piątek, 26 czerwca 2015

14. Nieszczęścia chodzą parami



To był z pewnością najszczęśliwszy wypadek jaki ją spotkał. Oczywiście nie mówiła o bolącej nodze, która, z każdym większym krokiem Toma, doskwierała jej mocniej. Jednak będąc tak blisko niego szybko o tym zapomniała, rozkoszując się jego ciepłem i tym zniewalającym zapachem jego ciała. Z jej głowy zniknęły bezpowrotnie niedawne, dręczące ją rozterki.
- Nie powinnaś być raczej smutna? – Spytał Tom, ciekawie unosząc brwi. Alex pokiwała głową, nie mogąc za żadne skarby usunąć uśmiechu z ust. Spojrzała w jego oczy, które teraz mierzyły ją z jawną ciekawością. Zatopiła się w jego spojrzeniu. Jej twarz znajdowała się tak blisko, że mogłaby… – Jeśli tylko udajesz to złamanie…
- Nie!
            Chwyciła go mocniej za szyje, gdyż myślała, że mężczyzna ją upuści, lecz widząc jego kpiący uśmieszek uspokoiła się. Powoli zaczynała rozumieć jego poczucie humoru i te dziwne docinki. Nie mógłby popsuć tej chwili nawet najgorszymi słowami. Po raz pierwszy mężczyzna niósł ją w ramionach i uczucie to było tak miłe, że mogłaby codziennie łamać sobie kończyny, gdyby tylko znalazł się w pobliżu ktoś taki jak on.
- Jakbyś mógł ją zanieść do jej sypialni, byłabym wdzięczna Thomasie!
            Rose poinstruowała mężczyznę jak trafić do jej pokoju, jakby Alex, była co najmniej nieprzytomna i sama nie umiałaby tego zrobić. W sumie było w tym trochę racji. Dziewczyna była tak oszołomiona jego dotykiem, ciepłymi dłońmi, z której jedna, podtrzymywała jej plecy, a druga wsunięta pod kolana, aż parzyła jej nagą skórę swym dotykiem. Tom kiwnął tylko głową na panią Anderson, gdy ta zniknęła w kuchni mówiąc iż zadzwoni do miejscowego lekarza, by umówić ją na prześwietlenie oraz przygotuje bandaże i maści.
            Moore ruszył po schodach i sprawnie pokonując wysokość, wniósł dziewczynę do jej pokoju. Chwile rozglądał się po pomieszczeniu, a zaraz potem ułożył Alex na łóżku, troskliwie, podkładając pod jej stopę miękką poduszkę.
- Dziękuje… - Szepnęła smutno.
Kiedy Tom skierował się do drzwi, pogodziła się z końcem snu. Teraz najprawdopodobniej pójdzie i już nie wróci. Zresztą dlaczego miał z nią zostać? Nie byli przecież parą, a Alex nawet nie wiedziała czy mężczyzna ją lubi. Drzwi nagle się za nim zamknęły, a Brytyjka walczyła ze łzami. W końcu oparła się o wezgłowie łóżka i przymknęła powieki, a samotna słona kropla popłynęło po jej policzku. Pluła sobie w brodę, że jest aż tak durna by sądzić, że Tom z nią zostanie. Miał wiele swoich spraw, a użeranie się z kobietą i jej złamaną nogą, nie należało do najprzyjemniejszych zajęć.
Drzwi nagle zaskrzypiały i poczuła, jak ktoś siada na łóżku. Nie uchyliła powiek będąc przekonaną, że to Rose. Poczuła zimną wodę na spuchniętej kostce i syknęła z bólu. Miękkie palce ocierały jej kostkę mokrą ścierką, delikatnie, żeby nie zadać jej więcej cierpień.
- Dziękuje.
            Uchyliła powieki chcąc należycie podziękować kobiecie za okazaną jej dobroć, lecz zamiast Rose, na łóżku siedział Tom. Przestraszona Angielka aż podskoczyła, niechcący narażając swoją kostkę, na uderzenie o męskie udo. Pisnęła, gdy ból rozszedł się po jej stopie. Instynktownie chciała ją złapać, lecz dłoń Toma ją przed tym powstrzymała.
- Dobrze ci tak. – Powiedział krótko, nie odrywając spojrzenia od jej spuchniętej jak balon kostki. Alex naprawdę sądziła, że to Rose odmywa jej stopę. Teraz będąc całkowicie świadomą kto to robi, zaczerwieniła się ze wstydu. W pierwszym odruchu chciała go przegonić, gdyż to wszystko było takie zawstydzające, lecz jego dotyk był tak przyjemny, że nie potrafiła tego zrobić. Po mniej więcej minucie, mężczyzna oderwał mokry materiał od jej skóry i wzdychając spojrzał na nią. – Musisz bardziej uważać…
- Dlaczego?
            Tom prychnął pod nosem i odwrócił się na moment. Dopiero teraz zauważyła, że na łóżku leży bandaż, parę gazików i wielka tuba z maścią. Otworzył ją i nałożył na jej skórę odrobinę chłodzącego żelu, od którego dostała dreszczy. A może bardziej od jego dotyku – okrężnych ruchach jego długich palców, masujących jej skórę, przynoszących ukojenie stłuczonej nodze.
- Jeśli lubisz sobie łamać kończyny, to proszę bardzo.
            Alex o mało nie roześmiała się z tej uwagi. Dopiero po jego słowach zorientowała się, że nie wyraziła się zupełnie jasno zadając poprzednie pytanie. Może też zrobiła to w nieodpowiednim momencie, gdyż jej zmysły nie funkcjonowały prawidłowo, gdy znajdował się w pobliżu. 
- Dlaczego wróciłeś i się mną zająłeś?
            Tom milczał. Zachowywał się tak jakby nie dosłyszał jej pytania, lub nie chciał usłyszeć. Ciągle wmasowywał żel w nogę, wpatrując się w nią jak w obrazek. Alex miała zamiar spytać o to ponownie, gdy w końcu się odezwał.
- Pani Anderson była zajęta. – Stwierdził sucho, a Alex jęknęła rozczarowana. Nagle chwycił za jej łydkę i uniósł ją w górę, kładąc ją na swoich udach. Brytyjka chciała zaprotestować, gdyż czuła się tym gestem zawstydzona, lecz Tom skutecznie ją unieruchomił, kładąc drugą dłoń na jej kolanie. – Przestań się wiercić!
            Skóra paliła ją żywym ogniem, w miejscu w którym położył swą dłoń. Posłuchała jego pytania niemal natychmiast, nieruchomiejąc. Było jej trochę niewygodnie i chciała się nawet poprawić, lecz nie chciała znów wprawiać go w irytacje.
            Męskie palce chwyciła biały bandaż i wolnymi ruchami zaczęły owijać jej kostkę. Gdyby nie odczuwany ból, Alex pomyślałaby, że jest w raju.
- Gotowe. – Szepnął kończąc swe dzieło i odłożył jej nogę z powrotem na miękką poduszkę. Brytyjka nie zdobywając się na nic innego, podziękowała mu i uśmiechnęła się. Tom pokiwał głową i zrobił coś, czego Alex się kompletnie nie spodziewała. Przysunął się do niej i złożył pocałunek na jej czole. – Uważaj na siebie mała…
            Serce zabiło jej niczym młotem, kiedy jego miękkie usta, przesunęły się po jej skórze. Mimo tego, że obiecała sobie niedawno, że zakończy rozdział pt. „Thomas Moore”, teraz została podstawiona pod ścianą. Nie umiała postąpić wbrew sobie i zagłuszyć uczucia, które z tym jednym małym pocałunkiem, wybuchło w niej i nie miało zamiaru odejść.
Korzystając z chwilowego przypływu odwagi, chwyciła go za koszulę i przyciągnęła do siebie. Odetchnęła głośno, gdyż mając jego twarz tak blisko swojej, widząc jego zaciekawione spojrzenie, straciła całą tą niedawną odwagę i zamiast spełnić swą zachciankę, jaką był pocałunek, znieruchomiała.
- Coś chciałaś? – Spytał, kompletnie zbijając ją z tropu.
W jego oczach czaiły się małe iskierki rozbawienia. Mężczyzna dobrze wiedział, co zamierzała zrobić, lecz teraz odsunęła się, tracąc cały zapał. Puściła jego koszulę i osunęła się na poduszki wzdychając ciężko. Tom uśmiechając się pod nosem, podniósł się z łóżka i chwytając w dłoń maść oraz mokrą ścierkę, położył je na małej białej komodzie.
- Jeszcze raz ci dziękuje. – Powiedziała, odwracając wzrok w bok, a na jej twarzy pojawił się wstydliwy rumieniec. W myślach przeklinała swą głupotę oraz nieśmiałość, że nie zdołała go pocałować. Teraz zapewne myśli sobie, że jest idiotką, która sama nie wie czego chce. – Nie musisz już ze mną siedzieć. Pewnie masz masę swoich spraw.
- Wyganiasz mnie?
            Alex spojrzała na niego ciekawie, a ten tylko uśmiechnął się złośliwie, unosząc jedną stronę warg. Ten grymas był jej dobrze znany i wiedziała co nastąpi zaraz po nim. Kiedy do jej uszu doszło kolejne zdanie, przyznała sobie piątkę za inteligencję.
- Może wolałabyś, by ten napakowany Indianin tu był zamiast mnie?
            Właśnie o czymś takim myślała. Tom, kiedy wchodziło się z nim w słowne gry, odwracał kota ogonem. Starał się skierować rozmowę na inne tory i teraz właśnie powziął sobie wspomnienie Tima. Nie spodziewała się tego wprawdzie, lecz wiedziała, że teraz każde jego słowo, będzie miało na celu zapędzenie jej w kozi róg.
- On nie jest Indianinem… - Powiedziała na wyraz spokojnie, udając, że poprawia sobie poduszkę za plecami. Była to jednak tylko wymówka, by na niego nie patrzeć. Wtedy mogłaby znów zatopić się w jego spojrzeniu. – Ma ciemne włosy i oczy, ale nie wygląda jak Indianin. Jest po prostu opalony.
- Aż tak dobrze mu się przyjrzałaś?
Warkniecie, które wydarło się z jego gardła, trochę ją zastanowiło, lecz nie dała tego po sobie poznać. Poczuła, że Tom ponownie usiadł obok niej na łóżku, co trochę wytrąciło jej zmysły z równowagi. Jego obecność była destrukcyjna dla jej umysłu i cała, lecz najgorszy był ten zapach, przyjemna męska woń, którą wdarła się w jej nozdrza.
- Pewnie, spędziliśmy razem ponad…
            Alex przerwała w pewnym momencie, ponieważ poczuła na wargach jego namiętne pocałunki. Pisnęła, gdy mężczyzna nagle przygwoździł ją swym ciałem, wciskając ją w miękkie poduszki. Przesuwał dłońmi po jej ciele, lecz robił to w bardzo łapczywy sposób, co trochę ją przestraszyło. Jego pocałunki były twarde wręcz brutalne, jakby pozbawione czułości, co nie spodobało się Alex. Odepchnęła go od siebie, lecz nieznacznie. Jego twarz ciągle znajdowała się nad jej twarzą, a oczy pełne złości, aż przewiercały ją na wylot.
-  Tak też się bawiliście?
            Ta uwaga ją zabolała. Nie sądziła, że potrafi być tak złośliwy i wbijać szpile w samo serce. Zapragnęła nagle go odepchnąć, lecz to nie było takie proste. Jej mizerna wręcz siła nie mogła się równać z mocą męskich ramion. Mimo, że nie wyglądał na zbyt umięśnionego, posiadał jej w sobie wiele. Odwróciła głowę w bok, czując że do oczu cisną jej się łzy. Nagle jednak ponownie na niego spojrzała, ponieważ coś doszło nagle do jej świadomości. Może źle odczytała całą sytuację i Tom był po prostu zazdrosny? Myśl o tym prawie nie przywołała na jej ustach uśmiechu szczęścia. Teraz musiała tylko sprawdzić swą teorię.
            Zastanowiła się przez chwilę, chcąc wymyślić coś oryginalnego, co mogłaby powiedzieć w tej dziwnej sytuacji, lecz nagle przyszło do jej głowy zupełnie inne rozwiązanie. Przesunęła dłonie po jego szorstkich policzkach, spoglądając w jego nieco zamglone oczy, teraz przepełnione zaskoczeniem. Przymykając odrobinę powieki, musnęła jego wargi, chcąc przekazać mu jak najwięcej uczuć. Zbaczając odrobinę z kursu, przesunęła usta na jego policzki, brodę, pokrywając pocałunkami każdy milimetr jego twarzy.
- Mała… - Szepnął, gdy docierała ustami do jego przymkniętych powiek. Zaraz jednak widząc jego rozpalone, pełne ciepła oczy, zawahała się. – Nie mogę ci nic obiecać…
- W takim razie nie obiecuj.
            Jeszcze chwili temu nie reagujący na jej pocałunki mężczyzna, przywarł swoimi ustami do jej rozchylonych warg, zduszając jej jęk. Wplątała palce w jego włosy z żarliwością odpowiadając na jego namiętność. Ta chwila jednak, ku ich rozżaleniu nie trwała długo, ponieważ do pokoju nagle wpadła Rose.
- A ja się bałam, że nie dasz sobie rady z tym bandażem…
            Ta jedna niewinna uwaga kobiety, skutecznie ich od siebie oderwała. Tom stanął na równych nogach i przeklinając pod nosem, ruszył do drzwi, całkowicie ignorując swoją sąsiadkę. Alex natomiast chciała się roześmiać, nie dlatego, że po raz drugi ktoś im przerywa, lecz z powodu jego zbolałej miny. Gdy usłyszały trzask wejściowych drzwi, Alex zaśmiała się cicho, wracając do siadu.
- Nie wiedziałam kochanie, że wy… - Zająknęła się Rose, drapiąc się palcem po czole. Widocznie ten widok bardzo ją zaskoczył. - Sam mówi o nim „Zimny”, ale z tego co widziałam to przezwisko musi być nietrafione.
            Alex odchyliła się na poduszkach i podparła głowę dłońmi wpatrując się w biel sufitu. Może i dla innych ten mężczyzna uchodził za „Zimnego Toma’, lecz dla niej wcale nie był zimny. Sama nie sądziła, że serce, które początkowo wydawało się skute lodem, jest aż tak ciepłe…

