poniedziałek, 11 maja 2015

* 2. Ktoś nie mógł być już sam, do swego celu biegł…

No! Podróż naszych bohaterek się zaczyna! 

Miłego czytania!


Ktoś nie mógł być już sam, do swego celu biegł…


Dzierżąc w jednej dłoni bilety, a w drugiej torbę podręczną, zbliżałam się właśnie z Susan do odprawy. Już za chwile miałyśmy przekroczyć linie, korytarza prowadzącego do wnętrza samolotu. Drżałam na całym ciele. Wręcz panicznie bałam się latania i przeklinałam dzisiaj tą ułomność. Nogi trzęsły mi się jak reumatyczce, przez co szłam nieco jak pijana, w uszach mi dzwoniło, a gardło było wyschnięte jakbym od wieków nie miała niczego w ustach. Tuż przed linią, zatrzymałam się a moje drżenie się wzmogło, przez co zaskoczona Sue wpadła na mnie.
- Chris uważaj jak chodzisz! – Dostrzegając wyraz mojej twarzy, który z pewnością był przerażający, ściszyła nieco głos, zwracając się do mnie ze spokojem. – Dlaczego się zatrzymałaś?
- Sue… - Z mojego gardła wydobył się jęk, tak zachrypnięty, że obawiałam się, że przyjaciółka nie zrozumie ani jednego słowa. – Nie dam rady Sue…
- Jak to nie dasz rady?
- Zbyt się boje.
Przyjaciółka przewracając oczami, położyła dłonie na moich plecach i z całych sił, próbowała przepchnąć mnie do przodu. Moje stopy nieznacznie przesunęły się za linie.
- Sue, przestań! – Krzyknęłam zapierając się z całych sił. Czy ona chciała mnie zabić?! – Daj mi chwile!
Susan, chwyciła moje ramie i obróciła mnie twarzą w swoją stronę. Obierając dłonie na biodrach, przygryzła usta, obrzucając mnie krytycznym wzrokiem, wyglądała jak rodzic, patrzący na niegrzeczne dziecko. Po jej minie poznałam, że dostanie mi się niezły ochrzan.
- Chris, to ty mnie tutaj przyciągnęłaś, a teraz chcesz zwiać?! To dla ciebie zrezygnowałam ze swoich planów i jadę na tą głupią wycieczkę! Zresztą… stój tu sobie, ja wracam do domu.
Minęła mnie z wściekłą miną, lecz zanim zdążyła odejść chwyciłam ją za ramię i pociągnęłam za sobą korytarzem. Każdy kolejny krok był dla mnie torturą, jednak mój strach nie mógł mi zepsuć tych wakacji! Miałam zrezygnować z przygody i dać satysfakcje Susan? Nigdy w życiu!
Gdy usiadłyśmy w fotelach, drżącymi dłońmi zapięłam pasy. Kiedy samolot wystartował, przyjaciółka chwyciła mnie za dłoń. Ciepło jej dłoni dodało mi odrobinę otuchy.
- Wszystko będzie dobrze Chris – spojrzałam na nią. Była spokojna w tej krytycznej dla mnie sytuacji, ja dyszałam jak pies, a serce o mało nie przebiło mi klatki piersiowej. Podziwiałam jej odwagę. Uśmiechnęła się przebiegle, puszczając mi oczko. – Tylko pomyśl o tych wszystkich przystojniakach, którzy na ciebie czekają.
Miała racje! Już za kilka godzin będziemy na miejscu, a nic złego nie powinno się wydarzyć. Maszyna wyglądała na solidną – pomyślałam rozglądając się po wnętrzu. Postanowiłam się nieco odprężyć jednak, gdy samolot nieznacznie się zatrząsł, moje obietnice na nic się zdały. Wbiłam paznokcie w oparcie fotela, a mój oddech automatycznie przyśpieszył.
Uspokoiłam się dopiero, gdy opuściłyśmy budynek lotniska. Ziemia! – Krzyczała moja dusza. Gdyby nie ci wszyscy ludzie, padłabym na kolana i ucałowała brudny chodnik. Zamiast tego uściskałam z radością Susan.
- Sue, żyjemy!
W moich oczach zakręciły się łzy wzruszenia. Byłam wdzięczna, że przyjaciółka nie zostawiła mnie wtedy na lotnisku w Ameryce. Odsunęłam się, widząc jej minę chwyciłam z chodnika swój bagaż i zrobiłam jeszcze kilka kroków dla bezpieczeństwa. Bez wątpienia nie cieszyła się tak jak ja, ale nie mogłam mieć jej tego za złe. Zapewne była zmęczona.
- Christien…
W tej chwili przy chodniku zatrzymał się piękny stary samochód. Jak prawie każda kobieta, nie znałam się na samochodach, więc nie wiedziałam, co to za model, ale maszyna była, w moim mniemaniu, wprost przecudowna! Z pomocą niezbyt urokliwego młodzieńca, zajęłyśmy miejsca i ruszyłyśmy w drogę.
- Czyż to autko nie jest wspaniałe? – Pogładziłam materiał twardego oparcia, sukienka, którą miałam na sobie, wydała mi się w tej chwili mało pasująca do wnętrza samochodu. – Takie stare…
Przyjaciółka jedynie pokiwała głową z aprobatą. Uśmiechnęłam się szeroko widząc w jej oczach zainteresowanie. Odsunęłam okno i prawie wysuwając głowę na zewnątrz podziwiałam mijane krajobrazy. Wszystko było takie wspaniałe! Nawet mijana roślinność była dla mnie inna od tej, którą znałam. Zaczerpnęłam powietrza w płuca upajając się cudownym zapachem lasu. Przez kolejne minuty, gdy coś przykuło moją uwagę, a było to dosłownie wszystko, krzyczałam, chcąc zwrócić uwagę towarzyszki, by podzielić się z nią pięknym widokiem. W pewnym momencie zobaczyłam miejsce, na widok, którego aż zaparło mi dech w piersi.
- Sue! – Krzyknęłam podniecona, podskakując z zachwytu. Wyciągnęłam dłoń wskazując przyjaciółce piękne jezioro z wysepką na środku. – Zobacz tam na środku jest biała altana porośnięta kwiatami! Jak romantycznie musi być w środku…
- Na pewno jest tam sporo pająków i innych robaków! – Krzyknęła Sue, wbijając mi palce w żebra. Jak zwykle stroiła sobie ze mnie żarty. – Ale skoro mówisz, że to romantyczne…
Roześmiałam się poklepując ją po ramieniu. Jakieś robactwo nie mogło zepsuć mojej chęci odwiedzenia w drodze powrotnej tego miejsca.

* * *
Gdy wysiadłam z maszyny i postawiłam stopy na podjeździe wysypanym małymi kamyczkami o mało nie zemdlałam z zachwytu. Nie przypuszczałam, że okolica będzie tak… brytyjska. Stary budynek zapierał dech w piersi. Nie wiedziałam gdzie posiać wzrok, przesuwałam go, co chwila na coś innego. Piękne białe balustrady, kremowe posągi i artystycznie cięte krzewy. Spojrzałam na Susan i z rozczarowaniem stwierdziłam, że ciągle wpatruje się w czarny samochód, zamiast rozejrzeć się dokoła. Zapewne nie była świadoma tego, że rudy chłopak, który nas tu przywiózł, wpatruje się w nią maślanymi oczyma. Parsknęłam śmiechem, gdy młodzieniec, przygładził swą rudą czuprynę, a na jego policzki zaczęły wstępować, prawie bordowe rumieńce.
- Tylko mi nie mów, że szofer wpadł ci w oko – Przeszłam obok, szturchając przyjaciółkę w bok, wyrywając ją, z jednego z jej słynnych zamyśleń. Gdy zobaczyłam niesmak na jej twarzy postąpiłam kilka kroków naprzód, czekając aż do mnie dołączy. Ta jednak z opuszczoną nisko głową minęła mnie i wpadła wprost na starszą kobietę, ubraną w wzorzystą, zieloną suknie szytą na starą modę. Jej mina świadczyła o tym, że nie jest szczególnie szczęśliwa, z tej nagłej wylewności Sue. Przyglądając się jej wąsko ściśniętym ustom i zmarszczonym brwiom, pomimo słonecznej pogody, poczułam nieprzyjemny, zimny dreszcz. Wyjęknęła w jej stronę przeprosiny jednak pochmurna mina nie zmieniła się ani trochę. Postanowiłam jak najszybciej uratować Susan z tej niezręcznej sytuacji.
- Proszę wybaczyć mojej przyjaciółce, nie czuje się dziś najlepiej. – Najlepszą obroną w tym wypadku będzie uprzejmość. Wygładziłam niewidzialne fałdki swojej sukienki i skłoniłam się kobiecie. Uśmiechnęłam się, a gdy dostrzegłam delikatne drganie jej ust, pogratulowałam sobie dyplomacji. – Zapewne jest Pani właścicielką tego pięknego miejsca. Jestem Christien, a to moja...
Przerwałam, słysząc jakieś jęki z tyłu. Odwróciłam się, nie mogąc się nadziwić jak Sue mogła spowodować tyle kłopotów przez zaledwie kilka sekund. Choć musiałam przyznać, że widok był wprost przekomiczny. Służące po jednaj stronie, leżały poprzewracane jak kręgle, a tuż obok Susan z przyłożoną dłonią do twarzy.
- Susan, nic ci nie jest?
Wianuszek kobiet otaczających Sue zniknął w oka mgnieniu. Przyłożyłam dłoń do ust powstrzymując śmiech. Widząc zbliżającego się do nas eleganckiego mężczyznę, na którego twarzy gościł szeroki uśmiech, zachichotałam cicho, mając nadzieje, że nie doszło to do uszu Susan.
Szatyn pomógł jej wstać. Korzystając z tego, że wpatrywał się w Sue, mogłam bez skrępowania się mu przyjrzeć. Był wysoki i dość przystojny. Niezaprzeczalnie miał w sobie wiele uroku. Gdy nasze spojrzenia się spotkały natychmiast odwróciłam wzrok i odsunęłam się o kilka kroków. Sue widocznie wpadła mu w oko. Zwykle odważniejsza ode mnie była teraz dziwnie speszona.
- Drogie panie, niezmiernie miło mi was powitać. Jestem pułkownik Frank Wickham. Gospodarzami ośrodka jest pani Debra i jej małżonek George Collins, proboszcz tutejszej parafii. Panie zaś to…
Miałam oddalić się i zostawić ich samych sobie, jednak wręcz błagalne spojrzenie przyjaciółki zatrzymało mnie.
- Panna Christien Bennet, a to moja młodsza siostra Susan. – Podałam swą dłoń pułkownikowi. Gdy się przedstawiłam, spojrzał na mnie z zainteresowaniem. Miałam nadzieje, że mężczyzna odejdzie, ten jednak zaofiarował mi swe ramię. Zrobiliśmy tylko kilka kroków, kiedy dobiegł nas piskliwy głos Pani Collins.
- Panie Wickham, pozwoli pan, że na chwilę poproszę naszych gości do gabinetu…

6 komentarzy:

  1. To przywitanie pod koniec XD nw czemu ale chciało mi się śmiać,bosh znów mam głupawkę al;e to chyba dobrze hmm? miło mi się i szybko czytało ten rozdział. Tak szybko je z Szatanem wstawiacie że nie nadążam haha. Miło mieć co czytać, dobrze że i was wena nie opuszcza ^^
    Weny
    Pozdrawiam
    Rachel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy, że oba opowiadania (a raczej jedno, tylko pisane z różnych perspektyw) przypadło Ci do gustu xD Sama się śmieje z tego co napisałam, ale czy to źle? Lepiej śmiać się niż płakać xD
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. hah! bombowo, łezka się kręci, gdy człowiek konfrontuje to ze swoim rozdziałem, ale mam nawet pomysł, byśmy kiedyś przysiadły i pisały jakieś opowiadanie, wymieniając rozdziały, a aby to było jedno opowiadanie, to byłoby coś...XD zamieszanie pewnie i by było, ale sama powiedz, czy nie byłoby ciekawie? jak i tutaj?

    pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jestem za xD Musimy tylko najpierw skończyć to, co mamy rozpoczęte, by skupić wszystkie siły na tym "wspólnym" opowiadaniu. Chociaż... czemu by nie utrudnić sobie życia?

      Usuń
  3. Łącze się z boharerką w bólu. Ja też boję się latać xD! Rozdział bardzo fajny, przyjemny. Podoba mi się, że tak publikujecie z Szatanem :). Dużo weny, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boisz się latać?! To jak ty chcesz wybyć do Anglii? O.o Tom Hiddleston się sam nie poderwie xD Swoją drogą, być może i ja się boje latania? Nigdy nie miałam okazji tego sprawdzić xD
      Dziękuje za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń