piątek, 22 maja 2015

9. Mała zemsta



Witam!  Dzisiejszy rozdział jest krótki, ale przyjdą jeszcze czasy długich rozdziałów... Musicie być wytrwali!        Emm... tego... W tytule jest niby "mała zemsta", jednak nie będzie ona wcale taką małą... Sami zresztą zobaczycie ^^  Nie przedłużając zapraszam na kolejny rozdział "Będziesz mój!"

Ps. Drodzy czytelnicy mam do was małą prośbę! Proszę byście odwiedzili bloga, którego tworzę z Szatanirro, w ramach upierdliwego studenckiego projektu: http://yorokondeanime.blogspot.com. Fajnie by było, gdybyście zostawili na blogu ślad po sobie ^^


Sam w najlepsze śmiała się z kawałów Graya oraz narzekań Sue dotyczących jej błogosławionego stanu. Zabawa przebiegała świetnie, a jej wspaniały humor, spowodowany był tym, że znienawidzony sąsiad i jego rodzina nie pojawili się na przyjęciu. Niestety nic nie mogło się obejść tak jakby sobie tego życzyła.
- Witaj Luke! Jak miło cię widzieć!
Głos Graya i charakterystyczny odgłos poklepywania, oderwał ją od rozmowy z Sue. Spojrzała w kierunku z którego dochodził i spotkała się z wesołym spojrzeniem sąsiada. Luke trzymający już w swej dłoni szklankę, uniósł ją, nie spuszczając z niej wzroku. Przeklinając pod nosem, odwzajemniła jego gest i wzięła spory łyk palącego przełyk alkoholu.
- Co jest Sam? – Spytała Sue, odrywając się od głaskania swojego pokaźnego brzucha i podążając za jej spojrzeniem. Uśmiechnęła się, patrząc tajemniczo na ciskającą pod nosem przekleństwa Samanthe. – Ach, czy to nie Lukas?
            Sam nie odpowiedziała na jej pytanie. Susan specjalnie o to spytała, choć doskonale wiedziała, że to on. Wszyscy wiedzieli o jej młodzieńczym zauroczeniu i nieustannie robili jej z tego powodu przytyki. Nie dały nic jęki i przekonywania jak wielką nienawiścią go darzy. Rodzina i tak twierdziła, że jej niechęć jest tylko zagłuszaniem jej prawdziwego uczucia. Choć nie potwierdziła tego ani razu, Luke naprawdę, ciągle zaprzątał jej myśli. A dzień w którym go nie spotkała był niepełny. Jednak Andersonowie od pokoleń dzielili swe ziemie z Moore’ami i zawsze utrzymywali przyjazne stosunki, przez co Sam widywała go niekiedy po kilka razy dziennie. Kiedy była nastolatką uwielbiała z ojcem odwiedzać swych sąsiadów, by choć z daleka ujrzeć Luka pogrążonego w pracy. Teraz jednak była dorosła i starała się pogrzebać wszystkie cieplejsze uczucia względem jego osoby.
- To ten, o którym kiedyś mówiłaś…
- Zamknij się! – Krzyknęła Sam, gromiąc spojrzeniem ciężarną. Ta tylko wyciągnęła dłonie w obronnym geście, dając znać, że odpuszcza sobie ten temat. Sam nie spuszczała wzroku z mężczyzny, który uśmiechając się szeroko, rozmawiał z Grayem. Nagle tuż obok nich pojawił się Zimny Tom, obojętnie podając swoją rękę mężowi Sue. – A ten tu czego…
– Ten mały pasożyt nie da mi się nawet napić! - Westchnęła patrząc tęsknie na szklankę Sam wypełnioną alkoholem. Pogładziła się po brzuchu i uśmiechnęła promienie, jakby nagle wybaczyła nienarodzonemu, swoją abstynencję. Następne słowa były skierowane właśnie do dziecka siedzącego w jej łonie. – Kiedy już cię mamusia urodzi, zaleje się w trupa!
            Samantha, wyrwana nagłym zawodzeniem ciotki, oderwała spojrzenie od sąsiada, przenosząc go na nią.  Roześmiała się, słuchając jej delikatnego głosu, którym zawsze przemawiała do dziecka. Miała nadzieje, że mały ją słyszy, jednak według Sam było to niemożliwe.
- Nie zapomnij o okresie, w którym będziesz go musiała karmić. – Rzekła Sam, przerywając jej rozmyślania o planowaniu zakrapianej imprezy. Sue jęknęła pod nosem i sama tak jak nie dawno siostrzenica, zaczęła przeklinać pod nosem. Dziewczyna roześmiała się wracając spojrzeniem do sąsiada, lecz ten nagle zniknął z jej oczu. Rozejrzała się ciekawie i dostrzegła go siedzącego przy stole, zajadającego się wypiekami Alex. – Niech ci to ciasto utknie w gardle…
- Co?
            Sam machnęła tylko ręką, dając ciotce do zrozumienia, że to nie do niej skierowane były jej ostatnie słowa. Pewnie przypatrywałaby mu się dalej, gdyby nie dźwięk sztućca uderzającego o szkło. Ojciec dziewczyny podniósł się z miejsca i tym uderzaniem zwrócił na siebie uwagę wszystkich zebranych.
  - A teraz, skoro jesteśmy wszyscy w komplecie, chciałbym oficjalnie powitać Alex w swoim domu! – Richard przebiegł spojrzeniem po zebranych, szukając dziewczyny. Kiedy nie dostrzegł Brytyjki wśród towarzystwa, posłał córce zdziwione spojrzenie. – Sam, gdzie się podziała Alex?
            Sam dopiero teraz zauważyła, że przyjaciółka ciągle nie wróciła z sokiem. Zack, który poszedł za nią, już dawno wrócił do stołu, lecz Angielka ciągle była nieobecna. Podniosła się z krzesła i wyburkując przeprosiny pobiegła do domu. Nie mogła wręcz uwierzyć, że Alex chowa się przed wszystkimi, a wiedziała z jakim zapałem je przygotowywała i nie mogła się go doczekać.
            Ku swojej uldze nie musiała szukać długo, ponieważ odnalazła przyjaciółkę siedzącą na schodach z kolanami przyciśniętymi do body. Alex miała zatroskany wzrok, jakby w czasie jej wycieczki po napój, stało się coś co ją zasmuciło. W pierwszym odruchu Sam chciała zignorować jej posępną minę i zatargać ją do ogrodu, jednak jej dociekliwość zwyciężyła.
- Alex, dlaczego do nas nie dołączysz? – Spytała łagodnie, siadając na stopniu niżej. Przyjaciółka jednak nie odpowiedziała, patrząc niewidzącym wzrokiem gdzieś w przestrzeń. Sam położyła jej dłoń na ramieniu, myśląc, że ta nad czymś się zamyśliła, jednak Brytyjka nie przestraszyła się jej dotyku, co oznaczało, że ją słuchała. – Przyjęcie jest na twoją cześć, więc nie może się bez ciebie obejść.
            Alex westchnęła ciężko i pokiwała głową w zrozumieniu. Sam nagle opadły ramiona, gdyż nie wiedziała, co jeszcze mogłaby zrobić, czy powiedzieć, by ją rozruszać. Znała ją dobrze i wiedziała, że Alex wcześniej czy później powie jej co ją gnębi, a naciski i tak tego nie przyśpieszą.
- Tom jest dupkiem… - Stwierdziła sucho, spoglądając Sam prosto w oczy. Amerykanka wzięła głęboki oddech, ponieważ oczy przyjaciółki były zaczerwienione, tak jakby ta niedawno płakała. – Miałaś rację, ma serce skute lodem…
            „Wiem, że miałam rację „– odpowiedziała jej w myślach Sam, jednak na głos nigdy by jej tego nie powiedziała. Poklepała ją tylko przyjacielsko po ramieniu i pomagając jej wstać, ruszyły do ogrodu, do gniazda żmij…
            Kiedy tylko zeszły ze schodków, towarzystwo chórem uniosło swe szklanki, a niczego nie spodziewająca się Alex, została zagarnięta przez lekko wstawionego już Richarda, który uśmiechał się radośnie.
- A więc jeszcze raz! – Wykrzyknął podnosząc jak najwyżej potrafił swą szklankę, obejmując ramieniem, zawstydzoną Alex. – Chcę powitać Alex na Free Horse i mam nadzieje, że zostanie z nami jak najdłużej!
            Towarzystwo, odkrzyknęło mu, powtarzając jego gest, uniesienia szkła. Jedyną ponurą osobą przy stole był Tom, który nieznacznie podniósł szklankę, biorąc jedynie mały łyczek alkoholu. Sam widząc paniczny strach w oczach przyjaciółki, wyrwała ją w uścisku swego ojca i poprowadziła do stołu. Nie zastanowiła się jednak nad tym gdzie usadzi swą przyjaciółkę i ku swojej niewiedzy posadziła ją dokładnie naprzeciwko Toma. Alex dziękując jej za wyrwanie ze szponów Richarda, podniosła spojrzenie i zamarła, gdy jej tęczówki spotkały się z złośliwym wzrokiem młodszego Moore'a. Pośpiesznie odwróciła wzrok, a na jej twarz wstąpił ciemny rumieniec.
            Sam usiadła obok, przeklinając w duchu swą głupotę i to, że nie przewidziała iż zmierza w kierunku, gdzie siedzą jej sąsiedzi. Wprawdzie Luke oddalił się od brata i rozmawiał teraz z Simonem, lecz zajmował miejsce tuż obok brata, co oznaczało, że nie tylko Alex będzie miała ciężki orzech do zgryzienia.
- Nie daj mu tej satysfakcji… - Szepnęła Sam, nachylając się do ucha swej przyjaciółki. Spojrzała na mężczyznę naprzeciwko i z zaskoczeniem stwierdziła, że Zimny Tom nie spuszczał swego spojrzenia z Alex. Nieustannie się w nią wpatrywał, co przynosiło jej tylko jedno wytłumaczenie - Podoba mu się – pomyślała, uśmiechając się pod nosem. – Wiesz co właśnie sobie myślałam? Chyba trochę stopiłaś jego zamarznięte… Narządy…
            Alex to słysząc podniosła głowę, jednak mężczyzna, jakby się tego spodziewając, błyskawicznie odwrócił wzrok, przenosząc go na siedzącego obok Bena. Sam roześmiała się, gdy Tom wykrzywił usta i odsunął się jak najdalej od chłopaka, którego dredy, w chwili, gdy chłopak się roześmiał, upadły na jego ramię. Alex także to zauważyła i uśmiechnęła się słabo, widząc jak ten bierze opuszkami palców jeden z kołtunów i ściąga go ze swego ramienia.
- Może powinnam w końcu spróbować tych twoich wypieków? – Zagadnęła Sam, podnosząc głos, by być pewną, że siedzący niedaleko Tom je usłyszy. Ten powrócił do nich spojrzeniem, a zaraz potem przebiegł wzrokiem talerze ustawione na stole. Sam udając, że tego nie widzi sięgnęła po niebieskiego potworka i odgryzła mu głowę. Jęknęła, gdyż niebieski wypiek, sprawił, że jej kubki smakowe dostały orgazmu. – To jest przepyszne!
            Alex spłoniła się rumieńcem, głębszym niż dotychczas, dziękując za słowa pochwały z ust przyjaciółki. Sam natomiast nie zwracała uwagi na jej słowa. Robiła pewnego rodzaju test i chciała się przekonać czy jej doświadczalny szczur pochwycił przynętę. Zadowolona spostrzegła, że Tom wpadł, tak jak przewidywała. Właśnie obracał w dłoniach niebieskie ciastko, oglądając je ze wszystkich stron, jakby szukając jakieś niepokojącej skazy w cukierniczym dziele. Gdy po chwili obserwacji  odgryzł kawałek na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech. Kiedy skończył sięgnął po kolejne ciastko, zgarniając za jednym razem kilka sztuk. Alex uśmiechnęła się widząc jak mężczyźnie smakuje, lecz nie miała odwagi odezwać się do niego słowem. Sam chciała to zrobić za nią, nie po to by dowiedzieć się co myślał, lecz raczej by utrzeć mu nosa, wytykając mu to, że zjadł prawie wszystkie ciastka. Gdy już otwierała usta by to zrobić, pojawił się Luke i cały jej dobry humor uleciał, jak powietrze z przekutego balonu.
- Witaj Alex! – Powiedział ignorując jej osobę, co ją trochę zabolało. Uśmiechnął się szeroko, zajmując krzesło obok brata i klepiąc go po plecach, co sprawiło, że ten zakrztusił się wypiekiem. Luke przyjrzał się mu z ciekawością, patrząc na to co trzyma w dłoniach. – Zajadasz sobie ciastka Alex! Prawda, że są wspaniałe?
Kiedy oddech mężczyzny się uspokoił, odłożył niedojedzone ciacho na swój talerz i zanim odpowiedział, wziął spory łyk alkoholu.
- Zjadliwe… - Wyszeptał obojętnie. Sam aż nie mogła się nadziwić, że ten zimny koleś, powiedział coś takiego, skoro sama na własne oczy widziała, jak się zajada. – Jadłem lepsze…
            Uśmiech z usta Alex zniknął tak szybko jak się na niej pojawił. Dziewczyna spuściła wzrok, wpatrując się teraz w biel obrusu, a Sam powzięła decyzję, że zabiję Zimnego Toma jeśli ten nie pochwali wypieku przyjaciółki. Z tego kłopotu wyrwał ją Luke.
- Nie znasz się! – Prychnął mężczyzna, prawie połykając w całości potworka, którego zgarnął z talerza. Przegryzł go i oblizał usta, co nie uszło uwadze Sam, która automatycznie oblizała swoje wargi. – Ja nie jadłem lepszych i będę szczęśliwy, gdy dziewczyny od czasu do czasu zaproszą mnie, bym spróbował ich dzieł.
- Nawet o tym nie myśl, ty zboku! - Niekontrolowanie, słowa wyrwały się Sam z gardła i dziewczyna zdała sobie sprawę z tej wpadki, dopiero, gdy Luke spojrzał na nią ciekawie. Przez to jego machanie językiem, Sam pomyślała o nieprzyzwoitych rzeczach, gubiąc się nieświadomie w temacie rozmowy, która przecież była niewinna. – Nie będziemy ci piec ciastek, gdy tylko najdzie cię na nie ochota!
            Tom zwykle ponury, roześmiał się szczerze, widząc szok na twarzy swego brata. Alex także zaśmiała się nerwowo. Luke i Sam natomiast, prowadzili walkę na spojrzenia.
- A co widzisz zboczonego w ciastkach, kochanie?
            Jego pogodny ton, sprawił, że krew w niej zawrzała. Miała ochotę objąć jego szyję rękoma i dusić ją dopóki, uśmiech nie zniknie z jego twarzy. Znów rozpraszał jej myśli nazywając ją w ten sposób, co w zestawie z jego zmysłowym głosem doprowadzało ją do szału. Nagle rozpętała się między nimi kłótnia tak żarliwa, że osoby siedzące obok odsunęły się na bezpieczną odległość. Alex uciekła do Sue, a Tom także się gdzieś ulotnił.
- Wstrętny dupek! – Wysyczała pod nosem i nie przejmując się tym, że wszystkie głowy nagle ucichły. – Może powiesz, że sobie o tym nie pomyślałeś?!
- Skąd wiesz o czym pomyślałem?! – Luke nie ustępował jej w krzykach, tak jakby głosem, mogli się nawzajem pokonać. Nic jednak nie układało się po ich myśli. – A może to ty masz brudne myśli i o takie same mnie oskarżasz?!
            Tego było już za wiele. Luke powiedział coś co nie mogło się obejść bez ostrego komentarza z jej strony.
 - To nie ja rzuciłam się na ciebie koło strumienia! Ty niewyżyty, stary…
            Nagle zamilkła, zdając sobie sprawę jaki obrót przyniosła ich kłótnia. Powiedziała coś czego nie chciała mówić nikomu, a właściwie powiedziała to wszystkim. Spojrzała ze strachem na swojego ojca, któremu szczęka opadła w dół. Podobne miny mieli wszyscy z wyjątkiem Sue i Graya, którzy śmiali się do rozpuku. Ucichli gdy Sam zgromiła ich spojrzeniem.
- Widzisz co narobiłaś? - Szept Luka, przywołał jej spojrzenie z powrotem. Sam nie wiedziała co odpowiedzieć na jego komentarz. - Sam ty głupia…
Nie dokończył, ponieważ dziewczyna chwyciła miskę z sałatką warzywną i wysypała ją na głowę sąsiada. Nie czekając na jego reakcję, pognała do domu, chcąc się schować przed jego gniewem.
- Dobrze ci tak, ty łajzo!
Wykrzyczała na odchodnym, zamykając za sobą drzwi domu. Oparła się o nie i zsunęła na podłogę do siadu. Roześmiała się radośnie wyobrażając sobie jego minę, gdy cały w majonezie, zacznie jej szukać. Nie pomyślała nad tym co robi i wiedziała doskonale, że nie ujdzie jej to na sucho…

* * *

Po niecałej godzinie, gdy zauważyła, że samochód Moore’ów zniknął z podjazdu, zdecydowała się zejść na dół. Rozglądając się uważnie po otoczeniu, upewniła się, że Luka nie ma w pobliżu i jakby nigdy nic dołączyła do biesiadników. Chciała zagadać do ciotki, kiedy ta napomknęła o jej wyczynie.
- Naprawdę musiałaś mu to zrobić? – Westchnęła Sue, robiąc pouczającą minę. Sam wzruszyła tylko ramionami, zasiadając obok niej, szukając wzrokiem Alex. Przyjaciółki jednak nie było nigdzie w pobliżu. – Mogłaś sobie darować! Upokorzyłaś go przy wszystkich!
- Przestań! Musiałam temu wieśniakowi utrzeć nosa!
            Susan pokręciła w niedowierzaniu głową, nie mogąc rozszyfrować dziwnego charakteru ich uczucia. Widziała bardzo wyraźnie, że Sam pożądliwie patrzy na sąsiada, lecz nie chciała dopuścić do siebie myśli, że się w nim zadurzyła. Ciągle się zastanawiała co Luke musiał zrobić, że ta tak impulsywnie na niego reagowała. Jedno spojrzenie na zaciętą twarz Sam jednak uświadomiło jej, że nigdy się tego nie dowie.
- A co jeśli się na ciebie obrazi?
- A niech się obraża… Burak jeden!
            Nie drążąc więcej tego tematu, Sam zmienił temat, chcąc zabawić się na dogasającej już imprezie.
Moczyła właśnie usta w kolejnym drinku, gdy nagle pojawił się, jak z pod ziemi,  Luke i omijając zagadujących go gości, skierował się wprost do Sam. Dziewczyna widząc go, kompletnie czystego i przebranego w inne ubranie,  aż zakrztusiła się sokiem, zwracając na siebie uwagę Sue i jej męża.
