piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 17


11 miesięcy wcześniej…

- Nie wierzę, że udało ci się załatwić tę kasę! – Wrzasnęła Klaudia, prawie miażdżąc mi żebra, lecz nie trwało to na szczęście zbyt długo, gdyż już po chwili mnie puściła. Z miną zwycięscy i szaleństwem w oczach spoglądała gdzieś w przestrzeń za oknem. – W końcu będę robić to, co kocham!
- Też nie wierzę, że będziemy miały sklep z mangą. Teraz jeszcze pozostaje nam znalezienie lokalu i skończenie wszystkich formalności w banku…
Od pamiętnego dnia, w którym musiałam zwędzić papierowego narzeczonego, minęło osiem miesięcy. Przez ten czas nasza przyjaźń rozkwitła. Poznałyśmy się bardzo dobrze albo nawet i lepiej. Prawie każdego wieczoru siedziałyśmy i do późnych godzin nocnych oglądałyśmy anime. Pierwsza rzecz, która nas na dobre połączyła. Obie uwielbiałyśmy japońskie animacje i pomimo, że uważałam, iż jestem już za stara na takie rzeczy, Klaudia skutecznie wybiła mi to z głowy. „Na anime nigdy nie będziesz za stara!” – Powtarzała gdy zaczynałam ten temat.
- Ziemia do Nat! – Głos Klaudii wyrwał mnie z zamyślenia, koleżanka machała mi przed nosem jakąś gazetą. – O czym to znów myślisz?
No właśnie! Zbyt często się zawieszałam nie słuchając osób, które do mnie mówią. Powoli chyba zaczynałam wariować…
- Nat! Słuchasz ty mnie?!
- Tak, słucham. – Patrzyła na mnie w oczekiwaniu. Domyśliłam się, że zadała mi jakiś pytanie na które koniecznie chciała uzyskać odpowiedź. – Mogłabyś powtórzyć?
Westchnęła ciężko, unosząc dłonie nad głowę. Jeśli teraz znów się zamyślę, przyjaciółka wypruje ze mnie flaki, słuchałam więc uważnie.
- Pytałam czy wrócisz dzisiaj sama do domu? Mam parę spraw na mieście i najprawdopodobniej wrócę późno.
- Jasne nie ma sprawy. – Powiedziałam pogodnie, przytakując głową. Byłam strasznie ciekawa co to za ważna sprawa, lecz znając Klaudie już niespełna rok, wiedziałam że prędzej czy później zwierzy mi się co robiła, choćby to było coś tak zwykłego jak wysłanie pocztówki. – Po drodze wstąpię do parku na spacer. Już dawno tam nie byłam.
Klaudia zebrała z biurka swoje rzeczy, wrzucając je jak to zwykle miała w zwyczaju, jak leci do torby i wyłączywszy komputer udała się do wyjścia.
O wpół do szóstej, skończyłam pisać krótkie notatki o gwiazdach na pierwsze strony i także wyszłam. Ruszyłam wolnym krokiem, ponieważ dzisiaj jakoś nie śpieszyło mi się do domu. Klaudia zapewne, tak jak obiecała, wróci późno, a bez niej czułam się jakoś tak… Samotnie. Rozmyślałam wtedy, niepotrzebnie, o przeszłości, wspominałam rodzinę, z którą tak rzadko miałam okazję się spotkać, myślałam o Willu, o Tess…
Miałam rozpocząć nowy rozdział, zapomnieć o tym co było, ale jakoś nie mogłam tego zrobić. Miałam w sobie jakąś wewnętrzną blokadę, której pomimo starań nie potrafiłam się pozbyć. Oczywiście w pewnym sensie odżyłam. Dowodziła o tym przyjaźń z Klaudią, lecz jeszcze nie potrafiłam powierzyć jej swojej przeszłości. Kiedy o to pytała zbywałam ją, lub zmieniałam temat. Wydawało mi się, że byłaby to zdrada dawnej przyjaciółki.
