-
Bądź przeklęty, ty łajzo, dupku..! – Ujadaniu Sam nie było końca. Siedziała po
turecku na swym łóżku, waląc bez opamiętania w poduszki. Jej myśli błądziły
wokół Luka Moore'a, z którym to podobno była zaręczona. – Zdechnij w piekle!
Sam wyczerpana, opadła na poduszki,
które chwilę temu pomogły jej rozładować swoje rozdrażnienie. Wpatrywała się w
biały sufi swego pokoju, wspominając wydarzenia wczorajszego wieczora.
Wszystko miało przejść gładko.
Niestety przyjęcie na cześć Alex przybrało nagle dziwnego obrotu i
najważniejszą nie stała się jej przyjaciółka, lecz właśnie Samantha. Gdyby nie
głowa sąsiada, która jak mniemała Sam, była pusta, lub ewentualnie wypchana
sianem, nic by się nie stało. Właśnie przez jego pustogłowość i zbyt długi
język, określana była od dzisiaj mianem „narzeczonej” i to określenie miało być
do niej przyczepione przynajmniej przez
jakiś czas.
Podniosła się do siadu, spuszczając
swe nogi na podłogę. Przeciągnęła się leniwie i drapiąc paznokciami swój
brzuch, stanęła przy oknie. Kiedy zobaczyła kto stoi na podjeździe o mało co
nie uderzyła w okno z całych sił. Silna wola powstrzymała ją jednak przez tym
krokiem.
-
Witaj kochanie!
Wesoły
i donośny głos Luke, dotarł do jej uszu. Mężczyzna zeskoczył z konia i
ściągając z głowy kapelusz pomachał do niej. Sam zagryzła mocno usta, szepcząc
pod nosem przekleństwa. Uśmiechając się sztucznie, chwyciła za firankę i
zaciągnęła ciemno niebieski materiał na okno.
Usiadła
na łóżku, znów rozpoczynając swą walkę z poduszkami. Teraz gdy wiedziała, że
jest w jej domu i ucina sobie miłą pogawędkę z jej ojcem, który wyszedł mu na
spotkanie, kiedy ten do niej machał, nie miała zamiaru w ogóle ruszać się z
pokoju.
Małżeństwo?
Też coś! – Pomyślała ze złością, wkładając więcej siły w swe ciosy.
Wczorajszego wieczoru, nie wiedziała jak zareagować, na słowa, które nagle
wyrwały się z ust Luka. Teraz pluła sobie w brodę, że nie kopnęła go w krocze,
zamiast w milczeniu znosić gratulacje z powodu oświadczyn.
Sam
usiadła nagle i marszcząc swe brwi, zapatrzyła się gdzieś w przestrzeń. Jakby
na to nie patrzeć, Luke się nie oświadczył. Nie zapytał jej nawet, czy by tego
chciała, tylko oznajmił jej rodzinie, że mają zamiar się pobrać. Za to należało
mu się co najmniej krzesło elektryczne. Skrzywiła usta, przywołując w pamięci
ich wczorajszą rozmowę:
- Luke, co ci odbiło do cholery! –
Pisnęła, gdy tylko mężczyzna odciągnął ją na bok. Spojrzał na nią wesoło jakby
kompletnie nie miała mu nic do zarzucenia, a w rzeczywistości miała bardzo
dużo. – Do diabła, coś ty wymyślił z tym małżeństwem! Nie mam zamiaru za ciebie
wychodzić!
- Jak miło… W końcu mówisz mi po
imieniu…
Sam
przeklęła pod nosem, karcąc się w myślach, że się zapomniała. Ta bzdura iż niby
byli zaręczeni, kompletnie pozbawiły ją możliwości racjonalnego myślenia.
- Przestań pieprzyć Moore! – Dziewczyna
nie wytrzymując złapała za poły jego koszuli i potrząsnęła nim z całych sił.
Mężczyzna jednak nie zachwiał się ani o milimetr. – Idź teraz do mojego ojca i
powiedz, że żartowałeś!
- Zgłupiałaś do reszty? – Jęknął,
obejmując dłońmi jej małe piąstki. – Chcesz by mi odstrzelił głowę?
Sam
przez chwile zamyśliła się, wyobrażając sobie tą scenę. Nagle na jej twarz
pojawił się uśmiech, który z każdą jej myślą się powiększał. Luke westchnął,
puszczając jej dłonie i przesunął ręką po swych jeszcze wilgotnych włosach.
Nagle dziewczyna powróciła do żywych i spojrzała na niego z nadzieją.
Niepotrzebnie zadawał jej to pytanie…
- Przestań o tym myśleć! – Wrzasnął,
energicznie kręcąc głową. Dziewczyna skrzywiła usta, zabawnie unosząc swą górną
wargę, jakby miała zamiar splunąć. – Zresztą to twoja wina!
