poniedziałek, 29 czerwca 2015

* 9. Lubię dłonie twe i uśmiech i twój wzrok…

Lubię dłonie twe i uśmiech i twój wzrok…

Następnego ranka wstałam sama, bez pomocy służącej. Przetarłam dłońmi twarz i spojrzałam tęsknie na suknie, którą miałam na sobie wczorajszego wieczora. Niestety teraz już nie byłam panną Bennet, a zwyczajną Christien Rain…
Wstałam i udałam się do łazienki. Wróciłam już umyta i z naręczem moich rzeczy. Wrzuciłam je do walizki i to samo, zrobiłam ze wszystkim innymi śladami mojej obecności w tym pokoju. Założyłam na siebie zwiewną, letnią sukienkę i przeczesując włosy dłonią po raz ostatni przyjrzałam się wystrojowi. Z pewnością będę za tym tęsknić.
Chwyciłam walizkę i wyszłam. Jeszcze chwile, a rozpłakałabym się jak bóbr, czułam nieprzyjemne ściskanie w sercu, gdy mijałam piękne korytarze rezydencji.
- Panno Christien! – Pani Collins stała przy swoim gabinecie, wspierając się ramieniem o framugę drzwi. – Jest już pani gotowa do drogi?
- Tak. – Odrzekłam, wskazując dłonią na trzymaną przeze mnie walizkę. Chociaż tej zakręconej kobiety nie będzie mi brak. – Czekam tylko na przyjaciółkę.
Pokiwała wolno głową w zrozumieniu i szerzej otworzyła dębowe wrota.
- W takim razie zapraszam na krótką rozmowę.
Z mieszanymi uczuciami weszłam do pokoju i usiadłam na starym, lecz bardzo dobrze utrzymanym krześle. Z zaciekawieniem spojrzałam na kobietę, chcąc się dowiedzieć o czym to niby miałyśmy rozmawiać. Ta jednak nie śpieszyła się z tym, zrobiła kilka rundek po pokoju, popijając swój ulubiony trunek. Chrząknęłam delikatnie, udając kaszel.
- Czy jest pani zadowolona z pobytu w naszym ośrodku?
- Oczywiście…
Uśmiechnęła się, patrząc na mnie szklanymi oczyma. Ta kobieta powinna się wstrzymać z piciem chociaż dzisiaj.
- A czy była pani zadowolona z dobranego mężczyzny?
Zadowolona? Mało powiedziane… Jak na XIX- wiecznego dżentelmena, zachowywał się zbyt współcześnie.
- Pan Bingley doskonale spełnił swoją rolę. – Spuściłam wzrok na biurko. Nawet, jeśli ta kobieta by nie zauważyła, że kłamię, nie mogłam jej spojrzeć w oczy. – Czy to już wszystko? Zapewne Susan już na mnie czeka…
- Niech pani poprosi swoją sio… przyjaciółkę do mnie.
Skinęłam jej jedynie głową i jak najszybciej wyszłam. Z pewnością nie będzie mi jej brak!
Przy drzwiach spotkałam Sue, przekazałam jej słowa Collins, po czym wyszłam na zewnątrz. Nie chciałam już patrzeć na rezydencję. Im dłużej tu pozostanę, tym ciężej przyjdzie mi ją opuścić. Najważniejsze jednak to uśmiech – Pomyślałam, przybierając pogodny wyraz twarzy.
Moja komórka zapiszczała wyrywając mnie z zamyślenia. Roześmiałam się serdecznie, widząc nadawcę wiadomości, otworzyłam ją i przeczytałam krótką notkę: „Już za tobą tęsknie…”
- Tom ty głupku… - Szepnęłam i wystukałam szybko smsa. Westchnęłam, wrzucając telefon do torebki. – Żegnaj okresie regencji…

* * *
    
Powrót do domu był bardzo przyjemny. Gdy tylko wysiadłam z taksówki, wzięłam głęboki oddech, wdychając charakterystyczne, bostońskie powietrze. Jak cudownie być znowu w domu. Ten, kto wymyślił to przysłowie, miał stu procentowa rację, najlepiej we własnych czterech ścianach.
Idąc po schodach spotkałam swych zaprzyjaźnionych sąsiadów, którzy powitali mnie radośnie. Na zaproszenie ich do siebie było już stanowczo za późno, a poza tym chciałam wziąć prysznic i na spokojnie się rozpakować, dlatego zaprosiłam starsze małżeństwo na następny dzień.
Otwierając drzwi modliłam się, bym tylko nie zastała mojego mieszkanka splądrowanego, jednak gdy zapaliłam światła odetchnęłam z ulgą, wszystko było tak jak to zostawiłam.
Wyciągnęłam telefon i wystukałam smsa do Toma, że już dotarłam do domu. Niemal natychmiast odpisał, jakby czekał na moją wiadomość. Nasza sms’owa rozmowa przeciągnęła się na dwie godziny. Gdy zaczęłam ziewać, napisałam ostatnią wiadomość, życząc mu dobrej nocy, chociaż nie wiedziałam, która godzina mogłaby być w Anglii, mój mózg był tak wyczerpany, że nie miałam sumienia go męczyć liczeniem godzin.
Słaniając się na nogach, postanowiłam odłożyć kąpiel na ranek. Podróż, tą piekielną maszyną, była tak męcząca, że po przekręceniu klucza w zamku od razu położyłam się i zapadłam w głęboki sen.
Niestety nie spałam długo, ponieważ niespełna kilkanaście minut później obudził mnie piszczący dźwięk komórki. Mrużąc oczy, spojrzałam na nadchodzące połączenie. Niestety numer nie był mi znany. Ze złością odebrałam, myśląc, że jeśli okaże się to pomyłką, bez wahania ochrzanię tego kogoś po drugiej stronie.
- Christien? To ja Vincent… - Kiedy długo się nie odzywałam, męski głos dodał. – Pan Darcy.
- Vincent… – Wymruczałam nieco zaskoczona i usiadłam na łóżku. – Nie mogłeś zadzwonić jakoś rano?
W słuchawce usłyszałam jego przyjemny śmiech, przez co sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Jeśli jeszcze kiedyś go spotkam, zabiję go za ten nocny telefon…
- Właśnie czekam na samolot do Stanów… – Po drugiej stronie zapanowała kompletna cisza, lecz kiedy długo się nie odzywałam, dodał: - Jadę do Susan…
Może o bardziej ludzkiej porze cieszyłabym się z tego, że zadzwonił specjalnie by mi się zwierzyć, lecz teraz marzyłam tylko o tym, by wrócić do łóżka.
- Dziękuje, że dzwonisz, by się tym ze mną podzielić, ale mogłeś naprawdę zadzwonić…
- Co? Nie, nie… Chciałem wziąć od ciebie jej adres.

Biorąc głęboki oddech, bez żadnych zahamowań podałam mu potrzebne dane i wymieniając kilka uprzejmości odłożyłam słuchawkę. Opadłam na łóżko i wtuliłam się w poduszkę. Susan pewnie nie byłaby zadowolona, że rozdaje jej personalia na lewo i prawo, ale nie zamierzałam się tym teraz przejmować. Najwyżej przyjaciółka urwie mi głowę jutro, teraz miałam do dokończenia jeden bardzo przyjemny sen z pewnym niezwykłym dżentelmenem…

3 komentarze:

  1. Kurcze...pewnie piszę to nie pierwszy raz, ale tyle z tym wspomnień związanych, tyle pomysłów było przy naszych własnych austenlandach, aż szkoda, że to wszystko tak się pokończyło...no nic...nie ma jednak co żałować. Przynajmniej można ruszać z innymi projektami...heheh...

    weny mój friendzie
    a no i czekam na dokończenie hitorii Chris, w końcu ona musi pochwycić happy end

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi też byłoby szkoda, jakbym opuszczała taki fajny turnus ;). W tym rozdziale tęskno mi było za Tomem, ale takie wzmianki z tymi SMS były bardzo słodkie ;).
    Dużo weny, pozdrawiam ^^.
    Ps. Wybacz, w poprzednim komciu zrobiłam głupi błąd... :).

    OdpowiedzUsuń