* * *

Całą resztę dnia spędziła na łóżku w zajmowanym przez siebie pokoju. Co jakiś czas wpadali do niej różni ludzie, między innymi Tim, który jeszcze raz ją przepraszał, lecz skutecznie go zbyła, stwierdzeniem, że nic się nie stało. Richard oraz Rose wpadali do niej z częstotliwością co piętnaście minut pytając czy czegoś jej nie podać. Na szczęście  po wizycie doktora Lorena – miejscowego lekarza od złamań, odetchnęli z ulgą. Noga była tylko zwichnięta i przy ograniczonym stawaniu na stopę oraz smarowaniu jej maścią na stłuczenia, medyk obiecał, że nie dalej niż pod koniec tygodnia ból przejdzie. Właśnie miała ochotę się położyć, gdy do pokoju wparował Simon.
- Alex, podobno złamałaś nogę?! – Wrzasnął, z strachem w oczach, oglądając jej kostkę, którą niedawno odwinęła. Przez cały dzień go nie widziała, jakby zapadł się pod ziemie, jednak teraz nagle się pojawił. – Musi cię strasznie boleć!
            Alex roześmiała się, widząc jego zmartwiony wyraz twarzy. Wyjaśniła mu pośpiesznie, że to nie złamanie i już coraz mniej odczuwa ból. Simon jednak nie był do końca przekonany i zanim wyszedł spytał ją jeszcze parę razy czy nie potrzebuje jego pomocy. Musiała przyznać, że ta amerykańska rodzinka, pomimo, że czasami sprawiali wrażenie jakby byli rodziną Adamsów – nie Andersonów – szybko zaakceptowali jej osobę. Nawet rodzice przyjaciółki patrzyli na nią ciepło i miała wrażenie, że traktują ją jak córkę.
- Nie uwierzysz co się stało! – Sam wparowała do pokoju, jak zwykle miała to w zwyczaju, nie pukając ani nie przejmując się, że przyjaciółka może być w niekompletnym stroju. Miotała się przez chwilę, po czym opadła na łóżko obok niej i westchnęła. – Luke chce ze mną iść na randkę!
            Randka? – Pomyślała Alex, unosząc brwi w zaciekawieniu. Nie widziała w tym fakcie nic strasznego i nie rozumiała jej wzburzenia. Sama chciałaby wybrać się na randkę, lecz Tom z pewnością by się nie zgodził. Powiedział jej ostatnio, że nienawidzi takich spotkań…
- To chyba normalne…
            Sam podniosła się z miejsca i spojrzała na nią w sposób, że Alex poczuła się jak największy głupiec na tej planecie.
- Chyba na głowę upadłaś! – Krzyknęła, pukając się palcem w czoło. Brytyjka westchnęła, czekając na tyradę, którą miała ochotę wygłosić jej przyjaciółka. Jej wściekła mina i oczy rzucające błyskawice, nie zwiastowały nic dobrego. – Nie pójdę na randkę z tym wieśniakiem!
- Dlaczego? Przecież go lubisz.
- Bo… - Urwała i przez kolejne sekundy otwierała i zamykała swe usta. Po jej nieznacznie czerwonych policzkach poznała, że Sam tak naprawdę chciała iść na randkę z sąsiadem, lecz za żadne skarby świata nie umiała się do tego przyznać. - Przestań się wymądrzać!
Po tych słowach, dziewczyna zerwała się na równe nogi i wybiegła, głośno trzaskając drewnianymi drzwiami. Alex odetchnęła z ulgą, dumna ze swojego spokoju. Choć mieszkała na Free Horse od paru dni zmieniła się diametralnie, z czego była zadowolona, ponieważ nie dała się zagadać przyjaciółce jak to często bywało w przeszłości.
Może i Sam nie chciała się do tego przyznać, lecz Alex miała oczy i widziała, że sąsiad już od dawna zajmuje stałe miejsce nie tylko w jej myślach ale i sercu…


1 komentarz:

  1. Zimni Tom martwi się o Alex w tak rozczulający sposób, że brak mi słów. Stał się przy tym tak słodki i miły, że aż zaczynam się zastanawiać, czy czegoś nie brałaś przy pisaniu tego rozdziału...ah!!! i ten ich pocałunek. Tom wpadł już po uszy! to jasne-jak słońce
    oby więcej takich fragmentów
    pozdro!!

    OdpowiedzUsuń