piątek, 8 maja 2015

7. Niespełnione pragnienia

    

             Witam!

    Teraz, z perspektywy czasu, ten rozdział zaczyna mi się podobać... Przyznam się bez bicia, że kiedy to pisałam, nie byłam pewna, czy to opowiadanie będzie miało "ręce i nogi". 

            Cóż... tak szczerze powiedziawszy ciągle tego nie wiem, a wy, drodzy czytelnicy, nie jesteście na razie w stanie mi tego powiedzieć...
A szkoda!

     Nie przedłużając, zapraszam na kolejny rozdział "Będziesz mój"!



Następnego dnia rano, Sam obudziła się dziwnie wyspana. Czasami lubiła sobie pospać prawie do południa, jednak teraz patrząc na zegarek, stwierdził, że jest dopiero dziesiąta. Niezbyt chętnie zwlekła się z łóżka i stając bosymi stopami w swym puchatym dywanie, przeciągnęła się jak kot, ziewając parokrotnie. Spojrzała tęsknie na łóżko, lecz nie uległa jego błaganiom, by powylegiwać się dłużej.
- To było piękne! – Jęknęła, przypominając sobie swój sen, w którym to była wielkim kotem, bodajże tygrysem i goniła po pastwiskach swego uciekającego sąsiada. Luke upadł w pewnym momencie na ziemię, a ona nie hamując swoich instynktów, rozszarpała jego ciało na drobne kawałeczki. – Och, jak wspaniale!
            Zachichotała i udała się do łazienki w drodze do niej, tańcząc i pogwizdując pod nosem. Kiedy wzięła już prysznic i ubrała się zeszła po schodach, kierując się do razu do kuchni. Otworzyła drzwi, z zaskoczeniem widząc swoją matkę oraz przyjaciółkę pogrążoną przy pracy.
- A wy już się bawicie w gotowanie? – Stwierdziła uśmiechając się radośnie. Otwarła lodówkę i wyciągając z niej mleko, oraz sięgając po miskę oraz płatki zasiadła do stołu. – Jak wam idzie?
            Alex uśmiechnęła się, odrywając na chwile wzrok od krojenia sałatki i spojrzała na przyjaciółkę. Wydało jej się podejrzane, że jest w tak dobrym humorze, o co nie omieszkała się spytać.
- A wiesz…. – Sam roześmiała się, przegryzając kolejną porcję płatek śniadaniowych. – Miałam wspaniały sen!
            Amerykanka ciągle miała przed oczami jego przerażoną twarz, co ją cieszyło. Gdyby nie to, że zwykle śnił jej się jako namiętny kochanek, polubiłaby sny z nim. Jednak te drugie wprawiały ją w zły humor i denerwowały swą wyrazistością. Nie mogła się pozbyć ich potem miesiącami ze swojego umysłu, choć bardzo tego chciała.
- Sam dobrze się czujesz? – Troskliwy głos przyjaciółki, przywrócił ją do rzeczywistości. Myśli o sąsiedzie zawsze sprawiały, że przestawała zwracać uwagę na otoczenie. – Jesteś dzisiaj jakaś taka radosna…
            Sam zbyła przyjaciółkę machnięciem ręki i już w milczeniu dokończyła posiłek. Gdy skończyła jeść, oddała się pracom porządkowym na farmie. Nie była zbyt dobra w gotowaniu, czy pieczeniu, więc tylko by zawadzała w kuchni. Postanowiła strawę zostawić w rękach matki i przyjaciółki.
Skierowała się do stajni i wchodząc do pierwszego boksu, przywitała się ze swym koniem. Wielki kary wierzchowiec, stał dumnie, łypiąc na nią swym okiem. Sam przytuliła twarz do jego pyska i pogładziła jego twardą szyję.
- Wiem kochany, ze jesteś na mnie zły. Przyjechała Alex i musiałam się nią zająć. – Szepnęła cicho do końskiego ucha. Zwierzę prychnęło, w swój koński sposób, pokazując właścicielce swoje niezadowolenie. Ta tylko zaśmiała się i chwyciła za szczotkę, chcąc go ułaskawiać. Mustang uwielbiał, gdy jeździła mu nią po grzbiecie. – A teraz dasz się pańci wygłaskać…
Sam uśmiechnęła się pod nosem wspominając burzliwe początki ich miłości. Dracula był jej pierwszym koniem, którego dostała na osiemnaste urodziny. Przez pierwszy miesiąc bała się wielkiego zwierzęcia i gdy miała ochotę na przejażdżki, wybierała klacz mamy - Crystal. Jednak zawsze przechodząc obok jego boksu, zatrzymywała się chcąc się do niego przyzwyczaić. Zwierzę było temperamentne i nie pozwalało się nikomu dosiadać. Nawet Gray miał z nim pewne problemy. Sam natomiast powzięła decyzję, że zaprzyjaźni się z mustangiem i upłynęło wiele dni i nocy, gdy oboje nawiązali porozumienie. Oczywiście w trakcie początkowych jazd, nie obyło się bez siniaków oraz obolałych mięśni, gdyż zwierzę było nieprzyzwyczajone, do jeźdźca, lecz ten trud się opłacił. Teraz gdy galopowali po polach, stawali się jednością, dopasowali się do siebie idealnie. Sam nie chciała nawet myśleć o tym by mogła wyjechać na innym koniu niż na Draculi.
- Widzę, że jak zwykle go rozpieszczasz. – Melodyjny głos Graya, wyrwał ją z zamyślenia. Mężczyzna wszedł do boksu wrzucił do niego marchewki oraz odrobinę siana. Od razu widząc jak koń trzepie swym ogonem, wycofał się za drewnianą barierkę. – Ciągle nie mogę się nadziwić, że oswoiłaś tego drania!
            Sam roześmiała się kończąc dopieszczanie swojego pupila i wychodząc z boksu.
- Dużo miłości i twarda ręka! – Krzyknęła, łapią się prawą ręką za lewy biceps. Gray tylko pokiwał głową w niedowierzaniu, wrzucając do innych boksów, ten sam zestaw jedzenia. – Dracula jest do mnie bardzo podobny…
- Nieufny… - Wyszeptał Gray, zatrzymując się na chwile i upominając jednego z pracowników, by poroznosił wodę do boksów. Gdy mężczyzna wyszedł, wolnym krokiem ruszyli dalej. – Ale nie zawsze taka byłaś. Pamiętam, gdy jako szesnastolatka latałaś za starszym Moorem.
- Wcale za nim nie latałam! – Krzyknęła oburzona, uderzając najmocniej jak potrafiła w jego ramię. Ten jednak niewzruszony, jakby jego cios był tylko słabym dotknięciem, roześmiał się widząc jej wściekłą twarz. – Poza tym on mnie już nie obchodzi.
- Skoro tak mówisz…
Jego tajemniczy ton zastanowił Sam, lecz nie miała odwagi go o to spytać. Jeszcze pomyślałby sobie, że jednak ciągle jest w nim zadurzona, co wydawało jej się niedorzeczne. To, że facet ją pociągał, ponieważ wyglądał jak demon seksu, nie oznaczało jeszcze, że się w nim zakochała! Pokiwała energicznie głową i odeszła nie zwracając uwagi na wołającego za nią Graya. Odkąd wdarł się do ich rodziny, denerwował ją coraz bardziej.
Wyszła ze stajni i rozejrzała się dookoła, zastanawiając się, co mogła ze sobą zrobić. Miała jeszcze parę godzin, zanim zejdą się goście. Pomoc przy przygotowywaniu posiłków odrzuciła natychmiast, gdy tylko o tym pomyślała. Także i przy rozstawianiu stołu oraz krzeseł, odrzuciła, gdyż wiedziała, że męskie ramiona nadają się do tego lepiej. Poprawiła swój kapelusz, po czym wróciła pod boks Draculi i osiodłała swego konia. Skoro nie mogła się przydać, przynajmniej zniknie im z oczu. Szczerze powiedziawszy mogłaby znaleźć sobie jakieś zajęcie, jednak lenistwo, kazało jej uciec gdzie pieprz rośnie, by ojciec lub ktokolwiek inny nie zagonił jej do roboty.
- Wiem, że tego nie lubisz, ale muszę ci to założyć! – Jęknęła próbując wepchać do końskiego pyska wędzidło. Zwierzę zarżało i kopnęło swymi kopytami o podłogę boksu. Sam westchnęła i gdy koń troszkę się uspokoił, spróbowała ponownie. Tym razem jednak odniosła sukces i zadowolona pociągnęła pupila do wyjścia ze stajni. – Spokojnie Dracula, jeszcze nie…
            Zwierzę stukało swymi kopytami o beton, chcąc już zacząć galopować. Sam także jak najszybciej chciała się ulotnić, jednak musiała najpierw sprawdzić czy w okolicy nie kręci się jej ojciec lub brat, którzy niezbyt przychylnie patrzeli na jej poranne przejażdżki. Woleliby raczej by pomogła im przy bydle, lub zajęła się jakąś papierkową robotą. Na razie jednak miała dwa dni wolności do nieuchronnie zbliżającego się poniedziałku i postanowiła je wykorzystać. Rozglądając się parokrotnie, dosiadła swego pupila i poprowadziła go wolno na ścieżkę. Gdy dostali się niezauważeni na ścieżkę, Sam pognała Draculę do galopu, co koń uwielbiał. Zostawiając za sobą osłonę z wzburzonego piasku, pognali na pastwiska.
Przez wiele minut ścigali się z wiatrem, płosząc bażanty, rywalizując z ptakami w gonitwie. Sam czując się pewniej puściła lejce i rozłożyła ramiona, przymykając oczy. Odetchnęła pełną piersią, świeżym powietrzem, zapachem traw i zakwitłych drzew, wystawiając swą twarz na grzejące promienie amerykańskiego słońca. Teraz czuła się prawdziwie wolna, nie myślała o niczym, wszystkie problemy, czy obawy znikały natychmiast, gdy tylko dosiadała swego wierzchowca. Stawała się wtedy jednością ze swym koniem. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Chciałaby zostać tak na wieczność, lecz życie nie było takie proste.
Chwyciła za wodze i skierowała swego konia w miejsce, które nagle zapragnęła zobaczyć. Ostatni raz była tam, zaraz przed tym jak wyjeżdżała do Londynu. Była ciekawa czy malowniczy zakątek choć trochę się zmienił. Po paru minutach zaskoczyła z grzbietu konia i przywiązała go nad brzegiem, spokojnego strumienia.
Łapiąc się pod boki, ogarnęła spojrzeniem otaczający ją widok. Roześmiała się, gdyż miejsce było takie jak zapamiętała. Obok szerokiego strumienia, przetykanego co parę metrów wielkim kamieniem, pałka wodna licznie porastała jego brzegi. Wysokie jasno zielone trawy, mogły wspaniale służyć za kryjówkę, a białe stokrotki stanowiły dywan, wspólnie z błyszczącą zieloną trawą, która aż prosiła się by się w niej położyć. Sam nie mogąc się powstrzymać rzuciła się na kwiaty, a jej włosy rozsypały się na zielonościach. Roześmiała się, zaczynając turlać się po białym kwiatowym podłożu. Zajęta sobą nie zauważyła, ciemno zielonych oczu, wpatrujących się w jej osobę, z nieukrywaną ciekawością.
- Jaki uroczy widok! – Do jej uszu doszedł, dobrze jej znany męski głos. Błyskawicznie podniosła się do siadu i rozejrzała się w poszukiwaniu właściciela niskiego barytonu. Mężczyzna roześmiał się, jakby chcąc pomóc jej w poszukiwaniach. – Przepraszam, że przeszkadzam ci w zabawie!
Powiodła spojrzeniem do strumienia i wtedy go zobaczyła. Luke stał po łydki w wodzie. Jego ciemne podwinięte spodnie, ukazywały owłosione, umięśnione uda. Przesunęła spojrzeniem w górę i jęknęła cicho, gdyż mężczyzna od pasa w górę była nagi. Nagi i mokry. Sam przełknęła ślinę, wodząc pożądliwym wzrokiem po dobrze zbudowanej klatce piersiowej i idealnie wyrzeźbionym brzuchu. Śledziła krople spływające po jego piersiach, zagryzając usta, gdy te wpływały na jego twarde brodawki. Chciała ich dotknąć, jak i pogładzić jego mocną pierś. Bała się spojrzeć w jego twarz, lecz w końcu i to uczyniła. Gdy jej spojrzenie spotkało się z zielonym wzrokiem mężczyzny, Sam przeklęła w myślach. Mokry sąsiad wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż zazwyczaj.
- Zniknij! – Krzyknęła Sam, zamykając oczy i zatykając dłońmi swe uszy. Próbowała w ten sposób, zmienić bieg swych myśli, które zajęte były wyłącznie postacią sąsiada jak i jego seksownym ciałem. – Niech cię piekło pochłonie Moore!
            Sam nie dopuszczając do swych oczu widoku oraz chroniąc uszy przed dźwiękiem nie usłyszała jak Luke wychodzi ze strumienia i kuca obok niej. Dopiero gdy jego dłonie chwyciły ją za nadgarstki, a na czole poczuła jego gorący oddech, uchyliła powieki.
- Na pewno tego właśnie chcesz? – Spytał, zniżając swój głos, do bardziej zmysłowego. Ewidentnie się z nią droczył, lecz Sam nie była teraz zdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu nie wspominając już o odpyskowaniu mężczyźnie. Jego mokre włosy, zwijały się w strąki, z których żywo ciekły krople chłodnej wody, a wilgotne usta, rozchyliły się w prowokujący sposób. Jęknęła, gdy Luke, nie doczekawszy się odpowiedzi, przewrócił ją na plecy, unieruchamiając jej dłonie tuż za głową. Okroczył ją nogami, zbliżając swą wilgotną twarz do jej. – Kłamczucha…
            Sam, słysząc obrazę z jego ust, spróbowała się wyrwać lecz mocny uściska męskich dłoni, skutecznie jej to uniemożliwiał. Bądź przeklęta męska siło! – Pomyślała ze złością i wzdychając pod nosem, opadła z powrotem na miękką trawę. Nie dość, że była bezsilna w tym momencie, to jeszcze nie mogła się powstrzymać przed wdychaniem przyjemnej, lekko piżmowej woni jego ciała.
- Puść mnie, ty gorylu! – Jęknęła, zaczynając obrzucać go przezwiskami, mając cichą nadzieje, że mężczyzna się obrazi i zostawi ją w spokoju. Ten jednak ciągle uśmiechał się szeroko jakby jej nie słuchał jej słów. Po paru minutach, gdy jego uściska się rozluźnił, spróbowała ponownie się wyrwać, jednak bezskutecznie. – Do jasnej cholery… Czego chcesz?
            Luke roześmiał się, a Sam słysząc tą przyjemną barwę, jęknęła głucho. Serce waliło jej jak młotem, a szum w uszach był wręcz nieznośny. Moore przekrzywił nieznacznie głowę i powiódł spojrzeniem po jej twarzy. Sam bała się, że tarzając się w trawie, przypadkowo umazała się jakimś błotem, lub co gorsza łajnem. To by w każdym razie tłumaczyło jego rozbawienie.
- O tutaj… - Szepnął, puszczając jej dłonie i sięgając jedną z nich do jej włosów. Wyciągnął z nich stokrotkę i ciągle się uśmiechając, połaskotał nią jej nos. Sam oniemiała z wrażenia. Patrzyła szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się po jaką cholerę to zrobił. Jej serce zabiło gwałtownie, gdy palcami zaczął wodzić po jej policzkach. – Sam…
            Miał rację, była kłamczuchą, która za wszelką cenę chciała zataić przed całym światem swe uczucia. Okłamywała wszystkich, nawet siebie. Myślała, że z czasem, wszystkie uczucia znikną, lecz widocznie wystarczyło jego jedno skinienie palce a ona robiła wszystko na co miał ochotę.
- Wiesz na co mam ochotę? – Spytał, schylając swe usta i musnął nimi jej zarumienione policzki. Przesunął językiem, smakując skórę jej skroni, po czym odsunął się by odszukać jej usta. – Och, Sam, tak długo…
            Jego wypowiedź została przerwana, a raczej zastąpił ją jęk bólu. Sam korzystając z jego nieuwagi, podniosła kolano i zdzieliła go nim w samo krocze. Mężczyzna zsunął się z niej, szepcząc pod nosem przekleństwa, łapiąc się dłońmi za, z pewnością bolące, przyrodzenie. Zerwała się na równe nogi i spojrzała na mężczyznę z politowaniem.
- Och, jak mi przykro! – Głos, który wyrwał się z jej gardła, był pełen fałszywej litości. Z uśmiechem triumfu na twarzy, przetarła dłonią swe kolano, jakby chcąc strzepać z niego nieistniejący brud. – Wystarczy jeden dobrze wymierzony cios, by nawet największy macho, wił się z bólu…
            Luke faktycznie wił się w trawie, stękając cicho. Pogwizdując pod nosem, swoją ulubioną piosenkę, ruszyła do swego konia. Gdy wdrapała się na siodło i chwyciła za wodze, Moore uniósł głowę i spojrzał na nią. Jego oczy wypełnione były nienawiścią.
- Czarownica! – Jęknął, próbując wstać. Poczerwieniała ze złości twarz, wzbudziła w Sam śmiech, a także i poczucie winy. Bała się, że kopnęła go za mocno, dlatego też postanowiła poczekać by sprawdzić, czy mężczyzna stanie na własnych nogach. – Niech no ja cię tylko dorwę, przeklęta babo!  
            Kiedy podniósł się i wolnym krokiem zaczął przemierzać dzielącą ich odległość, Sam wyciągnęła dłoń i całując swe palce, posłała mu pocałunek. Widząc ten gest, splunął na ziemię i przyśpieszył. Nie czekając długo Sam, ścisnęła stopami boki Draculi i pognała go na pole. Z oddali jeszcze słyszała jego podniesiony głos.
            Kiedy jego krzyki były już niedosłyszalne, odetchnęła z ulgą. Z trudem, zmusiła się do tego kopnięcia. Odkryła, że wcale nie chciała, by mężczyzna był na nią wściekły. Najchętniej oddałaby mu się nad tą rzeczką, gdyby nie głos rozsądku, który jakimś cudem, przebił się przez nawoływania jej serca, każące jej zostać pod jego wpływem. Niestety nie mogła tego zrobić, Luke skrzywdził ją i należała mu się za to kara. Nie sądziła także, by sąsiadowi chodziło o coś innego niż seks. Nie umiałaby wrócić z nim na porządek dzienny, gdyby faktycznie zależało mu tylko na zaspokojeniu pożądania.
Choć miała wiele okazji do spróbowania współżycia, ten przeklęty Luke zawsze pojawiał się w jej myślach. Po paru próbach, porzuciła zamiar zrobienia mu na złość i przespania się z przypadkowym kolegą z uczelni, gdyż nie umiała się przemóc, by zrobić to z kimkolwiek. Nie oszukując się, pragnęła tylko i wyłącznie jego, lecz po tym jak ją potraktował, poprzysięgła, że zostanie niepokalaną dziewicą, do końca swych dni. Chyba, że… - Zastanowiła się, lecz zaraz potem, potrząsnęła swą głową energicznie. Nigdy więcej nie pozwoli mu się zranić, nigdy…


5 komentarzy:

  1. Muahahahah....to chyba moja najbardziej ulubiona scena w twoim opowiadaniu, zmysły pracowały mi na najwyższych obrotach, gdy czytałam opis mokrego Luka xD i jak obserwowałam reakcję Sam. Nie powiem, że Moore mnie nie zaskoczył, kiedy się na nią rzucił, myślałam nawet, że już do czegoś dojdzie, a ty tu tak całkiem niespodziewanie zdzieliłaś go kolanem w krocze! xD
    doskonałe działanie, daję miliony plusów, oby było tego wiecej!

    pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że to było niespodziewane? xD Nie chciałam by wszystko było, aż nadto przewidywalne. Tak to można czytelnika przyprawić o szybsze bicie serca XD

      Usuń
  2. Uwaga Spam!
    „Raven Wiliams jest zwyczajną dziewczyną mieszkającą w małym miasteczku Rivenscar. Jej życie nie jest usłane różami. Zmaga się z romansem ojca i kłopotami w szkole, a do tego dochodzi jeszcze nieodwzajemniona miłość. Jest całkowicie przekonana o tym, że ma po całości przerąbane i gorzej już być nie może, gdy nieoczekiwanie lądując na cmentarzu poznaje tajemniczego Nicka Donovana.
    Od tamtej pory nic nie jest już takie samo… …
    Jak zachowa się Raven, gdy odkryje iż jej życie od początku do końca było kłamstwem?
    Czy poradzi sobie z nową rzeczywistością w jakiej przyjdzie jej żyć?
    Jaką decyzje podejmie, kiedy okaże się, że to właśnie od niej zależą losy całego świata?
    Czy w takiej sytuacji miłość ma jakąś szansę na zaistnienie?
    Jeżeli jesteście ciekawi zapraszam serdecznie na nowe opowiadanie pt „Granice uczucia” na adres blog: www.mrok-wyobrazni.blogspot.com!
    Autorka życzy przyjemnej lektury, a jeżeli Twe opowiadanie również ją zainteresuje z przyjemnością stanie się czytelniczką.

    OdpowiedzUsuń
  3. LUKE LUKE LUKE LOFF THIS XD uwielbiam tego gościa XD mokry Luke mrrr jak to wcześniej stwierdziła Szatan SCENA NAJ NAJ NAJ LOFF I WGL XD (znów się podjarałam tw opo super ;-;). Niec dodać nic ująć moja wypowiedź mówi sama za sb XDD
    Weny
    Pozdrawiam Rachel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muahahaha XD Dziękuje. Miło, że mokry Lukas Ci się spodobał xD Będzie jeszcze scena z "mokrym Lukasem", więc oczekuj jej z niecierpliwością xD
      Pozdrawiam!

      Usuń