            Weszłam właśnie na teren parku i skierowałam się od razu w moje ulubione miejsce. Usiadłam nad brzegiem stawu i zapatrzyłam się na ciemną taflę wody. Na wiosnę przychodziłam tu zazwyczaj karmić łabędzie, lecz o tej porze roku nie miałam co marzyć o zobaczeniu jednego z tych pięknych ptaków. Nieopodal dostrzegłam tylko chmarę gołębi i kilkanaście kruków. Roześmiałam się nagle przypominając sobie coś co Klaudia powiedziała mi o tych wizytach w parku: „Jak możesz siedzieć i patrzeć godzinami na tych zasrańców?!” Prawda była tak, że nie przychodziłam tu dla ptaków. Było tu cicho i spokojnie, a ja od czasu do czasu potrzebowałam tego spokoju. Wtedy nie myślałam kompletnie o niczym. Rozkoszowałam się widokiem, obserwowałam ludzi, zapominałam o problemach…
            Po godzinie wstałam i pełna nowych sił, ruszyłam w dalszą drogę. Przechodziłam właśnie obok sklepu z zabawkami i już miałam iść dalej, kiedy coś przykuło moją uwagę. Pomiędzy wielkimi, pluszowymi maskotkami ustawiony był mniejszy pluszak ze zwisającym z głowy sznurkiem. W przypływie nagłej chęci postanowiłam kupić dziwną, różową maskotkę. Po kilku minutach szłam dalej trzymając w dłoni nowy nabytek. Spojrzałam w ciemniejąc już niebo. Pomyślałam, że należałoby się już zwijać do domu, inaczej noc mnie zastanie. Musiałam jeszcze wstąpić do sklepu, po coś do jedzenia.
            Po udanych zakupach, dzierżąc w dłoni reklamówkę, ruszyłam w końcu do domu. Nasza kamienica było na szczęście niedaleko supermarketu, więc miałam do przejścia nieco ponad 200 metrów. Gdy już stanęłam przed budynkiem, o mało co nie upuściłam siatek z zakupami.
Tuż nad kamiennymi schodami, centralnie w uchylonym oknie przyjaciółki zwisała połowa jakiegoś ciała. Przekrzywiając głowę, próbowałam spojrzeć na to pod każdym kątem by zrozumieć motywację tego kogoś, kto chciał wtargnąć do mieszkania Klaudii. Nie spuszczając wzroku z zwisającego tyłka, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki.
Odebrała po pierwszym sygnale.
- Klaudia... – Zaczęłam, próbując w jakiś oględny sposób powiedzieć jej o tym co widzę. Jednak instynktownie powiedziałam to wprost. - Jakaś dupa zwisa z twojego okna.
- To moja dupa!
- O cholera! - No tak! Mnie się mówi, że ma jakieś sprawy na mieście, a tymczasem ona zabawia się w najlepsze z jakimś gościem. Tylko dlaczego nie wpuściła go drzwiami? A może to jakaś wymyślna, seksualna figura? Nie byłam ekspertem w tych sprawach, ale żeby od razu przez okno? - Ale że co? Masz faceta?
- Nie! To jest dosłownie, moja dupa!
- Co ty robisz z dupą w oknie?
- No nie wiem, do cholery! – Wrzasnęła przyjaciółka. Musiałam odstawić telefon na bezpieczną odległość, by całkiem nie ogłuchnąć. Chwile potem dodała już spokojniejszym tonem. – Spodnie mi się zahaczyły o ten skurwiały parapet.
Pokiwałam głową, w zrozumieniu. Weszłam na schody, potem na kamienną barierkę i wychyliłam się jak najbardziej mogłam, by dosięgnąć przyjaciółki.
- A tak właściwie to powiedz… - Zaczęłam, chcąc umilić nam tą już i tak niekomfortową sytuację. – Co ci strzeliło do głowy, by włazić przez okno? Bawiłaś się w Spidermana?
- Tak, wczoraj w nocy ugryzł mnie pająk i poczułam że muszę wyzwolić nasze miasto z przestępczości. – Wysyczała, przez zaciśnięte zęby. Podniosłam brew zastanawiając się czy żartuje, czy faktycznie stała się super-bohaterem. W każdym razie jakoś kiepsko jej to wyszło skoro utknęła w oknie na pierwszym piętrze… - Nat, do cholery! Ściągnij mnie w końcu!
Szarpnęłam mocno z nogawki jej spodni, lecz nic to nie dało, o mało co sama nie wylądowałam w wypielonych grządkach pani Winters. Cały zabieg powtórzyłam kilkakrotnie, lecz nic to nie dało. Usiadłam na barierce i podpierając głowę na zaciśniętej pięści, szukałam właściwego planu. Niestety przez ciągle narzekania przyjaciółki nie potrafiłam się skupić.
W końcu nie mogąc słuchać już jej krzyków. Chwyciłam ją za pośladki i pchnęłam, chcąc ją wrzucić do mieszkania.
- Nat?! Co ty wyrabiasz?!
- Zamknij się! – Klepnęłam ją w pośladek, niesiona złością, że też zachciało jej się tych okiennych ćwiczeń. Tak się składało, że byłam jedyną osobą, która mogłaby ją wybawić z opresji, a ta ciągle narzekała. – Zaraz sobie pójdę i będziesz tu wisiała dupą do rana!
Nieświadoma tego, że para ciekawskich oczu przygląda się moim poczynaniom, kontynuowałam te działania. Miałam wrażenie, że ciało przyjaciółki przesunęło się o kilka centymetrów. Uradowana popchnęłam ją z większą siłą niż dotychczas.  
- Co panienki tam wyrabiają?
Skrzekliwy głos sąsiadki, przestraszył mnie, przez co zachwiałam się. W panice chciałam jeszcze złapać się przyjaciółki zwisającej z okna lecz nie zdążyłam. Z impetem wylądowałam tuż po jej oknem, wprost na rabatki staruszki.
- Nie widzi pani?! – Krzyknęłam, podnosząc się z ziemi i masując obolałe miejsca. Ze złością skrzywiłam usta i nabierając powietrza prychnęłam, chcąc pozbyć się ziemi z ust. - Ćwiczymy nowe pozycję kamasutry!
Pani Winters, zmarszczyła swoje już i tak pomarszczone czoło i uniosła brwi. Wędrowała spojrzeniem pomiędzy mną i wiszącym tyłem Klaudii, to zaś patrząc na zrujnowane chwile temu kwiatki. Nagle zerwała się i ominąwszy mnie, uklękła przy kwiatkach.
- Moje biedactwa..!
Odwróciłam się, całkowicie ignorując zawodzenie starszej pani. Miałam teraz ważniejsze rzeczy do roboty niż lamentowanie nad kupką ziemi i jakimiś śmierdzącymi habaziami.
- Nat? Co tam się stało?
Klaudia wierciła się na wszystkie strony, chcąc zapewne dojrzeć co się dzieje. Zmrużyłam oczy, przygryzłam usta i ponownie przystąpiłam do akcji ratunkowej. Wdrapałam się po raz kolejny na kamienną barierkę i stając jedną nogą na parapecie popchnęłam przyjaciółkę z całych sił. W czasie tego jej wiercenia, spodnie musiały się odczepić, ponieważ przyjaciółka lekko wsunęła się do swojego mieszkania, a ja ponownie zaryłam nosem o ziemie.
- Kurwa mać! – Przeklęłam po polsku, dając tymi słowami upust swojej złości.
Jedyne co potem usłyszałam to pełne żalu zawodzenie Winters i coś jakby łkanie. Cieszyłam się, że staruszka nie jest uzbrojona w torebkę czy reklamówkę, bo bez serii ciosów by się nie obyło…

* * *

Kilka godzin później, gdy zmyłam z siebie tony ziemi, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam po kanałach szukając czegoś interesującego, lecz nic takiego nie znalazłam. Z irytacją, widząc po raz kolejny ten sam film na innym kanale, chwyciłam pilot i zgasiłam odbiornik. Pokręciłam wolno szyją i stęknęłam z bólu.
Właśnie miałam zamiar, pogasić światła i iść spać, gdy drzwi wejściowe zaskrzypiały i w szparze pojawiła się dłoń z puszką piwa.
- Zniknij! Przepadnij! – Krzyknęłam, nie mając nawet siły wstać i wyprosić gościa. – Już i tak sprawiłaś dziś zbyt wiele kłopotów!
Puszka zniknęła i już myślałam, że przyjaciółka porzuciła swoje zapędy do oryginalnych przeprosin, lecz się myliłam. Po sekundzie wpadła jak burza wymachując reklamówką z piwami i rzucając polskimi przekleństwami na wszystkie strony.
- Kurwa Nat, nie zachowuj się jak idiotka! Ja też musiałam wiele wycierpieć do chuja, jak prałaś mnie po tyłku!
Westchnęłam, patrząc na nią ze złością.
- Tylko piwo przyniosłaś? Mogłaś wymyślić coś lepszego. – Spytałam kompletnie zbijając ją z tropu. Uśmiechnęłam się szatańsko, chcąc jej jeszcze trochę podokuczać. Tak naprawdę nie byłam na nią zła. Na wspomnienie jej zwisającego tyłka, chciało mi się śmiać do rozpuku. – No ja wiem… Mogłaś zamówić jakiegoś gorącego masażystę, lub chociaż wykupić karnet do spa na Hawajach, czy…
Przerwałam ponieważ, przyjaciółka załapała w końcu mój kawał. Pokręciłam jedynie głową i także się roześmiałam. Podniosłam się z miejsca i wygrzebałam z szafki popcorn oraz chipsy i przesypałam zawartość torebek do mis. Klaudia w tym czasie ustawiła laptop na stoliku obok kanapy i włączyła anime, które niedawno oglądałyśmy. Zasiadłam obok przyjaciółki i razem oddałyśmy się wieczornej przyjemności.
- Może zamieszkałybyśmy razem? – Szepnęła koleżanka, wybijając mnie z transu. Spojrzałam na nią zaskoczona, tą nagłą przemową. – Tak byłoby wygodniej i to bieganie po schodach mnie męczy…
- W dość dziwny sposób mi się oświadczasz…
Klaudia spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, a zaraz potem wymierzyła mi silny cios w ramię. Syknęłam z bólu, przyciskając dłoń do uderzonego miejsca.
- Oszalałaś?! Przecież nie powiedziałam nie!
- Chcesz jeszcze raz dostać?
Nie chciałam, jednak nie mogłam się powstrzymać od żartów. Ten dzień był tak szalony, a mnie w jakiś dziwny sposób zaczynało się to podobać. Nie traktowanie spraw poważnie i nie przejmowanie się tym co będzie potem. Może… Od czasu, do czasu…
- A tak na serio, co się stało? Znów ci się drzwi zatrzasnęły?
To co nastąpiło potem można by nazwać minutą ciszy. Klaudia unikała mojego wzroku, spuściła głowę w dół, wpatrując się w swoje dłonie trzymające puszkę z alkoholem. Prychnęłam pod nosem, odstawiając piwo na stolik i włączając kolejny z odcinków.
- Tak naprawdę to też o tym myślałam… - Przyjaciółka ciągle milczała, choć kątem oka zauważyłam, że mnie obserwuje – Jeśli chcemy za 2 miesiące uruchomić nasz sklep, to mogłybyśmy ograniczyć koszty mieszkaniowe i zamieszkać razem.
- No też właśnie o tym myślałam! – Prychnęła Klaudia, wiercąc się na kanapie, w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. Po chwili uspokoiła się i przytulając do poduszki, ziewnęła. – Mam nawet na oku pewne miejsce na nasz sklep.
Uniosła brwi w zdziwieniu. Byłam święcie przekonana, że Klaudia zostawi mnie całą organizację. Przyjaciółka mile mnie zaskoczyła, poczułam przyjemne ciepło w środku i coś takiego jakby skrzynia, w której ponad rok temu skryłam swoje serce, zaczynała się otwierać. W przypływie radości, nie bacząc na protesty przyjaciółki, która nie znosiła takich gestów, uściskałam ją mocno.
- Dziękuje…
Klaudia wyrwała się z moich ramion i spojrzała ostrzegawczo, wymachując palcem w moją stronę.
- Ja zajmuje się lokalem, a ty bierzesz na siebie całą tą papierkową robotę!
Przytaknęłam głową z radością. Jeszcze kilka godzin temu byłam przekonana, że w życiu muszę poradzić sobie sama, a jednak fortuna była dla mnie łaskawa. Postawiła na mej drodze prawdziwego przyjaciela…

3 komentarze:

  1. Jak tak leci się dziennie jednym rozdziałem, to wkrótce to szybko minie, czy może nie? Planujesz jeszcze pisać dalszą czesć, czy stwierdzasz, że temat jest już wyczerpany? Jestem ciekawa w końcu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że temat jest raczej wyczerpany. Nie będę zdradzać zakończenia, jednak nie potrafiłabym pisać tego dalej xD To nie na moje siły XD Zdecydowanie wole ich kłócić i godzić na zmianę.

      Usuń
  2. No bo chyba to jest najlepsze, ścieranie dwóch osobowości, ciągłe kłótnie i nieporozumienia i zgoda...pogodzenie się, które daje nadzieję na taki superowy koniec xD
    ah...ile razy sama tak robiłam xD choć w sumie w Łajzie to była złośliwość, droczenie się xD

    OdpowiedzUsuń