poniedziałek, 6 lipca 2015

* 10. I co czujesz wiem i tak mnie wzrusza to…

I co czujesz wiem i tak mnie wzrusza to…

Postukałam nerwowo w wyświetlacz telefonu. Kilka razy tego dnia odblokowywałam go, sprawdzając, czy nie przegapiłam jakiejś wiadomości lub połączenia. Niestety niczego nie dostałam. Z słabym uśmiechem spojrzałam na tapetę, cudowne niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, jakby też mnie widziały.
Skarcając się w myślach, odłożyłam telefon do torebki i powróciłam do pracy. Nie możesz o nim ciągle myśleć, to cię doprowadzi do szaleństwa! Masz jeszcze kilka zamówień na lekarstwa i szczepionki do wypisania! Położyłam dłonie na klawiaturze laptopa, lecz po kilku napisanych słowach, zamknęłam go ze złością. Podeszłam do okna i wyjrzałam na ruchliwe ulice.
Od naszej angielskiej przygody w rezydencji Collinsów minęło półtora miesiąca. Thomas dzwonił do mnie po kilka razy dziennie, zwykle popołudniami i wieczorami. Nasze długie rozmowy, prawie nie miały końca. Byłam szczęśliwa, że choć przez głośnik mogę usłyszeć jego głos. Jednak ten czas nie trwał długo. Od 32 dni nie dostałam od niego żadnej wiadomości. Kiedy po kilku dniach w końcu się przełamałam, i zebrałam w sobie dość odwagi, sama zadzwoniłam jednak jego telefon ciągle nie odpowiadał. Nie wiedziałam jak sobie to tłumaczyć. Przez pierwsze tygodnie jego milczenia, jeszcze miałam w sercu nadzieje, że w końcu oddzwoni, lecz dzisiejszego dnia, gdy usłyszałam, że „numer nie istnieje” całkowicie zwątpiłam w to, że kiedykolwiek się jeszcze odezwie.
Tak bardzo chciałam, by moja historia skończyła się happy end’em, lecz nic z tego. Z ociąganiem po raz kolejny siadłam przed komputerem. Dobrze, że chociaż Sue się udało…
Następnego dnia, po naszym przyjeździe, pan Darcy rzeczywiście zjawił się pod domem Susan. Co mnie zdziwiło przyjaciółka wraz z Vincentem odwiedziła mnie któregoś dnia, dziękując mi za… w sumie nie wiedziałam za co. Teraz, z tego co wiedziałam, spotykali się. Byłam bardzo zadowolona z ich szczęścia. To było takie magiczne, móc zobaczyć tak wielką radość na twarzy przyjaciółki. Chyba po raz pierwszy była aż tak zakochana.
Mój telefon pisnął, oznajmiając mi, że mam nową wiadomość. Rzuciłam się do telefonu, jakby od tego zależało całe moje życie. Z rozczarowaniem zauważyłam tylko wiadomość od Sue. Przebiegłam wzrokiem tekst i ponownie wrzuciłam telefon na dno torebki.
- Skarbie, a ty jeszcze tu siedzisz? – Dorothy stanęła w drzwiach gabinetu ze szczotką i wiaderkiem z wodą. Jak zwykle wybrała sobie najodpowiedniejszy moment na sprzątanie. – Nie idziesz do domu?
- Za chwilę pójdę…
- Jutro sobie popracujesz. - Kobieta podeszła do mnie i znienacka zamknęła laptopa. – Idź do domu… Może on…
Jak mogłam opowiedzieć tej kobiecie o Tomie! Teraz prawie codziennie mi o nim przypominała i ta sprawa zaczęła mnie denerwować jeszcze bardziej. Dzisiaj jednak z tym koniec, już nie ma go w moim życiu i muszę jak najszybciej się z tym pogodzić i zapomnieć.
- Nie Dorothy. On nie… Już nie… - Powiedziałam smętnie i chwyciłam torbę, prawie zdzierając z siebie fartuch. – Wybacz, ale Susan przyjdzie do mnie dzisiaj na kolację, a muszę jeszcze coś ugotować.
- Ale Chris…
- Do widzenia Dorothy!
  
* * *

Siedziałam zasępiona, wpatrując się w piekarnik. Miałam nadzieje, że Vincent lubił kurczaka, bo nic innego nie udało mi się kupić. Zegarek wskazywał siódmą więc za chwile powinni się zjawić.
Byłam zadowolona, że chcieli mnie odwiedzić. Może choć przez chwile uda mi się zapomnieć o tym ciążącym bólu, może dzisiaj nie wyleje litra łez, co zdarzało się prawie co wieczór od miesiąca. Po tej przykrej sytuacji z Rose, zbliżyłyśmy się z Sue, co mnie bardzo cieszyło. Moje życie byłoby wspaniałe w każdym calu, gdyby nie…
Pokręciłam głowa odpędzając natrętne myśli. Dlaczego nie umiałam o nim zapomnieć? Od kiedy po raz ostatni usłyszałam jego zachrypnięty i zmysłowy głos, minęły prawie dwa miesiące, a ja wciąż miałam go w głowie. Nie dawał mi spokojnie myśleć, pracować, zasypiać… Złamane serce, odebrało mi całą radość z życia.
Dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia. Zsunęłam się z kuchennego krzesła i przeszłam do salonu. Kiedy stanęłam przed drzwiami, wzięłam kilka głębokich wdechów i powtórzyłam sobie swoją nową mantrę.
- Zapomnieć… Musisz zapomnieć…
Tak, z pewnością musze o nim zapomnieć, lecz to nie jest wcale takie łatwe.
Ze sztucznym uśmiechem na ustach, chwyciłam za klamkę i powitałam moich gości. Susan, w pięknej fioletowej sukience i wysoko upiętych włosach, wyglądała prześlicznie. Chociaż odkąd była…zakochana, nawet w starych dżinsach i podkoszulku wyglądała pięknie. Wysoki mężczyzna, który z nią przyszedł, także prezentował się doskonale.
- Nie jesteś zła, że wprosiliśmy się na kolację?
- Bardzo się cieszę, że przyszliście.
Przyjaciółka wręczyła mi wino i ściągnęła płaszcz. Lato się już powoli kończyło… Mężczyzna obok, także ściągnął swe okrycie i zawiesił je na haczyku. Gestem dłoni zaprosiłam ich na kanapę i wyszłam sprawdzić, czy kurczak jest już upieczony. Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni, piekarnik zapiszczał, dając znak, że kolacja gotowa.
- Zrobiłam kurczaka. – Powiedziałam, stawiając przed nimi misę z pieczonym ptakiem. Wskazałam palcem w stronę Vincenta, chcąc się upewnić, czy aby nie wyjdzie ode mnie dzisiejszego wieczoru głodny. – Mam nadzieje, że nie jesteś wegetarianinem?
- Nie. Zjem prawie wszystko. – Pociągnął nosem, nad parującą misą i uśmiechnął się szeroko. – Szczególnie coś, co tak ładnie pachnie…
Zaczęliśmy jeść, rozmawiając przy tym na bardzo luźne tematy, taka pogawędka o niczym, za co byłam im wdzięczna. Najbardziej obawiałam się, że wspomną pobyt w ośrodku. Kilka razy widziałam, że Vincent chciał coś wspomnieć o… Thomasie, lecz w najodpowiedniejszej chwili Susan szturchała go w ramię lub sprowadzała naszą konwersację na zupełnie inne tory. Chociaż przyjaciółka miała dla mnie trochę litości…
- Christien, okłamałaś nas. – Susan stuknęła widelcem o talerz, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzała na nią zaskoczona i podążając za jej wzrokiem zauważyłam, że prawie nie tknęłam swojej porcji. – Nie jesteś zadowolona, że cię odwiedziliśmy.
- Jestem bardzo szczęśliwa, że przyszliście!
Uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam, lecz ten nieszczery grymas nie przekonał przyjaciółki, która spoglądała na mnie ciekawie.  
- Vince… - szepnęła Sue i położyła ukochanemu dłoń na ramieniu. – Chciałabym sama z nią porozmawiać…
- Rozumiem… – Złożył na czole przyjaciółki delikatny pocałunek i skierował się do drzwi. – Kolacja była pyszna Christien! Kochanie, zaczekam na ciebie na dole.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, niemal automatycznie spuściłam wzrok z prawie, że morderczego spojrzenia przyjaciółki.
-  Gdzie jest ta Chris, którą znałam? – Kątem oka zauważyłam, że Sue zaczęła przemierzać mój salon i przyglądać się znajdującym się w nim rzeczom. Kilka dni temu usunęłam z całego domu pamiątki, które przypominały mi o ośrodku. Prawie wszystko spakowałam i wyniosłam na strych. – Wiecznie uśmiechnięta, niepoprawna optymistka i romantyczka...
- Stara Christien już nie istnieje…
Widocznie puściła moją wypowiedź mimo uszu, ponieważ nawet na mnie nie spojrzała.
- Gdy całe życie waliło jej się na głowę, ona z uśmiechem na ustach parła do przodu. Zawsze ją za to podziwiałam. Nie wiem, czy dałabym sobie radę znajdując się na jej miejscu. – Podeszła do ramki ze zdjęciem babci i potarła szklaną ramkę. – Gdy po pani odejściu została prawie całkiem sama, nie załamała się i ciężko pracowała by osiągnąć szczęście.
- Susan…
- Kiedy ponad dwa miesiące temu, zjawiła się u mnie w domu prosząc bym z nią pojechała do Anglii, zgodziłam się. Spyta pani dlaczego? – Tu zrobiła małą pauzę. – Dostrzegłam w jej oczach żar i wiedziałam, że pojedzie do obcego kraju choćby sama, by po raz kolejny spełnić swoje marzenia.
Milczałam. Chciałam dowiedzieć się do czego zmierzała i co za sobą niosła jej przemowa.
- Miała rację. W Anglii doświadczyła wielkiej miłości. Zakochała się bez pamięci w jednym Brytyjczyku, który…
- Dość! – Wrzasnęłam ze złości ciskając w nią poduszką, którą trafiłam w jej plecy. – Nie wiem do czego prowadzi ta cała twoja paplanina i nie chcę wiedzieć!
Wstałam i pobiegłam w stronę sypialni. Chwyciłam w dłonie telefon i chciałam jak najszybciej pozbyć się tej przeklętej tapety, która nie dawała mi żyć. Kiedy na wyświetlaczu wyskoczył komunikat: „plik został usunięty!”, moje serce aż ścisnęło się z bólu.
- Zmierzam do tego, że nigdy się nie załamywałaś, nigdy się nie poddawałaś, choćby życie nie wiem jak dawało ci w kość. – W drzwiach pojawiła się Susan, uśmiechnęła się do mnie lekko i wskazała dłonią na trzymaną przeze mnie komórkę. – Z czasem nie będziesz tego żałować i zapomnisz…
- Susan… - Uśmiechnęłam się do niej smutno i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. – Nie żałuje niczego, ani jednej chwili, której z nim przeżyłam, ani jednego pocałunku…
Mówiłam szczerze. W tym właśnie momencie zrozumiałam, że to wspomnienie pierwszej prawdziwej miłości będzie mi towarzyszyło do końca życia. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek będę mogła pokochać kogoś bardziej, ale wiedziałam, że nigdy o nim nie zapomnę. To, że tak mnie oszukał, czy zabawił się moim kosztem, wprawiało mnie w taką złość, przez co czasami żałowałam, że w ogóle go poznałam.
- Ten telefon, to jedyna pamiątka, która mi po nim została. – Próbowałam powstrzymać cisnące się do oczu łzy z całych sił. Nie chciałam płakać przy Sue. – Nie powinnam się w nim zakochać…
- Mówiłam ci…
- Tak, mówiłaś! – Wykrzyknęłam, ciskając trzymany w dłoni telefon na łóżko. Łzy żalu, złości i bezsilności popłynęły rzewnie po moich policzkach. – A ja cię nie słuchałam, bo byłam głupia! 
- Chris, Thomas na pewno…
- Co na pewno?! Zadzwoni, napiszę?! Już nie jestem tą samą idiotką, która wierzyła, że miłość istnieje… - Wierzchem dłoni otarłam łzy i pociągnęłam głośno nosem. – A poza tym, nie chcę byś o nim wspominała.
Susan milczała. Nie wiedziałam, co o tym myśli i może lepiej by tak zostało. Mogła teraz spokojnie triumfować, bo miała rację, we wszystkim…
Usiadłam na łóżku i skryłam twarz w dłoniach. Dlaczego to musiało tak bardzo boleć? Nagle, co bardzo mnie zdziwiło, poczułam na ramionach dłonie przyjaciółki, z zaskoczeniem podniosła głowę i zauważyłam, że także i jej oczy zaszły łzami. Przytuliłam się do niej, rozpłakując się na dobre.
- Susan… - Jęknęłam, zanosząc się płaczem. Nie chciałam już dłużej hamować swoich uczuć. Musiałam wyrzucić z głowy wszystkie myśli, obawy, przeczucia. Kiedy już wylałam wszystkie żale, a moje oczy nie mogły już wycisnąć ani jednaj łzy, oderwałam się od przyjaciółki i spojrzałam na nią z wdzięcznością. – Nie potrafię o nim zapomnieć. Tak bardzo go kocham…


1 komentarz:

  1. Biedna Chris, wydaje się, ze utraciła zdobytą miłość, co teraz z nią będzie... Czy Tom jednak zadzwoni? Czy facet się odezwie, a może tylko ciągle robił sobie z niej jaja...jakże jestem tego ciekawa.

    OdpowiedzUsuń