czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 30


- Przepraszam! – Krzyknęłam, po raz setny dzisiaj, potrącając w terminalu kolejną osobę. Zaślepiona żądzą odnalezienia Hyun Joong i udaremnienia mu wyjechania, potrącałam ludzi, nie patrząc w ogóle gdzie idę. Parłam do przodu, obserwując tablice z wyświetlającymi się najbliższymi lotami. – Hyun, gdzie jesteś?
Mijałam właśnie bramkę odlotów do Francji, kiedy kilka metrów przede mną pojawiła się wysoka postać w skórzanej kurtce, ciągnąca za sobą walizkę. Mężczyzna do złudzenia przypominał Hyuna.
- Hyun! – Krzyknęłam, biegnąc co sił w nogach, dlaczego moje życie, akurat w tej chwili, przypominało brazylijską telenowele?! – Hyun Joong!
Chciałam krzyknąć: Kocham cię!, Wykrzyczeć to wszystkim, obecnym na lotnisku. Dopadłam w końcu mężczyznę, który nie reagował na moje wołania, co jeszcze upewniło mnie w tym, że musiał to być Koreańczyk.
- Hyun, do cholery! – Wrzasnęłam, pociągając faceta za ramię, Ten odwrócił twarz, a mnie zrobiło się głupio. Mimo, że przypominał Hyuna od tyłu, przód całkowicie mieli inny. Mężczyzna spojrzał na mnie z zainteresowaniem i wypowiedział kilka słów w obcym mi języku. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co zrobić. Czyżby koleś mówił po włosku? – Scusa!
Mężczyzna krzyknął coś jeszcze, jednak ja uciekłam nie chcąc się wdawać w pogawędki z Włochem. Takim to tylko jedno w głowach, a ja nie miałam czasu. Musiałam jakoś zatrzymać samolot, w którym z pewnością znajdował się już Hyun Joong.
- Pasażerowie lecący do Seulu, proszeni są niezwłocznie o stawienie przy bramce nr.18!
            To ja! Znaczy nie ja, tylko Hyun! Przyśpieszyłam, gdy zdałam sobie sprawę, że jestem przy bramce ósmej. Do odlotu zostało, zaledwie kilka minut. To i tak cud, że udało mi się wykupić w ostatniej chwili bilet na ten samolot. Podobno jakiś pasażer zrezygnował i stąd miałam wolny bilet.
- Przepraszam, nie może pani… - Jęknęła pracownica lotniska, kiedy wreszcie udało mi się dotrzeć pod odpowiednią bramkę.
- Jak to nie mogę?! – Wrzasnęłam na Bogu ducha winną kobietę i wręczyłam jej swój bilet. – Mam bilet na ten samolot!
            Dziewczyna zaczęła się jąkać, a ja nie zważając na jej protesty wyrwałam się do przodu i chwyciłam za klamkę do tunelu. Ucieszona miałam już puścić się biegiem, gdy nagle poczułam w pasie czyjeś duże dłonie. Krzyknęłam przerażona, gdy uniosłam się o metr w górę.
- Puść mnie ty gorylu! – Krzyknęłam na ochroniarza, wielkości dinozaura, który uniósł mnie jakbym ważyła nie więcej niż kilogram. Zaczęłam dłońmi okładać jego ramiona i wszystkie inne części jego ciała, do których miałam dostęp. Nieświadomie zmieniłam język i nie szczędziłam mężczyźnie, przekleństw. – Kurwa, puść mnie! Ochujeliście do reszty?!
- Proszę pani… – Powiedział spokojnie obiekt mych ciosów, stawiając mnie już na ziemi. Ruszyłam do przodu, lecz ponownie chwycił mnie za ramiona, potrząsając lekko. – Nie może pani już lecieć tym samolotem! Właśnie odlatuje!
            Ostatnie zdania wykrzyczał, jakby bojąc się, że mogę być głucha lub niespełna rozumu. O… Odleciał..? Przestałam się szamotać, a dłonie, którymi ściskałam jego koszule opadły bezwiednie. Podprowadził mnie do szyby ciągnącej się po całej ścianie i wskazał ruszającą właśnie maszynę.
