piątek, 24 lipca 2015

18. Gra dla dwojga



Kolejne dni były spokojne. Alex ciągle dokuczała stłuczona noga, więc niestety musiała pozostać w swoim pokoju, lecz i tak często schodziła na dół, czerpiąc przyjemność z przesiadywania na werandzie, lub też pomaganiu Rose w jej kulinarnych wyzwaniach. Nie lubiła bezczynności, więc musiała zająć czymś ręce, a szczególnie głowę, gdyż nieustannie myślała o młodszym z Moore’ów. Nie zostało jej nic innego, jak odciążenie rodziny przyjaciółki i pomoc w rzeczach w których była dobra. Sam natomiast codziennie towarzyszyła ojcu i chmarze jego pracowników, przy znakowaniu nowego bydła, czy choćby zajmowaniu się końmi, kończąc na sprzątaniu boksów.
Sąsiedzi nie pokazywali się na Free Horse, gdyż zbliżające się targi, powodowały, że ranczerzy mieli pełne ręce roboty.
W sobotę Alex obudziła się po dziesiątej i przeciągając się leniwie, ziewnęła, opuszczając nogi na podłogę. Stając na równych nogach, pomaszerowała wolnym krokiem do łazienki. Dopiero gdy stanęła przed lustrem, uznała, że coś jest nie tak.
- O cholera! – Krzyknęła przerażona, gdyż zapomniała o nodze, która jeszcze wczoraj ją bolała. Dzisiaj jednak stopa wydawała się sprawna. Poruszyła nią ciekawie, chcąc sprawdzić czy nie zaboli. Nic takiego się nie stało, co wywołało szczery uśmiech na jej twarzy. – Tak!
            Właśnie na to czekała. Jej ciało jakby przeczuło nadciągającą imprezę, przez co nie alarmowało jej mózgu o bólu. A może też jej wczorajsze modlitwy zostały wysłuchane. Targi w Cheyenne miały mieć miejsce właśnie dzisiaj i Alex nie chciała stracić tego wydarzenia, gdyż mogła wprowadzić misternie opracowany plan Sam. Oczywiście nie uda się bez obecności Toma, lecz tym będzie się przejmować później. Teraz natomiast musiała się przygotować.
            Napuściła wody do wanny i zanurzyła się w ciepłej cieczy. Przez chwilę rozmyślała co na siebie założyć. Nie mogła przecież wystąpić w sukience w której już ją widział. Teraz musiała założyć coś co miało – zgodnie z planem – wzbudzić w nim żądze. To nie mogły być zwykłe dżinsy… Kiedy woda zaczęła chłodnieć, dokończyła mycie.
            Właśnie wychodziła z łazienki, kiedy do jej pokoju wpadła Sam. Koleżanka, z wałkami na głowie, o mało nie przyprawiła ją o zawał serca. Wyglądała dość komicznie, gdyż niektóre z nich były zawinięte w dość osobliwy sposób.
- Musisz mi pomóc! – Krzyknęła, wymachując dłońmi nad swą głową. Alex uspokajając jej krzyki, spytała o co też jej chodzi, a Sam rozwinęła wałki, pokazując jej, że włosy jej się nie skręcają. Ze śmiechem podeszła do szafy, wydobyła z niej lokówkę i wręczyła zaskoczonej Sam. – A jak się tego używa?
            Alex po krótce objaśniła jej działanie urządzenia. Sam pokiwała głową i ruszyła do wyjścia.
- Tylko nie spal sobie włosów!
            Brytyjka nie sądziła, że Sam zapragnie loków. Szczerze wątpiła, by z jej cierpliwością w ogóle udało jej się je zrobić. Spodziewała się, że za niedługo Sam znów do niej wpadnie, tym razem prosząc by sama to zrobiła. Tak więc nie miała wiele czasu.
            Stanęła przed szafą zastanawiając się na co się zdecydować. Miała wprawdzie dwie czarne – jej zdaniem – Kuse sukienki, lecz wolałaby ubrać się bardziej kolorowo. Co jej się nagle przypomniało i zaczęła grzebać między ubraniami. Sam kiedyś pochwaliła jej ubiór, kiedy zjawiła się w ciemnej sukience w kolorowe kwiaty na wieczorku zapoznawczym na spotkaniu studentów. Po chwili jednak westchnęła, gdyż przypomniała sobie iż zostawiła ubranie w Anglii. Te jej przemyślenia przerwała Sam, która wpadła do jej pokoju jak burza, w dłoni trzymając lokówkę.
- To cholerstwo się zepsuło! – Krzyknęła wściekle, chcąc rzucić urządzeniem o podłogę, lecz Alex ją powstrzymała. – Czekałam i czekałam, a to ciągle było zimne.
            Alex zastanowiła się wtykając wtyczkę do kontaktu. Gdy zobaczyła, że dioda się nie świeci, zaśmiała się gardłowo.
- To trzeba włączyć. – Powiedziała rozbawiona, wskazując przesuwny przyciska na rączce, którego przyjaciółka nie zauważyła. Sam opuściła ramiona z bezsilności i ponownie chciała jej odebrać urządzenie, jednak Alex odsunęła od niej przyrząd. – Pokręcę ci włosy, ale pomożesz mi wybrać ubranie.
            Sam przytaknęła, siadając na łóżku. Aleksandra o mało nie umarła z radości nie mogąc się doczekać aż skończą zabawę i zaczną wprowadzać w życie misternie opracowany plan.

* * *

- Pięknie wyglądacie! – Krzyknęła Rose, kiedy schodziły po schodach. Przygotowania zajęły im więcej czasu niż przypuszczały, lecz obie były zadowolone. – Alex, na Boga!
            Brytyjka zatrzymała się lustrując wzrokiem swój wygląd, gdyż pomyślała, że czegoś zapomniała założyć. Oczy Rose powędrowały do jej stóp. Alex przyjrzała się wysokim sandałkom na koturnie, nie wiedząc o co może chodzić pani Anderson.
- Nie możesz jeszcze chodzić w takich butach!
            Sam zaczęła kłótnie z matką, gdyż buty stanowczo pasowały do jej planu. Alex z bezsilności chciała się rozpłakać, gdyż marzyła o tym by choć trochę mniej zadzierać głowę w towarzystwie wysokiego Toma. Po kilku minutach, w których ani jej przyjaciółka, ani Rose nie odpuszczały, Alex wróciła do pokoju i zrzucając z nóg sandałki, nałożyła wygodne baleriny. Wróciła na dół, zauważając, że kobiety ciągle się kłóciły, nie zwracając uwagi, że wyszła i ponownie do nich dołączyła.
- Teraz lepiej? – Spytała, chcąc przekrzyczeć ich podniesione głosy. Po trzech próbach w końcu jej się udało. Sam prychnęła pod nosem, a Rose uśmiechnęła się promiennie. W chwili, gdy miały wychodzić ze schodów zbiegł Simon. Pochwalił ubiór dziewcząt z uśmiechem. Alex mimowolnie się zarumieniła słysząc komplement. – Dziękuje…
            Richard, który zjawił się chwilę potem, także powiedział, że ładnie wyglądają i czym prędzej pognał swą rodzinę do auta. Kiedy już wszyscy wsiedli do niebieskiego, terenowego wozu Andersona, ojciec koleżanki przycisnął gazu, gnając do miasta.
- Będzie dobrze, tylko trzymaj się planu… - Szepnęła Sam, nachylając się nad uchem przyjaciółki, by Simon siedzący po jej drugiej stronie tego nie dosłyszał.
            Alex kiwnęła głową, a potem odwróciła spojrzenie na widok za oknem. Mogła spokojnie przypomnieć sobie wszystko co podpowiadała jej Sam. Pierwszym punktem był wygląd. Obie tego dnia, poświęciły temu dużo czasu. Samantha miała na sobie krótką seledynową sukienkę na ramiączkach, spiętą paskiem pod biustem. Jej długie pokręcone włosy, nadawały jej twarzy łagodności, a delikatny makijaż pięknie podkreślał jej wielkie ciemno-niebieskie oczy. Alex natomiast pożyczyła od koleżanki, obcisłą, ciemną sukienkę, w czerwone kwiaty, zapinaną na piersiach na suwak. Również była krótka co początkowo wydało jej się dość zawstydzające. Teraz jednak przyznała Sam rację, gdyż pozbawiona wysokich butów, będzie musiała przykuć uwagę Toma ubiorem.
- Ile ludzi… - Szepnął Simon, wyrywając ją nieświadomie z zamyślenia. Nie sądziła, że Cheyenne będzie tak blisko. – W tamtym roku chyba było ich mniej.
            Alex spojrzała na ludzi kłębiących się po okolicy. Wszyscy zmierzali w zupełnie innych kierunkach, błądząc przy budkach sprzedających najróżniejsze smakołyki. Był popcorn, budka z hot-dogami, watą cukrową, pieczonymi jabłkami… Mogłaby wymieniać godzinami wszystko co sklepikarze chcieli im zaoferować.
Kiedy Richard zatrzymał samochód, parkując niedaleko bawiących się tłumów, Simon nie patrząc na rodziców, wyskoczył z auta i pognał, gubiąc się w skupisku ludzkich sylwetek.
- On tak zawsze. – Stwierdziła Sam, chwytając Alex pod ramię i machając na pożegnanie rodzicom. Rose oraz Richard ruszyli w przeciwnym kierunku co dziewczyny. – Muszą zobaczyć czy ich krówki dotarły do hali.
            Wskazała palcem wielki budynek, pomalowany na czerwono, do którego zmierzała większa ilość biesiadników. One natomiast szły w stronę, gdzie uciekł niedawno Simon. Alex nie mogła się napatrzeć na mężczyzn, piękne kobiety zajadające smakołyki i dzieci wesoło biegające dookoła. Prawdziwy festyn…
- Zobacz kogo my tu mamy. – Sam wskazała przyjaciółce wysokiego mężczyznę, rozmawiającego z dwójką starszych kowbojów. Facet stał tyłem, lecz Alex nie miała problemów z jego rozpoznaniem. – Ciekawe czy Tom także tu jest.
            W momencie, w którym chciały odejść, Luke je spostrzegł i nie zważając na towarzyszących mu mężczyzny, podbiegł do dziewczyn. Obrzucił Sam łakomym spojrzeniem.
- Pięknie wyglądasz… - Szepnął, na co Alex roześmiała się z jego miny, gdyż skrzywił usta i spojrzał na nią przepraszająco. – Ty także ładnie wyglądasz Alex…
            Pokręciła głową, dziękując mu za komplement i puściła ramię koleżanki. Zaraz jednak ponownie się do niej przysunęła i szepnęła jej do ucha:
- Zajmij się narzeczonym. Sama go znajdę.
            Po tych słowach odwróciła się i odeszła kilka kroków. Nie miała zamiaru szukać Toma. Chciała najpierw się zabawić i spróbować waty cukrowej na którą miała straszną ochotę. Wydobywając banknot z małej torebki podała go sklepikarzowi. Kiedy wręczył jej wielką watę na patyku aż pisnęła z radości. Ostatni raz jadła ją kiedy ojciec zabrał ją do wesołego miasteczka. Od tego czasu minęło trochę czasu, gdyż miała wtedy 8 lat. W takich chwilach jak ta brakowało jej rodziców, którzy mogliby towarzyszyć jej i bawić się razem z nią. Na szczęście już dawno pogodziła się z tym, że odeszli, a wspomnienie ich twarzy przynosiło jej częściej radość niż smutek.
            Zajadając tak watę nie zauważyła, że przed nią nagle wyrosła męska postać i władowała się w nią brudząc watą jego ciemną koszulę.
- Uważaj jak łazisz! – Krzyknął mężczyzna, a Alex jęknęła, gdyż skądś go pamiętała. Teraz jednak nie umiała sobie przypomnieć, skąd zna tego mężczyznę. – Przeklęte dzieci!
            Dzieci? – Zastanowiła się, unosząc swe brwi w zdumieniu. Może i była wzrostu dziecka, lecz już dawno przestała nim być.
- Ej! Nie jestem dzieckiem!
            Nagle mężczyzna na nią spojrzał. Jęknął pod nosem, przekrzywiając głowę na bok.
- Alex? – Spytał, a dziewczyna teraz była już pewna, że go zna. Nie umiała tylko powiedzieć jak mu na imię i skąd go kojarzy. – Przepraszam, że cię tak nazwałem!
            Również przeprosiła, za to iż nie patrzyła jak chodzi. Mężczyzna roześmiał się i pogładził jej głowę dłonią. Przyjrzała mu się uważnie. Wzrostem przypominał Thomasa, lecz to było wszystko co można było uznać za ich podobieństwa. Mężczyzna posiadał ciemną karnację, krótkie kasztanowe włosy z przodu postawione na żel i przenikliwe brązowe oczy. Ciągle szukała w myślach jego imienia nie chcąc wyjść na totalną idiotkę. Kiedy mężczyzna zaczął jej opowiadać o festynie, a raczej o jego poprzednich wersjach nie mogła się nadziwić, dlaczego go nie pamięta. Był miły, przyjacielsko nastawiony i najwyraźniej dobrze ją znał. Ciekawe tylko dlaczego to działało tylko w jedną stronę…
- Mój brat cię niepokoi? – Nagle tuż przy nich wyrósł Zack, obejmując przyjacielsko ramieniem jej rozmówce. Alex o mało co nie pacnęła się dłonią w czoło. No tak! Znała tego mężczyznę z przyjęcia. Nawet zamieniła z nim parę słów przy stole. To był Michael – starszy brat Zacka Coovera. Teraz już pewna uśmiechnęła się promiennie, witając się z Zack’em. – Mówiłaś, że wpadniesz do naszej restauracji, a jakoś cię tam nie widziałem!
            Jego zarzuty, w zestawie z obrażoną miną wydały jej się zabawne, przez co roześmiała się serdecznie, obiecując, że z pewnością w najbliższym czasie się tam zjawi.
Właśnie miała odejść, gdyż bracia zaprosili ją do obejrzenia końskich wyścigów, kiedy kątem oka zauważyła znajomą sylwetkę. Pośpiesznie odwracając głowę w tamtą stronę, pożegnała się z braćmi i pobiegła za Moorem, nie chcąc go stracić z oczu.     
Serce podeszło jej do gardła, gdy była o kilka kroków od niego. Jak zwykle wyglądał wspaniale. W czarnym, dopasowanym garniturze wyglądał seksownie jak sam diabeł. Kolorystycznie zgodny stetson na jego głowie, dodawał jego osobie nieprzystępności i tajemniczości. Tom trzymał przed sobą teczkę i przeglądał jakieś dokumenty. Postanowiła wykorzystać jego zamyślenie i przywitać się.
- Cześć!
            Powiedziała nieśmiało podchodząc bliżej. Tom spojrzał na nią ciekawie, lustrując jej sylwetkę wzrokiem, jego spojrzenie na chwilę zatrzymało się na jej nogach obutych w czarne baleriny.
- Jak widzisz z nogą już wszystko w porządku.
            Tom uniósł brwi w zaciekawieniu, krzywiąc usta w złośliwym uśmiechu.
- Wcale o to nie pytałem. – Powiedział cicho, powracając oczami do papierów. Alex zacisnęła usta, mając ochotę go udusić. To nie po to tyle się stroiła, by teraz ją zignorował. Otwarła usta by mu o tym powiedzieć, jednak Tom był szybszy. – Gdzie masz swojego chłopaka?
- Jakiego chłopaka? – Spytała zdziwiona jego nagłym pytaniem. Mężczyzna tylko wzruszył ramionami, jakby wcale go to nie obchodziło. Tom coraz bardziej ją irytował. – Nie mam żadnego chłopaka!
- To idź poszukać.
            Brytyjka nie wiedziała, co dzieje się w jego głowie. Najpierw mówił jej o chłopaku, później każe jej czegoś szukać… Ręce jej opadały.
- Już znalazłam to, czego szukałam.
            Mężczyzna ponownie na nią spojrzał, marszcząc swe czoło. Alex uśmiechnęła się szeroko, gdyż osiągnęła jeden z punków planu: „Zwrócić na siebie uwagę”.
- Doprawdy znalazłaś? – Powiedział przysuwając się do niej. Alex przełknęła ślinę, gdyż Tom nie zwracając uwagi na otaczających ich ludzi, schylił się do jej ucha i przez chwilę tylko, czuła jego gorący oddech oraz przyjemną woń jego perfum. – Poszukaj lepiej.
            Alex opanowując się, by nie odwrócić głowy, zrobiła krok w tył siląc się na chłód. W towarzystwie Toma jednak nie było to takie proste, jakby się mogło wydawać. Mężczyzna porażał wszystkie jej zmysły, paraliżując jej ciało.
- Skoro tak mówisz… - Szepnęła, wzdychając ciężko. Gestem dłoni odrzuciła w tył swe czerwone włosy, a potem pomachała Thomasowi na pożegnanie. – Więc baw się dobrze!
            Odwróciła się i pomaszerowała dalej, nie zachwycając go choćby jednym spojrzeniem. Teraz zgodnie z planem Tom miał ruszyć za nią, lecz nic takiego nie zrobił. Po paru metrach dziewczyna się zatrzymała, zastanawiając się po raz kolejny nad taktyką. Może Tom nie był jak wszyscy faceci i na niego nie działały takie sztuczki. Z bólem uznała, że skoro nie podążył za nią, z pewnością nie jest zainteresowany…
            Nagle poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła się mając nadzieje, że to Tom. Niestety nic nie szło dzisiaj po jej myśli.
- Cześć Alex! – Powitał ją Tim – pracownik z farmy Free Horse. Alex uśmiechnęła się smutno, także pozdrawiając chłopaka. – Czekasz na kogoś?
            W pierwszej chwili chciała mu odmówić, lecz potem pomyślała: „Czemu nie”. Tom widocznie nie chciał spędzić z nią czasu, więc dlaczego ona nie miała się zabawić. Chwyciła Tima pod ramię, uśmiechając się wesoło.
- Na ciebie! – Krzyknęła, pociągając mężczyznę w stronę skąd dochodziła muzyka. – Masz może ochotę zatańczyć?
            Tim nie kryjąc swojego zdziwienia, zmarszczył czoło, podnosząc dłoń i palcem wskazując na swą twarz. Alex jedynie roześmiała się widząc jego zmieszanie. Polubiła tego mężczyznę. Był miły, uprzejmy, przystojny… Ideał. Początkowo myślała, że ten ją podrywa, lecz szybko porzuciła ten zamysł. Choć nie miała sporego doświadczenia, jego orientacji domyśliła się niemal od razu. Początkowo nie była jednak tego pewna, lecz gdy go o to zapytała, natychmiast się przyznał. Facet był gejem i wcale tego nie ukrywał. Alex natomiast poczuła się swobodniej w jego towarzystwie, wiedząc, że ten nie będzie chciał jej zaciągnąć do łóżka.
- No dobrze, ale najpierw coś zjedzmy! – Krzyknął z ochotą, przejmując dowodzenie i ciągnąc ją pod wielki baldachim. Alex zamówiła frytki, a Tim nie mogąc się powstrzymać przed pachnącymi żeberkami, wziął ich dwie porcje. Usiedli przy stoliku zajadając posiłki i rozmawiając wesoło. Nagle Tim znieruchomiał patrząc w punkt nad jej głową. – Alex… Chyba się zakochałem.
            Alex odwróciła się przebiegając wzrokiem po tłumie za nią. Nagle wpadł jej w oczy Tom, który przyglądał im się z dziwnym wyrazem twarzy. Brytyjka odwróciła się ignorując jego obecność. Wyciągnęła dłoń i pogładziła nią Tima po policzku, w miejscu gdzie umazał się ketchupem.
- Jest przystojny?
- Bardzo. – Szepnął, odwracając pośpiesznie wzrok na jej twarz. Na jego policzki wstąpił rumieniec. – Akurat w moim typie.
            Choć była ciekawa w kim to zadurzył się jej przyjaciel, nie odwróciła się jednak, wiedząc, że Tom stoi za nimi. Z tej odległości nie mógł jednak słyszeć ich rozmowy. Alex wytarła dłonie w serwetkę i podniosła się z miejsca chcąc wyrzucić puste już opakowanie po frytkach.
- Ale to nie moja liga… - Posmutniał nagle Tim, odkładając żeberka na plastikowy talerzyk. – A znając moje szczęście - pewnie jest hetero.
            Alex zmartwiła się jego słowami. Mężczyzna nie wierzył w siebie, a każdemu przeznaczone jest szczęście. Dziewczynę trochę zmartwiła jego smutna mina, więc niewiele myśląc przytuliła się do niego, składając na jego policzku pocałunek.
- Nie możesz tak mówić. – Szepnęła, odgarniając mu włosy za ucho. – A może on także się w tobie zakocha?
            Nagle przypomniała sobie o Tomie i oderwała się od Tima. Przebiegła wzrokiem po tłumie, lecz nie dostrzegła już między nim Moorea. Może tego nie widział… - pomyślała.
            Tim zmienił temat i dokańczając swe żeberka wstał od stołu i chwycił Alex za dłoń. Maszerowali tak sobie, idąc za muzyką, bo Aleksandra chciała zatańczyć, lecz teraz w oczy wpadło jej coś innego. Nie wiedząc jak nazwać dziwną, wiejską zabawę, zaczęła się jąkać i wskazywać palcem na bawiących się ludzi. W grze uczestniczyło dwoje ludzi – kobieta i mężczyzna. Zadaniem pary było złapanie małych świnek biegających w zagrodzie. Alex nigdy nie widziała takiej zabawy, więc chciała się choć temu przyjrzeć. Tim jednak miał inny plan. Podszedł do sędziego – dużego mężczyzny w czerwonym kapeluszu i zapisał ich na listę. Facet wręczył im niebieskie kombinezony i wysokie kalosze. Alex trochę wahając się przed założeniem ubrania, postanowiła się wycofać, jednak Tim błagał ją, prosząc by się zgodziła. Nie wiedziała czemu mężczyzna chcę wygrać. Może chodziło tu o męskie ego, ponieważ nagrodą była bransoletka z cukierków. Nie sądziła więc by ten chciał ją nosić. Nie ociągając się długo wskoczyła w kombinezon i gdy mężczyzna wezwał pozostałe pary, weszli do zagrody.
Ustawili się na starcie, a gdy usłyszeli gong, ruszyli do biegających zwierzaków. Gra była trochę utrudniona, ponieważ sędzia związał im ręce. Tak więc trzymając się mocno za dłonie, ruszyli za uciekającym zwierzakiem. Kiedy już myśleli, że ją dopadli, świnka kopnęła raciczkami i umknęła im w ostatniej chwili. Tim przeklął pod nosem, lecz nie zatrzymał się, pognał do następnej, ciągnąc za sobą Alex.
Pogrożeni w pogoni, nie zdawali sobie sprawy, że ktoś przygląda im się ciekawie.
- Tim! – Krzyknęła Alex, gdyż zauważyła właśnie, że jedna ze świnek próbując wyjść z zagrody, zaklinowała się między jej szczeblami. – Złapmy tamtą!
            Nie wdając się w dalsze dyskusje podbiegli do kwiczącej świnki i złapali ją. Ciesząc się jak dzieci, zanieśli ją do sędziego. Ten z uśmiechem odebrał im zwierzaka i wielkim młotem uderzył w gong.
- Chyba mamy zwycięzców! – Zakomunikował, gdy szmery ucichły. Wydobył z wielkiego worka, ustawionego za nim, dwie paczki bransoletek z cukierków i wręczył je Alex. – Gratulujemy parze niebieskiej!
            Tłum zaczął wiwatować i bić brawo. Alex roześmiała się, a Tim nie móc się powstrzymać porwał ją w ramiona i chwytając za jej biodra uniósł nad siebie. Dziewczyna trochę zaskoczona chwyciła go mocniej za ramiona, lecz nie przestała się uśmiechać. Nie sądziła, że przy tak dziwnej zabawie mogłaby bawić się tak wspaniale. Tim okazał się wspaniałym partnerem i dzięki niemu wygrali bransoletki.
- Opuść mnie już, jestem za ciężka! – Krzyknęła, uderzając go delikatnie w ramię. Mężczyzna powoli postawił ją na ziemi.
            Sędzia ponaglił ich do zdjęcia kombinezonów, gdyż w kolejce stały już inne pary, chcące wziąć udział w pogoni. Zrzucili więc szybko ochronne ubrania i odeszli od zbiegowiska.
- A właśnie! – Alex nagle przypomniała sobie o nagrodzie i wyciągnęła dłoń z cukierkową biżuterią w stronę mężczyzny. Ten przyjął od niej pakunek. Rozdzierając folie zębami, wydobył z niej gumkę z kolorowymi cukierkami i założył ją na dłoń dziewczyny. Alex spojrzała na niego ciekawie, a ten zaśmiał się tylko. – Nie chcesz jej?
- Do ciebie bardziej pasuje. – Powiedział, obejmując ją ramieniem w pasie. Brytyjka zaśmiała się, także obejmując go ręką. – Drugą zostaw sobie na jakąś specjalną okazję.
            Nie sądziła by w przyszłości nadarzyła się jakaś specjalna do tego okazja. Pewnie ten jak i kolejne dni spędzi z przyjaciółmi, i nie będzie to niczym szczególnym. Myliła się wszakże, gdyż los w postaci wysokiego blondyna, miał zgoła inny plan. 
- Myślałem, że bardziej się postarasz… - Przepełniony goryczą głos Moorea, który nagle wyrósł tuż naprzeciwko nich jak z pod ziemi, przestraszył Alex. Dziewczyna nie sądziła, że jeszcze będzie miała dzisiaj okazję do rozmowy z nim. – Niskie masz wymagania…
            Po tych słowach przebiegł spojrzeniem po Timie, który przypatrywał mu się ze zmarszczonym czołem. Taką samą minę zapewne miała Alex, która po części nie zrozumiała słów Toma. Nagle jednak przypomniała sobie o jego uprzedzeniu do małżeństwa, jak i śmiesznych domysłach, że też ona ma tylko jeden cel w życiu, czym było złapanie bogatego męża.
- A prześwietliłaś przynajmniej jego konto? – Jego słowa, uderzały niczym bicz, powodując u Alex smutek, a także i wielką złość. Jej serce rozpadało się na miliony kawałeczków. – Nie chciałabyś się upewnić, czy aby twój wybranek nie jest bankrutem?
- Nawet jeśli jest, nic ci do tego! – Powiedziała dumnie, nie mogąc znieść jego twardego głosu i oczu, które przewiercały ją na skroś. Tom zacisnął wściekle szczęki, przesuwając wzrokiem po ich przytulonych ciałach. Nie wiedział dlaczego, lecz ten widok spowodował, że miał ochotę, odstrzelić ręce, towarzyszącemu jej mężczyźnie. – Niczego o mnie nie wiesz, więc nie masz prawa wysnuwać takich wniosków!
            Brwi Toma zadrżały niespokojnie, a oczy spoczęły na jej zaczerwienionej twarzy. Sama nie mogła uwierzyć w to, że powiedziała mu coś takiego. Teraz jednak gdy pojęła znaczenie swych słów, spłoniła się po końcówki włosów.
            Nagle obok pojawiła się Sam oraz Luke.
- Och Tom! – Krzyknęła Sam, pociągając za sobą narzeczonego i stając z nim obok Toma. – Widzę, że gawędzisz sobie z Alex…
            Tom prychnął pod nosem, zaciskając mocniej szczęki. Aleksandra również prychnęła, naśladując jego sapnięcie. Nie uszło to uwadze młodszego Moorea, który spojrzał na nią morderczo, a ta odwdzięczyła mu się tym samym. Prowadzili ze sobą niemą wojnę na spojrzenia, podczas gdy Tim wpatrywał się jak zaklęty w nowoprzybyłych.
- Co z nimi jest? – Spytał Luke, szturchając Sam dłonią. Ta jedynie wzruszyła ramionami obojętnie, robiąc zdziwioną minę. W głębi duszy natomiast cieszyła się widząc iż Alex postanowiła zawalczyć z jego naturą. – Co ty?!
            Luke nagle krzyknął przerażony zwracając na siebie całą uwagę towarzystwa. Tim upadł na kolana przed mężczyzną, chcąc pochwycić jego dłoń. Luke natomiast nie dał mu tego zrobić, pośpiesznie robiąc krok w tył, chowając ręce za plecami.
- Wyjdź za mnie! – Krzyknął, a jego oczy rozbłysły. Złożył dłonie jak do modlitwy wpatrując się w mężczyznę jak w obrazek. – Kocham cię!
            Alex jęknęła pod nosem i zamrugała parokrotnie powiekami nie wierząc w to czego stała się świadkiem.
- Ej, Romeo! – Warknął Tom, chwytając Alex za ramię i przyciągając do siebie. Dziewczyna jęknęła, gdyż poczuła na plecach jego twardą pierś. Podniósł dłoń i palcem wskazał na jej głowę. – Tu jest twoja Julia. 
            Brytyjka już chciała mu wyjaśnić, że to nie o nią tu chodzi, kiedy odezwał się Luke.
- Sam jest już zajęta! – Warknął grożąc mu palcem i odciągając Sam za swoje plecy.
- Luke… - Szepnęła Alex, wzdychając ciężko, gdyż najwidoczniej tylko ona znała tajemnice chłopaka. – To…
Teraz jak na niego patrzyła, wiedziała w kim zakochał się jej przyjaciel. Obiektem uczuć ciemnowłosego mężczyzny był Luke Moore, a ona jakoś nie umiała ich o tym poinformować. Chciała zrobić krok do przodu, lecz Tom, skutecznie ją przy sobie zatrzymał, przytrzymując dłońmi jej ramiona.
- Nie kocham Sam, tylko ciebie! – Wrzasnął Tim, czerwieniąc się niczym burak. Sam jęknęła przerażona, a Luke znieruchomiał, jakby to wszystko wydało mu się tylko zwidem. – Dzisiaj zrozumiałem, że się w tobie zakochałem.
            Alex zachichotała nie mogąc się przed tym powstrzymać. Przebiegła wzrokiem po zaskoczonych twarzach przyjaciół, co rozbawiło jej jeszcze bardziej. Odwróciła głowę, by sprawdzić jaką minę ma Tom. Ten jednak zamiast spodziewanego szoku, promieniał wesołością, a cała jego niedawna wściekłość zniknęła bez śladu.
- Zrobiłaś to specjalnie… - Szepnął, spoglądając z uśmiechem w jej zielone tęczówki. Serce Alex zadudniło jej mocno w piersi. Dziewczyna zaczęła głośno oddychać, gdyż ich twarze dzieliły centymetry. Tom spojrzał na wykłócającego się z klęczącym mężczyzną brata, chwycił Alex za dłoń i pociągnął za sobą. – Chodźmy stąd.
            Brytyjka przytaknęła mu głową, zaciskając mocniej jego dłoń. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele. Nie ważne było dokąd idą. Za nim poszłaby na samo dno piekieł…
Jednak po parunastu krokach pokonanych w milczeniu, zaczęła się zastanawiać dokąd zmierzają. Jej ciekawość zwyciężyła.
- Dokąd mnie ciągniesz? – Spytała unosząc brwi, gdyż ominęli już wszystkie budki i stragany, kierując się tam, gdzie teren festynu się kończył. Mężczyzna jednak nie odpowiedział. Ciągle parł do przodu, przeciskając się przez tłumy bawiących się ludzi. Nagle przystanął i nie pytając o nic, przyciągnął ją do siebie, jedną dłonią chwytając jej dłoń, drugą umieszczając na jej tali. Kiedy gdzieś w oddali rozbrzmiała spokojna ballada country, zaczął miarowo bujać się na boki w tańcu. Alex podniosła na niego zaskoczone spojrzenie. – Skąd wiedziałeś?!
            Tom roześmiał się wesoło, schylając głowę do boku jej twarzy i przytulając do niej swój szorstki policzek. Dziewczyna zadrżała, gdy twardy zarost, przesunął się po jej skórze. Przytuliła się do niego mocniej, pociągając nosem, wdychając jego przyjemny męski zapach.
- Jak widzisz coś o tobie wiem… 
            Alex uśmiechnęła się, a jej serce ponownie wypełniło się ciepłem. Wiedziała, że tak długo jak będzie żyła, nigdy nie odgadnie jego myśli. Tom był wielką zagadką i naprawdę trudno było przewidzieć jak zachowa się w danej sytuacji. Kiedy spotkali się dzisiaj pierwszy raz, nie chciał nawet na nią spojrzeć, za to teraz przytulał ją w tańcu. Na myśl nasunęła jej się tylko jedna odpowiedź jego dziwnego zachowania.
- Byłeś zazdrosny?
            W chwili kiedy to wypowiedziała, zdała sobie sprawę ze swoich słów. Nie chciała powiedzieć tego na głos!
- O tego geja? – Spytał Tom, wtulając się w jej szyję, przez co nie mogła skupić myśli. Dotyk był tak przyjemny, że prawie rozpływała się w jego ramionach. Gdzieś grała muzyka do której tańczyli, lecz Alex w chwili, gdy przysunął głowę do boku jej twarz, przestała ją słyszeć. – Chciałabyś…
            Kłamca… - Pomyślała Alex wyrywając dłoń z jego uścisku i zarzucając mu ramiona na szyję. Musnęła jego usta, przytulając się później do jego piersi, składając pocałunki na jego obojczyku, w miejscu gdzie jego koszula była rozpięta.
- Kłamczuch… - Szepnęła, w tej chwili podejmując decyzję, która została nierozstrzygnięta, przy ich poprzednim spotkaniu. Odsunęła się na krok i nie spuszczając wzroku z przystojnej twarzy, chwyciła za jego dłoń, splątując swe palce z jego. – Zgadzam się.
- Na co się zgadzasz, mała? – Na jego twarzy pojawił się dobrze jej znany złośliwy uśmiech.

            Alex ponownie się przysunęła, zbierając w sobie całą odwagę do wykonania tego kroku. Przejechała dłonią do jego piersi, zmierzając ku dołowi. Kiedy jej palce wsunęły się za pasek jego spodni, Tom roześmiał się, wyciągając jej dłoń i nie tracąc słów, pociągnął ją w stronę parkingu. Kiedy zobaczyła dobrze jej znany samochód, widziała, że właśnie do niego zmierzają. Teraz kiedy wszyscy byli zajęci balowaniem, nikt nie będzie ich szukał…

1 komentarz:

  1. Tim to taki miły gość, trochę szkoda, ze nie jest hetero, z drugiej strony to rozwiązało cały kłopocik z Tomem xD Muahahaha, koleś taki zazdrosny, jak ja to kocham

    OdpowiedzUsuń