Alex
spojrzała na zachodzące już słońce. Westchnęła zrezygnowana, bo miała nadzieje,
że ten dzień będzie bardziej ciekawy. Od pory obiadowej kręciła się po farmie
bez celu nie wiedząc co ze sobą począć. Została wprawdzie zagadana przez
jednego czy dwóch pracowników, lecz dzięki temu, że Richard tego dnia ich
nadzorował i zaganiał do roboty, udaremnił ich podryw. Nuda zaprowadziła ją
nawet do stajni, by zobaczyć konie, których w głębi duszy się obawiała.
Niestety zwierzęta chyba wyczuły jej niepewność, rżąc i stukając swymi kopytami
o podłoża boksów. Na końcu swej wędrówki postanowiła posiedzieć trochę na
drewnianej huśtawce, mając cichą nadzieje, że Tom zjawi się po brata, gdyż
nigdzie w pobliżu nie zauważyła samochodu starszego Moorea, lecz straciła na to
wszystkie nadzieje, gdy stajenny przyprowadził białego konia Luka.
Sam
właśnie odprowadzała swojego narzeczonego, który spędził z nią i jej rodziną
całą niedziele, jednak teraz nastał czas ich pożegnania, gdyż Luke musiał
wracać do siebie. Kiedy tak przyglądała się ich pożegnaniu zauważyła, że Sam
zanim pocałowała swojego chłopaka, spojrzała na nią, jakby sprawdzając czy ta
na pewno im się przygląda.
Bardzo
dobrze wiedziała co Sam, chciała jej udowodnić i nawet miała już przygotowaną
odpowiedź, gdy amerykanka podeszła do niej, mając przyczepiony do twarzy złośliwy
uśmiech.
-
I co, nadal sądzisz, że nie mam serca?
Właśnie tego pytania się spodziewała.
Nie śpiesząc się z odpowiedzią przyjrzała się jej twarzy i uśmiechnęła się
smutno. Ciągle nie zmieniła swego zdania i to, że przyjaciółka przez cały dzień
starała się jej to udowodnić nie zmieniło jej zdania.
-
Tak.
Sam aż poczerwieniała ze złości
słysząc to krótki słowo. Uderzyła otwartą dłonią w ramę huśtawki i bezsilnie
opadła na nią, lądując obok Alex. Dziewczyna w milczeniu postanowiła poczekać,
aż przyjaciółka ochłonie. Co nagle to po… Właśnie! W przypadku Sam pośpiech
niczego by nie zmienił, a raczej mógłby tylko wszystko pogorszyć.
-
I ty, podła istoto, masz czelność nazywać się moją przyjaciółką?! – Wrzasnęła,
uderzając nie delikatnie, ale też i nie mocno w ramię Angielki. – Idź do diabła!
Alex westchnęła. Sam choć dobrze jej
szło w udawaniu, nie potrafiła jej zwieść. Richard oraz Rose zdołali się na to
nabrać. Nie wiedziała jak sytuacja wyglądała z Grayem, lecz pewna była tego, że
Susan nie wierzyła w jej nagłą miłość, tak jak i ona. Gdyby wspólnie nie
dzieliły pokoju w akademiku i nie zbliżyły się do siebie, z pewnością by w to
uwierzyła, jednak po latach, w których widywała ją w różnych sytuacjach, czy to
chwilach szczęścia i radości, czy w smutku i chorobie. Nie dała się jej zwieść. Wiedziała doskonale, że Sam nienawidzi
sąsiada i tylko oszukuje, że pała do niego wielkim uczuciem.
-
Właśnie tym co robisz udowadniasz mi że go nie masz. – Szepnęła nagle, nie
mogąc się już powstrzymać. Sam musiała zrozumieć, że w sprawie miłości nie
można nikogo zwodzić. - Nie możesz się
bawić czyimiś uczuciami i nie…
-
Luke wie o wszystkim. – Powiedziała, przerywając Alex wypowiedź. Brytyjka
spojrzała jej w oczy, szukając tam choć odrobinę kłamstwa, lecz jej niebieskie
oczy były poważne, co znaczyło, że mówiła prawdę. – Zawarliśmy układ.
-
Jaki układ?
Alex nie mogła usiedzieć z
niecierpliwości. Zaczęła się kręcić na siedzeniu huśtawki, która poruszona
zaczęła się bujać we wszystkie strony.
-
Tajemny układ tylko między nami… - Szepnęła Sam, biorąc między palce pasmo
swoich włosów i zaczęła się nimi bawić. Alex szturchnęła ją parę razy, jednak
ta nic jej nie chciała powiedzieć. Milczała jak zaklęta. W końcu nie wytrzymała
i wybąknęła. – I tak byś tego nie zrozumiała… Dla ciebie istnieje tylko jedna
droga…
Jedna droga? – Zastanowiła się
Brytyjka. – O czym ona w ogóle gada?