- Za późno… - Jęknęłam, prawie przyciskając się do szyby terminalu, obserwując odlatujący właśnie samolot. Zacisnęłam pięści, a w moich uszach ciągle rozbrzmiewało na nowo zdanie, które wypowiedziałam. – Kurwa!
- Bardzo mi przykro… - Powiedział mężczyzna i odszedł, gdy machłam mu ręką, prosząc by sobie poszedł.
Nie przejmowałam się w tej chwili, ludźmi obecnymi w poczekalni. Miałam ochotę zabić wszystkich, wybić pół angielskiego narodu, by tylko Hyun Joong wrócił. Bezsilnie upadłam na kolana, a z moich oczu pociekły długo hamowane łzy.
- Nic ci nie jest dziecko?
            Podniosłam zapłakaną twarz i ujrzałam, że niska, starsza kobieta, odziana w strój stewardesy, ta sama, która starała się mnie zatrzymać, pochyla się nade mną. Pokiwałam głową i musiałam mocno przygryźć wargę, by nie rzucić się w jej ramiona. Niestety słone krople wcale nie miały zamiaru przestać cieknąć po mych policzkach. Ta nagle, przytuliła mnie do siebie i chwytając mocno za ramiona, poprowadziła do rzędu krzeseł. Pchnęła mnie na jedno z nich i ku mojemu zdziwieniu nie odeszła, lecz zajęła sąsiednie siedzenie.
- Nie płacz… - Jęknęła, gładząc dłonią moje włosy. – Będzie następny samolot…
- Nie będzie! – Krzyknęłam, rozklejając się jeszcze bardziej. Nigdy bym nie przypuszczała, że moje serce odczuje tak wielki ból, po stracie ukochanego. Oczywiście nie wiedziałam na jak długo Hyun Joong wyjechał, lecz byłam pewna, że po powrocie już nic nie będzie takie same. O ile w ogóle miał zamiar wrócić… - Hyun już nie wróci!
            Nie zwracając uwagi na zatrzymujących się przy mnie ludziach, zaczęłam opowiadać kobiecie o wszystkim. Nie wiem skąd wzięłam aż tyle odwagi, by rozklejać się przed zupełnie nieznajomą osobą. A może właśnie świadomość tego, że kobieta jest mi obca popchnęła mnie do tego. Całkowicie się otworzyłam, a słowa wylewały się z głębi mojej duszy. Opisałam jej dosłownie wszystko, całą historię znajomości z ukochanym, nie pomijałam niczego. Nie oczekiwałam, że kobieta pochwali mnie, zbeszta czy udzieli jakiejś rady. Najbardziej zależało mi na tym, by wyrzucić z siebie wszystkie smutki.
            Kończyłam właśnie swoją opowieść i ocierałam ostatnie łzy, kiedy poczułam na kolanie dotyk ciepłej dłoni. Podniosłam oczy i pisnęłam z przerażenia. Jak to dobrze, że siedziałam, ponieważ gdyby było inaczej na pewno leżałabym teraz jak długa, zdychając na białej posadzce lotniska.
            Widok, który rozciągnął się przed moimi oczyma, był zatrważający. Dostrzegłam ponad dwadzieścia par oczu, czujnie wpatrujących się w moją osobę. Przebiegłam wzrokiem zgromadzenie, nie wierząc czy to, aby dzieje się naprawdę. Bliżej moich kolan siedziały po turecku, trzy nastolatki, z twarzami równie smutnymi jak moja. Dalej starszy pan z widoczną siwizną we włosach, przytulający swą łkającą w mankiet żonę. Kilka stewardes, jeden pilot i kilkanaście kobiet, zajmujących licznie krzesełka wokół mnie.
Zaczerwieniłam się aż po cebulki włosów i podniosłam się chcąc uciec przed nieznajomymi, jednak powstrzymały mnie przed tym nastolatki, usadzając mnie na powrót na krześle.  
- Dlaczego o ciebie nie walczył?! – Jęknęła blondynka, uderzając otwartą dłonią w twardą podłogę. – Jest tchórzem!
