czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 16


Kilka tygodni później, siedziałam przed komputerem w redakcji i odpisywałam na listy czytelniczek. Westchnęłam, masując sobie obolałe ramiona. Myślałam, że będzie to bardziej ekscytujące, niestety to czym się zajmowałam było strasznie nudne. Listy przychodziły prawie codziennie, lecz żaden z tych wypocin nie był ani trochę ciekawy. Były powtarzalne i przewidywalne. Dziewczyny pytały albo o to w co ubrać się na randkę z chłopakiem, lub co by mu się spodobało, jakbym to ja biedna kobieta miała wiedzieć! Pytania ciekawsze do rubryki „problemy i dylematy” przynosiła mi Klaudia. Co było dziwne czytała je razem ze mną, nawet gdy redaktor ścigał ją o jej artykuł.
Koleżanka pracowała trzy miesiące dłużej niż ja i miała już swoje dwie strony w czasopiśmie. Redaktor Anderson dawał jej wolną rękę w doborze tematów do następnych wydań. Pisała głównie o fantastyce lub o nowościach wydawniczych, czy sylwetkach początkujących twórców. Przeczytałam każdy z jej tekstów i musiałam z zazdrością przyznać, że miała lekkie pióro. Pewnego dnia nadrabiając poprzednie numery pisma, aż zakrztusiłam się kawą.
- Klaudia! – Wrzasnęłam przerażona, gdy tylko otworzyłam odpowiednią stronę. Dławiłam się, wymachując rękami. Koleżanka spojrzała na mnie zdziwiona, odchylając się w moją stronę na krześle. Wstałam i rzuciłam gazetę wprost na jej klawiaturę. – To jest…
- Loki. – Stwierdziła z błyskiem w oczach, złowieszczo się uśmiechając. Tekst był w całości poświęcony właśnie jemu, a ja tak entuzjastycznie na to zareagowałam, ponieważ całkowicie zapomniałam o jej zniszczonym, kartonowym bogu. – Prawda, że niezły z niego przystojniak. A do tego jest zły do szpiku kości. Nie gadaj, że go nie znasz…
- Właśnie go znam i jeszcze raz chciałam cię za to przeprosić.
Klaudia podniosła swoje ciemne brwi w zaskoczeniu.
- Ale za co?
- No przecież zniszczyłam ci tego kartonowego gościa i…
Koleżanka zerwała się z miejsca i chwyciła mnie za bluzę. Dopiero po jej reakcji zorientowałam się, że niczego nie pamięta. No ładnie Natalia, jak zwykle wyrwałaś się przed szereg jak głupia. Przeklęty długi jęzor!
- Co zrobiłaś?! – Wrzasnęła jeszcze głośniej niż zwykle. Musiała być wściekła. Nie mogłam uwierzyć, że po raz drugi boje się o swoje życie i to wszystko przez kawałek kartonu! – To ja myślałam, że po pijaku, wpadłam na niego i dlatego jest taki potargany!
- No bo wpadłaś… - Odezwałam się cicho, spuszczając wzrok z jej palącego spojrzenia. Podniosłam dłonie chcąc w razie czego osłonić twarz. – Znaczy… razem na niego wpadłyśmy…
- Mów dalej… - Szepnęła wolno, przysuwając swoją twarz jeszcze bliżej. Kiedy opowiedziałam jej już całą historię dziewczyna nie kryla swej furii. Puściła mnie i nerwowo zaczęła przemierzać pokój. Mamrotała coś pod nosem i chociaż starałam się zrozumieć nie wyłapałam ani jednego znanego mi słowa. Niespodziewanie zastygła w miejscu i już z odrobinę spokojniejszym wyrazem twarzy spojrzała w moją stronę. – Pomożesz mi zdobyć drugiego.
- Jak to zdobyć? – Zdziwiłam się, widząc szaleństwo w jej oczach. Mam nadzieję, że nie wplącze mnie w jakiś podejrzany interes. – Co masz na myśli mówiąc „zdobyć”?
Klaudia uśmiechnęła się podstępnie, złączyła dłonie jak do modlitwy i zaczęła je pocierać.
- Pokaże ci wieczorem…

* * *
W szale, niosąc pod pachą kartonowego aktora, otworzyłam bagażnik, niebieskiego Seata Klaudii i w miarę jak najostrożniej umieściłam papierowego faceta w bagażniku. Oglądając się za siebie jak złodziej uciekający z łupem, wcisnęłam się na przednie siedzenie.
- Ruszaj! – Krzyknęłam do koleżanki, która odpaliła i wolno odjechała od krawężnika. - Zamkną nas! Na pewno pójdziemy siedzieć!
- Jak już to ty pójdziesz. – Odparła Klaudia spokojnie, skręcając w boczną uliczkę. – Ja nic nie widziałam, nic nie wiem.
Zagryzłam usta i spojrzałam na poważny profil koleżanki.
Pełna nadziei myślałam, że „zdobyć” w języku kobiety oznaczało „kupić”. Jak bardzo się myliłam… Kiedy po pracy wpadłyśmy do kawiarni, próbowałam wyciągnąć z niej jakiekolwiek informacje, jednak ta pozostawała niewzruszona na moje prośby. Kilka godzin później, tuż przed samą akcją, dowiedziałam się, dlaczego użyła słowa „zdobyć”. Z uśmiechem na ustach wręczyła mi pęk kluczy i wskazała mały ogródek na zapleczu kina.
- Drugi pokój na końcu po prawej, w trzecim korytarzu. – Wskazała mi mały kluczyk z doczepioną do niego karteczką 019. Chwyciła następnie odrobinę większy i wręczyła mi go w dłoń. – Tym wejdziesz. Tylko pamiętaj by za sobą zamknąć. Powodzenia!
To powiedziawszy oparła się o samochód, krzyżując ramiona na piersiach. Rozszerzyłam oczy w przerażeniu, przerzucając wzrok z kluczy na drzwi do zaplecza, to znów na Uśmiechniętą kobietę.
- Mam się włamać?!
- Och, od razu włamać! – Przewróciła oczami i podchodząc kilka kroków poklepała mnie po plecach. – Przecież masz klucze, więc to nie włamanie.
Na sztywnych nogach ruszyłam w stronę drzwi, kiedy właśnie przekręcałam klucz w zamku doszedł do mnie głos koleżanki.
- Jakby się udało to załatw mi też Thora!
Nawet z takiej odległości byłam w stanie dostrzec jej podstępny uśmieszek. Przeklinając wszystkie istoty stąpające po tej ziemi, wsunęłam się do pomieszczenia, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Światło zaświeciło się gdy tylko weszłam. Rozejrzałam się w około lecz nie dostrzegłam ani jednej żywej duszy, z czego akurat teraz się ucieszyłam. Ruszyłam powoli przed siebie, starając się zachowywać jak najciszej.
Nie miałam zamiaru trafiać do więzienia, ani też nie chciałam, by Klaudia mnie znienawidziła. Bardzo ceniłam sobie jej towarzystwo, więc musiałam to zrobić. Chociażby dla świętego spokoju.
Kiedy po paru minutach dotarłam w końcu do upragnionego pokoju, aż miałam ochotę zatańczyć taniec zwycięstwa. Delikatnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka.
- Jakiś magazyn? – Wszędzie, dosłownie wszędzie stały jakieś rolki, kartonowe postacie z bajek i filmów, papiery, ulotki… Na małym stoliku pod ścianą dostrzegłam niebieskie kubki z animowanym bałwanem oraz kilka papierowych talerzyków w ten sam deseń. Nagle przypomniałam sobie po co tu jestem. – Loki, Loki, gdzieś się schował skubańcu…
Postąpiłam krok naprzód i o mało co nie wpadłam na wielki karton z filmu: Hobbit. Że też trzymają tu takie rzeczy! Po chwili roześmiałam się jak zwycięzca. Tuż za wielgachnym Gandalfem ustawiono mniejsze kartonowe figury. Wśród nich stał tam również i obiekt mych westchnień.
- Ciągle na siebie wpadamy, przystojniaczku.
Wtem uświadomiłam sobie, że gadam z kawałkiem papieru. Spokojnie Natalia, zwijaj gościa i znikaj stąd jak najszybciej. Tak też zrobiłam.
W ciągu tej całej dziwnej eskapady nie bałam się ani trochę. Lecz nie ma tak dobrze. Strach dopadł mnie od razu po opuszczeniu kina.
- Nie bądź taka mądra! – Wrzasnęłam, ciągle trzęsąc się jak osika. – To twoje auto stało po kinem, więc ty także jesteś w to zamieszana!
- Oj tam, oj tam…
Resztę drogi pokonałyśmy w milczeniu. Kilkanaście minut później byłyśmy na miejscu i czekała nas jeszcze jedna przeprawa. Dostanie się z tym papierowym bogiem do mieszkania koleżanki. Na szczęście przy wejściu, ani na klatce schodowej nie było nikogo, nie licząc dziwnie odzianej staruszki z psem.
- Witam pani Winters. – Powitała ją Klaudia, obojętnym tonem, nawet na nią nie patrząc. – Wychodzi pani na spacer?
Starsza pani uśmiechnęła się, prawie przewiercając mnie swym podejrzliwym wzrokiem. Przełknęłam ślinę, mocniej ściskając Loki’ego. Z zachowaniu tej kobiety było coś dziwnego. No bo kto normalny wychodzi z psem po 1 w nocy? I jeszcze w koszuli nocnej.
- Pan Charles musi udać się za potrzebą. – Wyjąkała starsza pani. Klaudia w tym czasie zajęła się otwieraniem drzwi. Znów poczułam na sobie baczne spojrzenie starszej pani. – Młodej damie nie przystoi chodzić po nocy i to z jakąś obcą kobietą, a mój wnuk…
- Pani Winters. Po pierwsze nie jestem damą, po drugie nic pani do tego o której i z kim wracam, a po trzecie nie interesuje mnie pani wnuk. – Koleżanka chwyciła mnie za ramię i siłą wepchnęła do mieszkania, na odchodnym odwróciła się jeszcze do kobiety. – Żegnam!
- Nie powinnaś jej tak traktować. Jeszcze biedaczka zawału dostanie czy coś.
Klaudia prychnęła pod nosem widocznie nic sobie nie robiąc z uczuć sąsiadki. Wzruszyłam tylko ramionami na co odpowiedziała mi tym samym i zniknęła za drzwiami po prawej. Wróciła z dwoma kubkami wypełnionymi gorącą czekoladą.
- Ta stara jędza za każdym razem przynudza mi o tym swoim głupim wnuku.
- A jaki on jest?
- Nie mam pojęcia nawet go nie widziałam. Stara po prostu lubi się bawić w swatkę, ale faceci którym babcie załatwiają dziewczyny… To żałosne! Musi być z nim coś nie tak! – Klaudia skrzywiła usta z niesmakiem. No musiałam jej to przyznać, także bym się wkurzyła, gdyby sąsiedzi się mną aż tak interesowali i pragnęli swatać. Pewnie za niedługo się przekonam jaką to upierdliwą sąsiadką potrafi być pani Winters. Klaudia roześmiała się nagle. – Patrzyła na ciebie jakbyś była jakimś wybrykiem natury! Kiedyś nie wytrzymałam i musiałam jej utrzeć nosa. Powiedziałam, że jestem lesbijką i umawiam się tylko z kobietami.
- A więc dlatego… - Nagle doszło do mnie znaczenie jej słów. Podskoczyłam przerażona. – Co?! Jesteś lesbijką?!
- Nie, tylko żartowałam. – Odstawiła kubek i dźgnęła mnie w ramię. – Głupia…
Odetchnęłam z ulgą. Nie miałam oczywiście nic przeciwko homoseksualizmowi, lecz co innego patrzeć z daleka, a co innego z bliska. Jeszcze nieświadomie koleżanka zrozumiałaby, że ją podrywam i mogłoby z tego wyniknąć jakieś wielkie nieporozumienie.
Klaudia widząc moją minę roześmiała się melodyjnie i odstawiając kubek, podniosła kartonowego boga.
- Dziękuje. Jesteś wspaniała, że to zrobiłaś. – Powiedziała, gładząc śliski druk. – Ja prędzej bym umarła, niż weszła go zwędzić.
Od jej szczerych podziękowań zrobiło mi się cieplej na sercu. Miałam nadzieje, że z czasem będziemy przyjaciółkami. Jeszcze tylko jedna kwestia nie dawała mi spokoju.
- A tak w ogóle skąd miałaś klucze?
Dziewczyna odstawiła Loki’ego i ponownie usiadła obok.
- Pod siódemką mieszka Jake. – Powiedziała, chwytając kubek. No za wiele mi to nie mówiło… - Taki nastolatek, który pracuje w tym kinie.
- Aaa… Teraz już rozumiem! – Krzyknęłam, szczęśliwa, że nie musiałam jej ciągnąć za język. –  Chłopak jest w tobie zakochany i zrobiłby dla ciebie wszystko?
Klaudia spojrzała na mnie jakbym była niespełna rozumu.
- Naprawdę Nat… - Pokręciła głową i westchnęła kilkakrotnie. – Słaby byłby z ciebie detektyw…
Przekręciłam głowę, szukając innego pomysłu na wyjaśnienie tego, że chłopak ryzykuje utratą pracy pożyczając klucze, jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
- Obiecałam mu, że przez dwa miesiące będę mu pisać wypracowania na angielski. – Rzekła niszcząc tym moje wyobrażenia. Zaraz potem podniosła dłoń i podrapała się po szyi. – Chociaż i może masz rację. Teraz jak o tym myślę, może faktycznie się we mnie zabujał. Za pierwszym razem nic mu nie obiecywałam…
- Za pierwszym razem? – Zamyśliłam się. A no tak. Skąd musiała wytrzasnąć tego pierwszego Loki’ego.  – Ach, kartonowy facet nr 1.
Roześmiałyśmy się równocześnie i przez następną godzinę rozmawiałyśmy. Musiałam przyznać, że miło mi się gadało z nową koleżanką. Na początku myślałam, że w końcu ogłuchnę gdy coraz to częściej będę przebywać w jej towarzystwie, jednak powoli się do tego przyzwyczajałam. Klaudia była miłym towarzyszem i byłam szczęśliwa, że los postawił ją na mej drodze.
Kiedy wybiła 2 postanowiłam pomieszkać u siebie.
- Już idziesz? – Skamlała Klaudia, robiąc minę jakbym wyrządzała jej jakąś krzywdę. – Gdzie będziesz łazić po nocach?
- Klaudia mam swój dom…
- Ale teraz po ciemku będziesz wracać? Jeszcze cię ktoś napadnie!
Uśmiechnęłam się. Była jeszcze jednak rzecz, o której jej nie powiedziałam. Wczoraj wieczorem starałam się być niezauważona jak ninja i wnioskując po jej minie udało mi się tego dokonać.
- Nie będę musiała nawet wychodzić z twojego budynku.
Zdziwiona rozszerzyła powieki, marszcząc czoło w niedowierzaniu. Musiałam jej wytłumaczyć o czym mówię, bo jeszcze pomyśli sobie coś głupiego i…
- Będziesz spała na klatce schodowej?
Wiedziałam, że tak będzie!
- Na górze pod numerem 12…
- No mieszka tam taki stary koleś, co już trzy razy siedział w pudle… - Nie wiedziałam, że to możliwe, ale jej oczy zrobiły się jeszcze większe. Do tego szczeka jej opadła i mogłam zobaczyć teraz całe uzębienie. – Mieszkasz z tym dilerem?! Jesteś jego kochanką?!
- Nie! – Wykrzyczałam wściekle, że też podejrzewa mnie o takie kontakty. To raczej ja powinnam snuć takie domysły po dzisiejszym wieczorze. – Mieszkanie było od tygodni do wynajęcia. Natrafiłam na ogłoszenie w gazecie, a czynsz nie jest zbyt wygórowany, więc postanowiłam się wprowadzić. Tyle! I nie jestem jego kochanką!  
- A no tak! Teraz jak o tym mówisz przypominam sobie, że Winters mówiła coś, że znowu go wsadzili. Tak kobieta zawsze interesuje się życiem prywatnym innych, no ale dzięki niej jestem całkiem nieźle poinformowana.
Uśmiechnęłam się słabo. No chyba raczej nie bardzo skoro podejrzewasz mnie o bycie jego kochanką… Bez dalszych dyskusji podniosłam się z kanapy i ruszyłam do drzwi.
- Och, właśnie! – Krzyknęła Klaudia otwierając drzwi. Matko Boska! Jej krzyk mógłby obudzić umarłego! – Jutro pojedziemy sobie razem do pracy… przyjaciółko…
Zaśmiałam się z tego nagłego pomysłu. Sama nie miałabym odwagi jej o to spytać, bo przecież znałyśmy się dopiero kilka tygodni, ale skoro sama wyskoczyła z taką propozycją nie mogłam, a raczej nie chciałam odmówić. Z uśmiechem pokiwałam głową i pomachałam jej na pożegnanie.
- Chętnie bym cię odprowadziła, ale nienawidzę schodów.
- Nie przejmuj się. Jakoś trafie.
- Jakby co, to dzwoń! – Zażartowała i zamknęła za mną drzwi.

Idąc po schodach na ostatnie piętro, ciągle się śmiałam. Naprawdę moja nowa przyjaciółka była osobą nietuzinkową i byłam pewna, że nie będę się z nią nudzić.

2 komentarze:

  1. Ah, te perypetie z Lokim, nigdy ich nie zapomnę, są najlepsze ever xD świetnie że zrobiłaś coś takiego, jest się z czego pośmiać !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten Loki wpadł mi do głowy przypadkiem xD Cieszę się, że Ci się spodobała ta akcja XD

      Usuń