-
Zaczynasz mówić jak ksiądz! – Jęknęła po paru sekundach. Ostatnio wszyscy
zaczęli mówić jakimś szyfrem, którego widocznie tylko ona nie rozumiała i
powoli zaczęło ją to strasznie irytować. – Czego bym nie zrozumiała?
Sam westchnęła ciężko. Alex
natomiast uśmiechnęła się widząc jej krzywą minę. Zawsze tak robiła, gdy nie
chciała o czymś mówić, lecz wystarczyło tylko trochę nad nią popracować, co
oznaczało raczej zamęczanie, by w mig podzieliła się z nią całą tajemnicą. Sam zaczęła
wprowadzać ją w umowę, którą zawarła z Moorem, a Alex z każdym jej wypowiadanym
słowem, czuła coraz większe zawstydzenie. Policzki piekły ją i przyłożyła w
pewnym momencie do nich dłonie, chcąc sprawdzić czy aby nie płoną.
-
No więc tak to wygląda…
Stwierdziła
na koniec, wstając z miejsca i nie mówiąc nic więcej, weszła do domu,
zostawiając w osłupieniu Brytyjkę. Alex wzięła kilka głębokich wdechów, by
uspokoić nerwy. Musiała przyznać, że Sam była odważna decydując się na taki
krok. A Luke zaintrygował ją kompletnie przystając na jej propozycje. Z tego co
wiedziała Sam zaliczyła kilka nieudanych związków w czasie studiów, gdyż nie
umiała się zdobyć na krok, gdy chłopak proponował jej współżycie. Ten ton
jednak, którym jakby od niechcenia powiedziała, że zostanie kochanką Moorea,
zaskoczył ją i trochę zastanowił.
Musiała
jak najszybciej dowiedzieć się od Sam, co ją skłoniło do podjęcia tego kroku.
Może kochała sąsiada i dlatego powzięła taki zamiar, a może chodziło tu tylko i
wyłącznie o pożądanie? Dopiero po rozmowie z Sam będzie pewna. Zerwała się więc
z huśtawki i wbiegła do domu, o mało co nie przewracając się o wycieraczkę,
pognała do schodów, gdyż nie dostrzegła przyjaciółki w salonie, a kuchnie
całkowicie odrzuciła, gdyż dochodziła osiemnasta, a Sam nie lubiła jeść przed
wieczorem.
Była
już na trzecim stopniu, gdy nagle usłyszała głos Rose, wołający ją po imieniu.
Odwróciła się i zobaczyła, że matka przyjaciółki wychyliła się z salonu i
pomachała do niej.
-
Alex, ktoś do ciebie. – Już miała spojrzeć na drzwi, bo w pierwszej chwili
pomyślała, ze ktoś przyszedł, jednak zauważyła, że w drugiej dłoni Rose trzyma
słuchawkę telefonu. Z mieszanymi uczuciami podeszła do aparatu i odebrała ją
kobiecie. Zanim przyłożyła ją do ucha Rose przyłożyła dłoń do ust i wyszeptała:
- Jakiś mężczyzna...
Alex przez chwilę czekała aż pani
Anderson opuści pomieszczenie, zachodząc w głowę, kto to mógł dzwonić do niej,
na telefon rodziny Sam. Przyjaciół innych niż amerykanka nie posiadała, rodziny
także, a co ją kompletnie zmieszało, dzwonił mężczyzna. Obojętnie przystawiła
słuchawkę do ucha i wypowiedziała typową formułkę odbierania, myśląc w
pierwszej chwili, że to na pewno pomyłka.
-
Myślałem mała, że już nigdy nie podejdziesz do tego telefonu! – Głos,
przepełniony irytacją i zabarwiony nutką złości poznałaby wszędzie. Może i był
trochę inny niż w rzeczywistości, zniekształcony przez linię telefoniczną, lecz
nadal tak samo zmysłowy. – Więcej do ciebie nie zadzwonię!
Słysząc ostatnie jego zdanie o mało
co nie roześmiała się z radości. Nie wiedziała wprawdzie co skłoniło Toma do
tego kroku, lecz nie sądziła by była to zwykła przyjacielska pogawędka, jaką
prowadzą znajomi. Musiał mieć jakiś ważny powód, że telefonował właśnie do
niej.
-
A dlaczego do mnie dzwonisz? – Spytała siląc się na powagę, jednak nie mogła
powstrzymać uśmiechu, który wcisnął się jej na usta. Aż miała ochotę podskoczyć
ze szczęścia.
Na moment po drugiej stronie
nastąpiło milczenie, a później do jej uszu doszedł świst, jakby mężczyzna
wzdychał. Poznała po tym, że coś musiało go zirytować.
-
Pamiętasz, że jesteśmy umówieni na środę? – Alex przekrzywiła głowę, patrząc
ciekawie na kalendarz zawieszony w przedpokoju. Czerwona ramka była umieszczona
na niedzieli, co oznaczało, że nie zagubiła się w czasoprzestrzeni. Już bała
się, że przegapiła dwa dni. Zapytała więc o to Toma. – Wiem, że jest niedziela!
Zachichotała, słysząc jego
podniesiony głos. Nie wiedziała czemu, ale droczenie się z nim przynosiło jej
radość. Zwykle i tak był ciągle na coś zły, więc nie zaszkodziło mu trochę
podokuczać.
-
Już się stęskniłeś? – Powiedziała, zaraz potem przykładając dłoń do ust.
Powiedziała coś, czego nie chciała i teraz zaczynała tego żałować. Jednak nie
długo, ponieważ potem usłyszała w słuchawce jego śmiech. Nagle jednak
zapragnęła się dowiedzieć prawdziwego powodu dla którego dzwonił. – Tom, coś
się stało?
-
Pomyślałem sobie, że nie warto czekać do środy… - Jego zniżony, prawie do
szeptu głos, przyjemnie rozpalał ogień w jej wnętrzu. Jej serce zabiło,
ponieważ z jego słów wynikało, że mężczyzna chciał się z nią zobaczyć. – Jesteś
dzisiaj wolna?
Alex rozszerzyła oczy w zdumieniu.
Randka? – Pomyślała, o mało co nie piszcząc do słuchawki, jednak w porę się
przed tym powstrzymała. Tak bardzo marzyła by to usłyszeć, a teraz to była
rzeczywistość. Po tym jak powiedział Zackowi o ich randce w środę, na początku
się cieszyła, jednak później gdy leżała już w łóżku pomyślała, że pewnie
powiedział tak tylko dlatego, by zrobić mu na złość. Teraz jednak sam z siebie,
niezmuszony, proponował jej spotkanie.
-
Jestem wolna…
-
Bierz samochód i przyjeżdżaj… Czekam…
Alex zamrugała powiekami, jakby coś
jej pod nimi tkwiło. Nie wiedziała sporo a randkach, lecz czy to nie mężczyzna
przyjeżdża po kobietę, a nie odwrotnie? Zawsze znała tylko taki sposób, lecz
słowa Toma ją zaintrygowały. Nagle zaczęła się zastanawiać, czy aby w Ameryce
nie jest inaczej i nawet chciała o to spytać Toma, jednak zauważyła, że ten się
rozłączył. Spojrzała tępo w słuchawkę i odłożyła ją na widełki. Obok na
komodzie leżała książka telefoniczna. Nie czekając długo otworzyła ją i
wyszukała właściwy numer. Miała nadzieje, że pierwszy z brzegu David Moore
okaże się właściwym trafem, a upewniła się dopiero, gdy usłyszała w słuchawce,
dobrze znany jej głos Toma.
-
To znowu ja… - Powiedziała na wstępie, nie chcąc znów przeciągać ich rozmowy.
Było jej trudno się do tego przyznać, lecz musiała to zrobić. Było jej nieco
niezręcznie prosić przyjaciółkę, która była do Toma negatywnie nastawiona, by
ją do niego podwiozła. – Chodzi o to, że ja… Nie bardzo umiem jeździć
samochodem…
-
Jak to nie umiesz? –Spytał jakby prowadzenie samochodu, wysysało się wraz z
mlekiem matki.
Może
dla amerykanów było to coś niezbędnego do życia, jednak dla Angielki zupełnie
nieprzydatne. Samochody były drogie, a ona mieszkając sama nie chciała wydawać
pieniędzy na taką rzecz jak auto, kiedy nie wiedziała czy starczy jej na życie
i opłacenie mieszkania. Londyn był skomplikowanym miastem i znacznie szybciej,
a także oszczędniej, było poruszanie się po nim na pieszo lub korzystając z
komunikacji publicznej. Wiele uliczek było wąskich i nieprzejezdnych, a w
niektóre miejsca nie można było wjechać, nawet gdy była na to sposobność.
Wyjaśniła to Thomasowi, nie ukrywając przed nim faktu, że prawo jazdy nie było
jej potrzebne. Teraz jednak żałowała, że go nie ma.
-
Nic nie szkodzi. – Powiedział łagodnie, a Alex szczęśliwa, że spokojnie przyjął
jej deklaracje, cieszyła się na myśl, że mężczyzna po nią przyjedzie, lecz ten
miał z goła inny pomysł. – Możesz przyjechać konno.
-
Odpada… - Szepnęła do telefonu, modląc się by mężczyzna nie posłał ją w diabły.
Postanowiła także w tej chwili, że nie tylko poprosi przyjaciółkę by ta
nauczyła ją prowadzić, lecz także oswoi się z końmi. – Nie umiem jeździć konno.
Nawet się ich trochę boję…
Usłyszał nagły huk, jakby coś po
drugiej stronie słuchawki spadło na ziemie. Potem do jej uszu doszło ciche
przekleństwo i już chciała się odezwać, by przeprosić za to, że nie jeździ
konno, lecz jej rozmówca przemówił.
