11 miesięcy wcześniej…
-
Nie wierzę, że udało ci się załatwić tę kasę! – Wrzasnęła Klaudia, prawie
miażdżąc mi żebra, lecz nie trwało to na szczęście zbyt długo, gdyż już po
chwili mnie puściła. Z miną zwycięscy i szaleństwem w oczach spoglądała gdzieś
w przestrzeń za oknem. – W końcu będę robić to, co kocham!
-
Też nie wierzę, że będziemy miały sklep z mangą. Teraz jeszcze pozostaje nam
znalezienie lokalu i skończenie wszystkich formalności w banku…
Od pamiętnego dnia, w którym musiałam
zwędzić papierowego narzeczonego, minęło osiem miesięcy. Przez ten czas nasza przyjaźń
rozkwitła. Poznałyśmy się bardzo dobrze albo nawet i lepiej. Prawie każdego
wieczoru siedziałyśmy i do późnych godzin nocnych oglądałyśmy anime. Pierwsza
rzecz, która nas na dobre połączyła. Obie uwielbiałyśmy japońskie animacje i
pomimo, że uważałam, iż jestem już za stara na takie rzeczy, Klaudia skutecznie
wybiła mi to z głowy. „Na anime nigdy nie będziesz za stara!” – Powtarzała gdy
zaczynałam ten temat.
-
Ziemia do Nat! – Głos Klaudii wyrwał mnie z zamyślenia, koleżanka machała mi
przed nosem jakąś gazetą. – O czym to znów myślisz?
No właśnie! Zbyt często się zawieszałam
nie słuchając osób, które do mnie mówią. Powoli chyba zaczynałam wariować…
-
Nat! Słuchasz ty mnie?!
-
Tak, słucham. – Patrzyła na mnie w oczekiwaniu. Domyśliłam się, że zadała mi
jakiś pytanie na które koniecznie chciała uzyskać odpowiedź. – Mogłabyś
powtórzyć?
Westchnęła ciężko, unosząc dłonie nad
głowę. Jeśli teraz znów się zamyślę, przyjaciółka wypruje ze mnie flaki,
słuchałam więc uważnie.
-
Pytałam czy wrócisz dzisiaj sama do domu? Mam parę spraw na mieście i
najprawdopodobniej wrócę późno.
-
Jasne nie ma sprawy. – Powiedziałam pogodnie, przytakując głową. Byłam
strasznie ciekawa co to za ważna sprawa, lecz znając Klaudie już niespełna rok,
wiedziałam że prędzej czy później zwierzy mi się co robiła, choćby to było coś
tak zwykłego jak wysłanie pocztówki. – Po drodze wstąpię do parku na spacer.
Już dawno tam nie byłam.
Klaudia zebrała z biurka swoje rzeczy,
wrzucając je jak to zwykle miała w zwyczaju, jak leci do torby i wyłączywszy
komputer udała się do wyjścia.
O wpół do szóstej, skończyłam pisać
krótkie notatki o gwiazdach na pierwsze strony i także wyszłam. Ruszyłam wolnym
krokiem, ponieważ dzisiaj jakoś nie śpieszyło mi się do domu. Klaudia zapewne,
tak jak obiecała, wróci późno, a bez niej czułam się jakoś tak… Samotnie.
Rozmyślałam wtedy, niepotrzebnie, o przeszłości, wspominałam rodzinę, z którą
tak rzadko miałam okazję się spotkać, myślałam o Willu, o Tess…
Miałam rozpocząć nowy rozdział,
zapomnieć o tym co było, ale jakoś nie mogłam tego zrobić. Miałam w sobie jakąś
wewnętrzną blokadę, której pomimo starań nie potrafiłam się pozbyć. Oczywiście
w pewnym sensie odżyłam. Dowodziła o tym przyjaźń z Klaudią, lecz jeszcze nie
potrafiłam powierzyć jej swojej przeszłości. Kiedy o to pytała zbywałam ją, lub
zmieniałam temat. Wydawało mi się, że byłaby to zdrada dawnej przyjaciółki.
Weszłam właśnie na teren parku i
skierowałam się od razu w moje ulubione miejsce. Usiadłam nad brzegiem stawu i
zapatrzyłam się na ciemną taflę wody. Na wiosnę przychodziłam tu zazwyczaj
karmić łabędzie, lecz o tej porze roku nie miałam co marzyć o zobaczeniu
jednego z tych pięknych ptaków. Nieopodal dostrzegłam tylko chmarę gołębi i
kilkanaście kruków. Roześmiałam się nagle przypominając sobie coś co Klaudia
powiedziała mi o tych wizytach w parku: „Jak możesz siedzieć i patrzeć
godzinami na tych zasrańców?!” Prawda była tak, że nie przychodziłam tu dla
ptaków. Było tu cicho i spokojnie, a ja od czasu do czasu potrzebowałam tego
spokoju. Wtedy nie myślałam kompletnie o niczym. Rozkoszowałam się widokiem,
obserwowałam ludzi, zapominałam o problemach…
Po
godzinie wstałam i pełna nowych sił, ruszyłam w dalszą drogę. Przechodziłam
właśnie obok sklepu z zabawkami i już miałam iść dalej, kiedy coś przykuło moją
uwagę. Pomiędzy wielkimi, pluszowymi maskotkami ustawiony był mniejszy pluszak
ze zwisającym z głowy sznurkiem. W przypływie nagłej chęci postanowiłam kupić
dziwną, różową maskotkę. Po kilku minutach szłam dalej trzymając w dłoni nowy
nabytek. Spojrzałam w ciemniejąc już niebo. Pomyślałam, że należałoby się już
zwijać do domu, inaczej noc mnie zastanie. Musiałam jeszcze wstąpić do sklepu,
po coś do jedzenia.
Po udanych zakupach, dzierżąc w
dłoni reklamówkę, ruszyłam w końcu do domu. Nasza kamienica było na szczęście
niedaleko supermarketu, więc miałam do przejścia nieco ponad 200 metrów. Gdy
już stanęłam przed budynkiem, o mało co nie upuściłam siatek z zakupami.
Tuż nad kamiennymi schodami, centralnie
w uchylonym oknie przyjaciółki zwisała połowa jakiegoś ciała. Przekrzywiając
głowę, próbowałam spojrzeć na to pod każdym kątem by zrozumieć motywację tego
kogoś, kto chciał wtargnąć do mieszkania Klaudii. Nie spuszczając wzroku z
zwisającego tyłka, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki.
Odebrała
po pierwszym sygnale.
-
Klaudia... – Zaczęłam, próbując w jakiś oględny sposób powiedzieć jej o tym co
widzę. Jednak instynktownie powiedziałam to wprost. - Jakaś dupa zwisa z
twojego okna.
-
To moja dupa!
-
O cholera! - No tak! Mnie się mówi, że ma jakieś sprawy na mieście, a tymczasem
ona zabawia się w najlepsze z jakimś gościem. Tylko dlaczego nie wpuściła go
drzwiami? A może to jakaś wymyślna, seksualna figura? Nie byłam ekspertem w
tych sprawach, ale żeby od razu przez okno? - Ale że co? Masz faceta?
-
Nie! To jest dosłownie, moja dupa!
-
Co ty robisz z dupą w oknie?
-
No nie wiem, do cholery! – Wrzasnęła przyjaciółka. Musiałam odstawić telefon na
bezpieczną odległość, by całkiem nie ogłuchnąć. Chwile potem dodała już
spokojniejszym tonem. – Spodnie mi się zahaczyły o ten skurwiały parapet.
Pokiwałam głową, w zrozumieniu. Weszłam
na schody, potem na kamienną barierkę i wychyliłam się jak najbardziej mogłam,
by dosięgnąć przyjaciółki.
-
A tak właściwie to powiedz… - Zaczęłam, chcąc umilić nam tą już i tak
niekomfortową sytuację. – Co ci strzeliło do głowy, by włazić przez okno?
Bawiłaś się w Spidermana?
-
Tak, wczoraj w nocy ugryzł mnie pająk i poczułam że muszę wyzwolić nasze miasto
z przestępczości. – Wysyczała, przez zaciśnięte zęby. Podniosłam brew
zastanawiając się czy żartuje, czy faktycznie stała się super-bohaterem. W
każdym razie jakoś kiepsko jej to wyszło skoro utknęła w oknie na pierwszym
piętrze… - Nat, do cholery! Ściągnij mnie w końcu!
Szarpnęłam mocno z nogawki jej spodni,
lecz nic to nie dało, o mało co sama nie wylądowałam w wypielonych grządkach
pani Winters. Cały zabieg powtórzyłam kilkakrotnie, lecz nic to nie dało.
Usiadłam na barierce i podpierając głowę na zaciśniętej pięści, szukałam
właściwego planu. Niestety przez ciągle narzekania przyjaciółki nie potrafiłam
się skupić.
W końcu nie mogąc słuchać już jej
krzyków. Chwyciłam ją za pośladki i pchnęłam, chcąc ją wrzucić do mieszkania.
-
Nat?! Co ty wyrabiasz?!
-
Zamknij się! – Klepnęłam ją w pośladek, niesiona złością, że też zachciało jej
się tych okiennych ćwiczeń. Tak się składało, że byłam jedyną osobą, która
mogłaby ją wybawić z opresji, a ta ciągle narzekała. – Zaraz sobie pójdę i
będziesz tu wisiała dupą do rana!
Nieświadoma tego, że para ciekawskich
oczu przygląda się moim poczynaniom, kontynuowałam te działania. Miałam
wrażenie, że ciało przyjaciółki przesunęło się o kilka centymetrów. Uradowana
popchnęłam ją z większą siłą niż dotychczas.
-
Co panienki tam wyrabiają?
Skrzekliwy głos sąsiadki, przestraszył
mnie, przez co zachwiałam się. W panice chciałam jeszcze złapać się
przyjaciółki zwisającej z okna lecz nie zdążyłam. Z impetem wylądowałam tuż po
jej oknem, wprost na rabatki staruszki.
-
Nie widzi pani?! – Krzyknęłam, podnosząc się z ziemi i masując obolałe miejsca.
Ze złością skrzywiłam usta i nabierając powietrza prychnęłam, chcąc pozbyć się
ziemi z ust. - Ćwiczymy nowe pozycję kamasutry!
Pani Winters, zmarszczyła swoje już i
tak pomarszczone czoło i uniosła brwi. Wędrowała spojrzeniem pomiędzy mną i
wiszącym tyłem Klaudii, to zaś patrząc na zrujnowane chwile temu kwiatki. Nagle
zerwała się i ominąwszy mnie, uklękła przy kwiatkach.
-
Moje biedactwa..!
Odwróciłam się, całkowicie ignorując
zawodzenie starszej pani. Miałam teraz ważniejsze rzeczy do roboty niż
lamentowanie nad kupką ziemi i jakimiś śmierdzącymi habaziami.
-
Nat? Co tam się stało?
Klaudia wierciła się na wszystkie
strony, chcąc zapewne dojrzeć co się dzieje. Zmrużyłam oczy, przygryzłam usta i
ponownie przystąpiłam do akcji ratunkowej. Wdrapałam się po raz kolejny na
kamienną barierkę i stając jedną nogą na parapecie popchnęłam przyjaciółkę z
całych sił. W czasie tego jej wiercenia, spodnie musiały się odczepić, ponieważ
przyjaciółka lekko wsunęła się do swojego mieszkania, a ja ponownie zaryłam nosem
o ziemie.
-
Kurwa mać! – Przeklęłam po polsku, dając tymi słowami upust swojej złości.
Jedyne co potem usłyszałam to pełne żalu
zawodzenie Winters i coś jakby łkanie. Cieszyłam się, że staruszka nie jest
uzbrojona w torebkę czy reklamówkę, bo bez serii ciosów by się nie obyło…
* * *
Kilka godzin później, gdy zmyłam z
siebie tony ziemi, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam po
kanałach szukając czegoś interesującego, lecz nic takiego nie znalazłam. Z
irytacją, widząc po raz kolejny ten sam film na innym kanale, chwyciłam pilot i
zgasiłam odbiornik. Pokręciłam wolno szyją i stęknęłam z bólu.
Właśnie miałam zamiar, pogasić światła i
iść spać, gdy drzwi wejściowe zaskrzypiały i w szparze pojawiła się dłoń z
puszką piwa.
-
Zniknij! Przepadnij! – Krzyknęłam, nie mając nawet siły wstać i wyprosić
gościa. – Już i tak sprawiłaś dziś zbyt wiele kłopotów!
Puszka zniknęła i już myślałam, że
przyjaciółka porzuciła swoje zapędy do oryginalnych przeprosin, lecz się
myliłam. Po sekundzie wpadła jak burza wymachując reklamówką z piwami i
rzucając polskimi przekleństwami na wszystkie strony.
-
Kurwa Nat, nie zachowuj się jak
idiotka! Ja też musiałam wiele wycierpieć do chuja, jak prałaś mnie po tyłku!
Westchnęłam, patrząc na nią ze złością.
-
Tylko piwo przyniosłaś? Mogłaś wymyślić coś lepszego. – Spytałam kompletnie
zbijając ją z tropu. Uśmiechnęłam się szatańsko, chcąc jej jeszcze trochę
podokuczać. Tak naprawdę nie byłam na nią zła. Na wspomnienie jej zwisającego
tyłka, chciało mi się śmiać do rozpuku. – No ja wiem… Mogłaś zamówić jakiegoś
gorącego masażystę, lub chociaż wykupić karnet do spa na Hawajach, czy…
Przerwałam ponieważ, przyjaciółka
załapała w końcu mój kawał. Pokręciłam jedynie głową i także się roześmiałam.
Podniosłam się z miejsca i wygrzebałam z szafki popcorn oraz chipsy i
przesypałam zawartość torebek do mis. Klaudia w tym czasie ustawiła laptop na
stoliku obok kanapy i włączyła anime, które niedawno oglądałyśmy. Zasiadłam
obok przyjaciółki i razem oddałyśmy się wieczornej przyjemności.
-
Może zamieszkałybyśmy razem? – Szepnęła koleżanka, wybijając mnie z transu.
Spojrzałam na nią zaskoczona, tą nagłą przemową. – Tak byłoby wygodniej i to
bieganie po schodach mnie męczy…
-
W dość dziwny sposób mi się oświadczasz…
Klaudia spojrzała na mnie morderczym
wzrokiem, a zaraz potem wymierzyła mi silny cios w ramię. Syknęłam z bólu,
przyciskając dłoń do uderzonego miejsca.
-
Oszalałaś?! Przecież nie powiedziałam nie!
-
Chcesz jeszcze raz dostać?
Nie chciałam, jednak nie mogłam się
powstrzymać od żartów. Ten dzień był tak szalony, a mnie w jakiś dziwny sposób
zaczynało się to podobać. Nie traktowanie spraw poważnie i nie przejmowanie się
tym co będzie potem. Może… Od czasu, do czasu…
-
A tak na serio, co się stało? Znów ci się drzwi zatrzasnęły?
To co nastąpiło potem można by nazwać
minutą ciszy. Klaudia unikała mojego wzroku, spuściła głowę w dół, wpatrując
się w swoje dłonie trzymające puszkę z alkoholem. Prychnęłam pod nosem,
odstawiając piwo na stolik i włączając kolejny z odcinków.
-
Tak naprawdę to też o tym myślałam… - Przyjaciółka ciągle milczała, choć kątem
oka zauważyłam, że mnie obserwuje – Jeśli chcemy za 2 miesiące uruchomić nasz
sklep, to mogłybyśmy ograniczyć koszty mieszkaniowe i zamieszkać razem.
-
No też właśnie o tym myślałam! – Prychnęła Klaudia, wiercąc się na kanapie, w
poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. Po chwili uspokoiła się i przytulając do
poduszki, ziewnęła. – Mam nawet na oku pewne miejsce na nasz sklep.
Uniosła brwi w zdziwieniu. Byłam święcie
przekonana, że Klaudia zostawi mnie całą organizację. Przyjaciółka mile mnie
zaskoczyła, poczułam przyjemne ciepło w środku i coś takiego jakby skrzynia, w
której ponad rok temu skryłam swoje serce, zaczynała się otwierać. W przypływie
radości, nie bacząc na protesty przyjaciółki, która nie znosiła takich gestów,
uściskałam ją mocno.
-
Dziękuje…
Klaudia wyrwała się z moich ramion i
spojrzała ostrzegawczo, wymachując palcem w moją stronę.
-
Ja zajmuje się lokalem, a ty bierzesz na siebie całą tą papierkową robotę!
Przytaknęłam głową z radością. Jeszcze
kilka godzin temu byłam przekonana, że w życiu muszę poradzić sobie sama, a
jednak fortuna była dla mnie łaskawa. Postawiła na mej drodze prawdziwego
przyjaciela…
Jak tak leci się dziennie jednym rozdziałem, to wkrótce to szybko minie, czy może nie? Planujesz jeszcze pisać dalszą czesć, czy stwierdzasz, że temat jest już wyczerpany? Jestem ciekawa w końcu xD
OdpowiedzUsuńMyślę, że temat jest raczej wyczerpany. Nie będę zdradzać zakończenia, jednak nie potrafiłabym pisać tego dalej xD To nie na moje siły XD Zdecydowanie wole ich kłócić i godzić na zmianę.
UsuńNo bo chyba to jest najlepsze, ścieranie dwóch osobowości, ciągłe kłótnie i nieporozumienia i zgoda...pogodzenie się, które daje nadzieję na taki superowy koniec xD
OdpowiedzUsuńah...ile razy sama tak robiłam xD choć w sumie w Łajzie to była złośliwość, droczenie się xD