- Co jest…
Gray przerwał swą wypowiedź, ponieważ tuż obok pojawił się Moore i bez jakichkolwiek ceregieli, chwycił kaszlącą Sam za ramię i odciągnął ją od stołu. Dziewczyna chciała się wyrwać, szarpała, jednak przyniosło to nieoczekiwany skutek. Zamiast ją puścić, otoczył ją ramionami i zarzucił sobie na ramię jak worek paszy. Postawił ją dopiero gdy odeszli dość daleko, by towarzystwo nie mogło ich zobaczyć. Sam nie czekając na nic rzuciła się na niego, okładając pięściami jego pierś.
- Ty mała wiedźmo! – Syknął, łapią ją za nadgarstki i przyciskając ją do drzewa. Sam zacisnęła usta, zadzierając głowę, gromiąc go spojrzeniem, swych niebieskich oczu. – Za to co zrobiłaś, powinienem cię zabić!
            W chwili, gdy jej przypomniał o tamtym incydencie, miała ochotę pozbyć się go w ten sam sposób, jednak ten jakby przewidując jej tok myślenia, przycisnął swe uda do jej, nie miała też pod ręką żadnej sałatki, której mogłaby użyć. Teraz nie mogła poruszyć nawet stopą, nie mówiąc już o użyciu kolana.
- Wsiowy głupek! – Krzyknęła, chcąc wyrwać swe dłonie, by obronić się przed nim. Jego oczy ciskały gromy i gdyby go nie znała przeraziłaby się nie na żarty tego wściekłego spojrzenia. Wiedziała jednak, że mężczyzna prędzej odrąbałby sobie dłoń niż uderzył kobietę. Coś, co dostrzegła w jego oczach, nie dawało jej jasno myśleć. – Puść mnie!
            Będąc przyciśnięta do jego męskiego ciała, czując ten dobrze jej znany zapach, odczuwając każdą z komórek jego ciepłe ciało, nie potrafiła powstrzymać się od grzesznych myśli na jego temat. Co prawda większość jej snów, była wypełniona jego osobą i rzeczami, które robili, które nigdy nie zdarzyły się w rzeczywistości, lecz teraz bardziej niż chęci wyrwania się pragnęła, pocałunku.
- Postanowiłem, że dam ci spokój. - Słowa, które wyrwały się z jego ust, kompletnie nie pasowały do jego osoby. Sam aż pisnęła pod nosem, bardziej z zawodu niż zaskoczenia. Luke zawsze ją denerwował i nadawał sens jej życiu. Gdyby nie potyczki z nim, zanudziłaby się na śmierć. – Odpuszczam ci to, że mnie kopnęłaś, lecz sałatki ci nie wybaczę!
            Sam o mało nie roześmiała się z radości. Przez chwilę myślała, że mężczyzna chce ją zostawić, a tego szczególnie nie chciała. Nienawidził sąsiada i jego ciętego języka, lecz jej ciało pragnęło go każdą cząstką. Nie znosiła tego, że nie współpracuje z jej umysłem, który często napawał się wyobrażeniami o sąsiedzie płonącym na stosie, lub rozszarpanym przez dzikie zwierzę.
- Jedno mnie tylko zastanawia… - Powiedział po chwili, pochylając swą głowę, zbliżając swe usta do jej ucha. Sam jęknęła cicho, gdy jego oddech drażnił skórę jej karku, wprawiając w ruch włosy. Przejechał swym ciemnym zarostem po jej szczęce, a ona nie mogąc się powstrzymać jęknęła. Poczuła na uchu jego miękkie usta i wiedziała, że jest zgubiona. Nie umiała się pohamować, gdy mężczyzna jej dotykał. Wyprężyła szyję, chcąc by mężczyzna ją pocałował. – Dlaczego to robisz? Czemu ze mną walczysz?
            Sam walczyła, ponieważ nie była pewna. Nie tego czy mężczyzna pragnie jej równie mocno, co ona, bo to było aż nadto widoczne, lecz tego co by było potem. Czy mężczyzna po dostaniu tego co ewidentnie chciał porzuciłby ją, czy nie. Sam marzyła o miłości i choć zaprzeczała, że nie pragnie małżeństwa i zniewolenia, chciała tego z całego serca.
- Luke… - Jęknęła, nie zdobywając się na nic innego. W jej głowie szumiało, a ból w piersiach z powodu niespełnienia pragnień, nie pozwalał jej głęboko odetchnąć. – Proszę…
            Nie czekając zbyt długo, wpił się w jej usta swoimi, z mocą pieszcząc jej spragnione wargi. Puścił jej dłonie, które ta gdy zostały uwolnione, wplotła w jego wilgotne włosy, przyciągając jego głowę bliżej. Luke położył dłonie na jej udach, zadzierając sukienkę, ułatwiając sobie dostęp do jej ciała. Ich pocałunki z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej namiętne. Język Luka wdarł się w jej usta, a Sam nie będąc mu dłużna wyszła mu na spotkanie, rozchylając szerzej wargi. Zajęci kompletnie sobą nie zauważyli, że rodzina Sam licznie zebrała się wokół nich. Dopiero głośne chrząknięcie Richarda, oderwało Luka od córki Andersona.
- Moja Sammy jest porządną dziewczyną więc jeśli nie masz zamiaru się z nią ożenić…
- Właśnie taki mam zamiar! – Krzyknął Luke z ochotą i splótł rękę z dłonią Sam. Dziewczyna aż pisnęła z przerażenia, słysząc jego oświadczenie. Całe towarzystwo zamarło, lecz to ona była w największym szoku. Spojrzała błagalnie na Moore'a, licząc na to, że zaraz roześmieje się, informując wszystkich, że żartuje, jednak jego poważne spojrzenie uświadomiło jej, że mówi śmiertelnie poważnie. – Możemy wziąć ślub choćby zaraz.
            Pierwszy dźwięk wydarł się z ust Sue, która aż podskakując z radości, rzuciła się w ramiona swojego męża. Richard, westchnął, a jego wąs zadrżał. Po chwili podniósł na nich swe spojrzenie. Jego oczy wypełniły się łzami, a słowa, które wypowiedział, były trochę niepewne, przez łkanie.
- W takim razie… Witamy w rodzinie… Synu!

3 komentarze:

  1. Co za niesamowita końcówka. Aż mi serce przyspieszyło, kiedy ją przeczytałam, bo najpierw byłam bardzo pochłonięta opisem pocałunku. Świetnie Ci wyszedł, a przez to mam Luka cały czas przed oczami, hehe XD. Jestem pod miłym wrażeniem rozdziału, ta scena z miską ze sałatą bardzo mi się podobała, tym bardziej, że kiedyś moja znajoma zrobiła coś podobnego XD. hah!
    Życzę dużo weny i pozdrawiam ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ładna masakra, przyjącie powitalne Alex wprawiło tyle zamieszania, ze normalnie szczęka opada... XD Sue nie może pić i gdera, Sam rzuca sałatą, a Lukas rzuca sie na nią...no i Alex biedna osowiała, a Tom zajada sie jej wypiekami i mówi, ze są tylko zjadliwe. O reszcie gości nie wspomnę i o tym co sie stało na koniec xD
    Lukas po prostu dał popis...xD i choć wiem co będzie dalej to nie mogę się wprost doczekać, jak ta dwójka będzie się meczyć z tym całym "ślubem" xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam i jej docinki Like It a co d końcówki CO TO MA BYĆ DO JASNEJ ANIELKI?! taki burdel się zrobił że głowa mała, to przyjęcie uhhhh Dlaczego powiedz mi Tommy taki oschły? aż szkoda paczeć nooo smuteczeg. Rozdział całkiem fajny tak że czekam na szybki next :
    Weny
    Pozdrawiam
    Rachel

    OdpowiedzUsuń