-
Za dziesięć minut po ciebie przyjadę!
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów
mężczyzna się rozłączył. Alex przez chwile wahała się z odłożeniem słuchawki.
Przyjedzie po mnie? – pomyślała, a zaraz potem jęknęła, zdając sobie sprawę, że
ma na sobie zwyczajny zielony t-shirt i stare dżinsy, pamietające lepsze czasy.
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, pobiegła na górę, chcąc się
przygotować do spotkania.
Wbiegła do pokoju i bezradnie opadły
jej ręce, gdy otwierała szafę. Chciała włożyć sukienkę, lecz każda z
przywiezionych zwiewnych, letnich sukienek nie wydała jej się w tej chwili
odpowiednia. Poza tym każda z nich wymagałaby prasowania, na co kompletnie nie
miała teraz czasu. W końcu zdecydowała się na niebieską bluzkę, której jeszcze
na sobie nie miała i czarne szorty sięgające przed kolana. Właśnie wychodziła z
łazienki, gdy do jej pokoju wparowała Sam.
-
Co to, wybierasz się gdzieś? – Spytała, patrząc na Alex z zaciekawieniem w
swych niebieskich oczach. Nagle dało się słyszeć warkot silnika, co oznaczało,
że jej randka właśnie przyjechała. Na szczęście była już gotowa. Miała już
minąć przyjaciółkę, lecz ta zastąpiła jej drogę. – Czy to samochód Zimnego
Toma?
Alex przytaknęła przyjaciółce i
ponowiła próbę jej wyminięcia jednak jej zmagania, zastały udaremnione przez
krzyk amerykanki.
-
Nie chcesz mi chyba powiedzieć…
-
Umówiłam się z nim! – Krzyknęła, wymijając ją. Nie miała zamiaru tracić czasu i
wzbudzić w Tomie zniecierpliwienia, na jej oczekiwanie, tylko przez to, że Sam
miała nagle ochotę z nią pogadać. – Zaprosił mnie na randkę!
-
Tak ci powiedział? – Spytała Sam, unosząc swe brwi w zaciekawieniu. Alex
zatrzymała się na chwilę. W sumie, to nie była tego pewna, lecz jak inaczej
można było zrozumieć jego słowa? To było ewidentnie zaproszenie na randkę!
- Na twoim miejscu, nie byłabym tego
taka pewna…
Alex w tym momencie schodziła już po
schodach. Nie chciała kłócić się z przyjaciółką, bo jak sądziła ta patrzyła na
Thomasa zupełni inaczej, przez pryzmat tego jakim był kiedyś. Lecz Brytyjka nie
sądziła, że ten mężczyzna, która całował ją tak namiętnie i posiadał w oczach
tak wiele ciepła, które zauważyła ostatnim razem, mógł być draniem.
-
Na szczęście nie jesteś na moim miejscu.
Powiedziała, będąc już przy drzwiach
i nie zawracając sobie głowy jej następnymi słowami, wyszła na zewnątrz i
ruszyła prawie biegiem do nieopodal zaparkowanego auta. Z uśmiechem na ustach
wsiadła, a Tom obrzucił ją niecierpliwym spojrzeniem jak tylko zajęła miejsce
pasażera. Nic jednak nie powiedział, tylko nakręcił i chwile potem, mknęli po
drodze, zostawiając za sobą kłęby kurzu.
-
To gdzie jedziemy?
Alex
po paru minutach milczenia, nie mogła się powstrzymać by nie zagadać mężczyzny.
Ten był całkowicie skupiony na drodze i już myślała, że jej nie odpowie, ten
jednak ku jej zaskoczeniu odpowiedział, a jego nieco ochrypły głos, wprawił jej
ciało w drżenie.
-
Do Lucky Farm.
Krótka rzeczowa odpowiedź, po części
zawiodła ją bo myślała bardziej o jakimś kinie, czy też restauracji. Lecz nagle
doszła do niej brutalna prawda. Zabierał ją do swojego domu, co oznaczało…
Pokręciła delikatnie głową, wprawiając swoje włosy w ruch, odpędzając dziwne
myśli, które nasuwała jej wyobraźnia. Najgorsze było to, że znów poczuła ciepło
na policzkach, co w jej przypadku oznaczało tylko jedno – rumieniec. Na
szczęście mężczyzna siedział profilem i był całkowicie pochłonięty prowadzeniem
auta.
Alex o mało nie zaśmiała się
triumfalnie, gdyż miała idealną sposobność, by trochę mu się poprzyglądać, nie
obawiając się tego, że zostanie nakryta. Nic jednak nie szło po jej myśli.
-
Znowu to robisz… - Upomnienie, które wyszło z ust Toma, trochę ją przestraszyło,
lecz nie odwróciła wzroku. Nie wiedziała dlaczego tak właśnie jest, lecz ten
mężczyzna odczytywał jej wszystkie myśli, jakby był telepatą, lub jakimś
medium. – Mówiłem ci żebyś się nie gapiła.
W pierwszym odruchu chciała
przeprosić, lecz przypomniała sobie, że ostatnio dostała za to pstryczek w nos
i w ostatnim momencie się przed tym powstrzymała. Odwróciła spojrzenie do okna
i obserwowała czerwień zachodzącego słońca. Jak mniemała, będzie miała jeszcze
sporo okazji by na niego patrzeć. Trzeba było tylko uzbroić się w cierpliwość.
Po paru minutach dojechali. Lucky Farm nie była zbytnio oddalona od Free Horse,
więc podróż z jednej farmy do drugiej zajmowała niecałe 10 minut. Wysiadła z
auta i przystanęła czekając na jakieś instrukcje od mężczyzny, gdyż nie
wiedziała gdzie ma się udać. Była tu zaledwie raz, z czego nie zwiedziła za
dużo.
Thomas wysiadając z samochodu, od
razu skierował się do wielkiego budynku – tego samego, do którego została
ostatnio zaciągnięta. Niepewnym krokiem ruszyła za nim, nie pytając o nic, w
ciszy podążając za jego kuszącą sylwetką. Tom, jak zauważyła, posiadł dziwny
sposób chodzenia, gdyż bujał się nieznacznie na boki, przez co można było
dostrzec wyraźniej grę jego mięśni pod materiałem dopasowanej koszuli.
-
Wchodź. – Powiedział obojętnie, przepuszczając ją w drzwiach. Alex dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że znajdują się w tym samym pomieszczeniu co
ostatnio. Biuro nie zmieniło się ani trochę, no może odrobinę, gdyż jego biurko
było zawalone papierami, rozłożonymi pod jakiś dziwnym niezrozumiałymi kątami.
Alex usiadła, gdy wskazał jej krzesło, mając nadzieje, że przyszli tu gdyż
czegoś zapomniał. – Mówiłaś ostatnio, że skończyłaś Oksford?
Przytaknęła nie bardzo wiedząc, o co
może mu chodzić. Jego następne zdanie całkowicie pozbawiło ją jej wyobrażeń o
randce.
-
Mam pewien kłopot z tymi papierami, a jak na złość moja sekretarka złamała nogę
i jest na zwolnieniu…
Alex przez chwilę, miała nadzieje,
że ten wytłumaczy, że to tylko tak przy okazji i zaraz zabierze ją na randkę o
jakiej marzyła, jednak gdy podał jej papiery, całkowicie straciła jakiekolwiek
szanse na to iż jej sen się ziści.
W milczeniu przyjęła dokumenty i
przez chwilę przyglądała się cyfrom, lecz nie mogła się na nich kompletnie
skupić. Zagryzła mocno usta, siłą powstrzymując łzy upokorzenia. W myślach
przeklinała samą siebie, że okazała się być taka głupia, naiwnie marząc, że
mężczyzna chce z nią pobyć. Temu jedynie chodziło tylko i wyłącznie o pracę.
Przez kolejne dwie godziny z
niewyjaśnionym zapałem, poprawiała papiery, starając się jak najmniej do niego
odzywać, czy też na niego patrzeć, gdyż bała się, że wybuchnie płaczem. W ciągu
całej tej pracy, mężczyzna ani razu się nie uśmiechnął, ani też nie powiedział
nic na temat, który byłby nie związany z rachunkami, przez co ostatni iskierka
nadziei zgasła.
Gdy
zapisała ostatnie cyfry w rubryce i zaczęła je przeliczać na kalkulatorze, Tom
nagle zapragnął porozmawiać.
-
Co jest mała? – Spytał mierząc ją swym szaro-niebieskim spojrzeniem. Podniosła
delikatnie głowę znad papierów, lecz zaraz potem ją opuściła, nie chcąc na
niego patrzeć. W tym momencie chciała jak najszybciej wrócić do domu
przyjaciółki, zagrzebać się w kołdrę i wypłakiwać oczy, aż nie poleci z nich
ani jedna kropla. – Przestałaś mi się przyglądać…
-
Przecież tego nie lubisz.
Starała się odpowiedzieć w miarę
beznamiętnie i stanowczo, lecz jej gardło z nią nie współpracowało. Zamiast
tego głos który wydarł się z jej gardła był zachrypnięty i niepewny.
-
Wcale nie powiedziałem, że tego nie lubię. – Powiedział, zabierając jej nagle
kalkulator i wyciągając spod dłoni papiery. Alex pozbawiona rzeczy na których
mogłaby zawiesić swój wzrok, postanowiła przyjrzeć się blatowi dębowego biurka.
Kątem oka zauważyła, że mężczyzna wstał i podchodząc oparł się o biurko w
miejscu na które patrzyła. – Teraz już w ogóle nie będziesz na mnie patrzeć?
Alex nie odpowiedziała. Co miała mu
w zasadzie powiedzieć? Że miała inne nadzieje, wiążące się z jego telefonem, że
źle go zrozumiała? To i tak nie miało sensu. Zaczynała przyznawać rację Sam,
która powątpiewała, że Tom zaprosił ją na randkę. Miała zupełną słuszność i
będzie się starała od teraz bardziej polegać na przyjaciółce i jej osądach.
-
Myślałaś, że pójdziemy na randkę? – Spytał nagle, dekoncentrując ją tym
pytaniem. Zapominając o swym postanowieniu, spojrzała na niego. Zaraz jednak
chciała znów opuścić głowę, lecz palce Toma, jej to uniemożliwiły. Mężczyzna
nachylił się przyglądając się ciekawie jej twarzy, na którą nagle wstąpiły rumieńce.
– Nienawidzę chodzić na randki.
Alex wyrwała się jego palcom i
podniosła się z miejsca, chcąc jak najszybciej stąd uciec. Nieważne było to, że
nie miała jak wrócić, a na dworze zrobiło się już ciemno. Miała gdzieś, że
zostawiła komórkę w domu przyjaciółki i nawet gdyby ktoś ją napadł, nie miałaby
co mu oddać w zamian za darowanie życia. Chciała tylko i wyłącznie uciec przed
nim, jak najdalej, gdyż piekące powieki, długo wstrzymywanego płaczu, pod
naporem jego spojrzenia nie umiały się już pohamować. Chwyciła za klamkę i
chciała nią szarpnąć, lecz nagle poczuła na ramionach jego dłonie.
-
Przepraszam… - Cicho wypowiedziane słowo z jego ust, ją zaskoczyło. Nie
sądziła, że ten złośliwy Amerykanin się na to zdobędzie. Spodziewała się raczej
jakiejś kąśliwej uwagi na swój temat, lecz nie tego. Tom nachylił się nad jej
uchem. Alex poczuła na karku jego gorący oddech, łaskotający jej ucho. Zadrżała
mimowolnie, walcząc ze sobą z całych sił, by nie dać się znów nabrać na jego
słowa. – Nienawidzę randek, bo zawsze wtedy udaje się kogoś innego niż się w
rzeczywistości jest.
Alex prychnęła pod nosem, nie
rozumiejąc o czym mówi. Choć nie była ekspertem od randkowania, wiedziała, że
spotkania tego typu mają na celu miłe spędzenie czasu i lepsze poznanie drugiej
osoby. Nie wiedziała skąd u niego takie przekonanie.
-
Wolę inne formy spędzania wolnego czasu…
Dziewczyna odwróciła się, zaskoczona
jego odpowiedzią. Chciała zapytać o to co mianowicie ma na myśli, lecz Moore
nie dał jej na to czasu. Błyskawicznie przyciągnął ją do siebie i złączył ich usta w pocałunku.
Alex jęknęła zaskoczona w jego wargi, ponieważ kompletnie się tego nie
spodziewała. Tom objął jej twarz dłońmi i gładził palcami jej kark, drażniąc
kciukiem kobiece ucho. Dziewczyna odpowiadając ustami na jego pieszczotę,
położyła dłonie na jego plecach, wędrując nimi po jego bokach, umięśnionych łopatkach,
a kończąc na jego piersiach. Początkowo spokojne i delikatne pocałunki,
przerodziły się nagle w dzikie pragnienia. Coraz namiętniej badali nawzajem
wnętrza swych ust, dołączając do pocałunku języki. Tom oderwał się od niej na
moment, za co dziewczyna chciała go zbesztać, lecz mężczyzna nie miał zamiaru
przestawać, co poznała po jego palącym i wypełnionym pożądaniem spojrzeniu.
Złapał ją za dłoń i podprowadzając do biurka, posadził ją na jego blacie,
ponownie wpijając się ustami w jej wargi. Alex położyła dłonie na jego
szorstkich policzkach, lecz zaraz potem przesunęła je do zapięcia jego koszuli.
-
Wiem czego ode mnie chcesz, lecz nie mogę ci tego dać… - Wyszeptał Tom,
odrywając się od niej, w celu zaczerpnięcia oddechu. Alex niczym nie zrażona
rozpinała powoli guziki jego koszuli, będąc w tej chwili zdecydowaną na
wszystko. – Mogę ci zaproponować jedynie seks.
Jej palce nagle się zatrzymały. Brytyjka
udała, że jego uwaga ją nie zabolała. Szczerze powiedziawszy uraziła ją do
głębi. Została wychowana w katolickiej rodzinie i według niej to mąż powinien
dostać jej cnotę, w noc poślubną, jednak teraz, wyparła ze swej świadomości to
przekonanie. Jednak postanowiła zagłuszyć wołanie rozumu. Teraz tylko on był
ważny.
-
Tylko seks…
Powtórzyła jakby chciała to utrwalić
w swej pamięci. Nie do końca była pewna, czy akurat tego chce. Jej ciało pragnęło
go z całych sił, lecz umysł podpowiadał by się wycofać. Po krótkiej chwili
zastanowienia i wpatrywania się w stalowo-niebieskie oczy Toma, wiedziała, że
tego właśnie pragnie. Zbierając w sobie dość odwagi, chwyciła za poły jego
koszuli i przyciągnął go do siebie, złączając swoje usta z jego wargami. Thomas
swymi dłońmi pogładził materiał jej bluzki i podwinął go odrobinę by dostać się
do jej nagiej skóry. Wsunął dłonie pod cienki niebieski materiał i przejechał
palcami po jej boku, zmierzając do piersi. Alex pośpiesznie rozpięła jego
koszulę i położyła spragnione dłonie na jego piersi, badając jego ciało łapczywie.
Nagle rozbrzmiało niecierpliwe pukanie i zaraz potem do pokoju wpadł Lukas.
-
Tom, chciałem zapytać, czy…
Kochankowie odskoczyli od siebie jak
oparzeni, na dźwięk jego głosu. Luke Zamarł w progu, patrząc na nich w
niedowierzaniu. Tom mląc pod nosem przekleństwo, szybko zaczął zapinać swą
koszulę, a Alex zeskoczył z biura i uporządkowała swe włosy. Odwróciła się
tyłem, gdyż nie umiała spojrzeć na brata ukochanego. Na jej policzkach widniał
wieki, bordowy rumieniec wstydu, spowodowany tym, że mężczyzna zobaczył ich w
tej krępującej sytuacji.
-
Nie wiedziałem, że jesteście zajęci. – Luke skrzywił swe usta, wciągając głośno
powietrze. Jego brat rzadko przywoził kobiety do domu i nie spodziewał się, że
właśnie dzisiaj nasza go na to ochota. Jego zaskoczenie jednak nie byłoby tak
wielki, gdyby nie to, że tą kobietą była przyjaciółka jego narzeczonej. Nie
spodziewał się, że Tom, mógłby się zauroczyć, niską angielką, stanowczo zbyt
niewinną jak na niego. – Przepraszam…
-
Czego chcesz? – Tom, spojrzał na Luka, ze złością, że ten miał czelność mu
przerwać. Z jego oczu aż wylewała się wściekłość, gdyż był tak bliski tego by
przespać się z Alex. Z jednej strony czuł nieprzyjemne uciskanie w dole, z
drugiej cieszył się, gdyż po jej pocałunkach odkrył, że dziewczyna nie miała
jeszcze mężczyzny. Wolał doświadczone kobiety, sądził bowiem, że z dziewicami
były tylko same problemy, dlatego unikał ich jak ognia. - Luke!
Jego twardy głos, wyrwał go z
zamyślenia, w które wpadł, nie słuchając co tamten mówi. Spojrzał na niego
ciekawie i przyłożył palec do ust, jakby chcąc go uciszyć. Z szerokim uśmiechem
wycofał się, cicho zamykając za sobą drzwi. Tom westchnął, pytając w myślach,
dlaczego Bóg pokarał go takim bratem. Spojrzał na odwróconą plecami Alex. Był
ciekawy co teraz dzieje się w jej głowie.
Alex kiedy to starszy Moore im
przerwał nie mogła dojść do siebie. Przeklinała w duchu swą naiwność, że tak
szybko, po tak krótkiej znajomości, zdecydowała się na ten krok. Nagle zniknęła
jej cała nieśmiałość. Od chwili gdy go pierwszy raz zobaczyła nie poznawała
samej siebie. Odczuwała nieznane jej uczucia pragnienia, którego nie mogła
ugasić. Niestety wszystkie te seksualne plany przepadły. Najchętniej wróciłaby
do domu przyjaciółki. Teraz obawiałaby się, że Luke ponownie wpadnie do
gabinetu i im przerwie.
-
Alex… - Jego zachrypnięty, zniżony do zmysłowego szeptu głos, sprawił, że
zadrżała. Przytknęła dłoń do swych nabrzmiałych od pocałunków ust i odwróciła
się powoli. Zadarła wysoko głowę, a jej spojrzenie zielonych oczu, spotkało się
z niebieskimi oczami mężczyzny. Było w nich tyle ciepła i namiętności, że Alex
przez chwile rozważała, czy by nie zmienić zdania. – Chodź, odwiozę cię do
domu.
Posłusznie pokiwała głową i
pochwyciła jego dłoń, którą do niej wyciągnął. Trzymając się za ręce, wyszli z
gabinetu i skierowali się na podjazd. Alex opuściła oczy i przyjrzała się ich
złączonym w uścisku dłoniom. Jej mała, prawie, że dziecięca dłoń, dość zabawnie
wyglądała w jego uścisku. Mężczyzna posiadał długie, kształtne palce, które
bardzo jej się podobały. Jednak nie aż tak, jak ich ciepło, które rozgrzewało
jej dłonie, które zazwyczaj były chłodne.
Kiedy znaleźli się przy aucie, Tom
otworzył drzwi po jej stronie i pomógł jej wdrapać się na siedzenie. Później
zajął miejsce za kierownicą i rzucając jej tylko przelotne spojrzenie, odpalił
silnik i ruszył, wjeżdżając na piaszczystą drogę. Chciała się w pewnym momencie
odezwać, lecz nie wiedziała za bardzo co miałaby powiedzieć. Thomas także
milczał, co skłoniło ją do zrezygnowania ze słów. Wpatrywała się w mijane
drzewa i krzewy, skąpane w ciemnościach nocy. Ani się obejrzała, a byli już na
miejscu.
Kiedy
mężczyzna zatrzymał samochód, wyrwała się do klamki i chciała uciec do domu,
jednak powstrzymała ją przed tym dłoń Toma, którą chwycił ją za ramie.
-
Zastanów się nad tym co ci powiedziałem. – Szepnął zwracając na nią swe oczy.
Alex pochwycił jego spojrzenie i przez chwile nic nie mówiąc wpatrywała się w
głębie jego błyszczących oczu. Po chwili uśmiechnęła się delikatnie, wyciągnęła
swą dłoń i pogładziła jego obsiane zarostem policzki. Kiedyś myślała, że zarost
jest nieestetyczny jednak teraz szukała każdej możliwości by dotknąć szorstkich
włosków. – Proszę cię mała, dobrze sobie to przemyśl.
-
Chcę tego… - Szepnęła, przysuwając się bliżej. Rozchyliła usta i kładąc swą
dłoń na jego karku, przeciągnęła go do siebie, składając na jego ustach
delikatny pocałunek. – Nawet jeśli nigdy się we mnie nie zakochasz, chcę tego…
Tom westchnął i przycisnął swe wargi
do jej. Jęknął coś pod nosem, jednak Alex nie zrozumiała tych słów, ponieważ
zostały one stłumione przez pocałunek. Po paru minutach oderwali się od siebie,
ciężko dysząc. Tom pogładził jej głowę, ustami muskając na pożegnanie jej
zaczerwieniony policzek.
-
To mogę ci obiecać… - Powiedział, gdy wyszła już z samochodu i miała zatrzasnąć
drzwi. Spojrzała na niego zaskoczona, zastanawiając się w duchu o czym mówi.
Jego kolejne słowa przeszyły ją niczym sztylety. – Nigdy się w tobie nie
zakocham.
Przytakując głową, zatrzasnęła drzwi
i nie ruszając się nawet o krok, poczekała aż jego czarny pickup zniknie jej z
oczu. Gdy czerwone światła jego tylnych lamp, zgubiły się w ciemnościach, dała
upust swojemu rozżaleniu, zmieszanemu ze smutkiem. Po jej policzkach spłynęły
wielkie słone krople, a z gardła wydarł się żałosny jęk. Na chwiejących się
nogach podeszła do werandy i upadła na drewniane schody. Podwinęła kolana pod
brodę i rozkleiła się kompletnie. Łzy ciekły po jej twarzy, mocząc jej szyję,
policzki, skapując aż na materiał jej niebieskiej bluzki.
W
jej głowie było tyle sprzecznych myśli na temat tego wieczoru. Pierwszym z
powodów był fakt, że Tom nie był zainteresowany miłością, którą ona zaczęła do
niego czuć, coraz mocniej z każdą sekundą. Chciał od niej jedynie seksu,
cielesnej zabawy. Zawsze myślała, że zrobi to z mężczyzną w którym będzie
zakochana, lecz i on będzie ją darzył uczuciem. Natomiast ostatnim z powodów
był fakt, że ten był pewny, że nigdy jej nie pokocha, co było najgorsze z tego
wszystkiego.
Jej
cichy szloch, dostał dosłyszany przez osobę, która siedząc na huśtawce, z
ukrycia przyglądała się całemu zajściu. Amerykanka podeszła do płaczącej
dziewczyny i objęła ją swymi ramionami, szepcząc do ucha pocieszające słowa,
gładząc jej opuszczoną nisko głowę.
-
Już dobrze… - Szepnęła Sam, przyciskając przyjaciółkę z całych sił do siebie. W
myślach już układała plan działania, a raczej plan zemsty na Zimnym Tomie. Nie
ważne było, co jej zrobił, lecz najwidoczniej ją skrzywdził i należała mu się
za to kara. – Jestem przy tobie…
Cóż za podły drań z tego Toma, niech no ja go tylko dorwę...ktoś mu musi tyłek przetrzepać i to obowiązkowo XD
OdpowiedzUsuń