poniedziałek, 4 maja 2015

* 1. Tylko ciebie mam, to miło, że tak jest…

Tylko ciebie mam, to miło, że tak jest…

P chnęłam ciężkie drewniane drzwi, wchodząc do mieszkania. Zapaliłam światło i od razu  pofrunęłam w stronę sypialni. Chwyciłam dużego różowego pluszaka i uściskałam go śmiejąc się głośno. Czyż może być coś piękniejszego niż przeniesienie się w czasie do okresu, który tak bardzo kochałam? W tym momencie unosiłam się kilka metrów nad ziemią. Przechodząc koło radia w przedpokoju włączyłam swoją ulubioną płytę z muzyką klasyczną. Gdy pierwsze takty walca rozbrzmiały, skłoniłam się przed swym pluszowym partnerem i zaczęłam wirować po pokoju. Nie sądziłam, że dziewczyny będą chciały wybrać się ze mną w podróż w przeszłość. Dostrzegłam, że Sue nie była szczególnie szczęśliwa z tego powodu. Trochę było mi głupio, że nie pozwoliłam jej dojść do głosu, ale znając Susan, wymigałaby się od tego, znajdując miliony powodów, by mi odmówić.
Gdy ostatnie takty przycichły podeszłam do laptopa i wystukałam na klawiaturze nazwę ośrodka, odszukałam właściwą zakładkę i zarezerwowałam karnet. Jak zwykle w gorącej wodzie kompana postanowiłam załatwić wszystko dzisiejszego wieczora. Weszłam także na stronę linii lotniczych rezerwując bilet. Później podeszłam do małej komody, w której trzymałam swoje pamiątki i wszystkie wspomnienia. Z głębi szafki wydobyłam pozytywkę po babci, do której odkładałam wszystkie moje oszczędności.
- Wiem babciu, że miałam to wydać na remont mieszkania, lecz to jest dla mnie ważniejsze. – Powiedziałam do zdjęcia zmarłej babci, stojącego na blacie mebla. Pogładziłam palcem ciemną ramkę i szybkę, zza której uśmiechała się do mnie staruszka. Odwzajemniłam jej uśmiech, przenosząc dłoń na pierś. – Czuje w sercu, że muszę tam pojechać, że nic już nie będzie takie samo, więc czuwaj nade mną babciu!

*  *  *

Tydzień zleciał mi jak z bicza strzelił. Pracowałam jak szalona, a w między czasie biegałam  po sklepach i wypożyczalniach by wybrać dla siebie najlepsze z możliwych dodatków i sukni pasujących do czasów regencji. Nigdy szczególnie nie interesowałam się modą, jednak czym innym był staroangielski styl. To już dzisiaj – pomyślałam z radością.
            Rano spakowałam walizki. Musiałam tylko przetrwać ten dzień. Już nie mogłam się doczekać aż ubrana w piękną suknie przejdę się po ternie ośrodka, zatańczę z czarującym mężczyzną i całkowicie zatracę się w tym świecie. Byłam bardzo ciekawa, co mnie spotka. Miałam nawet cichą nadzieję, że znajdę tam mężczyznę moich marzeń, jednak szybko przestałam o tym myśleć. Nie! Nie mogę się zbytnio nakręcać, by potem nie przeżyć rozczarowania, co w moim życiu zdarzało się nagminnie.
Do tej pory sądziłam, że tylko miłość robi z ludzi szaleńców, jednak jak bardzo się myliłam. Oszalałam kompletnie na myśl o ośrodku. Przez ostatni tydzień śmiałam się do siebie, nie spałam do późna w nocy i prawie nic nie jadłam. Uwagę na tą ostatnią rzecz zwróciła mi pewnego popołudnia Dorothy.
- Czy ty czasem się nie zakochałaś? – Uważne spojrzenie zza grubych szkieł, wyrwało mnie z zamyślenia. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami wracając do rzeczywistości. Spojrzałam na kobietę z ciekawością w oczach. – Ostatnio zachowujesz się bardzo dziwnie i jakoś tak mizernie wyglądasz kochana. Naprawdę się o ciebie martwię. Wiem, że jesteś podekscytowana tym wyjazdem, ale jak tak dalej pójdzie to się rozchorujesz!
- Na pewno nie! – Zaprotestowałam stanowczo odwracając wzrok, skierowałam go na broszurkę ośrodka, którą przypięłam do tablicy nad biurkiem. Po kilku chrząknięciach staruszki, wróciłam spojrzeniem na jej twarz. – Czy nie myślisz, że to wspaniałe, że tam jadę? Czuję, że to będzie wspaniałe doświadczenie!
Kobieta westchnęła, przysuwając sobie krzesło. Gdy na nim usiadła chwyciła moje dłonie i zamknęła je w swoich.
- Christien… - Zaczęła robiąc przy tym tak ponurą minę, że przestraszyłam się, że coś ją boli. Spojrzałam na nią z troską, lecz odetchnęłam z ulgą, gdy kobieta uśmiechnęła się lekko. – Znam cię od dawna i wiem, jaka jesteś. Nie zrozum mnie źle, ale sądzę, że nie powinnaś…
- Nie mów tego! – Wyrwałam dłonie z jej uścisku i podeszłam do okna. Nie chciałam tego słuchać! Ta kobieta powinna przestać wtrącać się w moje życie! Chociaż nigdy nie byłam złośliwa i nieuprzejma jednak postanowiłam przywołać ją do porządku. – Moje życie prywatne nie powinno cię w ogóle interesować, zajmij się wreszcie sobą i swoją rodzi…
            Przytknęłam usta dłonią odrobinę za późno. Pomimo, że stałam tyłem do Dorothy, wiedziałam, że kobieta płacze. Trafiłam w najczulszy punkt, lecz było już za późno, by to odkręcić. Staruszka kilka lat wcześniej straciła całą swoją rodzinę w katastrofie lotniczej i od tej pory była zupełni sama tak jak ja.
Odwróciłam się wolno, a moje przypuszczenia się sprawdziły. Czułam się jak najgorszy przestępca. Kobieta ukryła swoją twarz w dłoniach i cicho szlochała. Moje oczy także zwilgotniały, a po chwili i po moich policzkach spływały gorące łzy.
- Dorothy nie chciałam… – Szepnęłam przytulając się do jej pochylonych pleców. – Przepraszam.
- Twoja babcia mówiła, że jesteś jak delikatny kwiat i bardzo łatwo cię zranić. Boję się, że się rozczarujesz i będziesz cierpieć.
Posłużyła się babcią by mnie udobruchać. Cwane! Jednak bardzo dobrze mnie znała.
- Nic takiego się nie stanie. – Pogładziłam ramię Dorothy. Byłam szczęśliwa, że tak się mną przejmuje. Też obawiałam się rozczarowania, lecz nie miałam zamiaru jej o tym mówić. – To tylko wycieczka. Poza tym nie jadę sama, Rose ze mną jedzie i nie pozwoli by...
Moja komórka nagle zapiszczała, przerywając moją wypowiedź. Wyprostowałam się i wydobyłam ją z kieszeni fartucha. Z zaskoczeniem zauważyłam wiadomość od Rose. Wywołałam wilka z lasu – pomyślałam, z radością otwierając sms. Czytając kolejne linijki tekstu, uśmiech powoli znikał z mojej twarzy: „Chris nie mogę z tobą jechać. Musiałam wczoraj pilnie wyjechać. Mój bilet zostawiłam ci w skrzynce. Bawcie się dobrze!”
- Co się stało skarbie?
- Wyjechała… - Nie mogłam uwierzyć, że przyjaciółka opuszcza mnie w takiej chwili. - Muszę wyjść na chwile.
Nie mówiąc już nie więcej, chwyciłam torebkę, ściągnęłam fartuch i wybiegłam z gabinetu. Tak bardzo czekałam na ten wyjazd! Gdy dotarłam do mieszkania zauważyłam, że na podłodze pod drzwiami leży koperta. Zajrzałam do środka i wysunęłam bilety Rose, lecz ku mojemu zdziwieniu widniało na nich nazwisko Susan. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Susan już wcześniej wymigała się z wyjazdu, chciała spędzić swój urlop z Jackiem i nie miałam do niej o to żalu, jednak Rose nie miała chłopaka. Jak mogła mi to zrobić?! Przecież wiedziała jak ważny jest dla mnie ten wyjazd! Postanowiłam jak najszybciej powiedzieć o tym Sue.
Nie zastanawiając się długo, wybiegłam z mieszkania trzymając w dłoni kopertę. Z każdą mijaną ulicą, płacz nie ustępował, lecz jeszcze bardziej się wzmagał. Kilkanaście minut później stanęłam przed budynkiem, w którym mieszkała Susan. Otarłam policzki dłonią, ścierając mokre ślady, lecz zaraz potem zostały one zastąpione nowymi. Przyciskałam nerwowo dzwonek, mając nadzieje, że przyjaciółka jest w domu.
- Proszę Sue, nie opuszczaj mnie…

* * *

- Właściwie to w porządku. Zgadzam się, pojadę z tobą. Więc kiedy jest ten wyjazd?
Słowa wypowiedziane przez przyjaciółki sprawiły, że iskierka nadziei, która już prawie zgasła w moim sercu, zapłonęła nagle nowym blaskiem. Uściskałam ją z wdzięcznością i jak zwykle w takim momencie zaczęłam trajkotać jak najęta. Nie mogłam powstrzymać swojej radości.
- Obiecuje ci nie pożałujesz, będzie cudownie! Pomyśl tylko, już jutro przeniesiemy się w czasie do najwspanialszego okresu, jaki kiedykolwiek istniał. Ubiorą nas w wspaniałe suknie, przez te kilka tygodni będziemy jak bohaterki romansu. Na pewno będą też tam ci przystojni mężczyźni, a może nawet trafi się…
- Christien, proszę! – Przerwała mi Sue. Dostrzegłam na jej twarzy lekkie zniecierpliwienie. Przyjaciółka nie przepadała za moją paplaniną. – Za bardzo się nakręcasz.
- Susan, powiem ci coś. – Usiadłam na kanapie, patrząc dziewczynie prosto w oczy. – Czuje, że to będzie wspaniały wyjazd. Może nawet…
- Zakochasz się? – Zapytała, marszcząc przy tym brwi. – Nie bądź śmieszna!
Sue, w przeciwieństwie do mnie, była realistką i krytykowała moje poglądy na temat miłości, nazywając je „romantycznymi bzdurami”. Ja jednak byłam przekonana, że przyjaciółka myli się w swej ocenie. Nigdy jej tego nie powiedziałam, lecz uważałam jej związek z Jackiem za farsę i nie sądziłam, by byli w nim szczęśliwi. Nie miałam wątpliwości, co do tego, że nigdy prawdziwie go nie kochała i tak tłumaczyłam sobie jej negatywne nastawienie do miłości.
- Nigdy nie wiesz, gdy serce da ci znać! – Stwierdziłam pokazując przyjaciółce język, a po chwili obie roześmiałyśmy się głośno. Tak jak Sue, nie traktowałam tego poważnie, lecz chciałam by moje marzenia się spełniły. – Byłoby wspaniale…
Mniej więcej po godzinie, przypomniałam sobie, że obiecałam Dorothy, że za chwile wrócę. Wstałam i skierowałam się do drzwi. Gdy je otworzyłam odwróciłam się jeszcze raz w stronę Sue.

- Tylko ciebie mam, to miło, że tak jest…

2 komentarze:

  1. Hay
    Interesujące . . albo mi się wydaje albo ta Dorothy to strasznie płaczliwa kobieta jest jednak . . z drugiej strony ją rozumiem martwi się o Chris hmm. Co oni mają z tym zakochiwaniem się XD tak czytam CZYTAM "ZAKOCHASZ SIĘ" dla mnie to zabrzmiało jak "naleśnikiii???" sorry ale to po prostu mnie rozwala. Rozdział uważam za udany tak że widzimy się w kolejnej notce!
    Rachel
    Ps. U mnie rozdział nowego opowiadania. Miło by było usłyszeć twoja opinię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. noooo ....konfrontacja Sue i Chris z twej strony bardzo mi sie podoba xD
    po prostu te oba opowiadania w zestawieniu są genialne xD dobrze, że wydajemy to równoczesnie, to był dobry plan xD

    OdpowiedzUsuń