- Moja?! – Wrzasnęła, nie mogąc
uwierzyć, że teraz wszystko jest na nią. Nie mogła się powstrzymać by go nie
uderzyć i to właśnie zrobiła. Okładała jego klatkę piersiową pięściami i
musiała przyznać, że przynosiło jej to nie małą ulgę. – To nie ja wymyśliłam
nasze rzekome narzeczeństwo i nie ja chciała wołać księdza, ty wsiowy głupku!
Luke
w milczeniu przyjmował jej ciosy, a także i słowa. Sam za bardzo nie wiedział
co mu strzeliło do głowy, że powiedział iż chce się ożenić z tą czarownicą.
Dziewczyna pociągała go, lecz życie z nią 24 godziny na dobę, zrobiłoby z niego
szaleńca, lub przyśpieszyło jego śmierć o dobre kilkanaście lat. Działał pod
wpływem chwili i nie zastanawiał się co właściwie zrobił, do czasu aż rodzina
Sam nie rzuciła się na nich z gratulacjami. Gdy tylko dotykał jej ciała,
zatapiał się ustami w jej słodkich wargach, tracił rozum. Do tego wyzywała go
od głupków i mała racje, jednak może i nie było to zbyt fair, lecz postanowił
wykorzystać tą sytuację.
- Niestety teraz, czy ci się to podoba
czy nie, jesteś moją narzeczoną… - Wyszeptał, starając się nadać swemu głosowi czułość.
Pogładził dłonią jej policzki, a gdy zauważył, że ta ponownie chce go uderzyć,
złapał ją w pasie i przyciągnął do swej piersi. Nie zważając na jej słowa,
przycisnął wargi do jej niewyparzonych ust i wycisnął na nich pocałunek. Po
chwili oderwał się od niej, gdyż przeciągając go dłużej, zapewne zapragnąłby
więcej. – I lepiej przyzwyczaj się do tego stanu.
Sam
już miała powiedzieć mu co o tym myśli, lecz mężczyzna znów się nad nią
pochylił, tym razem delikatnie smakując każdy milimetr jej ust. Zapragnęła
ugryźć tego dupka i pokazać mu, że nie ma zamiaru się podporządkować, lecz
słodycz, jaką niósł jego delikatny pocałunek, zniewoliła jej zmysły…
-
Przeklęty dupek! – Wrzasnęła, uderzając po raz ostatni i opadając na łóżko.
Nagle
do jej pokoju wparowała Alex, która pomimo tego, że było już po dziesiątej,
nadal paradowała w szlafroku. Sam spojrzała na nią pytająco, a gdy koleżanka z
uśmiechem na ustach, rzuciła się na jej łóżko, pisnęła, wyrażając tym swe
niezadowolenie. Alex jednak się tym nie przejęła, i ułożyła się obok niej, a
jej długie włosy rozsypały się na kołdrze. Brytyjka westchnęła cicho, a uśmiech
który aż rozsadzał jej twarz, wydał się jej podejrzany.
-
Czy ja o czymś nie wiem? – Spytała ciekawie unosząc brwi i podnosząc się na
łokciach, przyjrzała się jej twarzy. Alex miała minę jakby wygrała milion
dolarów, lub udało jej się spotkać swego ulubionego aktora. Niestety żadna z
tych możliwości nie wydała jej się słuszna, dlatego też zapytała o jej uśmiech.
– Co ci się stało?
Alex zachichotała, wprawiając Sam w
jeszcze większe zastanowienie. Nawet nie przypuszczała co jest powodem jej
rozanielenia, lecz gdy poznała prawdę o mało co nie spadła z łóżka.
-
C..Co?! – Wrzasnęła, gdy przyjaciółka opowiedziała jej przebieg wczorajszych
wydarzeń, które miały miejsce na schodach i o pocałunku, który podarował jej
Tom, zanim odjechał. Sam spojrzała na nią, jakby ta postradała zmysły.
Przyjaciółka natomiast, przyciskając do swych rumianych policzków dłonie,
kręciła się na boki. – Czyś ty do reszty zgłupiała?!
-
I mówi to ta, która się zaręczyła…
-
Nawet mi o tym nie przypominaj!
Nie dość, że Moore przyjechał do jej
domu, to jeszcze ta mała Brytyjka robiła jej wyrzuty, przypominając o
narzeczeństwie. Szczerze powiedziawszy Sam nie miała zamiaru udawać
narzeczonej, ani też silić się by być miłą dla sąsiada. Pragnęła jak
najszybciej odwołać tą bzdurę i odzyskać swą wolność.
-
Przestań Sam, Luke jest naprawdę miły i cieszę się z twojego szczęścia.
Sam podniosła dłonie i otwarła
szeroko usta, chcąc wytłumaczyć przyjaciółce żarcik, którym uraczył wszystkich
Moore, lecz nagle jej ramiona opadły. Zdała sobie sprawę, że z tym idiotą –
swoim sąsiadem, da sobie radę sama, jednak Alex była poważnie zagrożona, o czym
najwidoczniej nie wiedziała.
-
Dobra, nieważne… - Westchnęła, przeczesując swe włosy palcami. Położyła ja
potem na ramieniu przyjaciółki i poprosiła by ta na nią spojrzała. Alex
spełniła jej prośbę prawie natychmiast. Sam przyjrzała się jej twarzy. Rumiana
skóra dziewczyny, świadczyła o jej zawstydzeniu, lecz mimo to ta zdobyła się na
wyznanie. Brytyjka była niewinna i zbyt ufna wobec ludzi, co nie raz sprawiało,
że zalewała się łzami, gdy się na kimś zawiodła. – Nie możesz się spotykać z
Zim… Z Tomem.
-
Muszę… - Powiedziała, przytakując energicznie głową. Nagle ich spojrzenia się
spotkały i Sam sapnęła, ponieważ to co dostrzegła w oczach dziewczyny,
zwiastowało tylko jedno. Alex zakochała się w Zimnym Tomie. Jej błyszczące
spojrzenie i czułość, która aż porażała ją swoją intensywnością, były nie do
zniesienia. Odczuła jednak nadzieje, gdyż dostrzegła też tam niepewność i
strach, lecz zaraz potem straciła ją całą. – Zakochałam się w nim…
Sam złapała się dłońmi za głowę, nie
mogąc odszukać w myśli chwili, gdy to się stało. Największe pretensje miała
jednak nie do swej naiwnej przyjaciółki, lecz do siebie. Zastanawiała się gdzie
była. Musiała jak najszybciej wybić jej Toma z głowy, bo nie sądziła by ten tak
szybko zagnieździł się w jej sercu.
Nie chodziło jej o to, że nie
pragnęła szczęścia przyjaciółki, chciała
by była radosna, zakochana, ale na Boga, nie w nim! Na świecie było mnóstwo
facetów, którzy mogliby jej zapewnić szczęście, a ta musiała zakochać się
akurat w tym, który był najmniej odpowiedni.
Bardzo dobrze znała Thomasa Moorea.
Ten chłodny mężczyzna nie był stworzony do kochania. Nie posiadał takich uczuć
jak współczucie, czułość, delikatność… Szczerze powiedziawszy nie sądziła by w
ogóle posiadał jakieś pozytywne cechy i dziwiła się, że właśnie jego upatrzyła
sobie Alex. Może i dziewczyna mu się podobała, co dostrzegła w jego spojrzeniu,
gdy przyglądał jej się na przyjęciu, lecz to zainteresowanie było z pewnością
ulotne. Nawet jeśli Alex wdałaby się z nim w romans, prędzej czy później
zostałaby porzucona, jak sądząc po charakterze mężczyzny w brutalny i szczery aż do bólu sposób. Dlatego musiała
jej w tym przeszkodzić, a raczej nie jej co jemu udaremnić sposobność,
uwiedzenia przyjaciółki.
-
Tylko ci się wydaje, że go kochasz! – Wrzasnęła nie bardzo wiedząc jakich
argumentów użyć, by przemówić jej do rozumu. Widząc jej poważniejące spojrzenie
i twarz z której znikał uśmiech, postanowiła przedstawić jej brutalną prawdę.
Nie ważne było czy przyjaciółka się na nią obrazi, lecz musiała jej wysłuchać.
– Tom jest draniem najgorszym w tym stanie! Kiedy mu się znudzisz, porzuci cię
i nawet nie myśl, że on także się w tobie zakocha.
-
A jeśli się myślisz? – Spytała po chwili przyjaciółka, patrząc na nią
tajemniczo. Sam jęknęła. Jeśli Tom jej powiedział, że ją kocha, to na pewno
kłamał, by dostać tylko jedno. Mężczyzną zawsze chodziło tylko o seks….
Niestety… - Jeśli uda mi się roztopić jego serce i sprawić, że mnie pokocha?
Sam prychnęła pod nosem i gdyby
sprawa nie była tak poważna, pewnie roześmiałaby jej się w twarz. Musiała
jednak się opanować.
-
Nie uda ci się roztopić jego serca, ponieważ on go nie ma.
To przynajmniej była prawda. Sam nie
wątpiłaby, że Alex się uda, gdyby osoba w której ulokowała swe uczucia
posiadała ten narząd. Thomas oczywiście nie był żywy trupem, lecz jego serca z
całą pewnością nie można by nazwać tym mianem, gdyż mężczyzna posiadał jedynie
pompę ssąco-tłoczącą, podtrzymującą go tylko i wyłącznie przy życiu.
-
Niekiedy myślę, że ty także go nie masz…
Smutek oraz nienawiść, którą
usłyszała w jej głosie, na chwile odebrała jej mowę. Alex, uśmiechając się
smutno, wstała i wyszła głośno trzaskając drzwiami, zostawiając amerykankę w
całkowitym osłupieniu.
Sam zamrugała powiekami, nie bardzo
wiedząc czy to rzeczywistość, czy raczej rozmowa z przyjaciółką jej się tylko
śni.” Ja nie mam serca?” – Spytała samą siebie, ciągle nie móc się otrząsnąć ze
zdziwienia. Instynktownie przyłożyła
dłoń do swej lewej piersi, a miarowe bicie narządu, przyniosło jej spokój.
Zrywając się błyskawicznie z łóżka
pognała do łazienki, chwytając po drodze ubrania, które ułożyła na komodzie,
poprzedniego wieczoru.
-
Ja nie mam serca? - Szepnęła wściekła z powodu słów Alex, które wydały jej się absurdalne.
– Jeszcze zobaczysz jak wielkie mam serce, oj zobaczysz!
*
* *
-
Gówno zobaczysz… - Szepnęła, jeżdżąc patykiem, znalezionym w trawie, po ziemi.
Kiedy zeszła na dół zauważyła, że
jej „narzeczony” jeszcze się nie ulotnił, dlatego postanowiła ukryć się w
ogrodzie. Chwile huśtała się na, huśtawce, którą jej ojciec zmajstrował, gdy
była jeszcze mała, lecz nagle znudziła jej się ta zabawa. Teraz rysowała
kijkiem, różne kształty na piasku, kompletnie się nad nimi nie zastanawiając.
Słowa, które w chwili złości
wypowiedziała w łazience, zajmowały jej głowę przez cały poranek. Nie sądziła,
że udowodnienie, że posiada serce, będzie tak trudne do wykonania. Najgorsze
jednak było to, że nie miała na to żadnego pomysłu, co denerwowało ją jeszcze
bardziej. Niby mogłaby silić się na czułość i grzeczność wobec Luka, lecz co by
to dało? Nic dobrego jak mniemała. Mogłaby niebezpiecznie zbliżyć się do
sąsiada i zapragnąć czegoś więcej. Niestety młodzieńcze postanowienie jej na to
nie pozwalało. Obiecała, że nigdy już
nie pozwoli, by sąsiad otrzymał sposobność by z niej zakpić.
Aż krzyknęła ze złości, kiedy
zobaczyła co nieświadomie napisała na piasku. Były to wielkie litery,
układające się w imię sąsiada. Wstała i butem przejechała po napisie. Jeszcze
przez parę kolejnych minut deptając po rysunkach, przeklinała jego osobę, że
tak podstępnie wdarła się do jej umysłu i pozwolił dłoni to napisać. Wścieła na
siebie, ruszyła w stronę stajen chcąc zająć czymś ręce by o nim nie myśleć.
Jednak ostatnio nie wszystko szło po jej myśli. Gdy tylko weszła do stajni,
wpadła na szeroką męska pierś, o mało nie łamiąc sobie przez to nosa.
-
Jak chodzisz kretynie! – Wrzasnęła, podnosząc głowę, a gdy natrafiła na
roześmiane spojrzenie Luka, aż nie przeklęła pod nosem. Musiała przyznać, że
miała pecha. Moore nie zrażony jej wzrokiem, ciskającym błyskawice, przytulił
ją do siebie, opierając szorstki podbródek na czubku jej głowy, a dłonią
pogładził czule jej włosy. Zagryzła mocno szczękę, starając się ze wszystkich
sił, nie ulec zapachowi jego ciała. – Puszczaj…
Nie wiedziała czy jej cichy,
stanowczy szept, został dosłyszany, lecz jego uścisk zelżał, przez co nie
czekając aż się od niej odsunie, sama wyrwała się z jego objęć. Otwarła usta,
by wygłosić mu ostrą reprymendę, lecz kątem oka zauważyła, że nie są w stajni
sami. Kilka kroków dalej stała Alex oraz jej ojciec.
Sam zamknęła usta i w myślach
opracowała plan działania. Może jeśli Alex zobaczy jak ta ekscytuje się ślubem
i wszystkimi tymi bzdurami, ją przeprosi, na co w głębi duszy liczyła. Może i
postronny obserwator mógł sądzić, że uwaga o tym iż nie posiadała serca mało ją
obeszła, lecz tak naprawdę uraziła ją do głębi.
-
Stęskniłam się za tobą… - Jęknęła uwodzicielsko, kładąc mu dłoń na ramieniu i
aż nie pisnęła ze zdziwienia, ponieważ nie sądziła, że jego ramiona są tak
twarde. Udawała, że na niego patrzy, lecz tak naprawdę obserwowała Alex oraz
ojca, którzy przerwali rozmowę i teraz przyglądali im się ciekawie. Dobra nasza
– pomyślała Sam, przenosząc swe dłonie na jego policzki i gładząc jego szorstki
zarost. – Kochanie…
Sam wzdrygnęła się delikatnie, gdy
uświadomiła sobie jakie słowo przeszło jej przez usta. Miała wrażenie, że używa
go po raz ostatni, gdyż przy ponownym użyciu tego zwrotu, chybaby zwymiotowała.
-
Naprawdę? – Luke uniósł brwi w zdziwieniu. Nie zrobił żadnego gestu, co w tej
chwili bardzo by jej się przydało. Idiota! – Krzyknęła w duchu – wczoraj to cię
ręce swędziły, a teraz nie chcesz mnie nawet dotknąć! Moore uśmiechnął się
szeroko i nachylił nad jej uchem, zniżając swój głos do szeptu. – Co ty
kombinujesz Sam?
Amerykanka zaśmiała się wesoło i
przytuliła się do jego ramienia, odwracając się do Alex i ojca. Nie miała
zamiaru go informować o swoim planie. Jeśli uda jej się przekonać tego głupka,
że aż szaleje z miłości, to jest szansa, że również Brytyjka w to uwierzy. Na
razie niestety nie udało jej się tego zrobić z przyjaciółką, co poznała po jej
niezbyt pochwalającej minie i lekkim niedowierzaniu czającym się w jej
spojrzeniu. Richard natomiast uśmiechał się promiennie, spod swego wąsa.
-
Luke, zaniedbujesz mnie! – Jęknęła, przymykając powieki i zawieszając się
ramionami na jego barkach. Uchyliła usta, chcąc skłonić mężczyznę do pocałunku,
którego do wszystkich diabłów naprawdę teraz pragnęła! Ten jednak ciągle
mierząc ją ciekawskim spojrzeniem, nie ruszył się o krok. Najchętniej
uderzyłaby go w twarz, lecz to mogłoby zostać źle odczytane przez Alex. – Nie
dostanę całusa na powitanie?
Kiedy nadal nie było żadnej reakcji
z jego strony chciała się odsunąć i obrócić wszystko w żart, kiedy to Luke
jakby nagle zbudził się ze snu, przyciągnął ją do siebie i złączył ich usta ze
sobą. Przez chwilę, miażdżył jej wargi w nieco pośpiesznym i gwałtownym
pocałunku, lecz gdy Sam, chwyciła za męski kark i zaczęła wplątywać palce w
jego włosy, nadgarstkami drażniąc skórę, Luke oderwał się od niej, i sekundę
później ponownie złączył jej usta ze swoimi, lecz tym razem powolnie i
delikatnie. Sam jęknęła w jego usta nie mogąc się przed tym powstrzymać.
Musiała przyznać, że Luke potrafił doprowadzić ją do wrzenia, samym
pocałunkiem. Nie chciała nawet myśleć jaki był w łóżku, lecz nie wątpiła w to,
iż nie wyszłaby z tego żywa. Ktoś kto w ten sposób całuje, musi być namiętnym
kochankiem.
Po kilku chrząknięciach Richarda, „zakochani”
oderwali się od siebie. Sam z bólem zauważyła, że policzki zaczęły ją piec, tak
jakby wstąpił na nie rumieniec zawstydzenia. Automatycznie spojrzała na Alex,
lecz ta nie wykazywała jak na złość żadnych uczuć. Jej zaczerwieniona twarz
zwykle taka się stawała, gdy była świadkiem jakiegoś zawstydzającego czumu,
więc nie można było po niej się niczego domyślić.
-
Jak się cieszę, że w końcu się zeszliście! – Krzyknął wesoło, klepiąc
przyszłego zięcia po plecach. Sam ponownie poczuła mdłości, gdy usłyszała jego
dalszą wypowiedź. – Mam nadzieje, że sprawicie mi jakiegoś wnuka!
Alex kaszlnęła cicho, a Sam widząc
jej drżące usta, wiedziała, że ta powstrzymuje śmiech. Luke także walczył z
sobą by się nie roześmiać, natomiast Sam nie było w ogóle do śmiechu.
-
Nie jestem w ciąży i na razie… – Wysyczała, opanowując się zaraz potem w
myślach, zmuszając się by wykrzesać z siebie więcej uprzejmości, gdyż jej plan
mógłby nieoczekiwanie spalić na panewce. Następne zdanie wypowiedziała już z
szerokim uśmiechem. – Popracujemy nad tym.
Luke nie móc się dłużej powstrzymać
roześmiał się, odchylając swą głowę do tyłu. Sam musiała przyznać, że zawsze
lubiła jego głos, szczególnie gdy się śmiał. W jej sercu robiło się nagle
cieplej, jaśniej… Zamrugała powiekami, karcąc się w myślach, że też rozważa
takie głupoty. Moore natomiast, ku jej zadowoleniu podjął grę i obejmując ją
ramieniem, przesunął dłonią po jej tali.
-
Zacząłbym już od dzisiaj. – Wyszeptał, w taki sposób, że te słowa doszły tylko
do jej uszu. Sam zadrżała mimowolnie i przymknęła powieki, gdy jego język,
przesunął się po jej małżowinie. To było tak przyjemne, że wspięła się odrobinę
na palce, by udostępnić mu więcej, ten jednak nagle przerwał. - Sam… Nie wiem co knujesz, ale zaczyna mi się
to podobać.
Sam uśmiechnęła się niewinnie, nie
dając po sobie poznać, że zdenerwowała ją jego uwaga. Nie sądziła, że będzie
tak trudno. Luke nie był jednak tak głupi jak podejrzewała i w mig wyczuł jej
podstęp, jednak nie poddawała się jeszcze. Jeśli dobrze to rozegra nie tylko
sąsiad da się na to nabrać, ale i Alex uwierzy w jej miłość.
Razem ruszyli w stronę domu, gdyż
właśnie przyjechała Susan, przywożąc ze sobą niedzielny obiad, który od
jakiegoś czasu jadali wspólnie. Kiedy dotarli do werandy, Rose stwierdziła, że
nie warto tracić pięknej pogody i najlepiej zjeść w ogrodzie. Posłusznie więc
pognali do ogrodu, gdzie Susan wraz z mężem rozkładali talerze.
-
Och, zakochani! – Jęknęła Sue, odrywając się do pracy i patrząc rozanielonym
wzrokiem na obejmujących się Sam oraz Luka. Mężczyzna przywitał się z Grayem i
odszedł z nim na moment, gdyż tamten miał do niego jakąś bardzo ważną sprawę.
Sam odebrała od niego talerze i razem z Sue zajęła się ich rozkładaniem. –
Kiedyś myślałam, że nigdy się nie przyznasz, że go kochasz…
Sam o mało co nie upuściła talerzy,
które trzymała, gdy usłyszała głos ciotki. Przez chwilę myślała o tym by także
i przed nią udawać zakochaną, lecz szybko z tego zrezygnowała. Susan umiała
dochować tajemnicy i na pewno gdy wytłumaczy jej wszystko ta pomoże jej w tym
przedsięwzięciu. Skorzystała więc z okazji, że Alex pochłonięta rozmową z Rose,
nie zwraca na nią uwagi, przybliżyła ciotce swój plan.
-
Czyś ty na głowę upadła? – Spytała natychmiast, gdy tylko Sam skończyła mówić.
Pogroziła jej palcem, spoglądając na nią karcąco. – Dobrze ci radzę Sam, nie
idź na wojnę, którą wiesz, że przegrasz.
Sam zamrugała parokrotnie powiekami.
Jaką wojnę? Czyżby Sue do końca zgłupiała przez tą ciąże? – Zastanowiła się
próbując zrozumieć jej słowa, jednak jakkolwiek o nich nie myślała, nie mogła
ich pojąć.
-
O czym ty gadasz?
-
Z mężczyznami się nie zadziera! – Stwierdziła Sue, wskazując palcem na swój
brzuch. - Jeśli Luke się dowie, że
robisz to dla zabawy… W każdym razie nie chce być w twojej skórze gdy się
dowie.
- Luke
to głupek… - Prychnęła Sam, spoglądając na osobę swojego narzeczonego. Gdyby
nie obecność rodziców i Alex, cisnęła by mu w głowę, trzymanym w dłoni
talerzem. Mężczyzna cieszył się jak głupi do sera co od jakiegoś czasu zamiast
ją cieszyć, denerwowało ją. Miała ochotę zetrzeć mu z twarzy ten uśmieszek i
musiała znaleźć w sobie dużo siły by tego nie zrobić. - Wątpię by miał w głowie cokolwiek.
-
To, że zajmuje się farmą, nie znaczy, że jest tępy! Przypominam ci, że także
jak i ty skończył studia i…
Sue jeszcze gadała i gadała, lecz
Sam nagle przestała jej słuchać. Jej uwaga o studiach, zajęła w tej chwili jej
myśli. Wszyscy mówili o tym, że sąsiad ukończył jakąś uczelnie, jednak nikt nie
wiedział jaką. Ona także choć próbowała się tego usilnie dowiedzieć, nie dała
rady. Luke zapytany o studia udawał, że pytanie nie zostało zadane, lub w
umiejętny sposób kierował rozmowę na zupełnie inne tory. Pamiętała nawet, jakby
to było wczoraj, że przełamała się, któregoś razu i spytała go o to, lecz nie
dostała wtedy żadnej odpowiedzi. Wtedy miała zaledwie piętnaście lat, a Luke traktował
ją jak małe dziecko. Teraz jednak była jego dorosła i musiała się dowiedzieć
prawdy.
Niewiele myśląc podeszła do
rozmawiających mężczyzn i przytuliła się do ramienia Luka. Ci, gdy tylko ją
spostrzegli, przerwali rozmowę i przyjrzeli jej się z ciekawością. Chciała niezwłocznie
zapytać narzeczonego o jego wykształcenie, jednak gdy już otwarł usta by to
zrobić, do stołu przywołała ich jej matka. Zagryzając usta, stwierdziła, że
zostawi to na później. Bez ociągania usiedli do stołu i prowadząc nudne rozmowy
o ziemi, farmie i takich tam typu rzeczach, spędzili tak ponad godzinę.
Korzystając
z tego że towarzystwo ich obserwowało, siliła się na czułość i nie przegapiła
ani jednaj okazji na posyłanie narzeczonemu zakochanych spojrzeń i przytulania
się do niego, gdy nadarzyła się do tego okazja. Przez cały posiłek, starała się
jak mogła, lecz widząc niezbyt przekonane spojrzenia biesiadników, postanowiła
wytoczyć większe działa. Z udawanym ożywienie zaczęła rozmowę o sukniach
ślubnych, garniturach, tortach, kolorowych zaproszeniach w gładki sposób
wymyślając na poczekaniu jej upodobania względem kapeli, czy też kolorystyki
przyjęcia weselnego, wielkości bukietu lub długości welonu. Nie wątpiła, że
rozmowa zaciekawi kobiety siedzące przy stole, które z zapałem odradzały jej
lub też przytakiwały na jej pomysły. Natomiast mężczyźni nie wykazywali takiego
zainteresowania. Ojciec niedługo jak zaczęła ten temat, oddalił się od stołu,
by zapalić fajkę, Gray, w ogóle przestał jej słuchać, gładząc brzuch żony i
oddalając się rozmowie ze swym nienarodzonym, jak podejrzewał, synem, a Luke
sądząc po jego dziwnej minie miał dość wszystkiego i gdyby tylko na stole
pojawiła się broń, bez namysłu starzeliby sobie nią w głowę. Sam jednak nie
przejmowała się jego miną i ciągle ględziła o ślubie. Miała cichą nadzieje, że
ten odwoła ich zaręczyny, kiedy nasłucha się wszystkich jej pomysłów.
Gdy
już wyczerpała worek z pomysłami, jęknęła, zawieszając się na moment. Szczerze
powiedziawszy nie musiała zbyt dużo udawać, gdyż naprawdę pragnęła takiego
wesela jakie im przedstawiła. Choć w młodości wesela ją denerwowały i urywała
się z nich jak najwcześniej, tak jak i ze zwykłych potańcówek, teraz poczuła w
brzuchu ściskanie. Głównie uciekła z takich imprez, gdyż ich podstawą były
tańce, czego nie umiała robić. Oczywiście czasami kręciła się, gdy jakaś
melodia wpadła jej w ucho, lecz na myśl o tańcu z jakimś mężczyzną, dostawała
gęsiej skórki. Zawsze myślała, że zrobi coś źle i wszyscy będą się z niej
nabijać.
-
Sam? – Spytał Luke wyrywając ją z zamyślenia. Rozejrzała się wokoło i z cichym
westchnieniem zauważyła, że nagle wszyscy gdzieś zniknęli, zostawiając ją sam
na sam z sąsiadem. Moore przyłożył jej swoją wielką dłoń do policzka i
pogładził go czule. – Czyżbyś się zamyśliła nad weselem?
Sam mruknęła pod nosem coś
niezrozumiałego i wstała z zamiarem odejścia. Nie było tu nikogo więc nie
musiała udawać zakochanej. Teraz bardziej świadoma, że nikt na nich nie patrzy
będzie miała sporo trudność by się opanować, przed wyzwaniem go od łajzy, czy
też głupków, jak to miała w zwyczaju. Luke jednak był szybszy, chwycił ją za
dłoń i pociągnął w ten sposób, że Sam wylądował na jego udach.