Przebiegłam oczami po zgromadzonych osobach, które teraz czujnie patrzyli prosto na mnie, oczekując mojej odpowiedzi. Nawet pilot, który myślałam, że śpi łypał okiem, spod swojej ciemnej czapki. Wzięłam głęboki oddech, wyjaśniając nastolatkom, że to ja byłam winna i to ja okazałam się tchórzem, jednak te jakby w ogóle mnie nie słuchały.
- Lilith ma rację! – Żachnęła się kolejna nastolatka, podobna jak kropla wody do pierwszej, tylko że zamiast złotych splotów, miała ciemne kręcone loki. Domyśliłam się, że są siostrami. – Hyun powinien, rozmówić się z Williamem w męski sposób!
- Julia, życie Nat to nie telenowela!
Krzyknęła następna i wkrótce kłótnia, zaabsorbowała pozostałych zgromadzonych. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, obserwując całe zajście i rozmyślając jak uciec z tego kurnika. Miałam już wstać, kiedy stewardesa, uciszyła całe towarzystwo, przypominając im w jakim miejscu się znajdują.
- Jutro jest kolejny lot do Seulu. – Powiedziała kobieta, przytulając mnie do siebie, zniżyła głos, pewnie po ty, by nie usłyszały nas rozkrzyczane nastolatki. – Wyśpij się i przyjdź tu jutro. Podobno wszystkie miejsca są zarezerwowanie, ale wcisnę cię tam jakoś.
- Dziękuje… - Szepnęłam, ściskając serdecznie kobietę i ruszyłam się z miejsca. Robiąc kilka kroków zatrzymałam się i odwróciłam do kobiety. – Jestem Natalia!
- Wiem kochanie! – Krzyknęła, machając mi na pożegnanie. – Ja jestem Jade!
            Odmachując jej ruszyłam do domu, mając już w głowie ułożony plan…

* * *

            Wpadłam do mieszkania jak burza, biegając po wszystkich pokojach w poszukiwaniu przyjaciółki. Musiałam się koniecznie dowiedzieć, gdzie mam się udać, gdy wyląduje jutro w Korei, a niezbędne były mi do tego informację, które, jak sądziłam posiadała przyjaciółka. Parę dni temu, rozmawiała ze szwagierką Hyuna przez telefon, więc skoro wymieniły się numerami Klaudia z pewnością wiedziała, gdzie kobieta mieszka.
            Kiedy z żalem, stwierdziłam, że przyjaciółki nie ma udałam się do kuchni, chcąc zrobić sobie coś do picia. Wyciągałam właśnie colę z lodówki, kiedy kątem oka dojrzałam małą różową karteczkę przyklejoną do blatu. Klaudia miała dzisiaj mierzenie sukni ślubnej, czego dowiedziałam się oczywiście z kartki, która ta zostawiła.
Usiadłam chcąc się uspokoić, jednak nie potrafiłam tego zrobić. Musiałam na własną rękę ją odszukać, choćbym miała zjeździć cały Londyn i pytać każdego napotkanego w nim człowieka, czy nie zna kobiety.
              Właśnie narzucałam na siebie płaszcz i chwytałam torebkę, kiedy drzwi się otworzyły i do mieszkania weszła radosna Klaudia. Bez zbędnych ceregieli, chwyciłam przyjaciółkę za ramiona i przycisnęłam ją do wrót, które ta chwile temu zamknęła. 
- Gdzie mieszka Ha Rin?! – Krzyknęłam, spoglądając w jej przerażone, szeroko otwarte oczy. Szturchnęłam ją i ponowiłam pytanie po polsku. – Odpowiadaj do cholery, gdzie ją znajdę!
            Przyjaciółka wyrwała się z mego uściska i wzruszyła ramionami. Podeszła spokojnie do kanapy i rzuciła na nią swoją torebkę.
- Nie mam pojęcia. – Rzuciła od niechcenia, wyciągając telefon i włączając swoją ulubioną grę na komórce. Wyrwałam jej z dłoni aparat i schowałam za plecami. – Co do chuja?
