- Nat, spójrz! – Klaudia wbiegła na zaplecze sklepu, prawie potykając się o kartonowe pudła i wetknęła mi przed nos katalog. – Czyż nie jest wspaniały?
Odłożyłam rachunki i spojrzałam w
miejsce, w którym przyjaciółka trzymała palec. Była tam figurka Loki’ego z
firmy „HotToys”. Patrząc na cenę, o mało nie spadłam z krzesła. Zsunęłam
okulary i ułożyłam je obok papierów.
-
Klaudia… - Zaczęłam spokojnie, chcąc jak najlepiej dobrać słowa. – Ta figurka
jest za droga i nie mamy pewności, że się sprzeda. Poza tym jeśli inne sklepy
ją mają…
-
Nie mają! – Zapewniła ochoczo, kręcąc głową. W jej oczach dostrzegłam taki żar,
jakby była zakochana w kawałku plastiku. – Obeszłam wszystkie sklepy w
promieniu 4 kilometrów i żadna nie ma tego cudeńka.
Westchnęłam ciężko. Nie sądziłam, że
zaangażuje się w to aż tak, znałam ją bardzo dobrze i wiedziałam, że
nienawidziła chodzenia.
-
Mamy rachunki do zapłacenia… - Zaczęłam wskazując głową, stos papierów. Nie
chciałam używać swojego decydującego głosu szefa, chciałam jej to logicznie
wyperswadować. – W tym miesiącu musimy także opłacić prowizję, za mieszkanie.
Spojrzała w kwoty na rachunkach i chyba
w końcu zrozumiała, ponieważ odłożyła katalog i z naburmuszoną miną ruszyła do
wyjścia. Maje serce się ścisnęło, nie... Nie mogłam tego zrobić!
-
Klaudia… - Powiedziałam stanowczo, prostując się na krześle. Zacisnęłam usta w
wąską kreskę, czekając aż przyjaciółka się odwróci. Zamrugałam parokrotnie
powiekami i nałożyłam okulary, dziewczyna miała na twarzy tak bardzo widoczne
rozżalenie, że prawie opuściłam gardę. – Trzy!
-
Co „trzy”?
Ściągnęłam mięśnie twarzy, opanowując
drżenie warg. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, w porę się jednak
powstrzymałam, ciągle musiałam grać swoją rolę.
-
Zamów trzy figurki.
-
Naprawdę?! – Krzyknęła
-
To nie jest prośba! – Wrzasnęłam, udając obojętność. Uśmiech, rozjaśniający
twarz przyjaciółki, był wspaniałą nagrodą. Odwróciłam wzrok, zaglądając
ponownie do papierów. – To jest polecenie służbowe i żądam…
Przerwałam ponieważ przyjaciółka rzuciła
się na mnie, powtarzając wciąż „dziękuje”, a raczej wykrzykując mi je do ucha.
Także objęłam ją ramionami i poklepałam po plecach. Uwielbiałam, gdy ta szalona
dziewczyna była tak radosna. Choćby to miała sprawić tylko jakaś plastikowa
figurka.
Nie bez powodu miałam dzisiaj tak
dobry humor. Od paru dni jakby odżyłam, a sprawił to pewien cudowny sąsiad z
góry. Miałam jeszcze swoje obawy co do mężczyzny, lecz postanowiłam być
ostrożna i nie zostawić głowy za drzwiami, tak jak to było w przypadku
Williama.
Była środa, nad miastem od rana
świeciło słońce, a w sklepie nie było zbyt wielu klientów, przez co mogłyśmy
spokojnie zamknąć i wyjść na lunch. Dzisiaj rano postanowiłam powiedzieć
Klaudii o Hyun Joong.
-
Zapraszasz mnie na lunch? – Zdziwiona przyjaciółka, aż krzyknęła. Dobrze
wiedziała, że sklep był dla mnie bardzo ważny i nie pozwalałabym sobie na
stratę, ani jednego klienta, zamykając sklep w południe. – A sklep?!
-
Nic się przecież nie stanie, jak zamkniemy na godzinkę…
Koleżanka przyłożyła mi dłoń do czoła,
przyglądając się z zaskoczeniem mojej twarzy. Strzepnęłam jej rękę i zabierając
torebkę i narzucając na siebie płaszcz pognałam do wyjścia. Gdy wyszłyśmy na
ulicę i właśnie przekręcałam klucze w zamku, przyjaciółka, szarpnęła mnie za
włosy.
-
Kurwa! Pojebało cię?!
Przyjaciółka prychnęła, nie spuszczając
jednak ze mnie czujnego spojrzenia. Postanowiłam zignorować jej dziwne
zachowanie i zastanowiłam się przez chwile, gdzie mogłybyśmy pójść.
-
Może pójdziemy do Bella Italia? – Spytałam, jednak ta jakby mnie w ogóle nie
słyszała. Wzruszyłam tylko ramionami i skręciłam na lewo. Koleżanka w milczeniu
podążyła za mną. Nie wiedziałam co ją tak nagle ugryzło. Szarpanie za włosy,
Sprawdzanie czy mam gorączkę… Co jej strzeliło do głowy? – Mam ochotę na jakieś
włoskie żarcie… Może spaghetti, albo pizza?
-
Kim jesteś i co zrobiłaś z Nat?!
Zmarszczyłam czoło, zatrzymując się na
środku chodnika. Czyżby wyjazd z Ianem, całkowicie pozbawił ją rozumu? Nie…
Przecież przed wyjściem zachowywała się normalnie. Przynajmniej normalnie jak
na nią.
-
Coś ty znowu wymyśliła? – Spytałam, przestawiając się na polski, bezradnie
rozkładając dłonie. – Jestem Natalia! Nie poznajesz mnie?
Jej uważne, nieufne spojrzenie,
sprawiło, że naprawdę zaczęłam się poważnie obawiać o jej zdrowie. Czy jest
możliwe by nagle stracić pamięć? Teraz do końca nie byłam pewna. Widziałam
takie rzeczy na filmach, lecz nie wiedziałam na ile te filmowe wymysły były
prawdziwe.
-
Rozważałam dwie hipotezy… - Przytknęła dłoń do brody i zaczęła ją pocierać,
spojrzała w górę, jakby szukając tam odpowiedzi na nurtujące ją pytania. – Albo
jesteś podstawioną Nat i właśnie biorę udział w jakimś programie mającym zrobić
mnie w chuja, lub ciężko zachorowałaś i pomieszały ci się zmysły.
-
Nic z tych rzeczy Sherlocku, zgaduj dalej!
Roześmiałam się chytrze, wiedząc, że
wprawie ją tym zdaniem w jeszcze większą złość. Zaklęła pod nosem i zagryzła
usta. Wzięłam ją pod ramię i ruszyłyśmy w dalszą drogę. Bella Italia nie była
zbyt daleko więc mnie więcej 10 minut później byłyśmy już na miejscu. Zajęłyśmy
wolny stolik i wolno zaczęłam przeglądać kartę, tego co mogłabym zjeść. Kelner
zjawił się niemal natychmiast, gdy tylko odłożyłam kartę. Zamówiłam pizzę i
szklankę coli. Naburmuszona Klaudia wysyczała: „To samo poproszę” i nieco
zdziwiony kelner, opryskliwością mojej towarzyszki, zniknął w restauracyjnej
kuchni. Uśmiechnęłam się rozbawiona jej miną i tym z jaką zapalczywością
gniotła wystawne serwetki.
-
Zgłupiałaś na starość! – Wykrzyknęła przyjaciółka, nieświadomie zwracając na
nas uwagę gości lokalu. Pokręciłam przecząco głową, rozbawioną jej pomysłami. –
Mam urodziny? Nie, czekaj, jest październik… Ty masz?! Nie…
Przyjaciółka przez następne kilkanaście
minut wymyślała najróżniejsze przyczyny mojego odmiennego zachowania. Prawie
udusiłam się ze śmiechu, wysłuchają jej niedorzecznych pomysłów, iż jestem
przybyszem z kosmosu, wampirem, czy super-bohaterem. Najlepszym było
stwierdzenie, że jestem śmiertelnie chora i korzystam z życia ponieważ za
niedługo zejdę. Kiedy kelner przyniósł zamówione dania myślałam, że
przyjaciółka porzuciła swe niedorzeczne plany wydobycie za mnie prawdy.
-
Nie mam pojęcia co to może być! – Wykrzyknęła po angielsku, przez co zaskoczony
chłopak podskoczył, o mało co nie przewracając podstawka z daniem. – Powiedz,
co to do cholery jest!
-
Pizza proszę pani!
Ta jedynie machnęła na niego ręką, dając
do zrozumienia, że jej słowa nie były skierowane do niego. Kelner oddalił się,
kłaniając się nam nisko. Roześmiałam się, myśląc, że ona także się zaśmieje,
jednak nic takiego się nie stało. Zagryzała szczękę, nie spuszczając ze mnie
morderczego spojrzenia, w tej chwili nie było jej do śmiechu.
-
Chodzi o Hyuna? – Spytała smętnie, ponosząc jedną wargę. – Zgodził się zostać
twoim przyjacielem?
Wzięłam kawałek pizzy do ust i spokojnie
przegryzłam posiłek, zanim jej odpowiedziałam.
-
Nie zgodził się.
Uśmiechnęłam się, wprawiając ją w
jeszcze większe zdziwienie. Oj biedna Klaudia, teraz już kompletnie zgłupieje!
-
To ja już nic nie rozumiem…
Odsunęłam pizzę oraz napój i zaczęłam
jej w miarę sensownie tłumaczyć co się stało, kiedy wyjechała do Windsor. Z
każdym kolejnym zdaniem, na jej twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech, a
oczy nabierały blasku. Kiedy skończyłam na powrót zajęłam się jedzeniem.
Klaudia zaśmiała się jakby podsumowując mój wywód i z łapczywością chwyciła
kawałek parującego ciasta. Kiedy na talerzu nie pozostał ani jeden kawałek, a
szklanki były całkowicie opróżnione, przyjaciółka wróciła do tematu.
-
A więc teraz ty i Hyun, Hyun i ty… jesteście parą?
Sama nie mogłam w to jeszcze uwierzyć. W
sumie w naszych relacjach w pracy jakby się nic nie zmieniło, oprócz tego, że
zaczęliśmy witać się i żegnać namiętnym pocałunkiem. W poniedziałek, zanim
wróciła Klaudia, spędziliśmy cały wieczór, poznając wzajemnie własne ciała. Nie
posunęliśmy się jednak do współżycia, na razie były to tylko pieszczoty,
ponieważ wiedzieliśmy, że w każdej chwili może wrócić współlokatorka ze swojego
szalonego wyjazdu.
-
Na to wychodzi…
* * *
-
Klaudia nie! – Stwierdziłam krótko, zbierając naczynia z blatu i wstawiając je
do zlewu. Przyjaciółka właśnie wpadła na swój kolejny, w jej mniemaniu genialny
pomysł, i koniecznie chciała mnie do niego przekonać. Jęknęła, robiąc oczka
małego pieska, czym jeszcze bardziej mnie rozjuszyła. – Nie rób takiej miny!
Nie zgadzam się i koniec!
Przez chwile mierzyłyśmy się
nieprzyjaznymi spojrzeniami. No normalnie jak stare dobre małżeństwo!
-
Nat ty wredna małpo! – Cisnęła Klaudia, pokazując mi język. Zmrużyłam oczy
odwdzięczając się jej tym samym gestem. – Dlaczego nie chcesz?!
-
Bo nie!
Nienawidziłam tego zdania. W czasach
dorastania słyszałam je wielokrotnie, choćby w chwilach kiedy chciałam wypaść
gdzieś ze znajomymi, rodzice zawsze usadzali mnie tym tekstem.
-
Osz ty! – Warknęła, waląc pięścią w stół. – Pójdę z tym do sądu! Na policję i
nie wiem jeszcze gdzie, ale wiedz, że cię zamkną!
Wzruszyłam ramionami, puszczając jej
wybuch mimo uszu. Skupiłam swoją całą uwagę na zmywaniu po kolacji.
Przyjaciółka jeszcze chwile miotała się po pokoju, po czym wybiegła i głośno
trzasnęła wejściowymi drzwiami.
W myślach rozważyłam jeszcze raz jej
pomysł, lecz doszłam do wniosku, że nie jest to w moim stylu. Przecież to
bezsensowne… Ja i… Dzieci? Nie wiedziałam, jak Klaudia mogła wpaść na podobną
bzdurę!
Byłam tak pochłonięta, myciem
zabrudzonych talerzy, że nie zauważyłam osoby, która weszła do mieszkania.
Płukając właśnie ostatnie naczynie, poczułam że czyjeś ramiona, oblatują mój
brzuch, a koło ucha poczułam gorący oddech i przyjemny ciężar na ramieniu.
Jęknęłam zaskoczona, upuszczając talerz, który o dziwo nie roztrzaskał się o
kant zlewu.
-
Co to, mała awanturka?
Napastnikiem okazał się być Hyun Joong.