-
Gdzie uciekasz moja kochana… - Szepnął, przytulając ją do swej piersi i
pochylając głowę nad jej twarzą. Sam przełknęła ślinę, gdyż jego usta
znajdowały się stanowczo za blisko, wystarczył tylko delikatnie… - Teraz sobie
porozmawiamy.
Sam nie mogąc zebrać myśli,
przysunęła się do niego, ponieważ zapragnęła poczuć jego gorące namiętne usta
na swoich. Miała gdzieś wszystkie swoje postanowienia, to, że więcej nie da mu
okazji do tego by ją skrzywdził. Zwierzęco pragnęła pocałunku, a potem jeszcze
jednego i jeszcze…
-
Coś trudno mi uwierzyć w to, że nagle zaczęłaś się cieszyć z naszego…
Narzeczeństwa. – Zawahał się na moment, przed użyciem tego słowa, jednak teraz
jej to nie obchodziło. Przysunęła swe usta, lecz mężczyzna, jakby przewidując
jej zamiary, odsunął się o parę centymetrów. – Coś ty wymyśliła?
Sam nagle otrząsnęła się i nie
myśląc wiele, zdzieliła go pięścią w twarz. Mężczyzna syknął z bólu lecz jej
nie puścił. Ciepło dostrzegalne w jego oczach jeszcze chwilę temu zmieniło się
na wściekłość i irytację.
-
Przestań! – Jęknął chwytając za jej dłonie. Sam nie mogła uwierzyć, że znowu
tylko się z nią droczył, wiła się próbując się wyrwać z jego uścisku. Luke
nagle wyrzucił z siebie serię przekleństw i złapał ją za uda, tak mocno, że
dziewczyna aż syknęła. Drugą dłonią podtrzymał jej dłonie. Sam spojrzała w jego
oczy i aż pisnęła. Myślała, że ciągle będzie w nich złość, a ujrzała w nich
zgoła coś innego. Do tego coś uwierało ją w udo. – Przestań się wiercić, bo
zapomnę o czekaniu do ślubu z wzięciem narzeczonej.
Sam uspokoiła się i spojrzała w
miejsce w którym stykały się ich ciała. A więc to coś co ją uwierało było jego…
- Pomyślała widząc wybrzuszenie na jego dżinsach. – Musi trzymać tam potwora,
jeśli… Pokręciła głową, natychmiast odwracając wzrok od jego krocza. To nie był
z całą pewnością czas na myślenie o jego męskości. Starała się patrzeć w górę,
jednak jej nieposłuszne oczy schodziły coraz niżej i niżej, chcąc jeszcze raz
zawiesić wzrok na tym miejscu.
-
Zawrzyjmy układ. – Wystrzeliła Sam, nagle powracając spojrzeniem do jego oczu.
Mężczyzna spojrzał na nią z zaciekawieniem, nie mogąc rozszyfrować emocji jakie
wymalował się na jej twarzy. – Będę udawać, że cię… - Zawahała się przez
chwilę. W jakiś dziwny sposób słowo „kocham” nie chciało przejść przez jej
usta. – Że chce za ciebie wyjść, lecz chcę coś w zamian.
-
Co takiego?
Choć
jej ciało popierało ją w tym przedsięwzięciu, rozum stanowczo się sprzeciwiał.
Po wielu próbach podjęcia współżycia, zrezygnowała, gdyż nie mogła się do tego
przekonać. Wyglądało na to, że ten sporo starszy od niej mężczyzna jest
jedynym, który będzie mógł ją przełamać. Pragnęła tylko jego dotyku i to, że w
normalnych kontaktach nie znosiła jego osoby i najchętniej zabiłaby go gołymi
rękoma, jej ciało go potrzebowało.
-
Seksu… Chce byś był moim kochankiem…
hahahha....dziewczyna jest niesamowita, tak z mostu rzuca mu takie propozycje, jak tu ie być w szoku xD hehehe
OdpowiedzUsuńświetne to zakończenie, jak i cały rozdział. Dałaś w tym opowiadaniu humor dużo bardziej dojrzały niż w poprzednim opowiadaniu i tak porównując truskawki do tego, myślę, ze "Będziesz mój!" jest genialne
Dziękuje Ci friendzie! ;* Zawsze wiesz jak mnie zawstydzić!
UsuńCo za propozycja xD.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy się jej spodziewałam, czy nie, ale szczerze strasznie mi się to podoba. Taka bezpośredniość... Ciekawi mnie, co tam z tego wyniknie :). Nie mogę się doczekać. Jak będą seksy, to daj jakąś pikantną scenę, hah XD.
Pozdrówka!
oj będą seksy, będą xD Parę ich jest w tym opowiadaniu. Niedługo będą pierwsze i mam nadzieje, że się nie zawiedziesz XD
Usuń