- Posłuchaj ty… Przyjaciółko… - Zaczęłam siląc się na spokój, choć wiedziałam, że Klaudia się ze mną droczy. Sama byłam sobie winna i nie słuchałam jej rad, kiedy mówiła, żebym spotkała się z Hyun Joong. Teraz jednak byłam zdecydowana na wszystko. Miałam w nosie to co sobie pomyśli, lub od jakich mnie wyzwie, nie miałam czasu na zabawy w kotka i myszkę. – Wiem, że jestem totalną idiotką, która pozwoliła odejść mężczyźnie, którego kocha, ale właśnie mam plan jak go odzyskać i potrzebna mi jest do tego Ha Rin. Rozumiem, że jesteś na mnie zła, ale przeklinam cię, pomóż mi ją znaleźć, bo inaczej…
-  St. Joseph's na Macklin Street. – Wyszeptała, po czym uśmiechnęła się promiennie. – Ha Rin odbiera ze szkoły swojego syna. Niedawno z nią rozmawiałam.
            Przytuliłam przyjaciółkę, nie mogąc opanować radości i nie tracąc czasu skierowałam się do drzwi.
- Nat! – Krzyknęła Klaudia za mną. Odwróciłam się, zaskoczona, ciekawa co jeszcze chciała mi powiedzieć. Ta wyciągnęła z kieszeni kluczyki do auta i rzuciła je. – Weź Toma. Tylko nie porysuj lakieru!
            Zaśmiałam się posyłając jej wdzięczne spojrzenie. Zbiegłam na dół i zapakowałam się do auta, z piskiem ruszając przed siebie. Na szczęście wiedziałam, gdzie znajduje się wypowiedziana przez Klaudię ulica. Teraz musiałam tylko odnaleźć tą szkołę.
Tom, jak powiedziała Klaudia, był niczym innym jak jej autem. Przywiązała się do małego, niebieskiego seata i choć miała okazję go sprzedać, nie chciała nawet o tym słyszeć. Drugim z powodów dla których nie chciała się go pozbyć, choć psuł się od czasu do czasu było to, że według niej, gdyby kupiła sobie lepszy model, złodziej od razu by jej go ukradł. Tak mogła spokojnie iść spać, nie przejmując się, że jej stary samochód padnie ofiarą kradzieży.
Przeklęłam, gdy dojeżdżałam do celu, gdyż wpadł mi w oko wielki znak, oznaczający zakaz wjazdu. Zaparkowałam i zamykając drzwi, ruszyłam dalej na piechotę. Czego ty się spodziewałaś naiwna istoto?! Londyn już taki był i pełno było miejsc, w których nie można było się poruszać samochodem.
Po kilkunastu minutach znalazłam szkołę i nieśmiało weszłam na jej teren. Korytarze były puste, a jedyne dźwięki, które słyszałam, to obcasy obijające się o śliską podłogę. Zdziwiła mnie ta cisza, lecz nagle zdałam sobie sprawę, że była sobota i nie było szans, żeby spotkała tu choćby jedno dziecko. Zatrzymałam się, rozważając, czy aby dobrze dosłyszałam nazwę szkoły.
Już miałam zrezygnować, gdy parę metrów przede mną znalazła się kobieta, trzymająca za dłoń małego chłopca.
- Natalia! – Wrzasnęła Ha Rin, dając mi do zrozumienia, że kompletnie się mnie nie spodziewała. – Czy przyszłaś…
- Musisz mi pomóc. – Powiedziałam, wchodząc jej w słowo. Nie miałam czasu, ani ochoty na zbędę pogaduszki o pogodzie. – Potrzebuje adresu Hyun Joong.
            Dziewczyna spojrzała na mnie ciekawie, unosząc swe cienkie brwi. Czyżbym ze zdenerwowania, pomyliła język i powiedziała coś czego nie zrozumiała? Jednak jej odpowiedź uświadomiła mi, że jednak wiedziała o czym mówię.
- A czy przypadkiem nie mieszka w tej samej kamienicy, co ty i Klaudia?
            Zamrugałam i jednocześnie zacisnęła pięści ze złości. No proszę trafił się kolejny żartowniś! Czy ja mam dzisiaj jakąś kumulację na spotykanie na każdym kroku jakiś idiotów?
- Chodzi mi raczej o koreański adres… - Zaczęłam spokojnie, mając dość oglądania jej dziwnie rozbawionej twarzy. Gdyby nie dziecko, stojące tuż przy jej boku, z pewnością zdzieliłabym ją w łeb. – Posłuchaj… Hyun wyjechał, a ja spóźniłam się na samolot, więc nie baw się ze mną tylko podaj mi jego adres, ponieważ jeszcze muszę znaleźć go na mapie, spakować się…
- To Hyun wyjechał?
            Jej uwagą, o mało co nie pozbawiła mnie przytomności. Chciałam rzucić się na nią i ścisnąć jej bladą szyję, aż ostatnie tchnienie nie wydobyłoby się z jej gardła. Czy on faktycznie byli rodziną? A może stojąca przede mną kobieta była niespełna rozumu? Spojrzałam odruchowo na dzieciaka, który nie odezwał się do tej pory ani słowem. Żal mi go było jeżeli okazałoby się, że jego matka jest świrnięta.
- Mamo, dlaczego ta pani mówi, że wujek wyjechał?
- Bo myśli, że wyjechał…
            Dzieciak przemówił, a ja myślałam, że znajduje się w jakimś kiepskim serialu, lub auto, które posiadała przyjaciółka w jakiś dziwny sposób przeniosło mnie w czasie i Hyun Joong faktycznie jeszcze nie wyjechał.
- Jak możesz nie wiedzieć, że wyjechał skoro sama powiedziałaś o tym Klaudii, wczoraj przez telefon!
            Miałam już dość tej małej lampucery, szczerzącej się w tej chwili jak głupia. Zacisnęłam dłonie ze złością, patrząc jej wojowniczo w oczy.
- Powiedziałam tak, bo miał wyjechać.
            Potrząsnęłam głową w niedowierzaniu. Z tego by wynikało, że Hyun Joong nadal tu był, lecz musiałam się upewnić, czy aby dziewczyna jasno się wyraziła.
- Nadal jest w Londynie?
            Ta tylko pokiwała twierdzącą głową, wskazując mi palcem salę na końcu korytarza. Ha Rin mówiła coś jeszcze lecz ja już jej kompletnie nie słuchałam. Wolnym krokiem, ruszyłam w stronę, wskazanego mi pokoju, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Hyun nadal tu był, mój kochany Hyun Joong, znajdował się o kilka kroków…
Wspięłam się na palce, chcąc zajrzeć do klasy i o mało nie pisnęłam, zwracając na siebie uwagę mężczyzny i jego uczniów. Serce ścisnęło mi się boleśnie, gdy ukochany uśmiechnął się do dzieci i wskazał palcem na książkę, tłumacząc z zapałem zasady pisowni. Stał na środku pomieszczenia, w lewej dłoni trzymając podręcznik, w drugiej zaś długopis i przemawiając do uczniów, czułym i spokojnym głosem. Wyglądał jeszcze cudowniej, niż ostatnim razem, gdy go widziałam. Jednym elementem, który wydawał mi się nowy były okulary o czarnych oprawkach.
Miałam odejść i usiąść na ławce obok, oczekując aż lekcja się skończy, lecz nagle rozbrzmiał dzwonek, a dzieci, wybiegły z klasy. Jęknęłam, gdy jakiś mały sadysta z plecakiem, tak mnie nim trzepnął, że o mało co nie upadłam. Już miałam wyzwać tego bachora, że ma uważać jak chodzi, jednak gdy zobaczyłam jego tatusia, cały zamiar ulotnił się. Tatusiek mierzył jakieś dwa metry, a czarna koszulka polo prawie targała się na jego potężnych ramionach i obszernej piersi.
Odwróciłam się i weszłam do klasy, gdzie przy biurku, siedział pogrążony w czytaniu Hyun Joong. Mężczyzna mnie nie zauważył co dawało mi szanse na rozpoczęcie rozmowy.
- Część… - Szepnęłam, zamiast zaskoczyć go i powiedzieć to co cisnęło się na usta od wielu godzin. Mężczyzna spojrzał na mnie i błyskawicznie stanął na nogach. Uniósł brwi w zdziwieniu, a mięśnie jego twarzy napięły się. – Myślałam, że wyjechałeś…
- Odwołali mi lot. – Powiedział stanowczo, nie zdając sobie sprawy z tego, że wiedziałam doskonale, że kłamie. Mogłabym się na to nabrać, gdybym nie była na lotnisku. Uśmiechnęłam się myśląc, że także i jego twarz się rozjaśni, jednak jak bardzo się myliłam. Hyun odwrócił się i spoglądał teraz przez okno na ulicę. – Nie martw się, za kilka dni wyjadę.
Miałam ochotę go przytulić, pocałować, pokazać mu tym całą swoją miłość, jednak jego napięta sylwetka i chłodny ton, pozbawiły mnie odwagi do wykonania jakiegokolwiek kroku.
- Na długo?
- Raczej na stałe. Mam dość Londynu. – Serce ścisnęło mi się z bólu. Dlaczego nie walczysz ty cholerna idiotko! Mężczyzna twoich marzeń oddala się od ciebie coraz bardziej, a ty nie robisz nic żeby go zatrzymać?! – Jedno mnie zastanawia… Dlaczego tutaj jesteś?
- Hyun… - Zaczęłam, czując, że czerwienie się jak burak. Nie było jednak odwrotu, musiałam koniecznie wyznać mu swe uczucia, niezależnie od tego czy mnie pogoni, lub wyśmieje. – Zakochałam się…
- Gratuluję… - Szepnął, ściskając mocniej parapet, którego się złapał. Tak bardzo chciałam, by mężczyzna spojrzał mi w oczy, mógłby z nich wyczytać całą moją miłość, jednak ten uparcie unikał mojego wzroku. – Zasługujesz na szczęście…
- Spotykałam wielu mężczyzn na swej drodze, jednak w żadnym nie potrafiłam się zakochać. Jednak w końcu trafił się on - mój książę z bajki - który umiał pokonać demony przeszłości. Przy nim potrafię zapomnieć o wszystkim. Cieszyć się jego obecnością, dotykiem, czułymi pocałunkami… I nagle zdałam sobie sprawę, że zakochałam się bez pamięci.
            Mężczyzna ciągle stał odwrócony. Zagryzłam zęby, chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy, jednak nic mi to nie dało, słone krople rzewnie zaczęły ciec po mych policzkach, zamazując mi obraz.
- Nawet nie wiem, kiedy to się stało… - Jęknęłam, ocierając dłonią policzki. Dlaczego on się nie odwróci? Czemu nic nie powie? Czyżby już przestała być dla niego ważna, a może Hyun mnie już nie kochał? - Na początku myślałam, że nie potrafię sobie ułożyć życia od nowa, że nie będę potrafiła tego zrobić, ale teraz… Nie chcę być z żadnym innym mężczyzną…
Przerwałam, ponieważ mężczyzna uderzył otwartą dłonią w ramę okna i wymijając mnie skierował się do wyjścia. Dlaczego akurat teraz nie miałam siły by się ruszyć? Czyżby moje serce umarło i już nic nie mogło go ożywić? Wykrzesałam z siebie jednak dość siły, by chwycić go za ramię. Ten zatrzymał się i rzucił mi pełne złości spojrzenie. Postanowiłam nie owijać w bawełnę i powiedzieć wszystko od razu.
- Hyun… Ja…
- Nat, przestań już… - Syknął, wyrywając swe ramię z moje uścisku. Złapał mnie za ramiona i potrząsnął. Nagle jego spojrzenie zelżało, a jego dłonie powędrowały do mojej twarzy. Jego ciepłe palce starły z policzków słone krople. –Dlaczego mi to wszystko mówisz?
- Bo… - Szepnęłam, zatapiając się w głębokości jego spojrzenia. Wystarczyło przesunąć ją o kilka centymetrów, by znów poczuć na ustach te cudowne i zmysłowe wargi. - Nie jestem pewna, czy on mnie kocha…
- To, dlaczego mu tego nie powiesz?
            Zamilkłam na moment. Uświadomiłam sobie to dopiero teraz, a mianowicie to, jak wielka była moja głupota. Hyun przecież nawet nie zdawał sobie sprawy, że mam na myśli jego. Opowiadałam mu o uczuciu, jakim go darze, w tak pokrętny sposób…
- A co ja właśnie do cholery robię? – Spytałam, uśmiechając się słabo.
Hyun oderwał dłonie od mych policzków i spojrzał na mnie jakbym była pierwszą kobietą, jaką widzi. Pokręcił głową i zamrugał kilkakrotnie powiekami, jakby chcąc się przekonać, czy to, aby nie sen, lub co gorsze jakiś żart z mojej strony. Korzystając z jego zaskoczenia postanowiłam kontynuować.
- Kiedyś zależało mi na Williamie i gdy znów go zobaczyłam, przypomniałam sobie o uczuciach, które kiedyś czułam. Zagubiłam się… Dopiero dzisiaj rano wszystko zrozumiałam.
            Mężczyzna ponownie zamknął moją twarz w dłoniach i zmusił mnie bym na niego spojrzała. Uczucie niedowierzania, nie zniknęło jednak z jego twarzy. Nadal jego usta pozostały ściągnięte, a oczy pozbawione ciepła. Czyżby to było dla niego wielkim szokiem?
- Powiedz to…
Uniosłam brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi, jednak spoglądając na jego oczy, które napełniały się nadzieją, pojęłam, co chce usłyszeć.
- Kocham cię, Kim Hyun Joong. – Powiedziałam szczerze, nie odwracając spojrzenia, chcąc przekonać go tym, że mówiłam prawdę. – Tylko ciebie naprawdę kochałam, kocham i kochać nie przestanę.
            Jakby na potwierdzenie tych słów, wspięłam się na palce i delikatnie dotknęłam jego ust. Nie czując, żadnej reakcji z jego strony, już chciałam się odsunąć, gdy ku mojemu zdziwieniu mężczyzna, przenosząc swoje dłonie na moją talię, przyciągnął mnie do swojej piersi, z jękiem wpijając się w moje usta. Świat zawirował, odpowiadając z czułością na jego żarliwe pocałunki, zarzuciłam mu ramiona na szyję, wplątując dłonie w jego miękkie włosy. Chciałam by ten pocałunek pełen miłości i namiętności nigdy się nie skończył.
- Nigdy więcej nie zostawiaj mnie na tak długo… - Szeptała między pocałunkami, gładząc jego kark. – Myślałam, że oszaleje!
- A nie ochujeje? – Spytał ze śmiechem Hyun, wypowiadając po polsku, typowe powiedzonko Klaudii, wprawiając mnie tym w zdumienie. Spoglądał mi w oczy z dawną miłością, właśnie tego spojrzenia pragnęłam tak gorliwie od kilkunastu dni. Przytaknęłam głową, również się uśmiechając. – Kocham cię Nat… Ja także chciałem oszaleć, gdy nie było cię obok…
            Ponownie złączyliśmy swe usta, spragnione pocałunków, przez tą rozłąkę. Całkowicie zatopilibyśmy się pieszczocie, gdyby nie mocne szarpnięcie, małych rąk. Oderwaliśmy się od siebie, chcąc zgromić spojrzeniem tego, kto ośmielał się nam przeszkodzić.
            Pisnęłam, gdy okazało się, że tuż obok nas, ciągnąc za nasze nogawki, stoi mała dziewczyna o blond włosach, związanych w kucyki i dużych groźnie patrzących oczach. Chciałam się odsunął od ciała ukochanego ten jednak nie rozluźnił swego uścisku.
- Panie nauczycielu?! – Spytała mała terrorystka, puszczając moją nogawkę, lecz ciągle pociągała za spodnie Hyun Joong. – Czy ta Pani chcę za ciebie wyjść?
            Zdziwił mnie trochę bezpośredni ton dziewczynki, lecz wiedziałam, że to tylko małe dziecko. Nie rozumiało jeszcze zbyt wiele.
- Jeszcze nie wiem, ale właśnie miałem ją o to zapytać.
            Moje serce zaczęło galopować jak stado koni, rozbiegających się na polu. Hyun chciał mi się oświadczyć? Nie spodziewałam się tego! Nawet przez myśl mi nie przeszło, że miałby ochotę to zrobić!
            Dziewczynka odwróciła swe spojrzenie od swego nauczyciela i zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, swych wielkich niebieski oczu.
- Nauczyciel jest już zajęty! – Krzyknęła, hardo unosząc podbródek. Bałam się tego, co ta mała jeszcze mi powie… Może jej matka również zakochała się w Hyun Joong i to chciała powiedzieć, jednak to, co usłyszałam, kompletnie zbiło mnie z tropu. - Ja za niego wyjdę!
            Stęknęłam, szukając odpowiednich słów, by wyjaśnić małej, że na razie jest to nie możliwe. Co ja gadam?! W ogóle było to niemożliwe, ponieważ to ja chciałam za niego wyjść i nie po to, zadawałam sobie tyle trudu, by teraz pozwolić mu odejść! Westchnęłam, otrząsając się z tych głupich myśli. Przecież nie będę się kłócić z tą małą smarkulą!
            Wysunęłam się z objęć ukochanego i przyklękłam przy dziewczynce.
- A nie zgodzisz się bym pożyczyła sobie pana nauczyciela na jakiś czas? – Powiedziałam uśmiechając się do niej przyjaźnie. – Powiedzmy do czasu aż skończysz szkołę.
            Uczennica zmrużyła swoje oczy, zastanawiając się przez chwile. No zgódź się ty mała jędzo…
- Dobrze… - Powiedziała po chwili, a ja odetchnęłam z ulgą. - Ale potem musicie się rozwieść!
- Mia, chyba twoja mam już przyjechała…
            Hyun Joong w końcu wtrącił się w tą babską rozmowę, odwracając uwagę małej. Z korytarza faktycznie dobiegał jakiś kobiecy głos wykrzykujący imię dziewczynki. Terrorystka uśmiechając się promiennie i żegnając z nauczycielem, wypadła na korytarz.
- Czy są jeszcze jakieś inne zakochane w tobie kobiety, oprócz tej małej, o których mi nie powiedziałeś?
            Mężczyzna roześmiał się i ponownie przygarnął do siebie, muskając ustami moje zaciśnięte wargi. Ta mała blondyneczka zdenerwowała mnie, lecz w głębi duszy cieszyłam się, że Hyun nie uczył w liceum.
- Żartujesz? – Spytał, zanosząc się śmiechem. – Cała żeńska połowa mojej klasy za mną szaleje!
            Uśmiechnęłam się słabo, uderzając delikatnie w jego ramię. Miałam nadzieje, że nie będę musiała stoczyć bitwy z każdą z nich, jak przed chwilą z małą Mią.
- A jest coś, o czym ty musisz mi powiedzieć?
- Nie. – Stwierdziłam krótko, nadstawiając usta do pocałunku. Hyun także chyba miał na to ochotę, ponieważ niemal natychmiast nakrył je swoimi wargami.
            Chciałam skupić się na radości, jaki niósł jego dotyk, jednak jedna sprawa, zaprzątnęła mi myśli. Oderwała się od mężczyzny, który spojrzał na mnie z ciekawością.
- Właściwie to jest jedna taka rzecz, o której powinieneś wiedzieć… - Zaczęłam niepewnie, szukając odpowiednich słów, by powiedzieć mu o moich przypuszczeniach. Hyun jednak nie pozwolił mi się skupić ciągle pytając, co to jest, a jego zdenerwowanie rosło, z każdym wypowiadanym przez niego pytaniem. – Właściwie to… Może się okazać, że jestem w ciąży i możemy zostać niedługo rodzicami tak więc…
            Nie dokończyłam, ponieważ Hyun porwał mnie w ramiona i ponownie złączył swe usta z moimi. Oderwał się ode mnie dopiero po chwili i stykając swe czoło z moim, powiedział coś tak wspaniałego, że o mało co nie umarłam z zachwytu.
- Jeśli pojawi się dziecko, pokocham je i będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie… - Szepnął z ustami tuż przy moich wargach. – Nat… Kocham cię…
            To nie był koniec naszej historii. Ona dopiero się rozpoczęła i już nie mogłam się doczekać tego, co przyniosą nam kolejne dni…

1 komentarz: