zawody w ujeżdżaniu koni, a także małe rodeo. Sue jak i Sam nie mogły doczekać się tego wydarzenia, ponieważ jak mówiły można się na nim nieźle zabawić, a przy okazji ubić całkiem niezły interes na sprzedaży krów i byków, a także i koni.
- Wracają? – Spytała Rose pojawiając się nagle tuż za nimi. Wychyliła się przez werandę i pomachała w stronę nadjeżdżających jeźdźców. – Mam nadzieje, że są głodni, bo upichciłam sporo smakołyków.
            Alex uśmiechnęła się do roztrzepanej malarki. Odkąd tak ochoczo przygotowywały jedzenie na jej powitalne przyjęcie, Rose zawzięła się w sobie i postanowiła podszkolić w sztuce kulinarnej. Teraz większość czasu spędziła w kuchni i z zamiłowaniem wymyślała coraz to lepszy swoim zdaniem pomysł na obiad. W prawdzie nie szło jej jeszcze doskonale, lecz z każdym jej daniem, było coraz lepiej. Potrawy dały się zjeść, co cieszyło całą rodzinę Andersonów, teraz z ochotą zasiadającą przy wspólnym stole.
- W końcu już nie mogłam się ciebie doczekać!
            Sue od razu wystartowała do swojego męża, który pochwycił ją w ramiona, wyciskając na jej ustach namiętny pocałunek. Sam przewróciła oczami widząc tą scenę, lecz Alex pochłaniała, szerokimi oczami, każdy najdrobniejszy jej szczegół. W ich gestach było tyle czułości…
- Moja żona się tak za mną stęskniła? – Spytał podejrzliwie Gray, unosząc swe ciemne brwi w zdziwieniu. Jego oczy natomiast pełne były rozbawienia, co tylko podkreślił jego szeroki uśmiech. – A co to się stało?
            Sue uderzyła go żartobliwie w ramię, gdy ponownie chciał ją pocałować. Odwróciła się, a ten oplótł jej brzuch rękoma.
- Dziewczyny robią dzisiaj piżamową imprezę.
- To wspaniale, ale…
- Także musisz sam wrócić do domu. – Powiedziała wyplątując się z jego uścisku i podchodząc do dziewczyn. Ramiona mężczyzny opadły, a uśmiech powoli schodził z jego ust. – Zostałam zaproszona więc…
            Gray prychnął pod nosem,  co spowodowało, że kobieta zamilkła.
- Susan… - Zaczął niskim głosem, palcem wskazując na ziemie tuż pod swoimi stopami. – Choć tu…
            Alex jęknęła z przerażenia. Nie mogła uwierzyć, że ten zwykle pogodny mężczyzna, mógł się w ułamku sekundy przeistoczyć w diabła. Tak z pewnością teraz wyglądał jak szatan. Ciemne brwi zmarszczone nad oczyma, były zmarszczone, a jego oczy rzucały groźne błyski. Alex zaczęła trzęść portkami co może zaraz zrobić, lecz Sue nie była tym w ogóle przejęta.
- Mam prawo się zabawić!
- Masz też męża i musisz dbać o jego potrzeby!
            Właśnie niepostrzeżenie stały się świadkami małżeńskiej kłótni, którą same nieświadomie wywołały. Alex chciała wtrącić się w ich rozmowę, lecz przerwała jej w tym Sam, kręcąc głową i poprosiła by ta z nią odeszła. Posłusznie pokuśtykała za przyjaciółką, o mało co nie przewracając się na ziemię. Jeszcze nie oswoiła się z kulami, lecz szło jej coraz lepiej.
- Oni tak potrafią godzinę. – Stwierdziła, machając lekceważąco dłonią.
Alex spojrzała na nich ciekawie. Teraz nawet Sue wyglądała groźnie, wymachując rękoma tłumacząc mężowi, że chce zostać. Ten jednak był nieugięty i ciągle wymyślał nowe to powody, dla których powinna wrócić z nim do domu.
- Jaki obstawiasz wynik meczu?
            Alex miała nadzieje rozładować trochę tą nerwową sytuację, która i jej się udzieliła.
- Taki jak zwykle. – Rzekła zagadkowo, wskazując głową małżeństwo, które teraz stało w ciszy, wpatrując się w siebie, po czym rzucili się na siebie jak zwierzęta, złączając się w objęciach i pocałunkach. Alex przez chwilę zastanawiała się kto zwyciężył tą zażartą batalię, lecz słowa Sam rozwiały jej wszystkie wątpliwości. – Susan zawsze przegrywa…
            Sue odrywając się po paru minutach od swojego męża, podbiegła do dziewczyn, z uśmiechem rozjaśniającym jej małą twarz.
- No to idziemy się zabawić!
            Oniemiała Sam, aż zachwiała się słysząc jej słowa. Alex natomiast roześmiała się wesoło. Czyli jednak przyjaciółka nie zawsze ma racje. Oczywiście sprawa nie wglądała tak różowo jak podejrzewała. Gray zgodził się by żona została z nimi, lecz przed nocą miała wracać do domu. Sam, usłyszawszy to, zdecydowała, że muszą jak najwcześniej zacząć imprezę. Biegiem udały się do domu, zostawiając za sobą, niemrawo kuśtykającą Alex. Brytyjka jednak nie miała o to żalu. Machając na pożegnanie Grayowi, wspięła się na schody i instynktownie spojrzała na drewniane stopnie werandy. Zawsze gdy tu była, wspominała czas spędzony na nich z mężczyzną jej marzeń. Także i tym razem wspomnienia do niej powróciły, dając jej siły do czekającej ją przeprawy na piętro.

* * *

- Mam już dość! – Wrzasnęła Sam, opadając na poduszki, ułożone na podłodze. – Teraz będzie mi się śnił!
            Przez ostatnie godziny, z zapałem wprowadzały swoje plany w życie. Piżamowa impreza jak na razie spełniła ich oczekiwania, a w szczególności Alex, która uczestniczyła w pierwszej takiej zabawie.
            Do tej pory udało im się pomalować paznokcie, nałożyć maseczki, obejrzeć komedię romantyczną, a w międzyczasie nawet zaliczyć bitwę na poduszki. Alex nigdy tak dobrze się nie bawiła i nieśmiało modliła się by nie była to jej ostatnia taka impreza. Teraz właśnie skończyły oglądać film, który Sam bardzo chciała obejrzeć, gdyż występował w nim jej ulubiony aktor, o którym często mówiła, że…
- Ale bym go przeleciała…
            No też właśnie… Alex musiała przyznać, że amant z ekranu był niezwykle przystojny i chętnie także by to przyznała, gdyby nie jeden malutki szczegół. Amerykańscy aktorzy byli niedostępni i było głupstwem myśleć, że kiedykolwiek się ich zobaczy przelotnie. Co innego było w spotkaniach gwiazdy z fanem, ale na pewno ten zmęczony nieustannym fotografowaniem i udzielaniem wywiadów człowiek, nie pamiętał twarzy swoich fanów, nie mówiąc już by przyjrzał się któremuś z nich dłużej. To była jego praca, a uśmiechanie się i wdzięczenie do rozkrzyczanych nastolatek było jego przykrym obowiązkiem.
- I tak nie będziesz miała do tego okazji! – Krzyknęła Sue, pokazując siostrzenicy język. Alex zaśmiała się, a widząc że ta ściska za plecami poduszkę, także sięgnęła po puchową broń, chcąc być przygotowaną na atak. – Lepiej zajmij się swoim narzeczonym!
            Sam otworzyła usta chcąc jej odpyskować, lecz Susan była szybsza, zdzieliła ją poduszką w twarz i ze śmiechem obserwowała jak siostrzenica przewraca się na plecy udając martwą. Amerykanka złapała się za pierś i przez chwilę jęczała jakby faktycznie dosięgła ją rana iście wojenna.
- Pomścij mnie…
            Jęknęła, patrząc na Alex, a jej powieki nagle opadły. Z ust natomiast wysunęła język, czym chciała zaznaczyć, że kona. Brytyjka chwyciła poduchę w obie dłonie zasłaniając się nią jak tarczą, przed napierającą Sue. Ciężarna pomimo wielkiego brzucha, poruszała się całkiem sprawnie, nie dając Alex ani jednej szansy na atak. W końcu Brytyjka zauważyła, że kobieta zmęczyła się machaniem bronią, dlatego sama zaatakowała, zdzielając zaskoczoną Sue w sam środek czoła. Ciotka przyjaciółki zaczęła sapać i opadła na podłogę. Alex roześmiała się wesoła, gdyż teraz to ona wygrała.
            Dla postronnego obserwatora ich bitwa mogła się wydawać trochę dziwna. Niestety takie były zasady. Śmierć na poduszkową wojnę spotykała każdego, kto dał się nią dotknąć w twarz. Poprzednie partie zażartej rywalizacji, Alex przegrywała, gdyż jak to powiedziała Sam – „kaleka wojenna” nie miała szans na zwycięstwo. Teraz jednak nawet i jej dały się zwyciężyć, co wprawiło ją w wyśmienity humor.
- Dlaczego musiałaś wspomnieć tego kretyna Moorea?! – Wrzasnęła Sam ponoszę się energicznie z podłogi, wracając na koc rozciągnięty na miękkim dywanie jej sypialni. – Lepiej pogadajmy o Grayu!
- No właśnie Sue! – Krzyknęła Alex, węsząc doskonałą okazję, do zmuszenia jej by opowiedziała jak zdołała przekonać mężczyznę do ślubu. Sam wspominała, że Gray w przeszłości, by wrednym draniem i tylko Sue potrafiła go zmiękczyć. – Jak to było z tobą i Grayem, jak się poznaliście?
            Sue przez chwilę się wykręcała, a Alex miała wrażenie, że na jej policzkach zagościł rumieniec wstydu, lecz po kilku minutach naciskania zgodziła się by opowiedzieć dziewczynom o ich poznaniu.
- A więc poznałam go 10 lat temu, gdy wróciłam z Hiszpanii…

- Susan! – Jęknęła błagalnie Rose, przez słuchawkę komórki. – Powinnaś nas w końcu odwiedzić! Musisz zobaczyć jak wiele się zmieniło na Free Horse…
            Siostra jak zwykle nie dawała jej odpocząć ani chwili. Kiedy tylko włączyła swój telefon wysiadając z samolotu i zmierzając do taksówki, siostra od razu wyczuła moment, niepokojąc ją telefonem. Najchętniej od razu udała by się do swojego małego mieszkanka w Cheyenne i wyspała się za wszystkie czasy jednak siostra była nieugięta.
- Już tak dawno cię nie widziałam! – Wyła do telefonu chcąc wzbudzić w niej wyrzuty sumienia. – Sammy ciągle o ciebie wypytuje, nie możesz zrobić jej przykrości.
            Samantha, jej mała siostrzenica, którą ostatnio widziała, gdy ta miała niecałe 11 lat.
            Wieloletni staż na który się dostała właśnie się skończył. Sammy była małym światełkiem, za którym nieustannie tęskniła. Dlatego też pomimo tego, że układała sobie życie w Hiszpanii, postanowiła wrócić. Musiała zobaczyć, na jaką kobietę wyrosła córka jej siostry.
            Potwierdziła telefonicznie, że zjawi się niedługo na farmie, po czym rozłączyła się, wciskając telefon do kieszeni dżinsów. Po niezbyt długim oczekiwaniu na taryfę, samochód się zjawił. Pakując bagaże, usadowiła się wygodnie na tylnym siedzeniu wozu i zapatrzyła w mijaną okolice.
            Sammy miała teraz 16 lat… Tak długo się nie widziały, że Sue nie mogła uwierzyć, że ta mała dziewczynka, tak dobrze ją zapamiętała. Nieco się do tego przyczyniła, posyłając jej co roku w dniu urodzin życzenia oraz paczki z prezentem. Niestety nigdy nie posłała jej swoich zdjęć, ani przeciwnie nigdy nie otrzymała zdjęcia siostrzenicy. Ciekawość ją zżerała jak wyglądała teraz.
            Po parunastu minutach taksówka zaparkowała na farmie Free Horse, a Susan wydobywając z kieszeni pieniądze, zapłaciła za przejazd i pomachała miłemu taksówkarzowi. Biorąc głęboki wdech, przebiegła oczami okolicę i nie rozmyślając za długo ruszyła w stronę domu.
- Ciociu Susan! – Wysoki, nieco piskliwy głosik doszedł do niej, gdy wnosiła swą walizkę na werandę. Poszukała oczami osoby, która ją wołała i roześmiała się gdy jej oczy dostrzegły dziewczynę, biegnącą do niej ze stajni. Sammy wyrosła na piękną kobietę. Jej brązowe włosy, gdzieniegdzie przepasane jaśniejszymi refleksami, błyszczały w słońcu, falując w biegu. Wysportowana, opalona sylwetka, przypomniała jej samą siebie z czasów młodości, kiedy tak jak teraz dziewczynka była beztroska i radosna. – Tak długo na ciebie czekałam!
            Nastolatka rzuciła jej się na szyje, i przycisnęła ją do siebie. Sue przytuliła ją mocno, czując, że w kącikach jej oczu wezbrały się łzy wzruszenia. Po chwili zanosząc się śmiechem oderwały się od siebie. Sam pisnęła, gdyż po twarzy ciotki rzewnie spływały słone krople, a jej oczy zdawały się puchnąć.
- Ciociu, coś się stało?
            Sam przyłożyła swą dłoń, do jej twarzy i starła delikatnie łzy z jej policzków. Susan pociągnęła głośno nosem, starając się nie rozkleić bardziej. Zaśmiała się nerwowo, chwytając siostrzenice za ramiona.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam Sammy!
            Ponownie padły sobie w ramiona i teraz już obie zanosiły się na zmianę płacze czy śmiechem. Kiedy w końcu się uspokoiły, usiadły na werandzie i zaczęły rozmawiać. Początkowo nie szło im zbyt dobrze, lecz po kilku minutach, zdawkowych odpowiedzi na wzajemne pytania, rozluźniły się i zaczęły rozmawiać jak dwie, stare, dobre przyjaciółki.
Tętent końskich kopyt wyrwał ich z rozmowy.
- Luke…
Sam westchnęła cicho, a na jej policzkach zagościł rumieniec. Roziskrzonymi oczami przyjrzała się jeźdźcom, a Sue ciekawie podążyła za jej wzrokiem.
            Kiedy patrzyła na dwóch młodych mężczyzn zsiadających z koni, nie rozpoznała sylwetki ani jednego z nich. Zastanowiła się nad imieniem jednego z nich i spróbowała skojarzyć, czy znała kiedyś jakiegoś Luka, lecz początkowo nic nie przychodziło jej do głowy. Po chwili jęknęła, gdy wysoki mężczyzna z prawej ściągnął swój kapelusz.
            Znała go bardzo dobrze, lecz ostatni raz widziała Lukasa Moorea, gdy ten miał około 20 lat. Krytycznym okiem, przyjrzała mu się z daleka, pochwalając jego wygląd. Przez ostatnich pięć lat, nabrał ciała i stał się umięśnionym kowbojem. Susan nagle oderwała od niego swe spojrzenie, gdyż mężczyzna stojący po lewej także zsunął swój stetson. Oniemiała, gdyż ten facet wydał jej się przystojniejszy niż dawny znajomy. Przyjemna męska twarz, z nieco ostrymi rysami i mocno zarysowaną szczęką, całkowicie ją pochłonęła. Najbardziej kuszące w jego wyglądzie były jednak szerokie usta, układające się teraz w uśmiechach. Nie umiała ocenić jego oczu, gdyż stał stanowczo za daleko, lecz ciemne włosy, skrzące się kasztanowym odcieniem w blasku słońca, wprawiły ją w dreszcz, pomimo tego, że nie odczuwała zimna.
- Kim jest ten facet stojący obok Moorea? – Spytała siostrzenicy, nie odwracając spojrzenia od przystojnego mężczyzny.
            Nastolatka, prychnęła pod nosem i machnęła lekceważąco dłonią.
- To Gray, pracownik taty.
            Susan chciała natychmiast iść do mężczyzny i sprawdzić jak wygląda z bliska, lecz jedno spojrzenie na rozanieloną twarz siostrzenicy, sprawiło, że porzuciła ten zamiar.
- Co tak patrzysz? – Spytała, szturchając nastolatkę ramieniem. – Czyżbyś się zakochała?
            Sam odwróciła swe spojrzenie na twarz Sue. Miała oczy szeroko otwarte, a jej usta, były lekko rozchylone. Rumieniec na policzkach świadczył o jej uczuciu, że nawet bez odpowiedzi na pytanie Susan umiała odgadnąć odpowiedź.
- Kocham…

- Czy ta opowieść nie zmierza w jakimś dziwnym kierunku? – Spytała podejrzliwie Sam, układając się wygodniej na kocu. Wzięła kilka chipsów i zaczęła je wolno przeżuwać, mierząc Susan morderczym wzrokiem. – Nie zanudzaj Alex tymi pierdołami…
- Wcale się nie nudzę!
            Alex jej teraz nie pomagała. Tak jak i ona położyła się na brzuchu i podpierając dłońmi swą brodę, z ciekawością chłonęła, każde słowo Sue. Ta cała historia wydawała jej się tak pasjonująca i ciekawa, że nie mogła znieść już marudzenia Sam, która jeśli tylko ciotka zaczęła o niej wspominać, robiła krzywe miny i próbowała jej przerwać.
- Sam, siedź cicho i pozwól mi opowiadać!
            Sue pogroziła jej palcem, uśmiechając się promiennie. Zastanowiła się przez chwilę, podskubując swą brodę. Po chwili wzięła głęboki oddech i kontynuowała opowieść.
- A więc pomińmy trochę i zacznijmy, kiedy po raz pierwszy…
    
- Że też muszę robić takie rzeczy! – Wrzasnęła Susan, odrzucając na taczkę, kolejną parte końskiego łajna. Podparła się na długim kiju wideł i rozejrzała po boksie. – Przeklęta Rose!
            Tak jak podejrzewała siostra nie dawała jej długo odpocząć. Zaraz na drugi dzień zagoniła ją do pracy. Susan jednak nie sądziła, że będzie to dla niej tak uciążliwe. Kilka lat spędzonych w Hiszpanii ją rozleniwiło, a mięśnie zaczęły ją nieopisanie boleć, zaznaczając tym swoje istnienie.
            Kiedy nachyliła się po raz kolejny nad brudną podłogą, o mało co nie zemdlała. Przytknęła dłonią swój nos, krzywiąc się z powodu, odporu jaki poczuła. Zachwiała się na nogach i oparła się plecami o ściankę boksu.
- Co to, panienka z miasta mdleje na widok łajna? – Kpiący, niski głos doszedł do jej uszu zza jej pleców. Odwróciła się energicznie i jej spojrzenie spotkało się z  złotymi oczami mężczyzny. Pisnęła, a widły z jej dłoni upadły na ziemie. Mężczyzna natomiast skrzywił usta w niesmaku i obrzucił ją zaciekawionym spojrzeniem. – Nie zabłądziłaś czasem?
            Każde słowo, które wypowiedział miało odrobinę jadu. Sue poznała w nowoprzybyłym mężczyźnie, tamtego faceta, który spodobał jej się, kiedy z siostrzenicą siedziała na werandzie. Teraz jednak widząc jego nieprzyjazne spojrzenie, postanowiła zapomnieć, że zrobił na niej takie wrażenie. Z tego co opowiadała Sam, mężczyzna ten był w tym samym wieku co jej ukochany Luke, a więc niewiele od niej starszy.
- To nie jest miejsce dla pustych panienek, myślących tylko o tym… - Obrzucił ją spojrzeniem, zatrzymując się na jej dłoniach. -  Na jaki kolor pomalować swoje paznokcie.
            Susan także spojrzała na swoje dłonie i dostrzegła na nich czerwony lakier. Śmiech mężczyzny uświadomił jej, że nie powinna tego robić, ponieważ teraz będzie mógł się z niej naigrywać jeszcze bardziej. Zacisnęła mocno swe pięści. Mężczyzna, który wydawał jej się przystojny, naraz pojawił się przed jej oczyma jako odrażający.
- Mówi to przerośnięty goryl, uważający się za nie wiadomo kogo! – Nikomu nigdy nie pozwoliła z siebie szydzić i nawet dla niego nie zrobi wyjątku. Mężczyzna który szykował się z zamiarem odejścia, podszedł do niej, zatrzymując się o krok od niej. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że był od niej wyższy o głowę, jednak nie zmieniło to jej waleczności. – Zwykły wieśniak, nie będzie mnie osądzał, ani nazywał pustą panienką!
- A jeśli wieśniak cię nie posłucha, co wtedy zrobisz?
            Jego głos obniżył się do szeptu, a oczy zwęziły się tworząc teraz małe szparki. Sue o mało co nie uległa jego czarowi, który roztaczał wokół siebie. Zawiesiła spojrzenie na zmysłowych ustach nieznajomego, lecz po chwili skarciła się w myślach za to płytkie myślenie.
            Uśmiechając się kusząco, chwyciła nieznajomego za ramiona i wprowadziła go do boksu. Niczego nie przeczuwający kowboj, nachylił się nad nią, myśląc, że ta chce go pocałować, jednak jak bardzo się mylił. Dziewczyna z całych sił pchnęła jego klatkę piersiową, a mężczyzna tracąc czujność, przewrócił się wpadając tyłkiem w końskie łajno.
- Teraz już wiesz co zrobię!
            Śmiejąc się do rozpuku, wyszła z boksu i zatrzasnęła za sobą drzwiczki, widząc jak mężczyzna, klnąc pod nosem, podnosi się z ziemi. Słysząc skrzypnięcie desek, rzuciła się biegiem, chcąc się skryć przed jego gniewem jednak nie zdążyła uciec daleko. Tuż przy wyjściu mężczyzna złapał ją, przyciągając ją do swojej piersi. Sue piszcząc pod nosem, zaczęła się wyrywać, okładając dłońmi jego uda.
- Ty mała wiedźmo… - Wysyczał z ustami tuż przy jej uchu. – Powinienem cię zabić.
            Sue szamotała się w jego mocnych ramionach, bojąc się, że mężczyzna spełnił swą groźbę. Wszak nie znała go dobrze, tak więc nie wiedziała czego się po nim spodziewać. Wiedziała tylko jak ma na imię i czym zajmował się na farmie, jednak pomimo, że była już tu kilka dni, po raz pierwszy zamieniła z nim słowo. Gray jakby głuchy na jej piski i niewzruszony na ciosy, Odwrócił ją w swych ramionach, by móc spojrzeć na jej twarz. Sue jęknęła, uspokajając się ponieważ to co zobaczyła w jego spojrzeniu, wcale jej się nie spodobało. Jego złoto-brązowe tęczówki były pełne wściekłości i jeszcze czegoś, czego nie umiała teraz rozszyfrować.
- Przeklęty wieśniak! – Krzyknęła mu w twarz. Czując strach przed jego wzrokiem, zacisnęła powieki. – Puszczaj mnie ty…
            Ostatnie słowa brunetki zostały zduszone przez męskie usta, które nakryły jej rozkrzyczane wargi. Złośliwe pocałunki Graya, który niemal brutalnie muskał jej usta, po chwili zmieniły swą formę. Z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej namiętne i delikatne, przez co z początku niezbyt zachwycona nimi Sue, zaczęła z nich czerpać przyjemność. Mężczyzna podgryzł jej dolną wargę, próbując rozchylić kobiece usta. Susan nie bardzo zdając sobie sprawę z tego co robi, rozchyliła swe wargi, czekając na pogłębienie pocałunku. Gray natychmiast wykorzystał nadarzającą się okazję – wtargnął swym językiem do ust dziewczyny, drażniąc jej zmysły. Sue jęknęła, czując wzbierającą się namiętność. Zupełnie zapomniała o tym gdzie się znajduje oraz o tym, że chwilę temu chciała przed nim uciec. Jego uścisk nagle zelżał, a męskie dłonie, przesunęły się po jej tali, zmierzając do bioder. Dziewczyna natomiast podniosła dłonie i zaczęła gładzić jego gładko ogolone policzki. Nie posądzała się aż o taki wybuch uczuć, szczerze sądziła, że nie poczuje nigdy aż tak uciążliwego pożądania.
- Ciągle chcesz żebym cię puścił? – Spytał Gray, odrywając od jej ust swe wargi. Sue wspięła się na palce nie móc znieść tej rozłąki. – Chcesz więcej miastowa damulko?
            To jedno kpiąco wypowiedziane określenia, zburzyło jej całą ochotę na zabawienie się z nim. Prychnęła pod nosem i odepchnęła go od siebie. Odwróciła się na pięcie i unosząc wysoko podbródek wymaszerowała ze stajni.
            Już nigdy nie pozwoli temu wieśniakowi się pocałować! Od teraz zostaną śmiertelnymi wrogami i to postanowienie dawało jej siłę przez kolejne dni w których musiała ciężko pracować na farmie.
Przez pierwszy tydzień tratowała go jak powietrze, jednak z początkiem następnego, co rusz wdawała się w nim w potyczki słowne, nie mogąc obojętnie słuchać jego przytyków. Sytuacja z stajni już się nie powtórzyła. Zanim się obejrzała minął miesiąc jej pobytu na farmie szwagra.
Pewnego dnia, w porze wieczornej, zachciała oswoić się z końmi. Zawsze podziwiała te zwierzęta, lecz nie miała sporo odwagi by podejść do jakiegoś z nich. Teraz jednak coś się zmieniło. Podeszła do wybiegu, sprawdzając czy w okolicy nie ma nikogo z domowników. Chciała wprawdzie prosić ich o pomoc, lecz parę razy kiedy Richard objaśniał jej jazdę konną, kątem oka zawsze widziała spojrzenie Graya, które aż mówiło: „Nie nadajesz się nawet do tego?”.
Dość! – Jęknęła w duchu rozglądając się ciekawie po wybiegu. Wokoło było sporo koni, lecz ona szukała tego na którym szwagier objaśniał jej zasady jazdy. Przypomniała sobie, że mówił iż koń jest najspokojniejszym i najbardziej wyrozumiałym zwierzęciem na ranczu, więc postanowiła właśnie na nim spróbować. Chwile błądziła wzrokiem po zwierzętach, po czym uśmiechnęła się pod nosem, zadowolona z siebie. Właśnie dostrzegła konia, który wydał jej się być tym koniem, którego szukała. Wesoła z tej szybkiej akcji, otworzyła bramkę, lecz nagle znieruchomiała. Tuż obok przebiegł naraz taki sam koń, przez co trochę zwątpiła.
Postanowiła przyjrzeć się obu zwierzętom, o tym samych szarym umaszczeniu, by ustalić który zachowuje się spokojniej. Niestety zwierzęta jak na złość oba wyglądały spokojnie. Już miała się wycofać, kiedy to koń po jej lewej machnął niespokojnie ogonem i przebiegł kilka metrów, co uznała za znak. Pogwizdując pod nosem ruszyła do tego drugiego, szarego zwierzęcia.
- No spokojnie… - Powiedziała spokojnie, podchodząc coraz bliżej z dłonią wyciągniętą w stronę pyska konia. Ten tylko łypał na nią okiem, spokojnie przeżuwając trawę w swym pysku. Przełknęła ślinę, chcąc przypomnieć sobie jak miał na imię. Po chwili uśmiechnęła się, gdyż przypomniała sobie. – Tęcza… Spokojnie…
Nagle koń, który wydawał jej się spokojny stanął dęba, a ona znieruchomiała z przerażenia. Jedyne na co się zdobyła to podniesienie dłoni, myśląc, że oberwanie podkutymi końskimi kopytami będzie nieuniknione. Przez palce obserwowała jak koń opuszcza się coraz niżej, wierzgając nogami i rżąc przeraźliwie. Ze strachu zacisnęła mocno powieki, żegnając się powoli z tym światem. Jednak kiedy rżenie zwierzęcia ucichło, a ona nie poczuła bólu, uderzenia, co wydało jej się dziwne, otwarła oczy i z przerażenia pisnęła. Tuż przed nią stała męska postać. Po jego szerokich, opalonych plecach spływały krople potu. Mężczyzna dyszał ciężko, a koń, którego kątem oka zobaczyła, był już spokojny – skubał sobie trawę niedaleko nich. Tak jakby nic się nie stało.
- Idiotka… - Jęknął, nie ruszając się ani o milimetr. Sue dopiero po chwili, zdała sobie sprawę do kogo należy ten kpiący, przepełniony złością głos, poznała w nim Graya – mężczyznę, który od chwili, gdy tylko przekroczyła Free Horse, tak jawnie się z niej naigrywał. Kowboj odwrócił głowę i dłonią delikatnie uderzył jej czoło. – Masz tam coś w ogóle, że pakujesz się pod końskie kopyta?!
            Sue spojrzała z ciekawością w jego twarz, lecz nie przyjrzała się jej dobrze, ponieważ mężczyzny odwrócił ją prawie natychmiast i wolnym krokiem ruszył przed siebie. Dziewczyna nie zamierzała odpuścić. Ten facet na każdym kroku ją denerwował, więc teraz postanowiła powiedzieć, złośliwemu dupkowi co o nim myśli.
- Po jaką cholerę mnie ratowałeś?! – Krzyknęła, podążając za nim. – Przeklęty dupek! Wcale nie prosiłam cię o pomoc!
- Chciałaś zginąć?
            Zatrzymał się nagle, przez co dziewczyna także przystanęła, o mało nie wbijając się w jego umięśnione, nagie plecy.
- Nawet jeśli… To nie jest twoja sprawa!
- Proszę bardzo idź tam i pozwól się zabić! – Wrzasnął odwracając się do niej przodem.
Sue spojrzała mu wojowniczo w twarz, wymieniając spojrzenia z rozwścieczonymi oczami mężczyzny. Nagle jednak coś innego przykuło jej uwagę. Opuściła głowę i z przerażeniem spojrzała na czerwoną ranę, z której wolnym ciurkiem ciekła krew. Mężczyzna westchnął pod nosem, widząc jej spojrzenie i spróbował przykryć dłonią cieknącą ranę. Sue jednak pochwyciła jego wielką dłoń, odciągając ją od skaleczenia.
- Uratowałeś mnie… - Jęknęła, ponieważ dopiero teraz dotarł do niej ten fakt. Wielka pionowa rana, ciągnąca się po jego piersi, z której sączyła się krew, uświadomiła jej, że mężczyzna narażał życie by ją osłonić. Wyciągnęła dłoń chcąc dotknąć rany, lecz w porę się przed tym powstrzymała. Mogłaby nieświadomie sprawić mu więcej bólu. – Przepraszam…
- Powinnaś raczej podziękować. – Szepnął, odwracając się do niej tyłem i ruszając dalej.
Sue poczuła się jak najgorsza osoba na świecie. Mężczyznę, który osłonił ją swym ciałem, który naraził swe życie oraz zdrowie, ona potraktowała jak najgorszego śmiecia. Nie myśląc zbyt długo, podbiegła do niego i chwyciła go za dłoń, splątując z jego palcami swoje palce.
- Musisz to opatrzyć! – Jęknęła, próbując pociągnąć go w stronę domu siostry. Na nic jednak zdały się jej próby ponieważ mężczyzna był rosły, przez co pod naporem jej siły nie poruszył się nawet o krok. – Pozwól, że ja to zrobię!
- Dlaczego miałabyś mi pomagać? – Spytał, ciekawie unosząc brwi. Kropelki potu na jego skroniach i zaciśnięte usta, utwierdziły ją w przekonaniu, że rana musiała być bolesna, jednak ten twardy kowboj nie chciał się do tego przyznać. – Przecież mnie nienawidzisz.
- Nigdy tak nie powiedziałam! – Krzyknęła, ciągle próbując pociągnąć go w stronę domu, jednak Gray był wyjątkowo uparty. – Choć ty uparty ośle!
- A więc jednak mnie kochasz? – Szepnął przyciągając ją do siebie. Susan pisnęła starając się nie dotknąć dłonią rany. Podniosła wzrok zatapiając się w jego spojrzeniu. Zachodziła w głowę dlaczego dopiero teraz dostrzegła, że mężczyzna ma takie przepiękne oczy. – Susan proszę…
            Doskonale wiedziała o co ją prosi, dlatego nie czekając zbyt długo zrezygnowała ze słów i wpiła się w jego usta, pokazując mu tym całą swoją miłość. Uczucie które rozkwitało w niej przez prawie miesiąc i dopiero teraz postanowiło się ujawnić…

- Wtedy zrozumiałam, że kocham go całym sercem i nigdy nie pozwolę mu odejść.
            Sue skończyła swą opowieść, a na jej policzkach zagościł ciemno-czerwony rumieniec. Alex także przykryła swe policzki, ponieważ historia, którą opowiedziała im Susan była tak romantyczna i piękna, że aż się zawstydziła. Tylko Sam słuchała jej bez jakichkolwiek reakcji.
- No nie wiem czy właśnie wtedy… - Stwierdziła, podnosząc się do siadu. Podrapała swą głowę dłonią, patrząc podejrzliwie na ciotkę. – Z tego co pamiętam jeszcze przez parę miesięcy go zwodziłaś.
- To nie było zwodzenie, lecz próba uwiedzenia, moja droga Sam.
            Susan już chciała zaczynać kolejną część opowieści, kiedy do ich uszu doszedł samochodowy klakson. Sue zerwała się do okna, a później popędziła do drzwi.
- Gray już jest! Dziękuje dziewczyny za imprezę! – Krzyknęła, zbierając swoje buty i wciskając je na stopy. Chwyciła swoją torebkę i pomachała im na pożegnanie. – Teraz mam ochotę na mojego uroczego męża… Pa!
            Dziewczyny jeszcze przez chwilę siedziały w zasłupieniu, patrząc z zaskoczeniem na drzwi, które się za nią zamknęły. Zaraz kiedy przeszedł im szok, wywołany jej ostatnimi słowami, wybuchły nieopanowanym śmiechem, rzucając się plecami na podłogę i turlając się ze śmiechu, łapiąc dłońmi za swe brzuchy.

            Choć jeszcze o tym nie wiedziały opowieść Susan, zmieniła ich postrzeganie i w niedługim czasie wszystko miało stać się inne…

1 komentarz:

  1. hehehe Sue jest doskonała w swych opowieściach, jestem pod wrażeniem jej historii ;]
    taka miłość, jak jej mogłaby być tematem na osobną historię, no ale cóż... tego pewnie juz nie napiszesz, hihihihi...
    mimo wszystko, czekam na wiecej

    pozdro

    OdpowiedzUsuń