-
To już chyba jesteśmy gotowe! – Krzyknęła Alex, odstawiając na wielki dębowy
stół, nakryty białym obrusem, ostatnią misę z sałatką, która niedawno
skończyła. Rose przyjrzała się ich dziełu i uśmiechnęła się promiennie. Dziewczyna
spojrzała ukradkiem na matkę przyjaciółki. Przez cały czas próbowała
powstrzymać się od śmiechu, ponieważ odrobinę budyniu utknęło w jej jasnych
włosach. Nie miała serca powiedzieć je o tym, dlatego też, pociągnęła ją za
ramię, wpychając ją z powrotem do domu. – Niech pani weźmie kąpiel przed
przyjęciem i założy coś ekstra!
Rose nieco opornie powlekła się do
domu, zastawiając Alex samą. Angielka uśmiechnęła się przyglądając się po raz
kolejny ich dziełu.
Nadchodząca impreza, którą czuła w
kościach, sprawiła, że brzuch Aleksandry ścisnął się boleśnie. Długi stół,
licznie zastawiony jedzeniem, aż uginał się pod naporem dań. Obok niego na
długich kijkach wisiały lampiony, oświetlające otoczenie. Przy nim stało ponad
piętnaście krzeseł. Alex policzyła na palcach gości, którzy mieli się zjawić,
lecz w żaden sposób rachunek się nie zgadzał.
-
Co tam liczysz? – Spytał Simon, wyrywając ją z zamyślenia. Alex nie
przestraszyła się jego obecności, ponieważ w ciągu całego dnia, chłopak
straszył ją nieustannie, więc w jakiś sposób się do tego przyzwyczaiła. Kiedy
dziewczyna nie odpowiedziała i ciągle liczyła, wpatrując się w krzesła, brat
przyjaciółki domyślił się, co jest przyczyną jej zamyślenia. – Nas jest piątka…
Będzie Sue z Grayem, Ben, kuzyn Michael, Zack, no i Moore’owie… Chociaż nie
liczyłbym na to, że przyjdą.
Alex
odwróciła się do Simona, nie kryjąc swego niezadowolenia. Nie po to stała cały
dzień przy garach, by teraz wszystko poszło na marne! Jedyną osobą, które tak
naprawdę oczekiwała był Thomas i nie chciała nawet przypuszczać, że ten się nie
zjawi. Spytała Simona dlaczego wygadywał takie bzdury. Chłopak westchnął,
wciskając swe dłonie do kieszeni dżinsów.
-
Zimny… To znaczy Thomas nie należy do przyjacielskich ludzi. – Wzruszył
ramionami, zawieszając swe spojrzenie w jakimś punkcie nad jej głową. –
Pamiętam jak zaprosiliśmy ich w święto niepodległości… Przyszli wszyscy oprócz
tego gbura, a mieliśmy pieczone kiełbaski i beczkę..!
Simon rozgadał się o poprzedniej
imprezie, która miała miejsce ponad 2 tygodnie temu, opowiadając Alex ze
szczegółami co ją ominęło. Ta jednak przestała go słuchać. Zastanawiała się
dlaczego Tom udawał przed wszystkimi takiego chłodnego człowieka. Wprawdzie
dziewczyna nie znała go zbyt dobrze, jednak ciepło, które ujrzała w jego oczach
nie mogło być udawane. Musiała się za wszelką cenę dowiedzieć dlaczego to
robił. Młodszy Moore spodobał się jej, nie mogła tego ukrywać, lecz większym
celem było rozkochanie go w sobie i sprawdzenie, czy serce Amerykanina jest tak
samo zimne i nieczułe jak wszyscy podejrzewali.
-
Jak patrzę na te smakołyki, robię się głodny… - Smutny głos Simona, ponownie
wyrwał ją z zamyślenia. Dziewczyna roześmiała się i poklepała go po ramieniu,
przekonując go by poczekał na gości. Ten skrzywił zabawnie usta, udając
obrażonego. – Jesteś jeszcze gorsza niż Sam!
Jego słowa skwitowała śmiechem, a on
nie pozostając długo ponury także się roześmiał i odszedł w kierunku domu.
Patrząc po raz ostatni na stół, zadowolona ze swojej pracy, ruszyła by się
przebrać.
W
drodze do zajmowanego na górze pokoju, zastanawiała się jaki strój wybrać.
Kiedy wchodziła po schodach, minęła kompletnie już umytą oraz ubraną Rose. Nie
ma co, ta to ma parę! – Pomyślała, chwaląc w myślach kobietę i jej szybkie
ogarnięcie swojego wyglądu. Będąc już w szczytu schodów, przyjrzała się jej
czerwonej, letniej sukience. Może także powinna taką włożyć?
*
* *
- Chyba nie jest tak źle? – Spytała Alex swej
przyjaciółki, która weszła do jej pokoju w chwili gdy ta zapinała suwak swej
zielonej sukienki z satyny. Sam przyjrzała się jej sceptycznie, krzywiąc usta w
zabawny sposób. Dobrze wiedziała, że amerykanka unikała jak ognia zakładania
sukienek i szczerze nie znosiła, gdy musiała to zrobić. – No dobra założę
spodnie!
Alex już miała rozpiąć ją, gdy to
ręce przyjaciółki powstrzymały ją przed tym zamiarem. Sam przyjrzała się jej
ponownie, a Angielka pod naporem jej spojrzenia spłoniła się rumieńcem.
-
Chociaż nienawidzę sukienek, teraz żałuje, że takiej nie mam. – Stwierdził Sam,
wzdychając pod nosem. Alex uśmiechnęła się i podchodząc do szafy wydobyła z
niej, swoją granatową sukienkę, krojem podobną do tej co miała na sobie. Sam
jęknęła, jakby trzymany przez przyjaciółkę materiał, był bombą. – Nie żartuj
sobie ze mnie, nie założę czegoś tak dziewczęcego!
Alex wzruszyła ramionami i wcisnęła
materiał z powrotem do szafy, przeczesała swe długie czerwone włosy, ciesząc
się, że układały się dzisiaj nadzwyczaj dobrze. Sam prychnęła pod nosem, widząc
jak to przyjaciółka przegląda się w lustrze i wyszła, głośno trzaskając
drzwiami.
Chwile później i Alex przekroczyła
próg sypialni i skierowała się na dół. W salonie spotkała ojca przyjaciółki,
ściągającego swą kraciastą koszulę i zakładającego biały, świeżo wyprasowany
materiał. Nie zauważając pojawienia się Alex, mężczyzna przeklinał pod nosem,
nie mogąc sobie poradzić z zapięciem guzików.
-
Wszyscy są dzisiaj tacy eleganccy… - Szepnęła Alex, zwracając na siebie uwagę
Richard. Starszy pan odwrócił się, układając w uśmiechu swe usta, ledwie
zauważalne z pod gęstego wąsa. – Jeśli pan chce, może zostanie pan w tej
kraciastej?
Anderson spojrzał na nią smutno,
zapinając ostatnie guziki koszuli. Zapiął na swej szyi, amerykański krawat i
poprawił spodnie.
-
A Rose urwie mi głowę…
Alex roześmiała się z jego zabawnej
odpowiedzi po czym nie ociągając się długo, ruszyli do ogrodu. Gdy tylko
podeszli bliżej z zaskoczeniem stwierdzili, że zabawa trwa w najlepsze. Rose
oraz Simon, zagadywali wesoło towarzystwo. Gray oraz najprawdopodobniej jego
żona Susan, zasiadali już przy stolę, tak samo jak Ben, młody nastolatek, który
przyprowadził swą dziewczynę Kate, o której opowiadał jej gdy rozstawiali
krzesła. Siedziało tam jeszcze parę osób, których nie poznała, lecz Richard
widząc jej przerażony wzrok postanowił ją przedstawić.
-
Witajcie przyjaciele! – Powiedział, głośno chcąc przekrzyczeć, hałaśliwie
rozmawiające towarzystwo. Kiedy powiedział to dopiero po raz trzeci, osoby
umilkły, wpatrując się w nieznajomą im Alex. Dziewczyna zaczerwieniła się, jak
to miała w zwyczaju i opuściła nisko głowę. – To jest Alex, najlepsza
przyjaciółka Sam. Przyjechała do nas z Anglii.
Wszyscy powitali ją radośnie,
unosząc w górę swoje szklanki. Pierwszym, który przemówił był Gray, który
przywołał ją gestem dłoni by podeszła. Poprawiając swą sukienkę, ruszyła w ich
kierunku.
-
To jest właśnie ta mała, o której ci wspominałem. – Powiedział Gray, obejmując
ramieniem swą ciężarną żonę. Kiwnął głową na Alex, a zaraz potem powtórzył te
gest, wskazując tym razem na towarzyszącą mu kobietę. – Poznaj moją Susan.
Kobieta
spojrzała na nią z ciekawością, a Alex myślała tylko o tym co mężczyzna jej
nagadał, lecz zaraz uśmiechnęła się przyjaźnie i podała jej swoją dłoń. Susan
uścisnęła jej rękę, odwzajemniając uśmiech. Była wysoka i dość szczupła, nie
licząc wielkiego brzucha zwiastującego, że do rozwiązania pozostało jej
niewiele czasu. Swe długie kasztanowe włosy spięła ozdobną spinką w kwiaty,
pasującą wzorem do jej białej, kwiaciastej sukienki. Oczy o niespotykanym kolorze
zielonego, wpadającego w brąz, były pełne wesołych iskierek.
-
A więc Sam w końcu znalazła przyjaciółkę… - Szepnęła, zapraszając ją by
usiadła, co spełniła z przyjemnością. W chwili gdy siadała obok kobiety
pochwyciła ciekawe spojrzenie, młodego mężczyzny, który przyglądał jej się z
zainteresowaniem, z nad szklanki, która właśnie opróżniał. Alex odwróciła
pośpiesznie wzrok, nie chcąc zaprzątać sobie głowy, jego wzrokiem. – Musisz być
strasznie wytrzymała, skoro wytrzymujesz z tą złośnicą!
Susan roześmiała się głośno, a tuż
zaraz zawtórował jej mąż, wybuchając śmiechem. Alex również się roześmiała,
lecz ciągle kątem oka spoglądała na mężczyznę, który peszył ją swym
spojrzeniem. Nie miała pojęcia kim był ten jasnowłosy blondyn o wyrazistej,
twardej szczęce i ciemnych oczach. Miał swój urok, jednak sposób w jaki
patrzył, przyprawiał ją o gęsią skórkę. Gdyby nie było to prywatne spotkanie,
zadzwoniłaby po policję, myśląc, że to jakiś morderca lub co gorsza gwałciciel.
-
Co to za odbijanie przyjaciół? – Zdenerwowany głos Sam, przeciął powietrze
niczym miecz. Susan pokręciła nerwowo głową, przytulając się mocniej do piersi,
rozmawiającego z Richardem Graya. Alex aż jęknęła widząc, że przyjaciółka
założył sukienkę. O mało co nie spadła z krzesła gdy ta podeszła do nich, a
żółty materiał, zafalował, w rytm jej kroków. – Jak miło was widzieć!
Sam podeszła do Sue i ucałowała jej
policzek, kładąc dłoń na jej brzuchu. Alex ciągle patrząc na nią zaskoczonymi
oczami, uszczypnęła się w przedramię, chcąc sprawdzić czy aby nie śni. Syknęła
z bólu, zwracając na siebie uwagę, Susan oraz Sam.
-
Co jest Alex? – Spytała Sam, patrząc na zaczerwienienie w miejscu gdzie się
uszczypnęła.
Brytyjka
szukając szybko jakiegoś sensownego wytłumaczenia, znów pochwyciła nachalne
spojrzenie blondyna. Postanowiła podążyć tym tropem.
-
Ten koleś jakoś dziwnie mi się przygląda… - Powiedziała, wskazując delikatnie
głową mężczyznę. Sam oraz Sue wychyliły głowy i roześmiały się radośnie. Alex
spojrzała na nie z konsternacją, nie wiedząc o co im chodzi. – Nie jest jakimś
psychopatą?
Sam poklepała ją po ramieniu i
nachyliła się zniżając swój głos do szeptu, co nie było konieczne zdaniem Alex,
gdyż towarzystwo rozmawiało tak głośno, że nawet gdyby wydzierały się w
niebogłosy i tak nie zostałyby dosłyszane.
-
Te jest Zack, mój kuzyn, mieszka w mieście. – Sam zaczęła opowiadać o
mężczyźnie, a Sue wtrącała do tego co jakiś czas, swoje uwagi. Głównie jednak
przytakiwała głową, jakby na potwierdzenie jej słów. Facet, który tak nachalnie
się jej przyglądał, miał 28 lat. Razem ze swoim bratem Michaelem, zajmował się
rodzinną restauracją w Cheyenne. Stracił rodziców w bardzo młodym wieku i był
kawalerem, co Sam powtórzyła kilkanaście razy, jakby chcąc ją zachęcić do
podrywu. – Widocznie mu się spodobałaś…
Alex spojrzała na mężczyznę, chcąc
mu się lepiej przyjrzeć. Ten pochwytując jej spojrzenie, odwrócił błyskawicznie
wzrok, a na jego twarz wstąpiło coś na kształt rumieńca, jednak nie była tego
do końca pewna, ponieważ posiadał ciemną karnację.
-
Idź do niego i zagadaj! – Szepnęła Susan, pchając ją delikatnie w plecy. Alex
chwyciła się krzesła, nie chcąc zostać z niego zepchnięta, gdyż zaraz potem do
Sue dołączyła jej przyjaciółka, mówiąc jaki to on jest wspaniały. – A jeśli to
on jest ci przeznaczony?
Alex jęknęła, czerwieniąc się ze
wstydu. Nie miała odwagi by zagadać do mężczyzny. Miała nawet małe problemy z
zamówieniem hot-doga, gdy pracownikiem budki był chłopak… Pokręciła stanowczo
głową, co wywołało jęk rozczarowania dziewczyn. Nagle jednak pomyślała o Tomie.
Moore zrobił na niej dużo większe wrażenie niż kuzyn przyjaciółki. Poza tym
mężczyzna zajmował nieustanie jej myśli, co nie było dla niej normalne, bo po
raz pierwszy odczuwała tak silne zainteresowanie płcią przeciwną.
-
Pójdę po sok…
Ujadania Sam oraz jej ciotki były
wprost nie do zniesienia, przez co Alex poczuła, że musi się ulotnić. Chwyciła
prawie pusty dzbanek z napojem i ruszyła w stronę domu. Na stole wprawdzie było
sporo picia, lecz to był tylko pretekst, coś co mogłoby ją uratować przed
towarzystwem. Chciała pobyć trochę w samotności. Gdy weszła do domu, zadowolona
zauważyła, że w salonie nikogo nie ma. Miała teraz chwile, by uspokoić swe
myśli.
Spojrzała ukradkiem na zegar z
kukułką, którego tarcza wskazywała prawie dwudziestą. Państwo Moore jak i ich
synowie nie pojawili się do tej pory i Alex wątpiła by jeszcze przybyli.
Widziała od Rose, że pani Moore jak i jej mąż, byli po sześćdziesiątce.
Ostatnimi czasy David Moore narzekał na bóle kręgosłupa, dlatego prowadzenie
farmy przejął jego starszy syn Lukas, za to młodszy Thomas nie został odsunięty
od rodzinnego biznesu. Kierował farmą od strony finansowej – decydował o
sprzedaży bydła, a także i jego kupnie. Margaret zaś – druga żona Davida, matka
Toma – oddawała się typowo damskiemu zajęciu. Dbała o dom, jak i o męża oraz
synów. Rose mówiła, że matka Luka umarła przy porodzie, czego pan Moore nigdy sobie nie wybaczył, choć nie było to
wcale jego winą, lecz niedługo po tym, bo po trzech latach, spotkał na swej
drodze Margaret, którą szczerze pokochał. Ich miłość podobno do tej pory nie
wygasła, a starsze małżeństwo dość często okazywało sobie uczucia.
Alex westchnęła napełniając dzbanek
sokiem. Taka miłość zdarza się raz… - Pomyślała, a jej myśli uciekły
natychmiast w stronę ich syna. Bała się, że ze swoim niedoświadczeniem, może
wydawać się Thomasowi śmieszna. Po pierwsze brak jakiegokolwiek doświadczenia
oraz dość przeciętna uroda nie dodawały jej odwagi, a raczej jej ją ujmowały.
Nie umiała flirtować, rozmawiać w sposób, kierujący rozmowę na właściwe tory i
na Boga! Nawet nigdy się prawdziwie nie całowała! Zdarzały się wprawdzie jakieś
przelotne pocałunki w dzieciństwie, lecz były one tak niewinne, że nie warto
było ich nawet wspominać. Raczej starała się zaspokoić ciekawość i sprawdzić co
przyjemnego było w dotyku ust. Zastanowiła się przez chwile, chcąc przypomnieć
sobie te pocałunki, lecz jej pamięć je wyparła, co oznaczało, że były mało
znaczące.
-
Przepraszam… - Alex podskoczyła o mało co nie rozlewając soku na podłogę. Tak się
nie stało, ponieważ męskie dłonie chwyciły jej palce, ściskające karton i
uniemożliwiły jej ten ruch. Serce zadudniło jej w piersi, gdyż mężczyzna stał
stanowczo za blisko. Wystarczyło odchylić się odrobinę do tyłu, by oprzeć się
plecami o męską pierś. To jednak co zawstydzało ją najbardziej, to jego gorący
oddech, który czuła na policzkach. – Przepraszam. Nie chciałem cię
przestraszyć…
Początkowo, gdy głos wyrwał ją z
zamyślenia myślała, że to Thomas, jednak teraz była całkowicie pewna, że to nie
on. Barwa głosu młodszego Moorea była tak charakterystyczna, że nie można jej
było pomylić z żadną inną. Lekko zachrypnięta, zmysłowo wypowiadająca każdą
głoskę…
-
Jesteś Alex, prawda? – Spytał nagle, odsuwając się o krok i puszczając jej
dłoń. Alex odwróciła się powoli, chcąc sprawdzić czy jej przypuszczenia się nie
mylą. Tak jak myślała, osobą, która ją zaskoczyła był kuzyn Sam, który tak
nachalnie jej się przyglądał. Teraz jego oczy, przesuwały się ciekawie, z
zainteresowaniem po jej twarzy, jakby chcąc ją przewiercić na wylot. – Sam
wiele mi o tobie opowiadała, lecz nie mówiła, że jesteś taka śliczna…
Alex jęknęła, zaskoczona jego nagłą
uwagą. Nie uważała się za piękność, bo wcale nie była ładna. Zack jednak
powiedział to bez zająknięcia co oznaczało, że naprawdę tak uważał. Dziewczyna
poczuła na policzkach szczypanie co zwiastowało, że na jej twarz wstąpił
wstydliwy rumieniec. Przyłożyła dłoń do policzków i podniosła swe spojrzenie.
Natrafiła na nieco zamglone spojrzenie kuzyna przyjaciółki.
-
Nie chciałem cię zawstydzić, wybacz… - Alex machnęła tylko ręką, gdyż język
stanął jej kołkiem i nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa. Nie słyszała
zbyt często komplementów, dlatego też nie bardzo wiedziała jak na nie
zareagować. – Ale nie mogłem się powstrzymać…
Brytyjka
przyjrzała się jego twarzy, chcąc dojrzeć to czego nie zauważyła przy stole.
Był blondynem o twardej, mocnej szczęce i orlim nosie. Ciemne, prawie czarne
oczy, mierzyły ją z ciekawością. Gdy się uśmiechnął w policzkach robiły mu się
dołki, co wydało jej się nadzwyczaj urocze i wprowadzające nieco łagodności do
jego surowego wyglądu. Tak jak większość tutejszych mężczyzn nosił kilkudniowy
zarost, co kiedyś wydawało jej się niepotrzebne na męskiej twarzy, teraz
wzbudzało zainteresowanie. Chciała wyciągnąć dłoń i zobaczyć, czy zarost jest
tak szorstki w dotyku jak mniemała, lecz w ostatniej chwili skarciła się za
takie myśli.
-
Przepraszam… Nie wiem co powiedzieć…- Ściśnięty nieśmiałością głos, wyrwał się
z jej gardła. Wyciągnęła drżącą dłoń w jego stronę, którą pochwycił
błyskawicznie, jakby nie mógł się tego doczekać. – Miło mi cię poznać, Zack.
Ciepło jego dłoni, w chwili gdy jej
dotknął rozeszło się po jej ciele, wprawiając je w drżenie. Nie chciała tak na
niego reagować, lecz męski dotyk od zawsze wprawiał ją w zakłopotanie.
-
A więc jednak wiesz jak mi na imię. – Stwierdził, ciągle ściskając jej dłoń,
jakby nie chciał jej już nigdy puścić. Uśmiechnął się zniewalająco, a myśli
Alex zamiast zostać przy jego osobie, uciekły w kierunku sąsiada Sam. Dziewczyna
wolałaby by zamiast niego stał tu Tom, lecz nie można było mieć wszystkiego. –
Mnie też jest miło…
Jego zmysłowy szept nasunął Alex
myśli, że właśnie flirtuje z mężczyzną. Gdy się spostrzegła, Zack nachylił się
nad nią i rozchylił usta. Prawie pisnęła, gdy przymknął powieki. Chyba nie miał
zamiaru jej pocałować?! Jednak gdy jego twarz była coraz bliżej, dziewczyna
wpadła w panikę, rozglądając się na boki, szukając najlepszej ucieczki. Nie
chciała by ją całował, nie miała nawet ochoty by ją dotykał. Dłoń jednak ciągle
znajdowała się w jego uścisku. Tom! – Jęknęła w duchu – gdzie jesteś, gdy cię
potrzebuje!
- Nie tracisz czasu mała…
Charakterystyczny,
zachrypnięty głos Toma, dochodzący z bliska, spowodował, że Zack się zatrzymał
tuż przy jej ustach. Alex o mało co nie pisnęła z radości, dostrzegając Moorea,
nieopodal, opierającego się o dębową komodę. Jego ramiona były skrzyżowane na
piersi, a usta mocno zaciśnięte. Oczy natomiast był wypełnione czymś co można
by nazwać obrzydzeniem, lecz było w nich coś jeszcze. Złość? – Zastanowiła się
Alex, wyrywając dłoń z uścisku Zacka. Tom podniósł się i przemierzając pokój
wolnym krokiem zatrzymał się tuż przy nich.
-
Miło cię widzieć Coover. Znów rzucasz się na pierwszą lepszą w okolicy?
Jego zabarwiony jadem głos, wydał
się Alex wstrętny. Pierwsza lepsza? – Pomyślała, zaciskając dłonie w pięści, a
w kącikach jej oczu wezbrały się łzy. Jak mógł powiedzieć o niej coś
takiego? Zack, zacisnął mocniej szczękę,
a dziewczyna zauważyła, że hamuje się by nie zetrzeć pięścią, złośliwego
uśmieszku z twarzy Toma. Choć brzydziła się przemocą, sama miała ochotę uderzyć
go w twarz. Jego uwaga zabolała ją do głębi.
- Jak zawsze miły i uprzejmy… - Wysyczał Zack,
ramieniem zasłaniając Alex, która odczuła właśnie chęć, wrócenia do pokoju na
górze i schowania się pod kołdrą. Ciągle w uszach słyszała jego obraźliwą
uwagę, dotyczącą jej osoby. – Alex nie jest pierwszą lepszą i nie pozwolę ci
tak o niej mówić!
-
A co, pobijesz mnie? – Powiedział, podnosząc dłoń i nadstawiając swój policzek
jakby tego właśnie oczekiwał. Zack siłą powstrzymał się by nie spełnić jego
prośby. Miał taką ochotę jednak poczuł na ramieniu uścisk, małych kobiecych
dłoni, które mu na to nie pozwalały. Tom gdy nie doczekał się z ich strony
żadnej reakcji, zaśmiał się gardłowo, opierając swe plecy o ścianę, przerzucił
swój wzrok na Alex. - Trzymaj się go mocno mała, bo jak tylko dostanie to czego
chce, przejdzie mu zapał do małżeństwa…
To powiedziawszy ruszył do wyjścia,
nie zaszczycając ich nawet krótkim spojrzeniem. Alex nie czekając na
jakikolwiek ruch Zacka, wyrwał się do przodu, kierując się do łazienki na
górze. Musiała pobyć trochę sama i zatamować potok łez, który puścił się z jej
oczu, wraz z zanikiem wysokiej sylwetki Toma, znikającej za drzwiami.
Ohh Thomas Love it XD Dziś spodobała mi się postać Alex samo jej zachowanie mnie zaciekawiło szczególnie "Musi się ulotnić" to mnie rozwaliło XD
OdpowiedzUsuńWeny
Pozdrawiam
Rachel
Ps.U mnie nowy rozdział
Miło, że spodobała Ci się Alex, bo to właśnie z niej jestem najbardziej dumna w tym opowiadaniu. Dziękuje za komentarz i "zastrzyk" weny ;) Na pewno się przyda xD
UsuńPozdrawiam
Ps. Oczywiście wpadnę na Twego bloga ;)
ah....świat z mężczyznami jest taki bujny, taki ciekawy, zwłaszcza gdy ci faceci są tacy interesujący, ale jakżeby bez ich było smutno i nudno...oj nudno....
OdpowiedzUsuńŚwięta racja. Dobrze, że gdzieś tam są tacy "ktosie", którzy inspirują. Bez mężczyzn świat byłby do bani!
UsuńAlex to świetna postać, taka naturalna. Hm... Można się z nią w jakiś sposób związać :). Gratuluję Ci jej. No i jest jeszcze Tom... przechodzą mnie ciarki, kiedy o nim czytam. Jak Ty to robisz? Jest niesamowity :). Kiedy się pojawia serce zaczyna szybciej mi bić XD Tak!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam.
Muahahaha xD A ja głupia myślałam, że Tom wzbudzi nienawiść, a tu takie zaskoczenie! O.o Co do pytania jak to robię: nie mam pojęcia xD Od samego początku chciałam zrobić z niego zimnego drania, gdyż od jakiegoś czasu, właśnie tacy mężczyźni mnie "pociągają" xD Wiem, że trochę złamałam konwencję, bo Tomasz to wzór wszelkich cnót, ale czyż nie jest ciekawiej?
UsuńPozdro