Uśmiechnęłam się i wycierając mokre dłonie, odwróciłam się i powitałam całusem,
swojego chłopaka. Mężczyzna zapragnął więcej i już po chwili siedziałam na
kuchennym blacie z rozpiętą bluzką. Oderwałam się od niego i chwyciłam jego
głodne dotyku dłonie. Zeskoczyłam z blatu i zapięłam bluzkę. Musiałam się
opanować! Co by było gdyby przyjaciółka nagle wróciła i zastała nas
uprawiających seks na kuchennym blacie?
-
Gdzie Klaudia? – Spytał mężczyzna, jakby czytając mi w myślach. Rozejrzał się
uważnie po pokoju. Chwyciłam go za dłoń i poprowadziłam do kanapy. –
Pokłóciłyście się?
-
Nie… Tak. Sama już nie wiem…
Hyun uniósł brew, nie rozumiejąc o co mi
chodzi. Spojrzałam na ukochaną twarz, szukając jak najlepszych słów, by w miarę
jasno wytłumaczyć mu całą sytuację.
-
Klaudia wymyśliła sobie podwójną randkę! – Jęknęłam, jakby to była
najstraszliwsza rzecz na świecie. Hyun zaśmiał się i pogładził mnie po głowie,
kręcąc głową w niedowierzaniu. – Ale nie zgadniesz gdzie chce na nią iść… -
Zrobiłam pauzę, podbudowując napięcie. – Do wesołego miasteczka!
Hyun roześmiał się głośno, kładąc sobie
dłoń na brzuchu. Zagryzłam usta. To było bardzo podbudowujące, że chłopak się
ze mnie śmiał. Zaczęłam podejrzewać, że to ja tu jestem najgłupszą osobą i
tylko ja wstydziłam się iść do takiego miejsca.
-
Nie śmiej się ze mnie! – Jęknęłam, uderzając go lekko w ramię. Ten jednak nie
przestał rechotać, a mogłabym przysiąc, że był bardziej rozbawiony. –
Wyobrażasz sobie to?! Czwórka dorosłych ludzi, bawiąca się obok nastolatków i
dzieci jeżdżących na karuzelach!
Hyun odchrząknął, przenosząc dłoń na
usta, które nią przytknął i odrobinę spoważniał.
-
Jestem za.
Co?! I ty Brutusie przeciwko mnie?
-
Kochanie zawsze jestem po twojej stronie. – Dodał szybko, widząc moją zbolałą
minę. – Ale w tej sprawię zgadzam się z Klaudią.
Wydałam z siebie cichy pomruk i opadłam,
dramatycznie na kanapę. Hyun przysunął się i ułożył sobie moją głowę na swych
kolanach. Wplątał palce, w moje czerwone włosy i pogładził mnie po skroniach.
Nawet Hyun Joong był przeciwko mnie…
-
Pójdźmy z nimi na tą randkę. – Wymruczał, drażniąc kciukiem moje ucho.
Zamknęłam oczy, oddając się całkowicie, jego poczynaniom. – Znając Klaudię,
będzie cię męczyć, aż do skutku, a i mnie się dostanie…
Otwarłam nagle oczy i spojrzałam
podejrzliwie na pochylającego się nade mną mężczyznę.
-
A więc dbasz tu o swój tyłek? Nie chcesz, by ta sadystka cię zamęczyła?
Uśmiechnął się zniewalająco, w ten swój
uwodzicielski sposób, od którego miękły mi kolana. Wyciągnął drugą dłoń i
splótł swe palce z moimi i podniósł je do ust i ucałował leniwie.
-
Nie o to chodzi… Po prostu bardzo chciałbym iść z panią na randkę…
Podniosłam się i musnęłam delikatnie
wargi, niczego niespodziewającego się, ukochanego. Oplotłam jego szyję
ramionami, siadając mu na kolanach. Wiadomość, że Hyun chciał się zgodzić na
ten pomysł tylko z powodu, pójścia ze mną na randkę, tak mnie ucieszył, że
postanowiłam wykorzystać okazję, że Klaudia gdzieś zniknęła. Szarpnęłam
niecierpliwie jego koszule, nie mogąc się doczekać, aż pozbawię go stojącego na
mej drodze materiału. Hyun chwycił moje biodra przysuwając je bliżej i nie
czekając zbyt długo wsunął dłonie pod moją bluzkę. Zadrżałam czując jego dotyk
na gołej skórze. Jęknęłam w jego rozchylone wargi, kompletnie nie radząc sobie
ze złośliwymi guzikami, przeniosłam dłonie na kark mężczyzny, wplątując palce w
jego włosy. Rozchyliłam wargi, co Hyun wykorzystał tak jak chciałam,
pogłębiając pocałunek, wychodząc na spotkanie, mojemu językowi. Miałam ochotę
zrobić to teraz, choćby na podłodze!
Nagłe trzaśnięcie drzwi wejściowych,
sprawiło, że odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Podniosłam głowę,
czerwieniąc się z zażenowania. Klaudia i trzymający ją za dłoń Ian, mogliby
teraz uchodzić za kopie obrazu „Krzyk” lub mordercę z filmu o tym samym tytule.
Ich szczęki swobodnie zwisały, co w innych okolicznościach, nie obyłoby się bez
salwy śmiechu. Pierwszą otrzeźwiałą osobą, która mogłaby wydusić z siebie
dźwięk, który można by nazwać słowem, była Klaudia.
- Chyba pomyliliśmy drzwi…
Pociągnęła Iana w stronę wyjścia,
mężczyzna był jednak tak oniemiały, że nie postąpił nawet kroku.
-
Nie, nie, nie! – Podbiegłam do nich i pociągnęłam głębiej do pokoju. Bez słowa
usiedli na kanapie, nie spuszczając z nas ciekawego spojrzenia. Usiadłam obok
Hyuna i delikatnie szturchnęłam go ramieniem, przypominając mu o jego rozpiętej
koszuli. Odchrząknął i wybrukując ciche przepraszam, doprowadził się do
porządku. Nastąpiła wszechogarniająca cisza. Żadne z nas nie mogło wyksztusić z
siebie słowa. Kurwa! O czy mieliśmy
rozmawiać o pogodzie? – A więc… Zgadzam się na podwójną randkę.
Te słowa jakby rozładowały całe
napięcie. Hyun się uśmiechnął, Ian trochę rozluźnił, a Klaudia jakby zapomniała
o całym tym zajściu i z impetem rzuciła się na mnie, prawie miażdżąc mi żebra.
-
Naprawdę, naprawdę, naprawdę?! – Krzyknęła mi do ucha, na chwile, mnie
ogłuszając. Spojrzałam błagalnie na Hyun Joong, by wybawił mnie z tego
niedźwiedziego uścisku, ten jedynie wzruszył ramionami. Zdradziecki lis… -
Będzie super Nat! Zobaczysz!
-
To Hyun mnie do tego przekonał…
Gdy tylko to powiedziałam, Klaudia
rzuciła się na naszego sąsiada. Roześmiałam się rozbawiona, widokiem jego
twarzy, która się wykrzywiła w grymasie bólu i zaskoczenia jej nagłym
zachowaniem. Odwrócił wzrok w moją stronę i spojrzał na mnie morderczo.
„Jeszcze tego pożałujesz” – Zdawało się mówić jego spojrzenie. Te spontaniczne
przytulanie przerwało głośne chrząknięcie Iana, zapomnianego w tej całej
sytuacji. Klaudia oderwała się od Hyuna i wracając do swego chłopaka,
przyciągnęła go do siebie, składając na jego wargach, czuły pocałunek.
Przyjaciółka przytuliła się do męskiej piersi i zaczęliśmy rozmawiać o naszym
niedługim wypadzie.
Początkowo szło nam nieco opornie, gdyż
mężczyźni widzieli się zaledwie raz, przy czym nie było to miło spotkanie, z
powodu wzajemnego niezrozumienia, lecz po parunastu minutach, gdy razem z
Klaudią zdominowałyśmy rozmowę, mężczyźni co jakiś czas wtrącali swoje pomysły
i zawsze drugi popierał tego kto rzucił pomysł. Wymieniłyśmy z Klaudią
spojrzenia. Solidarność plemników… Pokiwałyśmy głowami, rozumiejąc się bez
słów.
-
Kochanie, gdzie masz toaletę? – Spytał Ian, nagle podnosząc się z miejsca.
Właśnie, ślęcząc nad mapą, omawialiśmy
drogę, którą pojedziemy do Thorpe Park. Klaudia nie odwracając spojrzenia od
atlasu, wskazała mężczyźnie kierunek.
-
W sypialni. Pierwsze drzwi na lewo.
Nie minęła nawet minuta gdy w drzwiach
pojawił się zmieszany Ian, niosąc pod pachą kartonowego boga. Spojrzeliśmy na
niego pytająco. Ten tylko oparł karton o komodę i westchnął cicho.
-
Jakoś nie mogłem tego zrobić, kiedy ten gość patrzył na mnie z tym szyderczym
uśmiechem… - Wyjaśnił, tą niekontrolowaną zmianę miejsca pobytu Loki’ego i na
powrót zniknął w sypialni.
Równocześnie spojrzeliśmy na siebie,
następnie na karton, a w chwili gdy usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi, wybuchliśmy
śmiechem.
Gdy Ian powrócił na swoje miejsce,
Klaudia rozczulona tym, że kawałek papieru przeszkadzał mu w załatwieniu
sprawy, pogładziła go po jego niesfornie ułożonych włosach. Nieco zawstydzony
strzepnął jej dłoń, wywołując śmiech zgromadzonych w pokoju.
-
No to kiedy jedziemy? - Spytała niecierpliwie przyjaciółka. Znając jej zapał,
powinniśmy się spakować i ruszyć od razu. Jeszcze gotowa była umrzeć z powodu
czekania, lub nagle wszystko odwołać. Ian zaproponował piątek, ja pokiwałam
zgodnie głową, a Klaudia aż zatańczyła z radości. Jedynym, który się sprzeciwił
był Hyun Joong. Przyjaciółka zadarła wojowniczo podbródek. – Czemu nie możesz w piątek?
-
Nie mogę zostawić moich dzieciaczków.
To małe krótki zdanie, sprawiło, że
odskoczyłam od niego jak oparzona. Tylko ja zareagowała tak żywo, pozostali
siedzieli, jakby absolutnie nic się nie stało. Ian popijał spokojnie herbatę, a
Klaudia mierzyła mnie współczującym wzrokiem. A twierdził, że nigdy nie miał
żony!!! Chociaż zaraz… Jedno nie wykluczało drugiego.
-
To ile masz tych dzieci? – Spytałam nieśmiało, dając przyjaciółce i jej
chłopakowi do zrozumienia, że niczego nie wiem o potomkach własnego faceta.
-
Dwadzieścia… - Przerwał i chwycił się za brodę w zastanowieniu. Nawet nie wie
ile ich jest? – Dwadzieścia cztery. W tamtą środę, doszło mi dwóch chłopców.
Z niedanego spokoju towarzystwa nic już
nie zostało. Ian zakrztusił się płynem, i odkasływał, waląc się po piersi,
Klaudia krzyknęła przerażona, próbując uratować dławiącego się ukochanego. Ja
natomiast wybałuszyłam oczy, patrząc na Hyuna z przerażeniem. Czym on był
magazynem spermy? Robił dzieci każdej napotkanej kobiecie, czy może… Tu
chwyciłam się za brzuch, płodził je samym spojrzeniem?
-
No, chłopie… - Ian w końcu odzyskał spokojny oddech. Jako pierwszy odważył się
skomentować płodność Koreańczyka. – Jeszcze parę tygodni i dojdziesz do setki!
Hyun uniósł brew, spoglądając na kolegę,
jakby nic nie rozumiał. Nagle syknął pod nosem i zaśmiał się gardłowo. Chwycił
mnie za dłoń i posadził sobie na kolanach. Próbowałam się wyrwać, lecz
skutecznie unieruchomił mi ręce.
-
Pomyśleliście, że ja tyle już napłodziłem? – Spytał, na co wszyscy jak
nakręcane laleczki przytaknęliśmy głowami. – Jestem nauczycielem angielskiego w
podstawówce. Mówiłem o dzieciach z mojej klasy.
Wszyscy jęknęliśmy, z ulgą, przynajmniej
ja poczułam ulgę, że mój chłopak, nie jest jeszcze ojcem.
Resztę wieczoru, spędziliśmy popijając
herbatę i wysłuchując opowieści Iana i przyjaciółki o ich ostatniej wizycie z
Windsor. Poczułam się odrobinę senna. Ziewnęłam i potrzebując nagłej czułości,
przytuliłam się do piersi swojego chłopaka. Ten objął mnie ramieniem i
pogładził moje włosy. Przymknęłam oczy, wdychając jego cudowny męski zapach.
Nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen…
hah! Mój wspaniały pisarzu, własnie tego rozdziału wyczekiwałam. Toż to wspaniałe, godne oscara dzieło! Najelsze jest to, że dozyłam tej podwójnej randki.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze podobnych akcji nie było czesciej, no ale nie można mieć wszystkiego, czyż nie?
Pozdro!